Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związek - prosze o radę.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Zalogowałam się specjalnie po to, aby porozmawiać z kimś obcym, może bardziej obiektywnym niż ja, bo nie potrafię sie już odnaleźć w sytuacji, a ciągnie się ona ponad 4 lata. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać pewne mechanizmy, moją głupotę, moje pragnienie bycia kochaną i niezauważanie jego paskudnych wad.

Doszłam do takiego momentu w tej relacji, że jestem ciągle smutna, nie wierzę mu, a jednocześnie nie umiem z tym wszystkim skończyć (chociaż czuję, że tak blisko tej decyzji jak teraz jeszcze nigdy nie byłam).

Oboje jesteśmy młodzi. Mój facet pochodzi z rodziny z problemami - alkoholizm ojca, nadopiekuńczość matki. Nie wyniósł dobrego wzorca, nie wie jak powinien wyglądać związek. Na początku zafascynował mnie, bo w wielu kwestiach jesteśmy podobni, mamy wspólną pasję, on jest perfekcjonistą, bardzo pracowitym.

Ja miałam w sumie normalne dzieciństwo, poza kilkoma epizodami alkoholowymi ojca we wczesnym dzieciństwie i kilku awanturach. Do tego syndrom wiecznej matki polki u mojej mamy, która poświęca się i robi z siebie męczennicę. Kocham ich bardzo, ale widzę, że pewne rzeczy i na mnie wpłynęły źle.

Mój chłopak był dla mnie pierwszy w każdym aspekcie. Początek znajomosci (do 1,5 roku) to było jak ciagłe przebywanie na haju. Nie widziałam wad, niewłaściwego zachowania. A jeśli widziałam, to jakoś głupkowato to sobie tłumaczyłam, albo próbowałam nie widzieć.

W czym problem? Jest ich kilka.

Mój chłopak jest dziecinny. Nie potrafi rozwiązywać problemów poprzez komunikację. Woli, żeby na nic nie zwracać mu uwagi, to problem sam zniknie. Nienawidzi, gdy ktoś zwraca mu uwagę na jego niewłaściwe zachowanie (nieważne jak delikatnie i w dobrej wierze to robi). Potrafił przy mnie rzucić się do swojej matki, gdy ta zwróciła mu uwagę, ze w koncu mógłby wziąć przykład z dziewczyny i wydorośleć.

Gdy mówię mu o swoich wątpliwościach związanych z tym związkiem to słyszę 'I po co mi to mówisz?'. I jednocześnie ta sama osoba twierdzi, ze mnie kocha i ze zależy mu na moim szczęściu.

Nie da się z nim powaznie pogadać, zamiast stawic czoło problemowi to po prostu woli się ponaśmiewać, powygłupiać, albo udawać, ze nie słyszy.

Ja jestem na takim etapie, ze potrzebuje już jakiejś stabilizacji (nie, nie spieszno mi do slubu, ale jest on dla mnie w przyszłosci wazny), mam dość etapu wiecznego spotykania się. Mieszkamy blisko siebie. Ale dla niego praca i hobby sa najważniejsze, dla mnie znajduje czas wieczorami, ze dwa razy w tygodniu. I jest bardzo zaskoczony, że dla mnie to mało. Wprost mi przyznał, że on myślał o tym, co mu mówiłam o przyszłości, ale jakoś tego 'nie czuje'. Czyli nie jest gotowy i pewnie długo nie będzie. (a za 2 lata dobije 30)

Mam dość ciągłego wahania. Czasem daje mi ogromną ilosć czułości, pokazuje, ze kocha, a innego razu jest zimny i zdystansowany. Zaczęłam uzależniać moje samopoczucie od niego.

Jakiś czas temu straciłam pracę. Bardzo mocno mnie to zdołowało, bo jeszcze się uczę i muszę się jakoś utrzymać. Od niego usłyszałam, że jestem wybredna (bo nie dam rady pracować na etat, a uczę sie 4 dni w tygodniu), że pewnie nie szukałam wszędzie. Ogólnie głównie oskarżenia zamiast wsparcia, którego tak potrzebowałam. Poczułam się jak nieudacznik przy nim, przecież on ma dobrą pracę, hobby, jest świetny. A ja? Nawet roboty zwykłej nie umiem znaleźć.;/

Jak dowiedział się, ze nie wyjeżdzam do pracy na te kilka dni to oznajmił mi, ze ona na ten czas ma już plany zawodowe, odebrałam to jak komunikat: ogarnij się, ja i tak czasu s toba nie spedze, bo mam swoją robotę. Nie wymagałam od niego zmiany planów, jednak zamiast tego komunikatu miło by było usłyszeć np 'kochanie, potrzebujesz mnie?'

Poza tym jest skąpy. Wie, ze moją pasją sa podróze. I powiedział mi, że nie wyobraza sobie wydawac pieniedzy na takie pierdoły. ( ja zawsze uwzględniałąm jego marzenia we wspólnych planach). Nawet jak idziemy na zakupy i ma wydac więcej jak 10 zł to go coś trafia. Składamy się po równo nawet w sytuacjach, gdy ja nie zarabiam. Nie wymagam, żeby mnie utrzymywał, ale przynajmniej mógłby zaproponowac jakąkolwiek pomoc, to by mi dało poczucie bezpieczeństwa.

I ja naprawdę jestem otwarta, pracuje nad sobą, staram się wszystko mu komunikować, ale to nie działa.

 

Jeśli są jakies pytania, to proszę.

 

Proszę, napiszcie mi ze jestem głupia i powinnam uciekać. Od kilku dni staram sie go trzymac na dystans, czytam o toksycznych związkach, o mechanizmach i próbuję sama siebie przekonać, że dam sobie jakoś radę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum. Nie napiszę Ci, że jesteś głupia, chociaż patrząc na to z boku trochę takie myśli się nasuwają. Myślę, że bardzo potrzebujesz kogoś, boisz się, że nagle zostaniesz zupełnie sama, że może lepiej tkwić w takim związku niż nie być w żadnym. Przywiązałaś się do niego, przyzwyczaiłaś się, że jest. Ale jaki jest? No właśnie. Przeczytaj sobie to co napisałaś i spróbuj na to spojrzeć jak na problem bliskiej koleżanki. Co byś jej poradziła w takiej sytuacji?

On się nie zmieni. Ma prawie 30 lat i jest po prostu niedojrzały.Chcesz z kims takim założyć rodzinę? Z kimś, kto ma gdzieś Twoje potrzeby, w kim nie ma za grosz wsparcia. Wiem, że podjęcie takiej decyzji jest trudne, ale nie trać więcej czasu na kogoś, kto nie zasługuje na Twój czas. Pozdrawiam Cię serdecznie i jakbyś czegoś potrzebowała, to pisz śmiało :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ulka macie inne oczekiwania, on chce mieszkac oddzielnie, miec swoje zycie, bez problemow. Nie czuje potrzeby bycia z Toba na dłuzej tzn zeby byc razem, tworzyc rodzine (dlatego to mieszkanie oddzielne) itp. Po prostu jestescie na innych etapach zycia, mimo ze on jest starszy. Pozostaje albo odejsc i czekac az zechce byc z Toba w zwiazku, moze kiedys stworzyc rodzine albo odejsc. Jak chcesz byc wieczna dochodzaca kobieta dla niego to ok. W zwiazku musza byc respektowane obie strony. Na razie jest tylko wedlug jego planu, moze tez z nim porozmawiaj niech zdecyduje sie na krok, ktory da Ci poczucie bycia kochana, stabilizacji, dzialania razem a nie oddzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję dziewczyny za odzew:)

 

Też przestaję wierzyć, ze on się zmieni. Wczoraj byl u mnie i rozmawialiśmy. Sam przyznał, ze ucieka od problemów, ze to dla niego trudne, ale zebym mu dała jeszcze troche czasu to spróbuje to przezwyciezyć. Tak, jasne, tylko ciekawe ile? Ja mam juz dość.

 

Wczoraj długo rozmawialiśmy i w pewnym momencie on przyznał mi racje, że lepiej będzie jeśli się rozstaniemy skoro jego zachowanie mnie rani (bo tak, łatwiej jest się rozstać nić pracować nad sobą), jednak jego zachowanie mówiło zupełnie co innego. Ciagle próbował mnie przytulać. A ja zachowywałam dystans. Chyba czuję się oraz silniejsza.

 

Agusia, maz racje, jesteśmy na innych etapach. A ja nie chcę juz czekać, za dużo czasu straciłam.

Mam tylko kilka obaw. Moze z perspektywy wydają się one głupie. Nigdy nie miałam super powodzenia u facetów. Mam specyficzny gust, a i na mnie leca tylko faceci, którzy mi się zupełnie nie podobają. Boję się samotności. Boję się, ze nie znajdę faceta z podobną do mojej filozofią związkową (małżenstwo bez dzieci). Prawda jest taka, że trudno o takiego faceta. Ale wiem, że pomimo tych obaw będę musiała to w końcu zakończyć. Zbieram siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam ostatnio problem w związku tylko zmarnowałam na niego 4 lata ;). Tym bardziej mi szkoda, że oboje się kochamy i w zasadzie największym problemem jest to, że nie chce mu się mnie odwiedzać, ani walczyć o nasze relacje przez co widujemy się raz na 2 tygodnie. Więc dla mnie 2 razy w tygodniu to byłoby super dużo. Jak widzisz wszystko zależy od punktu widzenia. Twój chłopak też ma zapewne inny. Mój oczekuje zrozumienia i pobłażania, ze względu na ciężką pracę, Twój widzi się z Tobą na tyle często, że stawia Ci jasne granice, byś nie zagarnęła całego jego życia.

 

Powiem tak, na pierwszy rzut oka ciśnie się na usta, że to dupek, daj se z nim spokój itd. ale z mojego doświadczenia wiem, że wszystko ma dwie strony. Rzeczywiście jesteście młodzi a faceci w dodatku dojrzewają później. Potrzebują nie raz dłużej się wyszaleć. Mój jest stabilny, dojrzały, ma 33 lata, a do dziś nie wie czy jest gotów zakładać rodzinę. Ślub itd jest dla niego czymś dość oczywistym, ale dzieci? On tatą? On uziemiony w domu z pieluchami, bez piwka, kumpli motoru? Nie dość że ciężka praca to jeszcze zero relaksu po? I choć jego myślenie również może wydawać się chamskie to jednak ja go rozumiem. Faceci nie mają instynktu macierzyńskiego, który w pewnym momencie mówi im TO JUŻ CZAS. Oni mogą obudzić swój dopiero ściskając swoje niemowlę, przez co też możemy ich błędnie oceniać.

 

Rzeczywiście u Twojego też widać niektóre zachowania typowe dla DDA, więc jeśli chcesz o to walczyć zaproponuj mu terapię/grupę DDA, bo nawet jak się Wam jakoś ułoży jego nieporadność na problemy, kiedyś rozłoży Cię na łopatki. Myślę też że terapia otworzy mu oczy w wielu innych kwestiach, a na razie cóż, możesz korzystać z młodości :). Widując się z nim 2 razy w tygodniu masz kupę czasu na swoje sprawy, swoich znajomych. Korzystaj z tego.

 

Jeśli jednak nie masz już do niego ani sił ani cierpliwości lub na terapię się nie zgodzi to zakończ to, bo raczej nie uzyskasz od niego spełnienia swoich oczekiwań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mniemam do tej pory mamusia rozwiazywala za niego problemy? Chcesz miec partnera-dziecko to czemu nie?

 

Nie, mamusia nie. On jest odpowiedzialny w każdym innym aspekcie życia. Zawodowo radzi sobie świetnie, swoje problemy rozwiązuje.

 

Dusiorek, napisałas, ze on się potrzebuej wyszaleć. Nie, nie w tym rzecz. To już ja bardziej tego potrzebuje niż on. On by siedział w domu i pracował. Raz na jakis czas jakieś małe wyjscie ze znajomymi i tyle. To ja chce podrózowac, zwiedzać, a dla niego to strata czasu i kasy.

Moim zdaniem dwa razy to mało, zwłaszcza, ze na ogół przyjeżdza ok 21, po pracy, a o 9-10 rano już go nie ma. Nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem dzień. Nie wyobrażam sobie spotykania się z taką częstotliwoscią i w takiej formie jesli z tym człowiekiem miałabym kiedyś wziać slub. Trzeba się wcześniej uczyć funkcjonowania ze sobą, obok siebie. Trzeba się uczyc pracowac, gdy druga osoba jest obok, relaksować się. Po prostu trzeba się do siebie przyzwyczajać w każdej sytuacji.

Ja sama mam hobby, i nie chciałabym aby ktos mi siedział na głowie 24/7 i zupełnie nie o to mi chodzi.

 

Ja się modlę, zeby mój facet nigdy nie dojrzał do dzieci, bądź by świadomie i dojrzale nie chciał ich mieć, bo sama nie chcę byc nigdy matką.

 

Terapie mu proponowałam nie raz. Twierdzi, ze widzi problemy i sam sobie poradzi, co jest totalna bzdura, bo sobie nie radzi. Jest za słaby by podjać walkę i to jest gwóźdź do trumny tego związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to jak wszystko wiesz a on terapii mówi nie, to jakby wiesz co powinnaś zrobić :)

Pytanie czy masz na to na tyle siły.

 

Masz rację, wiem wszystko. Zbieram się w sobie. Jestem silniejsza niź miesiąc temu, ale potrzebuję tej siły jeszcze więcej. Na razie ostatnią próbę rozstania on mi skutecznie rozwalił.

 

-- 06 mar 2014, 11:48 --

 

Zrobiłam to i czuję ogromna pustkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×