Skocz do zawartości
Nerwica.com

weganie i wegetarianie z forum - łączmy się!


libertynka

Rekomendowane odpowiedzi

kasiątko, ja nie używam takich przypraw typu kucharek, wiem że niektóre nie są wegańskie a inne znowu mają jakieś konserwanty, najlepiej mieć zestaw przypraw i kombinować, rewelacyjny jest lubczyk, taki "rosołowy", dobry jest też czosnek niedźwiedzi, no i można zrobić samemu bulion warzywny i zamrozić, ale mi się nigdy nie chciało :)

kup sobie takie tradycyjne przyprawy np tymianek, majeranek itp a do smażonych warzyw garam masala, pakora masala, curry, imbir itp

u mnie w kuchni stoi wielkie pudło z przyprawami, tak z 50 ich mam, zaopatruje się tutaj http://www.skworcu.com.pl/pl_przyprawy,41.html wybór jest przeogromny, robię zakupy raz na pół roku/rok i potem eksperymentuję.

 

poza tym, jak się człowiek przestawia na zdrową żywność to się radykalnie zmienia wyczucie smaku, czasem wystarczy ugotować same warzywa z odrobiną soli i można je smakować tak po prostu. np taki brokuł toż to mistrzostwo matki natury :) nie potrzebuje żadnych dodatków :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do badań klinicznych i testowania leków niestety musimy być realistami. Jak ustalimy efektywną terapeutyczną, toksyczną albo śmiertelną dawkę leku bez uprzedniego przetestowania jej na organizmie żywym, który ma niemalże identyczny genom (białe myszy) czy kod DNA (szympans) jak człowiek? Jeśli nie będziemy testować na zwierzętach to będziemy zmuszeni testować na ludziach.

 

Nowe leki przechodzą trzy podstawowe fazy testowania: modelowanie in vitro (probówka) oraz in silico (komputer), testy na zwierzętach i w końcu próby na ludziach. Naukowy przegląd eksperymentów na zwierzętach zamieszczony w magazynie Reviews on Recent Clinical Trials (2008 r.) ukazuje, że "przyczyniają się one w bardzo niewielkim stopniu do postępu w medycynie człowieka": spośród 20 publikacji na temat przydatności eksperymentów na zwierzętach, jedynie 2 wykazały znaczący ich udział w rozwoju klinicznych terapii, przy czym jedno z nich nie było jednoznaczne (w tym eksperymenty na szympansach, gatunku, który uważany jest za najbardziej przydatny w badaniach mających przewidywać reakcje człowieka na daną substancję). Siedem dodatkowych badań nie wykazało użyteczności testów na zwierzętach w wiarygodnym przewidywaniu toskykologicznych skutków u ludzi, takich jak rakotwórczość czy teratogenność. Historia eksperymentów na małpach naczelnych jest fatalna: 80 szczepionek przeciwko AIDS nie zadziałało w próbach na ludziach, mimo, że były one skuteczne w testach na małpach naczelnych; tak samo 150 leków przeciwko udarowi. Eksperymenty na małpach naczelnych, w tym na małpach człekokształtnych, nie pomogły stworzyć leków na żadną z naszych głównych śmiertelnych chorób, jak choroby serca, raka, czy malarię. Wprowadzenie szczepionki przeciwko polio zostało “znacznie opóźnione, ponieważ eksperymenty na małpach, w badaniach nad tą chorobą, wprowadziły w błąd lekarzy. Aspiryna, najpopularniejszy lek na świecie, nic nie zawdzięcza testom na zwierzętach, tak samo jak środki znieczulające, antydepresanty, leki przeciwko AIDS. Wszystkie, stosowane obecnie leki i terapie, odkryto dzięki przenikliwej obserwacji pacjentów, pomysłowej i nowoczesnej technologii oraz pionierskim eksperymentom. Każdy gatunek funkcjonuje według specyficznego planu fizjologicznego i unikalnego kodu genetycznego. Podobieństwa oczywiście istnieją, jednak często są one zwodnicze. Nawet sami wiwisektorzy, coraz częściej przyznają, że nie wiedzą, czy rezultaty wykonywanych przez nich eksperymentów mogą posiadać praktyczną wartość dla ludzi.

 

Albo jak ustalimy jaką dany lek ma kategorię w klasyfikacji leków stosowanych w ciąży i jakie niesie ze sobą potencjalne ryzyka uszkodzenia płodu? Jeśli nie będzie testować ciężarnych zwierzętach to będziemy musieli na ciężarnych kobietach.

 

Testy na zwierzętach w połowie przypadków nie przewidują ryzyka uszkodzenia płodu przez lek lub inny środek chemiczny u ciężarnych kobiet. Potencjalne teratogeny – leki i chemikalia, które mogą spowodować wady okołoporodowe – są testowane na zwierzętach m.in. na myszach, królikach, psach i małpach. Żadne z tych testów nie są w stanie przewidzieć, jak te substancje zadziałają na ludzki organizm. “Można powiedzieć, że testy na zwierzętach dają nam pewność porównywalną do rzutu monetą” jak stwierdził Dr Jarrod Bailey z University of Newcastle Upon Tyne School of Population and Health Sciences. Jak stwierdził Bailey, odpowiedzią jest technologia bazująca na testach in vitro. „Testy z użyciem embrionalnych komórek macierzystych są bardziej efektywne w wykrywaniu substancji potencjalnie toksycznych dla ludzkich płodów niż eksperymenty na zwierzętach”

 

Tak czy siak ktoś musi umrzeć- albo człowiek albo zwierzę. Jeśli chcemy walczyć z chorobami, zapobiegać śmierci i kalectwu- to chwilowo nie ma innego rozwiązania. To jest cena rozwoju cywilizacyjnego, walki z chorobami, tego, że żyjemy coraz dłużej i nie umieramy np. na zwykłą grypę.

 

Zakończenie badań na małpach naczelnych (nie mówiąc o innych gatunkach zwierząt) przyniosłoby korzyść medycynie ludzkiej poprzez przerwanie napływu niepewnych danych oraz skierowanie funduszy w kierunku bardziej odpowiednich i godnych zaufania metod. Chodzi o obserwacje i badania chorych (ludzi) oraz badania DNA, zapewniające wiarygodne i użyteczne informacje, na których można opierać dalsze badania i odnosić ich wyniki do praktyki klinicznej: mikromacierze oraz inne metody badań DNA; proteomiki, metabolomiki; komputerowe i matematyczne modele; empidemiologia; badania kliniczne; niezliczone techniki in vitro biologii molekularnej; mikrodozowniki; technologie scanningowe, specjalnie hodowane ludzkie tkanki, mikrofluidy, sztuczny układ immunologiczny w probówce, autopsja i biopsja, badania na komórkach macierzystych, nowoczesne, nieinwazyjne badania obrazowe, post-marketing drug surveillance (badania porejestracyjne).

 

Kompanie farmaceutyczne przeprowadzają testy na zwierzętach głównie po to, by przestrzegać rządowych regulacji. Obecnie wciąż funkcjonuje schemat myślowy, że to co przetestowano na zwierzętach jest bezpieczne. Zasadniczo testy na zwierzętach zapewniają kompaniom farmaceutycznym możliwość uchylenia się od odpowiedzialności w sytuacjach, gdy lek zabija lub szkodzi ludziom. Umożliwiają im również uniknięcie kosztów przeprowadzania prób klinicznych na taką skalę, na jaką powinny być przeprowadzone. Naukowcom zaś eksperymenty na zwierzętach dają łatwą sposobność na publikowanie swoich prac i tym sposobem torują ich kariery zawodowe. Testy na zwierzętach są kontynuowane ze względu na staromodne ponad 60-cio letnie przyzwyczajenia, ze względów prawnych, jak i interesów w które są zamieszane różne osoby, także ze świata politycznego.

 

-- 19 cze 2013, 08:21 --

 

Więcej na temat alternatyw i informacji o testach jest na www.stoptestom.info, na www.notest.pl jest lista firm testujących i nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukk79, nie wiedziałam, że testy na zwierzętach są aż tak niepotrzebne. dzięki za uświadomienie. pora, żeby nauka wybrała inne rozwiązania. możemy mieć nadzieję, że to się będzie zmieniać, bo zakaz testowania kosmetyków już jest.

 

te schematy myślowe są straszne, tak samo uczenie młodego pokolenia, które tym nasiąka i uznaje, że "tak musi być". w dzieciństwie byłam przekonana, że krowa produkuje mleko z trawy, z jednej strony zjada zielone a z drugiej wychodzi białe. tak mi ktoś kiedyś wytłumaczył, bo po co mówić prawdę. nikt dziecku nie powie, że to mleko powinien pić mały cielaczek, ale został zamordowany żeby mleko piły dzieci.

i dzieci nieświadomie piją, a po kilku latach już się nie zastanawiają dlaczego to robią. bo przecież wszyscy piją, a w telewizji mówią 'pij mleko będziesz wielki', chociaż bardziej poprawne jest 'pij mleko będziesz kaleką'.

 

na kolejnej wizycie u endokrynologa będę próbowała zamienić euthyrox na eltoxin, który nie zawiera żelatyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na kolejnej wizycie u endokrynologa będę próbowała zamienić euthyrox na eltoxin, który nie zawiera żelatyny.

 

 

Co Eltroxinu to zalezy czy jest to stara wersja produkowana przez GlaxoSmithKline czy nowa- przez Aspen. Poza tym w tym leku jest laktoza- weganie też nie mogą tego spożywać. W istocie to jest ten sam lek co Euthyrox tylko pod innymi nazwami handlowymi. Oba leki zawierają sól sodową lewotyroksyny. Nie musisz iść do ekrynologa, możesz od razu iść do apteki i poprosić farmaceutę o wydanie zamienniku jaki Ci odpowiada.

 

-- 19 cze 2013, 11:39 --

 

W zasadzie w wiekszosci lekow są zagęszczacze, utwardzacze, barwniki, konserwanty oparte na substancjach typu laktoza czy żelatyna, leucyna (ta pozyskiwana z mleka) itp. Znalezc lek odpowiedni dla weganina to ze swieca szukac. Raczej nie ma koncernu farmaceutyczneo, ktory produkuje weganskie generyki popularnych lekow, a w kazdym razie ja nie słyszałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, a jest lek, który nie zawiera laktozy ani żelatyny? z dwóch złego wolę laktozę, laktoza jest wegetariańska, a żelatyna nie.

nie mam wyjścia, biorę dawkę 100mcg i lekarz mówi, że będę musiała brać do końca życia. ja jeszcze mam nadzieję na wyleczenie, ale łatwe to nie będzie.

nie mogę wymienić w aptece bo nie mam recepty. wizytę u endokrynologa mam co pół roku, a mam duży zapas euthyroxu.

a ten nowy eltorxin z aspen zawiera żelatynę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Euthoryx zawiera żelatynę- więc ani dla wegetarianina ani dla weganina.

 

Co do Eltroxinu- wersja stara produkowana przez GSK zawiera tylko laktozę. więc dla wegetarianina ok, weganin niestety musi to jakoś przełknąć. Jeżeli chodzi natomiast o tę nową wersję od Aspen to na witrynie apteki nie ma szczegółowych info o składzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak z ciekawości zapytam-

 

substytutem dla mleka jest mleko sojowe

dla kotletów kotlety sojowe

dla żelatyny jest m.in. pektyna

wsrod makaronow sa bezjajeczne, razowe

dla masła margaryna

 

a jaka jest alterantywa dla sera żółtego, majonezu, twarogu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha- jeszcze mnie jedno pytanie nurtuje.

 

A co np. z wymiana zastawek w sercu? Zastawki mechaniczne sa nadal niedoskonałe, trwaja prace nad zastawkami z komorek macierzystych ale dopiero co odstawily pieluchy, no niby mozna tez zrobic przeszczep auto- albo allo-genny, ale wspolczesnie juz wlasciwie rzadko sie je wykonuje.

 

I co w sytuacji gdyby weganin musial miec wymieniona zastawke na zastawka pochodzenia odzwierzęcego- wołową albo wieprzową, bo inne opcje nie wchodziloby w gre ze wzgledu na jakies tam komplikacje- wolalby umrzec za swoja ideologie czy wbrew niej przyjalby taki przeszczep, zeby ocalic swoje życie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, można to zrobić z soi, słonecznika, tofu i paru innych rzeczy. jest wegański majonez przecież.

 

zmienny, jestem true vegan, mój weganizm jest prawdziwy i z głębi serca, z całym przekonaniem. po prostu jestem chora i muszę brać leki, nieleczona niedoczynność tarczycy może prowadzić do śpiączki, a po drodze daje mnóstwo nieprzyjemnych objawów. jak będą dostępne wegańskie leki to zmienię. a tymczasem zwyczajnie nie mam wyjścia, tzn mam, mogę przestać się leczyć i zacząć modlić o cudowne uzdrowienie. nie jestem producentem leków i nie ode mnie zależy czy ten mikrogram żelatyny się tam znajdzie, czy nie.

 

Dark Passenger, co do zastawki to każdy człowiek decyduje za siebie. każdy weganin będzie miał z tym problem, pewnie znajdą się osoby wolące umrzeć, ale większość raczej zdecyduje się na zabieg. można wstawić sobie zastawkę zwierzęcą i kolejne 10 lat życia poświęcić na aktywne działania na rzecz zwierząt, w ramach zadośćuczynienia. można temu zwierzęciu podziękować/przeprosić i żyć dalej, starać się aby jego poświęcenie nie poszło na marne. albo można też umrzeć za ideę.

 

uważam, że każdy radykalizm jest zły.

i nie ma 100% wegan. pójdę do kibla w centrum handlowym i umyję ręce ich mydłem, skąd mam wiedzieć czy tam czegoś zwierzęcego nie ma. zdeptam przez przypadek ślimaka. ktoś mnie czymś poczęstuje i powie, że jest wegańskie a nie będzie. nie zauważę robaka w śliwce i zjem. pójdę do szpitala i mi będą podawać leki. fryzjer umyje mi włosy szamponem ze zwierzęcym składnikiem albo nałoży wosk niewegański a ja nawet nie zdążę zapytać. itp itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ze tak bombarduję pytaniami. to nie jest atak po prostu chce lepiej zrozumiec weganizm.

 

Mowisz, ze weganie nie jedza oprocz miesa produktow pochodzenia odzwierzecego w przeciwienstwie do wegetarian, bo sprzeciwiaja sie posredniemu krzywdzeniu i wykorzystywaniu zwierzat- dlatego np. nie pija mleka, nie jedza jajek, sera, twarogu, miodu itp. Ok- to ustalilismy. Rozumiem, ze np. bulwersuje i oburza Cie dzialalnosc kompanii mleczarskich i zwiazany z tym uboj zwierzat.

 

Ale przytocze jeszcze raz pewien przyklad-

 

Jest sobie kura- urodzila sie na na wolnosci, nie w niewoli. Zyje sobie na wsi kolo domu babci Jadzi, w chowie swobodnym, nie przemyslowym. Nie siedzi w ciasnej klatce. Nie jest karmiona specjalna pasza, nie jest szprycowana hormonami i antydepresantami. Zalozmy, ze do tej kury nie dopuszcza sie koguta- jajka sa niezaplodnione. Nie krzywdzi sie wiec zadnego zarodka ani kurczaczka. Gdy kura sie zastarzeje nie jest zabijana i przeznaczano na mieso, tylko umiera smiercia naturalna.

 

Co byloby zlego w zbieraniu jajek od w ten sposob chowanej kury? W jaki sposob byloby to jej wykorzystywanie? Co ta kura zrobi z tymi niezaplodnionymi jajkami? Sprzeda je na gieldzie, zlozy w depozycie w banku?

 

Mysle, ze problemem z ktorym nalezy walczyc jest zdehumanizowany, zmechanizowany chów przemysłowy na szeroka skale, a nie wykorzystywanie kury per se.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, z moralnego punktu widzenia nie widzę nic złego w takim życiu kury, gdyby faktycznie człowiek się nią opiekował i nie był nastawiony na wyzysk.

pozostają względy zdrowotne. może niech lukk79 się wypowie, będzie bardziej profesjonalnie :)

ogólnie rzecz biorąc są wyniki badań mówiące o tym, że białko i tłuszcze zwierzęce źle wpływają na organizm ludzki. kraje, gdzie spożywa się najwięcej mleka mają też najwięcej zachorowań na osteoporozę (im więcej spożywanego białka zwierzęcego, tym więcej wapnia wydala się z moczem). co do szkodliwości samych jajek to nic do tej pory o tym nie czytałam.

 

u mnie weganizm rozpoczął się właśnie od względów zdrowotnych, po prostu poszłam do dietetyka mówiąc, że mam problem z tarczycą i jednocześnie chcę przejść na wegetarianizm, a dietetyk mi zalecił weganizm (żeby być uczciwym to dodam, że zalecił mi go na pół roku), bo weganizm jest najlepszą dietą przy tarczycy/hashimoto i innych chorobach zapalnych/autoimmunologicznych.

 

wpływ białka zwierzęcego szerzej opisany to w książce Nowoczesne zasady odżywiania, której jeszcze nie czytałam ale słyszałam mnóstwo dobrych opinii. tutaj też lukk79 mógłby się wypowiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam jakiś opór albo uraz psychiczny przed określonymi pokarmami pochodzącego zwierzęcego. Np. reaguje odruchem wymiotnym i obrzydzeniem na wszystko co zawiera zbyt dużo tłuszczu zwierzęcego (z wyjątkiem mleka)- np. smalec, słoninę, łój. Tak samo reaguje na galarety wieprzowe/drobiowe, na podroby (wątróbka, nóżki, flaki, ozory, serca itp.) oraz na wszystko co jest "przy kości" (wyjątek: zeberka)- np. udko z kurczaka albo skyrzydełko- gdyby to mieso zostalo uprzednio oddzielone od kosci i podane tak, zebym tego nie ogladal to ok. Tak samo do wielu rzeczy, które zawierają podroby- np. salceson. Ogólnie ciężko to wytłumaczyć, ale czuję masakryczne obrzydzenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Raz jak musialem u ciotki zjesc salatke z czyms z tych powyzej- nie pamietam co to bylo- to potem jak wyszedlem to puscilem pawia. Wybaczcie nieco naturalistyczny opis, mam nadzieję, że nikt nie zwymiotował. :P

 

W zasadzie tak jak mowilem, spokojnie molbym zostac semi-weetarianinem i jesc warzywa, owoce + same ryby i/albo drob. Jakby sie uparl to moze nawet pelnoprawnym wegetarianinem. Weganinem nigdy. :P

 

Ogólnie mam strasznie ambiwalentne odczucia co do tematu- zeby ktos mnie nie posądził o hipokryzję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pływ białka zwierzęcego szerzej opisany to w książce Nowoczesne zasady odżywiania, której jeszcze nie czytałam ale słyszałam mnóstwo dobrych opinii.

 

hej a możecie polecić jakąś dobrą książkę, encyklopedię zdrowia czy coś w tym stylu, ale taką przekrojową, gdzie będzie i o dietach i o ćwiczeniach i o schorzeniach i o lekach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger -zawsze w Ciebie wierzyłem. Od czegoś trzeba zacząć. Można zacząć od nie jedzenia podrobów i wyrobów glutowatych, jak Ty. A co będzie dalej to Twoja suwerenna decyzja.

 

zmienny. Owszem są różne materiały o zdrowiu w sieci.

Większość udzielających się w wątku ma większe niż ja doświadczenie w tej materii niż ja

i i pewnie własne zasoby na serwisie chomikuj czy innych. Goooglając łatwo dotrzesz do materiałów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmienny, ja nie znam :smile:

 

Dark Passenger, mnie też zawsze te tłuste rzeczy brzydziły, nawet jak jeszcze jadłam mięso to tylko najchudsze, kiełbasy też nie jadłam bo miała te białe oka, w ogóle jak na jakiejś wędlinie zobaczyłam coś białego to nie jadłam :) skóry z udka też bym nie tknęła, nawet w kfc. no i nigdy w życiu nie zjadłam kurzych żołądków ani serca itp. nawet nie wiem jak smakują. i pomyśleć, że niektórzy mózgi jedzą.

 

skoro mógłbyś być semi-wegetarianinem to co Cię powstrzymuje? nie musisz od razu wywracać swojego życia do góry nogami i rezygnować z ulubionych posiłków. na początek możesz np zrobić sobie "wegetariańskie poniedziałki" albo spróbować tydzień bez mięsa, lub zapisać się do akcji http://www.zostanwege.pl/zostan-wege-na-30-dni/ codziennie będziesz dostawał maila z informacjami, ciekawostkami i przepisami.

no i nie musisz rezygnować z mięsa jeśli nie chcesz, możesz je ograniczyć, możesz zacząć jeść 2 zdrowe bezmięsne posiłki na 1 mięsny. każdy najmniejszy krok w tą stronę to dobry krok :smile:

jak masz znajomych wegetarian to wproś się na dobry obiad. zobaczysz, że można jeść inaczej i nawet bardziej smacznie :D

 

a tu jest fajny quiz o tym ile zwierząt można ocalić. oczywiście z przymrużeniem oka http://www.zostanwege.pl/wp-content/uploads/2009/09/quiz.swf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nomorewords43, wiem że są jakieś artykuły o zdrowiu w necie, ale jeden pisze to drugi to, chciałem mieć uporządkowane źródło w jednym miejscu wszystko, jakaś encyklopedia, a może płyta cd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie nie wiem co mnie powstrzymuje- chyba przyzwyczajenia i nawyki. Z tymi białymi oczkami w kiełbasie mam tak samo albo jak natrafię na jakiś kostny/chrzęstny element to już koniec. Np. do bigosu tez mnie nikt nie przymusi. Ostatnio tak naprawdę jem tyle mięsa co kot napłakał- głownie drób i ryby. Mój pierwszy post w tym temacie był raczej cyniczny.

 

Raz się zdziwiłem jak na obiedzie w domu pojawiły się kotlety sojowe (a nikt nie je u nas takich wynalazków). Myślę sobie... wtf? A okazały się całkiem ok, tylko musiałyby być lepiej doprawione bo nie miały wyraznego smaku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger,

 

Co do kotletów sojowych i ich przygotowania tak aby miały smak to robię to tak:

 

Rozpuszczam kostkę buliony warzywnego, i w tym moczę kotlety.

Albo robię rosół warzywny i do niego wsadzam do moczenia kotlety.

Potem sa dwa sposoby:

1. albo panierka jak schabowe, ale bułkę mieszam z ziołami i przyprawami,

maczam kotlety w jajku potem w bułce i na patelnię.

2. sypię przyprawy dość dużą ilość na patelnię i wlewam oliwę, kiedy przyprawy z oliwą są

już gorące kładę bezpośrednio na patelnię kotlety, które łapią te przyprawy i smarzę az nie będą złocisto-brązowe.

Modyfikacja 2a. zdejmuje kotlety, i wrzucam na tą patelnię posiekana drobno cebulę i czosnek

podduszam do przyszklenia, a potem wrzucam z powrotem kotlety na patelnię i zalewam goracą wodą,

kotlety sie duszą chwilkę a ja w tym czasie przygotowuję odrobinę maki ziemniaczanej z zimną wodą,

wlewam na patelnię i w ten sposób zagęszczam sos.

Modyfikacja 2b. zdejmuję kotlety, kroję na mniejsze kawałki (np. połówki, ćwiartki) i nabijam na patyczki przekładając

paryką, cebulą w plastrach, porem. Robi się z tego szaszłyk. Potem kładę to na folię (to niezbyt zdrowe no ale...)

posypuję przyprawami zawijam szczelnie i wkładam do piekarnika. po ok 15 -20 min zaczyna wszystko pachnieć.

Wtedy wyciągam i konsumuję. :mrgreen:

 

Do tych z sosem świetnie pasuje ryż lib kasza gryczana lub pęczak i żurawina albo borówka (konfitura)

Mogą byś też ziemniaki pure.

 

 

AAAA do sosu wlewam to w czym moczyłem kotlety.

Reszta wg gustu.

Smacznego :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dark Passenger, jesteśmy podobni, jak bym trafiła na chrząstkę to bym wypluła i więcej tego do ust nie wzięła :D albo nie daj boże jakaś żyłka na szynce :) i tak w sumie większość życia przeżyłam, aż w końcu dotarło do mnie, że nie muszę jeść mięsa.

jesteś dobrym materiałem na wegetarianina. wiesz, nie musisz tego traktować idealistycznie. można nie jeść mięsa jakiś czas, potem znowu do niego wrócić, pojeść trochę i znowu przestać. różnie w życiu bywa i nie ma się co spinać. znam wegetariankę, nagle jej się zachciało parówki i zjadła, no i ok, widocznie miała potrzebę, każdy odpowiada za siebie a życie to nie niewolnictwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

veganka,

 

Ja już po miesiącu nie byłem w stanie wejsć do mięsnego tak mi smierdziało "świeże mięso"

Odruch wymiotny.

Wędliny mi czasem jeszcze teraz pachną,,, tym jałowcem np. :D

Ale mięcho,,, brrrrr a gotowane mięcho to moment i jestem przytulam się do muszli klozetowej.

 

Dark Passenger,

 

A na dobry bigos... to przepis zamiesciłem tutaj gdzieś wcześniej. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×