Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z ojcem


Rekomendowane odpowiedzi

ekspert_abcZdrowie : zaczne od tego, że jak tata zdradził mamę to Nas zostawił! powtarzam "Nas". nie obchodziło go co z nami, jak mama się czuje, co zrobi z nami jak chodziła do pracy itp. po kilku dobrych latach kontakt sie wznowil, gdyż była sprawa o podwyżke alimentów. bo 500 zl na dwie dorastajace dziewczyny chyba raczej za mało. Siostra do dziś nie chce miec z nim kontaktu, a ma juz własną rodzine. ja niby musiałam, bo mama zmarła nagle. nie na jakiegos raka czy coś. że wiedzielismy ze zbliża sie koniec. otóż nie. nagle. wtedy moje życie obróciło się nie o 180 stopni, tylko o 360. nikt nie wie co czułam, jeżeli tego nie przeżył. i Mozna mieć w matce przyjaciela. mogłam z nią mówić o wszytskim, rozumiala mnie, ajezeli byl problem to chociaż próbowala. ufała mi i wiedziała ze niczego w zyciu glupiego nie zrobie. dziś jakby zyła, bylaby zawiedziona. bo zrobilam glupote nie jedna. nie moglam poradzić sobie bo jej smierci, tak! przyznaje sie! ciełam się i to nie raz. dopoki w szkole nie zauwazyli.ba, bralam duzo tabl usypiajacych, uciekalam ze szkoly na cmentarz... itp jak zauwazyli to wszytko bylo mi bardzo smutno i wtedy zrozumiałam, że mama by tego nie chciala. czas goi rany, ale ta blizna zostaje do konca. a tata? nic, tylko krzyki ze szkoly nie skoncze, że jestem nienormalna. ale nie pomyslal nawet ze potzrebuje ojcowskiego ciepla. po pogrzebie nikt do pokoju nie przychodzil, nikt sie nie odzywal. Jego zona byla hmm. jak to okreslic? zniesmaczona na poczatku ze bede z nimi. ale potem sie przyzwyczaila. mam z nia dobry kontakt w sprawach błahych. ale i tak z kazda rzecza leci do niego i mowi. mniejsza o to. On jest zdania (powtarzam) jezeli ja cie utrzymuje to masz mnie słuchać. my nie umiemy ze soba rozmawiac, zaraz wyzszy ton i tekst"idź idź niech ja cie nie widze". i tyle moze nieraz tego nie powie ale idzie tak odczuc. moze i chce jak najlepiej dla mnie ale tego nie okazuje.pzrez pryzmat pieniedzy nie okaze tego, choc zapewne tak mysli. wiem ze jego syn bardziej sie liczy, wiele razy slyszalam rozmowy. nie uzalam sie, tylko to pisze po to by wyrzucic to z siebie chociaztu. jednak znajduja sie osoby ktore nie do konca znaja sparwe tak jak essprit a ocenia z góry. a co do renty to nie bylo, zagineły. bylo kilka spraw sad dawal szanse bysmy jakos cos odnalezli. jednak wszytko zniklo jak kamien w wode. wiec nie mow essprit ze sie nie chcialo bo gów** o tym omozesz wiedziec. sorry ze brzydie slowo, ale jestes mega niesprawiedliwa.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehhehe, ja nigdzie nie napisałam że straciłam rodziców.

Ale to nie o mnie wątek.

 

I nie mam już siłi odnosić się do w/w postów.

Jedno wiem - wsparcie jakie fundujecie dziewczynie, nie pomaga.

Właśnie, skoro nie wiesz, jak to jest stracić jednego z rodziców, to nie wiesz do końca, co to oznacza. Nie rób więc "kalki" na zasadzie: Ja byłam silna i sobie poradziłam, to i autorka postu powinna.

Forum ma dawać wsparcie, a nie dobijać. Dziewczyna przyszła po "dobre słowo", jakiś zastrzyk energii, który być może da jej siłę, by zacząć walczyć o siebie, o swoją niezależność, a nie po ocenę, negatywną ocenę, że jest użalająca się nad sobą nieudacznicą. Może nasza pomoc jest nieskuteczna, nie wiem. Być może masz rację. Ale wątpię, że Ty swoją opinią essprit jesteś pomocna. Trochę empatii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to teraz mamy względnie obraz Twojej sytuacji.

 

To teraz mi powiedz, dlaczego nie idziesz do pracy ?

Dlaczego nie chcesz skorzystać z pomocy chłopaka ?

Dlaczego nie chcesz skorzystać ze stypendiów na uczelni, kredytu studenckiego ?

Dlaczego nadal mieszkasz ze swoim ojcem ?

Pytania niezłośliwe. Jakby się ktoś doszukiwał.

 

 

Hmmm ... co jak co ale od osoby, która określa siebie mianem "Ekxperta" oczekiwałabym więcej.

Ile "dobrych słów" usłyszała od swojego chłopaka ?

To chyba on ją namawia na wyprowadzkę - i jakoś mu się nie udaje. Ciekawe czemu ?

Ale lepiej mówić o jakimś enigmatycznym wsparciu, energii - które, jak widać, autorce niewiele daje (w mojej ocenie, żeby nie było).

BTW, nigdzie nie napisałam że jest nieudacznicą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie chcesz skorzystać z pomocy chłopaka ? Bo boje się ze jak się coś nie uda, rozstane się to gdzie wtedy pojde? wiesz przeszlość rodziców mnie blokuje. wiem, powinnam. ale tez sprawa czy dalibyśmy rade . zapewne tak, jak pojde do pracy. a szukam. moze w koncu cos bedzie. z tym masz racje.ale tylko z tym!

a stypendia? hmm. dopiero dostałabym moze po tym wszystkim. ale czy na pewno? no wiec.

Dlaczego nadal mieszkasz ze swoim ojcem ? bo gdzies w glebi mam jakas mała nadzieję ze coś sie zmieni. te coś znaczy odrobina rozmowy spokojniej! i po prostu sie boje! boje sie ze to nie wyjdzie, ze bedzie gorzej. a szkoda gadac juz o tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na taką odpowiedź czekałam.

 

Każdy się boi nieznanego.

Nikt nie ma żadnej pewności że jego wybory będą słuszne.

A tak długo jak sama o siebie nie zawalczysz, tak nikt inny tego nie zrobi ---> np.: już powątpiewasz w możliwość uzyskania styp. A "powinnaś" iść i osobiście popytać. Samo nie przyjdzie.

 

A nadzieja ...

Okrutne a jakże - często żony alkoholików są w małżeństwie lata ... licząc na zmianę, albo że "wyleczą" męża. I marnują swoje życie czekając na coś, co nie nastąpi. ALbo i w rzadkim przypadku nastąpi, ale nie będzie tym czego one "chcą".

Myślę, że masz podobnie.

 

I lepiej żebyś "obudziła" się teraz niż za lat parę/naście - kiedy o wiele trudniej będzie Ci z tego domu odejść i żyć własnym zyciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na taką odpowiedź czekałam.
essprit, to brzmi tak, jakbyś chciała udowodnić wszystkim, że miałaś rację. Jasne, że wszyscy w jakimś stopniu boimy się nowości, bo to, co nowe, nieznane jest jednocześnie potencjalnie niebezpieczne. Nic też odkrywczego, że "nic samo nie przyjdzie, jeśli się o to nie zawalczy", że tkwiąc w niewygodnym układzie, licząc, że coś się zmieni, można "przespać" całe swoje życie. Zgadzam się z Tobą w tych punkach w 100%, ale nadal podtrzymuję, że kluczem do tego, by dziewczyna zaczęła myśleć o samodzielnym życiu, a ojciec zaczął widzieć w córce sprzymierzeńca, a nie wroga, jest terapia rodzinna, na którą nie musi być za późno, o czym świadczą słowa pysiatka19915:
Dlaczego nadal mieszkasz ze swoim ojcem ? bo gdzieś w głębi mam jakąś mała nadzieję ze coś się zmieni. te coś znaczy odrobina rozmowy spokojniej!
Myślę, że ze strony pysiatka19915 jest dobra wola, by porozumieć się z ojcem. Ciekawe tylko, czy druga strona chce tego samego, chce zdrowych relacji? Jeśli ojciec nie wykaże motywacji do terapii, trzeba walczyć już tylko o siebie samą - wtedy pysiatko19915 faktycznie trzeba brać nogi za pas i zacząć walczyć o siebie na własną rękę czy chociażby z pomocą chłopaka, nie patrząc na ojca, który Cię upokarza, obraża. krzyczy i daje odczuć, że mu na Tobie nie zależy.

 

PS. essprit, czekam cały czas na Twoją odpowiedź na mój post na PW ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Wiem że jak wyprowadze się to mogę o nim zapomnieć.. bo kiedyś powiedzisl, że jak będę go słuchać będę mieć wszystko. A jak nie, to nic. Kiedyś wolalam być posłuszna jednak i to nie działa. Wolę nie mieć nic nic i sama zapracowac na swoje. Jeszcze trochę...... I się odwaze. Tylko czy na prawdę dam radę?! Terapia i ojciec? Jasne, wysmial by mnie i tyle. Tylko on ma rację i nikt więcej. Każdy jest głupi i tylko on mądry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pysiatko19915, jeżeli Twój ojciec nie zechce podjąć z Tobą współpracy, nie zechce pójść na terapię i będzie nadal powtarzał destruktywne schematy, to chyba sama wiesz, jaka jest moja odpowiedź. Jeżeli nie chcesz dalej znosić jego upokorzeń, to trzeba się odważyć żyć na swoich warunkach, według swoich autorskich zasad. Może biedniej, może skromniej, ale "po swojemu", bez wyzwisk, awantur i manipulacji.

Tylko czy na prawdę dam radę?
Jeżeli nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz. Wierzę, że dasz radę. Może poszukaj wsparcia w swoim chłopaku, który doda Ci otuchy i podniesie na duchu? Trzymam mocno za Ciebie kciuki! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Expert,

aż się odezwę ochoczo.

 

Po 1.

Miast skupić się na treści mojego posta do autorki (a nie do Ciebie, btw), ty wietrzysz jakiś spisek w zdaniu - że musiało tak wyjść żeby wyszło, że mam rację.

To Ci powiem łopatologicznie - to był post do autorki, i bez spisku.

A dalej, WIEM CO PISZE i WIEM ŻE MAM RACJĘ.

I nie jesteś mi potrzebna, ani nikt inny tutaj żebym musiała komuś (w tym sobie) coś udowadniać (mam bądź nie mam racji).

 

Po 2.

Twoje pisanie w tym samym poście, aż boli.

Jak możesz proponować kobiecie 21 letniej terapię rodzinną z ojcem, który ją zostawił jak była dzieckiem, a teraz przygarnął bo zmarła jej matka. Nie mówiąc już o dalszym opisie ojca przez autorkę.

Poczytaj - czym jest i kiedy się terapię rodzinną stosuje zanim zaczniesz takie coś innym proponować.

 

Po 3.

Nie życzę sobie prywatnych postów. Nie skomentuje nawet poziomu tego postu.

Odniosę się jedynie do takiej treści -> to że jesteś młoda, nie usprawiedliwia twoich błędów.

Chcesz pomagać to idź na szkolenia, superwizje czy terapię własną; żeby wiedzieć jak to robić.

 

 

A do autorki,

Mam nadzieję, że skorzystasz z meritum tej "dziwnej" wymiany zdań ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z góry ostrzegam, że mój post nie wniesie niczego nowego w kwestii pomocy autorce, bo zgadzam się z radami Bellatrix oraz ekspert_abcZdrowie - jeśli pysiatko19915 wierzy, że ojciec mógłby zgodzić się na terapię rodzinną, niech próbuje, a jeśli nie, to chyba rzeczywiście lepiej stamtąd uciekać.

 

Chciałabym się jednak odnieść do postów essprit, zwłaszcza ostatniego. Otóż, szanowna koleżanko, nie ja jedna zauważyłam, że ton Twoich wypowiedzi, którego, nomen omen, się wyparłaś, jest po prostu chamski, zupełnie jakbyś rozkazywała, co autorka MUSI zrobić, żeby było lepiej. Pewnie zatem bardzo się zdziwisz, ale istnieje wiele dróg, a pysiatko19915 wybierze tę, która według Niej będzie najlepsza, a nie tę którą Ty wskazujesz praktycznie jako jedyne dobre wyjście.

 

A teraz odnośnie Twoich uroczych punktów.

Ad 1. Zarzucasz ekspert_abcZdrowie, iż odpowiada na posta skierowanego do autorki i postarałaś się bardzo dokładnie to podkreślić. Ale myślę, że warto byłoby odsunąć klapeczki z oczu i dokładniej przyjrzeć się swojej własnej wypowiedzi. Otóż, o ile większość postu faktycznie skierowałaś bezpośrednio w stronę autorki, o tyle słowa "Na taką odpowiedź czekałam." puszczone są w eter. A nie wiem, czy zarejestrowałaś ten fakt, ale jest to forum publiczne, wiec absolutnie każdy może się wypowiedzieć na dany temat, a nawet skomentować czyjeś słowa, mimo że były skierowane do kogoś innego. Ot taka nowość na forum...

 

Ad 2. Terapia to zawsze dobre rozwiązanie, nieważne czy indywidualna czy rodzinna, ważne aby osoba/osoby uczęszczające na terapię chciały zmian. A fakt, że pysiatko19915 ma 21 lat, nie ma tu nic do rzeczy, bo jeśli tylko i Ona, i Jej ojciec wykażą chęć chodzenia na terapię rodzinną, to może wyjść im to na dobre. A przeszłość? Cóż, w obliczu chęci zmian, nie ma ona już tak wielkiego znaczenia. Wiem, że możesz tego nie zrozumieć, bo prawdopodobnie nie udało Ci się zdjąć z oczu swoich gustownych klapeczek, ale ludzie po pierwsze mogą się zmienić, a po drugie mogą nie potrafić okazać sobie prawdziwych uczuć i chowają je głęboko w sobie, zwłaszcza po tylu latach rozłąki. A skoro ma to miejsce u autorki, to może i Jej ojciec tak ma? Ja sobie gdybam, bo nie znam dokładnie sytuacji, nie wiem co dokładnie przeżyła autorka ani tym bardziej co czuje Jej ojciec, dlatego nawet przez myśli mi nie przeszło, żeby udzielać konkretnych rad, czy potępiać rady innych, zwłaszcza w sposób w jaki to zrobiłaś. Tylko autorka wie jak jest naprawdę i tylko autorka jest w stanie stwierdzić czy Jej ojciec zasługuje na otrzymanie kolejnej szansy.

 

Ad. 3. Powiem szczerze, najciekawszy podpunkt, według mnie obrazujący wielkie oburzenie z Twojej strony. A wiesz co jest najbardziej prawdopodobne? Że ekspert_abcZdrowie uchwycił w PW coś, co jest prawdą, do której nie chcesz się przyznać nawet przed samą sobą. Być może poczułaś się zagrożona i w efekcie zaatakowałaś. A skoro powszechnie wiadomo, że najlepszą obroną jest atak, to może warto się zastanowić przed czym tak bardzo chcesz się obronić? I to w dodatku w taki prostacki sposób?

Nawiązując do Twojego schematu działania oraz klapek, które pewnie nadal są w tym samym miejscu, tym razem ja zostanę zaatakowana, ale zanim to zrobisz spróbuj użyć czegoś zwanego rozumem, niech Twoje neurony przez chwilę porządnie popracują i spójrz, jak to wygląda ze strony przeciętnego użytkownika forum. A wygląda to tak, że koleżanka essprit chamsko krytykuje, wręcz obraża ekspert_abcZdrowie zarzucając błędy czy brak kompetencji, podczas gdy sama prawdopodobnie nie ma odpowiedniego wykształcenia, żadnych certyfikatów czy odbytych kursów, nie wspominając już o praktyce. I może Cię teraz zaskoczę, ale wyobraź sobie, że na tym forum jest mnóstwo osób, którym ekspert_abcZdrowie bardzo pomogła, którzy dzięki Niej się leczą, którzy dzięki niej chodzą na terapię, którzy dzięki Niej potrafią przetrwać kolejny dzień. Osobiście uważam, że to całkiem nieźle jak na osobę, która nie wie jak pomagać i popełnia mnóstwo błędów...

 

Na koniec, chciałabym zastrzec, abyś nie brała wszystkiego zbyt dosłownie, ale najzwyczajniej w świecie, choć przez chwilę, zastanowiła się nad samą sobą. Bo to, że jesteś silna, pewna siebie, że poradziłaś sobie ze swoimi problemami, nie znaczy, że inni są tacy sami i tak samo jak Ty dadzą sobie radę z wszystkimi problemami jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. No i w żadnym wypadku nie daje Ci to prawa obrażania innych osób na forum.

Tyle z mojej strony.

 

Z pozdrowieniami,

klamczucha_88

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj essprit!

 

Skoro nie życzysz sobie prywatnych wiadomości, nie napiszę do Ciebie kolejnego posta na PW - wedle życzenia. Chciałam jednak uniknąć zbędnego off topu. Bo zamiast pomagać pysiatku19915, rozmowa staje się jakąś słowną przepychanką. No ale, skoro nie mam innej możliwości, to piszę w tym miejscu. Po pierwsze, nie wietrzę żadnego spisku, tylko zareagowałam na sposób, w jaki się wypowiadasz. I skupiłam się na treści Twojego wpisu, czego Ty nie zauważyłaś. Co więcej, napisałam nawet, że się w niektórych punktach z Tobą zgadzam (np. że oczekując zmian, niczego nie robiąc samemu, nic się nie osiągnie - tu w kontekście Twojego przykładu z żonami alkoholików). Tu moje słowa do Ciebie, które napisałam wcześniej, a których Ty zdajesz się nie zauważać:

Zgadzam się z Tobą w tych punkach w 100%, ale nadal podtrzymuję, że kluczem do tego, by dziewczyna zaczęła myśleć o samodzielnym życiu, a ojciec zaczął widzieć w córce sprzymierzeńca, a nie wroga, jest terapia rodzinna...
Piszesz, że nie jestem Ci do niczego potrzebna - jeżeli to miało mnie urazić, to Ci się nie udało. Cieszę się, że nie jestem Ci potrzebna, bo to znaczy tyle, że jesteś silna i sobie poradzisz. Nie wszyscy jednak są tak samo silni i tak świetnie radzą sobie z problemami, jak Ty, essprit. Co to punktu drugiego, nie wiem, co Cię boli w tym, co napisałam. Myślę, że uważasz, że jeżeli mam trochę odmienne zdanie od Twojego, to jestem Twoim wrogiem, wedle zasady: "Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie". Nie jestem Twoim wrogiem. W wielu miejsach nawet się powtarzamy w radach, np. tak samo sugerowałyśmy pysiatku19915, by w okolicznościach braku jakichkolwiek szans porozumienia z ojcem, wzięła się samodzielnie za własne życie i zaczęła działać. No ale Ty nadal tego nie zauważasz. W kwestii terapii rodzinnej i Twojego sposobu myślenia o niej, nie zgadzam się zupełnie. Wiem doskonale, na czym polega terapia rodzinna. Zachęcam, byś zajrzała pod link: http://portal.abczdrowie.pl/terapia-rodzinna.
Jak możesz proponować kobiecie 21 letniej terapię rodzinną z ojcem, który ją zostawił jak była dzieckiem, a teraz przygarnął bo zmarła jej matka.
Właśnie z tych względów, o których napisałaś, terapia na linii ojciec-córka jest jak najbardziej wskazana. Szkoda, że tego nie rozumiesz. Na terapii oboje mieliby szansę wyjaśnić sobie swoje uczucia, zachowania. Dlaczego on odszedł? Dlaczego zajął się w sumie dorosłą córką, skoro dziewczyna po śmierci matki i tak była już pełnoletnia? Ruszyły go wyrzuty sumienia? Wziął ją tylko ze względu na to, "co ludzie powiedzą", jakby zachował się inaczej? Na co liczyła córka, decydując się na mieszkanie z ojcem, z którym do tej pory miała ograniczony kontakt? To są pytana m.in. na terapię.
Nie życzę sobie prywatnych postów. Nie skomentuje nawet poziomu tego postu.

Odniosę się jedynie do takiej treści -> to że jesteś młoda, nie usprawiedliwia twoich błędów.

Chcesz pomagać to idź na szkolenia, superwizje czy terapię własną; żeby wiedzieć jak to robić.

Uszanuję Twoją prośbę i nie będę pisała do Ciebie na PW, essprit. Myślę jednak, że ten post ode mnie był dla Ciebie niewygodny, bo napisałam prawdę, że zamiast skoncentrować się na pomocy autorce wątku, naskakujesz na innych forumowiczów, którzy chcą pomóc. Napisałaś, że oczekujesz ode mnie jako od "eksperta" czegoś więcej - ja poprosiłam, być dookreśliła, sprecyzowała, czego dokładnie oczekujesz ode mnie. Drogą wirtualną mam ograniczone możliwości, ale staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej umiem. Owszem, może robię błędy. Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić, ale zdaję sobie sprawę z tego, ile wiem, ile muszę się jeszcze nauczyć. Co do mojego forumowego nicku, nie jest tak, że uzurpuję sobie prawo do bycia jakimś "ekspertem" - po prostu tak "ochrzcił" mnie pracodawca. Tyle - nie zamierzam się tłumaczyć. Nie jestem Twoim wrogiem i przykro mi, że mnie tak traktujesz. Staram się spokojnie i rzeczowo przedstawić, jak ja widzę sytuację dziewczyny, która prosi o pomoc i jak ja starałabym się pomóc. To jest stosunkowo proste:

1) jeżeli da się ratować system rodzinny (w tym przypadku chodzi o relacje między ojcem a córką), to pracuje się z systemem - dlatego od tego, bym wyszła;

2) jeżeli któraś ze stron w systemie (albo córka, albo ojciec) nie chcą wspólnej terapii, to pracuje się z jednym z nich albo z każdym, ale oddzielnie na terapii indywidualnej (oczywiście, warunkiem zawsze jest zgoda na terapię) - dlatego zasugerowałam pysiatku19915, by w sytuacji braku szans na terapię rodzinną, zaczęła walczyć o siebie sama.

 

PS. Dzięki klamczucha_88 za miłe słowo ;)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×