Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzice, rodzina - relacje z nimi, uczucia wobec nich...


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie! Jestem studentką 3 roku pedagogiki i jestem w trakcie pisania pracy licencjackiej na temat "Relacje interpersonalne Dorosłych Dzieci Alkoholików" Byłabym bardzo wdzięczna, jeśli ktoś z Państwa poświeci chwile czasu na wypełnienie tej ankiety, bardzo mi to pomoże w skończeniu mojej pracy. Oczywiście badanie jest w pełni anonimowe i posłuży mi jedynie do opracowań badawczych. Dziękuje.

 

Link do ankiety: http://moje-ankiety.pl/respond-39288.html

 

Bardzo proszę o pomoc i dziękuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do około 5-6 roku życia:

nieznane

 

Do 20 roku życia:

relacje - przewaga dobrych

uczucia - przewaga pozytywnych bliżej nieokreślonych

 

Po 20 roku życia (po dwóch awanturach, mających miejsce po kilkunastoletnim okresie całkowitego braku awantur)

relacje - przewaga złego myślenia o rodzicach, braku rozmów z rodzicami,

uczucia - przewaga negatywnych bliżej nieokreślonych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do około 5-6 roku życia:

nieznane

 

Do 20 roku życia:

relacje - przewaga dobrych

uczucia - przewaga pozytywnych bliżej nieokreślonych

 

Po 20 roku życia (po dwóch awanturach, mających miejsce po kilkunastoletnim okresie całkowitego braku awantur)

relacje - przewaga złego myślenia o rodzicach, braku rozmów z rodzicami,

uczucia - przewaga negatywnych bliżej nieokreślonych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja obecnie czuję się w domu jak w więzieniu... przytłacza mnie obecność ojca, z którym mieszkam...nie ze swojego wyboru. Czuje się jakbym odbywała jakąś karę, mieszkajac z nim, a jednocześnie nie miałam nigdy odwagi się wyprowadzić z rodziną na swoje, bo od dziecka słyszałam że jestem na świecie po to,żeby się rodzicami zająć na starość...a ja nie chcę się zajmować, i przez to uważam się za wyrodną córkę... :? I nieważne,że siostry nawet nie zapytają o jego zdrowie, ie zadzwonią do niego, nie przyjdą...wg mnie mogą tak postępować bo to ja miałam się nim zajmować, nie one... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja obecnie czuję się w domu jak w więzieniu... przytłacza mnie obecność ojca, z którym mieszkam...nie ze swojego wyboru. Czuje się jakbym odbywała jakąś karę, mieszkajac z nim, a jednocześnie nie miałam nigdy odwagi się wyprowadzić z rodziną na swoje, bo od dziecka słyszałam że jestem na świecie po to,żeby się rodzicami zająć na starość...a ja nie chcę się zajmować, i przez to uważam się za wyrodną córkę... :? I nieważne,że siostry nawet nie zapytają o jego zdrowie, ie zadzwonią do niego, nie przyjdą...wg mnie mogą tak postępować bo to ja miałam się nim zajmować, nie one... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja od kiedy się wyprowadziłam z domu, mieszkam w innym mieście, innym środowisku, otaczam się ludźmi, którzy są dla mnie przyjaźni, to złapałam bardzo duży dystans do mojej matki. Nie chce mi sie kompltnie wracać do domu, oczywiście szanuję ją jako swoją matkę, ale mam do niej duży żal jak mnie traktowała jak byłam młodsza i jak nadal się często zachowuje i jak wreszcie przyjeżdzam do domu, to po prostu nie mogę na nią patrzeć! Nie wiem czemu tak jest. Nie jestem w stanie przebywać w jej towarzystwie, mam wrażenie, że kocham ją i nienawidzę jednocześnie. Czy Wy też macie takie doświadczenia? Jk sobie z tym radzic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i po rodzinnych, pelnych milosci swietach... Jak dobrze, ze sa tylko dwa takie okresy w roku.

Moje stosunki z rodzina sa krotko mowiac b. złe. Nie moge nawet w obecnej chwili zebrac mysli ani dobrac słow zeby opisac moja sytuacje.

 

Jowka ja poki co nie mieszkam z rodzicami, skomplikowana sytuacja. Przeraża mnie to, ze kiedys moge byc zmuszona do powrotu do domu.

Odczuwam tesknote za siostra i mama, o ojcu staram sie w ogole nie myslec. Do niedawna wydawalo mi sie ze jednoczesnie kocham go i nienawidze. Teraz czuje juz tylko nienawisc. Wydaje mi sie ze to dobrze - nie stoje juz na rozdrozu, nie tocze walki sama ze swoimi uczuciami, nie mam wyrzutow sumienia. Musialam sobie racjonalnie 'wytlumaczyc', ze to co do niego czuje to tylko przywiazanie, dzieciecia milosc do ojca, ktorego tak na prawde nie bylo i nie ma. Innego sposobu na rozwiazanie tego problemu nie mialam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jowka, nie bardzo wiem co poradzić, takie ambiwalentne uczucia pozostaje omówić na sesji z terapeutą. Ja mam inne doświadczenia, bo w zasadzie nie mam żadnych głębszych uczuć w stosunku do rodziców. Więc wizyty w domu lub spędzenie z nimi świąt nie stanowi jakiegoś większego problemu, choć jasne że sto razy bardziej wolałabym być gdzieś indziej w tym czasie. Ale na pewno jest to dla mnie znacznie łatwiejsza sytuacja niż dla Ciebie, gdy masz tak silne i sprzeczne odczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem w stanie przebywać w jej towarzystwie, mam wrażenie, że kocham ją i nienawidzę jednocześnie. Czy Wy też macie takie doświadczenia? Jk sobie z tym radzic?

 

no to pjona :roll:

w moim przypadku doszłam do wniosku, że kochać ją kocham, a nienawidzę przemawiającej przez nią choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem w stanie przebywać w jej towarzystwie, mam wrażenie, że kocham ją i nienawidzę jednocześnie. Czy Wy też macie takie doświadczenia? Jk sobie z tym radzic? ]

Dokładnie... pragnę uczuć od matki, ale jednocześnie bardzo się boję, ze zaraz znów wybuchnie ze swym szałem, bedzie taka nieobliczalna, jakby dwie osoby...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to teraz ja.............

 

Słuchajcie, na pewno zastanawiacie się, co u mnie nowego. Otóż - nie za wiele się zmieniło, ale dużo się zmienia i zmieni.

Planuję a raczej jestem pewna tego, że pójdę na studia. Z początku chciałam na pracę socjalną do Kolegium, ale niestety od tego roku nie można zdobyć licencjatu i postanowiłam iść na normalne studia. Albo na pracę socjalną albo na pedagogikę z odpowiednią specjalizacją (np. resocjalizacja z elementami profilaktyki i opieki). Chciałabym podjąć w przyszłości pracę w DD, świetlicy środowiskowej, w jakichś placówkach dla trudnej/pokrzywdzonej młodzieży i dzieci. Oczywiście szkołę, do której teraz uczęszczam skończę i mam również co do tego plany...

Ale do rzeczy --> W święta przyjechała rodzina, od strony taty, babcia, ciocia, wujek...

No i rodzice powiedzieli, że ja chcę iść na te studia...... Oczywiście chcę na dzienne, w innym mieście, dostanę stypendium, będę z dala od patologii i jakoś może uda mi się ogarnąć własne życie. Z dala od matki, tej całej destrukcyjnej rodzinki.

Rodzina zaczęła chwalić mojego tatusia, że on taki dobry, a ja taka niewdzięcznica, że dzięki niemu ta rodzina się jeszcze jakoś trzyma (o co mam pretensje, bo jestem zdania, że powinien nas chronić mnie i brata, jak byliśmy dziećmi), że utrzymuje mnie i powinnam być grzeczna, POSŁUSZNA I WDZIĘCZNA.

Nie jestem psem by być posłuszna i robić to, co mi każą.

Ja mam swoje plany, a wujek mówi przy całej rodzinie, że mam iść na studia zaoczne i pracować w tygodniu, wyjechać i nie być ciężarem.

Strasznie mnie to zabolało....... Nawet nie wiecie jak... Wcześniej myślałam, by wyprowadzić się do czasów dostania się na studia, właśnie do rodziny, ale... Po tych słowach. W życiu! Jakbym była największym ciężarem...... Mój brat może mieszkać w domu, nic nie robić, nie uczyć się, nie pracować. A ta, które pomaga w sprawach służbowych, w domu, uczy się, załatwia sprawy rodzinne - obrywa najwięcej. Zabolało mnie też to, iż w Wielką Sobotę matka się napiła, brat naćpał się w Wielki Piątek, więc ja wraz z ojcem, przygotowałam jedzenie na przyjście rodziny, posprzątałam.....

Rodzina przyjechała, powiedziałam, że matka zrobiła to i to, że nie mam humoru i nie będę udawać, że jesteśmy jedną, wielką, szczęśliwą rodziną, bo będę robić wszystko zgodnie ze swoimi uczuciami, że za dużo i za długo się w życiu na udawałam, grałam, że jest OK. Oni, że ich nie szanuję....... A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie doceniono mnie, kolejny raz, a znów mój ojciec dostał "punkty". To on się narobił, a ja POMAGAŁAM.

No normalnie mnie to...... Doprowadziło do płaczu. Autentycznie. Płakałam.

Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo chcę czuć się doceniona i że czuję się aż tak bardzo niedoceniona...

Co bym nie zrobiła - jest nieważne... Ja jakby nieważna.

A ja się tak staram...........

Dobrze, że o tych studiach myślę. W końcu odetnę tą chorą pępowinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Monar.

Fajnie ze napisałaś co u Ciebie. Szkoda,że dalej nie masz wsparcia w nikim z rodziny. :(

Wiesz, to stwierdzenie że,,pomagałaś,, to standard. Wg ,,starego pokolenia,, dzieci zawsze tylko pomagają w czymś w domu. Na dodatek dzieciom( nie ważne ile mają lat) się nie dziękuje za tą pomoc bo to ich obowiązek jest... :? Nigdy mi rodzice za pomoc nie dziękowali. Ja dziękuję swoim dzieciom za wszystko, chwalę za wykonane zadania, mam nadzieję że czują się docenione. Dla moich rodziców, to że jestem posłuszna , że coś zrobiłam bo kazali-to było normalne, za to się nie chwaliło dzieci. Ale zawsze za nieposłuszeństwo, za wyrażenie swojego zdania- awantura, kara....Fajnie że weźmiesz swoje życie w swoje ręce :) Obyś jak najszybciej oderwała się od toksycznej rodzinki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na dodatek dzieciom( nie ważne ile mają lat) się nie dziękuje za tą pomoc bo to ich obowiązek jest...

Dokładnie.

A ciekawe czemu wujek tak się mną zaczął interesować, tak mi mówić, co dla mnie będzie najlepsze (a wiadomo, że to nie dla mnie ma być najlepsze, a dla OJCA), przecież jestem największym ciężarem, to co wtrąca się w moje życie, czemu chce nim kierować za mnie? Czemu oni nie mogą żyć własnym życiem... I czemu mi nie pozwolą żyć tak, jak ja chcę...? Bo będę chciała pieniądze. O tak... Znamy powód.

A na tego darmozjada to nic nie gadają, jeszcze go bronią.

Jaki ja mam żal do nich, nawet nie wiecie!

A jeszcze T. będzie się mnie pytać, czy się przeprowadziłam do rodziny.......

Głupio tak, że nie wyszło. Chciałam święty spokój, a wyszło, że i na nich liczyć nie mogę.

Zapomniałam, że mam takiego wujka..................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na dodatek dzieciom( nie ważne ile mają lat) się nie dziękuje za tą pomoc bo to ich obowiązek jest...

Dokładnie.

A ciekawe czemu wujek tak się mną zaczął interesować, tak mi mówić, co dla mnie będzie najlepsze (a wiadomo, że to nie dla mnie ma być najlepsze, a dla OJCA), przecież jestem największym ciężarem, to co wtrąca się w moje życie, czemu chce nim kierować za mnie? Czemu oni nie mogą żyć własnym życiem... I czemu mi nie pozwolą żyć tak, jak ja chcę...? Bo będę chciała pieniądze. O tak... Znamy powód.

A na tego darmozjada to nic nie gadają, jeszcze go bronią.

Jaki ja mam żal do nich, nawet nie wiecie!

A jeszcze T. będzie się mnie pytać, czy się przeprowadziłam do rodziny.......

Głupio tak, że nie wyszło. Chciałam święty spokój, a wyszło, że i na nich liczyć nie mogę.

Zapomniałam, że mam takiego wujka..................

Monar czyli standard do wszystkich pretensje o wszystko tylko ta osoba w rodzinie co chleje

to święta krowa :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wykończony, czy ja mówię, że moja matka jest super? dobrze wiecie, że mam do niej również wieeeeelki żal, ale chce się zmienić, jest chora, zdaje sobie sprawę, że nas rani - więc czemu mam na nią narzekać?

Wczoraj się napiła, wykrzyczałam, że dziś ma iść na terapię i... Poskutkowało. :shock: Poszła. I za tydzień już zaczyna. Co prawda - nawet do mojego wyjazdu może jeszcze nie poskutkować, wiadomo, że od razu rady nie da, ale... I tak cieszę się, że... Jakby nie było - dzięki mnie :D coś ruszyło w tej sprawie.

Nie ma co się jednak za dużo cieszyć... Bo wszystko przed nami. I... Być może terapia na nic się zda, ale... Mam nadzieję. ;)

I tak cieszę się, że chociaż zdecydowała się pójść na to leczenie, jakby... Trochę jestem z niej dumna :P Choć jej tego nie mówię, bo... Za dużo sobie pomyśli. Mogę jej to powiedzieć wtedy, gdy stanie się niepijącą alkoholiczką. Za co trzymam kciuki... Szkoda tylko, że to nie zwróci mi szczęśliwego dzieciństwa, nie? Ona przestanie pić, a ja nadal będę mieć problem............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wykończony, czy ja mówię, że moja matka jest super? dobrze wiecie, że mam do niej również wieeeeelki żal, ale chce się zmienić, jest chora, zdaje sobie sprawę, że nas rani - więc czemu mam na nią narzekać?

Wczoraj się napiła, wykrzyczałam, że dziś ma iść na terapię i... Poskutkowało. :shock: Poszła. I za tydzień już zaczyna. Co prawda - nawet do mojego wyjazdu może jeszcze nie poskutkować, wiadomo, że od razu rady nie da, ale... I tak cieszę się, że... Jakby nie było - dzięki mnie :D coś ruszyło w tej sprawie.

Nie ma co się jednak za dużo cieszyć... Bo wszystko przed nami. I... Być może terapia na nic się zda, ale... Mam nadzieję. ;)

I tak cieszę się, że chociaż zdecydowała się pójść na to leczenie, jakby... Trochę jestem z niej dumna :P Choć jej tego nie mówię, bo... Za dużo sobie pomyśli. Mogę jej to powiedzieć wtedy, gdy stanie się niepijącą alkoholiczką. Za co trzymam kciuki... Szkoda tylko, że to nie zwróci mi szczęśliwego dzieciństwa, nie? Ona przestanie pić, a ja nadal będę mieć problem............

Monar źle mnie zrozumiałaś chodziło mi o to że twój ojciec jak określiłaś traktuje cię jak darmozjada

(przynajmniej daje ci to odczuć) a do twojej matki nie ma pretensji rozumiesz? :tel2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wykończony, rozumiem! :smile: rzeczywiście źle Cię zrozumiałam... i zgadzam się z Tobą. on, jak to współuzależniony, na każdym kroku ją usprawiedliwia. dopiero jak jest pijana, wieczorem, to na nią gada... ale gdy wytrzeźwieje... znów jest razem z nią. i broni jej. oczywiście nie chodzi o to, by jej na każdym kroku dogadywać, ale... by MNIE inaczej traktować, a nie jak śmiecia, jak kogoś, kto wyciąga tylko kasę.

Dobra, będę wyciągać tą kasę, ale... To na studia! To ważna rzecz w życiu! Powinni to zrozumieć...

Ale nie, jak chcę na studia, to powinnam iść zaocznie i pracować sobie na nie...

"Wtedy doceniłabym ojca"

Ale jeśli chodzi o dach nad głową, o to, że zapewnia mi jedzenie - ja to doceniam, ale pieniądze to nie wszystko... Poza tym... On musi mi to zapewnić do 25 czy tam 26 roku życia skoro się uczę... Jak coś im się nie podoba, to zerwę z nimi kontakt i sądownie wystąpię o alimenty. Jeśli będę na studiach, a będą robić mi pretensje - na pewno tak zrobię... Cóż. Już zbyt długo się tego nasłuchałam, by również teraz na to pozwalać. Może i jestem wrażliwa, ale równie twarda, o ile to możliwe, i nic mnie nie powstrzyma od tego, by wystąpić o zasłużone alimenty... I może będę postrzegana jako świnia. I trudno. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciekawe czemu wujek tak się mną zaczął interesować, tak mi mówić, co dla mnie będzie najlepsze (a wiadomo, że to nie dla mnie ma być najlepsze, a dla OJCA), przecież jestem największym ciężarem, to co wtrąca się w moje życie, czemu chce nim kierować za mnie? Czemu oni nie mogą żyć własnym życiem... I czemu mi nie pozwolą żyć tak, jak ja chcę...?

Bo jak oni cię omotają i będą Tobą kierować jak najdłużej to będą czerpać z tego korzyści dla siebie.Bo to Ty im załatwiasz różne sprawy w urzędach, bo to Ty sprzątasz i gotujesz, bo jak jesteś w domu to jesteś użyteczna mimo że ci tego nie mówią , bo się nie przyznają. Jak wyjedziesz poczują się jak dzieci bezradni i tego podświadomie się boją.A kasa to tylko pretekst.

tak cieszę się, że chociaż zdecydowała się pójść na to leczenie, jakby... Trochę jestem z niej dumna Choć jej tego nie mówię, bo... Za dużo sobie pomyśli.

Szkoda, ze jej tego nie mówisz.... Przecież doskonale wiesz jak ważne w leczeniu jest wsparcie kogoś bliskiego. Wiem, ze masz do niej dużo złości, ale przecież w końcu poszła, powinnaś jej to powiedzieć....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, nie, bo póki co - nic się nie zmieniło. I nadal neguje moje wspomnienia, złe wspomnienia z dzieciństwa. Że w Lubiczu piła, ale na Rudaku jeszcze nie (w Lubiczu miałam 6-8 lat, a na Rudaku 1-6 jak tam mieszkałam) a to nieprawda... Jak mówię co się działo, to ona, że nie wie, z czego ja to biorę, ale ona takich rzeczy nie pamięta. Zgania na sytuację w Lubiczu, że pije dlatego, że straciliśmy mieszkanie, a to nieprawda!! Wiem, że na to, że pije, miała wpływ jej rodzina (rodzice). A ona się nie przyznaje. I mówi, że terapeucie nie będzie mówić, że np. psa wieszała na klamce lub dziecku psikała w oczy płynem do szyb, bo co on sobie pomyśli, ludziom rozpowie i będzie wytykana palcami. Przypominam - dziś była u tego terapeuty i za tydzień się z nim widzi... Wiem, że to od razu nie przyjdzie, ale... Dlatego też, póki mi nie powie, że wierzy mi, że takie rzeczy się działy, to ja jej nie powiem, że jestem z niej dumna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm...Bardzo skomplikowana sprawa.Luźne ,bardzo luźne w stosunkach /rozmowach na co dzień.Powiedzieć możemy sobie wszystko w prawie każdej formie .Jest tak od zawsze i chyba mi i im odpowiada.Liczyć na rodziców finansowo itp. mogę chyba nadto .czasami się wręcz zastanawiam czy to nie to trzyma mnie w miejscu z tym gó... *(depresja,nerwice).Z bratem już tak kolorowo nie jest przynajmniej z liczeniem siebie(tzn. On na mnie tak).Ale już w innych sprawach niekoniecznie.Fakt,że nic o mnie nie wiedzą tzn. o moich problemach to zasługa mnie samej bo ani nie chce ani nie mam ochoty,żeby ktokolwiek wiedział,ale czasami mam wrażenie ,że i tak by nie zrozumieli(najłatwiej,najłagodniej ujęte).Wydaje mi się (z Ich gadki w innych przypadkach) ,że takie ,rzeczy są niewiarygodne,że to tylko wymysły ludzkie bo najprościej powiedzieć "idź wyjdź gdzieś" albo " weź się do roboty" wtedy nie będzie problemów.Ja jestem osobą ,która często ma inne poglądy ,nieustępliwą i często dochodzi do spięć.O ile z mamą czy bratem są to naet ostra,ale zawsze krótkotrwałe o tyle z tatą bywa zdecydowanie różnie.Jest po prostu złośliwy,zjadliwy,zawsze musi być na Jego i to tak dośc bezczelnie w każdej pierdole ...Ogólnie na relacje nie narzekam (choć najbardziej na te z bratem,ale to osobny wywód) to bywa różnie choć na pewno wiem,że jak coś odpi.....* to zawsze przygarną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja obecnie często (ale tylko w myślach) wyzywam wulgarnie matkę i ojca, jakoś tak mi na nerwy często działają.

Relacja z babcią w porównaniu do dzieciństwa obróciła się o 180 stopni, w dzieciństwie bardzo dobra relacja, przy babci czułem się najlepiej, za to dziś stresuję się i jestem trochę zakłopotany, gdy mam z nią o czymś rozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×