Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem tutaj nowa. Od 2 miesięcy dowiedziałam się, że mam nerwicę lękową. Czułam się fatalnie od kilku lat, jeździłam od lekarza do lekarza, lądowałam na pogotowiu, leżałam nawet w szpitalu w celu zrobienia szczegółowych badań. Wyniki w normie tylko samopoczucie nadal złe. W końcu udałam się po namowach rodziny do psychiatry. Mój problem polega na tym że mam straszne lęki, nie mogę zostać sama w domu, boję się wyjść sama, od razu uginają mi się nogi, mam mroczki przed oczami, słabne, kołatanie serca, nie mogę do końca nabrać oddechu, ogólnie i fizycznie i psychicznie czuję się strasznie. Lekarz przepisał mi Cital. Biorę tydzien a od wczoraj po całej tabletce. Ataki paniki po nich są większe,Serce mocniej mi wali, mam uczucie gorąca jakby ktoś na mnie gorącą wodę wylał, zbiera mi się na płacz, kręci w głowie.. Nie umiem sobie z tym poradzić. Od października mam studia zaoczne i boję się ruszac gdziekolwiek. Co radzicie? Sama nie daje już rady, następną wizytę mam za 2 tygodnie, nie umiem zapanowac nad tymi lękami, od razu każe wzywac pogotowie a objawy przechodzą po 10-15 minutach jednak jest to uciążliwe. Nie radze sobie z tym b o przychodzi to w niespodziewanych momentach. Nie mam w ogole chęci do życia, do tego problemy w rodzinie (alkoholizm), tydzień temu zostawił mnie chłopak, wybrał kolegów i imprezy zamiast mnie wspierać. Czuję się totalnie nie potrzebna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Wam. To znowu Ja :). Blazen wrocil by znow narobic zamieszania... I zniknac... Ale niewazne.

Od jakiegos tygodnia codziennie sie boje. Ze przyjedzie policja po mnie i mnie zamkna. Za cos czego nie zrobilem... Dluga historia stanowiaca kolejny dowod mojego totalnego debilizmu. Poza tym jak to zwykle u mnie: samotnosc, brak bliskosci, blokada uniemozliwiajaca jakikolwiek kontakt na zywo z kimkolwiek. Pozdrawiam was serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odwiedziny krewnego z rodziną zorały mi baniak, znowu wyszedłem na ufoluda. Chciałem to inaczej rozegrać, wyszło jak zwykle, znowu to pierdolone poczucie winy.

 

Przepraszam, że pytam, ale czemu masz poczucie winy? Co się stało?

Spotkali my się w trochę większym rodzinnym gronie u mojego i zarazem jego "wujkostwa". Prawie z nim nie rozmawiałem, paraliżował mnie fakt, że jest tam ze swoją żoną i dzieckiem. Czuje się z tym dziwnie. Na 2. dzień wpadli do mnie do domu ja siedziałem w drugim pokoju i oglądałem mecz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tutaj nowa. Od 2 miesięcy dowiedziałam się, że mam nerwicę lękową. Czułam się fatalnie od kilku lat, jeździłam od lekarza do lekarza, lądowałam na pogotowiu, leżałam nawet w szpitalu w celu zrobienia szczegółowych badań. Wyniki w normie tylko samopoczucie nadal złe. W końcu udałam się po namowach rodziny do psychiatry. Mój problem polega na tym że mam straszne lęki, nie mogę zostać sama w domu, boję się wyjść sama, od razu uginają mi się nogi, mam mroczki przed oczami, słabne, kołatanie serca, nie mogę do końca nabrać oddechu, ogólnie i fizycznie i psychicznie czuję się strasznie. Lekarz przepisał mi Cital. Biorę tydzien a od wczoraj po całej tabletce. Ataki paniki po nich są większe,Serce mocniej mi wali, mam uczucie gorąca jakby ktoś na mnie gorącą wodę wylał, zbiera mi się na płacz, kręci w głowie.. Nie umiem sobie z tym poradzić. Od października mam studia zaoczne i boję się ruszac gdziekolwiek. Co radzicie? Sama nie daje już rady, następną wizytę mam za 2 tygodnie, nie umiem zapanowac nad tymi lękami, od razu każe wzywac pogotowie a objawy przechodzą po 10-15 minutach jednak jest to uciążliwe. Nie radze sobie z tym b o przychodzi to w niespodziewanych momentach. Nie mam w ogole chęci do życia, do tego problemy w rodzinie (alkoholizm), tydzień temu zostawił mnie chłopak, wybrał kolegów i imprezy zamiast mnie wspierać. Czuję się totalnie nie potrzebna

 

Pierwsze efekty poprawy przy lekach ssri to trzy tygodnie minimum. W tym czasie następuje nasilenie objawów i napady paniki między innymi. Trzeba to przetrwać, choć z doświadczenia wiem, że jest ciężko. Potem jednak będzie lepiej. Poczytaj trochę to forum. Prawie wszyscy mają takie problemy jak Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Rozmyślając nad swoim upadkiem, muszę się mieć na baczności. Nazbyt łatwo użalam się nad sobą. I nie chodzi o to, że za wiele z siebie daje. Chodzi o to, że nie zostało we mnie wiele tego co mógłbym dać"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Rozmyślając nad swoim upadkiem, muszę się mieć na baczności. Nazbyt łatwo użalam się nad sobą. I nie chodzi o to, że za wiele z siebie daje. Chodzi o to, że nie zostało we mnie wiele tego co mógłbym dać"

 

prawda, czyje to slowa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Rozmyślając nad swoim upadkiem, muszę się mieć na baczności. Nazbyt łatwo użalam się nad sobą. I nie chodzi o to, że za wiele z siebie daje. Chodzi o to, że nie zostało we mnie wiele tego co mógłbym dać"

 

prawda, czyje to slowa?

 

 

Fragment z książki "Zaułek łgarza" autor Robert McLiam Wilson

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc Wam. To znowu Ja :). Blazen wrocil by znow narobic zamieszania... I zniknac... Ale niewazne.

Od jakiegos tygodnia codziennie sie boje. Ze przyjedzie policja po mnie i mnie zamkna. Za cos czego nie zrobilem... Dluga historia stanowiaca kolejny dowod mojego totalnego debilizmu. Poza tym jak to zwykle u mnie: samotnosc, brak bliskosci, blokada uniemozliwiajaca jakikolwiek kontakt na zywo z kimkolwiek. Pozdrawiam was serdecznie.

 

Mam podobnie jak kolega. Dzisiaj siedzę sam w domu, nie chciałem nawet jeść obiadu u moich rodziców, ponieważ moja mama narzekała na mnie, a ja nie chciałem tego słuchać, bo mam tego dosyć. Słucham tylko narzekań od mojej żony, mogła chociaż raz mnie przytulić, człowiekowi brakuje bliskości. Czuję że jestem w znowu głębokiej depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie pisalam w tym watku chyba czas zaczac.... dzis mimo ze wyszlam z domu, bylam z G, to cos sie we mnie pojawilo..a moze zalamalo. Sama nie wiem. Mam takie odczucie coraz czesciej, ze wszyscy maja mnie w D***. Nikt mnie nawet nie lubi, bliscy...niby sa ale z tata kontakt kiepski (nowa rodzina i te sprawy) z mama trudny - jest z kategorii masz mnie sluchac, kontrolowania itp. Generalnie osoby bliskie w roznym aspekcie. Jakos nie moge sie porozumiec. Nie wiem czy ja juz jestem nie wartym smieciem, ktorego jak sie pozna moza walnac po tylku. Odzywaja sie znow nie fajne mysli, ze zwg.na fizyczne problemy zdrowotne. Chcialabym skonczyc z tym raz na zawsze, a poniewaz wiem, ze nie jest to mozliwe (narazie nie bede mowic na ten temat moze kiedys) znow pojawiaja sie mysli o S. - skrot wlasny do samoboja. Dobra koniec jekow, teraz i wy wywalicie mnie pewnie z forum i walnecie majka100 spadaj... bo pieprzysz glupoty. Moze tak jest ale nie mam komu sie wyzalic. Ps.do moderatorow pisze bez pl liter gdyz nie moge uzyskac ich na tym dziwacznym tablecie prosze o wyrozumialosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie pisalam w tym watku chyba czas zaczac.... dzis mimo ze wyszlam z domu, bylam z G, to cos sie we mnie pojawilo..a moze zalamalo. Sama nie wiem. Mam takie odczucie coraz czesciej, ze wszyscy maja mnie w D***. Nikt mnie nawet nie lubi, bliscy...niby sa ale z tata kontakt kiepski (nowa rodzina i te sprawy) z mama trudny - jest z kategorii masz mnie sluchac, kontrolowania itp. Generalnie osoby bliskie w roznym aspekcie. Jakos nie moge sie porozumiec. Nie wiem czy ja juz jestem nie wartym smieciem, ktorego jak sie pozna moza walnac po tylku. Odzywaja sie znow nie fajne mysli, ze zwg.na fizyczne problemy zdrowotne. Chcialabym skonczyc z tym raz na zawsze, a poniewaz wiem, ze nie jest to mozliwe (narazie nie bede mowic na ten temat moze kiedys) znow pojawiaja sie mysli o S. - skrot wlasny do samoboja. Dobra koniec jekow, teraz i wy wywalicie mnie pewnie z forum i walnecie majka100 spadaj... bo pieprzysz glupoty. Moze tak jest ale nie mam komu sie wyzalic. Ps.do moderatorow pisze bez pl liter gdyz nie moge uzyskac ich na tym dziwacznym tablecie prosze o wyrozumialosc

 

 

Ja kiedyś nie zwracałem uwagi i nie przejmowałem się jak ktoś mnie zostawiał... Ale teraz się przywiązałem do mojej przyjaciółki ba chyba nawet się od niej uzależniłem. Nagle przestała z dnia na dzień ze mną gadać nawet telefonu nie odbierze i nawet nie poda przyczyny... Coś czuje, że pojawiają się u mnie początki depresji..... Brak apetytu, ciągle płacze, myślę o samobójstwach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra. Napiszę sobie w jęczarni, bo podobno wyżalenie się pomaga. Pewnie wyjdzie przydługie oraz bez ładu i składu, bo w dupie mam redagowanie swoich wypocin. Zobaczymy...

Po około 7 latach pokładania nadziei w lekarzach, lekach, liczenia że cokolwiek się zmieni. Mam dość. Jestem cholernie zmęczony życiem, chociaż powinien to być jeden z jego lepszych etapów. Starałem się i nie wyszło. Nie mam ani pieniędzy, ani znajomych. Zwierzaka też. Wypaliłem się już kilka lat temu, teraz tylko jakoś egzystuję, sam nie wiem w jakim celu. Medycyna nie pomaga, psychologowie potrafią tylko powiedzieć "zajmij się czymś co lubisz, myśl pozytywnie, itp." Ja pierdole, tyle lat się uczą i wszystko idzie w jakieś truizmy! Psychiatra to przynajmniej zna te nazwy substanicji czynnych, receptorów i w ogóle wydaje się mądrzejszy, ale co z tego jak leki dobiera praktycznie losowo? Z drugiej strony, mają trochę godności i przekonania w słuszność swojego postępowania przepisując mi przede wszystkim neuroleptyki. A może trafiam na fanów tego typu leków. Nieistotne.

Kiedyś myślałem, że nie da się zostać samemu. Bez kolegów, dziewczyny (od biedy niech będzie chłopak), rodziny... Wszyscy zawsze kogoś mają. Na litość boską, nawet bezdomni mają swoje kółka miłośników taniego sponiewierania się. No dobra, rodzina jakaś tam jest (mimo, że rozbita), ale zapatrzeni są w swoje życie. W skrócie: matka histeryzuje i tylko użala się nad sobą; ojcu padło na mózg od tego picia i lewego tytoniu; siostrze odkąd urosły cycki i znalazła chłopaka (aktualnego męża), to już w ogóle ma mnie za nieudacznika totalnego. Tak naprawdę nigdy za sobą nie przepadaliśmy.

Nie jest też tak, że tylko siedzę sam i pielęgnuję swój beznadziejny stan. Starałem się wyjść z inicjatywą do ludzi; proponować spotkania, rozmawiać o głupotach i ważniejszych rzeczach. Czasami się nawet uda załapać jakiś kontakt, ale ten bardzo szybko się kończy. Góra kilka razy i nagle nie mają czasu na nic, nawet odpisać, że nie mają czasu. O przyczyny się nie pytajcie. Jakbym je znał, to bym naprawił.

Nawet psychiatra mnie olewa (nosz kurwa, facet powinien chociaż TROCHĘ udawać, mu zależy na twoim dobru, a nie 4 tydzień mnie spławiać, bo "dzisiaj miałem dużo pacjentów - może spróbujmy za tydzień"; a za tydzień go nie ma i tak w kółko). Czemu go nie zmienię? Jestem przekonany, że żaden z lekarzy nie jest w stanie mi pomóc. Znam już leki psychiatrów i gadki psychologów.

Straciłem zainteresowanie dosłownie wszystkim... Żeby chociaż gry zostały, alkohol, albo porno... Totalne zero. Jak można być tak zmęczonym nic nie robieniem?

Nie widzę jako-takich, większych nieprawidłowości w swoim zachowaniu. Inteligencją, poczuciem humoru, wyglądem, poruszanymi tematami, czy tam elokwencją się nie wybijam. Jak niektórych obserwuję, to zwyczajnie nie ograniam, jak tak puste i beznadziejne jednostki cieszą większym uznaniem.

Wiara w boga to dla mnie jakaś abstrakcja i totalnie pojechany pomysł. Nie rozumiem jak można w coś wierzyć bez najmniejszego dowodu, że chociażby kiedykolwiek istniało, ale nigdy się w te tematy nie wcinam. Właściwie to ich unikam. Zresztą i tak już wybrałem bezpieczny, neutralny agnostycyzm.

Więcej mi nie przychodzi do głowy. Może coś później skrobnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tu nie było ale cóż czas powrócić. U mnie nie wiele się zmieniło poza tym ze mam śliczna córeczkę i wyprowadziłam się od mamy do chłopaka. A więc przez ostatni rok jak się nie odzywałam straciłam prawie wszystkich "przyjaciół" jeśli można ich tak nazwać. Moje życie wy wróciło się do góry nogami po urodzeniu dziecka. Znajomi uciekli, samoocena spadła bo zbędne kilogramy zostały ale cóż takie życie. Ostatnio moi jedyni przyjaciele mnie opuścili ponieważ jak stwierdzili nie mamy dla nich czasu. Na domiar złego wróciła sprawa z psem którego musiałam zabrać ze sobą bo mój brat go niechcial (chociaż sam go adoptowal) i który ugryźć moja wtedy 4 miesięczna córeczkę . Wiec oddałam psa do dziewczyn które miały się nim zaopiekować. Ale oczywiście teraz wypisują na fb ze chciałam uspic psa, że go zaniedbanałam. I teraz wszyscy po mnie jeżdżą jak po najgorszej i straszą więzieniem i karą grzywny. Nie wiem już co mam robić :( ech te moje wypociny ale musiałam się komuś wygadac a wiem ze tu może ktoś to przeczyta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że między mną a innymi ludźmi jest mur nie do przebicia, przez który nigdy nie doczekam się szacunku ani własnej rodziny. Nawet tutaj na forum czuję, że nie potrafię się z nikim dogadać, piszę sama do siebie. Tak na prawdę gówno kogo obchodzi twoja wiedza, doświadczenie, prawda czy nie prawda, każdy bada tylko twoje granice, w jakim stopniu może ciebie zdeptać. Tylko to się dla innych liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×