Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to są objawy nerwicy?-WĄTEK ZBIORCZY


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Miał ktos taki problem mam problem zeby dojechac do domu ubzdurałem sobie ze tam jest oaza spokoju ze wystarczy tam dojechac i juz bedzie ok cały dzien w pracy sie juz nakręcam a wieczorem jak juz dojezdam do domu to sie zaczyna jazda serce mi wali dostaje jakiegos paralizu mysle tylko zeby tam dojechac masakra no ale to nie wszystko jedzenie traktuje ja lek na uspokojenie jadłbym i jadł a jak bym czasem zgłodniał to tez secrce mi wali i dostaje jakiegos paralizu. Do domu dojezdam codziennie i nie mam juz sił.

 

-- 15 wrz 2012, 13:20 --

 

Dziś następny atak jest sobota,rano juz w głowie ustaliłem ze jak zjem obiad nawet nie byłem głodny ale w głowie juz wyrok zapadł po objedzie bede bezpieczny, wydaje sie to takie proste i smieszne no jaki problem zjedz i jest ok. No ale zeby zjesc to trzeba cos ugotowac i troche to zajmuje czasu a ten własnie okres to zaczyna sie panika i stres. To samo mi sie dzieje jak wczesniej pisałem z dojezdaniem do domu te same objawy.

Zazywam pramolan od tygodnia ale na razie nic nie pomaga. Zaczołem tez psychoterapie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem chłopakiem mam 17lat za niedługo 18. Przejdę od razu do rzeczy. Jestem wysoki i przy tym bardzo szczupły, sport jeśli to można tak nazwać uprawiam bardzo sporadycznie. Z natury jestem osobą wrażliwą, całe dzieciństwo przeleciało mi na stresie, wszystko bardzo przeżywałem(śmierć bliskiej osoby np) nie rzadko miałem bardzo duże lęki i drgawki o byle co. W podstawówce to prawie zawsze przed wyjściem do szkoły bolał mnie brzuch i miałem też inne dolegliwości, np. lęk przed połykaniem czegoś. Tysiące razy stresowałem się w sytuacjach gdy brałem jakiś przedmiot mały gdzieś go zostawiałem i potem obawiałem się, że go połknąłem. To naprawdę była dramaturgia, bardzo histeryzowałem itd. Wszystko to prawdopodobnie się zaczęło po tym jak połknąłem małą kość z zupy w wieku 6lat, która niestety utkwiła mi w gardle, nie pamiętam szczegółów. Mam też lęk wysokości, co jest raczej częstym zjawiskiem. Co do osobowości - Czuję się osobą nie akceptowalną przez społeczeństwo, mało kto się ze mną przyjaźni(koleguje). Często rówieśnicy się ze mnie naśmiewali, wytkali mi moje wady, np. że dziwnie chodzę, a ja to przeżywałem i to bardzo. Dosłownie byłem kozłem ofiarnym, czy to w gimnazjum, czy w szkole średniej. Właśnie po pójściu do technikum wszystko się pogorszyło. Miałem szczere nadzieje, że ludzie mnie zaakceptują takim jaki jestem, a jestem w opinii mojej, czy też rodziny normalną osobą. Ale się zawiodłem, znów powróciły bóle brzucha przed pójściem do szkoły, stresy, wydaje mi się, że każdą czynność którą wykonam muszę kilka razy przemyśleć, czy to nie było głupie, czy tego ktoś nie zaakceptuje itd, a wszystko przez to środowisko(Szkoła do, której chodzę niby mi się podoba nie jest ciężko, na pewno nie stresuje się przed sprawdzianami). Zimą(Styczeń 2012) pojawiło się u mnie pierwszy raz zasłabłem przy czym miałem kołatanie serca, dezorientację, arytmię(wydaje mi się, że miałem ją wcześniej, ale nie zwracałem uwagi). Wtedy akurat byłem w domu miałem się kłaść spać i nie stresowałem się. Pojechałem na pogotowie, tam skierowali mnie do szpitala na badanie serca. Podczas kilku stresujących dni pobytu w szpitalu wykonano następujące badanie: EKG, Holter, Echo, Rentgen, Krew+Mocz. Stwierdzono śladową niedomykalność zastawki mitralnej, co było tylko wykryciem przypadkowym zupełnie nie związanym z w/w dolegliwościami. Stwierdzono też prawdopodobieństwo występowania u mnie Zespołu Marfana, ale dalej nic w tym celu nie zostało uczynione. W szpitalu podawali mi Potas, bo był niski. A ciśnienie mierzone kilka razy w ciągu dnia było w normie. I po paru dniach wyszedłem i wszystko wróciło do normy. Było okej, aż do maja kiedy to raz idąc do szkoły zasłabłem, ale nic wielkiego się nie stało, zwolniłem się z lekcji i nazajutrz wróciłem do szkoły. W te wakacje wróciło mi na 1-2 dni kołatanie serca gdzieś na początku lipca, o ile pamiętam nie miałem stresu wtedy. To było jak kładłem się spać, serce mi waliło jak szalone, miałem arytmie(serce bije, na chwilę się zatrzymuje i zabije raz z podwójną siłą, bądź wystąpią dwa uderzenia w bardzo krótkim odstępie czasu, mniej niż 0,5s). Pojechałem na pogotowie zmierzono mi ciśnienie, - ok, EKG - ok. Dostałem tabletkę na nerwy nie wiem co to dokładnie było i wróciłem do domu, nazajutrz było już ok. No i teraz to najgorsze. Pod koniec Sierpnia przed powrotem do szkoły, brat zachorował na coś w stylu grypy żołądkowej, widząc jak się męczył postanowiłem się przed tym zabezpieczyć wiem to zabrzmi dziwnie, ale co kilkanaście minut myłem ręce, nie zbliżałem się do niego, brałem WitC i inne witaminy i wszystko by się nie zarazić, bałem się mimo wszystko, że to złapę. Okazało się, że nie miał grypy żołądkowej, tylko zatrucie i ja nie zachorowałem. Dzień później wystąpiły u mnie: bóle głowy i oczu, zaburzenia widzenia, taka jakby dezorientacja, mroczki przed oczami i ogólnie słabe samopoczucie, podejrzewałem, że to przez komputer, który to dosyć mocno eksploatuje. I zacząłem wtedy przypisywać sobie choroby, np. rak mózgu, stwardnienie rozsiane i to chyba pogłębiło się. Byłem u lekarza rodzinnego, miałem EKG, cukier, krew+mocz, wszystko wyszło ok, poza lekkim nie doborem potasu. Poszedłem z badaniami do doktora, któremu wytłumaczyłem wyraźnie moje dolegliwości i nie wiedział co mi jest i chciał skierować do szpitala, podsunąłem mu wtedy to co przeczytałem, że to może być nerwica. On zaliczył to jako prawdopodobne i zalecił mi stosowanie: Potas oraz Magnez+B6.

W między czasie chodziłem do szkoły(Pierwszy tydzień), główną dolegliwością, która występuje od tego momentu było osłabienie i złe samopoczucie, a także uderzenia gorąca, nadmierne pocenia itd. Dodam, że wtedy się również niczym nie stresowałem, jednak jakiś niepokój odczuwałem, bo nadal nie wiedziałem co mi dolega. W ubiegłą Sobotę znów dostałem kołatania i tej arytmii do tego pierwszy raz dostałem duszności, męczyłem się do 4 nad ranem i wtedy zawołałem mamę, która już miała wzywać pogotowie. Jakoś ją przekonałem, żeby tego nie robiła no i zasnąłem. Nazajutrz(Niedziela) czułem się źle, w kościele miałem znowu duszności, uderzenia gorąca no i kołatanie serca. (Ubiegły tydzień) Poszedłem więc do szkoły i było wszystko ok. Ćwiczyłem na WF-ie. Czasem miałem lekkie pocenie się i to jak wspomniałem uczucie gorąca. W Środę źle się czułem i miałem znów duszności jakoś się z tym uporałem, a potem z kolei w szkole było kilka momentów, w których czułem się słabo, tak jakbym miał zaraz zemdleć do tego wróciły duszności. Reszta tygodnia tak zleciała. I było w miarę ok. Czasem się budziłem w nocy i odczuwałem niepokój, nie wiem czy to też z tym związane, ale to bagatelizowałem. Przedwczoraj nagle podczas bezstresowego siedzenia sobie w domu przestałem oddychać(nie wiem jak to nazwać) i odczułem duże duszności, teraz musiałem kontrolować oddech i nie mogłem się na niczym innym skupić. To samo w niedzielę(wczoraj). W kościele też(do tego kołatanie serca i gorąco). Dzisiejszej nocy budziłem się ze trzy razy z niepokojem, wstałem rano do szkoły mimo, że miałem cały czas duszności i poszedłem do szkoły. Po pierwszej lekcji się zwolniłem, bo uznałem, że nie dam rady 8godzin przesiedzieć, tym bardziej, że jak jechałem autobusem było mi słabo jak bym miał zemdleć, a koszulkę to miałem jakby umoczoną w wiadrze wody. Wróciłem do domu i teraz staram się czymś zająć, ale mam takie dolegliwości: źle się czuje, duszności mam dość częste, kołatanie+arytmia serca, stan podgorączkowy, brak apetytu. Dzisiejszy obiad(rosół), zwymiotowałem po 5min. No i teraz leżę, ale aż mi się chce płakać, przez co ja muszę się ucierpieć. Na niczym się skupić nie mogę, chociaż teraz jak piszę to przynajmniej jest minimalnie lepiej. Co do tego braku apetytu, to nie mogę jeść już odkąd mi się to zaczęło(pod koniec sierpnia). Cokolwiek chce zjeść więcej to mi nie wchodzi i czuję, że to zaraz zwymiotuje i mało jem przez to.

Co tu jeszcze, no ogólnie mi się odechciewa życia, od tych 2-3tyg. tak się męczę, że na prawdę zaczynam postrzegać świat w inny sposób. Nic mnie nie jest wstanie ucieszyć, jestem smutny i nie mam na nic praktycznie chęci. To chyba wszystko, dopiszę jeśli coś mi przyjdzie do głowy. Proszę was o odpowiedź, co ja mam ze sobą zrobić. Nawet nie jestem pewien czy to nerwica, bo nie byłem jeszcze u psychiatry(mam na 16.Października). Gdzie mam się udać. Pomóżcie proszę! Przepraszam, że się tak rozpisałem. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no może to być nerwica, którą stwierdza psychiatra ,wizyta u psychologa tez nie zaszkodzi, nie pisałeś na forum parę dni temu pod innym nickiem? bo taki podobny post był ;)

pozdrawiam ciepło

Nie pisałem, najwyraźniej nie tylko ja się borykam z takimi problemami. No mam tą wizytę, ale nie wiem co będzie przez ten miesiąc, jeśli tak będzie dalej to nie wytrzymam psychicznie, już chyba popadam w depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja dołączam do tego niechlubnego wątku ;)

 

Nie wiem już co myśleć na temat swojej choroby, może ktoś będzie tak miły i zerknie na moją krótka historię.

 

Generalnie to od paru dobrych lat borykam się z problemami, które może wynikają z tego, że jestem DDA. Kiedyś brałam nawet SSRI, miałam zdiagnozowane zaburzenia adaptacyjne, psychoterapia nie pomogła.

Zaliczyłam też nerwicę natręctw, która po części trwa do dziś, ale objawy mają dość lekkie nasilenie i generalnie da się żyć - kwestia przyzwyczajenia, heh...

 

Od jakiegoś pół roku mam problem z pracą. Zmieniłam ją, nie jestem zadowolona. Boję się tam chodzić, pot mnie oblewa jak myślę o kolejnym dniu tam. W pracy boję się poprosić kogokolwiek o pomoc, nie umiem zintegrować się z towarzystwem, nie umiem przyjąć krytyki, a jeśli takowa się pojawi to zaraz robię się cała czerwona, robi mi się gorąco, straszne.

Moje objawy chyba przypominają erytrofobię, bo w takich stresujących sytuacjach potrafię myśleć tylko o tym czy już zrobiłam się czerwona, mam fale gorąca, a na menopauzę jeszcze nie czas ;)

Mam już dość tej pracy, przedłużyli mi umowę, ale nie wiem jak długo to pociągnę. Na jakąkolwiek krytykę reaguję tak, że mam świeczki w oczach i momentalnie robię się cała czerwona. W poprzedniej pracy na początku też było ciężko, a tu już tyle czasu i nadal jest to samo, a moje samopoczucie jest co raz gorsze.

 

Myślę, że jakoś byłabym w stanie wytrzymać w tej pracy gdyby nie to, że wstydzę się poprosić o pomoc czy przyznać, że czegoś nie wiem. A tak to jest dość ciężko.

Moje weekendy wyglądają tak, że w piątek jest euforia, w sobotę myślę, że już jutro jest niedziela, a w niedzielę boli mnie brzuch na myśl o pracy. Prawie każdy ranek to ból brzucha, obowiązkowa wizyta w toalecie.

W pracy nie jem praktycznie nic, bo po pierwsze i tak nie mogę nic przełknąć, po drugie nie ma na to czasu, a po trzecie wstydzę się jeść przy ludziach z pracy. Po powrocie do domu obżeram się (dosłownie).

 

Wiem, że ogromna część społeczeństwa nie znosi swojej pracy, ale czy tak mam ciągnąć przez całe swoje życie? To chyba nie jest normalne? Czy ja po prostu sobie wkręcam kolejne zaburzenia psychiczne? Już mam tyle tych objawów ,że cięzko mi jest być obiektywną :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja do pracy tez juz nie moge chodzic problem taki mam że po paru latach spokoju, praktycznie z nerwicy sam sie wyleczyłem tak mi się wydawało teraz mam nawrót. Nie wiem duzo zadan sobie stawiałem wszystko naraz robiłem z pracy do pracy w domu cały czas cos wymyslałem sobie do roboty. Ogólnie byłem przemęczony, nie wiem spodziewamy sie teraz trzeciego dziecka moze podswiadomie zaczynam sie tym denerwowac. W kazdym razie wróciły mi takie objawy, zona teraz siedzi w domu jak jade z pracy własnie do domu to zaczynam sie strasznie denerwowac juz chciałbym byc przy niej. Juz nie chodzi o to zeby w domu byc tylko przy niej. Pisałem juz wczesniej o tym troche ten wątek rozwijam. A z jedzeniem to masakra cały czas musze jesc jak lekarstwo na nerwy to juz tez mnie wykańcza. Zazywam pramolan zacząłem psychoterapie, lekarstwa narazie nie działają jestem spokojny ale to jeszcze nie to. Lekarstwa jem dopiero od 10 dni nie wiem jak to bedzie.

 

-- 18 wrz 2012, 19:18 --

 

Poprostu ten lęk mnie paralizuje mysle o tym cały dzien jak do domu dojade co tu juz zjesc zeby czasem nie zgłodniec obiad juz o 11 jem czasami i w ogole samemu mi jest ciezko gdzies isc bo sie juz boje zeby do domu jakosc dojechac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, pisałam już wczoraj ale w innym wątku, dziś znalazłam wątek zbiorczy jeśli chodzi o nerwicę lękową.

 

Zapewne nie będę oryginalna, jeśli napiszę, że też zmagam się z czymś paskudnym, co męczy i nie daję żyć.

Moje problemy zaczęły się (tak mi się wydaje)dawno,ale jakoś tam sobie z tym wszystkim radziłam. Lecz niestety w tym roku , gdzieś od marca, wszystko zaczęło się pogarszać.Na ogół jestem wesołą, uśmiechniętą osobą raczej spokojną, radzącą sobie z problemami (wszystko trzymam w sobie co też nie jest dobre) ale do tego strasznie wrażliwą, co nie zawsze pomaga.Póki co trudno mi powiedzieć czy to nerwica czy coś innego, ale dużo czytałam o objawach (oczywiście każdy ma inne ataki, chociaż objawy się zazębiają). Mój pierwszy atak, miałam jakieś 3 miesiące temu, straszne uczucie gorąca, chyba ciśnienie mi poszło, okropny niepokój i lęk, serce chciało wyskoczyć i biec:) że coś się stanie a do tego jakieś mdłości.......pojechałam do szpitala, porobili badania 2 razy ekg, krew (tarczyca, poziom pierwiastków i minerałów )wszystko dobrze. Kilka dni pozniej miłlam założone urządzenie do kontrolowania ciśnienia 24h/dobę, wyszło ok, kilka miesiecy wczesniej miałam holtera, ekg oraz echo i wszystko dobrze. Az do dziś kiedy znów to "coś" przyszło....nie było tak silne jak ostatnio i radziłam sobie jak mogłam wypiłam 2 melisy i mi powoli puściło.....znów ten lęk niepokój, szybki puls i uczucie gorąca. Oczywiście jak większośc ludzi z podobnymi objawami, nie lubie pzludnionych miejsc, czyli marketów, autobusów i tramwajów, chociaż i tak myślę, że dobrze sobie z nimi radze! Obecnie mam bardzo burzliwy okres w życiu ( wkrótce wychodzę za mąż), bardzo sie wszystkim przejmuję i chyba sobie przestaje radzić.Wybieram się do neurologa ale to dopiero w listopadzie (idę prywatnie i tak długo się czeka), jak sobie radzić z tym wszystkim, jak wy to wszystko ogarniacie???Pozdrawiam ciepło....forumowiczów;)

 

 

Zgłoś post

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy chodzi o tą nerwicę (lękową), ale zapytam.

Przeczytałam kilka wątków i zaczęłam kojarzyć fakty. Moja mama miała nerwicę, leczoną. Kiedyś mi o tym opowiadała, że na początku strasznie kręciło jej się w głowie i serce jej kołatało. Nie wiedziała, co się dzieje (potem wykryto nerwicę). Ostatnio zauważyłam u siebie to samo. Potrafię oglądać tv i nagle serce mi wali, zaczyna mnie boleć. Do tego kręci mi się prawie codziennie w głowie. Ostatnio mam dużo napięć, nerwów, ale i w całym życiu miałam wiele stresów i nerwów...

Boję się, że to początki nerwicy. Zanim wykryli to mojej mamie, to minęły wieki. Mogę coś sobie wmawiać, ale wolę się upewnić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byc moze to autosugestia,poniewaz zasugerowalas sie objawami nerwicowymi swojej mamy.

Nie panikowałabym na Twoim miejscu to sprzyja takim myslom.

Obserwuj siebie,swoje emocje czy sa spowodowane,czy stresem,trauma czy po prostu sie nakrecasz.Gdyby objawy narastaly

skorzystaj z pomocy specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Od ok. miesiąca mam następujące objawy:

-pulsowanie w jednym uchu (zgodnie z rytmem serca)

-zawroty głowy (zaburzenia równowagi), które utrzymują się bez przerwy przez kilka dni (w nocy również)

 

Byłem u specjalistów, miałem badania usg dopplera, rtg odcinka szyjnego, rezonans (angio) i nic, wszysto ok, z tego co w necie wyczytałem został tylko psychiatra, niektórzy pisali, że pomógł im Efectin na takie dolegliwości,

 

Czy ktoś miał podobne objawy i ew. może doradzić czym w takiej sytuacji się leczył?

Co do pulsowania w uchu to da się przyzwyczaić, ale te zawroty głowy uniemożliwiają poprawne funkcjonowanie w pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Destiny 1982 , ja tez przed slubem miałem podobne objawy, szybkie bicie serca, cisnienie potem to juz miałem taka nerwice ogarniał mnie lęk wiele sytuacji wprowadzało mnie w ten okropny stan.Ślub minął a nerwica dostała po dwóch latach jakos z tego wyszłem sam ale teraz mam nawrót. Byłem u psychiatry zaczołem psychoterapie ale na razie czuje sie okropnie mam silne ataki lęku serce mi wali ciśnienie tez skacze, dzis myslałem ze juz po mnie. Jedyne co Ci mogę poradzić to ślubem się nie denerwuj szybko przeleci, potem jest coś wazniejszego dzieci i rodzina i Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne trzymaj się musimy to przetrwac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Krezus45 za słowa otuchy.

 

Ja nie mam nerwicy zdiagnozowanej, czekam na wizytę u neurologa jeszcze.

Z objawów jakie mam wnioskuję, że to może być to paskudztwo.

Tobie życzę dużo samozaparcia i wytrwałości, głowa do góry!!!Musi być dobrze!!!

Pozdrawiam;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie

 

Temat założyłam w tym dziale, ponieważ tak naprawdę sama nie wiem co mi jest i średnio sobie z tym radzę.

 

Od kilku miesięcy strasznie się denerwuję - niby nic, ale czuję jak czasami nawet i bez powodu "telepie mi żołądkiem", robi mi się słabo i bardzo ciężko mi to uspokoić. Nawet nie wiem, od czego się zaczęło. Dzieje się to w głupich sytuacjach - w kościele, jak muszę wyjść z samego rana z domu, czy nawet jak coś wypadnie nagle, jak umówię się z koleżanką na mieście. :/ Nerwy powodują taki rozstrój, że... głupio sie przyznać, muszę szybko lecieć do toalety. Zdarzają się głupie mysli, obawa przed tym, że coś mnie "złapie". Staram się odciągać myśli od tych wariactw, głęboko oddychać jakoś zrelaksować, już nawet kupiłam jakieś proszki uspokajające bez recepty. Najgorsze jest to, że niedługo zaczynają się studia, bedę dojeżdzać codziennie, już mnei to przeraża.

Nie wiem kompletnie co się dzieje, bo byłam bardzo wesołą, otwartę osobą, której nigdy w domu nie było. A teraz?

 

Na domiar złego objawy nasiliły się ostatnio bardzo. :( Oszukała mnie bardzo ważna osoba w moim życiu. Facet, na kórym mi zależało bawił się mną od ok. 2 lat. Pewnie to i moja wina, bo byłam strasznie naiwna z klapkami na oczach. Całkiem przypadkiem wyszło na jaw, że ma od dawna kobietę (o której nie miałam pojęcia), choć proponował nie raz nie kolacje ze śniadaniem, rozmowy jakie prowadziliśmy wskazywały na to, że możemy się jeszcze zejść. Teraz całą winę za zaistniałą sytuację zwala na mnie wszsytko odwraca do góry nogami, zwłaszcza, że ta kobieta także nie miała o niczym pojęcia i zarzuca mu zdradę. Mało tego kazał mi jej powiedzieć, że to nie prawda, ale szczegóły naszych rozmów zachować dla siebie.

 

Wiem, że najlepszym rozwiązaniem będzie odcięcie się od tej chorej sytuacji i tego człowieka, ale będziemy razem studiować, więc jak mam wrócić do normalności? Pozytywne uczucia jakimi go darzyłam, mieszają się teraz z obrzydzeniem i moimi nerwami. Nie mogę zaspać w nocy, jak uda mi się zdrzemnąć na chwilę to po przebudzeniu jestem roztelepana. Jak ja mam temu człowiekomi spojrzeć w oczy? :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Krezus45 jak mija dzisiejszy dzień,jak po wczorajszej terapii??

 

Witaj Hydrocare.....

Co do Twoich objawów to czasem rano tez miewam lęki przed wyjściem z domu (czuję, taki niepokój, że coś może sie stać).Ale zawsze mówie sobie wszystko jest dobrze i dobrze bedzie!!!Ja nie mam zdiagnozowanej nerwicy (póki co czekam na wizytę u neurologa, badania które robiłam wyszly w porządku)

Co do drugiego tematu...to niezły drań z tego faceta, i jeszcze śmie mówić, żebyś powiedziała "tamtej" że to nie prawda....no chyba to jest jakiś żart.

Prawda taka nie jest ciebie wart, głowa do góry, jesteś młoda i życie sobie jeszcze ułożysz!!!

Powodzenia życzę:) i pozdrawiam wszystkich!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Destiny 1982

Dzisiejszy dzień mija w spokoju także odpoczywam, na terapii wczoraj miałem test praktycznie przez całą godzinę no zobaczymy co mi powie za tydzień, wolne mi się kończy od poniedziałku idę do pracy muszę się pozbierać. Na razie ciesze się spokojnym dniem wraz z rodziną. A co u Ciebie jak się czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hydrocare, dla mnie sprawa jest oczywista...oceniam na podstawie podanych przez Ciebie faktów, nie ma szczerości i lojalności, związek nie istnieje. A w oczy w ogóle nie chciałabym mu spojrzeć, ignorowałabym go, bez jakiejś szczególnej manifestacji, ale wyraźnie obojętnie.

Takie sprawy załatwia się raz, a ostatecznie.

Życzę Ci zdecydowania i konsekwencji w stosunkach międzyludzkich w ogóle.

 

Bądź miły, ale umiej odmawiać. Bądź uczciwy, ale wobec tych, którzy są uczciwi wobec ciebie. Bądź dumny, ale nie popadaj w przesadę. Szanuj każdego, ale nie utrzymuj relacji z kimś, kto nie szanuje ciebie. Doceń samego siebie i nie dostosowuj się do innych, niech inni dostosują się do ciebie. Wiedz, że ludzie traktują cię tak, jak sam pozwalasz się traktować, pamiętaj o tym. Nigdy nie daj odrzeć się ze swojej godności, bo to ona decyduje o twojej sile i charakterze :!::!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hydrocare, dla mnie sprawa jest oczywista...oceniam na podstawie podanych przez Ciebie faktów, nie ma szczerości i lojalności, związek nie istnieje. A w oczy w ogóle nie chciałabym mu spojrzeć, ignorowałabym go, bez jakiejś szczególnej manifestacji, ale wyraźnie obojętnie.

Takie sprawy załatwia się raz, a ostatecznie.

Życzę Ci zdecydowania i konsekwencji w stosunkach międzyludzkich w ogóle.

 

Bądź miły, ale umiej odmawiać. Bądź uczciwy, ale wobec tych, którzy są uczciwi wobec ciebie. Bądź dumny, ale nie popadaj w przesadę. Szanuj każdego, ale nie utrzymuj relacji z kimś, kto nie szanuje ciebie. Doceń samego siebie i nie dostosowuj się do innych, niech inni dostosują się do ciebie. Wiedz, że ludzie traktują cię tak, jak sam pozwalasz się traktować, pamiętaj o tym. Nigdy nie daj odrzeć się ze swojej godności, bo to ona decyduje o twojej sile i charakterze :!::!:

hydrocare,tak jakbym slyszala siebie sama,tez mam takie objawy,teraz tu siedze cala roztrzesiona ,niedobrze mi i kreci mi sie w glowie,dzisiaj mam caly taki dzien,najgorsze jest ze nie wiem dlaczego jednego dnia jest ok a dwa kolejne sa okropne.podejrzewam nerwice lekowa,tak tu wyczytalam,lekarz stwierdzil poczatki nerwicy(mieszkam za granica)

zawsze jak sie tak czuje to mysle ze mi cos jest,caly czas wymyslam sobie nowa chorobe,badania krwi,przeswietlenie brzucha wyszly ok,jeszcze czekam na wynik cytologi.....najgorsze sa chwile jak sie poniose wyobrazni,to juz bym najchetniej dzwonila na pogotowie,znalazlam sie tam juz 3 razy a chyba z 5 bylam u lekarza w stanie paniki,za kazdym razem mysle ze to cos innego,chyba ma mnie juz dosyc......

dopiero tu poczytalam jak duzo ludzi ma takie objawy i dolegliwosci i na chwile sie uspokoilam,ale jak tylko dostane taki atak to znowu sie nakrecam,najgorzse jest to ,ze robisz to swiadomie,bo wiem ze to nic powaznego a jednak jest silniejsze...zapanowac nad wlasnym organizmem jest trudne

 

rowniez mam probleby,chyba inaczej bym tu sie tak nie rozspisywala,rowniez 2 lata temu bylo super i czulam sie normalnie i w zyciu bym sie nie spodziewala,ze to mi sie przydarzy,czuje ze nie jestem soba..i to jest wkurzajace i najgorzse,zawsze gdzies tam podswiadomie mysle o tych atakach.wybieram sie do psychologa mam nadzieje ze pomoze

powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam 17 lat. Jestem młody, ale chciałbym dostać trochę rad o trochę bardziej doświadczonych osób, dlatego zarejestrowałem się tutaj.

 

Chciałbym wam opisać mój problem, nie wiem czy skierowałem się na odpowiednie forum. Zaczęło się to mniej więcej w 2 klasie gimnazjum, trudno to opisać ale w różnych sytuacjach mam problemy z kontrolowaniem ciała. Zdarza się to czasami kiedy czuję, że patrzy na mnie dużo osób, szkoła, centrum handlowe albo jakieś nowe miejsca. Najgorszą rzeczą jest to, że nie potrafię tego dokładnie tego opisać, ale zazwyczaj w takich momentach, np. kiedy idę, widzę dużo osób, czuje, że na mnie wszyscy patrzą, może i tego nie robią, ale ja mam takie wrażenie, wtedy czuję niepokój, trudno mi kontrolować nogi i idę dziwnym krokiem, mam ograniczoną koordynację ruchową, tracę równowagę. Kiedy zdarza się to w momencie kiedy stoję, to czuję, że nogi mi zaczynają drgać dlatego staram się znaleźć miejsce żeby siąść, lub przenoszę ciężar ciała na drugą nogę, ale to i tak nie pomaga, czuję też wtedy, że mam problemy z poruszaniem rąk, głowy, albo wykonuję to w dziwny sposób, np chcę szybko poruszyć głową w bok a robię to powoli, a tego nie kontroluję, albo na odwrót, chcę odwrócić głowę w bok powoli, a robię to strasznie szybko, czasami drga mi głowa, albo też ręce, najgorzej jest kiedy mam jakieś zajęcia sportowe np w szkole, czuje, że ludzie którzy w danym momencie nie grają, patrzą na mnie, a ja mimo, że jestem dobry w sportach to zaczynam kaleczyć przez te różne, nawet nie wiem jak to nazwać, ataki? Oczywiście staram się być jak najbardziej naturalny, żeby ludzie tego nie zauważyli czasami czuję też że ludzie śmieją się ze mnie bez powodu, może to wszystko jest w mojej głowie, ale to jest mój problem, wtedy oprócz tych objaw, zaczynam się czuć głupio, czuje, że robie się czerwony na twarzy, te słowa i tak nie opisują dobrze tej sytuacji, bo to jest naprawdę skomplikowane, ale mogę dodać, że zawsze byłem nerwowym człowiekiem, głównie przez szkołę i może to na to wpłynęło. Boję się najbardziej, że takie coś może mi się naprzykład przytrafić kiedy będę zdawał prawo jazdy, za kierownicą, jak stracę koordynację ruchową to mogą spowodować wypadek...

 

Przy okazji napiszę też o innym przykrym i wstydliwym problemie, ale widziałem, że ludzie pisali również o tym na forum, a mianowicie częste oddawanie kału, od dzieciństwa mam z tym problemy, mam słaby żołądek, ale tutaj nie chodzi o to, byłem u lekarza na różnych badaniach i nic nie wykryli, jest to dosyć poważnym problemem, ponieważ boje się jeździć w miejsca gdzie nie będzie toalety, boje się, że jak mam gdzieś jechać, dosyć długo, to mi się przytrafi potrzeba pójścia do toalety, dlatego nie raz rezygnowałem z przyjemności pojechania na jakiś wyjazd, albo nie raz byłem zapraszany przez kogoś do domu, który mieszka kawałek drogi stąd, bałem się, że kiedy pojadę do nich to będę latał do toalety, a to jest dla mnie bardzo wstydliwe. Tak sobie pomyślałem, że mogę mieć i problem jak będę jeździł samochodem tak jak i pisałem wyżej w innej sprawie, co jeśli będę jeździł samochodem, ewentualnie jakaś podróż do niemiec, nad morze, tyle godzin a ja mam takie problemy...

 

+ opisując już wszystkie problemy, dodam, że mam różne dziwne, hmm natręctwa? nie wiem jak to nazwać, ale np czuję czasami, że mam jedno ramię wyżej od drugiego, albo jedno biodro wyżej od drugiego, albo coś z dziurkami od nosa, lub z uszami, co mnie strasznie męczy. W dzieciństwie miałem natręctwo z myciem rąk, często byłem ręce, przez co miałem później problemy ze skórą, ale to przeszło.

 

 

 

 

 

Nie wiem co robić. Co mi dolega? Pomocy i z góry dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do objawów to staram się mówić sobie, że to teraz taki okres i wszystko przez to co się zdarzyło - a przede, że jestem zdrowa i z czasem to minie i będę taka jak kiedyś, wiecznie uśmiechnięta. Póki co ratuje się dobrą muzyką, relaksem i popijaniem meliski.

 

 

 

hydrocare, dla mnie sprawa jest oczywista...oceniam na podstawie podanych przez Ciebie faktów, nie ma szczerości i lojalności, związek nie istnieje. A w oczy w ogóle nie chciałabym mu spojrzeć, ignorowałabym go, bez jakiejś szczególnej manifestacji, ale wyraźnie obojętnie.

Takie sprawy załatwia się raz, a ostatecznie.

Życzę Ci zdecydowania i konsekwencji w stosunkach międzyludzkich w ogóle.

 

Bądź miły, ale umiej odmawiać. Bądź uczciwy, ale wobec tych, którzy są uczciwi wobec ciebie. Bądź dumny, ale nie popadaj w przesadę. Szanuj każdego, ale nie utrzymuj relacji z kimś, kto nie szanuje ciebie. Doceń samego siebie i nie dostosowuj się do innych, niech inni dostosują się do ciebie. Wiedz, że ludzie traktują cię tak, jak sam pozwalasz się traktować, pamiętaj o tym. Nigdy nie daj odrzeć się ze swojej godności, bo to ona decyduje o twojej sile i charakterze :!::!:

 

 

Święte słowa! Zawsze moją słabością była całkowita wiara w ludzi i w to co mówią.

 

Co do tego faceta - już go uświadomiłam, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie chcę jednak robić scen wśród wspólnej grupki znajomych na uczelni i wywalać brudów na wierzch, bo byliśmy nierozłączni, wszyscy razem a gdzie ja tam i on. Czuję jednak, że mogę nie wytrzymać przy natłoku pytań: nie gadacie ze sobą?, no ale jak to wy, czemu?, dobra dobra za 2 tyg wam przejdzie, wy zawsze jak stare małżeństwo itd. ;/

 

Nie chcę się odcinać od znajomych przez niego, a nie wiem jak będę znosić samo jego towarzystwo, choć bym go ignorowała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj hydrocare

Z tego, co opisujesz jednoznacznie wynika, że nerwica nie przypałętała się sama z siebie, tylko ktoś Ci ją zafundował. Niektórzy w trudnych życiowych sytuacjach potrafią dość szybko sobie poradzić, a inni, ci bardziej wrażliwi, reagują podobnie jak my. To, co funduje Ci teraz organizm jest reakcją na niepokój i smutek, jakie ogarnęły Cię po tej całej sytuacji z chłopakiem. Boisz się studiów i tak się to manifestuje. Ja swoje cztery lata studiów byłam w stanie je jakoś ciągnąć tylko dzięki zażywanym codziennie lekom, ponieważ nie mogłam ze stresu spać, a na zajęciach bez czegoś na uspokojenie również bym nie wysiedziała, z uwagi na coraz częstsze ataki paniki. A to tylko studia, gdyby w dodatku był tam ktoś na kim mi zależy i kto zrobił by mi coś podobnego, prawdopodobnie czułabym się jeszcze gorzej. Ale jestem dobrej myśli, kiedy skonfrontujesz się z całą sytuacją i jakoś do niej przyzwyczaisz, to i pewnie ten dół minie. Na razie się przejmujesz, bo nie wiesz, jak to będzie, jak zareagujesz, czy nie załamie Cię jego widok. Na pewno tak nie będzie, z czasem przestaniesz kompletnie zwracać na niego uwagę i będziesz się dziwiła, jak mogłaś się w ogóle tak bardzo przejmować. Kiedy się zakochujemy nie myślimy racjonalnie i popadamy w różne ciężkie stany, ale prędzej czy później dochodzi do głosu nasza duma i poczucie własnej wartości i się jakoś opamiętujemy;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×