Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

od kilku dni jestem blisko szaleństwa

granica przechyla się niebezpiecznie w drugą stronę

nie wiem co robić znalazłam sie w potrzasku

dzisiaj przechodziłam obok takiego rozwalonego domu i naszło mnie ze taki dom nie odbuduje się sam bez pomocy z zewnatrz

jestem jak taki opuszczony dom bez budowniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od kilku dni jestem blisko szaleństwa

granica przechyla się niebezpiecznie w drugą stronę

nie wiem co robić znalazłam sie w potrzasku

dzisiaj przechodziłam obok takiego rozwalonego domu i naszło mnie ze taki dom nie odbuduje się sam bez pomocy z zewnatrz

jestem jak taki opuszczony dom bez budowniczego

Co się takiego dzieje?Jak masz kryzys to może warto odwiedzić lekarza,pogadać,zmienić leki?

Metafora z domem nie trafna,większość ludzi którzy piszą że wyszli z deprechy,mówi że to głównie praca własna,samoobudowywanie właśnie,a nie czekanie na kogoś z zewnątrz,także walcz.

 

 

Też sobie pojęcze bo u mnie chujnia ostatnio,w czwartek pisze zaliczenie,jak nie zdam to powtarzanie semestru,jestem bardzo zestresowany i zmęczony moim życiem,samotny,osaczony przez problemy które jak widzę sam sobie sprawiam moją patoligiczną osobowością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim, o to bardzo ciekawe co piszesz. No musze Cie niemiło rozczarować nie jestem i nie byłem i nie będe "panxyz", przykro mi że twoje śledztwo zakończyło się klapą, ale daje Tobie jeszcze jedną szansę. Szukaj. A jeśli masz coś do dziwkarzy to pomysl że taki właśnie dziwkarz będzie kiedyś dymał twoją dziewczynę, żonę, matkę, bo ty jesteś na tyle ciotą że przestaniesz im wystarczać. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli masz coś do dziwkarzy to pomysl że taki właśnie dziwkarz będzie kiedyś dymał twoją dziewczynę, żonę, matkę, bo ty jesteś na tyle ciotą że przestaniesz im wystarczać. Pozdrawiam.

 

No na pewno :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja sinusoida nastrojów jest niesamowita. Rano nie chciało mi się wstawać z łóżka, wstałem, zjadłem, takie znudzenie, obojętność z domieszką poczucia marności, oglądnąłem sobie dokument, poszedłem do kościoła, nagle lekka zwyżka na myśl co będę robił, co jutro muszę robić, że coś może ciekawego i przyjemnego mnie spotka. Teraz to już sam nie wiem co czuję. Moja psychika jest stabilna jak źdźbło na wietrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmęczona_wszystkim, o to bardzo ciekawe co piszesz. No musze Cie niemiło rozczarować nie jestem i nie byłem i nie będe "panxyz", przykro mi że twoje śledztwo zakończyło się klapą, ale daje Tobie jeszcze jedną szansę. Szukaj. A jeśli masz coś do dziwkarzy to pomysl że taki właśnie dziwkarz będzie kiedyś dymał twoją dziewczynę, żonę, matkę, bo ty jesteś na tyle ciotą że przestaniesz im wystarczać. Pozdrawiam.

 

Szukac? Śledztwo? wystarczyło spojrzeć na Twoje wpisy przez kilka minut. Możesz sobie zaprzeczać, ile chcesz. Chociaż nie dziwię, ze nie chcesz się przyznać do swojego poprzedniego nicka. Fakt, nie ma się czym chwalić. Te kilka minut to maks, jaki poświęciłam Twoim zjadliwym wypowiedziom. Ludzie twojego pokroju na więcej nie zasługują.

Z tym dymaniem to coś Ci się chyba pokręciło, żony nie mam, bo związki partnerskie nie sa zerejestrowane, a mama bardzo wiekowa, więc i tu mała szansa. :pirate:

A moja dziewczyna takich dziwkarzy jak ty omija szerokim łukiem, bo 1) kiepscy jesteście w praktyce, a jedynie mocni w gębie i w użalaniu się nad sobą, 2) woli kobiety. Nie uduś sie swoim jadem. jedyne, co możesz to zwalić konia i popsioczyć na kobiety. to pierwsze mam gdzieś, ale to drugie będę regularnie zgłaszać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się...tak bardzo się boje...tego życia pieprzonego...

nie mam pojęcia jak ma teraz wyglądać...nic nie ogarniam...nie mam siły by zrobić ten mały krok do przodu...bo nic nie ma sensu... :cry:

jestem jednym wielkim chaosem...mam wielki bajzel w głowie...pustka...marazm...nie chcę tylko być...chciałabym zyc....z nie istnieć... :zonk:

to boli...cholernie...jak odnaleźć siłę w sobie..i na nowo uczyc się życia... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko mnie rozprasza. Jestem jakaś popieprzona ostatnio. Zrobiłam sobie bilans- jak byłoby mi lepiej żyć?

bez komórki- nauczyłabym się przychodzić punktualnie, bez mówienia: spóźnię się.

Bez facebooka- humor by mi się poprawił. Nie miałabym wyrzutów sumienia ze kogoś olewam, nie byłoby możliwości robienia wszystkiego na ostatnia chwilę, nie miałabym dostępu do dawnych znajomych ani tego uczucia że tylko ja jestem nieszczęśliwa.

Ogólnie to nie chcę krzywdzić ludzi, ale wiem że mnie nic więcej z nimi nie łączyło jak np. praca.

Bez maila( choć to ostateczność bo minimalny kontakt pozostać musi.. zbyt dużo formalnych spraw by było nie do załatwienia.) Także jeden musi pozostać niestety.

Bez tej strony. Przestałabym nałogowo czytać wszystko i zajęłabym tym czego najbardziej się boję- sobą,

Nie marudziłabym tyle. Mogłabym co najwyżej sobie popłakać do pamiętnika, to przynajmniej charakter pisma by mi się poprawił bo jestem tak znerwicowana że piszę jak kura pazurem ;/

Bez internetu- brak możliwości czytania niepotrzebnych artykułów, oglądania bezsensownych filmów i wszystko co powyżej

Bez radia- aby to przypadkiem nie usłyszeć jakichś bezsensownych wiadomości które mogą na mnie wywołać nieprzyjemne emocje

Bez laptopa- Większy nacisk na warsztat niż na obróbkę, brak dostępu do wspomnień, zdjęć,muzyki itp

Mniej spotkań- mniej okazji do łamania zasady że nie mogę wychodzić- bo mi się nie należy.

Pomniejszenie ilości spotkań też gwarantuje większą z nich radość. Póki co codziennie z kimś rozmawiam to jestem wykończona zawsze i mi się nic nie chce- wychodzę na totalnie olewającą osobę gdy ktoś próbuje pogadać a ja się zamykam bo naprawdę nie mam ochoty- a może taka właśnie jestem. Tego też nie wiem.

Mniej rozmów telefonicznych, wiadomości tekstowych.

Więcej życia

Bezpośredniego kontaktu( więcej wolnego czasu dzięki rezygnacji z owych ww przyjemności..),

Natury- bardzo jej ostatnio unikam tylko dlatego że wydaje się być nieprzyjemna.

Przede wszystkim spokoju i nauki życia ze sobą w jednym pomieszczeniu bez myśli samobójczych czy jakichś innych narwanych, nienormalnych.

 

Minusem jest to że muszę się uczyć a nie ma tak obszernych książek. Ale internetu do tego nie potrzeba na szczęście.

Wszystko się wydaje takie proste w teorii. Gwarantuje sukces.Ale oczywiście ja nie oczekuję cudów- tylko zmiany na lepsze. Tylko żeby to wykonać musiałoby się coś wydarzyć. Jak to zwykle w moim nędznym życiu bywa. Coś mnie dobija tak doszczętnie że decyduję iż koniec ze wszystkim. Pora zacząć 'nowe życie' według innych zasad. Spalić wszystkie mosty. A ja nie mam żadnego impulsu. Bez tego impulsu nie widzę w sobie siły bym to wszystko zaczynała wcielać w życie.

Nie wiem co mam robić.

Albo nie.. Wiem ale się boję i nie czuję się silna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×