Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Od 3 lat żywię w sobie złudne nadzieje, że moja sytuacja w końcu się poprawi. Tymczasem co chwila coś się psuje, coś nie wychodzi, zamiast ulgi odczuwam przytłoczenie. Nawet na okres przerw od wszystkiego. Zaczynam mieć wrażenie, że moje życie nigdy nie ulegnie zmianie, że będę podatna na porażki.

Może jednak pomysł z odebraniem sobie życia 3 lata temu nie był taki zły...? Powoli tracę nadzieję. I cierpliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haotyczna, Jeśli się leczysz to miej cierpliwość i nadzieję, ja trzy razy podchodziłem do odebrania sobie życia i za każdym razem było to po przerwaniu leczenia. Leczę się na chad, więc naprawdę trudno jest dobrać leki, dopiero po jedenastu latach zdiagnozowali mi chad i od czterech lat dopasowali w miarę dobre leki, chociaż i tak ciągle są jakieś drobne zmiany, w zależności od fazy. Najważniejsze przy takich myślach, to iść do lekarza i leczyć się, a świat powoli sam zmieni się na lepsze, głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haotyczna, Jeśli się leczysz to miej cierpliwość i nadzieję, ja trzy razy podchodziłem do odebrania sobie życia i za każdym razem było to po przerwaniu leczenia. Leczę się na chad, więc naprawdę trudno jest dobrać leki, dopiero po jedenastu latach zdiagnozowali mi chad i od czterech lat dopasowali w miarę dobre leki, chociaż i tak ciągle są jakieś drobne zmiany, w zależności od fazy. Najważniejsze przy takich myślach, to iść do lekarza i leczyć się, a świat powoli sam zmieni się na lepsze, głowa do góry.

Wiem, że muszę być silna itd. Jednak trudno jest zachować w sobie nadzieję, jeśli wszystko co mnie otacza staje po przeciwnej stronie. Hej, od 3 lat nie podejmowałam żadnej próby samobójczej. To już coś, nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że od 3 lat leczę się na depresję, na którą mogłam "zachorować" już wcześniej. Dość ciężki okres od zerówki, przez podstawówkę i gimnazjum, liceum (w którym nie dałam sobie rady... tia, moja chora chęć pokazania wszystkim, że nie jestem nikim ;) ), aż do teraz. Dodatkowo rodzice, którzy myślą, że wszystko co robią jest dla mnie dobre, a w tym czasie sprawiają, że nie potrafię normalnie funkcjonować i często popadam w stan wyczerpania psychicznego co kończy się u mnie wręcz płaczem i wyciem jak pies do księżyca. W takim momencie zaczynają dostrzegać, że ich córka nie jest maszyną do sukcesów, a tylko człowiekiem. Szkoda, że takie ich nastawienie trwa w najlepszym wypadku miesiąc. Potem leci od nowa. Teraz swoim postępowaniem i niepoczytalnością sprowadzali mnie w ostry stan depresji, na mojego byłego też to wpływało, do takiego stopnia, że płakał z bezradności i nie potrafił zmrużyć oka ze strachu. W końcu ze mną zerwał, bo stwierdził, że nie był do końca ze mną szczęśliwy, a moi "kochani" rodzice... nagle się opamiętali. Szkoda, że tak późno, kiedy ich córka dniami ryczy, ledwo je i znowu ma koszmary ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sąsiedzi zrobili fajne ognisko i mnie nie zaprosili. Chyba w galerii handlowej minęłam któregoś z nich, ale chciało mi się płakać i szłam szybko nie oglądając się. Miałam słuchawki na uszach i głośno muzykę. Boję się, co jeśli była okazja, abym poszła na to ognisko, a ja powtórzyłam błędy przeszłości - udawanie, że nie widzę ludzi wokół bo się boję rozmawiać. Z tym, że już się nie boję, tylko chciałam szybko wyjść z galerii zatłoczonej dziećmi. Czuję się taka samotna. Paliłam z matką przed domem i widziałam ich z drogi, mam nadzieję, że oni mnie nie. Mam tylko faceta, który pracuje. Chcę rozmawiać, słuchać osób innych niż on, moi rodzice czy przyjaciółka z fobią społeczną.

 

Matka mnie uraziła sugerując, że nie wierzy, że ja naprawdę zjadłam tę zupę. To, że ma problem z nadwagą i nie może schudnąć nie znaczy, że ja muszę się głodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weekendy są chyba najgorsze.. Już nawet nie umiem udawać, że coś robię tylko się tak snuje z kąta w kąt. Wszystko wydaje się być nie tak, nienawiść do siebie się uaktywnia, wszystkie głupie rzeczy, które w życiu zrobiłam począwszy od zerówki nagle są tak żywe jakby się wydarzyły wczoraj; jest wstyd, poczucie winy, bezsens, złość, agresja, samotność, poczucie, że wszyscy mnie nienawidzą i wszystkiego się odechciewa. W takich momentach chciałabym mieć obok kogoś kto miałby wtedy trochę lepsze zdanie o mnie niż ja sama..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weekendy są chyba najgorsze.. Już nawet nie umiem udawać, że coś robię tylko się tak snuje z kąta w kąt. Wszystko wydaje się być nie tak, nienawiść do siebie się uaktywnia, wszystkie głupie rzeczy, które w życiu zrobiłam począwszy od zerówki nagle są tak żywe jakby się wydarzyły wczoraj; jest wstyd, poczucie winy, bezsens, złość, agresja, samotność, poczucie, że wszyscy mnie nienawidzą i wszystkiego się odechciewa. W takich momentach chciałabym mieć obok kogoś kto miałby wtedy trochę lepsze zdanie o mnie niż ja sama..

 

Skad ja to znam... Natrectwa mysli nasilaja sie wielokrotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze są dla mnie noce...raz, że ciężko zasnąć przez pierwszą godzinę, akurat wtedy muszą przychodzić najgorsze myśli. Co mogłem zrobić lepiej x lat temu, czemu zachowałem się tak a nie inaczej, czemu nie mogę się opanować, czemu nie idzie ku lepszemu....normalnie powrót do przeszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musze sie komus wyzalic,ne po prostu wszystko wyrzucic z siebie, znowu przegralam sama z soba, leki zwycieżyl, mialam ostatn tydzen pracy potem sie rozstajemy, ale nie mam sily spotykac sie z ludzm, zwlaszcza takim ( alkoholicy, ja im ze to choroba itd) ze wzgledów osobis ych, bo wszystko wraca ten strach, poczuce zagrozenia niepewnosci, myślalam że mam już to wsz ystko za soba jednak nie, dalej to wszystko we mnie siedzi, do niczego sie nie nadaje( nawet praca w monopolowym mnie przerasta), ostatnio znowu bylam u psychiatry ,po mojej prosbie aby powiedzial co mi konkrentnie jest, nieche nie stwierdzil ze zaburzenia adaptacyjne, ktore bedą się pogłebiać, tylko jak temu zapobiec, poczulam sie potraktowana olewczo,czyli moze jednak faktycznie zabieram cenny czas na innych pacjntów, zyczyl mi tylko wiekszej wiary w siebie i oczywiscie przepisał obecnie lorafen, troche gubie sie w tych lekach, ktos m powie jak zyc a nie tylko bytowac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×