Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego ludzie żyją??


kreatka

Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie dlatego, że od szczura różni nas głównie ta zdolność do abstrakcyjnego myślenia. W przeciwnym razie dalej grzebalibyśmy w śmietniku odarci z tej egzystencjalnej otoczki, z tych emocjonalnych pierdnięć zatruwających życie.

Człowiek - abstrakcyjne myslenie = zwierze. A zwierzę ma ewolucyjnie zakodowaną chęć trwania. No w każdym razie żaby, glisty i tak dalej podobno samobójstw na razie nie popełniają, ale kto wie, kto wie.

mylisz się. okazuje się,że szczury potrafią abstrakcyjnie myśleć.

poza tym potrafią sobie odtwarzać wspomnienia WSTECZ. :twisted:

 

Co to za diabelska mina?

Tak se tylko posta strzeliłem, standardowo był bezwartościowy. Do szczurów nic nie mam, a dlaczego ludzie żyją nie mam pojęcia. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego warto żyć?? Dla pięknych chwil, które mogą nas jeszcze spotkać.

Mam nerwice od 10-11lat od 13 roku życia, gdybym się wtedy poddała i zrezygnowała z życia (a miałam takie myśli) to np nie poznałabym mojego faceta, nie przeżyłabym pierwszego pocałunku nie ukończyła bym studiów... kto wie czy coś mnie jeszcze w przyszłości nie czeka miłego co mogłoby mnie ominąć gdybym się poddała i zrezygnowała z życia.... Dlatego warto żyć!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pfff ja mam mniej więcej też od 10 lat i jakoś nic miłego mnie nie spotkało,a wręcz przeciwnie jest coraz gorzej.Nie poznałem kobiety nie przeżyłem pierwszego pocałunku nie ukończę studiów najpewniej...kto wie czy w przyszłości nie czeka mnie coś jeszcze gorszego co mogłoby mnie ominąć gdybym się poddał i zrezygnował z życia...

Duży kontrast prawda? I chociaż się staram z całych sił,żeby było lepiej....nic się nie dzieje,moje życie jest nudne,jestem w życiu sam jak palec bo ludzie mnie nie akceptują bo nie jestem taki jak inni...uśmiechnięty rozgadany itp itp itp;.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zyja po to, zeby zyc - a wiec banal - uczyc sie, pracowac, jezdzic na wycieczki, swietowac, kochac, plodzic i wychowywac dzieci, przekazywac swoj cenny material genetyczny 8), nudzic sie, smucic, cierpiec, zachwycac sie, cieszyc, ekscytowac, dziwic, bawic sie itp, itd.

 

Ale raczej nie zyja po to, zeby zastanawiac sie nad tym dlaczego i po co zyja, bo takie zastanawianie sie chyba nigdy nie prowadzi do niczego dobrego... Zamiast zastanawiac sie, lepiej zyc:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shinobi, a ja mam wręcz odmienne odczucia. Ciągle mi się wydaje, że wszystko wokół mnie to jakaś groteska albo kabaret.

 

W zasadzie nie myślę o przyszłości, bo mam już ostro z górki i teraz tylko, aby jakoś dociągnąć do końca. Swoją misję życiową wypełniłem - osiągnąłem biologiczny sukces, podtrzymałem gatunek. I to by było na tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sabaidee, tak, życie to w sumie jest jakaś forma groteski, tyklo w smaku podszyta bardzo goryczą. Ja gatunku raczej nie podtrzymam, moje dziecko miałoby zkaszanioną psychikę od samego patrzenia na ojca. Żadnej innej misji też nie ukończyłem, niestety, a czy mam z górki, czy nie ciężko powiedzieć, zawsze się zastanawiam, czy z tych nerwów kiedyś nie wykituję. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym sie tego nie bala. Nie stwierdzone jest jednoznacznie, ze choroby typu nerwica i depresja sa dziedziczone, choc sa tacy, ktorzy tak twierdza.

A jesli chodzi o to, ze dzieci mialyby problemy z psychika poprzez obserwacje nieprawidlowych zachowan rodzicow czy opiekunow, to tez mnie to nie przekonuje, ale byc moze sadze tak tylko dlatego, ze moje zaburzenie nie wplywa znacznie na moja osobowosc i zachowanie. Tzn. moja nerwica nie ma znaczacego wplywu na jakosc moich relacji z ludzmi, w tym z dziecmi, z ktorymi m.in pracuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, moja terapeutka ciągle mi mówi, że nie staram się i nic nie robię żeby się wyleczyć i żeby było mi dobrze... a chodzę na terapię, biorę leki, uśmiecham się co rano mimo że nie mam już czasami sił, staram się brać różne wyzwania żeby po prostu dać radę mimo że jest ciężko - mimo tego wszystkiego moja terapeutka twierdzi że za mało się staram... nie wiem jak jest u Ciebie, ale z tego co zauważyłam po Twoich postach marudzisz tylko. Piszesz że starasz się z całych sił - ale pewnie nie ukończysz studiów, nie dasz sobie rady, nic Cię miłego nie spotka i Twoje życie jest nudne - tu jest kontrast.

Mój brat np nie miał dziewczyny a bardzo chciał przeżyć swój pierwszy pocałunek, bardzo tego chciał i znalazł dziewczynę. Spotkał się z 10 i nic z tego nie było ale ta 11 okazała się trafiona i teraz jest już po ślubie...

Trzeba czasami pomóc szczęściu.

Moje życie też jest nudne, monotonne, owiane ciągłym lękiem i nerwami, ale staram się cieszyć chociaż z małych rzeczy i myśleć o tym że kiedyś będę normalnie funkcjonować...

 

Ja żyję bo nie mam odwagi popełnić samobójstwa i mam jakaś nadzieję na zmianę choć niewiele robię żeby to faktycznie zmienić.
- on ma przynajmniej odwagę przyznać się do tego że nie wiele robi... to jest odwaga!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemy z wątrobą miałem w zeszłym roku, najpewniej po połączeniu karbamazepiny z paracetamolem. Wyniki miałem mniej więcej takie:

 

Normy: Moje wyniki:

* Aminotransferaza alaninowa (AlAT): norma do 40 IU/l - 227,3

* Aminotransferaza asparaginianowa (AspAT): norma do 37 IU/l - 95,8

* Bilirubina całkowita: norma 4 -17 μmol/l lub 0,2-1,0 mg/l - 0,24

* Gammaglutamylotransferaza (GGTP): norma do 50 IU/l - 851,8

* Fosfataza zasadowa: norma 30 – 260 IU/l. - 598,9

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doświadczyłam w życiu wiele złego od ludzi, bo byłam zbyt ufna, zbyt naiwna w swojej wierze. Wierze w humanizm, wartości, ludzką empatię.

Spotkało mnie kilka poważnych niepowodzeń, które ,jak silny prąd, zmieniły bieg rzeki mojego życia. Nie tak miało być.

 

Z drugiej strony spotkały mnie też rzeczy wspaniałe. Wiele razy te wspaniałe doświadczenia pojawiały się w przededniu porażek. Czy wielkich? Nie wiem. Ja z nich uczyniłam wielkie porażki, podczas gdy - być może - pisane mi było pójść inną drogą, ponieważ ta wybrana przeze mnie przyniosłaby więcej cierpienia.

 

Niegdyś sądziłam, że mam wpływ na swoje życie i przy użyciu wewnętrznej siły mogę je kontrolować absolutnie. Pomyliłam się. Odebrałam brak możliwości kontroli jako swoją wielką słabość, symbol upadku, utratę wszelkiej wartości.

 

W tym wszystkim zapomniałam, ile cudów tego świata stanęło przy mojej drodze. Młodsza siostra - ten mój mały wrzodzik na dupce, inni ludzie, których spotkałam po drodze w sytuacjach uznawanych za porażki, za konsekwencje niewłaściwie dokonanych wyborów. Sama zdeprecjonowałam swoje sukcesy, osiągnięcia, swoją pracę, bo żyłam "na ciągłym głodzie". Więcej, mocniej, moje...

 

Dobijam trzydziestki i tak sobie myślę, że może nareszcie zmądrzeję. I - cytując Emira Kusturicę - zrozumiem, że "życie jest cudem"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dla mnie wieeelu wieeelu ludzi przeważnie nie ma takowego problemu... Wielu żyje problemami dla dzisiejszego zatapiając swoją świadomoś w serialach, codziennych zajęciach, plotkach. ,Problemy egzystencjalne" to zwrot jakiego używają co najwyżej żartobliwie.

 

W sensie pytanie o sens i cel faktycznie związane jest pewnie z abstrakcyjnym mysleniem, ale nie tylko. To tez czesto dławienie sie w emocjonalnej pustce. I pytanie co jest pierwsze:problemy czy czysto teoretyczne rozwazania zadowolonego czlowieka, ktore ewentualnnie wytrącają go z równowagi. I tak i tak chyba bywa.

Rozwój świadomosci, wynikający z abstrakcyjnego myslenia - samoistnego albo sprowokowanego przez jakies przeżycia, staje sie byc takim doswiadczeniem w ktorym czlowiek musi się mierzyć ze swoją egzystencją . Ale chyba nie kazdy w to doswiadczenie wchodzi. Nie kazdemu sie chce trawic mysli na temat swiata. Nie kazdy widzi potrzebę doswiadczac temat swojej egzystencji. Żyją , to umozliwia im nalykanie sie przyjemnosci , zyją dalej.

 

Ile jest osob ktore mają wszystko (od dzieccka cieply dom i rodzine, potem naturalnym , piekne slowo, biegiem zdazen partnerke, partnera, pasje itp wszystko uklada się jak za sprawą rozdzki) i nagle choc mające niezachwiane poczucie ze są kochane wpadają w deprecje bo nic nie ma sensu? Taka osoba gdzies z tylu glowy moze wiedziec ,, no ok, z pewnej perspektywy to NIC nie ma sensu". Ale jej motywacja do zycia jest ok. Na poziomie, nie wiem.. hormonalnym? psychologicznym? blablabla? Oczywiscie, nie mowie ze jest powyższy opis przepisem na czlowieka ktory nigdy przenigdy nie bedzie mial dostepu do czystego poczucia ze za cholere sensu wstac nie ma. Ale on po prostu zyje i dziala. Jesli cczlowiek nie jest zaniedbany emocjonalnie od malenkosci, ze strony rodzinnej to o ile wrazliwosc na to pozwala jest wstanie sobie nawarstwic spraw i tematow we lbie na tyle zeby jakas tam egzystencją sobie glowy nie zawracac i zyc jak napedzona zabawka na baterie. Pęd, wola, srola.

Niektorzy lubią sie babrac po ciemnej stronie mocy i myslec. TO się trochę nazywa wolnoś ;) I wtedy ciężej jest dzialac, ale owszem mozna, tylko to chyba wymaga jakiejs wiary w dobro milosc i inne pierdoly. Sory, to wszystko piękne, ale jakos nie mam nastroju.

 

Ja tam rozprawke pisze a to jakies pewnie bzdury... Wszystko to mózg!! Neuroprzekaxniki po prostu, ludzie, co tu sie zastanawiac ? !;)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×