Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia-przed podjęciem decyzji przeczytaj ten fragmen


mm_

Rekomendowane odpowiedzi

Poniższe fragmenty książki Ewy Woydyłło "W zgodzie ze sobą" zamieszczam dla tych którzy noszą się z zamiarem skorzystania z psychoterapii aby byli świadomi swojej decyzji, plusów jakie może dać psychoterapia ale też zagrożeń jakie może za sobą nieść. Przekonałam się już, że wątek "psychoterapia nie działa" ma swoje podstawy. Zachęcam Was do przeczytania lub chociaż szybkiego przeglądnięcia poniższego tekstu.

 

Rozdział „Być sobą”

 

(…)Ktoś, kto chce być sobą, powinien rozstrzygać wewnętrzne konflikty tak, by przybliżać swe postępowanie ku wartościom. Pozytywne ich rozwiązanie pozwala skutecznie poradzić sobie z lenistwem, egoizmem i pokusami. Nie raz na zawsze, lecz za każdym razem w nowej sytuacji. Człowiek przesuwa się wtedy na osi swego rozwoju w stronę większej dojrzałości. Ćwiczy kolejne umiejętności przydatne do walki z następnymi problemami.

(..)

W zaproponowanym przeze mnie ujęciu potocznej frazy „być sobą” może dla niektórych pobrzmiewać nuta moralizatorstwa, ale psychologia nie powinna być obojętna na sposób rozstrzygania konfliktów wewnętrznych. Do spokoju emocjonalnego nie można dążyć za wszelką cenę. W tym sensie psychologia zbliża się do pedagogiki – staje się instrumentem wychowania, a więc kształtowania charakteru i rozwijania umiejętności współżycia z innymi ludźmi”.

 

Rozdział „Dobra psychoterapia”

 

Tytuł tego rozdziału jest przewrotny, przyznaję. Bo czyż psychoterapia może być niedobra? Niestety, może. Tak jak jeden człowiek może być dobry, a drugi niedobry, tak to samo narzędzie może być użyte w celu dobrym i niedobrym albo jedna metoda może raz służyć, a raz burzyć. Wymieniłam trzy elementy stanowiące z grubsza o każdej psychoterapii. Jednym jest terapeuta, z jego zewnętrzną i wewnętrzną postawą, osobowością, wiedzą i doświadczeniem. Drugim są narzędzia, czyli treść i klimat komunikacji, stosowane kwestionariusze lub testy i ich interpretacje, zadania do wykonania, pytania i odpowiedzi. Trzeci element zaś stanowi metoda, model, określony system, w którym terapeuta operuje odpowiednio dobranymi narzędziami, uruchamiając i podtrzymując proces zmiany u danej osoby, uzgodniony wraz z nią i realizowany, świadomie lub nieświadomie, przy jej współpracy. Każdy z tych trzech elementów może mieć defekt. A wystarczy jeden defekt, by psychoterapia przyniosła złe skutki zamiast dobrych.

Dawniej psychoterapia była niepotrzebna, bo mieliśmy łatwy dostęp do naturalnych źródeł pomocy psychologicznej, nie musieliśmy tak często podejmować decyzji, życie toczyło się wolniej i było bardziej przewidywalne, a jeżeli zdarzało się tsunami – dosłownie i w przenośni – to nikt nie był zdany tylko na siebie. Teraz może ona zastąpić wsparcie bliskich, zrekompensować brak mądrości życiowej i uruchomić trening funkcjonalnych zachowań.

(…)

Na cierpienia psychiczne można zalecić całą gamę środków zaradczych, od biologicznie zorientowanej farmakoterapii czy treningu nowych zachowań (behawioryzm), przez wpajanie konstruktywnych przekonań, myśli i interpretacji faktów (terapia poznawcza), aż po mniej lub bardziej ezoteryczne sposoby wpływania na stan ducha poprzez ponowne przeżywanie dawnych urazów, treningi wybaczania i odżałowywania strat, otwieranie podświadomości (hipnoza, psychoanaliza, psychodrama) czy wzmacnianie odporności i pobudzanie korzystniejszej fizjologii mózgu za pomocą ruchu, krzyku pierwotnego, medytacji, muzyki, tańca, obcowania z końmi, psami, delfinami lub przyrodą w ogóle. Nie można sporządzić listy wszystkich metod stosowanych przez psychoterapeutów, ponieważ większość łączy w swej pracy rozmaite elementy z poszczególnych szkół i systemów czasem dlatego, że pasuje to do danego klienta lub do danego problemu albo że odpowiada temperamentowi i osobowości samego terapeuty. Bywa też po prostu tak, że wybierane metody pochodzą z elektrycznego repertuaru szkoleń, wyuczonych wzorów i procedur, jakie złożyły się na zintegrowany warsztat danego praktyka.

Niezależnie od metody wiadomo, że istotnym czynnikiem warunkującym przebieg i efektywność psychoterapii jest sam terapeuta. W niektórych szkołach rola ta jest bardzo ważna, w innych mniej, a są i takie modele (terapia grupowa), w którym zadania terapeuty przypominają nieco zadania pasterza – nie karmi on przecież owiec, nie rozmnaża ich, nie urozmaica im życia ani nie uczy, jak sobie radzić w stadzie, tylko je nadzoruje i ewentualnie interweniuje w razie konfliktów. W pewien sposób jest więc ważny, a nawet niezbędny, choć niekoniecznie musi być aktywny. Terapeuta musi natomiast być aktywny w pracy indywidualnej z klientem. Nawet jeśli rzadko się wypowiada, to sam fakt słuchania, zadawania odpowiednich pytań, podsuwania zadań do wykonania w trakcie sesji lub w domu wymaga skupienia, pomysłowości, dobrej pamięci i zaangażowania w proces.

(…) Psychoterapeuci pomagają ludziom rozwiązywać rozmaite problemy. Wyobraźmy sobie skalę problemów związanych z funkcjonalnością i stanem zdrowia psychicznego osoby o wartości od zera do dziesięciu. Im bliżej zera, tym mniejszy problem lub zaradniejszy człowiek - a więc tym mniej potrzebna jest psychoterapia. Im bliżej dzisięciu, tym bardziej warto jej spróbować, bo samemu można sobie nie poradzić.

Nie kwestonuję zbożnych zamiarów towarzystwa psychologicznego, psychiatrycznego czy stowarzyszeń psychoterapeutycznych, dążących do ustawowego regulowania dostępu do zawodu psychoterapeuty. Obawiam się jednak, że życie wymknie się ustawie. Co więcej, gdyby nawet udało się zabronić praktykowania pomocy psychologicznej niepsychologom i niepsychiatrom, to i tak nie uchronilibyśmy się przed nadużyciami lub łamaniem etyki, profesjonalizmu i humanizmu. Czyż nie pamiętamy niedawnych skandali ze znanymi psychoterapeutami w roli głównej? Jeden nie dopatrzył się choroby psychicznej u kandydata do programu” Big Brother” i pośrednio przyczynił się do tragedii. Drugi został skazany w procesie o nadużycia seksualne wobec nieletnich, a był przecież luminarzem psychoterapii autorem poradników dla rodziców. Pamiętamy też wykroczenie przeciw etyce zawodowej znanego psychologa, mającego na sumieniu również nadużycie seksualne, tyle że wobec osoby pełnoletniej. A o ilu złych praktykach popełnianych w zaciszu domowych gabinetów nie dowiemy się nigdy? Nieprofesjonalnie lub nieetycznie prowadzeni klienci i pacjenci mogą ich być zupełnie nieświadomi. I nic dziwnego, bo skąd mają wiedzieć, co wolno terapeucie? Jakimi kryteriami mają oceniać efekty psychoterapii? Czy zaufanie gwarantuje oprawiony w ramki dyplom lub certyfikat? Czy wystarczą literki „mgr”, „dr”, „prof”. Przed nazwiskiem? A może trzeba zwracać uwagę na nazwę uczelni albo instytucji, która te literki lub certyfikaty nadała?

Nie tyle gwarancją, ile miarą zaufania jest...giełda publiczna – towarzyska i profesjonalna. To sami pacjenci lub lekarze polecają zwykle tych terapeutów, którzy sprawdzili się jako skuteczni i godni zaufania fachowcy. Tak było, jest i będzie. Tak się przecież dowiadujemy o dobrych dentystach, szkołach językowych, trenerach tenisa czy ekipach remontowych. Rynek, w szerokim rozumieniu tego słowa, jest naturalnym (i brutalnym) sprawdzianem kompetencji osób i instytucji świadczących usługi. Również usługi psychoterapeutyczne. Dlatego sądzę, że wyeliminowanie szarlatanów i nie znających się na psychoterapii praktyków, choćby z formalnie respektowanymi dyplomami i licencjami, będzie możliwe, jeżeli klienci i pacjenci nauczą się lepiej ich oceniać.

Oczywiście najwyraźniej odnosi się to do wyboru psychoterapeuty, któremu płacimy z własnej kieszeni. Kto, jeśli nie klient, powinien tu mieć głos decydujący? Ale nie tylko tu. Podobne prawo powinna mieć osoba, która przychodzi ze skierowaniem do państwowej poradni zdrowia psychicznego czy szpitala, gdzie za świadczenia płaci ubezpieczyciel. (…)

Osoby chcące skorzystać z psychoterapii powinny być świadome ryzyka związanego z ewentualnym brakiem profesjonalizmu terapeuty. Zauważywszy niedopuszczalne praktyki, powinny protestować lub domagać się zmiany specjalisty. W szczególnie nagannych przypadkach powinny nawet wyciągać prawne lub cywilne konsekwencje z ich zachowania. Tylko osoby nieletnie można z tego obowiązku zwolnić. W razie potrzeby powinni zadziałać ich dorośli opiekunowi. Dlatego muszą oni współuczestniczyć, chociażby w tle, w procesie diagnostycznym i terapeutycznym, jakiemu poddawane jest dziecko.

Dobra psychoterapia ma pomagać, a nie szkodzić. Ale „pomagać” to nie zawsze znaczy „ z miejsca poprawić nastrój”. Jednym z pierwszych jej etapów jest przecież dotarcie do wypartych urazów, traum, bolesnych przeżyć, a to na ogół nie poprawia samopoczucia. Stanowi jednak moment przejściowy na drodze do uzdrowienia, który trzeba przetrwać. Nie należy z niej rezygnować. A dobry terapeuta potrafi w takich chwilach uspokoić klienta i wyjaśnić mi znaczenie tych trudnych uczuć.

Zresztą obie strony powinny dobrze znać wszystkie istotne okoliczności dotyczące procedur diagnostycznych i terapeutycznych. Osoba prosząca o pomoc musi otrzymywać zrozumiałe i wyczerpujące odpowiedzi na swoje pytania. Nie ma tu miejsca na krytyczne ocenianie uczuć, światopoglądu czy wyznawanych przez nią wartości. Ale nie ma też miejsca na przymilanie się i pozyskiwanie wierności klienta poprzez komplementy czy zachwalanie jego walorów. W dobrej psychoterapii panuje zasada poufności, od której bywają jednak wyjątki. I o nich też terapeuta ma obowiązek klienta uprzedzić. Dobry psychoterapeuta jest szczery, nie ukrywa swych uczuć i poglądów, choć nie próbuje ich narzucać klientowi, i nie ucieka się do szalbierstw ani manipulacji.

Psychoterapia jest bardziej sztuką niż rzemiosłem.(...)

Tym bardziej należy podkreślić niedopuszczalność pospolitej manipulacji w psychoterapii. To ważna sprawa. Trzeba jednak to słowo umieścić we właściwym semantycznym wymiarze, jeżeli za manipulację uznamy wpływanie na drugiego człowieka bez jego świadomości zabiegów, jakim podlega, to musielibyśmy nią nazwać dużą część psychoterapii. Nie robi tego jednak. Dobra psychoterapia nie polega na podstępnym wymuszaniu określonych zachowań. Najważniejsza jest tu zasada, iż to nie psychoterapeuta ustala cele terapii, lecz klient. Środki, jakie do ich osiągnięcia wybiera profesjonalista, nie muszą być uznane za manipulację, nawet jeśli pacjent nie w pełni świadomie ulega mu, dostosowuje się do „planu” terapeuty lub realizuje go.

(…)

Nie każdy jednak ma jego [Erickson] talent, zdolność obserwacji i wyczucie ludzkich potrzeb. Ale każdy, kto chce pomagać innym, musi najpierw poradzić sobie ze sobą. A niestety zawód psychologa czy psychiatry wybierają często marzyciele, którym wydaje się, że studia i praktyki rozwiążą ich osobiste problemy. Trudna jednak wyobrazić sobie taką selekcję kandydatów, by zawód psychoterapeuty ostatecznie wykonywali wyłącznie ludzie dojrzali i psychicznie mocni.

Żeby swoich problemów nie wnosili do pracy z pacjentami oraz żeby nie pobłądzili w gąszczu nie zawsze sprawdzonych pomysłów na terapię, powinni korzystać z profesjonalnego systemu wsparcia, jaki zapewnia koleżeński nadzór, czyli superwizja. Jest ona uznaną w świecie formą wzajemnej pomocy terapeutów, chroniącą ich (oraz ich podopiecznych) przed nadużyciami i błędami. Wiedząc już od pierwszej wizyty, kto jest superwizorem danego terapeuty, klienci będą się czuli bezpieczniej. W razie nieporozumień lub niemożności uzyskania wyjaśnień zawsze będą mogli odwołać się do drugiej instancji.

Pisałam kiedyś w „Charakterach”, że superwizja jest głównym narzędziem kontroli, jakim środowisko może dysponować po udzieleniu zezwolenia na praktykowanie misji „lekarzom dusz”. Żadnego zezwolenia nie sposób tak obwarować, by mieć stuprocentową pewność co do kompetencji, etyczności i zdrowia psychicznego samych psychoterapeutów. Krótko mówiąc, sito, przez które przesiewamy adeptów aspirujących do samodzielnej pracy psychoterapeutycznej, ma dość pokaźne oka. A gdy dodamy do tego prawa rynku, na który łatwo dostać się hochsztaplerom, tym bardziej powinniśmy zadbać o skuteczne metody sprawdzania, jak pracują ze swymi klientami psychoterapeuci.

Gdyby skompromitowani psychoterapeuci podlegali profesjonalnej superwizji, nigdy prawdopodobnie nie dopuściliby się nadużyć. Jestem o tym przekonana. I nie mam wątpliwości, że pobłądzili, gdyż pracowali samotnie. Sami są wszak tylko ludźmi. Psychoterapia wymaga głęboko osobistego wkładu terapeuty i dlatego nie powinna być nigdy uprawiana samotnie.

(…)

Znakomitych dzieł o niuansach i tajnikach psychoterapii nie brakuje. Tkwią one jednak na półkach bibliotek i księgarń w działach odwiedzanych głównie przez specjalistów. Zwykli ludzie, którzy ewentualnie będą szukać pomocy w gabinetach psychologów, raczej po nie nie sięgną. Im przyda się książka, którą można czytać w pociągu i do poduszki, pisana językiem dla wszystkich zrozumiałym. Ale również taka, z której dowiedzą się jakimi kryteriami kierować się w poszukiwaniu dla siebie lub swoich bliskich dobrej terapii. Z taką intencją i dla nich, a nie dla akademików i wytrawnych psychoterapeutów napisałam tę książkę. Nie przybędzie od niej wiedzy psychologicznej, lecz mam nadzieję, że wzrośnie świadomość potencjalnych klientów, co zapobiegnie oszukiwaniu ich, zwodzeniu lub krzywdzeniu i, co wbrew pozorom też istotne, naciąganiu na wydatki za nie zawsze profesjonalne usługi.

 

Ewa Woydyłło „W zgodzie ze sobą”

 

-- 06 paź 2011, 16:05 --

 

Fragment rozdziału "Dobra psychoterapia" z książki "W zgodzie ze sobą" Ewy Woydyłło, psychologa

 

"Zawód psychoterapeuty też niesie w sobie pewną niejasność. Czy na ten tytuł zasługuje każdy, kto pomaga w kwestiach psychicznych innym? Czy za psychoterapeutę może się uważać ktoś, kto nie ma dyplomu? Właśnie, jakiego? Dyplomu psychologa czy dyplomu lekarza? A jeżeli lekarza, to czy koniecznie ze specjalizacją w psychiatrii? Czy sama specjalizacja psychiatryczna wystarczy, czy może psychiatra musi przejść dodatkowe szkolenie, by uznać go za psychoterapeutę? A psycholog - czy ma być koniecznie z doktoratem w dyscyplinie klinicznej, czy może z licencją uzyskaną na kursach w wybranej dziedzinie psychoterapii? Arnold i Clifford Lazarusowie w swej książce "Terapia w pigułce" retorycznie kwitują tę kwestię: "Psychiatra czy psycholog, oni wszyscy są lekarzami głowy, nie mam racji? Co za różnica, do którego pójdę?".

W rzeczywistości problem ten dotyczy tylko tych dwóch zawodów. Znam charyzmatycznego psychoterapeutę, który ukończył wyższe studia na wydziale pedagogiki. Mam koleżankę z dyplomem magistra etnografii, która jest lepszą psychoterapeutką od wielu absolwentów psychologii. Rodzicom szukającym pomocy w kłopotach z dorastającymi dziećmi polecam często terapeutkę po studiach z resocjaliazacji, a niejednego uzależnionego od alkoholu, aby go zmotywować do zaprzestania picia, kieruję do niedyplomowanych, ale niezwykle skutecznych specjalistów od tego typu problemów, jakimi stali się długo nie pijący alkoholicy - i to jest ich glejt w zawodzie. Wielu ludzi rozwiązuje emocjonalne problemy dzięki rozmowom z księdzem po teologii, a nie po psychologii. Aktorka Lucyna Winnicka kiedyś z wielkim powodzeniem pomagała kobietom cierpiącym na depresję i inne problemy psychiczne, prowadząc własną terapię grupową w Akademii Życia. Znam pracownię ceramiki w Warszawie, której założycielka, artystka, ucząc lepienia, barwienia i wypalania miseczek i figurek, naprowadza garnące się do niej nieszczęśliwe i zabłąkane istoty na prostą drogę, dodając im odwagi, wiary w siebie i poczucia wartości nie gorzej niż dyplomowani lekarze dusz."

 

Ewa Woydyłło "W zgodzie ze sobą"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie przypada mi do gustu moralizatorski sposób pisania tej pani. Może i co pisze o zagrożeniach jest słuszne, ale byłoby znacznie bardziej przekonujące, gdyby zachowała większa neutralność, a swoje słowa potrafiła czymś podeprzeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×