Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia indywidualna, czy grupowa


Emocjonalna

Rekomendowane odpowiedzi

Dylematy, dylematy....

Od ponad pół roku chodzę na terapię indywidualną. Miałam wrażenie, że niebawem koniec... osiągnęliśmy cele terapeutyczne, ale jak to bywa przy grzebaniu w przeszłości... przy okazji wychodzą różne inne niespodzianki. Mój psychoterapeuta zaproponował mi przejście na terapię grupową, która będzie prowadził. Jak śmiał dać kobiecie wybór i oczekiwać, że podejmie decyzję i do tego słuszną :-)))))

 

A tak poważnie... to przy okazji ostatniej pozornie nijakiej sesji... przyszło kilka złotych myśli, że chyba w moich relacjach z mężczyznami jest coś nie tak. Być może to "nie tak" jest zupełnie naturalnym stanem... nie wiem. Kojarzę, że moje relacje… miały w sobie coś takiego, że kiedy czułam, że zaczyna zgrzytać, chyba celowo robiłam jakąś aferę…., żeby ta osoba dała sygnał, że jej na mnie zależy. Chyba podświadomie chciałabym zdominować relację na tyle, żeby nigdy nie czuć tego upokorzenia, bólu… który czuła moja mama przy ojcu. Chciałabym codziennie być utwierdzana w tym, że jestem najważniejsza…., że nie muszę się bać, że nikt mnie nie skrzywdzi. Nie tak jak w dzieciństwie kiedy najważniejszy był pijak, jego nastroje, humory. Zawsze mówiłam, że nie pozwolę nikomu tak siebie traktować…. może właśnie po to ten mur… żeby nikt już nigdy mnie nie skrzywdził…

 

I teraz dylemat... indywidualna, grupowa, czy koniec.... ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emocjonalna, jesteś prawdopodobnie na tyle zdeterminowana, że myślę sobie, że warto gdybyś udała się na grupową... to ciężki kaliber. Ale to Cię wzmocni... taka relacja z grupą, dużo się dowiesz na swój temat i jeśli tylko będziesz chciała... zmienisz w sobie to, co uważasz za utrudnienie w funkcjonowaniu. Ogólnie napisałam, ale Ty wiesz o czym mówię ;)

Idź!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emocjonalna, ja dojrzalam ponownie do grupowej. Przekonuje mnie to, ze bede mogla poobserwowac sie w relacjach z roznymi ludzi. A w zasadzie przetrenowac zdrowe zachowania. Chcialabym przyjrzec sie mojemu ciaglemu porownywaniu sie do innych, poczuciu bycia gorsza, otrzymac adekwatne informacje zwrotne na swoj temat. W terapii indywidualnej z obecnym T. chyba dotarlam do sciany. Choc t. grupowa bedzie rowniez z nim plus z kobieta (to tez dla mnie nowosc i wyzwanie). Na pierwszej intensywnej t. grupowej na oddziale dziennym bylam w zupelnie innym miejscu. I wtedy niewiele skorzystalam z terapii, choc sila grupy pozwolila mi przetrwac najtrudniejszy stan. Jak u Ciebie mialaby wygladac ta grupowa? Jak czesto, jaka cena? I co chcialabys na niej przepracowac? Masz jakies trudnosci w relacjach z ludzmi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie nie wiem, czy moje obecne utrudnienia życiowe są na tyle duże, żeby musieć zmieniać formę psychoterapii. Moje relacje z ludźmi chyba nie budzą większych zastrzeżeń... spokojna, radosna, wściekam się dopiero jak ktoś mnie potwornie wkurzy.... wtedy krzyczę (tak jakbym za długo pozwala na za wiele, a ludzie próbowali gdzie jest próg), aczkolwiek mam poczucie, że bliższe relacje z mężczyznami... wole się wycofać zawczasu niż narazić na problemy.

Gdzieś tu odnalazłam analogię..., że skoro mój pijący ojciec był w stanie zdominować i zastraszyć całą rodzinę, to ja nigdy nie dopuszczę żeby tak się zadziało w innej relacji. Moja ostatnia relacja była krótka, ale ucieszyłam się kiedy się skończyła, pomimo, ze mi zależało, na zasadzie "ufff problem z głowy".

Ja ogromnie dużo poukładałam sobie na terapii indywidualnej: dzieciństwo zakrapiane alkoholem, małżeństwo zakończone z hukiem, córkę, młodą i gniewną. Po ponad pół roku spotkań moje życie jest zupełnie inne. Jeśli coś się wie i rozumie, to nie wykonuje się dzikich ruchów.... szuka się analogii i uczy reagować w sposób, który boli mniej. Gdyby moja terapia miałaby zakończyć się dziś uważam, że dałabym radę pójść dalej sama. Owszem jak w życiu każdego mogą się pojawić nieprzewidziane sytuacje wymagające wsparcia.

 

Psychoterapia grupowa mnie przeraża w sensie niewiadomej, ale zarazem... chyba moje obecne problemy w moim przekonaniu nie wymagaja takiej interwencji... tylko nikt nie powiedział, że ja się nie mylę :-)

 

Psychoterapia grupowa miałaby się odbywać 1 x w tygodniu, grupa otwarta, i mój obecny problem "trochę jeszcze nie kminię moich emocji, chyba

mam jakiś tam niezidentyfikowany problem z bliższymi relacjami z mężczyznami". Z jednej strony chciałabym zakończyć moją terapię "perfekcyjnie", niczym alfa i omega, ale z drugiej strony mam poczucie, że tak się nie da, że psychoterapeuta nie jest w stanie przygotować mnie do każdej sytuacji międzyludzkiej, że będą się zdarzać sytuacje, które mnie przerosną.

 

Ehhhh daj babie wybór... to będzie się motać jak przedszkolak....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emocjonalna, z tego co czytam w pol roku zrobilas bardzo duzo na indywidualnej. U mnie pradziwa praca rozpoczela sie dopiero po 1,5 roku! To Twoja pierwsza, jedyna terapia? Brzmisz na tyle stabilnie, ze moze faktycznie nie potrzebujesz juz terapii. Zawsze mozesz zmniejszyc czestotliwowc spotkan albo czasowo je zawiesic i zobaczyc jak sie z tym czujesz.Zawsze tez mozesz zaczac grupowa i ja w trakcie przerwac. To nie jest szkola, ktora trzeba skonczyc z odpowiednim wyksztalceniem :D Jezeli bardziej nie chcesz niz chcesz to znaczy, ze to nie dla Ciebie :D Mozesz jeszcze to przegadac ze swoim T. zeby podjac dobra decyzje. Kazda decyzja jest obarczona zyskiem i strata. Wiem, bo kiedys tez wybieralam pomiedzy terapia z moim T.a NFZ. I ja tez z tych dlugo podejmujacych decyzje, chcacych wybrac perfekcyjnie. Nie musisz wybrac idealnie :D Cokolwiek zrobisz bedzie dobrze :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stanęło na tym, że na następnej sesji omówię jeszcze temat z moim T. i wtedy podejmę ostateczną decyzję. Dziś wiem tylko tyle, że jeśli chociaż nie spróbuję to będę miała poczucie, że mogłam dla siebie zrobić więcej. Teraz mam duży komfort psychiczny zarówno zawodowo i prywatnie, ale żyję jak ja to nazywam "w sterylnych warunkach", stabilna dobra praca, sprawdzony zestaw przyjaciół i bliskich. Nie wiem czy jestem gotowa do zmian w tej materii, a nie ma się co oszukiwać.... wcześniej czy później one mogą nastąpić. Nie chciałabym, aby wtedy okazało się, że upadnę tak jak po odejściu męża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×