Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

kotta, i u Ciebie logika nadal góruje nad emocjami i odczuciami?

( Dean )^2, ale nie skoro pragniesz swoich marzeń to czemu nie zrobisz w końcu czegoś co Cię do nich przybliży i może to będzie wymagać radykalnych kroków i porzucenia obecnego życia, ale czy nie warto? Chyba jesteś zbyt zajęty walką z samym sobą by iść i się rozwijać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień przejebanej depresji.....dawno nie byłem w tak złym stanie,nie tylko psychika ale ciało mi od niej szwankuje...nie jem,nie mogę się na niczym skupić,ciąglę jestem napięty i zestresowany chociaż nie mam czym.Nie uczę się,nie chodzę na kurs tańca,kolejne zajęcia dziś opuściłem!Skreślą mnie jak tak dalej pójdzie....no rozsypka.

 

Chyba jesteś zbyt zajęty walką z samym sobą by iść i się rozwijać.

Pewnie tak,ale co to zmienia....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przebywamy aktualnie z mężem i synkiem za granica. Ja nie czuje si,e tutaj dobrze, to nie są moje klimaty. Na poczatku było dobrze, dopóki nie urodził się synek. Od tamtego momentu wszystko sie zmieniło. Obowiązki nad nim zaczeły nam obydwoje przytłaczac. Mojemu mężowi nie chce sie czasami wstawac nad ranem do naszego synka nie chce mu sie czasami nim zajmowac. Odnosze wrazenie ze zostaje z tym wszystkim kompletnie sama. Kiedy mój synek placze i drze sie w niebogłosy mam ochote wyjsc z domu zostawic to wszystko i isc przed siebie. Czesto jest tak ze z bezradnosci placze razem z nim. Moje nerwy sa ostatnimi czasy potwornie zszargane. Nie mam nikogo komu mogłabym sie wygadac wyzalic, czuje ze zostaje ze wszystkimi swoimi problemami sama. chce wracac do polski bo tam mam rodzine, która mi zawsze pomoze odciazy troche przy dziecku ale moj mąż nie potrafi tego zrozumiec. Za wszelka cene chce siedziec za granica. A co ze mna? co z moim zdrowiem z moja psychika czy on w ogóle o tym pomyslał? Nie znosze tych momentów kiedy wychodzi z domu a ja zostaje sam na sam z dzieckiem sama. Ogarnia mnie zaraz strach i panika, że mały bedzie sie darl w niebogłosy, że ja zaczne plakac razem z nim. siedzenie w tym pustym mieszkaniu mnie przeraza. nic mnie nie cieszy ostatnimi czasy. W mojej glowie caly czas tylko kołacze sie POWROT, PoWROT!!!!! Czuje sie jak wiezien.

Nie jestem szczesliwa a mój mąż zdaje sie tego nie dostrzegać. Ostatnimi czasy coraz czesciej mam w glowie mysli samobojcze. Moim marzeniem jest umrzec. Nie dogadujemy sie z mezem. Mam wrazenie, że nasze małżeństwo powoli przestaje istniec. Jest mi bardzo źle :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jutro minie kolejny rok bez mojego kochanego brata..jestem pogrążona w rozpaczy,nie umiem powstrzymać łez. Był taki młody...nie dożył nawet 28urodzin,zabrakło mu 3tygodnie. Tak bardzo tęsknię,jak ja ma żyć? Świadomość,że go nie zobaczę,nie usłyszę dobija mnie. Byłam ostatnią osobą z którą rozmawiał przed śmiercią,do dziś pamiętam,że powiedział,że mnie kocha i jestem jego najlepszą siostrą. Jest mi tak ciężko bez niego,nie umiem sobie z tym poradzić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się beznadziejnie, mam w sobie niemoc, której nie mogę pokonać. Czuję się, jakby wszystko, dosłownie wszystko zwaliło mi się na głowę :(

Mam syf w mieszkaniu, sama też jestem zapuszczona, mam zaległości większe, niż mogę to opisać, wszystko odkładam na później, które nigdy nie następuje. Mam problem absolutnie ze wszystkim, nie mam na nic ochoty, najchętniej nie wychodziłabym z domu i nie robiła nic. Nic mnie nie cieszy, nic nie sprawia przyjemności. A przynajmniej w tej chwili nie potrafię sobie nic takiego wyobrazić.

Zawodowo jestem w miejscu, gdzie chciałam być, ale mnie to nie cieszy. Niestety nie umiem podjąć decyzji, jak to zmienić, bo skoro nic mnie nie cieszy ani nic nie wychodzi, to skąd mam wiedzieć w czym jestem dobra i co powinnam robić? Moje życie rodzinne to ostatnio jedna wielka katastrofa, ale nie ma tutaj kogo winić poza losem... Chyba wszystko, co mogło nam się zwalić na głowy to się zwaliło... Za to uczuciowo... jest super, idealnie. Poznałam świetnego faceta... Ale nie umiem się tym cieszyć i stale zastanawiam się nad tym ile razy miało być świetnie, a wyszła katastrofa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w przełomowym momencie życia. Problemy w sferach sercowych, rodzinnych, mieszkaniowych, szkolnych i zdrowotnych weszły w ten etap, w którym okaże się, czy będzie dobrze czy nie. I właśnie dlatego, że to wszystko wydarzyło się praktycznie na raz (przełom sierpnia i września), a teraz dzieje się to co się dzieje, zaczęłam znowu łapać silne doły. Boli mnie to, bo wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Dużo udało mi się wypracować od maja tego roku. Z czegoś, co spędzało całe dnie w łóżku, a jak już ruszyło 4 litery do szkoły (wtedy 2. klasa liceum), to i tak siedziało cały dzień w jednym miejscu, nie odzywało się i izolowało od wszystkich, zmieniłam się w osobę będącą oparciem dla innych, potrafiącą zarówno śmiać się jak i płakać, dostrzec piękno chwili itd. Zdobyłam nowe przyjaźnie, nabrałam dystansu do świata, czułam się praktycznie wyleczona.

A teraz czuję, że zaczynam to powoli tracić, życie znowu zaczyna być mi ciężkim. Nie chcę tego, za dużo osiągnęłam, żeby wrócić do punktu wyjścia. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, to zacznij chodzić i coś robić, bo znam ten stan i sam się nie pozbierasz tylko przez dociągnięcie do innych oraz konsekwentną pracę.

No powoli zaczynam się ruszać coś...nie wiem czy dobrze zrozumiałem twoją radę,ale zamierzam tak zrobić właśnie.Dociągać do innych,starać się nie odstawać,spełniać swoje obowiązki,jeśli nie jestem w stanie żyć szczęśliwie to będę przynajmniej żył jakoś normalnie,jak wszyscy.Nie mam już za bardzo nadziei na to że będę jakoś szczególnie szczęsliwy,na kariere czy dziewczynę to już raczej nie liczę ale znajdę sobie jakieś hobby,pracę i jakoś sobie będę żył.

( Dean )^2, mnie zastanawia po co Ty jeszcze studiujesz skoro widać na kilometr, że te studia dają Ci więcej cierpienia niż jakiejkolwiek satysfakcji?!

Były wakacje to czułeś się dobrze, zaczął się rok akademicki - czujesz się jak się czujesz.

No czasem też tak czuję...ale to nie tak że nie lubie moich studiów,po prostu to mnóstwo stresu,wyścig szczurów,a ja słąby psychicznie jestem.No i do tego chodzę do grupy z samymi młodymi,pieknymi,bogatymi dzieciakami z kasą,wielkimi komórkami,młodsi ode mnie 3 lata a wszyscy w związkach,porównuje się z nimi i czuję się jak śmieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2 No to sobie rękę możemy podać :P Tyle, że ja chodzę z osobami o 9 lat młodszymi i czuję się jak jakiś dinozaur z innej epoki ( a te spojrzenia pełne pogardy - gdybym była facetem dawno bym im przyłożyła :pirate: W ogóle żałuję, że u mnie na studiach prawie wyłącznie baby !) Ale nie zamierzam się porównywać z jakimiś pustymi lalkami, które tylko zakupy na allegro mają w głowie. A co do komórki ... to ja swojego smartfona jeszcze z pudełka nie wyjęłam i też odstaję Sony Ericssonem C-770, ale co z tego skoro mi w zupełności wystarcza :bezradny: Nie zamierzam nosić żadnych gadżetów dla szpanu :silence: Jednym słowem - swoje studia lubię, ale już towarzystwa - nie ( dlatego przesiaduję na forum ). Pozdro - Arasha ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jęczarnia..

Jutro ide na piwo z.. no właśnie, z kim? Znajomym? Albo może to randka. Chciałam, czekałam, a im bliżej piątku tym bardziej mi się zwyczajnie.. nie chce.

W sobote mam pierwszy zjazd w szkole, czekałam tak długo, nawet się cieszyłam, a teraz? Nie chcę, nie chcę udawać szczęśliwej, normalnej osoby. Boje się tego, jacy okażą się ludzie. Mam nadzieje, że znajdzie się 1 normalna osoba, z którą złapię jako taki kontakt.

Dziś? "Ogarnęłam się", ubrałam dres, zrobiłam naleśniki, posprzątałam na odwal szafe. A miałam się pouczyć, spakować, poćwiczyć, zapisać na korepetycje. Niestety.. gorsze dni nastały od tygodnia, zero chęci życia. Zero.

I co tu jeszcze.. ah. Minęły 2 miesiące od rozstania, a ja wciąż myślę, wciąż analizuje, wciąż zdarza mi się płakać z tego powodu. Jakiś czas temu myślałam, że z tygodnia na tydzien jest lepiej.. Ale niestety, jest chyba gorzej.

 

Miłego wieczoru ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to się nawet nie miałam z kim rozstać. To chyba boli jeszcze bardziej.

 

W sumie.. 2 zupełnie inne sprawy, ale jednak łaczy je coś wspólnego - czuje się ogromną pustke, samotność.

Ja straciłam osobe.. jedyną osobe, przy której czułam się bezpiecznie, która była ze mną przez 5 lat, z którą dzieliłam dosłownie wszystko. Boli okropnie. A najgorsza jest obawa, że będe "kochać go zawsze". Wiesz.. to była taka jedna, jedyna miłość jaka przytrafia się raz w życiu, to się po prostu czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to Ci zazdroszczę, a jednocześnie współczuję. Wiem, jak to brzmi, ale Ty przynajmniej wiedziałaś, że ktoś Cię kocha i doświadczyłaś tej miłości.

Wiele razy zdarzyło mi się usłyszeć od znajomych dziewczyn słowa typu "ciesz się, że nigdy z nikim nie byłaś, przynajmniej nie cierpisz". To największa bzdura, jaką w życiu usłyszałam. Chyba wszystko jest lepsze niż poczucie, że nigdy dla nikogo nic się nie znaczyło.

Chyba wolałabym cierpieć przez kogoś, kto mnie wcześniej kochał, przynajmniej wiedziałabym, że jednak można mnie pokochać.

 

~

 

Jak już jęczarnia to jęczarnia... ;c

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×