Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hoppípolla

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hoppípolla

  1. socorro, dziękuję. Bardzo ciekawe co piszesz choć nie wiem czy do końca rozumiem. Tak jestem zła na nich bo mam wrażenie że to ich wina - koszmar dzieciństwa, lęki, nieudane związki, pakowanie się w kłopoty. Ja nawet nie wiem jak powinien wyglądać normalny związek. Zapytała mnie dziś o to moja terapeutka, odpowiedziałam tylko że w prawdziwym związku można (chyba) zawsze na kogoś liczyć. Więcej nie umiałam powiedzieć. Chodzę na terapię psychoanalityczną pod Freudem. Wydaje mi się, że więcej mi powiedziałaś niż terapeutka dziś. Czy da się to jakoś rozwiązać? Czy możliwe jest że spotkam kogoś normalnego i będę mieć udany związek?
  2. socorro, no właśnie nienawidzę ich za to że mi to zrobili. Próbuję wybaczyć, pracuję nad swoim zachowaniem bo wiem, że również zaczęło być toksyczne. Nikt mnie nie wyprowadza z rónowagi tak jak oni. A co do facetów - w gruncie rzeczy to gdzieś w środku boję się ich, nienawidzę a jednocześnie pragnę mieć kogoś blisko. Mam dużo kumpli. Właściwie to zazdroszczę im że mogą wiecej. Zazdroszcze im fiuta (w sensie mentalnym). Wkurwia mnie, że to oni podejmują decyzję (oni wybierają nas, nie my ich. To oni pierwsi muszą zaproponować spotkanie, randkę inaczej posądzi się nas o to że jesteśmy łatwe. I jeszcze muszą "gonić króliczka" a mnie wkurzają takie gierki, udawanie niedostępnej).
  3. chyba od dziecka. Niektórzy byli dobrymi partnerami, inni nie. Nie każdy był toksyczny. Kiedyś sama bywałam toksyczna bo byłam zaborcza. Wydaje mi się, że nie boję się bliskości i zaangażowania. Ja o tym marzę, byleby był to jakiś dobry, rozsądny człowiek... Siebie wspieram w taki sposób, że leczę się na terapii, jestem zadbana, próbuję realizować swoje pasje i życiowe plany. Wciąż mam tylko problem z głową (lęki, nienawiść do rodziców) lekką nadwagą i papierosami.
  4. dream*, no właśnie spróbowałam ale mi nie odpowiada. Dlatego mimo dużego temperamentu prowadzę się prawie jak zakonnica Lęki chyba wzięły się z tego że w chacie od małego było nie ciekawie i już wtedy żyłam w ciągłym napięciu. W Teraz objawiają się tak, że np. boję się wystąpień publicznych, boję się odczytywać maile od profesorów w sprawie pracy, uważam się za gorszą od innych bo miałam kiepsko w domu i boję się odpowiedzialności, przeraża mnie to że niedługo będę pracowała "od, do". Boję się że nie podołam. Te lęki wynikają również z tego że od małego rodzice ujmowali mi mówiąc że jestem beznadziejna i nieodpowiedzialna, leniwa, zła... -- 04 lut 2014, 16:59 -- socorro, od zawsze chyba miałam problem z cielesnością ojca czy rodziców. Mama nigdy się mi nie pokazała w samym staniku. Jak przez przypadek wchodziłam gdy akurat nie miała bluzki to uciekała w popłochu jakby nie wiem co ukrywała. Na brata (starszego) też nie lubię patrzeć gdy jest w samych slipkach. Chociaż bardzo go kocham. Wkurza mnie, że każdy związek sypie się po roku czasu. Facet okazuje się kryptogejem albo ćpunem uzależnionym od trawki lub ma syndrom piotrusia pana i nie chce dokładać się do czynszu. Chciałabym stabilizacji chociaż terapeutka próbuje mi powiedzieć, że boje się zaangażowania. Twierdzi też że szukam nieistniejącego ideału bo w domu mam takiego tyrana. Chciałabym stałego związku by móc na kimś polegać (ten ktoś mógłby też na mnie), żeby zacząć budować coś wspólnego i zająć się swoim życiem a nie tym co za mną, odejść z rodzinnego domu i mieć wsparcie z zewnątrz. Bo w domu nie mam wparcia mentalnego. Chciałabym mieć z kim rozmawiać godzinami, robić przyjemności, kiedyś założyć rodzinę.
  5. socorro, Przez pierwsze miesiące terapii nienawidziłam go jeszcze bardziej. Teraz wchodzę bardziej w etap wybaczania, porzuciłam złość i próbuję otworzyć się na niego choć to trudne. Pragnę wybaczyć mu i sprawić by był dla mnie neutralny.
  6. dream*, rozumiem :) Mam zaburzenia lękowe. Chodzę na grupową i indywidualną terapię od 7 miesięcy. Mi się wydaje, że moja terapeutka trochę mi wmawia, że ja patrzę na facetów pod kątem seksu. Owszem jest on ważny - często o nim mówię na terapii ale mam w sobie dużo romantycznych uczuć i pragnę stabilnego związku. A o seksie mówię dużo bo mi go brakuje - dwa lata jestem sama. Owszem zdarzały się przelotne romanse na jedną noc ale to zostawiłam bo czuje się źle po takich przygodach. Odnoszę wrażenie, że moja terapia jest jakoś źle prowadzona...
  7. dream*, z jednej strony jest awersja do cielesności ojca a z drugiej traktowanie innych wokół seksualnie. Związki mam toksyczne bo zaczynam je od "dupy strony". Zamiast dać szanse by ktoś popracował na moje zufanie, przekonał mnie do siebie to ja szybko się otwieram i właściwie partner kojarzy mi się głównie z seksem.
  8. socorro, kierował agresję w stronę matki i moją. Kiedyś jak byłam mała mówił tez coś o kurwach do mamy w moim towarzystwie. Jak miałam 14 lat i był pijany, kazał mi robić sobie zdjęcie z robolem który z nim pił i wtedy zachęcał go żeby mnie przytulił i złapał ( z podtekstem). Innych sytuacji sobie nie przypominam. Ale jak byłam mała to co wieczór kładłam się obok niego i zmuszałam, żeby mnie smyrał po plecach. Po trafił godzinę smyrać mnie po plecach a mi to odpowiadało. To był jedyny z nielicznych czułych gestów, które dostawałam od rodziców. Matka moja jest chłodną kobietą. Seks to u nas był temat tabu. Rodzice nigdy nie okazywali sobie czułości.
  9. Nie mogę patrzeć na ojca w samych slipkach. A o spojrzeniu na genitalia nawet w nich nie wspomnę... fu! Jak byłam mała to niechcący wpadłam na ojca sikającego i widziałam jego "klejnoty", wystraszyłam się, on chyba też jakoś gwałtownie zareagował - przegonił mnie. Jak patrze na ojca zdjęcia kiedy był młody to podobał mi się, był w moim typie - broda, długie włosy. Jednak terapeutkę zastanawia to obrzydzenie kierowane w tej chwili do niego.
  10. Dziś na terapii dowiedziałam się, że traktuję ludzi przedmiotowo. Że boję się zaangażowania i zaczynam związki "od tyłu". Podobno useksualniam relacje z innymi. Mam też problem z cielesnością ojca. Brzydzi mnie. Próbowałyśmy dojść dlaczego ale nic z tego nie wyszło bo mam jakieś blokady, poza tym na prawdę nie wiem czemu tak jest (ojciec zawsze był wybuchowy i agresywny). Czy może ktoś spróbuje to zinterpretować albo ma podobny problem?
  11. Schwarzi, myślę, że rozsądnie i trzeźwo patrzysz na całą sprawę. Ludzie którzy pawają za sprawą tej historii taką nienawiścią, chyba sami mają w swoim "gnieździe" jakieś problemy. Wystarczy iskra w postaci takiego newsa w tv i już rusza nienawistna lawina, która może ukazać się w całej krasie ale w bezpieczny sposób bo dotycząca sprawy nie z ich podwórka.
  12. Hoppípolla

    123

    Jestem singielką. Szukam wolnego mężczyznę z województwa mazowieckiego. Na odpowiedzi czekam na priv.
  13. torres, szukasz wymówek. To typowe i powszechne. Jeszcze nie sięgnąłeś dna. Jak już tam będziesz, nie będziesz się zastanawiał. Czego Ci nie życzę.
  14. Samoświadomość nie wystarczy, trzeba jeszcze chcieć się zmienić. Dla mnie to frajda kiedy wiem, że już nigdy więcej nie trafię na toksycznego frajera.
  15. Poznajesz siebie, mechanizmy swojego toku myślenia, zdobywasz pewność siebie kiedy zaczynasz rozumieć swoje zachowanie i myśli. Dodatkowo wspiera Cię w przemianie terapeuta, który będzie jedyną osobą znającą Cię tak dobrze. Relacja z nim jest zupełnie czymś innym, tego nie doznasz w "normalnym" życiu.
  16. torres, myślę inaczej dzięki terapii - jestem inna niż przed rokiem i to mnie ratuje. Zaburzenia leczy się na psychoterapii, a na NFZ można spotkać dobrego terapeutę.To już Twoja sprawa ile znajdziesz argumentów by nie podjąć się jej. To kolejna ucieczka, tak jak myśli samobójcze. Dzięki terapii moje zaburzenia lękowe znacznie zmalały.
  17. torres, jedna rzecz jest Ci w stanie pomóc - długotrwała psychoterapia. Na NFZ będzie darmowa (wiem bo sama chodzę od roku na NFZ i bardzo sobie chwalę). -- 03 lut 2014, 19:13 -- Rok temu przed terapią też chciałam umrzeć. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez faceta przy boku, miłość była dla mnie sensem życia. W tej chwili jest mi dobrze samej. I nie mam już myśli samobójczych, nie leżę w łóżku.
  18. torres, pewnie tak. Ale jakąś przygodę przeżyjesz zamiast leżeć w wyrze.
  19. Może spakuj plecak i idź w świat. Autostopem. Może znajdziesz gdzieś miejsce gdzie da się żyć i czas szybciej biegnie?
  20. A może zamiast spania zrobić coś szalonego? I tak nie szanujecie własnego życia pozwalając by przeciekało Wam bezproduktywnie przez palce.
×