Skocz do zawartości
Nerwica.com

Spamowa wyspa


Etna

Rekomendowane odpowiedzi

jestes zadowolona ze studiow w takim trybie?:)

madeline1111, jako, że studia I stopnia robiłam dziennie, natomiast studia II stopnia robię zaocznie to pozwól, że się wtrącę i wypowiem ;)

dzienne, dzienne i jeszcze raz DZIENNE! po pierwsze nie bulisz grubej kasy jak za zaoczne, no chyba, że idziesz na prywatną uczelnię, ale zakładam, że wybierasz się na państwową. ja studiując dziennie miałam na pewno większą motywację do nauki i jakiegokolwiek rozwoju i dawałam spokojnie rade sobie jeszcze dorobić pracując w weekendy, pomimo, że na moim kierunku na licencjacie jest masa zajęć i spędzanie 10h dziennie albo i więcej na uczelni było normą. no i studia dzienne mają też te plusy, ze jesteś bardziej zżyta z ludźmi ze swojego roku/grupy bo widujecie się codziennie (oczywiście trzeba jeszcze trafić na fajnych ludzi) i w ogóle lepszy klimat.

natomiast będąc teraz na zaocznych to ma motywacja sięgnęła dna :lol: jak na dziennych byłam stypendystką rektora i prezydenta miasta dla najlepszych studentów, tak na zaocznych kieruję się zasadą 'byle zaliczyć' i takiej średniej (w sensie niskiej) jak po pierwszym roku magisterki nie miałam nigdy wcześniej, ale w sumie mi to wisi :mrgreen:

ja akurat nie miałam wyboru jeśli chodzi o licencjat i musiałam iść dziennie, ponieważ mojego kierunku nie ma zaocznie na studiach I stopnia.

magisterkę wybrałam zaoczną już sama, chociaż zdawałam egzamin wstępny na dzienne, ale się przeniosłam i żałuję. na zaocznych studiach na pewno trzeba się bardziej samemu motywować do nauki bardziej, bo wykładowcy omawiają tylko najważniejsze zagadnienia, reszte róbta sami :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, naczy myślałam, że to będą tylko popołudnia co drugi weekend, a tu niespodzianka, 3 dni w tygodniu i prawie codziennie coś na ocenę. W sumie czuję się jak w dobrym technikum, bo to nie są studia. Łatwo mi z pracą pogodzić, bo nie mam dużo godzin, no i z terapią, i ogólnym tam ogarnianiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acherontia-styx, bardzo dziekuje!:) wlasciwie to co piszesz, ma bardzo duzy sens. Znajac mnie tez bym obrala tryb "byle zaliczyc", a przeprowadzac sie do innego miasta tylko po to, zeby sie lenic to bez sensu. Oczywiscie pisze tu o mojej osobie, bo z opowiadan brata slyszalam o wielu ludziach. ktorzy ucza sie zaocznie, sa bardzo pilni i mocno w to wierze. Boje sie jednak tego, na jakim kierunku wyladuje i gdzie.

A co studiujesz?

Jestem w biologiczno-chemicznej klasie i naprawde czynnie przygladam sie temu, jak to jest, jesli chodzi o medycyne. Niewielu podaje jakies sensowne agumenty, gdy pytam dlaczego. Najczesciej to ogranicza sie do tego, ze spelniaja ambicje rodzicow, zwlaszcza lekarzy, a pozniej spotykamy sie w szpitalu z doktorem, ktory totalnie nie wykonuje swojej pracy z pasja, traktujac pacjenta powierzchownie. Jesli chodzi o tych starszych lekarzy, to raczej ich to nie dotyczy, chyba ze sie wypalili po latach ciezkiej pracy, ale mlodzi lekarze coraz czesciej sprawiaja wrazenie naprawde przymuszonych do wykonywania swoich obowiazkow. To przykre. Troche odbieglam od tematu, ale taka mala chwila refleksji mnie dopadla:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline1111, pielęgniarstwo.

Ogólnie wybierając się na medycynę nie masz wyboru - musisz iść na dzienne ;)

Co do samego zawodu lekarza i studiów powiem tyle, że chwilami żałuję, że nie starałam się dostać na wydział lekarski, ale będąc w liceum z góry założyłam, że się nie dostanę i nawet nie próbowałam. No i też nie podoba mi się to, że specjalizacja po studiach to jest tak na prawdę kwestia przypadku u większości osób, ale niestety takie są realia w naszym kraju, a po swoim kierunku mogę sobie sama wybrać tą specjalizację.

Co do kwestii powołania przemilczę, bo sama kiedyś rozmawiałam z lekarzem rezydentem (w trakcie specjalizacji) i pytam go czemu poszedł na medycynę. W odpowiedzi usłyszałam, że tak na prawdę nie miał wyjścia, bo i dziadek i ojciec są/byli lekarzami...ręce opadają.

Jednak co trzeba przyznać, środowisko lekarskie jest bardziej zgrane i lekarz za lekarzem stanie murem w większości przypadków, czego o swoim środowisku powiedzieć nie mogę. Tu wręcz przeciwnie, prędzej lekarz stanie w obronie pielęgniarki, niż pielęgniarka w obronie koleżanki po fachu. Sad story, but true story.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie właśnie odradzano medycynę, bo rodzice nie skończyli i mnie straszył, że trzeba kuć.

 

A tak z innego wątku, ciężko się mieszka z ludźmi, którzy uparcie oglądają TV późnym wieczorem, usypiają, potem się budzą, idą do kuchni/łazienki i się głupio pytają kto zabił i czyja to była żona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acherontia-styx, ja wlasnie tez zakladam, ze sie nie dostane ale na stomatologie, medyncyna nie bylaby dla mnie. Ja tez tak z gory zakladam, nie wierze w siebie kompletnie. Tez myslalam o pielegniarstwie, wlasciewie dlugo, ale okropnie boje sie byc odpowiedzialna za czyjes zycie. Twierdze, ze nie jestem na tyle ogarnieta, zeby wziac to na swoje barki. Tchorze po prostu. Jaka specjalizacja Cie interesuje? W jakim miescie studiujesz?

Zgadzam sie, lekarz na lekarza moze liczyc. Moja siostra spedzila 4 miesiace w szpitalu gdy byla w ciazy, wiec nasluchala sie jak to pielegniarka pielegniarke obgaduje. Ale nie mozna miec wplywu na wszystko i wszystkich...szkoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, co do kucia to hmmm..... wiadomo, że początki są ciężkie i kuć trzeba chociażby z takich przedmiotów jak anatomia/fizjologia/mikrobiologia/farmakologia i jeszcze parę innych, ale im dalej w las tym lepiej ;) jak się ma dobre podstawy to później już z górki. Wiem po sobie.

 

-- 05 gru 2014, 23:49 --

 

madeline1111, parafrazując czyjąś tam wypowiedź powiem : Pielęgniarstwo jest fajne....tylko ludzie ku**y ;) oczywiście nie wszyscy i nie wszędzie, ale pomimo krótkiego stażu pracy przekonałam się już o tym dość boleśnie.

Tez myslalam o pielegniarstwie, wlasciewie dlugo, ale okropnie boje sie byc odpowiedzialna za czyjes zycie.

Cóż Ci mogę powiedzieć.... pielęgniarka jak snajper...myli się tylko raz ;) też nie raz miałam już w pracy sytuację, że się bałam, nie tyle, że komuś zaszkodzę nieświadomie, co po prostu o pacjenta jako drugiego człowieka. Zawód na pewno wymagający, obciążający zarówno fizycznie jak i psychicznie (chociaż tu dużo zależy od oddziału na jaki się trafi).

Odnośnie specjalizacji to myślę o anestezjologii i intensywnej terapii, ewentualnie z medycyny ratunkowej, ale na razie tylko myślę. Wszystko jeszcze może się zmienić, bo zanim ją zacznę jeszcze troszkę czasu upłynie także może mi się odmienić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acherontia-styx, ale przecież ani ja ani ty nie jesteśmy na medycynie? 0.0 Czy coś mi umknęło? Teraz już przecież bym i tak nie zaczynała, bo bym ze specjalizacją się do emerytury nie wyrobiła.

 

Na farmacji mam i anatomię, i farmakologię. Z farmakologii jestem niezła, za anatomią nie przepadam, nie wiem czy że względu na sposób prowadzenia, czy że mam nieprzyjemne odczucia związane z każdą opisywaną częścią. Ostatnio dziwnie się czuję z tym, że mam aortę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, no to teraz powiem Ci niespodziankę. Ja będąc na pielęgniarstwie, które jest kierunkiem medycznym miałam więcej godzin zajęć niż koleżanka, która równocześnie zaczynała studia na kierunku lekarskim, gdzie długość trwania studiów różni się tylko o rok. A lekarz świeżo po zdaniu tzw. LEPu, mający lek. med. przed nazwiskiem w całej hierarchii jest tak na prawdę równoważny z mgr przed nazwiskiem pielęgniarki (a w hierarchii lekarskiej jest nikim). Tylko, że zwykłemu lekarzowi świeżo po studiach nikt nie powierzy samodzielnego leczenia pacjenta, a ja nawet po samym licencjacie pracując w zawodzie mam pod sobą np. 10 pacjentów i ja odpowiadam za nich i to co przy nich robię i pod każdą czynnością wykonaną przy danym pacjencie podpisuje się swoim nazwiskiem i nikt mi nad głową nie stoi.

I teraz małe porównanie: lekarz (taki który już pracuje dłuższy czas, ma specjalizację) ma pod sobą max 4-5 pacjentów, ja na dzień dobry po rozpoczęciu pracy i wdrożeniu się w oddział dostaje 15. Widzisz różnicę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cyklopka, medycyna to nie tylko wydział lekarski, po którym wychodzą osoby z ego sięgającym wyżej niż Pałac Kultury (nie wszyscy), a w rzeczywistości jak wchodzą na dyżury nie potrafią ustawić zleceń dla pacjenta, w sensie dobrać leków i pomagają im doświadczone w danej specjalizacji pielęgniarki - i to jest autentyczny fakt z mojej byłej pracy.

 

-- 06 gru 2014, 00:31 --

 

Notabene, nienawidziłam farmakologii :D leków nauczyłam się na praktykach i w pracy, nie na zajęciach z farmakologii :mrgreen:

ale ja nie lubię pamięciówek :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu nie ogarniam już czemu zeszłyśmy na ten argument parę postów temu. I cały czas mi się instalują na telefonie aktualizacje aplikacji, których nie używam, mam ochotę rozwalić telefon, poza tym czuję się świetnie.

 

-- 06 gru 2014, 00:33 --

 

Po prostu nie ogarniam już czemu zeszłyśmy na ten argument parę postów temu. I cały czas mi się instalują na telefonie aktualizacje aplikacji, których nie używam, mam ochotę rozwalić telefon, poza tym czuję się świetnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Argish, to powiem Ci lepsze. Kiedyś wszedł do nas do dyżurki lekarz, który nie wiem czy zrezygnował z jakiejś dodatkowej pracy czy czego i z tekstem jak on teraz wyżyje za 15 tysięcy miesięcznie. Chciałam go zapytać jak niby ja mam żyć za niecałe 2 tys miesięcznie.

No taki biedny i pokrzywdzony przez los pan doktor.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

acherontia-styx, :shock: w moim przypadku musiała bym zapytać jak ja wyżyje za 1200 miesięcznie :P W ciągu niecałych 2 lat odkąd pracuje (z przerwami) już się tyle chamstwa i debilstwa wśród lekarzy i nie tylko naoglądałam, że niektórym by szczęka opadła jak się domyślasz. Kiedyś po spytaniu lekarza czy mam wykonać... (pewna czynność) czy podać dany lek bo widzę, że pacjent mi siada odpowiedział: rób co chcesz. I założył słuchawki na uszy. Amen. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Argish, ja tam z lekarzami raczej zawsze dość dobrze żyłam, chociaż zdarzały się wyjątki przy których ręce opadały. Chociaż jak tak dalej pójdzie i przynajmniej jeśli chodzi o mój zawód dalej będzie taka atmosfera jak jest i taka zazdrość (jakby jeszcze było o co), kopanie dołków jeden pod drugim to daje sobie max 5-7 lat i rzucam to w cholere. Przekwalifikuje się na coś niemedycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×