Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Tez nie mam meza ale mam narzeczonego, jedyny facet z którym bylam i cos czuje ze to nie jest ten, mam juz swoje lata i wydaje mi sie, ze juz nie mam szans na nowy zwiazek. Nie mamy dzieci chociaz bardzo pragne, od roku sie staramy on sie tym nie przejmuje a mi co miesiac serce krwawi gdy przychodzi okres. Mieszkam w obcym kraju w którym nie potrafie sie odnalezc, jezyk znam slabo, pracy przez obecny kryzys nie moge znaleźć, nie mam studiów ani konkretnego zawodu, wiec moge szukac tylko pracy fizycznej gdzie przy moich problemach z kregoslupem nie moge duzo rzeczy robic. Czuje sie tutaj strasznie samotna. Brak rodziny, znajomych, dziecka czy chociażby psa ktorego musialam zostawic w polsce mnie dobija. Ostatnio prawie codziennie placze jak narzeczony nie widzi, nie czuje wsparcia z jego strony

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje życie jest tak bardzo pozbawionego jakiegokolwiek sensu, że płakać mi się chce. Nic mnie już nie cieszy... Każą mi wybrać sobie prezent na święta, a ja naprawdę na nic nie mam ochoty, niczego nie potrzebuję, nie chcę... Święta to dla mnie zawsze koszmar, męczarnia, od której nie mogę uciec... Te wszystkie ozdoby w mieście, lampki, bombki, kolędy to mnie totalnie dobija. Może dlatego, że za każdym razem jak to wszystko obserwuję, to przypominają mi się lata dzieciństwa, kiedy wszystko było inne, lepsze... Teraz z tamtych uczuć nie zostało już nic... Nie ma ekscytacji, nie ma radości, nie ma poczucia bezpieczeństwa... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.12.2020 o 10:03, Smutny_clown napisał:

Moje życie jest tak bardzo pozbawionego jakiegokolwiek sensu, że płakać mi się chce. Nic mnie już nie cieszy... Każą mi wybrać sobie prezent na święta, a ja naprawdę na nic nie mam ochoty, niczego nie potrzebuję, nie chcę... Święta to dla mnie zawsze koszmar, męczarnia, od której nie mogę uciec... Te wszystkie ozdoby w mieście, lampki, bombki, kolędy to mnie totalnie dobija. Może dlatego, że za każdym razem jak to wszystko obserwuję, to przypominają mi się lata dzieciństwa, kiedy wszystko było inne, lepsze... Teraz z tamtych uczuć nie zostało już nic... Nie ma ekscytacji, nie ma radości, nie ma poczucia bezpieczeństwa... 

Chodzisz na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidzę świąt, tak cholernie się źle z tym czuję. Wszyscy dookoła się cieszą, nie rozumiem tego... Już dawno zabito we mnie i w sumie sam też zabiłem w sobie tą radość ze świętowania... A później sylwester, cieszymy się, że nadchodzi nowy rok... Z czego tu się cieszyć, kolejny rok tej samej męczarni... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chodzę... Ale się zastanawiam dlaczego mnie to spotyka. Możecie mi udzielić porady? Jeśli załóżmy mój stan się pogorszy to czy mogę prosić mojego lekarza (pracuje na oddziale psychiatrycznym szpitala) o skierowanie na oddział? Zgodzi się? Tak myślę że oderwanie od rodziny i problemów, także z szukaniem i brakiem pracy by na chwilę mi pomogło odpocząć 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam nadzieję, że początek tego roku będzie inny w porównaniu do poprzednich. Łudziłam się, że ta inność będzie na plus. W końcu jestem w innym miejscu, miniony rok przyniósł kilka pozytywnych zmian. Jednak od sylwestrowego poranka było pod górkę. Dzisiaj spadek formy jak zawsze 1 stycznia, o ile nie większy. Emocje dobijają się przez mój mur. Powoli przestaję nadążać, aby łatać dziury i utrzymać wszystko w moim małym getcie. W getcie, które sama dla siebie stworzyłam, które sama pilnuje i nie pozwalam na żaden transfer. Boję się tego, co tam ukryłam, jakie będzie to niosło ze sobą skutki, gdyby udało mu się uciec. Najgorszy zawsze jest pierwszy miesiąc roku i utrzymanie demonów zamkniętych wewnątrz. Co rok ta sama historia, jak przetrwam to potem będzie z górki. Aż do kolejnego sylwestra. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.12.2020 o 12:01, alone05 napisał:

jestem totalnym nieudacznikiem, nie mam ani studiów ani męża ani dziecka.

Ja nie mam studiów, żony, dziecka pracy, znajomych.Jedynie co mam  to lęk który jest tak ogromny przed zmianą niż piekło w którym żyje. 

Edytowane przez niewiemconiewiemjak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.01.2021 o 22:08, niewiemconiewiemjak napisał:

Ja nie mam studiów, żony, dziecka pracy, znajomych.Jedynie co mam  to lęk który jest tak ogromny przed zmianą niż piekło w którym żyje. 

 

A ja mam w sumie wszystko a nawet więcej a i tak nie jestem w stanie się z tego cieszyć...chociaż plus jedyny taki, że umiem to na tyle docenić żeby tego nie schrzanić jakimś impulsem (a przynajmniej taką mam nadzieję)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, nieprzenikniona napisał:

 

A ja mam w sumie wszystko a nawet więcej a i tak nie jestem w stanie się z tego cieszyć...chociaż plus jedyny taki, że umiem to na tyle docenić żeby tego nie schrzanić jakimś impulsem (a przynajmniej taką mam nadzieję)

Skoro masz wszystko i nie jesteś w stanie sie z tego cieszyć to może jednak nie jest to czego chciałaś 🤔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@niewiemconiewiemjak ja sama nie wiem czego chcę...w sumie mam najlepszą z możliwych wersji życia, którą mogłam sobie wyobrazić (mam męża który mnie kocha, dzieci, prace którą lubię i w której się spełniam, dobrą sytuację finansową i nawet nie wyglądam najgorzej 🙃)...problem polega na tym, że zanim to wszystko miałam też czułam się tak samo do kitu ale przynajmniej mogłam to zrzucić na okoliczności a teraz jednak pozostaje spojrzenie sobie w twarz i przyznanie się do tego, że sama sytuacja życiowa dużo daje ale nie zmieni tego czego sami nie zmienimy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, nieprzenikniona napisał:

@niewiemconiewiemjak ja sama nie wiem czego chcę...w sumie mam najlepszą z możliwych wersji życia, którą mogłam sobie wyobrazić (mam męża który mnie kocha, dzieci, prace którą lubię i w której się spełniam, dobrą sytuację finansową i nawet nie wyglądam najgorzej 🙃)...problem polega na tym, że zanim to wszystko miałam też czułam się tak samo do kitu ale przynajmniej mogłam to zrzucić na okoliczności a teraz jednak pozostaje spojrzenie sobie w twarz i przyznanie się do tego, że sama sytuacja życiowa dużo daje ale nie zmieni tego czego sami nie zmienimy...

Być może jakiś cel którego trzeba poszukać by coś zmienił🤔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@niewiemconiewiemjak 

4 minuty temu, niewiemconiewiemjak napisał:

Być może jakiś cel którego trzeba poszukać by coś zmienił🤔

No właśnie celem samym w sobie stało się ogarnięcie swojej psychiki aby wreszcie cieszyć się tym co mam 🙂

Już po prostu wiem, że szukanie sensu w "rzeczach" zewnętrznych nic nie da jeśli nie znajdzie się go w sobie samym

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem jakąś niespokojna, znowu mi się nie chce niektórych czynności. 

W pn dostałam pracę i się boję czy podołam zadaniom. Nie wiem czy to może stres czy leki mniej działają. Doszedł lekki strach przed wyjściem z domu. Np w Nd byłam w kościele, było okej. A dziś mam iść rano i już się czuje niepewnie.. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, który już raz mam wszystkiego dość. Mam 28 lat, odkąd pamiętam jest smutny i niezadowolony i nie wierzę, żebym kiedykolwiek poznał co to szczęście.

Dużo za mną. Alkoholizm w rodzinie, mój alkoholizm, rozwód rodziców, pobyty w Pogotowiu Opiekuńczym, brak wykształcenia, problemy z  pracą i jeszcze niejedno by się znalazło. Szybko dorosłem i  chyba bezpowrotnie straciłem radość z życia. Kompletnie nie wiem czym jest czerpanie z życia, optymizm, pogoda ducha. Nie wierzę w nic i nie mam żadnych podstaw by wierzyć, że będzie lepiej.

Niby już jaki czas nie piję, chodzę na terapię grupową i indywidualną, ale jakość mojego życia się nie zmienia. Nadal jest tragiczna. No i samotność. Mieszkam w największym polskim mieście a i tak nie mam nikogo do pogadania. Wirtualnie też. Pisałem ostatnio z jedną dziewczyną, która nagle zamilkła. Nie była to żadna wielka znajomość, ale zawsze coś.

Gdybym chociaż nie miał problemów z pracą, może bym jakoś w miarę trwał, choć to też żadne życie. Za kilka dni zostanę bez kasy, bo już mi się kończy i dopiero będzie bal.

Dlaczego moje życie musi być takim koszmarem? Serio wolałbym się nigdy nie urodzić.

Edytowane przez sorge

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.01.2021 o 20:00, sorge napisał:

Nie wiem, który już raz mam wszystkiego dość. Mam 28 lat, odkąd pamiętam jest smutny i niezadowolony i nie wierzę, żebym kiedykolwiek poznał co to szczęście.

Dużo za mną. Alkoholizm w rodzinie, mój alkoholizm, rozwód rodziców, pobyty w Pogotowiu Opiekuńczym, brak wykształcenia, problemy z  pracą i jeszcze niejedno by się znalazło. Szybko dorosłem i  chyba bezpowrotnie straciłem radość z życia. Kompletnie nie wiem czym jest czerpanie z życia, optymizm, pogoda ducha. Nie wierzę w nic i nie mam żadnych podstaw by wierzyć, że będzie lepiej.

Niby już jaki czas nie piję, chodzę na terapię grupową i indywidualną, ale jakość mojego życia się nie zmienia. Nadal jest tragiczna. No i samotność. Mieszkam w największym polskim mieście a i tak nie mam nikogo do pogadania. Wirtualnie też. Pisałem ostatnio z jedną dziewczyną, która nagle zamilkła. Nie była to żadna wielka znajomość, ale zawsze coś.

Gdybym chociaż nie miał problemów z pracą, może bym jakoś w miarę trwał, choć to też żadne życie. Za kilka dni zostanę bez kasy, bo już mi się kończy i dopiero będzie bal.

Dlaczego moje życie musi być takim koszmarem? Serio wolałbym się nigdy nie urodzić.

Dobrze, że chodzisz na terapię. Może musisz też brać leki? Czasem trzeba. Zwłaszcza na początku. Może zapisz się do psychiatry? Zmiany w terapii nie przychodzą od razu. Trzeba trochę czasu i pracy nad sobą. Nie poddawaj się! 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×