Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psycholog, nazwał mnie psychopatą.


Mitchell

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz troche ci się dziwie niby widzisz że krzywdzi ludzi do koła a mimo wszystko go żałujesz.

Ja bym nie mogła znieść faceta który jedną noc spędza ze mną a potem tydzień go niema i niewiadomo co robi i gdzie się podziewa.

To że jest przystojny jak to opisujesz mnie by nie ruszało wolałabym faceta z bogatym wnętrzem niż wyglądem.

Piszesz iż nie potrafisz od niego odejść bo go kochasz ok twoja sprawa. A z tego co piszesz to on sobie przychodzi i odchodzi kiedy chce i wcale się nie przejmuje tobą. Myśle że musi się jeszcze troche wydarzyć żebyś zrozumiała że facet bez uczuć jest kiepski do życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz troche ci się dziwie niby widzisz że krzywdzi ludzi do koła a mimo wszystko go żałujesz.

Ja bym nie mogła znieść faceta który jedną noc spędza ze mną a potem tydzień go niema i niewiadomo co robi i gdzie się podziewa.

To że jest przystojny jak to opisujesz mnie by nie ruszało wolałabym faceta z bogatym wnętrzem niż wyglądem.

Piszesz iż nie potrafisz od niego odejść bo go kochasz ok twoja sprawa. A z tego co piszesz to on sobie przychodzi i odchodzi kiedy chce i wcale się nie przejmuje tobą. Myśle że musi się jeszcze troche wydarzyć żebyś zrozumiała że facet bez uczuć jest kiepski do życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem- ale tak bardzo go kocham i nienawidzę zarazem. Jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa. Potrafi czasami zachować się wspaniale a czasami paskudnie. Kilka razy próbowałam go zostawić ale nie potrafię- po prostu kocham go- wszystko mi się z nim kojarzy.

Jeśeli jest socjopatą- to chyba nie jest jego wina? Jak to jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem- ale tak bardzo go kocham i nienawidzę zarazem. Jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa. Potrafi czasami zachować się wspaniale a czasami paskudnie. Kilka razy próbowałam go zostawić ale nie potrafię- po prostu kocham go- wszystko mi się z nim kojarzy.

Jeśeli jest socjopatą- to chyba nie jest jego wina? Jak to jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem- ale tak bardzo go kocham i nienawidzę zarazem. Jestem bardzo uczuciowa i wrażliwa. Potrafi czasami zachować się wspaniale a czasami paskudnie. Kilka razy próbowałam go zostawić ale nie potrafię- po prostu kocham go- wszystko mi się z nim kojarzy.

Jeśeli jest socjopatą- to chyba nie jest jego wina? Jak to jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym ;) Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza.

 

 

Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor.

 

Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji.

 

 

 

By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"...

Wyzwalajace... i szalone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym ;) Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza.

 

 

Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor.

 

Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji.

 

 

 

By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"...

Wyzwalajace... i szalone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym ;) Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza.

 

 

Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor.

 

Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji.

 

 

 

By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"...

Wyzwalajace... i szalone.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USE90- masz rację, musze go zostawić.

On potrafił robić różne naprawdę dziwne rzeczy-np. jechaliśmy samochodem przez obwodnicę Wrocławia, nagle ni stąd ni zowąd, przyspieszył do 200km/h- coraz to naciskał na gaz, puszczał kierownicę na chwile i rechotał się przy tym jednocześnie- widząc moją minę. Mam uraz do szybkiej jazdy autem- bo kiedyś miałam wypadek samochodowy- on o tym wie, wie że się boje. Przecież mogliśmy się zabić- a on cały czas naciskał na gaz i trąbił na samochody jadące przed nami. Prawie zemdlałam, płakałam- a on śmiał się coraz głośniej.

 

Wygląda na to, że lepiej być socjopatą, niż być z socjopatą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USE90- masz rację, musze go zostawić.

On potrafił robić różne naprawdę dziwne rzeczy-np. jechaliśmy samochodem przez obwodnicę Wrocławia, nagle ni stąd ni zowąd, przyspieszył do 200km/h- coraz to naciskał na gaz, puszczał kierownicę na chwile i rechotał się przy tym jednocześnie- widząc moją minę. Mam uraz do szybkiej jazdy autem- bo kiedyś miałam wypadek samochodowy- on o tym wie, wie że się boje. Przecież mogliśmy się zabić- a on cały czas naciskał na gaz i trąbił na samochody jadące przed nami. Prawie zemdlałam, płakałam- a on śmiał się coraz głośniej.

 

Wygląda na to, że lepiej być socjopatą, niż być z socjopatą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

USE90- masz rację, musze go zostawić.

On potrafił robić różne naprawdę dziwne rzeczy-np. jechaliśmy samochodem przez obwodnicę Wrocławia, nagle ni stąd ni zowąd, przyspieszył do 200km/h- coraz to naciskał na gaz, puszczał kierownicę na chwile i rechotał się przy tym jednocześnie- widząc moją minę. Mam uraz do szybkiej jazdy autem- bo kiedyś miałam wypadek samochodowy- on o tym wie, wie że się boje. Przecież mogliśmy się zabić- a on cały czas naciskał na gaz i trąbił na samochody jadące przed nami. Prawie zemdlałam, płakałam- a on śmiał się coraz głośniej.

 

Wygląda na to, że lepiej być socjopatą, niż być z socjopatą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie ten wpis....

Przeczytałam dokładnie co napisałeś i dochodzę do wniosku,że twoja biografia pokrywa się momentami z moją.. A mianowicie :

1.Ja też od zawsze odbiegam od innych,w czym to się objawia,zaraz napiszę.

2.Mam skłonności mitomańskie, w okresie wczesnego dojrzewania starałam się nad tym zapanować i faktycznie moje zachowanie uległo lekkiej poprawie. A raczej ujmę to tak: kłamię,kiedy nie ma takiej potrzeby i mówię prawdę w momencie ,kiedy kłamstwo powinno być najbardziej opłacalne. Trochę to trudne,ale postaram się wytłumaczyć na przykładzie... Powiedzmy,że coś zrobię , coś złego i ktoś mnie podejrzewa. W takiej sytuacji wielu ludzi zaczęłoby się wykręcać. Nie ja, ja się przyznaję od razu (oczywiście nie zawsze,czasem też kłamię w celu uniknięcia odpowiedzialności,jednak nie robię tak zawsze). Albo jak powiedzmy nie umiem zrobić czegoś banalnego ,czegoś co umie praktycznie każdy np. tabliczki mnożenia (nie mówię,że tak jest,podaję tylko przykład ,bo nic innego do głowy mi nie przychodzi) to zamiast zostawić tę informację dla siebie,jak głupia przyznaję się do tego,do własnych porażek często też. Moje kłamstwa natomiast,to szereg całkowicie zmyślonych ,bzdurnych historii,przekręcania faktów, przeplatania kłamstwa z prawdą. Nie ma dnia ,w którym nie opowiedziałabym komuś historyjki wyssanej z palca. Kłamstwa,które wplatam ,są zazwyczaj "niepotrzebne'... Nie mają wpływu na jakoś historii, na podniesienie samooceny, na wywarciu wrażenia u słuchacza. Po prostu sobie są. Można powiedzieć,że kłamię bez większego problemu, potrafię robić to genialnie,moje opowieści wydają się bardzo autentyczne i przekonujące ,a najbardziej przerażające w tym wszystkich jest to,że brakuje mi motywu takiego zachowania. Co do dzieciństwa .... Byłam dzieckiem kłamiącym patologicznie,w każdej sferze życia,każdego okłamałam.... Jedno z moich głupszych ,dziecinnych kłamstw ,to próby przekonywania klasy i nauczycielki,że hoduję lwa w domu XDD Miałam wtedy jakieś 8-9 lat XD Dodam,że straciłam wielu ludzi przez notoryczne kłamstwa... Zresztą,kłamstwo jest zazwyczaj powodem,dla którego inni odchodzą ode mnie...

3. Też byłam w gimnazjum u psychologa. Stwierdził u mnie niedojrzałość emocjonalną. Moja siostra poszła z problemem mojej rzekomej niesamodzielności (rodzicie w dzieciństwie podejmowali za mnie wszystkie decyzje,byłam rozpieszczana) ,szkoda ,że pominęła także inne,ważne kwestie dotyczące mojego zachowania ...

4. Nierówne postępy w nauce też mam.... Zawsze miałam i mam. Popadam z skrajności w skrajność. Raz super ocenki,wysoka średnia,a za rok zagrożenie z kilku przedmiotów.

5.Też przeżyłam śmierć rodziców,obu. Matka zmarła jak miałam 11 lat,ojciec jak 12. Byłam przy śmierci mamy,umarła w domu, widziałam na własne oczy jak umiera. Czy coś czułam ? Nie. Absolutnie nic. Moje łzy na pogrzebie też były wymuszone. O śmierci ojca dowiedziałam się od siostry,która była wtedy u nas na wakacjach. Moja pierwsza myśl w tym momencie ? "Z kim ja teraz będę mieszkać ?" ,nie muszę wyjaśniać,że podobnie jak przy śmierci matki,nic nie czułam. Dodam,że rodzice byli dla mnie ważni,kochałam ich ,nie sprawiałam IM problemów ,kontakty z nimi miałam rewelacyjne,byłam kochanym dzieckiem. Jednak za swoje reakcje emocjonalne (a raczej ich brak) nie odpowiadam. Zmuszałam się wtedy do pewnych uczuć,tylko to mogłam zrobić. Żyję normalnie. Nie miałam nigdy żadnej traumy po ich śmierci, żadnych myśli samobójczych ,ba ! Nawet tęsknoty nie odczuwam. Żyję jakby nic się nie stało. Śmierć rodziców była dla mnie niewielkim stresem.

 

Czemu to wszystko piszę ? A temu,że podejrzewam u siebie ładne odchylenia osobowościowe ,nie wiem,czy można to nazwać psychopatią,ale wiele cech idealnie się do mnie dopasowuje. Te cechy stają się wyrazistsze ,kiedy uwzględni się to,że jestem dziewczyną. Twoja sytuacja wydała mi się podobna do mojej ,dlatego chciałabym zaprezentować tutaj również swój problem.

Zacznę może od młodości....

-No ,kłamstwa już wymieniłam,

-Kradzieże... Kradnę od około 5 roku życia. Za dzieciaka kradłam wszędzie i wszytko. Masowo okradałam własną rodzinę i ludzi obcych. Zabierałam głównie zabawki ,potem na okres gimnazjum zachowania te mi minęły,jednak znowu mi to wróciło pod postacią kleptomanii. Nie kradnę wartościowych przedmiotów,nie narażam się tak,nie mam aż tak silnych pragnień ,by ryzykować dla jakiś przedmiotów. Preferuję drobne kradzieże,bardzo drobne,kradnę głównie słodycze ze sklepów,jednak i w tym się rozzuchwalam (co mnie przeraża). Potrafię nawet przy kasie coś ukraść. Nie kradnę dla zysku,raczej dla zabicia nudy lub po prostu dla hecy.

-Włamania. Nie włamuję się nigdzie,jednak za dzieciaka preferowałam tego typu rozrywki. Włamania praktykowałam od wieku przedszkolnego ,aż po zakończenie podstawówki. Nie były to częste praktyki,raczej pojedyncze sytuacje. Nie włamałam się też nigdy do czyjegoś domu (chyba,że czegoś nie pamiętam),raczej na cudze podwórka, czy np. do klas szkolnych w celu kradzieży,lub dla jaj.

-Agresja fizyczna. Heh ,nie jestem z tych ,którzy to dzień w dzień się napierniczają. Brałam jednak udział w wielu bójkach,zdecydowanie za wielu jak na kobietę. Nie robię tego jednak często. Zazwyczaj są to pojedyncze liczby bójek na rok. Co mnie jednak w tej kwestii wyróżnia .. Cóż .. sądzę,że zdecydowana brutalność.. Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję) po starciu zdecydowanie przestały mi dokuczać,lub unikały mnie. Biję wszędzie i tak mocno, jak tylko mogę. Stwarzam sobie do tego pełne prawo,gdyż według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk. Jak kończyły się moje bójki i jak się biję ,czego stosuję... Cóż ..Za dzieciaka potrafiłam pobić młodszego chłopca na tyle,że przez 2 tygodniu nie wychodził z domu,bo wyszło mu coś na twarzy. Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień. Prześladowałam ją psychicznie,po szkole pobiłam ,a w szkole pocięłam jej ręce żyletką. Miałam wtedy 12 lat. Dodam,że mogę pobić każdego. Nie obchodzi mnie czy to dziewczyna,facet ,nie boję się silniejszych od siebie,nie znęcam się nad słabszymi,wolę poczekać na prowokację ze strony innych i w ten sposób zapewnić sobie mocne wrażenia. Agresję stosuje do dziś ..Ostatnio mi się nasila. Niedawno pobiłam jedną dziewczynę ze szkoły praktycznie bez powodu... Na drugi dzień uderzyłam kolegę kamieniem w głowę ,bo wypił nam całą wódkę ,byłam wtedy troszkę podpita. Ponadto mam na koncie 3 ataki z nożem (w 1 jak miałam 8 lat-oczywiście było to w formie straszenia). Dodam,że ostatnio nie czuję emocji przy stosowaniu agresji. Kiedyś one się pojawiały,ale nie teraz. Czuję,że mogę uderzyć każdego w każdym momencie ,nie będę przy tym zakłopotana,zestrachana,adrenalina też słabo jakoś się ostatnio wydziela podczas bójek. Nie wiem czym jest to spowodowane. Moje zachowanie i stosowanie przemocy można trochę porównać do przykładów postaci niektórych "dziewczynek z horrorów" (wiem,kretyńsko to brzmi ale zaraz wyjaśnię),które zazwyczaj są spokojne,wycofane,zamknięte w sobie,a jak przyjdzie co do czego ,to potrafią być naprawdę brutalne. Sama nie zaczepiam fizycznie,baaardzo rzadko ...

-Agresja słowna. Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała). Jestem jednak w 100% bezpośrednia,często chamska. Lubię krytykować,wytykać wady ludziom ,sprawia mi to przyjemność.

Ponadto od dziecka mam taki dziwny zwyczaj ... Mianowicie,wszystkich obgaduję... Nie jest to takie zwykłe obgadywanie na jakie pozwala sobie większość ludzi. Ja obgaduję ciągle, każdego. Rozwaliłam wiele przyjaźni przez to,nie umiem dotrzymać tajemnicy. Ktoś mi coś powie,to od razu wszystko wypaplam pierwszej lepszej osobie. Zrobię to jednak w taki sposób,że nikt się o tym nie dowie ,a osoba,która powierzyła mi sekrety za jakiś czas będzie z "niewiadomych" przyczyn unikana przez większość ludzi. Okrutne to ,ale nie potrafię nad tym panować.

-Chłód uczuciowy. Nie wiem ,zawsze zdawało mi się ,że coś czuję,że jestem wrażliwym człowiekiem. Okazało się jednak,że tylko mi się tak zdawało. Każdy mi mówi,że jestem strasznie egocentryczna ,a moje pozorne przejmowanie się i współczucie innym ludziom jest strasznie płytkie. Cóż.. biorąc pod uwagę moje uczucia ,to kiedyś tam sobie coś faktycznie do ludzi "czułam" ,niewiele ,ale jednak. Zawsze zdawało mi się,że przejawiam dość głębokie emocje,zresztą do dzisiaj mi się tak zdaję ... Najwidoczniej tak nie jest ... wszystko co mówię kłóci się strasznie z tym co robię. No np. wielce przejmuję się losem porzuconych piesków,niby jest mi ich szkoda i czuję chęć niesienia pomocy tym zwierzakom. W międzyczasie,gdyby nie interwencja rodziny, zagłodziłabym własnego psa na śmierć (to tylko kolejny przykład,niekoniecznie prawdziwy). Empatii na pewno nie mam,tutaj nie ma nawet o czym gadać. Słabo rozpoznaję ludzkie emocje. Kiedy ktoś się szczerzy to domyślam się,że jest szczęśliwy ,ale bez żadnych konkretnych oznak nie potrafię zgadnąć ,że ktoś ma powiedzmy zły humor... Może napiszę lepiej,jakie emocje odczuwam...

Na pewno obrzydzenie ,złość ,irytacje,gniew,frustracje (wszystkie emocje prowadzące bezpośrednio do agresji,lub związane z nią). Z lękiem to sprawa jest u mnie sporna. Rodzina twierdzi,że słabo radzę sobie w sytuacjach stresowych. I tak i nie. Zależy o jakich stresorach mówimy. Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany. Nie zdałam egzaminu na prawo jazdy,tylko i wyłącznie przez stres. Nie boję się jeździć samochodem. Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach. A to w połączeniu z tym,że dość słabo jeżdżę samochodem i dopiero pod koniec zaczęłam coś tak chwytać ,spowodowało ,że nie zrobiłam nawet fajki na placu.

Są jednak sytuację,w których normalni ludzie się stresują i poddają ,a w których ja radzę sobie całkiem nieźle. Zazwyczaj są to sytuacje wymagające ryzyka ,najczęściej agresywne. Doskonale radzę sobie też w sytuacjach stresowych,kiedy wiem ,że mam chociaż minimum szansy na przezwyciężenie trudu ,bo powiedzmy,jestem w czymś tam dobra. Ogólnie rzecz biorąc ,od dziecka miałam duże możliwości na ukształtowanie się we mnie dużej odporności na stres,niestety moi rodzice tę umiejętność aktywnie tłumili... Jako dziecko uwielbiałam rywalizację. Ciągle ją podejmowałam z innymi dziećmi ,najczęściej w sporcie. Przez nadopiekuńczość moich rodziców ,ich rozwiązywanie wszelkich problemów za mnie zdolność ta w większej części mi zanikła. Wielka szkoda ... Podobnie jest u mnie z lękiem. Jestem osobą ,która dosłownie boi się własnego cienia. Często odczuwam nieokreślony niepokój, rok temu przeżywałam silne lęki przed ciemnością,co sprawiło,że musiałam 2 miesiące spać przy zapalonym świetle. Nie boję się jednak sytuacje niosących naprawdę duże ryzyko. Nie boję się sapać do ludzi,chociaż wiem,że łatwo mogę dostać wpierdziel od kogoś ,nie boję się praktykować ryzykownych zajęć,nie boję się też konfliktów z prawem. Dziwne to wszystko ,naprawdę ... Pewne uczucia mi całkowicie spłytły. Rzadko odczuwam radość,chyba ,że płytką,smutek też-częściej się złoszczę, o uczuciach wyższych nawet nie będę wspominać.

- Brak bliższych kontaktów z ludźmi... Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Dokładniej to mam 1 przyjaciółkę,kolegę i to wszystko.. Oczywiście są też osoby ze szkoły ale tego nawet nie liczę. Ludzie mnie nie lubią,głównie przez chamstwo i nieadekwatne zachowanie. Jestem typem samotnika,ale nie do końca z wyboru. Brakuje mi ludzi ale jednocześnie ich towarzystwo mnie nudzi. Przy każdej mojej znajomości z kimś zauważyć można pewien cykl przebiegu relacji. Najpierw poznając osobę dobrze mi się z nią gada,jestem miła,sympatyczna,chce mi się rozmawiać. Potem ,po jakiś 3-4 dniach nadchodzi moment zobojętnienia, dana osoba nie wydaje mi się już taka atrakcyjna,nudzi mnie. W tym etapie staram się jej unikać. Końcowy etap to wrogość. Zaczynam zachowywać się prowokacyjnie,przejawiać agresję (zazwyczaj werbalną) ,krzyczeć na znajomego ,poniżać go,stroić fochy, nierzadko pozwalam sobie też na wykorzystywanie takiego człowieka. Czemu tak mam ? Nie wiem ,może przez nudę i frustrację. Nie wiem czemu,ale każdy człowiek wydaje mi się taki sam,to prowadzi do irytacji,nad którą nie umiem zapanować.

-Ponadto prezentuję : szybkie rezygnowanie z czynności,która nie przynosi efektów, notoryczne niszczenie swojego życia,nawet wtedy,kiedy dobrze mi się żyje. Na swoim koncie oprócz tego co wymieniłam można znaleźć również podpalenie, zażywanie alkoholu w miejscu publicznym, zakłócanie spokoju, zażywanie narkotyków również w miejscu publicznym, a także mniej ważne ,jak np. wpisywanie sobie ocen w szkole do dziennika,czy w wieku 11-12 lat notoryczne podrabianie zwolnień.

 

Nie żyje mi się z tym dobrze, wręcz przeciwnie. Czuję się źle,bo jestem kobietą. Może do faceta takie zachowanie pasuje ,ale nie do kobiety O.o Trochę to trudne,bo nie umiem się przystosować i nie jarają mnie typowo kobiece zainteresowanie,nie umiem przejawiać też kobiecych zachowań typu delikatność. Nie wiem co mi jest,takiej porządnej diagnozy jeszcze nigdy nie miałam i jakoś obawiam się umówić na wizytę ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie ten wpis....

Przeczytałam dokładnie co napisałeś i dochodzę do wniosku,że twoja biografia pokrywa się momentami z moją.. A mianowicie :

1.Ja też od zawsze odbiegam od innych,w czym to się objawia,zaraz napiszę.

2.Mam skłonności mitomańskie, w okresie wczesnego dojrzewania starałam się nad tym zapanować i faktycznie moje zachowanie uległo lekkiej poprawie. A raczej ujmę to tak: kłamię,kiedy nie ma takiej potrzeby i mówię prawdę w momencie ,kiedy kłamstwo powinno być najbardziej opłacalne. Trochę to trudne,ale postaram się wytłumaczyć na przykładzie... Powiedzmy,że coś zrobię , coś złego i ktoś mnie podejrzewa. W takiej sytuacji wielu ludzi zaczęłoby się wykręcać. Nie ja, ja się przyznaję od razu (oczywiście nie zawsze,czasem też kłamię w celu uniknięcia odpowiedzialności,jednak nie robię tak zawsze). Albo jak powiedzmy nie umiem zrobić czegoś banalnego ,czegoś co umie praktycznie każdy np. tabliczki mnożenia (nie mówię,że tak jest,podaję tylko przykład ,bo nic innego do głowy mi nie przychodzi) to zamiast zostawić tę informację dla siebie,jak głupia przyznaję się do tego,do własnych porażek często też. Moje kłamstwa natomiast,to szereg całkowicie zmyślonych ,bzdurnych historii,przekręcania faktów, przeplatania kłamstwa z prawdą. Nie ma dnia ,w którym nie opowiedziałabym komuś historyjki wyssanej z palca. Kłamstwa,które wplatam ,są zazwyczaj "niepotrzebne'... Nie mają wpływu na jakoś historii, na podniesienie samooceny, na wywarciu wrażenia u słuchacza. Po prostu sobie są. Można powiedzieć,że kłamię bez większego problemu, potrafię robić to genialnie,moje opowieści wydają się bardzo autentyczne i przekonujące ,a najbardziej przerażające w tym wszystkich jest to,że brakuje mi motywu takiego zachowania. Co do dzieciństwa .... Byłam dzieckiem kłamiącym patologicznie,w każdej sferze życia,każdego okłamałam.... Jedno z moich głupszych ,dziecinnych kłamstw ,to próby przekonywania klasy i nauczycielki,że hoduję lwa w domu XDD Miałam wtedy jakieś 8-9 lat XD Dodam,że straciłam wielu ludzi przez notoryczne kłamstwa... Zresztą,kłamstwo jest zazwyczaj powodem,dla którego inni odchodzą ode mnie...

3. Też byłam w gimnazjum u psychologa. Stwierdził u mnie niedojrzałość emocjonalną. Moja siostra poszła z problemem mojej rzekomej niesamodzielności (rodzicie w dzieciństwie podejmowali za mnie wszystkie decyzje,byłam rozpieszczana) ,szkoda ,że pominęła także inne,ważne kwestie dotyczące mojego zachowania ...

4. Nierówne postępy w nauce też mam.... Zawsze miałam i mam. Popadam z skrajności w skrajność. Raz super ocenki,wysoka średnia,a za rok zagrożenie z kilku przedmiotów.

5.Też przeżyłam śmierć rodziców,obu. Matka zmarła jak miałam 11 lat,ojciec jak 12. Byłam przy śmierci mamy,umarła w domu, widziałam na własne oczy jak umiera. Czy coś czułam ? Nie. Absolutnie nic. Moje łzy na pogrzebie też były wymuszone. O śmierci ojca dowiedziałam się od siostry,która była wtedy u nas na wakacjach. Moja pierwsza myśl w tym momencie ? "Z kim ja teraz będę mieszkać ?" ,nie muszę wyjaśniać,że podobnie jak przy śmierci matki,nic nie czułam. Dodam,że rodzice byli dla mnie ważni,kochałam ich ,nie sprawiałam IM problemów ,kontakty z nimi miałam rewelacyjne,byłam kochanym dzieckiem. Jednak za swoje reakcje emocjonalne (a raczej ich brak) nie odpowiadam. Zmuszałam się wtedy do pewnych uczuć,tylko to mogłam zrobić. Żyję normalnie. Nie miałam nigdy żadnej traumy po ich śmierci, żadnych myśli samobójczych ,ba ! Nawet tęsknoty nie odczuwam. Żyję jakby nic się nie stało. Śmierć rodziców była dla mnie niewielkim stresem.

 

Czemu to wszystko piszę ? A temu,że podejrzewam u siebie ładne odchylenia osobowościowe ,nie wiem,czy można to nazwać psychopatią,ale wiele cech idealnie się do mnie dopasowuje. Te cechy stają się wyrazistsze ,kiedy uwzględni się to,że jestem dziewczyną. Twoja sytuacja wydała mi się podobna do mojej ,dlatego chciałabym zaprezentować tutaj również swój problem.

Zacznę może od młodości....

-No ,kłamstwa już wymieniłam,

-Kradzieże... Kradnę od około 5 roku życia. Za dzieciaka kradłam wszędzie i wszytko. Masowo okradałam własną rodzinę i ludzi obcych. Zabierałam głównie zabawki ,potem na okres gimnazjum zachowania te mi minęły,jednak znowu mi to wróciło pod postacią kleptomanii. Nie kradnę wartościowych przedmiotów,nie narażam się tak,nie mam aż tak silnych pragnień ,by ryzykować dla jakiś przedmiotów. Preferuję drobne kradzieże,bardzo drobne,kradnę głównie słodycze ze sklepów,jednak i w tym się rozzuchwalam (co mnie przeraża). Potrafię nawet przy kasie coś ukraść. Nie kradnę dla zysku,raczej dla zabicia nudy lub po prostu dla hecy.

-Włamania. Nie włamuję się nigdzie,jednak za dzieciaka preferowałam tego typu rozrywki. Włamania praktykowałam od wieku przedszkolnego ,aż po zakończenie podstawówki. Nie były to częste praktyki,raczej pojedyncze sytuacje. Nie włamałam się też nigdy do czyjegoś domu (chyba,że czegoś nie pamiętam),raczej na cudze podwórka, czy np. do klas szkolnych w celu kradzieży,lub dla jaj.

-Agresja fizyczna. Heh ,nie jestem z tych ,którzy to dzień w dzień się napierniczają. Brałam jednak udział w wielu bójkach,zdecydowanie za wielu jak na kobietę. Nie robię tego jednak często. Zazwyczaj są to pojedyncze liczby bójek na rok. Co mnie jednak w tej kwestii wyróżnia .. Cóż .. sądzę,że zdecydowana brutalność.. Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję) po starciu zdecydowanie przestały mi dokuczać,lub unikały mnie. Biję wszędzie i tak mocno, jak tylko mogę. Stwarzam sobie do tego pełne prawo,gdyż według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk. Jak kończyły się moje bójki i jak się biję ,czego stosuję... Cóż ..Za dzieciaka potrafiłam pobić młodszego chłopca na tyle,że przez 2 tygodniu nie wychodził z domu,bo wyszło mu coś na twarzy. Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień. Prześladowałam ją psychicznie,po szkole pobiłam ,a w szkole pocięłam jej ręce żyletką. Miałam wtedy 12 lat. Dodam,że mogę pobić każdego. Nie obchodzi mnie czy to dziewczyna,facet ,nie boję się silniejszych od siebie,nie znęcam się nad słabszymi,wolę poczekać na prowokację ze strony innych i w ten sposób zapewnić sobie mocne wrażenia. Agresję stosuje do dziś ..Ostatnio mi się nasila. Niedawno pobiłam jedną dziewczynę ze szkoły praktycznie bez powodu... Na drugi dzień uderzyłam kolegę kamieniem w głowę ,bo wypił nam całą wódkę ,byłam wtedy troszkę podpita. Ponadto mam na koncie 3 ataki z nożem (w 1 jak miałam 8 lat-oczywiście było to w formie straszenia). Dodam,że ostatnio nie czuję emocji przy stosowaniu agresji. Kiedyś one się pojawiały,ale nie teraz. Czuję,że mogę uderzyć każdego w każdym momencie ,nie będę przy tym zakłopotana,zestrachana,adrenalina też słabo jakoś się ostatnio wydziela podczas bójek. Nie wiem czym jest to spowodowane. Moje zachowanie i stosowanie przemocy można trochę porównać do przykładów postaci niektórych "dziewczynek z horrorów" (wiem,kretyńsko to brzmi ale zaraz wyjaśnię),które zazwyczaj są spokojne,wycofane,zamknięte w sobie,a jak przyjdzie co do czego ,to potrafią być naprawdę brutalne. Sama nie zaczepiam fizycznie,baaardzo rzadko ...

-Agresja słowna. Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała). Jestem jednak w 100% bezpośrednia,często chamska. Lubię krytykować,wytykać wady ludziom ,sprawia mi to przyjemność.

Ponadto od dziecka mam taki dziwny zwyczaj ... Mianowicie,wszystkich obgaduję... Nie jest to takie zwykłe obgadywanie na jakie pozwala sobie większość ludzi. Ja obgaduję ciągle, każdego. Rozwaliłam wiele przyjaźni przez to,nie umiem dotrzymać tajemnicy. Ktoś mi coś powie,to od razu wszystko wypaplam pierwszej lepszej osobie. Zrobię to jednak w taki sposób,że nikt się o tym nie dowie ,a osoba,która powierzyła mi sekrety za jakiś czas będzie z "niewiadomych" przyczyn unikana przez większość ludzi. Okrutne to ,ale nie potrafię nad tym panować.

-Chłód uczuciowy. Nie wiem ,zawsze zdawało mi się ,że coś czuję,że jestem wrażliwym człowiekiem. Okazało się jednak,że tylko mi się tak zdawało. Każdy mi mówi,że jestem strasznie egocentryczna ,a moje pozorne przejmowanie się i współczucie innym ludziom jest strasznie płytkie. Cóż.. biorąc pod uwagę moje uczucia ,to kiedyś tam sobie coś faktycznie do ludzi "czułam" ,niewiele ,ale jednak. Zawsze zdawało mi się,że przejawiam dość głębokie emocje,zresztą do dzisiaj mi się tak zdaję ... Najwidoczniej tak nie jest ... wszystko co mówię kłóci się strasznie z tym co robię. No np. wielce przejmuję się losem porzuconych piesków,niby jest mi ich szkoda i czuję chęć niesienia pomocy tym zwierzakom. W międzyczasie,gdyby nie interwencja rodziny, zagłodziłabym własnego psa na śmierć (to tylko kolejny przykład,niekoniecznie prawdziwy). Empatii na pewno nie mam,tutaj nie ma nawet o czym gadać. Słabo rozpoznaję ludzkie emocje. Kiedy ktoś się szczerzy to domyślam się,że jest szczęśliwy ,ale bez żadnych konkretnych oznak nie potrafię zgadnąć ,że ktoś ma powiedzmy zły humor... Może napiszę lepiej,jakie emocje odczuwam...

Na pewno obrzydzenie ,złość ,irytacje,gniew,frustracje (wszystkie emocje prowadzące bezpośrednio do agresji,lub związane z nią). Z lękiem to sprawa jest u mnie sporna. Rodzina twierdzi,że słabo radzę sobie w sytuacjach stresowych. I tak i nie. Zależy o jakich stresorach mówimy. Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany. Nie zdałam egzaminu na prawo jazdy,tylko i wyłącznie przez stres. Nie boję się jeździć samochodem. Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach. A to w połączeniu z tym,że dość słabo jeżdżę samochodem i dopiero pod koniec zaczęłam coś tak chwytać ,spowodowało ,że nie zrobiłam nawet fajki na placu.

Są jednak sytuację,w których normalni ludzie się stresują i poddają ,a w których ja radzę sobie całkiem nieźle. Zazwyczaj są to sytuacje wymagające ryzyka ,najczęściej agresywne. Doskonale radzę sobie też w sytuacjach stresowych,kiedy wiem ,że mam chociaż minimum szansy na przezwyciężenie trudu ,bo powiedzmy,jestem w czymś tam dobra. Ogólnie rzecz biorąc ,od dziecka miałam duże możliwości na ukształtowanie się we mnie dużej odporności na stres,niestety moi rodzice tę umiejętność aktywnie tłumili... Jako dziecko uwielbiałam rywalizację. Ciągle ją podejmowałam z innymi dziećmi ,najczęściej w sporcie. Przez nadopiekuńczość moich rodziców ,ich rozwiązywanie wszelkich problemów za mnie zdolność ta w większej części mi zanikła. Wielka szkoda ... Podobnie jest u mnie z lękiem. Jestem osobą ,która dosłownie boi się własnego cienia. Często odczuwam nieokreślony niepokój, rok temu przeżywałam silne lęki przed ciemnością,co sprawiło,że musiałam 2 miesiące spać przy zapalonym świetle. Nie boję się jednak sytuacje niosących naprawdę duże ryzyko. Nie boję się sapać do ludzi,chociaż wiem,że łatwo mogę dostać wpierdziel od kogoś ,nie boję się praktykować ryzykownych zajęć,nie boję się też konfliktów z prawem. Dziwne to wszystko ,naprawdę ... Pewne uczucia mi całkowicie spłytły. Rzadko odczuwam radość,chyba ,że płytką,smutek też-częściej się złoszczę, o uczuciach wyższych nawet nie będę wspominać.

- Brak bliższych kontaktów z ludźmi... Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Dokładniej to mam 1 przyjaciółkę,kolegę i to wszystko.. Oczywiście są też osoby ze szkoły ale tego nawet nie liczę. Ludzie mnie nie lubią,głównie przez chamstwo i nieadekwatne zachowanie. Jestem typem samotnika,ale nie do końca z wyboru. Brakuje mi ludzi ale jednocześnie ich towarzystwo mnie nudzi. Przy każdej mojej znajomości z kimś zauważyć można pewien cykl przebiegu relacji. Najpierw poznając osobę dobrze mi się z nią gada,jestem miła,sympatyczna,chce mi się rozmawiać. Potem ,po jakiś 3-4 dniach nadchodzi moment zobojętnienia, dana osoba nie wydaje mi się już taka atrakcyjna,nudzi mnie. W tym etapie staram się jej unikać. Końcowy etap to wrogość. Zaczynam zachowywać się prowokacyjnie,przejawiać agresję (zazwyczaj werbalną) ,krzyczeć na znajomego ,poniżać go,stroić fochy, nierzadko pozwalam sobie też na wykorzystywanie takiego człowieka. Czemu tak mam ? Nie wiem ,może przez nudę i frustrację. Nie wiem czemu,ale każdy człowiek wydaje mi się taki sam,to prowadzi do irytacji,nad którą nie umiem zapanować.

-Ponadto prezentuję : szybkie rezygnowanie z czynności,która nie przynosi efektów, notoryczne niszczenie swojego życia,nawet wtedy,kiedy dobrze mi się żyje. Na swoim koncie oprócz tego co wymieniłam można znaleźć również podpalenie, zażywanie alkoholu w miejscu publicznym, zakłócanie spokoju, zażywanie narkotyków również w miejscu publicznym, a także mniej ważne ,jak np. wpisywanie sobie ocen w szkole do dziennika,czy w wieku 11-12 lat notoryczne podrabianie zwolnień.

 

Nie żyje mi się z tym dobrze, wręcz przeciwnie. Czuję się źle,bo jestem kobietą. Może do faceta takie zachowanie pasuje ,ale nie do kobiety O.o Trochę to trudne,bo nie umiem się przystosować i nie jarają mnie typowo kobiece zainteresowanie,nie umiem przejawiać też kobiecych zachowań typu delikatność. Nie wiem co mi jest,takiej porządnej diagnozy jeszcze nigdy nie miałam i jakoś obawiam się umówić na wizytę ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawia mnie ten wpis....

Przeczytałam dokładnie co napisałeś i dochodzę do wniosku,że twoja biografia pokrywa się momentami z moją.. A mianowicie :

1.Ja też od zawsze odbiegam od innych,w czym to się objawia,zaraz napiszę.

2.Mam skłonności mitomańskie, w okresie wczesnego dojrzewania starałam się nad tym zapanować i faktycznie moje zachowanie uległo lekkiej poprawie. A raczej ujmę to tak: kłamię,kiedy nie ma takiej potrzeby i mówię prawdę w momencie ,kiedy kłamstwo powinno być najbardziej opłacalne. Trochę to trudne,ale postaram się wytłumaczyć na przykładzie... Powiedzmy,że coś zrobię , coś złego i ktoś mnie podejrzewa. W takiej sytuacji wielu ludzi zaczęłoby się wykręcać. Nie ja, ja się przyznaję od razu (oczywiście nie zawsze,czasem też kłamię w celu uniknięcia odpowiedzialności,jednak nie robię tak zawsze). Albo jak powiedzmy nie umiem zrobić czegoś banalnego ,czegoś co umie praktycznie każdy np. tabliczki mnożenia (nie mówię,że tak jest,podaję tylko przykład ,bo nic innego do głowy mi nie przychodzi) to zamiast zostawić tę informację dla siebie,jak głupia przyznaję się do tego,do własnych porażek często też. Moje kłamstwa natomiast,to szereg całkowicie zmyślonych ,bzdurnych historii,przekręcania faktów, przeplatania kłamstwa z prawdą. Nie ma dnia ,w którym nie opowiedziałabym komuś historyjki wyssanej z palca. Kłamstwa,które wplatam ,są zazwyczaj "niepotrzebne'... Nie mają wpływu na jakoś historii, na podniesienie samooceny, na wywarciu wrażenia u słuchacza. Po prostu sobie są. Można powiedzieć,że kłamię bez większego problemu, potrafię robić to genialnie,moje opowieści wydają się bardzo autentyczne i przekonujące ,a najbardziej przerażające w tym wszystkich jest to,że brakuje mi motywu takiego zachowania. Co do dzieciństwa .... Byłam dzieckiem kłamiącym patologicznie,w każdej sferze życia,każdego okłamałam.... Jedno z moich głupszych ,dziecinnych kłamstw ,to próby przekonywania klasy i nauczycielki,że hoduję lwa w domu XDD Miałam wtedy jakieś 8-9 lat XD Dodam,że straciłam wielu ludzi przez notoryczne kłamstwa... Zresztą,kłamstwo jest zazwyczaj powodem,dla którego inni odchodzą ode mnie...

3. Też byłam w gimnazjum u psychologa. Stwierdził u mnie niedojrzałość emocjonalną. Moja siostra poszła z problemem mojej rzekomej niesamodzielności (rodzicie w dzieciństwie podejmowali za mnie wszystkie decyzje,byłam rozpieszczana) ,szkoda ,że pominęła także inne,ważne kwestie dotyczące mojego zachowania ...

4. Nierówne postępy w nauce też mam.... Zawsze miałam i mam. Popadam z skrajności w skrajność. Raz super ocenki,wysoka średnia,a za rok zagrożenie z kilku przedmiotów.

5.Też przeżyłam śmierć rodziców,obu. Matka zmarła jak miałam 11 lat,ojciec jak 12. Byłam przy śmierci mamy,umarła w domu, widziałam na własne oczy jak umiera. Czy coś czułam ? Nie. Absolutnie nic. Moje łzy na pogrzebie też były wymuszone. O śmierci ojca dowiedziałam się od siostry,która była wtedy u nas na wakacjach. Moja pierwsza myśl w tym momencie ? "Z kim ja teraz będę mieszkać ?" ,nie muszę wyjaśniać,że podobnie jak przy śmierci matki,nic nie czułam. Dodam,że rodzice byli dla mnie ważni,kochałam ich ,nie sprawiałam IM problemów ,kontakty z nimi miałam rewelacyjne,byłam kochanym dzieckiem. Jednak za swoje reakcje emocjonalne (a raczej ich brak) nie odpowiadam. Zmuszałam się wtedy do pewnych uczuć,tylko to mogłam zrobić. Żyję normalnie. Nie miałam nigdy żadnej traumy po ich śmierci, żadnych myśli samobójczych ,ba ! Nawet tęsknoty nie odczuwam. Żyję jakby nic się nie stało. Śmierć rodziców była dla mnie niewielkim stresem.

 

Czemu to wszystko piszę ? A temu,że podejrzewam u siebie ładne odchylenia osobowościowe ,nie wiem,czy można to nazwać psychopatią,ale wiele cech idealnie się do mnie dopasowuje. Te cechy stają się wyrazistsze ,kiedy uwzględni się to,że jestem dziewczyną. Twoja sytuacja wydała mi się podobna do mojej ,dlatego chciałabym zaprezentować tutaj również swój problem.

Zacznę może od młodości....

-No ,kłamstwa już wymieniłam,

-Kradzieże... Kradnę od około 5 roku życia. Za dzieciaka kradłam wszędzie i wszytko. Masowo okradałam własną rodzinę i ludzi obcych. Zabierałam głównie zabawki ,potem na okres gimnazjum zachowania te mi minęły,jednak znowu mi to wróciło pod postacią kleptomanii. Nie kradnę wartościowych przedmiotów,nie narażam się tak,nie mam aż tak silnych pragnień ,by ryzykować dla jakiś przedmiotów. Preferuję drobne kradzieże,bardzo drobne,kradnę głównie słodycze ze sklepów,jednak i w tym się rozzuchwalam (co mnie przeraża). Potrafię nawet przy kasie coś ukraść. Nie kradnę dla zysku,raczej dla zabicia nudy lub po prostu dla hecy.

-Włamania. Nie włamuję się nigdzie,jednak za dzieciaka preferowałam tego typu rozrywki. Włamania praktykowałam od wieku przedszkolnego ,aż po zakończenie podstawówki. Nie były to częste praktyki,raczej pojedyncze sytuacje. Nie włamałam się też nigdy do czyjegoś domu (chyba,że czegoś nie pamiętam),raczej na cudze podwórka, czy np. do klas szkolnych w celu kradzieży,lub dla jaj.

-Agresja fizyczna. Heh ,nie jestem z tych ,którzy to dzień w dzień się napierniczają. Brałam jednak udział w wielu bójkach,zdecydowanie za wielu jak na kobietę. Nie robię tego jednak często. Zazwyczaj są to pojedyncze liczby bójek na rok. Co mnie jednak w tej kwestii wyróżnia .. Cóż .. sądzę,że zdecydowana brutalność.. Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję) po starciu zdecydowanie przestały mi dokuczać,lub unikały mnie. Biję wszędzie i tak mocno, jak tylko mogę. Stwarzam sobie do tego pełne prawo,gdyż według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk. Jak kończyły się moje bójki i jak się biję ,czego stosuję... Cóż ..Za dzieciaka potrafiłam pobić młodszego chłopca na tyle,że przez 2 tygodniu nie wychodził z domu,bo wyszło mu coś na twarzy. Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień. Prześladowałam ją psychicznie,po szkole pobiłam ,a w szkole pocięłam jej ręce żyletką. Miałam wtedy 12 lat. Dodam,że mogę pobić każdego. Nie obchodzi mnie czy to dziewczyna,facet ,nie boję się silniejszych od siebie,nie znęcam się nad słabszymi,wolę poczekać na prowokację ze strony innych i w ten sposób zapewnić sobie mocne wrażenia. Agresję stosuje do dziś ..Ostatnio mi się nasila. Niedawno pobiłam jedną dziewczynę ze szkoły praktycznie bez powodu... Na drugi dzień uderzyłam kolegę kamieniem w głowę ,bo wypił nam całą wódkę ,byłam wtedy troszkę podpita. Ponadto mam na koncie 3 ataki z nożem (w 1 jak miałam 8 lat-oczywiście było to w formie straszenia). Dodam,że ostatnio nie czuję emocji przy stosowaniu agresji. Kiedyś one się pojawiały,ale nie teraz. Czuję,że mogę uderzyć każdego w każdym momencie ,nie będę przy tym zakłopotana,zestrachana,adrenalina też słabo jakoś się ostatnio wydziela podczas bójek. Nie wiem czym jest to spowodowane. Moje zachowanie i stosowanie przemocy można trochę porównać do przykładów postaci niektórych "dziewczynek z horrorów" (wiem,kretyńsko to brzmi ale zaraz wyjaśnię),które zazwyczaj są spokojne,wycofane,zamknięte w sobie,a jak przyjdzie co do czego ,to potrafią być naprawdę brutalne. Sama nie zaczepiam fizycznie,baaardzo rzadko ...

-Agresja słowna. Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała). Jestem jednak w 100% bezpośrednia,często chamska. Lubię krytykować,wytykać wady ludziom ,sprawia mi to przyjemność.

Ponadto od dziecka mam taki dziwny zwyczaj ... Mianowicie,wszystkich obgaduję... Nie jest to takie zwykłe obgadywanie na jakie pozwala sobie większość ludzi. Ja obgaduję ciągle, każdego. Rozwaliłam wiele przyjaźni przez to,nie umiem dotrzymać tajemnicy. Ktoś mi coś powie,to od razu wszystko wypaplam pierwszej lepszej osobie. Zrobię to jednak w taki sposób,że nikt się o tym nie dowie ,a osoba,która powierzyła mi sekrety za jakiś czas będzie z "niewiadomych" przyczyn unikana przez większość ludzi. Okrutne to ,ale nie potrafię nad tym panować.

-Chłód uczuciowy. Nie wiem ,zawsze zdawało mi się ,że coś czuję,że jestem wrażliwym człowiekiem. Okazało się jednak,że tylko mi się tak zdawało. Każdy mi mówi,że jestem strasznie egocentryczna ,a moje pozorne przejmowanie się i współczucie innym ludziom jest strasznie płytkie. Cóż.. biorąc pod uwagę moje uczucia ,to kiedyś tam sobie coś faktycznie do ludzi "czułam" ,niewiele ,ale jednak. Zawsze zdawało mi się,że przejawiam dość głębokie emocje,zresztą do dzisiaj mi się tak zdaję ... Najwidoczniej tak nie jest ... wszystko co mówię kłóci się strasznie z tym co robię. No np. wielce przejmuję się losem porzuconych piesków,niby jest mi ich szkoda i czuję chęć niesienia pomocy tym zwierzakom. W międzyczasie,gdyby nie interwencja rodziny, zagłodziłabym własnego psa na śmierć (to tylko kolejny przykład,niekoniecznie prawdziwy). Empatii na pewno nie mam,tutaj nie ma nawet o czym gadać. Słabo rozpoznaję ludzkie emocje. Kiedy ktoś się szczerzy to domyślam się,że jest szczęśliwy ,ale bez żadnych konkretnych oznak nie potrafię zgadnąć ,że ktoś ma powiedzmy zły humor... Może napiszę lepiej,jakie emocje odczuwam...

Na pewno obrzydzenie ,złość ,irytacje,gniew,frustracje (wszystkie emocje prowadzące bezpośrednio do agresji,lub związane z nią). Z lękiem to sprawa jest u mnie sporna. Rodzina twierdzi,że słabo radzę sobie w sytuacjach stresowych. I tak i nie. Zależy o jakich stresorach mówimy. Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany. Nie zdałam egzaminu na prawo jazdy,tylko i wyłącznie przez stres. Nie boję się jeździć samochodem. Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach. A to w połączeniu z tym,że dość słabo jeżdżę samochodem i dopiero pod koniec zaczęłam coś tak chwytać ,spowodowało ,że nie zrobiłam nawet fajki na placu.

Są jednak sytuację,w których normalni ludzie się stresują i poddają ,a w których ja radzę sobie całkiem nieźle. Zazwyczaj są to sytuacje wymagające ryzyka ,najczęściej agresywne. Doskonale radzę sobie też w sytuacjach stresowych,kiedy wiem ,że mam chociaż minimum szansy na przezwyciężenie trudu ,bo powiedzmy,jestem w czymś tam dobra. Ogólnie rzecz biorąc ,od dziecka miałam duże możliwości na ukształtowanie się we mnie dużej odporności na stres,niestety moi rodzice tę umiejętność aktywnie tłumili... Jako dziecko uwielbiałam rywalizację. Ciągle ją podejmowałam z innymi dziećmi ,najczęściej w sporcie. Przez nadopiekuńczość moich rodziców ,ich rozwiązywanie wszelkich problemów za mnie zdolność ta w większej części mi zanikła. Wielka szkoda ... Podobnie jest u mnie z lękiem. Jestem osobą ,która dosłownie boi się własnego cienia. Często odczuwam nieokreślony niepokój, rok temu przeżywałam silne lęki przed ciemnością,co sprawiło,że musiałam 2 miesiące spać przy zapalonym świetle. Nie boję się jednak sytuacje niosących naprawdę duże ryzyko. Nie boję się sapać do ludzi,chociaż wiem,że łatwo mogę dostać wpierdziel od kogoś ,nie boję się praktykować ryzykownych zajęć,nie boję się też konfliktów z prawem. Dziwne to wszystko ,naprawdę ... Pewne uczucia mi całkowicie spłytły. Rzadko odczuwam radość,chyba ,że płytką,smutek też-częściej się złoszczę, o uczuciach wyższych nawet nie będę wspominać.

- Brak bliższych kontaktów z ludźmi... Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Dokładniej to mam 1 przyjaciółkę,kolegę i to wszystko.. Oczywiście są też osoby ze szkoły ale tego nawet nie liczę. Ludzie mnie nie lubią,głównie przez chamstwo i nieadekwatne zachowanie. Jestem typem samotnika,ale nie do końca z wyboru. Brakuje mi ludzi ale jednocześnie ich towarzystwo mnie nudzi. Przy każdej mojej znajomości z kimś zauważyć można pewien cykl przebiegu relacji. Najpierw poznając osobę dobrze mi się z nią gada,jestem miła,sympatyczna,chce mi się rozmawiać. Potem ,po jakiś 3-4 dniach nadchodzi moment zobojętnienia, dana osoba nie wydaje mi się już taka atrakcyjna,nudzi mnie. W tym etapie staram się jej unikać. Końcowy etap to wrogość. Zaczynam zachowywać się prowokacyjnie,przejawiać agresję (zazwyczaj werbalną) ,krzyczeć na znajomego ,poniżać go,stroić fochy, nierzadko pozwalam sobie też na wykorzystywanie takiego człowieka. Czemu tak mam ? Nie wiem ,może przez nudę i frustrację. Nie wiem czemu,ale każdy człowiek wydaje mi się taki sam,to prowadzi do irytacji,nad którą nie umiem zapanować.

-Ponadto prezentuję : szybkie rezygnowanie z czynności,która nie przynosi efektów, notoryczne niszczenie swojego życia,nawet wtedy,kiedy dobrze mi się żyje. Na swoim koncie oprócz tego co wymieniłam można znaleźć również podpalenie, zażywanie alkoholu w miejscu publicznym, zakłócanie spokoju, zażywanie narkotyków również w miejscu publicznym, a także mniej ważne ,jak np. wpisywanie sobie ocen w szkole do dziennika,czy w wieku 11-12 lat notoryczne podrabianie zwolnień.

 

Nie żyje mi się z tym dobrze, wręcz przeciwnie. Czuję się źle,bo jestem kobietą. Może do faceta takie zachowanie pasuje ,ale nie do kobiety O.o Trochę to trudne,bo nie umiem się przystosować i nie jarają mnie typowo kobiece zainteresowanie,nie umiem przejawiać też kobiecych zachowań typu delikatność. Nie wiem co mi jest,takiej porządnej diagnozy jeszcze nigdy nie miałam i jakoś obawiam się umówić na wizytę ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś, nikt Ci tutaj nie powie tego wprost: ale brzmisz jak zbuntowana, zakompleksiona nastolatka.

 

Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję)

 

Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień.

 

według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk

 

Twoje wpisy świadczą o tym, że tak na prawdę łatwo Cię zranić. Bierzesz rzeczy personalne zbyt do siebie, przez co jesteś nadmiernie przewrażliwiona na opinię czy krytykę innych.

---------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach

 

Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany.

 

Pomimo powierzchniowej "wojowniczości", agresji i buńczuczności- tak na prawdę Twoje poczucie własnej wartości jest bardzo niskie, wciąż musisz sobie udowadniać, że jesteś lepsza lub tak samo wartościowa jak inni.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała)

 

Nie napisałaś co było powodem, pastwienia się całej szkoły nad Tobą. Wygląd, pochodzenie, a może byłaś zamkniętą w sobie, cichą szarą myszką? A teraz odbijasz sobie, za tamte czasy agresją fizyczną. Być może żyjesz w przekonaniu, że tylko agresją jesteś w stanie wzbudzić respekt i szacunek innych ludzi-i tak na prawdę nie traktujesz ich instrumentalnie, Ty się ich cały czas boisz- ciągle musisz udowadniać przed nimi i przede wszystkim przed sobą - władzę i siłę.

Jesteś jak pies, którego źle traktowano w przeszłości i który teraz cały czas ujada.

 

 

Tak na prawdę- w środku jesteś cały czas tą samą Sierotką Marysią, którą niegdyś cała szkoła podeptała.Tak bardzo potrzebujesz akceptacji i zrozumienia, że najdelikatniejsza krytyka, czy "nadepnięcie na odcisk" doprowadza Cię do rozpaczy i w efekcie do eskalacji agresji i frustracji.

Tak na prawdę- mimo złudnej powierzchniowości - w środku jesteś człowiekiem wrażliwym i słabym, którego łatwo stłamsić i złamać- wystarczy delikatnie "nadeptywać na odcisk".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś, nikt Ci tutaj nie powie tego wprost: ale brzmisz jak zbuntowana, zakompleksiona nastolatka.

 

Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję)

 

Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień.

 

według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk

 

Twoje wpisy świadczą o tym, że tak na prawdę łatwo Cię zranić. Bierzesz rzeczy personalne zbyt do siebie, przez co jesteś nadmiernie przewrażliwiona na opinię czy krytykę innych.

---------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach

 

Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany.

 

Pomimo powierzchniowej "wojowniczości", agresji i buńczuczności- tak na prawdę Twoje poczucie własnej wartości jest bardzo niskie, wciąż musisz sobie udowadniać, że jesteś lepsza lub tak samo wartościowa jak inni.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała)

 

Nie napisałaś co było powodem, pastwienia się całej szkoły nad Tobą. Wygląd, pochodzenie, a może byłaś zamkniętą w sobie, cichą szarą myszką? A teraz odbijasz sobie, za tamte czasy agresją fizyczną. Być może żyjesz w przekonaniu, że tylko agresją jesteś w stanie wzbudzić respekt i szacunek innych ludzi-i tak na prawdę nie traktujesz ich instrumentalnie, Ty się ich cały czas boisz- ciągle musisz udowadniać przed nimi i przede wszystkim przed sobą - władzę i siłę.

Jesteś jak pies, którego źle traktowano w przeszłości i który teraz cały czas ujada.

 

 

Tak na prawdę- w środku jesteś cały czas tą samą Sierotką Marysią, którą niegdyś cała szkoła podeptała.Tak bardzo potrzebujesz akceptacji i zrozumienia, że najdelikatniejsza krytyka, czy "nadepnięcie na odcisk" doprowadza Cię do rozpaczy i w efekcie do eskalacji agresji i frustracji.

Tak na prawdę- mimo złudnej powierzchniowości - w środku jesteś człowiekiem wrażliwym i słabym, którego łatwo stłamsić i złamać- wystarczy delikatnie "nadeptywać na odcisk".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś, nikt Ci tutaj nie powie tego wprost: ale brzmisz jak zbuntowana, zakompleksiona nastolatka.

 

Moja przemoc sprawiła,że osoby ,które coś do mnie miały (zazwyczaj z takimi się leję)

 

Albo dziewczyna z klasy,która mnie przedrzeźniała... Znęcałam się nad nią przez tydzień.

 

według mojej moralności,mogę skrzywdzić osobę,która nadepnęła mi na odcisk

 

Twoje wpisy świadczą o tym, że tak na prawdę łatwo Cię zranić. Bierzesz rzeczy personalne zbyt do siebie, przez co jesteś nadmiernie przewrażliwiona na opinię czy krytykę innych.

---------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Bałam się jedynie tego,że nie zdam,poczuję się gorsza,poczuję ,że jestem nieudacznikiem,bo większe sieroctwa ode mnie zdawały. Bałam się stracić w swoich oczach

 

Mnie zestresować mogą głównie sytuacje ,w których zagrożone jest moje wyobrażenie o sobie,moje cele, moje plany.

 

Pomimo powierzchniowej "wojowniczości", agresji i buńczuczności- tak na prawdę Twoje poczucie własnej wartości jest bardzo niskie, wciąż musisz sobie udowadniać, że jesteś lepsza lub tak samo wartościowa jak inni.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Nie przezywam nikogo,bo sama padłam ofiarą znęcania psychicznego w gimnazjum (prawie cała szkoła przez cały okres trwania nauki mnie prześladowała)

 

Nie napisałaś co było powodem, pastwienia się całej szkoły nad Tobą. Wygląd, pochodzenie, a może byłaś zamkniętą w sobie, cichą szarą myszką? A teraz odbijasz sobie, za tamte czasy agresją fizyczną. Być może żyjesz w przekonaniu, że tylko agresją jesteś w stanie wzbudzić respekt i szacunek innych ludzi-i tak na prawdę nie traktujesz ich instrumentalnie, Ty się ich cały czas boisz- ciągle musisz udowadniać przed nimi i przede wszystkim przed sobą - władzę i siłę.

Jesteś jak pies, którego źle traktowano w przeszłości i który teraz cały czas ujada.

 

 

Tak na prawdę- w środku jesteś cały czas tą samą Sierotką Marysią, którą niegdyś cała szkoła podeptała.Tak bardzo potrzebujesz akceptacji i zrozumienia, że najdelikatniejsza krytyka, czy "nadepnięcie na odcisk" doprowadza Cię do rozpaczy i w efekcie do eskalacji agresji i frustracji.

Tak na prawdę- mimo złudnej powierzchniowości - w środku jesteś człowiekiem wrażliwym i słabym, którego łatwo stłamsić i złamać- wystarczy delikatnie "nadeptywać na odcisk".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mitchell, Wracając do głównego wątku...czy możesz po krotce opisać na czym polegały terapie w których brałeś udział?

Czy były to jedynie rozmowy? Czy ktoś pracował z Tobą na głębokich warstwach podświadomości? Np.za pomocą hipnozy?

 

Pamiętaj że są lekarze i są Lekarze. Być może trafiłeś na takiego który nie umiał porządnie podejść do sedna sprawy.

 

Mówisz że taki się już urodziłeś. A czy widziałeś kiedyś w swoim życiu złe niemowlę? Owszem dzieci płaczą gdy są głodne,złoszczą się kiedy czegoś nie mogą zrobić ale NIE MA niemowląt które pałają żądzą nienawiści i krzywdzenia od maleńkości. Wszystkiego uczymy się w późniejszych latach.

 

Być może w bardzo wczesnym dzieciństwie coś wydarzyło się co ukształtowało Cię w ten własnie sposób a czego nie pamiętasz.

 

 

Również jestem za tym abyś poszukał naprawdę dobrego specjalistę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mitchell, Wracając do głównego wątku...czy możesz po krotce opisać na czym polegały terapie w których brałeś udział?

Czy były to jedynie rozmowy? Czy ktoś pracował z Tobą na głębokich warstwach podświadomości? Np.za pomocą hipnozy?

 

Pamiętaj że są lekarze i są Lekarze. Być może trafiłeś na takiego który nie umiał porządnie podejść do sedna sprawy.

 

Mówisz że taki się już urodziłeś. A czy widziałeś kiedyś w swoim życiu złe niemowlę? Owszem dzieci płaczą gdy są głodne,złoszczą się kiedy czegoś nie mogą zrobić ale NIE MA niemowląt które pałają żądzą nienawiści i krzywdzenia od maleńkości. Wszystkiego uczymy się w późniejszych latach.

 

Być może w bardzo wczesnym dzieciństwie coś wydarzyło się co ukształtowało Cię w ten własnie sposób a czego nie pamiętasz.

 

 

Również jestem za tym abyś poszukał naprawdę dobrego specjalistę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×