Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


naranja

Rekomendowane odpowiedzi

Korba, to w takim razie dlaczego jednak nie 7f, skoro i tak bierzesz zwolnienie?

Bo połowa mniej czasu zwolnienia i o 90% mniej obaw.... :smile:

 

To pójdź na 3 miesiące na 7f, jak ja (tzn. ja idę tylko na 2 tygodnie - tak sobie mówię;)), a Twoje obawy podziel na 2, bo ja też je mam - i już się robi 45% ;)

 

-- 22 cze 2011, 08:37 --

 

naranja, w Twoich postach i nie tylko Twoich bo i braku uczuć (może i innych przepraszam jesli pominęlam) przewija się motyw poczucia winy wobec matki, rodziców ...w zwiażku z czym?!!!!!!!

 

W związku z tym, że ja mam głębokie POCZUCIE - nie przekonanie (!), ale poczucie - że nie wolno mi czuć, odczuwać, istnieć (emocjonalnie), mieć swoich potrzeb, nie mówiąc już o chęci uniezależnienia się i życia swoim życiem. Mam silne POCZUCIE, że to egoizm. Że zwracanie uwagi na to, co czuję, czego chcę, pragnę ja - to egoizm. I za ten "egoizm" mam poczucie winy. Odczuwam to wszystko tak, jakby moje poczucie własnej tożsamości (którego teraz nie mam, albo jest liche) było wręcz ciosem w stronę mamy, a raczej babci - która bardziej była dla mnie matką, niż moja własna... Chodzi o kobiety, które są w mojej psychice chyba bardziej niż te fizyczne osoby obok - chociaż tego też nie jestem pewna... WIEM, że własna tożsamość to nie egoizm, mogę sobie racjonalizować, "zmieniać myślenie", filozofować, ale CZUJĘ, że tak jest... Jak budzi się we mnie jakaś emocja albo potrzeba to od razu pojawia się POCZUCIE winy :cry:

 

-- 22 cze 2011, 08:39 --

 

Czy czujecie sie "winne" tego ze jesteście "słabe" = chore na depresję i zaburzenia osobowości?!

 

Nie, za to akurat siebie nienawidzę.

(Siebie? Czy tak naprawdę matkę i babcię?)

Matkę i babcię - że (podobno mimowolnie i nieświadomie) nie dały ciepła i zrozumienia i dlatego teraz mam takie problemy z emocjami.

Siebie - że teraz nie potrafię z tego wyjść.

 

-- 22 cze 2011, 08:45 --

 

I chodzi o to, zeby te informacje, ktore ona nam zapisala na dysku ignorowac, gdy pojawiaja sie nowe obliczenia. :D

 

Ignorować to raczej bez sensu. Wyobraź to sobie - słyszysz ciągle w głowie krytyka, etc. - i starasz się to olewać... I tak całe życie...? ile sił na tą "olewkę" idzie! A poza tym - dlaczego biernie olewać? Chyba bardziej sensowne jest to, aby zacząć na to WRESZCIE reagować. Że jakim prawem ktoś Ci coś takiego mówi i robi, i dlaczego nie ma serca, że jest bezczelny i bezduszny albo apodyktyczny (wstaw to, co pasuje) twierdząc tak. I jak my się z tym czujemy - to przede wszystkim. Wygląda to trochę na rozmowę z samym sobą w tym momencie, heh, ale w sumie w terapii dlatego porusza się dzieciństwo, bo stamtąd pochodzą te "informacje".

 

-- 22 cze 2011, 08:52 --

 

jak mnie przyjmą, nie zgodzę się, wiem, to egoistyczne że teraz zajmuję komuś miejsce,

 

Ale dlaczego zajmujesz "komuś" miejsce? To będzie przecież TWOJE miejsce. W dodatku ja będę na Ciebie czekać :smile: I co z tego, że nie jesteś zmotywowana, etc.? To TEŻ jest temat na terapię. Że nie masz motywacji, ani sił - widocznie tak bardzo Cię męczą Twoje przeżycia, że nie starcza sił na co innego. Ja też nie mam sił, nie mam nawet pojęcia, jak dojadę do Krakowa, bo jestem zmęczona i spowolniała... Nie jesteś więc sama. A brak motywacji do terapii może być spowodowany lękiem - przed zaufaniem, przed poruszaniem tego, co bolesne, przed usłyszeniem kolejny raz takich bzdur, że masz się modlić albo starać o rentę (jak tak można człowieka powierzchownie traktować, indoktrynować i spisać na straty?!).

 

-- 22 cze 2011, 09:04 --

 

Z tą wszczepioną w mózg, da się uporać?

Czyli trzeba zmienić nasze wyobrażenie o Niej?

 

Nieeeeeeee. To (moim zdaniem) zupełnie nie tak. Dlaczego i jak zmienić wyobrażenie? Wręcz przeciwnie - trzeba zacząć nazywać fakty i swoje odczucia po imieniu. Czyli dążenie do prawdy - odzieranie się z iluzji, marzeń i wyobrażeń. Jak NAPRAWDĘ odczuwaliśmy relację z mamą - i jak ona naprawdę reagowała na nasze problemy, emocje, etc. Konkrety. I WRESZCIE zacząć na to REAGOWAĆ adekwatnie, stanąć po swojej stronie, zacząć mówić, jak się wtedy czuliśmy. Bo zobacz - dopóki wyobrażasz sobie, że matka była ok, że biedna była, nie taka zła - to winę zwalasz na siebie i to ty w swoich oczach jesteś nie-ok, zła, winna, taka i owaka, no i poczucie własnej wartości leży. Gdy jako dziecko np. słyszałam krytykę i krzyki matki to dla zachowania dobrego obrazu matki (dla poczucia bezpieczeństwa) obwiniałam siebie - że widocznie to ja taka beznadziejna byłam, że zasługiwałam na wieczne wrzaski i wyzwiska. A teraz mogę zacząć mówić, jak bardzo mnie to rani i jak wielki żal mam do niej za tę krytykę, że to bez serca było. I to niekoniecznie chodzi o rozmowy z matką tu i teraz. Chodzi o stawanie po swojej stronie, w swojej głowie. Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać, ale to chyba ten trop...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×