Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

julusia-mam podobny problem z praca, państwówka z codzienną ogromną odpowiedzialnością.Nie mam siły i odwagi by wstać rano i do niej pójść. Stres mnie wykańcza.Jest niedziela a mnie zaraz nerwica rozsadzi od środka bo jutro poniedziałek.Wiem czym może grozić potknięcie.Wszystkim się wydaje że taka praca jest najlepsza, ciepełko i biureczko. Myślę by się zwolnic bo mnie to wewnętrznie zabija. Jak Ty sobie radzisz na co dzień?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być

 

Bo w Polsce obowiązuje narracja neoliberalna. Ludzie są klasowo nieuświadomieni, a PRL kojarzy im się nie z budownictwem społecznym i rozwojem gospodarczym oraz wydźwignięciem szerokich mas z biedy, tylko z Popiełuszką i armatkami wodnymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być

 

Bo w Polsce obowiązuje narracja neoliberalna. Ludzie są klasowo nieuświadomieni, a PRL kojarzy im się nie z budownictwem społecznym i rozwojem gospodarczym oraz wydźwignięciem szerokich mas z biedy, tylko z Popiełuszką i armatkami wodnymi.

 

Ludzie zapomnieli co walczyła "solidarność" o wolne soboty i przeciw podwyżkom czyli postulaty wybitnie lewicowe ale w Polsce całą solidarność ukościelniono i zaliczono do prawicy. Dziś większość robotników i strajkujących w latach 80-tych ( poza tymi co dorwali się władzy) pewnie tego żałuje i tęskni do lat tej wstrętnej komuny widząc jak ich zakłady upadły a ludzie wylądowali na bruku a ich dzieci robią na smieciówkach albo musiały wyjechać za chlebem. Najwięcej na zmianach systemowych stracili właśnie ich oddolni inicjatorzy a ich oprawcy i ich dzieci, wnuki mają się zwykle bardzo dobrze bo się uwłaszczyli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być albo po prostu pracują jak najwięcej aby zapewnić byt sobie czy rodzinie. Nie buntują się bo nie mogą sobie na to pozwolić bo mają rachunki do opłacenia i żywność do kupienia bo na nic innego ich nie stać.

No właśnie o tym mówię, przeciętny człowiek w takiej sytuacji, zaciśnie zęby i pójdzie tyrać, a ja się na to wypięłam...i jeszcze uważam, że dobrze robię!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie pracujący za stawki poniżej 10 zł na godzinę, na czarno, pół czarno itp uważają albo że tak musi być albo po prostu pracują jak najwięcej aby zapewnić byt sobie czy rodzinie. Nie buntują się bo nie mogą sobie na to pozwolić bo mają rachunki do opłacenia i żywność do kupienia bo na nic innego ich nie stać.

No właśnie o tym mówię, przeciętny człowiek w takiej sytuacji, zaciśnie zęby i pójdzie tyrać, a ja się na to wypięłam...i jeszcze uważam, że dobrze robię!

Z punktu widzenia społeczeństwa to chwalebna postawa, oby takich więcej, może w końcu kapitalistyczni wyzyskiwacze ale i też nasz wspaniały rząd pójdą po rozum do głowy ale w to wątpię. Sądzę że gdyby nie masowa emigracja Polaków za chlebem zarobki w Polsce byłyby jeszcze niższe bo ludzie musieliby pracować a tak zawsze co odważniejsi mogą wyjechać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

muszysko, cześć :D Nie wiem, czy sobie radzę... Żle się czuję fizycznie i psychicznie, pracownikiem jestem marnym. Radzę sobie lepiej, odkąd dałam sobie przyzwolenie, że w każdej chwili mogę się zwolnić. Kiedyś się strasznie zmuszałam do tej pracy, że muszę tu pracować i koniec. Potem był taki przełom, były bardzo niefajne wydarzenia, straszna nagonka na mnie. Wtedy o mało co się nie zwolniłam i postanowiłam, że jeśli już naprawdę nie będę mogła wytrzymać, to odejdę. Mam też takie nastawienie, że jeśli mnie zwolnią, to płakać na pewno nie będę, wręcz odczuję pewną ulgę. Nie boję się więc zwolnienia. Może to nieodpowiedzialne, ale ja z takim nastawieniem lepiej się czuję. Zresztą naprawdę nie znoszę tej pracy.

Staram się jakoś siebie zachęcić, żeby jeszcze popracować - że są gorsze prace, że umowa na stałe, że są tu też osoby trochę dla mnie przychylne, że lata pracy, składki, itd. , że te pieniądze są potrzebne, że rodzina byłaby niezadowolona, musząc mi pomóc, że i tak nie dostałabym renty ( a może kiedyś dostanę, jak całkiem padnę i/lub zwariuję ) .

Staram się też w czasie wolnym od pracy bardziej się skupić na tym, co lubię, co mnie interesuje, żeby mniej myśleć o znienawidzonej i wykańczającej mnie pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakbym o sobie czytała.

Też mam zdanie że jak mnie zwolnią to wyjdę z uśmiechem na ustach i wolnością w duszy, ale to myślenie już nie wiele pomaga.Wstanę jutro rano bo muszę, dziś w oczach łzy i ścisk w brzuchu. Nienawidzę niedziel bo każda przedstawia się tak samo, strach i myślenie co będzie jutro. Ciągnę tak już jakiś czas i nie wiem jak długo jeszcze dam radę :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wam. :D Pisałam w tym temacie kiedyś tam, wtedy nie miałam pracy, bo z jednej odeszłam, bo miałam jej dość, wegetowałam z oszczędności, całymi dniami przed kompem zastanawiając się nad życiem i potem szukając następnej pracy. W tej chwili chcę opisać dalszy ciąg wydarzeń. Znalazłam wtedy pracę (mniej więcej w czasie mojego odejścia z forum) polegającą znowu na siedzeniu przed kompem (ale robiłam co innego niż we wcześniejszej pracy i atmosfera była dużo przyjemniejsza), przeprowadziłam się. Po paru miesiącach niestety miałam dość, częściowo z przymusu współpracy z kimś wkurwiającym, częściowo z powodu niektórych zadań, które musiałam wykonywać. Odeszłam i znowu musiałam szukać pracy... Po paru miesiącach znalazłam. Tym razem trafiłam dużo lepiej, muszę powiedzieć, że w końcu jest ok, jeśli chodzi o zdolność mojego wytrzymania w aktualnej pracy. Jedyne, co mnie trapi to oczywiście kasa (wiadomo, polskie realia) i konieczność poświęcania dużej ilości swojego czasu z życia na sam fakt przetrwania w znośnych warunkach (czyli pracę, czyli zarobienie pieniędzy na to, żeby mieć gdzie spać, co jeść, itp). Nie mówiąc już o przyjemnościach. W tej chwili pytam się siebie: co dalej? Może nawet z tego powodu wróciłam na forum? Co dalej? Zapewniłam sobie w końcu sposobność przetrwania na podstawowym poziomie godziwości życia i nie wiem co mam zrobić dalej, żeby to ulepszyć, poprawić. Mniej pracować, więcej zarabiać. Zminimalizować ilość pracy w stosunku do ilości kasy. Praca na pół etatu - nawet nie wiem czy miałabym taką możliwość, a za kasę z połowy etatu musiałabym żyć jak totalny asceta, więc odpada na razie. Jakie są inne opcje? Nie chcę żyć w taki sposób cały czas. Chcę mieć dużo czasu, żeby robić przyjemne rzeczy i dużo kasy, żeby mnie było na te przyjemne rzeczy stać. Więc co dalej...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, no tak, masz rację. Nie eliminuję wyjazdu z Polski, nawet na stałe. Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę mieć dużo czasu, żeby robić przyjemne rzeczy i dużo kasy, żeby mnie było na te przyjemne rzeczy stać. Więc co dalej...?
W Polsce to raczej nierealne a i za granicą może być problem.

:hide:

Zgadzam się, nie da się ot tak, nagle, bez wysiłku zaspokoić takich potrzeb...no, może wygrana w Lotto by pomogła.

 

Jeśli chodzi o sposoby na tzw. "dorobienie" bez większego wysiłku, to wszyscy korzystamy z Internetu. To przecież miejsce, gdzie również można zarobić. Lubicie przecież pisać, ankiety też każdy potrafi wypełniać, nie chcecie niczego nowego przetestować?, są różne sposoby i nie mówię o blogach, bo to jakoś dla mnie mało zachęcające jest.

To wszystko przynosi korzyści w postaci dodatkowego dochodu (choć prawnie dochodem nie jest; bardziej takie appreciation gifts), ale nie wiem, dla mnie najważniejsze, że umysł pracuje :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...
Jak bym czytała sama siebie...nie znam nikogo kto byłby w stanie w sposób niewymijający odpowiedzieć na Twoje zapytanie. Normalny człowiek, najczęściej zrobi gały na takie pytanie, bo jest zbyt zaabsorbowany tym co robi, żeby wgłębiać się jeszcze w sens tego co robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno, no tak, masz rację. Nie eliminuję wyjazdu z Polski, nawet na stałe. Tylko zadaję sobie pytanie, jaki jest sens życia w taki sposób na dłuższą metę? Przeżyć, przeżyję, ale skorzystam z życia w niewielkim stopniu. Jakby tak miało wyglądać moje całe życie jak teraz, to może lepiej położyć się od razu do trumny? Zastanawiam się, co napędza tych wszystkich ludzi, którzy przez ileś lat gnają rano do korpo jak pszczoły robotnice wypełniając posłusznie swoje zadania, a wieczór spędzają w swoim małym mieszkanku, za które gorliwie spłacają kredyt na 30 lat. Nie ma to żadnego sensu ani celu i ja nie chcę skończyć jak Ci ludzie, którzy zdają się być ślepi...

 

Skąd ja znam ten tok myślenia ? :brawo:

Zastanawiam się nad tym nie raz i zadaje te same pytanie.Po co to wszystko? Mam odpowiedź. Po nic! Wszyscy gówno będą z tego mieli.Minimalna pensja która do 1-szego nie starcza.Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

Mam koleżankę w pracy która ślepo wypełnia swoje zadania, zapatrzona w codzienne obowiązki jakby miała dostać premię czy inna nagrodę.Oczywiście może tylko pomarzyć.Z drugiej strony zazdroszczę jej że tak potrafi.Ma spokój ducha.Wstaje rano, przychodzi do pracy,robi to co jej narzucają i wychodzi do domu.Z drugiej strony żal mi jej że nie widzi siebie i tego jakie to śmieszne i bezsensowne.Zbiera każdego kopa od szefa...przecież na kimś trzeba się wyżyć.

A ja? Udręka od chwili kiedy otwieram oczy w poniedziałek rano do piątku popołudnia gdy zaczyna się weekend, bo mnie szlak trafia jak patrzę na cały ten system.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Normalny człowiek, najczęściej zrobi gały na takie pytanie, bo jest zbyt zaabsorbowany tym co robi, żeby wgłębiać się jeszcze w sens tego co robi.

No właśnie. Nie pojmuję co tych ludzi napędza do życia w taki sposób. Mnie w tej chwili napędzają leki. Nie wiem, jak oni sobie bez nich radzą. Ogólnie dla mnie największym sensem życia jest czerpanie z niego przyjemności. W systemie jaki panuje na Ziemi nie potrafię tego zrobić bez pieniędzy.

 

Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

No tak, tylko jakie mają alternatywy? Jakie mają inne wyjścia? Teoretycznie zawsze pozostaje wyjście z sytuacji jak w filmie 'Into the wild', lecz póki co ja jestem zbyt wielkim tchórzem aby tak zrobić... Więc żyję w tej machinie, plącząc się w przyziemnych problemach i jakoś starając się wiązać koniec z końcem. Przypomina to trochę szarpanie się muchy na plecach. Szarpie się, szarpie i nic to nie daje. Niby najlepiej przestać się szarpać i po prostu leżeć. Można próbować obmyślić jakiś plan zachowując siły na sensowne działania... Mieć wyjebane i starać się wymyślić jakiś plan na uwolnienie się od tego wszystkiego. Bo co mi innego pozostało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja znam ten tok myślenia ? :brawo:

Zastanawiam się nad tym nie raz i zadaje te same pytanie.Po co to wszystko? Mam odpowiedź. Po nic! Wszyscy gówno będą z tego mieli.Minimalna pensja która do 1-szego nie starcza.Obudzą się na starość ze stwierdzeniem że pół życia spędzili w pracy a z pensji byli wstanie spłacać tylko kredyty.Przecież z pensyjki nie dali rady kupić pralki czy lodówki, nie mówiąc o np. większym remoncie.Znam to z autopsji.

Mam koleżankę w pracy która ślepo wypełnia swoje zadania, zapatrzona w codzienne obowiązki jakby miała dostać premię czy inna nagrodę.Oczywiście może tylko pomarzyć.Z drugiej strony zazdroszczę jej że tak potrafi.Ma spokój ducha.Wstaje rano, przychodzi do pracy,robi to co jej narzucają i wychodzi do domu.Z drugiej strony żal mi jej że nie widzi siebie i tego jakie to śmieszne i bezsensowne.Zbiera każdego kopa od szefa...przecież na kimś trzeba się wyżyć.

A ja? Udręka od chwili kiedy otwieram oczy w poniedziałek rano do piątku popołudnia gdy zaczyna się weekend, bo mnie szlak trafia jak patrzę na cały ten system.

 

Ja rozumiem, że nie mam żadnego prawa, by tu doradzać (i nie doradzam), ale po prostu sama pracuję na marną umowę, pensja minimalna (z wyboru :hide:, ze strachu przed utratą kolejnej dobrej pracy).

Pensja jako taka powinna być przeznaczona na opłatę rachunków i po prostu, by czuć się bezpiecznie finansowo.

Kredyt - symbol, wyznacznik, niejako narzędzie do zaspokajania ludzkiej potrzeby dobijania...się:( Trzeba zawsze analizować sytuację, w jakiej się znajdujemy i starać się poszukiwać innych rozwiązań. Oczywiście nie zawsze się da.

Zakupy sprzętu AGD oraz elektroniki użytkowej - jeżeli nie zależy nam na nowościach prosto z targów CES, to takie sprzęty możemy sobie wygrać. Chodzimy do marketów, analizujemy produkty, sprawdzamy wartości odżywcze, smaki, rodzaje i często też pojawiają się na produktach informacje o konkursie czy to kreatywnym, czy loterii. Często do wygrania są w/w sprzęty. Trzeba przeanalizować regulamin, sprawdzić w nim w jaki sposób nasze dane osobowe będą wykorzystywane i jeśli nie mamy żadnych wątpliwości, po prostu...wziąć udział, raz czy wielokrotnie. To samo tyczy się zakupów spożywczych - na stronach marketów są zawsze informacje o konkursach i warto brać udział, by nie wydawać pieniędzy z pensji...chociażby na jedzenie - można sobie bony wygrać. Konkursy nie są formą "żebraczą", to transakcja wymienna pośrednia bądź bezpośrednia, pomiędzy klientem a firmą (pośrednicy -agencje reklamowe): promocyjne: kupujemy produkty-zwiększamy sprzedaż- doceniają to, dostajemy nagrodę , kreatywne - przekazujemy naszą twórczość, dajemy inspirację, czy też gotowe hasła reklamowe - otrzymujemy niejako zapłatę w formie rzeczowej najczęściej, ale również zdarza się w gotówce.

 

W kwestii pracy...po co ta praca... praca jest jednym z bardziej istotnych "mechanizmów" zaspokajania naszych potrzeb.

Jesteśmy jednak różni i u jednych praca zaspokoi w pełni potrzebę przynależności do grupy, u innych częściowo,itp.

Jeśli mamy pasje i chcemy robić tylko to, na co mamy ochotę, co lubimy... to jeśli środowisko będzie ku temu przyjazne i my sami będziemy czuli się na siłach...możemy nasze pasje zmienić w naszą pracę, zatem praca będzie naszą pasją, nasze potrzeby zaspokojone, a my będziemy się czuli usatysfakcjonowani.

Takie są moje przemyślenia w tej kwestii:hide:

 

-- 07 sty 2015, 20:35 --

 

 

No tak, tylko jakie mają alternatywy? Jakie mają inne wyjścia? Teoretycznie zawsze pozostaje wyjście z sytuacji jak w filmie 'Into the wild', lecz póki co ja jestem zbyt wielkim tchórzem aby tak zrobić... Więc żyję w tej machinie, plącząc się w przyziemnych problemach i jakoś starając się wiązać koniec z końcem. Przypomina to trochę szarpanie się muchy na plecach. Szarpie się, szarpie i nic to nie daje. Niby najlepiej przestać się szarpać i po prostu leżeć. Można próbować obmyślić jakiś plan zachowując siły na sensowne działania... Mieć wyjebane i starać się wymyślić jakiś plan na uwolnienie się od tego wszystkiego. Bo co mi innego pozostało...

 

Szukać rozwiązań i się nie poddawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

glupiajestempowraca, co do grania w konkursy - ja na przykład nie mam na to czasu, dodatkowo nie chcę się rozdrabniać w życiu na takie rzeczy, bo już w ogóle nie ogarnę tego, co się wokół mnie dzieje. Kredyt - z jednej strony wpajane od zawsze mądrości, że kredyt to największe zło, a z drugiej - jeśli czegoś potrzebujesz, chcesz, a tym bardziej ma Ci to sprawić ogromną przyjemność, to czemu nie wziąć tego kredytu...

 

W kwestii pracy...po co ta praca... praca jest jednym z bardziej istotnych "mechanizmów" zaspokajania naszych potrzeb.

Jesteśmy jednak różni i u jednych praca zaspokoi w pełni potrzebę przynależności do grupy, u innych częściowo,itp.

Jeśli mamy pasje i chcemy robić tylko to, na co mamy ochotę, co lubimy... to jeśli środowisko będzie ku temu przyjazne i my sami będziemy czuli się na siłach...możemy nasze pasje zmienić w naszą pracę, zatem praca będzie naszą pasją, nasze potrzeby zaspokojone, a my będziemy się czuli usatysfakcjonowani.

Takie są moje przemyślenia w tej kwestii:hide:

Hmm, a więc podejścia mogą być różne. Ja np nie mam potrzeby przynależności do żadnej grupy zawodowej/roboczej. Zmienianie pasji w pracę - to jest chyba coś, do czego najlepiej byłoby dążyć w tym systemie. Tylko jest to niezwykle trudne. Ja już próbowałam i w sumie ciągle próbuję, ale miałam trochę skopany start - brak pomocy w wybraniu kierunków uczenia, nietrafione szkoły, praca przy czymś, co umiem, lubię, jednak nie jest to żadna moja wielka pasja. No ale jest jeszcze jeden problem - nie na każdej pasji da się zarobić wystarczająco dużo pieniędzy. Właściwie to na mało której. Albo jeszcze inaczej - trzeba być w swojej pasji naprawdę wyjątkowo dobrym na tle innych ludzi z tą samą pasją, by zarobić jakieś większe pieniądze. A przecież o to by nam chodziło - o połączenie przyjemności z zarabianiem większych pieniędzy. Chyba, że ktoś lubi żyć jak asceta. I gubić się w wydatkach... Ja nie lubię. Jeszcze gorzej, jak naszą pasją jest np - leżenie na plaży, chodzenie po lesie, podróżowanie, itp. Jak na tym zarobić będąc w wieku, w którym "powinno się" być już ustatkowanym i zaczynać "dorabianie się"? Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

glupiajestempowraca[/color][/b], co do grania w konkursy - ja na przykład nie mam na to czasu, dodatkowo nie chcę się rozdrabniać w życiu na takie rzeczy, bo już w ogóle nie ogarnę tego, co się wokół mnie dzieje. Kredyt - z jednej strony wpajane od zawsze mądrości, że kredyt to największe zło, a z drugiej - jeśli czegoś potrzebujesz, chcesz, a tym bardziej ma Ci to sprawić ogromną przyjemność, to czemu nie wziąć tego kredytu...

 

 

 

De gustibus et coloribus non est disputandum.

Ze swojej strony mogę jedynie dodać, że to po prostu kwestia podejścia jednostki do tematu, jeżeli czegoś chcę, to po co mam brać kredyt, jeśli znalazłam jakiś inny sposób, by to zdobyć;)

Myślę, że dla wielu osób kredyt może być obciążeniem psychicznym.

 

 

Hmm, a więc podejścia mogą być różne. Ja np nie mam potrzeby przynależności do żadnej grupy zawodowej/roboczej. Zmienianie pasji w pracę - to jest chyba coś, do czego najlepiej byłoby dążyć w tym systemie. Tylko jest to niezwykle trudne. Ja już próbowałam i w sumie ciągle próbuję, ale miałam trochę skopany start - brak pomocy w wybraniu kierunków uczenia, nietrafione szkoły, praca przy czymś, co umiem, lubię, jednak nie jest to żadna moja wielka pasja. No ale jest jeszcze jeden problem - nie na każdej pasji da się zarobić wystarczająco dużo pieniędzy. Właściwie to na mało której. Albo jeszcze inaczej - trzeba być w swojej pasji naprawdę wyjątkowo dobrym na tle innych ludzi z tą samą pasją, by zarobić jakieś większe pieniądze. A przecież o to by nam chodziło - o połączenie przyjemności z zarabianiem większych pieniędzy. Chyba, że ktoś lubi żyć jak asceta. I gubić się w wydatkach... Ja nie lubię. Jeszcze gorzej, jak naszą pasją jest np - leżenie na plaży, chodzenie po lesie, podróżowanie, itp. Jak na tym zarobić będąc w wieku, w którym "powinno się" być już ustatkowanym i zaczynać "dorabianie się"? Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

Nie ma złotej metody, by w ciągu jednego dnia zmienić życie i status materialny. wyj. Lotto

Żyć jak asceta raczej nikt nie lubi. Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

 

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza część Twojego podpisu... jest już za późno.

Druga część Twojego podpisu...tyle czasu żyłam i się nauczyłam, ale...ta moja osobowość jest katem moich marzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Od dłuższego czasu przeglądam ten wątek jak i całe forum. Podobnie jak wiele wypowiadających się tu użytkowników mam problem z motywacją do pracy i generalnie nie widzę zbytniego sensu w chodzeniu do niej (poza potrzebą kasy na życie). Od niedawna dopiero rozpocząłem pracę (po prawie 2 letnim bezrobociu) i na razie strasznie ciężko mi się przyzwyczaić do codziennej rutyny (zwłaszcza sztywnego siedzenia od do do). Tak jak tu napisała ostatnio użytkowniczka Black Swan też się zastanawiam, co napędza większość ludzi do funkcjonowania w tym kieracie dom-praca-dom i tak do usranej śmierci (w najlepszym przypadku nędznej emerytury)? Mi też by marzyłoby się jakieś zajęcie zgodne z zainteresowaniami i takie, żeby nie spędzać całych dni w robocie, bo generalnie szkoda życia na siedzenie (lub stanie) z denerwującymi współpracownikami, gburowatym przełożonym i wykonywanie jakichś durnych poleceń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może znajdzie się jakiś pracodawca, który zatrudniając pracownika z orzeczeniem o niepełnosprawności nie będzie miał nic przeciwko jego małej wydajności w pracy.

Mnie też by się przydał pracodawca nie mający nic przeciwko małej wydajności (oraz nic przeciwko aspołeczności).

 

detektywmonk, najbardziej śmieszy mnie, a w zasadzie bulwersuję że w internecie pod artykułami, wpisami o tym jak słabo niektórzy zarabiają, są wykorzystywani ludzie piszą że trzeba było się uczyć.

Przypuszczam, że większość ludzi, którzy zarabiają dużo, to kombinatorzy i czują się dumni, wywyższeni, że to oni umieją kombinować i że to oni są bogaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

...

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Z jednej strony tak, z drugiej to znowu nie dla każdego. Ja nie cierpię wszelkich społecznościówek, nie jestem typem ekshibicjonistki i nie lubię się chwalić. Ludzie antyspołeczni mają znacznie trudniej w życiu...

Co do braku czasu w życiu - mnie martwi głównie to, że nie zdążę zobaczyć tych wszystkich wspaniałych i przepięknych miejsc na całym świecie, nie zdążę spróbować tych wszystkich genialnych sportów ekstremalnych, przeżyć tylu świetnych rzeczy, które można przeżyć, itp...

 

keijiro, witaj w klubie, czy masz już jakiś plan, co zamierzasz począć dalej? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do pasji, to teraz jest tyle narzędzi promocji (FB,YT, blogi, itp.), że wszystko teraz można wypromować, każdą pasję, a czasem i na głupocie można zarabiać.

...

Mówi się, że nigdy nie jest za późno - ale nie oszukujmy się, na wiele rzeczy robi się bardzo szybko za późno w życiu... I czasu jest tak mało...

i tu się zgadzam w 100% z Tobą, tylko mnie martwią raczej kwestie niematerialne

Z jednej strony tak, z drugiej to znowu nie dla każdego. Ja nie cierpię wszelkich społecznościówek, nie jestem typem ekshibicjonistki i nie lubię się chwalić. Ludzie antyspołeczni mają znacznie trudniej w życiu...

Co do braku czasu w życiu - mnie martwi głównie to, że nie zdążę zobaczyć tych wszystkich wspaniałych i przepięknych miejsc na całym świecie, nie zdążę spróbować tych wszystkich genialnych sportów ekstremalnych, przeżyć tylu świetnych rzeczy, które można przeżyć, itp...

 

keijiro, witaj w klubie, czy masz już jakiś plan, co zamierzasz począć dalej? :D

 

Niestety praca zabiera najlepsze momenty z życia człowieka i co by nie powiedzieć wysysa z niego prawie wszystkie żywotne siły, które mógłby przeznaczyć na co innego. Powiem szczerze nie wyobrażam sobie (teoretycznie) 40-kilku kolejnych lat swojego życia zasuwającego potulnie jak baranek do roboty, tym bardziej że o emeryturze w tym śmiesznym kraju to mogę zapomnieć. Co do mojego planu, to na razie jakiś czas posiedzę w tej swojej robocie (próbuje się też przekwalifikować na branże IT, ale na razie średnio to mi idzie), potem jak nie uda się przekwalifikować to raczej emigracja i spróbować coś zaoszczędzić na kupno jakiegoś mieszkania tu w Polsce, żeby mieć rezerwowy kapitał. Innego pomysłu na razie nie mam, bo na otworzenie jakiejś własnej działalności gospodarczej jestem za głupi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×