Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechec do wlasnych dzieci


dojenta

Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie kieruje do rodzicow... jeden z moich problemow (choc nie jest jedynym) polega na niecheci do moich dzieci. Swoje maluchy kocham je nad zycie jednakze nigdy nie bylam sklonna do zabaw z dziecmi, nigdy ich nie lubilam, do chwili kiedy pojawily sie moje wlasne zawsze przyznawalam otwarcie ze dzieci po prostu nie lubie... i wlasnie tu rodzi sie pytanie co ze mnie za matka ktora nie lubi wlasnych dzieci? Mam z tego tytulu straszne wyrzuty sumienia:( Starsza corka (4l.) wciaz zabiega o moja uwage chce zebym sie z nia bawila, czytala, tanczyla a mnie sie po prostu nie chce, mlodsza sie zajmuje bo wiem ze musze, jest malenka i sama sie soba nie zajmie (8mcy), a starszej podam jedzenie, ubiore i nic poza tym. Zmagam sie z wieloma problemami, nie mam zdiagnozowanej zadnej nerwicy ani depresji jednak cos sie ma na rzeczy poniewaz moje podejscie do zycia ostatnimi czasy sprowadza sie do kategorii wstaje bo musze, robie bo musze, jem bo musze, mam swiadomosc ze jesli czegos nie zrobie nie dopilnuje to nikt nie zrobi tego za mnie, wiekszosc rzeczy robie na sile a bez przyjemnosci i entuzjazmu:( Dzieci w tym wszystkim strasznie mnie irytuja. Nie wiem czy ta nie chcec spowodowana jest moim zwyczajnym lenistwem czy cos siedzi we mnie glebiej ze mam do nich takie podejscie. Maz calymi dniami pracuje, dom dla niego to nic innego jak hotel, pomaga mi jedynie w kapieli dzieci i zajmuje sie nimi wieczorem przez chwile zebym ja mogla zajac sie ciut soba. Czuje sie strasznie zmeczona cala ta sytuacja, nerwy mnie zjadaja na kazdym kroku, najbardziej wtedy jak widze ze dzieci jednak w jakis sposob cierpia przeze mnie:( staram sie ale ta niechec, lenistwo nazwijcie to jak chcecie po prostu jest silniejsza ode mnie. Wiem ze nie powinnam ale zdarza sie ze cala swoja zlosc wyladowuje wlasnie na dzieciach... podczas gdy na starsza potrafie sie wydrzec tak ze az mnie gardlo boli o tyle mlodsza czasami placze a ja siedze bezradna i placze razem z nia (nakarmiona, przewinieta, przytulona, wyspana a i tak sie drze). Byly momenty kiedy starsza dostawala w tylek bo nerwy mi puszczaly ale pozniejsze wyrzuty sumienia nie dawaly mi spokoju. Jest na takim etapie ze wpada w histerie jak tylko jej sie czegos odmowi, na kazde slowo ona reaguje placzem i histeria a wpada czasami w taki amok ze jak na nia nie krzykne to potrafi drzec sie tak 2h. Czytalam cale mnostwo poradnikow dla rodzicow ale na starsza corcie nic nie dziala... zadna poznana przeze mnie do tej pory metoda nie dziala albo podziala raz a za nastepnym razem bez skutku, a juz koncza mi sie pomysly:( Moze ktos mi podpowie czy ja rzeczywiscie jestem zla matka, czy te nerwy moga byc spowodowane jakim zaburzeniem z mojej strony, czy to poprostu wczesniejsze bledy wychowawcze wychodza teraz na jaw i przy okazji odbija sie to na moich nerwach? Najzwyczajniej w Swiecie sie nienawidze za cala ta sytuacje:/

 

ps. przepraszam za brak polskich znakow:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dojenta,zawsze tak było jak opisujesz ? czy w przeszłości były fazy kiedy zajmowanie się córka sprawiało czy przyjemność, bawiło ?

Nie zawsze tak było... Póki nie zaczęła chodzić mówić i histeryzować było nawet ok. Teraz jak jest młodsza to już w ogóle mam mniej czasu na wszystko do tego mąż pracuje po 14 h dziennie (niestety musi) i byle pierdola mnie irytuje:( bittersweet a czy to ma jakieś znaczenie Kiedy to się zaczęło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dojenta, no ma duże znaczenie, czy jest tak od zawsze, czy spowodowane obecna sytuacją. Dla mnie jesteś przeciążona, zmęczona, trudno wtedy o cierpliwość czy radość. Być może depresja poporodowa po drugim dziecku ?

Bardziej odstawiałabym jakąś nerwicę...

Dzisiaj moje dziecko rano zrobiło szopkę "antyubraniowa", mało nie wyszłam z siebie i nie zaśpiewałam, nie wiem czemu ale w takich momentach ledwo nad sobą panuje, walczę ze sobą od środka tylko dla dobra dziecka, ale jest to niemiłosiernie trudne. Wiem że krzykiem i karceniem jej nic nie wskuram... A na rozmowę i ciągłe tłumaczenia nie mam psychicznie siły. Najpierw powinnam sobie poradzić ze sobą a później walczyć z wychowaniem dziecka, ale walka ze sobą to rozmowa na inny wątek który jak zbiorę się w sobie to pewnie założę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślę, że możesz być teraz przeciążona. To bzdura, że opieka nad dziećmi to sama radość. To jest bardzo trudne i dużo ludzi ma z tymi trudność, dużo matek. Ale o tym się nie mówi i to się pomija. To, że one często nie lubią swoich dzieci, nie chcą ich. Ty przynajmniej zrobiłaś krok naprzód i szukasz rozwiązania. Może będzie Ci łatwiej jak zaakceptujesz fakt, że nie musisz być matką idealną. Że jeśli czegoś nie lubisz, to nie musisz tego robić. Ważne, żeby dzieci czuły od Ciebie akceptację i wsparcie, a jeśli będziesz obciążona tymi wszystkimi bzdurami w stylu "każda matka kocha swoje dzieci" albo "dobra żona ma porządek w domu" (cokolwiek...) to tylko będziesz się frustrować i czuć gorsza.

Nie rozpatruj tak mocno tego, czy te dzieci kochasz, czy powinnaś, czy nie. Może je kochasz, ale nie potrafisz tego poczuć? Miłość przyjdzie z czasem. Albo i nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt,po co one komu ?

to jebać sie w kondonie,łykać tabletki dowcipne i składać androidy które nie będą głodne,nie będą śmierdzieć,nie będą srać i pierdzieć,nie będą sie ślinić,nie będą chorować tylko sie będą psuć i zżerać prąd aby działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt,po co one komu ?

to jebać sie w kondonie,łykać tabletki dowcipne i składać androidy które nie będą głodne,nie będą śmierdzieć,nie będą srać i pierdzieć,nie będą sie ślinić,nie będą chorować tylko sie będą psuć i zżerać prąd aby działać.

Nie masz nic konstruktywnego do powiedzenia to nie zaśmiecaj mi wątku:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk , ekonomiczniej i przyjemniej byłoby obciąć facetowi jaja.

 

Dojenta, Mogę Ci zadać kilka pytań ? Będą one dotyczyły TYLKO pierwszej córeczki 4letniej .

 

Co czułaś kiedy dowiedziałaś się że jesteś w ciąży ?

 

Jak i w jakim czasie uporałaś się z tą myślą ?

 

Jak zareagował Twój mąż ?

 

Co czułaś kiedy wzięłaś ją pierwszy raz na ręce ?

 

Co czułaś kiedy stawiała pierwsze kroki , powiedziała pierwsze " mama" , coś narysowała , wyszedł pierwszy ząb ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dojenta, Mogę Ci zadać kilka pytań ? Będą one dotyczyły TYLKO pierwszej córeczki 4letniej .

 

Co czułaś kiedy dowiedziałaś się że jesteś w ciąży ?

 

Jak i w jakim czasie uporałaś się z tą myślą ?

 

Jak zareagował Twój mąż ?

 

Co czułaś kiedy wzięłaś ją pierwszy raz na ręce ?

 

Co czułaś kiedy stawiała pierwsze kroki , powiedziała pierwsze " mama" , coś narysowała , wyszedł pierwszy ząb ?

 

Jak się dowiedziałam o ciąży byłam przeszczesliwa:) mąż rowniez. Jak ja urodziłam byłam przerazona ale i pełna nadziei i troski o małego człowieka:) z dnia na dzień ta radość uchodzila... Szczerze przyznaję ze nie pamiętam kiedy zaczela mówić chodzić czy kiedy wyszły pierwsze zęby (orientacyjnie Coś tam kojarzęe bez szczegółów). A skąd te pytania, czy to może coś znaczyć? Mam sstraszny mętlik w głowie i wyrzuty sumienia za to jak traktuje swoje dzieci :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że po prostu inaczej sobie wyobrażałaś macierzyństwo.

A może nie byłaś na to wszystko przygotowana ? W dodatku nie masz wsparcia. Wszystko robisz sama.

Zbyt wiele obowiązków, zmęczenie organizmu nie pozwala się cieszyć , podbiera pozytywną energię .

To w sumie podejrzane że tak słabo pamiętasz tak ważne etapy w życiu Twojego dziecka, i w sumie są to też etapy Twojego macierzyństwa.

 

Czy Mąż Cie wspiera? Czy chwalił Cię za to jaką jesteś matką ? Czy kiedy byłaś czymś przerażona czy zdezorientowana przyszedł Ci z pomocą ?

Czy nakierowywał Cię na pozytywniejsze / cieplejsze spojrzenie na sytuację która Cię krępowała / zniechęcała ?

 

 

Nie bądź podejrzliwa, pytam bo chciałabym coś wywnioskować . Po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt,po co one komu ?

to jebać sie w kondonie,łykać tabletki dowcipne i składać androidy które nie będą głodne,nie będą śmierdzieć,nie będą srać i pierdzieć,nie będą sie ślinić,nie będą chorować tylko sie będą psuć i zżerać prąd aby działać.

Jeszcze jeden debilny post i na ostrzeżeniu się nie skończy,ale dłuższej przerwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to jest że matka mnie urodziła a potem zostawiła w szpitalu bo byłem i jestem ciężko chory na całe lata nie interesując się ani moim stanem zdrowia ani tym co się ze mną dzieje?więc poco?tu kończy sie logika.nie moja wina że jestem chory.przez to ani nie miałem szans na rozwój fizyczny i psychiczny i nic nie wiem o życiu ani na rozwój układu odpornościowego przez ustawiczny stres.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to jest że matka mnie urodziła a potem zostawiła w szpitalu bo byłem i jestem ciężko chory na całe lata nie interesując się ani moim stanem zdrowia ani tym co się ze mną dzieje?więc poco?tu kończy sie logika.nie moja wina że jestem chory.przez to ani nie miałem szans na rozwój fizyczny i psychiczny i nic nie wiem o życiu ani na rozwój układu odpornościowego przez ustawiczny stres.

 

 

Widocznie wiedziała że sobie nie poradzi, że to nie na jej barki , że byłoby Ci z nią jeszcze gorzej, bo bezradnie rozkładałaby ręce gdybyś jej potrzebował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Widocznie wiedziała że sobie nie poradzi, że to nie na jej barki , że byłoby Ci z nią jeszcze gorzej, bo bezradnie rozkładałaby ręce gdybyś jej potrzebował.

ale przecież wiedziała dobrze że dzieci nie spadają z deszczem ani ich bocian nie przynosi.a dziecko czasem rodzi sie chore.są przecież badania prenatalne i aborcja w wypadku ciężkiego wrodzonego upośledzenia lub kiedy płód zagraża życiu kobiety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Widocznie wiedziała że sobie nie poradzi, że to nie na jej barki , że byłoby Ci z nią jeszcze gorzej, bo bezradnie rozkładałaby ręce gdybyś jej potrzebował.

ale przecież wiedziała dobrze że dzieci nie spadają z deszczem ani ich bocian nie przynosi.a dziecko czasem rodzi sie chore.są przecież badania prenatalne i aborcja w wypadku ciężkiego wrodzonego upośledzenia lub kiedy płód zagraża życiu kobiety.

Ale moje dzieci są zdrowe i w pełni chciane i kochane (nie jestem Twoją matka, więc mnie do niej nie porównuj, to że Tobie się życie potoczyło jak się potoczyło z winy czy nie z winy Twojej matki nie znaczy, że wszystkie kobiety są takie same i nie nadają się do bycia matką). Jeśli nie masz nic konktretnego do napisania na temat poruszonego przeze mnie problemu to się nie wcinaj. Poza tym jak Artemizja napisała odrobinę kultury człowieku i nie ubliżaj innym, a jeśli już musisz to znajdź sobie forum na którym będziesz mógł poniżać innych i rzucać mięsem a z mojego postu jazda!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdrowe czy chore bedzie dziecko zawsze można zrobić badanie prenatalne w ciąży.jak wykaże że nic niema to oki.a jak wykaże że będzie niedorozwinięte,miało downa,nie bedzie miało konczyn od tego jest aborcja przed 7 tyg ciąży kiedy to płód niema w pełni wykształconego ukladu nerwowego i nie czuje bólu aby nie było "niemych krzyków" w łonie matki.niewiem dlaczego kobiety nie badają swoich ciąż a potem porzucają chore dzieci.tym właśnie krzywdzą te dzieci na całe życie najdotkliwiej.dzieci te są wówczas pozbawione zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych i szybciej umierają.umierają w męczarniach i latami jako "podludzie" w oczach lekarzy i pielęgniarek zakładów do których trafiły na zawsze,są bite po twarzy przez pielęgniarki niczym bydło prowadzone na rzez które do siebie nawzajem odnoszą się z groteskową czułością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdrowe czy chore bedzie dziecko zawsze można zrobić badanie prenatalne w ciąży.jak wykaże że nic niema to oki.a jak wykaże że będzie niedorozwinięte,miało downa,nie bedzie miało konczyn od tego jest aborcja przed 7 tyg ciąży kiedy to płód niema w pełni wykształconego ukladu nerwowego i nie czuje bólu aby nie było "niemych krzyków" w łonie matki.niewiem dlaczego kobiety nie badają swoich ciąż a potem porzucają chore dzieci.tym właśnie krzywdzą te dzieci na całe życie najdotkliwiej.dzieci te są wówczas pozbawione zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych i szybciej umierają.umierają w męczarniach i latami jako "podludzie" w oczach lekarzy i pielęgniarek zakładów do których trafiły na zawsze,są bite po twarzy przez pielęgniarki niczym bydło prowadzone na rzez które do siebie nawzajem odnoszą się z groteskową czułością.

Człowieku jak masz zamiar wylewać swoje żale dotyczące aborcji to znajdź do tego odpowiednie forum i post... A nie grzebiesz w moim poście, matki która nad życie kocha swoje dzieci i przenigdy by ich nie oddała (swoją drogą badania prenatalne nie wykarzą czy ktoś się nadaje czy nie na rodzica!), badania prenatalne miałam robione z racji cukrzycy ciążowej i innych obciążeń genetycznych! Ja szukam pomocy i porady jak sobie poradzić ze sobą a nie katowania mnie słowami o aborcji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dojenta, po pierwsze Twoje dzieci i Twoj mąż powinni mieć więcej dyscypliny.

Jesli ich nie przytemperujesz to bedziesz miec coraz większy problem.

idź do pracy- wynajmijcie opiekunkę. nie wiem co mam radzic normalsom. ja bym tam szybko zaprowadzila porzadek, znalazla sobie pasje i olewała wiele rzeczy.

jeszcze trochę i Twoj mąż znajdzie sobie kochankę, bo Ty jestes tak bezwolna i bezradna jak liście na wietrze.

Bachorów mozna nie lubic, ale trzeba wychowac.

poza tym cos jest nie tak z Twoim małzenstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że po prostu inaczej sobie wyobrażałaś macierzyństwo.

A może nie byłaś na to wszystko przygotowana ? W dodatku nie masz wsparcia. Wszystko robisz sama.

Zbyt wiele obowiązków, zmęczenie organizmu nie pozwala się cieszyć , podbiera pozytywną energię .

To w sumie podejrzane że tak słabo pamiętasz tak ważne etapy w życiu Twojego dziecka, i w sumie są to też etapy Twojego macierzyństwa.

 

Czy Mąż Cie wspiera? Czy chwalił Cię za to jaką jesteś matką ? Czy kiedy byłaś czymś przerażona czy zdezorientowana przyszedł Ci z pomocą ?

Czy nakierowywał Cię na pozytywniejsze / cieplejsze spojrzenie na sytuację która Cię krępowała / zniechęcała ?

 

 

Nie bądź podejrzliwa, pytam bo chciałabym coś wywnioskować . Po prostu.

 

Zmeczenie i przeciazenie napewno tez, ale jesli chodzi o mojego meza to dluuuga sprawa i w sumie na osobny watek... po krotce, maz calymi dniami pracuje z racji finansowych (nie bede tlumaczyc dlaczego dokladnie, poprostu musi), cieple slowo od niego uslysze tylko wtedy jak sie o to upomne albo zrobie cos co rzeczywiscie w jego mniemamu wymaga dosc sporego wysilku i\lub organizacji. Jak tylko jestem bezradna i zwracam sie do niego z pomoca to mowi mi ze jestem matka i sama powinnam wiedziec co mam robic w danej sytuacji... probujac odciagnac go od pracy slysze ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×