Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

No i mój chkopał zablokował mi wszystkie strony z rakiem,ziarnica,itd.:)z jednej strony super,a z drugiej już ppróbuje kombinować jakby to objeść,żeby skorzystać z cudownego źródełka wiedzy-google. Zuzia ja też mam podobnie-czyli,że moja hipochondria ma charakter falowy.W jednej sekundzie wszystko jest ok,bo wytłumaczyłam sobie,że przecież nic mi nie jest,a w kolejnej wpadam w panikę i zaczynam sprawdzanie nowego"chorego"miejsca. Szkoda gadać jaki człowiek jest głupi,a najgorsze,że zdaje sobie z tego sprawę:/ a mi mam pytanie,bo jeszcze ppotwierdzenia potrzebuje:/ zagrubienie na tej mojej szyi,które "przeskakuje"i "znika",gdy odegne szyję do gory,to raczej nie węzeł chłonnych,ani guzek ttylko chyba żyła albo jakiś mięsień,nie?przepraszam,za argentyńskie pytania,ale jestem właśnie na etapie paniki.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiak ja parę lat temu też przerabiałam taki guzek na szyi i właśnie gdy szyję mocno naciągnęłam to on znikał. Był taki twardy i wielkość jego to to takie ziarenko średniego ziela angielskiego. I byłam na USG nic nie wykazało tz. zwapniony węzeł chłonny, potem poszłam jeszcze do chirurga i ten zobaczył zdjęcie z USG i to samo powiedział nie zobaczywszy opisu. I od tej pory nie macam szyi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiak ja parę lat temu też przerabiałam taki guzek na szyi i właśnie gdy szyję mocno naciągnęłam to on znikał. Był taki twardy i wielkość jego to to takie ziarenko średniego ziela angielskiego. I byłam na USG nic nie wykazało tz. zwapniony węzeł chłonny, potem poszłam jeszcze do chirurga i ten zobaczył zdjęcie z USG i to samo powiedział nie zobaczywszy opisu. I od tej pory nie macam szyi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiak ja parę lat temu też przerabiałam taki guzek na szyi i właśnie gdy szyję mocno naciągnęłam to on znikał. Był taki twardy i wielkość jego to to takie ziarenko średniego ziela angielskiego. I byłam na USG nic nie wykazało tz. zwapniony węzeł chłonny, potem poszłam jeszcze do chirurga i ten zobaczył zdjęcie z USG i to samo powiedział nie zobaczywszy opisu. I od tej pory nie macam szyi.

 

Dzięki Zuzia,trochę mnie uspokoiłas. Miałam dziś potworny atak paniki,wyłam przez bite 3h,teraz łeb mi pęka,ale jest lepiej. Rozmawiałam z chłopakiem,który znów setny raz uświadamiać mi,że jjestem zdrowa,aż w końcu sam wymacal coś podobnego.na szyki,jako dowód,że każdy coś tam ma jak dobrze poszuka,i że to conormalne.doprawdy nie wiem jak on że mną wytrzymuje:p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gosiak ja parę lat temu też przerabiałam taki guzek na szyi i właśnie gdy szyję mocno naciągnęłam to on znikał. Był taki twardy i wielkość jego to to takie ziarenko średniego ziela angielskiego. I byłam na USG nic nie wykazało tz. zwapniony węzeł chłonny, potem poszłam jeszcze do chirurga i ten zobaczył zdjęcie z USG i to samo powiedział nie zobaczywszy opisu. I od tej pory nie macam szyi.

 

Dzięki Zuzia,trochę mnie uspokoiłas. Miałam dziś potworny atak paniki,wyłam przez bite 3h,teraz łeb mi pęka,ale jest lepiej. Rozmawiałam z chłopakiem,który znów setny raz uświadamiać mi,że jjestem zdrowa,aż w końcu sam wymacal coś podobnego.na szyki,jako dowód,że każdy coś tam ma jak dobrze poszuka,i że to conormalne.doprawdy nie wiem jak on że mną wytrzymuje:p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzki na szyi też przerabiałem. U szczupłych osób, lub osób o szczupłej szyi da się tam całkiem sporo wymacać. We większości - żyły, ścięgna, czy węzły chłonne. Ja oczywiście polazłem na USG, a że radiolog był spoko i chyba wiedział co mi jest, to wszystko mi pokazał. Do tego wytłumaczył jak to jest z węzłami.

 

Mianowicie te małe paskudztwa lubią się powiększać z byle powodu, bez przyczyny i zupełnie nie do przewidzenia. Najczęściej powiększają się ze względu na stan zapalny w okolicy (gardło, ząb, czy inne rzeczy), ponieważ są odpowiedzialne za obronę organizmu. Zdarza się, że jakiś węzeł nie wróci do stanu poprzedniego i zwłóknieje. Taki węzeł jest większy i niebolesny (na forach straszą, że jak nie bolesny to od razu jakaś tragedia. Guzik prawda). Mogą się powiększyć bez przyczyny i nikt nie wie czemu tak robią. Absolutnie nie groźne dla organizmu. Sprawny lekarz jest wstanie wymacać, czy węzeł jest podejrzany, czy nie.

 

Jeżeli nie jest to należy go za przeproszeniem olać. Ja sam mam jakieś 3-4 na szyi, które są powiększone, ale nic z nimi nie jest podejrzanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzki na szyi też przerabiałem. U szczupłych osób, lub osób o szczupłej szyi da się tam całkiem sporo wymacać. We większości - żyły, ścięgna, czy węzły chłonne. Ja oczywiście polazłem na USG, a że radiolog był spoko i chyba wiedział co mi jest, to wszystko mi pokazał. Do tego wytłumaczył jak to jest z węzłami.

 

Mianowicie te małe paskudztwa lubią się powiększać z byle powodu, bez przyczyny i zupełnie nie do przewidzenia. Najczęściej powiększają się ze względu na stan zapalny w okolicy (gardło, ząb, czy inne rzeczy), ponieważ są odpowiedzialne za obronę organizmu. Zdarza się, że jakiś węzeł nie wróci do stanu poprzedniego i zwłóknieje. Taki węzeł jest większy i niebolesny (na forach straszą, że jak nie bolesny to od razu jakaś tragedia. Guzik prawda). Mogą się powiększyć bez przyczyny i nikt nie wie czemu tak robią. Absolutnie nie groźne dla organizmu. Sprawny lekarz jest wstanie wymacać, czy węzeł jest podejrzany, czy nie.

 

Jeżeli nie jest to należy go za przeproszeniem olać. Ja sam mam jakieś 3-4 na szyi, które są powiększone, ale nic z nimi nie jest podejrzanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za słowa otuchy:) na razie staram się nie macac tej szyi bo mamwrażenie,że to moje zgrubienie powiększyldo się od tego,zresztą nic dziwnego,jak robi się to tyle razy w cciągu dnia,że aż szyja a nawet gardło boli:/grunt,że jest to ruchome,więc pewnie macie rację i to nic groźnego,bo do lekarza znów zwyczajnie wstyd mi pójść,:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za słowa otuchy:) na razie staram się nie macac tej szyi bo mamwrażenie,że to moje zgrubienie powiększyldo się od tego,zresztą nic dziwnego,jak robi się to tyle razy w cciągu dnia,że aż szyja a nawet gardło boli:/grunt,że jest to ruchome,więc pewnie macie rację i to nic groźnego,bo do lekarza znów zwyczajnie wstyd mi pójść,:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie!

pojawiam sie co jakiś czas, najczęściej jak mi coś "dolega" no i widzę stare "twarze" a także sporo nowych, chyba nie jest to pocieszajace, że choroba nie odpuszcza. Pomiędzy momentami gdy coś sobie wynajdę to radzę sobie nawet nieźle. Dziś oczywiście schiza na maxa, odbieram wyniki cytologii, jestem przekonana, ze na pewno minimum III grupa mnie czeka :-( wymacałam jeszcze coś szorstkiego na wardze sromowej, być moze to jakies zatarcie, miesiac temu byłam u gina i nic nie powiedziała, ale ja już net przekopałam i wynalazłam w najlepszym przypadku stan przedrakowy - luekoplakia, zanim to odnalazłam, to nawet nie miałam pojęcia o czymś takim :-( Jestem jak zwykle roztrzęsiona, nic nie mogę robić, myślę o godzinie 17 gdy to jadę po wynik. Potem jeszcze oczekiwanie na kolejną wizytę, pewnie po weekendzie :-( kusi mnie by wyników nie odebrać, ale to błędne koło, lepiej mieć to z głowy i stawić czoła czemuś wiadomemu. Nie jestem w stanie funkcjonować,a tu dzieci wymagają wielu czynności i chodzę wokół nich jak robot. Poza tym tydzień temu z lenistwa nie poszłam do kościoła i zaraz wydaje mi sie, ze kara na pewno mnie spotka za to... w tej chorobie dużo się modlę i zwracam uwagę na omeny. Za kazdym razem jednak staję sie coraz bardziej obojętna, tzn. świruję, ale coraz mniej, zaczynam osiągać moment krytyczny, w którym mam dość tej zżerajacej mnie choroby psychicznej. Wierzę, ze umysł ludzki tak jak był w stanie wykreować coś takiego, tak i jes tw stanie to zwalczyć SAM, bez pomocy leków i lekarzy... oczywiście w dniu dzisiejszym dlaeka jestem od rozsądku, ale jakoś sie do tej pory trzymałam, co i tak jest sporym sukcesem, bo dla mnie oczekiwanie na jakikolwiek wynik jest po prostu wyrokiem. Jak trochę was poczytam to zawsze mi lepiej, prosze trzymajcie kciuki za moją cytologię!!!! :(

 

-- 20 lut 2013, 20:12 --

 

no i dupa, ze tak powiem :-( moich wyników nadal nie ma, a na cytologii bylam na poczatku stycznia... powiedziano mi, ze to normalne, bo wyniki przychodza co dwa, trzy tygodnie, tylko, ze w tym samym dniu cytologie robila moja kolezanka i ona ma juz wynik, a wchodzila po mnie, wiec o co chodzi??? czy to moze oznaczac, ze wynik jest zly? jak sie w miare trzymalam, to teraz to calkiem mnie rozstroilo, jaki sens czekac na wynik prawie 2 miesiace? przykladowo jesli wykryje mi stan zapalny to moze go juz dawno nie byc :-/ mam chec w ogole sie juz nie dowiadywac, ale z drugiej strony lepiej juz wiedziec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie!

pojawiam sie co jakiś czas, najczęściej jak mi coś "dolega" no i widzę stare "twarze" a także sporo nowych, chyba nie jest to pocieszajace, że choroba nie odpuszcza. Pomiędzy momentami gdy coś sobie wynajdę to radzę sobie nawet nieźle. Dziś oczywiście schiza na maxa, odbieram wyniki cytologii, jestem przekonana, ze na pewno minimum III grupa mnie czeka :-( wymacałam jeszcze coś szorstkiego na wardze sromowej, być moze to jakies zatarcie, miesiac temu byłam u gina i nic nie powiedziała, ale ja już net przekopałam i wynalazłam w najlepszym przypadku stan przedrakowy - luekoplakia, zanim to odnalazłam, to nawet nie miałam pojęcia o czymś takim :-( Jestem jak zwykle roztrzęsiona, nic nie mogę robić, myślę o godzinie 17 gdy to jadę po wynik. Potem jeszcze oczekiwanie na kolejną wizytę, pewnie po weekendzie :-( kusi mnie by wyników nie odebrać, ale to błędne koło, lepiej mieć to z głowy i stawić czoła czemuś wiadomemu. Nie jestem w stanie funkcjonować,a tu dzieci wymagają wielu czynności i chodzę wokół nich jak robot. Poza tym tydzień temu z lenistwa nie poszłam do kościoła i zaraz wydaje mi sie, ze kara na pewno mnie spotka za to... w tej chorobie dużo się modlę i zwracam uwagę na omeny. Za kazdym razem jednak staję sie coraz bardziej obojętna, tzn. świruję, ale coraz mniej, zaczynam osiągać moment krytyczny, w którym mam dość tej zżerajacej mnie choroby psychicznej. Wierzę, ze umysł ludzki tak jak był w stanie wykreować coś takiego, tak i jes tw stanie to zwalczyć SAM, bez pomocy leków i lekarzy... oczywiście w dniu dzisiejszym dlaeka jestem od rozsądku, ale jakoś sie do tej pory trzymałam, co i tak jest sporym sukcesem, bo dla mnie oczekiwanie na jakikolwiek wynik jest po prostu wyrokiem. Jak trochę was poczytam to zawsze mi lepiej, prosze trzymajcie kciuki za moją cytologię!!!! :(

 

-- 20 lut 2013, 20:12 --

 

no i dupa, ze tak powiem :-( moich wyników nadal nie ma, a na cytologii bylam na poczatku stycznia... powiedziano mi, ze to normalne, bo wyniki przychodza co dwa, trzy tygodnie, tylko, ze w tym samym dniu cytologie robila moja kolezanka i ona ma juz wynik, a wchodzila po mnie, wiec o co chodzi??? czy to moze oznaczac, ze wynik jest zly? jak sie w miare trzymalam, to teraz to calkiem mnie rozstroilo, jaki sens czekac na wynik prawie 2 miesiace? przykladowo jesli wykryje mi stan zapalny to moze go juz dawno nie byc :-/ mam chec w ogole sie juz nie dowiadywac, ale z drugiej strony lepiej juz wiedziec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej george :-)

ja nie pisałam akurat gdy się udzielałeś, ale czytałam Twoje posty. Powiało optymizmem. Możesz powiedzieć coś więcej o terapii? bierzesz jakieś leki? z tym netem to święte słowa!!! ja od kilku dni z wypiekami na twarzy diagnozuję u siebie nowotwór...sromu :-/ Moja próbka z cytologii uległa zniszczeniu, muszę powtórzyć badanie, tyle stresów, ponad miesiąc i apiać to samo :-( Dziś pół dnia przeplakałam, potem poszłam do kościoła, jakoś lepiej mi się zrobiło i postanowiłam się nie poddawać, dlaczego zawsze jak sobie sobie cos wymyślę, to nie widze przyszłości dla siebie? tylko nekrolog i wizja mojej rodziny beze mnie :-( Ja nie wiem już co robić, czy myślicie, że

ginekolog przy badaniu i robieniu cytologii nie zauważyłby, że z moimi wargami sromowymi jest coś nie tak? Gdybym nie czytała w necie to w zyciu nie wiedziałabym o połowie chorób. Siedze teraz z waginą nasmarowaną propolisem z wit A :-( Zakrawa na śmieszność, sama sie zdiagnozowałam i leczę :-( Na głowie remont domu a nie mam do tego sił. Mam nadzieję, ze na lato jakoś mi to odpuści, bo chcę sie trochę pocieszyć życiem...

 

Anka co u Ciebie? Jak starania i pieprzyki męża?

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej george :-)

ja nie pisałam akurat gdy się udzielałeś, ale czytałam Twoje posty. Powiało optymizmem. Możesz powiedzieć coś więcej o terapii? bierzesz jakieś leki? z tym netem to święte słowa!!! ja od kilku dni z wypiekami na twarzy diagnozuję u siebie nowotwór...sromu :-/ Moja próbka z cytologii uległa zniszczeniu, muszę powtórzyć badanie, tyle stresów, ponad miesiąc i apiać to samo :-( Dziś pół dnia przeplakałam, potem poszłam do kościoła, jakoś lepiej mi się zrobiło i postanowiłam się nie poddawać, dlaczego zawsze jak sobie sobie cos wymyślę, to nie widze przyszłości dla siebie? tylko nekrolog i wizja mojej rodziny beze mnie :-( Ja nie wiem już co robić, czy myślicie, że

ginekolog przy badaniu i robieniu cytologii nie zauważyłby, że z moimi wargami sromowymi jest coś nie tak? Gdybym nie czytała w necie to w zyciu nie wiedziałabym o połowie chorób. Siedze teraz z waginą nasmarowaną propolisem z wit A :-( Zakrawa na śmieszność, sama sie zdiagnozowałam i leczę :-( Na głowie remont domu a nie mam do tego sił. Mam nadzieję, ze na lato jakoś mi to odpuści, bo chcę sie trochę pocieszyć życiem...

 

Anka co u Ciebie? Jak starania i pieprzyki męża?

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jovana80 z pieprzykami jest juz ok.Mąż był u dermatologa. Ja miałam skontrolowac swoje za jakis miesiąc. Czasem cos mi przemknie przez głowe ale zwalczam te lęki i od jakiegos czasu jest ok. Modle sie zeby tak zostało.

Jesli chodzi o starania to lipa. Tzn ciązy nie ma, ale cykle mi sie pieknie wyregulowały ( mam PCO ). Jestem pod stałą kontrolą ginekologa i endokrynologa. Na ostatniej wizycie mój gin przebąkiwał cos o badaniu drozności jajowodów i o laparoskopi. Umieram ze strachu na sama mysl, najbardziej boje sie narkozy przy laparo. Kolejną wizyte mam za 2 miesiące i jesli do tego czasu nie zajde w ciąże to bedziemy sie zastanawiac co dalej. Mąż robił badania nasienia i są ok.

2 dni temu dostałam okres, przeryczałam całą noc bo juz myslałam ze sie udało, miałam przeczucie i dupa. Staramy sie juz ponad rok :( . Jest mi strasznie ciężko i przykro.

Jovana ja postanowiłam nie czytac w necie o czerniaku. Czasem kusi jak cholera ale nie poddaje sie i czuje sie duzo lepiej. Cholera, ale miałas pecha z tą cytologią. Wpółczuje ci bo wiem co to znaczy czekac na wynik.

Aha uważaj na ten propolis, ja np. mam na niego uczulenie. Kiedys przy infekcji intymnej kupiłam sobie czopki z propolisem i dostałam takiego uczulenia ze masakra.

Juz nie chodze na terapie. Moja psycholog mi ja zakonczyła...

Duzo sie modle i to mi bardzo pomaga. Pracy niestety nadal nie mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jovana80 z pieprzykami jest juz ok.Mąż był u dermatologa. Ja miałam skontrolowac swoje za jakis miesiąc. Czasem cos mi przemknie przez głowe ale zwalczam te lęki i od jakiegos czasu jest ok. Modle sie zeby tak zostało.

Jesli chodzi o starania to lipa. Tzn ciązy nie ma, ale cykle mi sie pieknie wyregulowały ( mam PCO ). Jestem pod stałą kontrolą ginekologa i endokrynologa. Na ostatniej wizycie mój gin przebąkiwał cos o badaniu drozności jajowodów i o laparoskopi. Umieram ze strachu na sama mysl, najbardziej boje sie narkozy przy laparo. Kolejną wizyte mam za 2 miesiące i jesli do tego czasu nie zajde w ciąże to bedziemy sie zastanawiac co dalej. Mąż robił badania nasienia i są ok.

2 dni temu dostałam okres, przeryczałam całą noc bo juz myslałam ze sie udało, miałam przeczucie i dupa. Staramy sie juz ponad rok :( . Jest mi strasznie ciężko i przykro.

Jovana ja postanowiłam nie czytac w necie o czerniaku. Czasem kusi jak cholera ale nie poddaje sie i czuje sie duzo lepiej. Cholera, ale miałas pecha z tą cytologią. Wpółczuje ci bo wiem co to znaczy czekac na wynik.

Aha uważaj na ten propolis, ja np. mam na niego uczulenie. Kiedys przy infekcji intymnej kupiłam sobie czopki z propolisem i dostałam takiego uczulenia ze masakra.

Juz nie chodze na terapie. Moja psycholog mi ja zakonczyła...

Duzo sie modle i to mi bardzo pomaga. Pracy niestety nadal nie mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze, że większość hipochondryków jest jakoś tak bardziej uduchowionych?:) ja też się modlę i chodze co tydzien do koscioła, a jak nie ide to mam wyrzuty sumienia i strach, że jakaś kara mnie spotka. szkoda tylko, że zapominamy o tym że Bóg nie jest mściwy:) ale to fakt - modlitwa pomaga:)

ja narazie mam spokój, nie czytam i nie szukam. czasem przypomne sobie o moich tłuszczakach:( wróciła moja kochana pani doktor i ide do niej na wizyte niedługo, mam nadzieje ze wszystko bedzie ok:) zycie jest krótkie, za krótkie, i nie wolno go jesczze skracac myslac o chorobach. jak tak sobie przypomne ile imprez fajnych i przyjemnych sytuacji zmarnowałam bo zamartwialam się co mi jest...no i z czego wynikaja wasze lęki? czego się boicie? bo ja boje się cierpienia, śmierci i niestety tego, że stracę wszystko i wszystkich, świat o mnie zapomni, a mnie nie bedzie. smutna tragiczna rzeczywistość, tylko niech to się dzieje jak już będe stara. chciałabym dożyc starości z moim mężem, mieć dzieci i patrzeć jak dorastają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze, że większość hipochondryków jest jakoś tak bardziej uduchowionych?:) ja też się modlę i chodze co tydzien do koscioła, a jak nie ide to mam wyrzuty sumienia i strach, że jakaś kara mnie spotka. szkoda tylko, że zapominamy o tym że Bóg nie jest mściwy:) ale to fakt - modlitwa pomaga:)

ja narazie mam spokój, nie czytam i nie szukam. czasem przypomne sobie o moich tłuszczakach:( wróciła moja kochana pani doktor i ide do niej na wizyte niedługo, mam nadzieje ze wszystko bedzie ok:) zycie jest krótkie, za krótkie, i nie wolno go jesczze skracac myslac o chorobach. jak tak sobie przypomne ile imprez fajnych i przyjemnych sytuacji zmarnowałam bo zamartwialam się co mi jest...no i z czego wynikaja wasze lęki? czego się boicie? bo ja boje się cierpienia, śmierci i niestety tego, że stracę wszystko i wszystkich, świat o mnie zapomni, a mnie nie bedzie. smutna tragiczna rzeczywistość, tylko niech to się dzieje jak już będe stara. chciałabym dożyc starości z moim mężem, mieć dzieci i patrzeć jak dorastają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej george :-)

ja nie pisałam akurat gdy się udzielałeś, ale czytałam Twoje posty. Powiało optymizmem. Możesz powiedzieć coś więcej o terapii? bierzesz jakieś leki? z tym netem to święte słowa!!!

Pozdrawiam!

 

Znalazłem dobrego psychologa, który wreszcie do mnie dotarł i spokojnie, tydzień po tygodniu, wyprowadził na prostą. Rozmawialiśmy, ćwiczyliśmy, analizowaliśmy problemy... 4 msc pracy i efekt zadowalający. Leków nie biorę żadnych, nigdy nie byłem ich zwolennikiem.

Internet to skarbnica wiedzy, ale także kompletny śmietnik, do którego informacje wrzucają różni ludzie w różnym celu i różnej jakości. Osoby znerwicowane nie potrafią wyselekcjonować prawidłowo wiadomości, które są wartościowe. Sięgają jedynie po toksyczne informacje, które dodatkowo zatruwają nasze organizmy. Trzeba się od tego wyzwolić natychmiast. Jedyny sposób - nie czytać NIC NT. ZDROWIA. Taka rada...

Pozdrawiam i sukcesów w drodze do zdrowia życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej george :-)

ja nie pisałam akurat gdy się udzielałeś, ale czytałam Twoje posty. Powiało optymizmem. Możesz powiedzieć coś więcej o terapii? bierzesz jakieś leki? z tym netem to święte słowa!!!

Pozdrawiam!

 

Znalazłem dobrego psychologa, który wreszcie do mnie dotarł i spokojnie, tydzień po tygodniu, wyprowadził na prostą. Rozmawialiśmy, ćwiczyliśmy, analizowaliśmy problemy... 4 msc pracy i efekt zadowalający. Leków nie biorę żadnych, nigdy nie byłem ich zwolennikiem.

Internet to skarbnica wiedzy, ale także kompletny śmietnik, do którego informacje wrzucają różni ludzie w różnym celu i różnej jakości. Osoby znerwicowane nie potrafią wyselekcjonować prawidłowo wiadomości, które są wartościowe. Sięgają jedynie po toksyczne informacje, które dodatkowo zatruwają nasze organizmy. Trzeba się od tego wyzwolić natychmiast. Jedyny sposób - nie czytać NIC NT. ZDROWIA. Taka rada...

Pozdrawiam i sukcesów w drodze do zdrowia życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:-)

ogólnie jakoś wszystko optymistycznie to brzmi, tylko teraz ja siedzę w dołku :-(

Anka gratuluję równowagi, na pewno przyda się przy staraniach, tylko, ze teraz będziesz sie nakręcać laparoskopią. Ja już raz miałam narkozę, nic strasznego, a jaką masz prolaktynę jak badasz? Ja już drugi cykl będę musiała sobie wywołać, jak pisałam ostatnio, wykryto u mnie PCO, ale pojęcia nie mam od kiedy to mam, bo przy dwóch ciążach poprzednia gin siedziała cicho... czy na podstawie USG można wysnuć taki wniosek? w każdym razie, nie wiem co robić... czy to normalne, że nie dostaję miesiączki a potem po wywołaniu mam bardzo obfitą i trwa ponad 10 dni? Anka możesz mi poradzić jakie badania zrobić? ta

ginekolog u której byłam miesiąc temu kazała mi zrobić prolaktynę i progesteron, a PCO olać skoro mam już dzieci, ale ja naczytałam się, ze nie leczona moge mieć cukrzycę i inne dolegliwości... :-( owszem dzieci już nie chcę, ale to znaczy, ze mam sobie zyć z tym PCO? Znów musze zrobić cytologię i boję się, ze wykaże coś złego... boje się tych dziwnych zmian na wargach srmowych, które oglądam dziennie kilkanaście razy, podobnie jak przy schizie na czerniaka... :-( Jutro chyba idę do starej gin i obawiam się, ze skieruje mnie na biopsję :-( chyba zejdę przez ten czas oczekiwania, ale lepiej mieć to z głowy. Kurczę najgorsze, ze dwa lata temu miałam robioną cytologię będąc w ciąży i nie odebrałam jej, po prostu zapomniałam i teraz zastanawiam się czy może coś już tam źle było... czy możliwe, że moja gin widząc wynik nie przesłałaby mi go do domu? albo że w ciąży byłam chora i nic się nie ujawniło?

 

Jeraha jakbym czytała siebie jeśli chodzi o tą karę za olanie mszy itp... w ostatnim miesiącu z różnych powodów zdarzyło mi się nie być chyba z 3 razy pod rząd, za to klepałam różańce, by jakoś zadośćuczynić temu przewinieniu, mimo to jednak czuje, że zawiodłam i Bóg ma mnie już dość, że jak on mnie potrzebuje to ja to olewam, a jak ja chce by mi pomógł to musi być zawsze. Obawiam sie kary, i że tym razem mi nie pomoże. Czuję, ze tym razem coś jest na rzeczy. Boję się nawet o tym pisać i tak wam zazdroszczę tej poprawy, a ja chociaż staram sie starać to wciaż zaglądam do neta i za każdym razem gdy wpisze coś o sromie to dostaje tysiące odnośników do raka sromu... nie mam żadnych dolegliwości, miałam usg miesiac temu, a wydaje mi się, ze zyję z utajonym ostatnim stadium tego gada :-(

 

George ja też jestem przeciwna lekom, bo to błedne koło, musimy się sami, bez wspomagaczy nauczyć jak żyć, jak sobie radzić z myślami, natręctwami, pokusami diagnozowania się w sieci, ja mam długie etapy spokoju, za każdym razem gdy wychodzę od lekarza z diagnozą, ze wszystko gra. potem chwytam sie jakiejś innej części ciała, tak jakbym czuła, że za długo jestem spokojna. Wciaż nie wiem, czy to co mam to hipochondria, czy mój organizm podświadomie czuje, ze coś go trawi. Przeszłam teraz na dietę warzywno owocową, zaczynam wdrazać jakieś treningi, może pomoże. z tego co wiem, to u mnie w mieście psychoterapeuci nastawieni są na zbijanie kasy, a większość futruje lekami. zazdroszczę ci więc dobrego specjalisty. ja wciąż się łudze, ze sama sobie poradzę... zobaczymy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:-)

ogólnie jakoś wszystko optymistycznie to brzmi, tylko teraz ja siedzę w dołku :-(

Anka gratuluję równowagi, na pewno przyda się przy staraniach, tylko, ze teraz będziesz sie nakręcać laparoskopią. Ja już raz miałam narkozę, nic strasznego, a jaką masz prolaktynę jak badasz? Ja już drugi cykl będę musiała sobie wywołać, jak pisałam ostatnio, wykryto u mnie PCO, ale pojęcia nie mam od kiedy to mam, bo przy dwóch ciążach poprzednia gin siedziała cicho... czy na podstawie USG można wysnuć taki wniosek? w każdym razie, nie wiem co robić... czy to normalne, że nie dostaję miesiączki a potem po wywołaniu mam bardzo obfitą i trwa ponad 10 dni? Anka możesz mi poradzić jakie badania zrobić? ta

ginekolog u której byłam miesiąc temu kazała mi zrobić prolaktynę i progesteron, a PCO olać skoro mam już dzieci, ale ja naczytałam się, ze nie leczona moge mieć cukrzycę i inne dolegliwości... :-( owszem dzieci już nie chcę, ale to znaczy, ze mam sobie zyć z tym PCO? Znów musze zrobić cytologię i boję się, ze wykaże coś złego... boje się tych dziwnych zmian na wargach srmowych, które oglądam dziennie kilkanaście razy, podobnie jak przy schizie na czerniaka... :-( Jutro chyba idę do starej gin i obawiam się, ze skieruje mnie na biopsję :-( chyba zejdę przez ten czas oczekiwania, ale lepiej mieć to z głowy. Kurczę najgorsze, ze dwa lata temu miałam robioną cytologię będąc w ciąży i nie odebrałam jej, po prostu zapomniałam i teraz zastanawiam się czy może coś już tam źle było... czy możliwe, że moja gin widząc wynik nie przesłałaby mi go do domu? albo że w ciąży byłam chora i nic się nie ujawniło?

 

Jeraha jakbym czytała siebie jeśli chodzi o tą karę za olanie mszy itp... w ostatnim miesiącu z różnych powodów zdarzyło mi się nie być chyba z 3 razy pod rząd, za to klepałam różańce, by jakoś zadośćuczynić temu przewinieniu, mimo to jednak czuje, że zawiodłam i Bóg ma mnie już dość, że jak on mnie potrzebuje to ja to olewam, a jak ja chce by mi pomógł to musi być zawsze. Obawiam sie kary, i że tym razem mi nie pomoże. Czuję, ze tym razem coś jest na rzeczy. Boję się nawet o tym pisać i tak wam zazdroszczę tej poprawy, a ja chociaż staram sie starać to wciaż zaglądam do neta i za każdym razem gdy wpisze coś o sromie to dostaje tysiące odnośników do raka sromu... nie mam żadnych dolegliwości, miałam usg miesiac temu, a wydaje mi się, ze zyję z utajonym ostatnim stadium tego gada :-(

 

George ja też jestem przeciwna lekom, bo to błedne koło, musimy się sami, bez wspomagaczy nauczyć jak żyć, jak sobie radzić z myślami, natręctwami, pokusami diagnozowania się w sieci, ja mam długie etapy spokoju, za każdym razem gdy wychodzę od lekarza z diagnozą, ze wszystko gra. potem chwytam sie jakiejś innej części ciała, tak jakbym czuła, że za długo jestem spokojna. Wciaż nie wiem, czy to co mam to hipochondria, czy mój organizm podświadomie czuje, ze coś go trawi. Przeszłam teraz na dietę warzywno owocową, zaczynam wdrazać jakieś treningi, może pomoże. z tego co wiem, to u mnie w mieście psychoterapeuci nastawieni są na zbijanie kasy, a większość futruje lekami. zazdroszczę ci więc dobrego specjalisty. ja wciąż się łudze, ze sama sobie poradzę... zobaczymy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×