Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nienawiść do terapeuty


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Jak w temacie....pojawiają sie we mnie dziwne emocje i w odpowiedzi na nie jeszcze inne emocje....Czuje sie w kontakcie z terapeutą jakbym robił z siebie głupka, jakbym sie upokarzał. generalnie czuje sie zle....i w wyniku tego czuje sie nie tyle zły na terapeutkę...co nawet wściekły...ale ta wściekłość ma taki mroczny, troche ponury depresyjny charakter...sam nie wiem jak to nazwać. To wszystko trwa z jakims natężeniem już jakiś czas i jest zupełnym przeciwnością czegoś co było wcześniej...

 

Miałem nawet taki sen... Że jestem gdzieś w jakims gabinecie(na terapi chyba) i zerkam na zegar...mój czas sie kończy, ale chcę jeszcze coś powiedzieć, ale idę umyc ręce i chce wychodzić...do gabinetu wchodzi jakas dziewczyna i ona jest strasznie zdenerwowana, zalękniona...Ja wychodząc myje ręce....ale zauważam że ona chciała tez umyć więc pozwalam jej pierwszej. generalnie mam do niej pozytywne nastawienie. Ona potem chce mi dać pieniądze, ale ja ich nie przyjmuje...Potem drzwi sie otwierają i ktoś zagląda do gabinetu i od razu napada mnie straszny wstyd połączony z przerażeniem, że ktoś mnie dostrzeże...Zamykam drzwi i ten ktoś stoi po drugiej stronie. Ja jestem wobec niego agresywny...pluję, wyzywam. On jest jakimś czarodziejem, z jakimś dużym psem...W końcu on wchodzi i ja uciekam po tym gabinecie i staje na samym końcu przy oknie...i potem go łapię i odcinam mu głowę

 

No ten sen nie daje mi spokoju w kontekście tego co sie teraz dzieje i tych emocji. Normalnie czuje się lekceważony, podejrzewam że ona mną gardzi, uważa mnie za szmaciarza itd... i w odpowiedzi na to pojawiają sie emocje negatywne...ale nie jest to jednak nienawiść, tylko raczej upokorzenie, poniżenie...czuje sie jak szmaciarz...i czuję sie tak przez terapeutę. Raczej przez to co mu przypisuję i przez to co odczuwam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może zmień terapeutę?

Moja pierwsza terapeutka była ogólnie niby miła, ale nie lubiłam tam chodzić. Czułam sie troche lekceważona. A teraz z perspektywy czasu, zastanawiam sie po co ja tam do niej chodziłam i marnowałam kasę. Jak o niej myslę, to czuje straszną złość. Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wypowiedzi brzmi jakbyś tak naprawdę był zły na nią za to, że sam źle się czujesz...co w sumie jest możliwe, bo przecież w terapii konfrontujemy się często z tym co w nas nieprzyjemne i przed czym uciekaliśmy..więc poniekąd "racjonalnie" można ten ból i złość przerzucić na osobę, która to na Ciebie sprowadziła...więc w tą stronę bym się zastanawiała...ale druga część tego co piszesz to już jakieś konkretne wyobrażenia co ona o Tobie myśli i zastanawia mnie czemu uważasz, że Tobą gardzi, skąd to się wzięło, może zaczęło się w konkretnym momencie?

 

Zamiast zmieniać terapeutę; myślę że dobrze byłoby się skonfrontować z tymi lękami wprost.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wypowiedzi brzmi jakbyś tak naprawdę był zły na nią za to, że sam źle się czujesz...co w sumie jest możliwe, bo przecież w terapii konfrontujemy się często z tym co w nas nieprzyjemne i przed czym uciekaliśmy..więc poniekąd "racjonalnie" można ten ból i złość przerzucić na osobę, która to na Ciebie sprowadziła...więc w tą stronę bym się zastanawiała...ale druga część tego co piszesz to już jakieś konkretne wyobrażenia co ona o Tobie myśli i zastanawia mnie czemu uważasz, że Tobą gardzi, skąd to się wzięło, może zaczęło się w konkretnym momencie?

 

Zamiast zmieniać terapeutę; myślę że dobrze byłoby się skonfrontować z tymi lękami wprost.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co otym wszystkim mysleć...ja nawet nie wiem o co mi chodzi. To nie jest tak, że ja mam coś konkretnego co mógłbym jej zarzucić...po prostu zaczęły sie pojawiać emocje...Wszystko sie zaczęło w momencie kiedy zaczęła sugerować spotkania żadziej niż dotychczas...Zaczęła sugerować umawianie sie na telefon...Wcześniej byliśmy umówieni na co tydzień....moge sie też ugadać zadziej....ale ona zaczęła sugerować wizyty umawiane na tel. i ja to uznałem za spławianie...że noe po prostu nie chce mie widzieć i najlepiej by było gdybym nie przychodził...potraktowałem to osobiście. A że wcześniej jak to na terapii gada sie różne osobiste rzeczy, to potraktowałem to w naturalny dla siebie sposób...czyli uruchomiłem te wszystkie negatywne emocje i sądy na swój temat

 

Wcześniej napisałem w innym wątku coś takiego...czy-terapeucie-wolno-manipulowa-t45841.html ...Ona dużo wykonywała takowych gestów i to mi sie podobało...no tak po prostu. Widziałem to i tyle....teraz tego nie robi...a pojawiło się właśnie to sugerowanie wizyt na telefon itd...jakby chciała mnie spławić. To tak jakby poznając mnie zupełnie zmieniła o mnie zdanie...Nawet jak to piszę to czuje to co chce przekazać, ale cięzko to słowami oddać...To tak jakby być kimś zauroczonym, a potem zmienić zdanie i zmienić swoje postępowanie...Podam przykład. Głupi ale oddaje charakter tego co jest w mojej głowie... Kiedyś byłem na imprezie i spodobała mi sie dziewczyna i sie na nia gapiłem(ale wszystko w ramach normy, kontakt wzrokowy). Potem spotkałem ją na trzezwo i zauważyłem że ona mnie pamięta...ale no jak to określić. Po prostu nie podobała mi sie tak jak wtdy kiedy byłem pijany...no więc sie na nią nie patrzyłem. Wręcz unikałem kontaktu wzrokowego i pilnowałem sie żeby go nie łapać...nie byłem nia zainteresowany, ale sytuacja trochę żenująca, bo wcześniej okazywałem coś innego....Głupi przykład. No ale tutaj czuje jakbym został postawiony w tej samej sytuacji, tylko po drugiej stronie. Nie chodzi jednak o wygląd, tylko o mnie...o mnie osobiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta emocja którą czujesz to jest poczucie odrzucenia przez terapeutę. I stąd do niej nienawiść, za to że cię nie chce. Oczywiśćie ujawniają się też tu uczucia do rodziców.

Musisz z nią koniecznie o tym porozmawiać, dostając od niej satysfakcjonującą cię odpowiedź. Sprawa musi byc wyjaśniona do końca, tak abyś się pozbył wszelkich watpliwośći że ona cię nie chce. Powiedz jej o tej nienawiści i innych uczuciach do niej.

I na podstawie tej rozmowy zorientujesz się jakie ona ma wobec ciebie zamiary.

Bo jeżeli okaże się że nie możesz jej ufać, to trzeba zmienić terapeutę.

 

Być może przeżyłeś w dzieciństwie taką sytuację że najpierw rodzice cię chcieli, cieszyli się że się urodziłeś a potem zaczęli być niezadowoleni z ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa musi byc wyjaśniona do końca, tak abyś się pozbył wszelkich watpliwośći że ona cię nie chce. Powiedz jej o tej nienawiści i innych uczuciach do niej.

I na podstawie tej rozmowy zorientujesz się jakie ona ma wobec ciebie zamiary.

Bo jeżeli okaże się że nie możesz jej ufać, to trzeba zmienić terapeutę.

No to ja już to widzę jak terapeutka raczona takim wyznaniem zapala się do pracy z osobą po takim wyznaniu. :roll: Być może powie nawet, że skoro ci nie pasi to możesz zmienić terapeutę. No nie wiem tego. Może zechce dopytać co nie takiego jest w waszych relacjach ale równie dobrze może położy laskę. :P W każdym razie ja wiem również co to znaczy czuć się nagle zbywanym. Osoba, która w nocy i o północy i o 3 nad ranem i o 6 i 9 rano potrafiła napisać SMSa i dzwonić i gadać po 1,5 godz przez tela nagle znajduje sporo wymówek, że zajęta, że zmęczona, że nie ma czasu, i inne pierdoły. Ktoś nie potrafi po prostu powiedzieć bez ogródek: "Sorry ale nie mam już mięty do ciebie a wgl to mam już kogoś innego na oku więc spadaj a jak będę miał/a czas to napiszę. Ja osobiście nie potrzebuję takich konkretnych wyznań. Potrafię ocenić już po czyimś zachowaniu, że komuś przestało zależeć na mnie, ot tak po prostu (znudziłem się komuś) . :? A wydaje mi się, że przy terapii wzajemne zaufanie i zaangażowanie obu stron to jest PODSTAWA! Inaczej z takiej terapii niewiele chyba będzie skoro terapeuta/tka zaczyna cię zbywać. :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja jestem na takim punkcie przewrażliwiony...chociaż to jest złe słowo...to jest po prostu jakaś patologia..nawet nie będę sie zagłębiał, ale normalny nie jestem.

 

Co do tych godzin, to ona nawet teraz proponuje je częściej niż ja bym chciał...ja co2 tygodnie, a ona proponuje co tydzień bo "chce żebym to ja decydował o swoim życiu" ....i że tak zareagowałem, bo prawdopodobnie nie pasuje mi to, że to ona do czegoś mnie zmusza ....ale to niczego nie załatwia...ja cały czas kombinuję w ta stronę, że coś zrobiłem,że sie jakiś tam okazałem itd... a rozmowę to jak mam przeprowadzić? Powiedziec "no wie pani...bo wcześniej to pani kręciła włosy , nawijała na palec, bawiła sie bizuterią itd...a teraz pani tego nie robi i ja sie z tym zle czuje" troche żenada

 

-- 12 lut 2014, 19:24 --

 

ale jednak ja myślę że to nie tylko to...ja chyba rzeczywiście coś sobie powkręcałem...jestem zawiedziony?rozczarowany? Może terapeuta nie powinien takich sygnałów wysyłac...tym bardziej że ma przecież do czynienia z dziwakami i nie wiadomo co któremu sie wełbie pomiesza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam taki przypadek że terapeuta mi wyznaczył 2 spotkania na miesiąc zamiast sześćiu.

To było na zakończenie sesji więc tylko to przyjełam z niedowierzaniem i poszłam do domu. Przez cały tydzień to trawiłam i rosła we mnie na niego złość.

A gdy weszłam na następną terapię to zaczęłam wręcz na niego krzyczeć, że mnie olewa, że jestem dla niego na ostatnim miejscu, że zatyka mną dziury w terminarzu, że mu na mnie nie zależy. On to wszystko potraktował jako element terapii a potem mi wytłumaczył dlaczego tak się stało. A w końcu załatwił swoje sprawy tak że znalazł dla mnie te 6 terminów.

W końcu wyszło na to że mnie ni e olewa lecz bardzo chce mi pomóc a te zajęte terminy to były na szkolenia po to aby mi móc lepiej pomóc.

 

Jak nie będziesz szczery na terapii to terapia ci nie pomoże. Musisz mówić na terapi wszystko co czujesz, to podstawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi nawet przeszkadzało to, że moja T owijała się szalem , czułam, że zamyka się na mnie, na to co jej mówię, że mnie w ten sposób odrzuca. Zabrałam się w sobie i powiedziałam jej o tym, od tamtej pory tego nie robi. A było jej poprostu zimno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czułam się odrzucana gdy terapeuta nie patrzył na mnie tylko spoglądał w bok. Zatykało mnie wtedy i nie mogłam mówić. Miałam to samo ze wszystkimi ludźmi. Powiedziałam mu o tym. Chyba pierwszy raz się z czyms takim spotkał bo był zdziwiony.

No i biedak od tamtej pory, chyba ze 3 lata wpatrywał się we mnie cały czas w ogóle nie odrywając ode mnie wzroku. Ale ja tylko w ten sposob czułam się przez niego chciana i zauważana. Teraz już nie musi tego robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strasznie ciekawe co piszecie o interpretacji zachowań swoich terapeutów. Ja na grupowej miałam tak, że mnie do szału doprowadzało kiedy jedna z t. bawiła się krzyżykiem, który nosiła na szyi (dokładniej - zjadała go) a druga zbierała sobie ze spódnicy włosy. zapomniałam o tym, ale teraz mi się przypomniało;) oczywiście nie byłam w stanie wtedy wyrazić złości.

 

Za to w tym tygodniu udało mi się po raz pierwszy powiedzieć mojej t., że mnie zirytowała jednym komentarzem. Ale mi ulżyło, że umiałam to powiedzieć...ale w trakcie rozmowy znów się wkurzyłam, bo określiła moje emocje jako "dziecięce" i już na bieżąco nie zareagowałam. no nic. jeszcze długa droga.

fakt, że nie miałabym się czym poczuć skrzywdzona w jej reakcjach pozawerbalnych, bo przez większość czasu to ja nie jestem w stanie patrzeć w oczy, tylko zerkam w bok albo w ziemię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie terapeuta wkurza gdy mi insynuuje że jestem na niego zła. A ja nie jestem. I nie wiem co mam zrobić aby mi tego nie mówił. CZuję się bezsilna, bo choć zaprzeczę to wiem że on mi nie wierzy. Jak mam mu wytłumaczyć że się myli?

Ostatnio z ironią mu powiedziałam- Tak, ma pan rację , jestem na pana zła. Ale obawiam się że on za jakiś czas znów mi powtórzy to przypuszczenie, którego ja nie czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×