Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

Zainteresowanym osobom mogę podesłać rozdział o osobowości unikającej z książki "Zaburzenia osobowości we współczesnym świecie".

Rozdział, jak i cała książka, są godne polecenia. To wg mnie jedna z lepszych pozycji o zaburzeniach osobowości.

Jak ktoś zechce, proszę pisać na priv.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wstyd przed zwróceniem się do kogokolwiek w formie wołacza i używanie przez to zawsze formy mianownika może być elementem osobowości unikającej ?

Wydaje mi się, że nie. A może jednak? Mam wrażenie, że ta forma jest taka serdeczniejsza, bardziej bezpośrednia. W dzisiejszych czasach ogólnie rzadko używa się wołacza, nawet osoby dość śmiałe i nie krepujące się, nie zwracają się tak do ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wstyd przed zwróceniem się do kogokolwiek w formie wołacza i używanie przez to zawsze formy mianownika może być elementem osobowości unikającej ?

Wydaje mi się, że nie. A może jednak? Mam wrażenie, że ta forma jest taka serdeczniejsza, bardziej bezpośrednia. W dzisiejszych czasach ogólnie rzadko używa się wołacza, nawet osoby dość śmiałe i nie krepujące się, nie zwracają się tak do ludzi.

Ale już wobec kogoś, kogo się bardzo dobrze zna, większość przynajmniej czasami stosuje wołacz (tak wynika z moich obserwacji). I chodzi o to, czy wstyd przed użyciem wołacza także wobec kogoś, kogo się bardzo dobrze zna (w tym bliskiej rodziny) może być elementem osobowości unikającej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wstyd przed zwróceniem się do kogokolwiek w formie wołacza i używanie przez to zawsze formy mianownika może być elementem osobowości unikającej ?

 

Według mnie to jest objaw os. unikającej, ja mam taką właśnie zjebaną osobowość i nie potrafię przełamać się żeby użyć formy wołacza, a niekiedy jest taka potrzeba i sytuacja tego wymaga. Wtedy nie wiem jak się do osoby zwrócić, stresuję się i wkurzam na siebie. Czuję jakbym nie miał prawa tak się zwrócić, mimo że bywa że tak zwraca się ktoś do mnie, zwłaszcza w pracy. Jakoś inni nie wydają się mieć z tym problemu i bynajmniej się nie krępują :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie to jest objaw os. unikającej, ja mam taką właśnie zjebaną osobowość i nie potrafię przełamać się żeby użyć formy wołacza, a niekiedy jest taka potrzeba i sytuacja tego wymaga. Wtedy nie wiem jak się do osoby zwrócić, stresuję się i wkurzam na siebie. Czuję jakbym nie miał prawa tak się zwrócić, mimo że bywa że tak zwraca się ktoś do mnie, zwłaszcza w pracy. Jakoś inni nie wydają się mieć z tym problemu i bynajmniej się nie krępują :?

Mam identyko odkąd pamiętam. W dzieciństwie nie zwracałem na to zbytnio uwagi ale wraz z wiekiem zaczęło stanowić to coraz większy problem. Mam ASTRONOMICZNIE wielkie problemy aby do kogoś zwrócić się bezpośrednio, np. po imieniu czy pseudonimie. Nie ważne czy jest to osoba obca czy nawet jakiś mój kumpel. Inni zawsze zwracali się do mnie bezpośrednio, a ja nie potrafiłem przez co odsuwałem się od reszty, myśleli, że mam ich w dupie, że nie chcę z nimi gadać, a mi zwyczajnie przez gardło nie chciało to przejść. Właśnie z moich obserwacji wynika, że inni nie mają z tym żadnego problemu, a ja mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie z moich obserwacji wynika, że inni nie mają z tym żadnego problemu, a ja mam.

 

Ja tak ogólnie obserwując ludzi i porównując się z nimi zauważam, że dla nich te rzeczy które dla mnie stanowią często ogromny problem, są zupełnie naturalne, wręcz odruchowe. Z jakiegoś powodu ja za dużo uwagi poświęcam swojemu zachowaniu, różnym detalom które dla innych chyba nie istnieją w ogóle. Oceniam się i analizuję przez co nie mogę być naturalny, ba, ja już nie pamiętam co to znaczy zachowywać się naturalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depas, Mam takie same spostrzeżenia. Większość ludzi jest spontaniczna, działa jakby z automatu przez co wygląda to naturalnie i normalnie, a ja natomiast jestem sztywny, wszystko muszę robić tak jakby 'ręcznie', nie mam tego automatyzmu, tej swobody przez co jestem postrzegany jako osoba sztuczna i nieautentyczna. Jestem jak robot - chłodny, zimny, przenikliwy. Też poświęcam mnóstwo uwagi na detale i swoje zachowanie. To jak wypadnę jest dla mnie sprawą życia i śmierci. Jak idę coś załatwić to nie liczy się dla mnie czy załatwię daną sprawę tylko bardziej liczy się jak wypadnę, jak mnie odbierze druga osoba. Gdy idę na maturę ustną to bardziej liczy się dla mnie jakie sprawię wrażenie, czy mnie zaakceptują, a nie to czy dobrze ją zdam. Mogę ją zdać nawet na 100% ale jeżeli sprawię złe wrażenie to już ta cała matura dla mnie nie ma sensu. Tak jakby moim głównym celem przesiąkającym każdą aktywność życia jest potrzebna akceptacji ponad wszystko. Tak samo jakbym poszedł na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy to mogą mnie nawet nie przyjąć, nie przejmę się tym, dla mnie stokroć ważniejsze jest to jak wypadnę, abym nie wyszedł na jakiegoś dziwaka. Jedynie po używkach mogę normalnie funkcjonować chociaż moje lęki i potrzeba kontroli nawet po pokaźnych ilościach alkoholu są gdzieś tam z tyłu głowy i czasami wychodzą na pierwszy plan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jak wypadnę jest dla mnie sprawą życia i śmierci. Jak idę coś załatwić to nie liczy się dla mnie czy załatwię daną sprawę tylko bardziej liczy się jak wypadnę, jak mnie odbierze druga osoba.

 

Mam identycznie, kiedy już nie mam wyjścia i muszę załatwić jakąś sprawę urzędową, ważniejsze jest dla mnie jakie zrobię wrażenie na osobie z którą będę rozmawiał, czy się nie zbłaźnię jakoś, niż faktyczne załatwienie sprawy. Miałem taką sytuację w sądzie, na informacji pokazałem swoje pismo i poprosiłem babkę żeby sprawdziła czy jest ok. Rzuciła tylko okiem w 2 sekundy, wiem że gówno przeczytała i powiedziała na odpierdol że wszystko gra, ale nawet się nie upomniałem żeby przeczytała naprawdę, bo bardziej się skupiałem w tym momencie na sobie, na swoim zachowaniu. Tak bardzo chciałem sprawiać wrażenie osoby opanowanej i pewnej siebie, że nie domagałem się nawet żeby potraktowano mnie poważnie, podziękowałem (za nic) i poszedłem wpizdu wkurwiony na siebie. Żenada.

 

Jedynie po używkach mogę normalnie funkcjonować chociaż moje lęki i potrzeba kontroli nawet po pokaźnych ilościach alkoholu są gdzieś tam z tyłu głowy i czasami wychodzą na pierwszy plan.

 

Znów mam to samo. Ja praktycznie tylko po alkoholu potrafiłem zachowywać się tak jak naprawdę czułem, okazywać prawdziwe emocje i jakoś być sobą a nie aktorem. Ale też tylko do pewnego stopnia, w bardziej skrajnych sytuacjach pijany czy nie, zawsze zaczynałem kontrolować swoje zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że moja fobia społeczna zmniejsza się z wiekiem, właściwie to jestem pewien że kiedyś było znacznie gorzej, myślę że robi swoje wiek i oczywiście leki. Wenlafaksyna, paroksetyna - oba bardzo mi pomogły bardziej swobodnie poruszać się po miejscach publicznych, zwłaszcza wenlę zawsze będę dobrze wspominał, bo pomogła mi kiedy już się poddałem i wierzyłem że zawsze będzie tak źle jak wtedy było. Ale na pewno wiek dużo zmienia, będąc 32 letnim gościem nie ma możliwości żebym tak niepewnie i słabo czuł się wśród ludzi jak kiedy byłem nastolatkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od najmłodszych lat unikałem życia w każdej postaci. Mój żywot sprowadzał się tylko do drogi dom - szkoła - dom. Nie prowadziłem żadnego życia towarzyskiego. Cały wolny czas poświęcałem tylko na komputer lub telewizor. Po skończeniu edukacji ta droga stała się nieprzejezdna więc utkwiłem w domu. Już idąc do zerówki w wieku bodajże 7 lat byłem inny niż cała reszta. Byłem wycofany, zamknięty w sobie, nieśmiały, grzeczny, cichy, miły, pomocy, nieasertywny więc jako przyczynę moich dolegliwości można wykluczyć wpływ rówieśników czy uzależnienie od komputera. Z każdym rokiem moje zaburzenie rosło wraz ze mną, z każdym rokiem nabierało na sile, aż skończyłem z objawami nerwicy, fobii społecznej, depresji i Bóg wie czego jeszcze. Czuję się jak Marsjanin, tutaj są wszyscy, a tam w oddali jestem ja. Tak jakbym nie był na tej samej płaszczyźnie co inni ludzie. Nawet nie muszę z nikim rozmawiać, nie musi nikt na mnie patrzeć, ja od zawsze czuję, że jestem jakiś inny, nie wiem jak to wyrazić. Nie ważne co będę robił, czy będę z kimś rozmawiał, czy będę z kimś w coś grał, czy się nawalę, czy co zrobię ale uczucie inności i tak we mnie pozostaje cały czas. Dodam, że nie są to jakieś moje wymysły tylko wiele innych osób również mówiło mi, że jestem jakiś inny niż wszyscy. Chodziło głównie o moje zachowanie, gestykulacje, mimikę twarzy itp. Może te całe zaburzenie to jakieś uszkodzenie mózgu. No jeżeli wpływa na płynność ruchową, mimikę, spojrzenie, sposób wymowy i w ogóle na wszystko. Ja chcę rentę i kropka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też jestem dość lękliwy. Jak oglądam zdjęcia z dalekich podróży na stronie o wyprawach rowerowych to sam się stresuję to co bym zrobił, gdybym nagle zniknął i pojawił się gdzież 1500 km od domu na jakimś pustkowiu. Już mam czarne wizje, jak piję wodę z kałuży, błagam jakiś napotkanych pod dwóch dniach włóczęgi ludzi, żeby mi pomogli, a oni za nic mają moje upokorzenie i mnie ignorują, bo mają własne sprawy.

 

Głupie oglądanie zdjęć potrafi wywołać taką spiralę lęku.

 

No i chcę jeszcze powiedzieć, że jestem coraz bardziej znieczulony, bo czytam wiele wpisów tutaj i nie robią na mnie wrażenia. Ktoś może pisać, że się okalecza, chce się powiesić, a ja kiwam głową i mówię: normalka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Bardzo dobrze mnie opisuje, choć na pewno z wyjątkami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od najmłodszych lat unikałem życia w każdej postaci. Mój żywot sprowadzał się tylko do drogi dom - szkoła - dom. Nie prowadziłem żadnego życia towarzyskiego.

Miałam podobnie z ta szkoła i domem. Różnica polegała jedynie na tym, że szkołę kochałam, bo jestem kujonem, a życia towarzyskiego nie prowadziłam, bo mi się wydawało, że nikt mnie nie lubi. Niepotrzebnie przez wiele lat na siłę zabiegałam o względy koleżanek :? Teraz wiem, że to jest bez sensu.

 

Czuję się jak Marsjanin, tutaj są wszyscy, a tam w oddali jestem ja. Tak jakbym nie był na tej samej płaszczyźnie co inni ludzie. Nawet nie muszę z nikim rozmawiać, nie musi nikt na mnie patrzeć, ja od zawsze czuję, że jestem jakiś inny, nie wiem jak to wyrazić.

Jak też się czuję inna, głównie przez moją fobię, dziwactwa i to, że w wieku prawie 30 lat nadal studiuję z ludźmi młodszymi ode mnie o dekadę. Ale od jakiegoś czasu ... MAM TO W DUPIE i się tym nie przejmuję. Olałam to, co sobie ktoś o mnie pomyśli. Niech se mysli, co chce ! I tak mu tego nie zabronię, to po cholerę mam się dołować :pirate:

 

Panowie ... jakbym mogła, to chętnie pozałatwiałabym za was te wszystkie sprawy urzędowe :lol: , bo to dla mnie żaden problem, poza tym staram się ucywilizowywać ... Dajcie tylko znać :P

 

 

Coś wam jeszcze powiem ... od niedawna zauważyłam, że w życiu fajny jest spontan i staram się działać spontanicznie - jeden forumowicz miał juz okazję sie przekonać ;) , a nad drugim cały czas muszę pracować, bo jest niestety unikający i przy okazji humorzasty :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już idąc do zerówki w wieku bodajże 7 lat byłem inny niż cała reszta.

Rozpoczynając karierę przedszkolną (3 lub 4 lata), siedziałem poza kółkiem ;).

 

Różnica polegała jedynie na tym, że szkołę kochałam, bo jestem kujonem, a życia towarzyskiego nie prowadziłam, bo mi się wydawało, że nikt mnie nie lubi.

Ja szkołę lubiłem właśnie dlatego, że miałem w niej jakieś kontakty społeczne, paru kumpli (nawet jeśli większość była do mnie negatywnie nastawiona, nawet bardzo), choć czasem może tylko jeden był. Poza szkołą baaaardzo rzadko się spotykałem, bo unikałem przejęcia pałeczki.

 

te wszystkie sprawy urzędowe

Hehe. Miałem zrobić szkolenie biblioteczne na uczelni, ale ciągle odwlekałem. W styczniu ogarnąłem, że powinienem to zrobić, więc napisałem do jednej laski z roku (gdyby nie to, że sama wcześniej pisała do mnie w innej sprawie, to bym tego nie zrobił na bank), żeby się upewnić, że jeszcze mam czas, a ona: "stary, Ty już powinieneś mieć to dawno zrobione!". Buehehheehehehhehehehehe.

 

Coś wam jeszcze powiem ... od niedawna zauważyłam, że w życiu fajny jest spontan i staram się działać spontanicznie

Oczywiście, że jest super, tylko potem to tygodniowe rozpamiętywanie dziwnych wzroków ludzi, co powinno mnie w sumie jarać, bo zawsze chciałem wyjść na wariata i dziwoląga, a potężny głos mi mówi: "szukaj aprobaty wśród tej tłuszczy!!!!!!" i nie mogę mu się oprzeć.

 

-- 03 paź 2014, 09:39 --

 

Ale od jakiegoś czasu ... MAM TO W DUPIE i się tym nie przejmuję. Olałam to, co sobie ktoś o mnie pomyśli. Niech se mysli, co chce ! I tak mu tego nie zabronię, to po cholerę mam się dołować :pirate:

Boże, daj mi to, koncentrację i może frytki do tego :). Więcej chyba zbyteczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale od jakiegoś czasu ... MAM TO W DUPIE i się tym nie przejmuję. Olałam to, co sobie ktoś o mnie pomyśli. Niech se mysli, co chce ! I tak mu tego nie zabronię, to po cholerę mam się dołować :pirate:

Chciałbym mieć takie podejście do życia ...

 

Ja również chciałabym tak odczuwać. Niestety, ale nawet jeśli jest taki dzień, że wyskoczę w swojej głowie z hasłem:

"........... niech se myśli, mam to w d.... po cholerę mam się dołować...." To jest to tylko chwilowe szaleństwo mojej głowy. Tak jakbym chciałabym sama siebie przekonać, że naprawdę mi na tym nie zależy. Czuję się dobrze z tą szaloną myślą jakiś krótki czas. Potem, wieczorem mam taki wewnętrzny niepokój. Zaczynam myśleć: - a dlaczego x tak powiedział, - co miał y na myśli robiąc taką minę,

- jestem nie lubiana, dlaczego ?, - jestem nic nie warta. I kończy się moje wielkie szaleństwo. Zanurzam się szpargałach i zaczynam sprzątać, jakby ten porządek w domu coś mógł zmienić w mojej głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też to często przeżywam. "Co on sobie mógł pomyśleć po tym, jak powiedziałem to zdanie? Może je opacznie zinterpretował i uznał mnie za chama?" Chyba mniej mnie to stresuje, ale dalej dużo unikam.

O tak, analizowanie każdej wypowiedzi. I okazuje się, że nigdy nie żyję teraźniejszością, tylko mielę jakieś zaszłe sprawy. Zdarza się, że nawet na jakimś spotkaniu tracę połączenie z rzeczywistościa i myślę co powiedziałam np. szefowej rano i jak ona mogła to zrozumieć. A to spotkanie na którym jestem obecnie "przemielę" w późniejszym czasie zastanawiając się czy towarzystwo nie uznało mnie za bubka, bo się nie odzywałam.

Głupie to

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×