Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

A było już tak dobrze. Od dwóch miesięcy biore seroxat, obecnie 30 mg. A od pół roku lerivon, który zresztą półtora tyg. temu odstawiłam. Było już normalnie aż tu od dwóch dni znowu powróciły lęki i płaczliwy nastrój i ten bezsens życia. Nie wiem czy to wina odstawienia lerivonu, czy maja na to wpływ sprawy kobiece (okres) czy może nie tak działa seroxat. Dodam jeszcze że przez ostatni czas było super.

Jest mi bardzo smutno myślałam że juz tak będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

giovanna ja tez uwazam ze powinnas zmienic leki

ja na depresje dostalam trittico cr depresja minela i spie po nim duzo lepiej

teraz zaczynam brac seroxat na poczatku jest ciezko ale mam nadzieje ze zacznie dzialac

ja mam agorafobie ale codziennie staram sie wyjsc chodze do pracy chociaz to tylko 3 godziny ale ide

po drodze sie tzrese ale potem przechodzi

na zakupy tez ide ale staram sie robic szybko

nie jezdze natomiast autobusami itp

do kosciola chodze ale nie na msze staram sie isc chociaz na 10 minnie wiem na co ty chorujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, mrowka, teraz nie... probuje sama walczyc, bo czuje sie na silach.

wczesniej bralam bioxetin 3 miesiace... potem nic nie zrobilam w moim zyciu, dalej zylam w stresie i po 6 miesiacach wrocilo, zrobilam sobie kolejna dawke 3 miesieczna i teraz znowu minelo 6 miesiecy jak nic nie biore i troche sie pogorszylo, ale nie tak jak za pierwszym razem,,,atak paniki nie wrocil...tylko mysli mi przeszkadzaja, bo jak nie mysle to dobrze sie czuje w miare

mam troche problemow zyciowych i mysle, ze dopoki ich nie rozwiaze to z tego gowienka nie wyjde

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam nerwicę,byłam pól roku na zwolnieniu lekarskim,ważyłam 42 kilo przy wzroście 160 cm,przytyłam 8 kilogramów,ale to "zasługa" sulpirydu,bo dużo więcej nie jem,czułam się dobrze,ale teraz te wszystkie moje lęki wracają,najgorzej jest rano iść do pracy i jak siedzę sama w domu i myślę,niestety myślenia nie da się wyłączyć,nawet jak się zajmę domowymi sprawami to mi to wszystko w głowie siedzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

te mysli sa najgorsze ja zawsze staram sie cos czytac a ostatnio mysle sobie o wygranej w totka co zrobie na co wydam kase itd mi to pomaga

moze dlatego ze wyszlam juz z depresji

tez mam nieraz ciezkie dni ale nie poddaje sie walcze i mam nadzieje ze w koncu wyjde na prosta i tobie tez tego zycze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Giovanno jestem w Twoim wieku i czuje to samo .Czesto mam chec wyjsc z domu i isc przed siebie ,ale jestem odwazna tylko w poblizu mojego domu bo dalej to juz tylko z ... przewodnikiem bo sama nie poradze sobie.Mam jedynie ten komfort ze nie musze pracowac choc z drugiej strony w ten sposob pozbawiłam sie codziennych prob z wyjsciem samej z domu.Jedyne z czego jestem zadowolona ze teraz nie mecza mnie juz leki w domu .Bardzo czesto jestem w nim sama ,bo mąż pływa a syn ma 22 lata wiec ma swoje życie. Ale cały czas mam nadzieje ze kiedys wstane rano ubiore sie i pojde sama do sklepu .... Dodam jeszcze ze od 5 lat nie biore zadnych lekow a to co mnie trawi od srodka to trwa juz prawie od 20 lat . Wiele czasu zmarnowałam ale nie mogłam zrozumiec tej choroby i uwazałam ze biorac same leki przejdzie mi po nich ,a tu sie okazuje ze to nie jest wszystko bo potrzeba czegos wiecej - zmiany nastawienia do zycia,pogodzenia sie z przykrymi sprawami i wybaczenie niektorym osoba.Mysle ze nie było by tyle problemow gdyby od dziecka uczono nas jak zyc jak sobie radzic w zyciu zeby nie miec pozniej takich problemow. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

calkiem sie z Toba zgadzam Eva... same leki nie wystarcza, jak juz wczesniej pisalam leki sa tylko na objawy, a reszte to my musimy zmienic, czasami nawet nie wiadomo co, ale od czegos trzeba zaczac, i wiesz co Ci powiem nigdy nie jest za pozno, bo my caly czas zyjemy, i mozemy wszysto...

ja wczesniej nie mialam pojecia ze cos takiego istnieje, owszem o nerwicach sie slyszalo, ale ze to az tak rujnuje zycie to czlowiek sobie nie wyobrazal, moze gdy by sie o tym wiecej mowilo, w tv, w szkole, wiecej uwagi zwracalo by sie na stresy aby ich w miare mozlowosci unikac, moze i rodzice mogliby zauwazyc juz cos w dziecinstiwe u dziecka, ze za bardzo sie przejmuje w zyciu....itd...a moze ja teraz za bardzo wyjezdzam w perfekcje, bo przeciez zycie pelne problemow jest....sama juz nic nie wiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam okropny lęk przed braniem jakichkolwiek środków farmaceutycznych. Ale podobno psychoterapia bez leków może działać szybciej. Jakie macie zdanie na ten temat?

 

Miałem podobne podejście, teraz z perspektywy wiem ze w tych najgorszych momentach powininem bardziej pomagac sobie chemią - za bardzo mnie to wymęczyło zanim psychoterapia zaczęła działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz racje Betty o nerwicach sie mowiło ze kazdy ja ma ,ze troche sie podenerwuje, pokrzyczy i za chwile człowiek sie uspokoi .Taka jest wiedza w społeczenstwie na temat nerwicy . Jesli ktos ma problemy ze soba i nie moze zrozumiec co sie dzieje to musi odwiedzic lekarza specjaliste ,ale tu jest nastepna niewiedza w społeczenstwie ze jak ktos sie leczy u psychiatry to nie znaczy ze ten ktos jest nienormalny ja rowniez w ten stereotyp wierzyłam i zaden lekarz mnie nie oswiecił tylko zapisywali leki i inkasowali naleznosc ,a ja cierpiałam i czekałam kiedy one zaczna działac ,ale zadnej poprawy nie czułam wrecz przeciwnie coraz wiekszy doł .Czułam sie sama ze swoja choroba na całym swiecie ,a mąż nie potrafił mi pomoc bo tak na prawde sama nie wiedziałam jak ma to zrobic.Wszystko zmieniło mi sie jak poznałam osoby takie same jak ja i zaczełam sie zastanawiac dlaczego inne moga sobie z tym poradzic a ja w tym tkwie .Moim problemem było ze wszystko najpierw w sobie myslałam co powiem a pozniej jak miałam cos powiedziec to i tak stałam jak słup i nic nie mowiłam ,robiłam wszystko co mi ktos kazał tzn.matka bo decydowała o miom zyciu ona nie ja . Miałam w sobie cały czas poczucie krzywdy ,niezrozumienie przez innych,odrzucenie przez najblizszych,wszystkie krzywdy swiata wydawały mi sie ze sa z mojego powodu ,to wszystko było do czasu .Teraz nauczyłam sie mowic NIE nauczyłam sie brac co ja potrzebuje i nie boje sie powiedziec przykrych słow jesli uwazam ze mam racje.W nerwicy potrzeba duzo cierpliwosci ,zrozumienia bliskich ich akceptacji nas takich jacy jestesmy bo w koncu ideałow to raczej nie ma ,kazdy ma prawo byc niedoskonałym i miec swoje potrzeby ktore musza byc zaspokajane.Jesli człowiek to ma wtedy nerwica nie jest juz taka straszna,ale fakt w społeczenstwie trzeba o tym mowic bo najgorsze co moze byc to poczucie wyobcowania .Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz Eva, ciesze sie, ze jestes... mile to ze jest takie forum i wspieramy sie w cierpieniu... tylko ze czytam te posty i widze tylko licytacje kto jakie tabletki bierze... a najwazniejsze w tym wszystkim jest zrozumienie mechanizmu calej tej nerwicy i zastanowienie sie nad przyczyna a nie ubolewanie nad skutkiem... ja od 2 lat cierpie, a od roku pracuje nad soba w gronie grupy wsparcia...niektorym sie wydaje, ze takie grupy to tylko ubolewanie jeden przez drugiego...nie w moim przypadku, istnieje tutaj we Wloszech stowarzyszenie takich ludzi jak my ktorzy wspolpracuja z psychologami i psychiatrami, w kazdym miescie istnieja takie grupy, ktore sa przewodzone nie przez psychologow, ale przez osoby ktore cierpialy i ktore z tego wyszly, czyli osoby ktore zrozumialy... ja na poczatku nie wiedzialam o czym mam mowic, wydawalo mi sie ze mam opowiadac o moich objawach, ale nie oto tutaj chodzi... pytali mnie sie jakie emocje czuje, a ja nie potrafilam odpowiedziec, dopiero po dwoch miesiacach cos jak by sie ruszylo we mnie i powoli zaczelam rozumiec cale moje zycie... to ze jestem uzalezniona emocjonalnie od rodzicow, to ze na moje wybory wplywaly zawsze inne osoby, to ze zadowalam oczekiwania innych, zawsze, wszedzie i dla kazdego... a teraz w wieku 27 lat nie potrafie sobie odpowiedziec na pytanie czego ja tak naprawde chce od zycia... mimo, ze mam wiele jeszcze do zrobienia, to jestem szczesliwa, ze w miare szybko zareagowalam, i ja juz dziekuje mojej nerwicy lekowej za to ze jest i powoli mnie uwalnia z klatki, ktora sama sobie stworzylam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze wczoraj czułam, jakbym była w tunelu bez wyjścia do momentu, gdy wieczorem nie weszłam na neta i nie odkryłam tej strony. Nawet nie wiecie, jak bardzo pomogły mi Wasze wpisy wrócić do jako takiej równowagi. Jeszcze została depresja, zobojętnienie i poczucie alienacji, ale przynajmniej płaczę, a to chyba znak, że wracam. Przepraszam, że trochę się wywnętrznie, ale chyba nikomu to nie przeszkodzi, a ja mam taką potrzebę, bo jeszcze nigdy z nikim, prócz Mamy, nie rozmawiałam o tym, co sie ze mną dzieje. Mam 25 lat, studiuję filozofię i psychologię ;-), lęki mam od 3. roku życia. Były to tylko lęki nocne, tzn. budziłam się i biegałam po chacie widząc co jest wokół mnie, a jednak nadal przebywając w realiach sennych. Potem przeważały lęki gdy usypiając wydawało mi się, że serce przestaje mi bić i umieram. zastanawiałam się, jak to jest, że mogę ruszać ręką, że oddycham- bałam się, że przestanę, bo się tym zmęczę. Raczej nie miało to związku ze śmiercią taty, bo mimo że Go kochałam, jako dziecku łatwo mi było przyjąc czyjeś odejście. Wiele jazd nakręciłam sobie automatycznie paląc niegdyś trawę z ekipami ,,mistyków" i filozofów, a relatywizmu świata i postrzeżeń nie zdołałam obalić podczas tylu lat nauki- te kierunki to chyba najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się osobie o takich tendencjach.

Pierwszy atak nie mający związku z nocą miałam kilka dni po tym, jak mój ówczesny facet zmusił mnie to stosunku. Byłam dziewicą i było to dla mnie bardzo ważne- miałam 20 lat. O gwałcie wiedziała tylko moja siostra, bo komu miałam powiedzieć? Przecież leżałam z nim w jednym łóżku, naga tuliłam się do niego- on sam stwierdził, że to naturalne, co się stało. Do tej pory mam z nim kontakt- łatwiej mi było przyjąć jego wersję, niż zaakceptować prawdę. Moja podświadomość nie dała się oszukać- tydzień po tym fakcie obudziłam się i miałam totalną amnezję- przez chyba parenaście minut nie pamiętałam NIC- co to pralka, kim jestem, po co jest TV. Potem, jak doszłam do siebie, dwie noce krzyczałam, a w dzień czułam straszną ścianę między mną a otoczeniem. Nawet nie widziałam wyraźnie... Po wielu dniach przeszło mi to... Były jeszcze epizody z lękami, ale nie tak wyrażne jak tamten i ten... wiele się złych rzeczy wydarzyło, ale przecież nie jestem wyjątkiem. Siostra zaczęła ćpać heroinę, mama leciała na psychotropach i miała myśli samobójcze, ja w tym czasie kursowałam 300 km miedzy mamą a uczelnią, umarło kilka bardzo bliskich mi osób, potem sister wychodziła z nałogu, ale załapała HCV, rok temu zaszła w ciążę i usunęła, 2 m- ce temu była przekonana że ma HIV ale okazało się, że nie, ja mam już teraz własne M1, jestem projektantką i kuratorem, w domu też się uspokoiło i właśnie TERAZ, gdy wszystko jest OK, ja wysiadłam psychicznie. Początkiem było to, jak gdzieś przypadkiem przeczytałam o zapaleniu mięśnia sercowego i w tą sobotę sparalizowało mnie przed Arkadią. Wylądowałam po wielkim przedstawieniu na pogotowiu. Ciśnienie-100 na 60. Na izbie przyjęć leżała dziewczyna, która również miała atak nerwowy i powiedziała, ze to nic, bo przy takich atakach to norma. Potem te objawy, o których wiadomo- duszenie, płytki oddech, drętwienie rąk. Co mnie zaniepokoiło i było nowe to mroczki przed oczami i krótkie chwile, gdy urywał mi sie kontakt z rzeczywistością- tzn. ,,spadała" mi kurtyna na oczy i nie rejestrowałam tego, co się wokól mnie dzieje. No i chyba najbardziej dokuczliwe- brak poczucia identyfikacji z własnym ciałem, ze sobą. Nie wiem, dlaczego.

Pani dr zapisała mi xenoxin, czy jakoś tak, ale nie będę tego brała- postaram sobie dać radę sama. Najgorsze są już nie noce, ale poranki, gdzie muszę przejśc kolejny dzien. Ale dam sobie radę- zapiszę się na terapię. Wcześniej oszukiwałam się, że to nic takiego, ale to bardzo poważnie wpływa na moje życie. Wiem, że musze sobie poradzić- dla siebie, mamy i siostry. chyba najtrudniej mi będzie odnależć siebie, ale to forum dało mi przynajmniej tyle, że w swojej chorobie czuję się normalna i zrozumiana. Pierwszy raz. I nie klnijcie, że tak się rozpisałam, bo to przez to, że pierwszy raz... Pozdrawiam Was gorąco i musimy wierzyś, że damy radę. PA!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Jak tak czytam wasze wypowiedzi to widzę, że Wy macie w sobie siłę walki z nerwicą,jedni wiekszą inni mniejszą, ale nie chcecie tak łatwo sie poddać. Podziwiam Was za to. Ja nietety jestem już całkowicie wypalona. Nie chcę i nie mam sił na to by walczyć. Mam 31 lat a czuję się jak bym miala ze 130. Mam już dość tego za... życia.Mam synka którego bardzo kocham i dla którego muszę żyć,ale powiedźcie jak tu żyć i funkcjonować. Jakie szczeście może dać matka mająca problemy sama ze sobą. Z męzem chyba też zaczynamy sie oddalać, mam wrażenie że jemu to nie przeszkadza, a mnie jeszcze bardziej pogrąża. Nic nie warte jest takie życie,to tylko wegetacja.Może uznacie że użalam się nad sobą, ale ja naprawdę tak czuję. Jednak najgorsze jest to, że nie mam z kim o tym porozmawiać.Zostaje mi tylko to forum.Przepraszam jeśli powiało zbyt ogromnym pesymizmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trzymaj sie to okres przejściowy , za jakiś czas będzie lepiej ja mam 30 lat , tez mam syna 7 latka były okresy kiedy było bardzo bardzo żle , ale były tez ok. Powiem ci ze dziecku to potrzebna mama nawet i ta chora niz żadna . wiem co mówie , poniewaz jak ja miałam 7 lat to moja mama która też byla chora zrobila mi numer i popełniła samobójstwo , konsekwencje tego czynu ponosze do dzis , w pewnym stopniu przyczynila sie do tego ze mam nerwice . Więc ja mojemu dziecku takiego numeru nie wykręce . A z nerwica uwierz mi da sie żyć . Pozdrawiam i nie załamuj sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Gosiu, pewnie, że damy radę. Najważniejsze jest to, by wierzyć, choć to tak trudne, bo niczego w zyciu nie boję się tak jak siebie. Pierwszy raz zdecydowałam się na terapię, możesz mi napisać, czy w nerwica idzie często w parze z depresją, czy na terapię chodzisz prywatnie czy do państwowego ośrodka, jakie efekty przynosi i czy brałaś też leki, bo ja ich absolutnie nie chcę. Dużo tych pytań, ale nie mam się teraz kogo poradzić, bo książek to już się naczytałam. Pozdrawiam, miłego dnia!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Leno81 chociaz jestem przeciwniczka lekow bo mi nie pomogły ,ale tobie jednak radziła bym cos brac, chociaz na poczatku zebys mogła uspokoic mysli i pozbierac sie .Leki i tak nie wylecza cie z nerwicy ale pomoga dojsc do pionu a pozniej czeka juz na ciebie walka o zmiane nastawienia do swiata i przede wszystkim do zaakceptowania siebie takiej jaka jestes . Widze ze jestes dziewczyna myslaca wiec szybko poznasz zasady działania nerwicy ,one wcale nie sa takie straszne ale wazne w tym jest zeby lekcewazyc objawy ktore utrudniaja zycie np.czeste zawały czy bole onkologiczne.Mam nadzieje ze z czasem zanikna ci takie objawy jakie sopwodowały twoj pobyt na pogotowiu,bo gdy cos sie zacznie dzic to nie boj sie tego poboli i za chwilke przestanie ,ale jak sie tego przestraszysz to sama sie ładnie nakrecisz z finałem na ostrym dyzuze.Nie boj sie nerwica nie jest taka zła i przede wszystkim z tego mozna wyjsc ,moze nie całkowicie ale zyc zupełnie bez atakow,czego Tobie zycze :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze sobie powtarzam ze walcze z nerwica dla siebie zeby dac mojemu dziecku to czego ja nie miałam : miłosc , akceptacje,zrozumienie,samodzielne myslenie i samodzielne podejmowanie decyzji nawet jak uwazam ze sa złe :) Mi tego zabrakło ale moje dziecko to ma i usłyszałam od niego cos czego bym sie nie spodziewała : że jestem najnormalniejsza matka jaka on zna wsrod swoich kolegow. Czyli wiem ze nie przeszkadza mu to ze nie jestem zawsze pełna dobrego humoru ze czasami mam złe dni bo dla niego jestem taka jaka on potrzebuje. Ty tez masz w sobie siłe walki tylko jeszcze nie rozwinieta do konca wydaje ci sie ze nie poradzisz sobie ale wystarczy nawet jakis twoj mały sukces a uwierz mi uwierzysz w swoja siłe, tylko sprobuj w sobie ja zebrac.Piszesz ze sie oddalasz od męza moze zrob jakas kolacje przy swiecach i zaskocz go tym ze dzis chcesz z nim miło spedzic wieczor, albo wyjdzcie gdzies tylko razem . Nie mysl ze nie potrafisz dac swoim chłopcom szczescia bo na pewno tak nie jest oni kochaja ciebie taka jaka jestes tylko moze nie wiedza jak ci pomoc. Rowniez pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś jest chyba ze mną nie tak moze rzeczywiscie coś jest z głową!otóż oświadczam ze mam gynefobie czyli lęk do kobiet nigdy tego nie miałem!dlaczego mam taki lęk!otóż pewnego dnia siadłem se na komputerku i natrafiłem na artykuł że kobiety po 40 mają wieksze ryzyko uropdzenia dziecka z zespołem downa!odtej pory jak zoabcyzłem jakąś nagą fotke dziwnie sie czułem nagle przeszywał mnie dziwny lęk pociłem się ,tętno mi waliło jak głupie,mam teraz strach nie moge normalnie myśleć o seksie nieraz!mam taki dni że jak zoabcze kobiete to wali mi tętno jak głupie,dusze się,mam ochote uciec gdzie indziej by tylko nie zobaczyć płeć przeciwną!a przecież ja lubie kobiety bo mam gazety porno!pewnego dnia mój orgaznim nie wytryzmał miałem nadciśnienie kilka dni nie mogłem normalnie spać!głwoa mi z tylu tak pulsowała że myślałem że mi ją wysadzi!lubie kobiety ale to juzjest przesada ja tylk osie modle teraz by mi to przeszło!moja mama kiedyś cierpiała na lęk przed ludzmi jakoś se poradziła ba!ale kiedyś nie było tak jescze psychologów!a mozę to rzeczywiści jakaś nerwica lękowa!pomóżcie mi mam juz dość!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×