Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pofilozofujmy sobie...


Lord Cappuccino

Rekomendowane odpowiedzi

Pozwól, że odwołam się do nieco kontrowersyjnej analogii ze środkami psychoaktywnymi. Jak raz wychylisz kielona to efekty etanolu w Twoim organizmie nie utrzymują się dożywotnio. Euforia, poprawa nastroju, rozluźnienie z czasem zanikają. Tak samo jak zażyjesz "procha" to trip, choćby spowodował najwspanialszy błogostan w całym /cenzura/ wszechświecie, też nie trwa w nieskończoność.

 

W świecie, którego elementarną cechą jest przemijalność nie ma nic stałego. Podobnie jest ze szczęściem. Szczęście to według mojej definicji właśnie te "ulotne chwile", które trzeba wyłapywać i dla których warto żyć.

Moja opinia jest taka, szczęście (jako po prostu zwykła neutralność, luz i brak problemów ze sobą i wymyślania sztucznych problemów na zewnątrz, żadne fajerwerki) to stan naturalny, trzeba się mocno napracować, żeby to rozwalić, a że świat, w którym żyjemy idealny nie jest, im człowiek starszy tym bardziej głupieje od wpływu środowiska, to i szczęście ulatuje. A jak ktoś jeszcze przez przypadek trafił do patologicznej rodziny, to ma tym bardziej przesrane. Gdyby szczęście, albo po prostu zwykłe zadowolenie z życia nie było naturalne, to by się dzieci rodziły ze skrzywionymi minami i depresją, a nawet wśród patologii dzieciaki do pewnego wieku są radosne, albo chociaż pozbawione agresji. Później to się psuje. ADHD, albo autyzm to tylko wyjątki potwierdzające regułę i to w zasadzie choroby.

 

w ogóle filozofowie, uczeni, mędrcy, jajogłowi rozkminiają sens życia od zarania dziejów i nie doszli do tej pory do żadnego konsensusu, więc wątpie, że my w tym wątku na forum dojdziemy do konstruktywnych wniosków.
Jak to nie dojdziemy, pewnie, że dojdziemy. Za 7 miesięcy i 200 stron tematu na pewno się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwól, że odwołam się do nieco kontrowersyjnej analogii ze środkami psychoaktywnymi. Jak raz wychylisz kielona to efekty etanolu w Twoim organizmie nie utrzymują się dożywotnio. Euforia, poprawa nastroju, rozluźnienie z czasem zanikają. Tak samo jak zażyjesz "procha" to trip, choćby spowodował najwspanialszy błogostan w całym /cenzura/ wszechświecie, też nie trwa w nieskończoność.

 

Właśnie też chciałem przytoczyć to samo porównanie. Jeżeli ktoś jest całe życie trzeźwy to nie wie jak wygląda ten stan odurzenia i na odwrót (chociaż to akurat niewykonalne, ale przyjmijmy takie założenie), tak samo jak jest głód i najedzenie, ciepło i zimno, dobro i zło... każdy stan ma swoje przeciwieństwo, bez którego nie mógłby być w ogóle zdefiniowany.

 

-- Wt, 18 paź 2011, 14:08 --

 

A jak ktoś jeszcze przez przypadek trafił do patologicznej rodziny, to ma tym bardziej przesrane.

 

Znam bardzo wiele osób z ciężkim dzieciństwem, które wyrosły na bardzo szczęśliwych ludzi, więc nie uogólniaj, że złe dzieciństwo musi oznaczać całe życie spieprzone. Tak samo, jak ktoś miał zajebiście za dzieciaka to też wcale nie oznacza, że wyrośnie na człowieka bez zmartwień i problemów, bo tak naprawdę każdy ma swoje problemy i "nie ma zdrowych, są tylko nieprzebadani". A społeczeństwo niepotrzebnie wymyśla coraz więcej chorób, żeby zaszufladkować każdego jak się da, zamiast dać ludziom żyć w spokoju.

 

-- Wt, 18 paź 2011, 14:10 --

 

Zbychu77, poczucie szczęścia to także przezwyciężenie własnych problemów, czy chociażby zrealizowanie postawionych sobie celów. Szczęście dla każdego może po prostu oznaczać zupełnie co innego.

A odnośnie definicji to patrz wyżej, bo to tak naprawdę bardzo prosta zasada zero-jedynkowa ;)

 

-- Wt, 18 paź 2011, 14:13 --

 

tahela, :smile:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały wszechświat opiera się na zasadzie dualizmu i wzajemnych przeciwności. Byt-niebyt, materia-antymateria, dobro-zło, [plus]nieskończoność-[minus]nieskończoność, ciepło-zimno, szczęście-nieszczęście, ulga-cierpienie, euforia-dysforia, mania-depresja, sytość-głód, nadwaga-niedowaga, mądrość-głupota itd. itp. No i żeby nie popadać w skrajności są jeszcze stany przejściowe, które można nazwać neutralnymi.

 

Edit: KeFaS, ten sam tok myślenia. :P

 

Prosty przykład: Gdybyś stale od początku swojego życia przeżywał uczucie ciepła i nigdy nie doświadczył uczucia zimna to jak zdefiniowałbyś i opisałbyś uczucie zimna? Nijak. A na dodatek nie mógłbyś również zdefiniować uczucia ciepła, bo nie miałbyś punktu odniesienia, wartości przeciwstawnej, z którą możesz dokonać porównania.

 

To co opisujesz Zmęczonyyy to natomiast w moim odczuciu idealna definicja zdrowia psychicznego, emocjonalnego, funkcjonowania psychospołecznego i harmonii duchowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, właśnie, dualizm, umknęło mi to określenie.

W sumie stany przejściowe, czyli neutralne, są w pewien sposób najciekawsze, ale jednocześnie najtrudniej jest je określić, "czy to już 1 czy jeszcze 0?" Na myśli mi tu przyszedł stan zauroczenia druga osobą, bo ni to przyjaźń, tylko coś więcej, ale chyba jeszcze nie miłość. ;)

 

-- Wt, 18 paź 2011, 14:21 --

 

I tym optymistycznym akcentem idę zapaść w stan największej psychodelii znanej człowiekowi, zwanej... snem ;)

Miłego dnia, tylko nie nawalcie znowu 20-stu stron do wieczora, jak w innych tematach tego typu :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że dres wiedzie prostolinijne życie oparte jedynie na pierwotnych instynktach, gdyż sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż może się na pozór zdawać.

 

- Dresiarze są nadwyraz troskliwymi, wrażliwymi i wyczulonymi na cierpienie bliźniego ludźmi, gdyż każdego przechodnia pytają "czy nie ma jakiegoś problemu".

- Specjalizują się w rozwiązywaniu konfliktów międzyludzkich i interwencjach w sytuacjach kryzysowych - swoich pacjentów najczęściej od razu wysyłają na OIOM.

- Utworzyli specyficzną subkulturę i wyznają skomplikowaną ideologię - "Trzeba spuścić wpierdol każdemu kto ma problem".

- Kierują się niepisanym kodeksem honorowym, zabiegają wśród ziomali o "rispekt" na dzielni, niezwykłą wagę przywiązują do sztandarowego sloganu pt. "szacunek ludzi ulicy".

- Stanowią złożoną strukturę terytorialną i posiadają głęboko zakorzeniony instynkt stadny - "Jak ktoś chce wydymać naszego ziomka to ma wpierdol".

- Otwarcie manifestują swój patriotyzm i miłość do ojczyzny poprzez dbałość o status quo demokracji i walkę z wizją państwa milicyjnego, co reprezentuje akronim CHWDP.

- Jako katolicy są ludźmi głęboko religijnymi, gdyż "tylko Bóg może ich sądzić".

- Muszą stale czynić "szpan", "juchtać" wszystkich naookoło i wystrzegać się mitycznej "siary" wokół której narosło już wiele legend.

- Wykonują ciężką pracę fizyczną, a także umysłową. Choć to ta druga sprawia im trzykrotnie większą trudność.

- Używają charakterystycznej nomenklatury i slangu w obrębie, którego powstało wiele dialektów (np. "/cenzura/! Obsłużycie wy mi, /cenzura/, tę kartę od mojego starego, /cenzura/? Na /cenzura/ się tak lampisz, Ty, /cenzura/, kujonowaty pizdoklepie! Pedale, /cenzura/! Mam, /cenzura/, kartę od starych, bo im, /cenzura/, zjuchtałem, więc mi ją obsłużcie, /cenzura/! I wypierdalajcie mi w pizdu z kartami Wiza, czy jakoś tak, do chuja, /cenzura/!").

- Jako pełnoprawni Homo Sapiens robią dobry użytek z narzędzi, np. kija bejsbolowego czy kastetu.

- Dbają o kreowanie wizerunku (wypolerowana łysina, dresik z Tesco, 10kg łańcuch ze szczerego złota, zajebiste adidaski lub cichobiegi z najacza etc).

 

A ten jakie opracowanie na temat cytatów z nonsensopedii zapodał. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego boimy się śmierci? O tym za chwilę.
Wszyscy się boją? Ja się już nie boję. Samej śmierci.

Są kultury, w których śmierć jest naturalna, w buddyzmie, w Indiach, wśród Indian, śmierć to naturalna kolej rzeczy, ludzie się jej tam nie boją.

 

Znam bardzo wiele osób z ciężkim dzieciństwem, które wyrosły na bardzo szczęśliwych ludzi, więc nie uogólniaj, że złe dzieciństwo musi oznaczać całe życie spieprzone. Tak samo, jak ktoś miał zajebiście za dzieciaka to też wcale nie oznacza, że wyrośnie na człowieka bez zmartwień i problemów, bo tak naprawdę każdy ma swoje problemy i "nie ma zdrowych, są tylko nieprzebadani".
Faktycznie.

 

Szczęście dla każdego może po prostu oznaczać zupełnie co innego.
No właśnie, dla każdego oznacza coś innego.

 

Cały wszechświat opiera się na zasadzie dualizmu i wzajemnych przeciwności. Byt-niebyt, materia-antymateria, dobro-zło, [plus]nieskończoność-[minus]nieskończoność, ciepło-zimno, szczęście-nieszczęście, ulga-cierpienie, euforia-dysforia, mania-depresja, sytość-głód, nadwaga-niedowaga, mądrość-głupota itd. itp. No i żeby nie popadać w skrajności są jeszcze stany przejściowe, które można nazwać neutralnymi.
Na wschodzie nazywają to w skrócie TAO, albo DAO jak kto woli.

 

Prosty przykład: Gdybyś stale od początku swojego życia przeżywał uczucie ciepła i nigdy nie doświadczył uczucia zimna to jak zdefiniowałbyś i opisałbyś uczucie zimna? Nijak. A na dodatek nie mógłbyś również zdefiniować uczucia ciepła, bo nie miałbyś punktu odniesienia, wartości przeciwstawnej, z którą możesz dokonać porównania.
Nie prawda, veto. Człowiek, któremu całe życie było dobrze i wygodnie, wie, że jest mu dobrze i wygodnie, pomimo, że nigdy nie odczuwał skrajnych stanów, bólu, etc. To taki wymysł, że trzeba poznać ból, żeby móc odróżnić go od ulgi. Ulga jest sama w sobie ulgą i nie potrzebuje rozróżnienia w postaci bólu, albo inaczej. Może po prostu ludzie mają gdzieś tam w sobie wbudowaną możliwość rozróżniania tych stanów i nie muszą doświadczyć wszystkiego, żeby móc odróżniać jedno od drugiego.

To tak jak ze smakami, nie musisz nigdy znać smaku gorzkiego, żeby rozumieć co oznacza słodki. Po prostu nie będziesz wiedział co to znaczy, że coś jest gorzkie bez żadnej straty dla słodkiego.

 

Zbychu77,

Tak świat jest zupełnie, całkowicie neutralny. To z jednej strony budzi lęk, ale może też dać ulgę, bo oznacza to, że wszystkie zasady są umowne. Jedyne zasady, które są absolutne to prawa fizyki.

 

Shinobi,

Kto wie, może magistra będzie z tego bronił.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja też zgłaszam veto. Cierpienie (zarówno fizyczne i psychiczne) jest absolutnie niezbędne w życiu człowieka.

 

Przykład: Ból - subiektywnie przykre i negatywne wrażenie zmysłowe i emocjonalne powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę lub zagrażających ich uszkodzeniem. Nikt nie lubi go odczuwać, prawda? No może co najwyżej masochiści.

Mózg i oun informuje nas w ten sposób, że z organizem jest "coś nie tak" i należy udać się do lekarza. Na kuli ziemskiej żyją jednak ludzie, którzy cierpią na rzadką chorobę genetyczną o fajowskim akronimie CIPA (congenital insensitivity to pain with anhidrosis), która objawia się niezdolnością do odczuwania bólu i nierozróżnianiem wrażeń termicznych. I wierzcie mi, wcale nie są szczęśliwi, iż nie muszą nigdy sięgać po środki przeciwbólowe. Wielokrotnie gdy znajdują się w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia, albo zapadają na jakąś ciężką chorobę somatyczną nie dostrzegają tego i nie są tego najzwyczajnie w świecie świadomi - bo nie odczuwają bólu (więc nie wiedzą, że właśnie np. złamali sobie kość udową z przesunięciem), a tym samym nie idą do lekarza... Dalej chyba nie muszę rozwijać? Cierpienie jest w sporcie, gdzie po długotrwałych, bolesnych, nierzadko męczących, kończących się kontuzjami treningach dochodzi do przezwyciężenia własnych ograniczeń i przełamywania barier ludzkiej wytrzymałości. Cierpienie nas motywuje, mobilizuje, zmusza do walki, samodoskonalenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja też zgłaszam veto. Cierpienie (zarówno fizyczne i psychiczne) jest absolutnie niezbędne w życiu człowieka.
ohohohoho, a za 4 dni ma być koniec świata, taki jeden pastor z USA tak mówi, a skoro to pastor w dodatku z USA, to musi mieć rację.

 

Cierpienie nas motywuje, mobilizuje, zmusza do walki, samodoskonalenia.
Albo do samobójstwa.

Ból, a cierpienie to dwie różne sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ból, a cierpienie to dwie różne sprawy.

 

Ból dzieli się na fizyczny, psychiczny i duchowy. Nie mnie oceniać, który rodzaj cierpienia jest najgorszy. Bo to nieco niesmaczne porównywac cierpienie pacjentów w stanie terminalnym, którzy leżą na onkologii i muszą przyjmować morfinę aby oszczędzić im katuszy, albo "heretyków" czy więźniów politycznych torturowanych za pomocą najbardziej wymyślnych machin tortur jakie człowiek może sobie wyobrazić - z cierpieniem wynikającym z choroby, zaburzeń psychicznych, żalu po śmierci ukochanej osoby, poronieniu etc. To nie jest licytacja z gatunku: moje cierpienie jest bardziej mojsze niż Twojsze, a właściwie to jest najmojsze.

 

Albo do samobójstwa.

 

Samobójstwo to droga na łatwiznę. Bo śmierć i tak w bliżej nieokreślonej przyszłości nadejdzie i stanie się faktem dokonanym, a samobójstwo to tylko przyspieszenie tego co nieuniknione odbierając sobie tym samym szansę na odwrócenie złej passy i ponowne zatopienie się choć na chwilę w szczęściu - jakkolwiek każdy z nas je pojmuje.

 

A dlaczego boimy się śmierci? O tym za chwilę.

 

Zbychu, podejmij ten wątek, bo ciekawi mnie Twoje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ból dzieli się na fizyczny, psychiczny i duchowy. Nie mnie oceniać, który rodzaj cierpienia jest najgorszy. Bo to nieco niesmaczne porównywac cierpienie pacjentów w stanie terminalnym, którzy leżą na onkologii i muszą przyjmować morfinę, albo heretyków czy więźniów politycznych torturowanych za pomocą najbardziej wymyślnych machin tortur jakie człowiek może sobie wyobrazić - z cierpieniem wynikającym z choroby, zaburzeń psychicznych, żalu po śmierci ukochanej osoby, poronieniu etc. To nie jest licytacja z gatunku: moje cierpienie jest bardziej mojsze niż Twojsze, a właściwie to jest najmojsze.
W sumie racja.
Samobójstwo to droga na łatwiznę.
Zależy jak kto cierpi i ile masochisty w sobie ma.
a samobójstwo to tylko przyspieszenie tego co nieuniknione odbierając sobie tym samym szansę na odwrócenie złej passy i ponowne zatopienie się choć na chwilę w szczęściu - jakkolwiek każdy z nas je pojmuje.
Gdyby ci włożyli rękę do ognia i miałbyś z tym bólem żyć przez kilka lat to trochę inaczej byś śpiewał. To ogólna dygresja. Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ci włożyli rękę do ognia i miałbyś z tym bólem żyć przez kilka lat to trochę inaczej być śpiewał. To ogólna dygresja.

 

Zacytuję sam siebie: To nie jest licytacja z gatunku: moje cierpienie jest bardziej mojsze niż Twojsze, a właściwie to jest najmojsze. Bo ten wątek już mocno wkracza na wody dyskusji nad słusznością eutanazji i przyzwolenia samobójcom na odbieranie sobie życia, jeśli taka jest ich wola. Zresztą właściwie to nikt nikomu nie broni. Samobójstwo nie jest czynem prawnie zabronionym. A zresztą co mogą Ci zrobić po śmierci - zabiją Cię po raz drugi?* Ale jest czynem niepożądanym społecznie i kulturowo dlatego służby porządkowe i przedstawiciele służby zdrowia ratują niedoszłych samobójców wbrew ich woli.

 

 

* W jednym ze stanów w USA prawo skazywało niedoszłych samobójców na karę śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takie same odczucia jak ja co do tego ze system nas niszczy i olewa w rodzinie sie nie przelewa i nie ma juz wiezi normalnych i milosci tylko pogon za kasa lekarz psychiatra nie pyta cie o nic tylko robi co mu sie podoba a dziewczyny na ulicy i w szkole cie olewaja nieraz tylko sie usmiechaja ale jest to szyderczy smiech a nie normalny pogodny usmiech.Proszę o wypowiedzi na ten temat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ze straciles przyjaciol a ludzie traktuja cie jak przedmiot albo robota mysla ze dobra materialne ktorymi sypna od czasu do czasu zastapia ci sfere uczuciowa i duchowa

 

-- 24 paź 2011, 21:44 --

 

właśnie wszyscy mnie olali i nikt nie skomentował

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zbychu77, mnie mało boli, takie rzeczy mi w domu gadali, że musiałbyś spróbować zesrać mi się na głowę, żeby wzbudzić we mnie złość. ;)

Moją intencją było jedynie stwierdzenie faktu, złośliwość uderzająca w konkretną osobę jest mi raczej obca, ale oczywiście swoboda myśli i słowa pozwala Ci myśleć o mnie, czy nawet napisać o mnie tu na forum co Ci się tylko spodoba. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×