Skocz do zawartości
Nerwica.com

Słoneczna pogoda i silny strach.


carlos

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Jak dobrze sobie zdajecie sprawę pogoda w naszym przypadku ma duże znaczenie. Podchodzi się jednak do sprawy w ten sposób, że okres zimowy jest okresem nasilenia objawów depresyjnych, zaś wiosna lato rodzi proces odwrotny. Powiem wam, że ja jednak u siebie tak tego nie widzę... dziś świeciło słońce, a ja bałem się podejść do okna. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale piękna pogoda budzi u mnie dziwny rodzaj podniecenia, którego się po prostu boję. Nie wspominając już o tym, że jakiś czas temu ( jakieś 2 miesiące ) dostałem podobnego napadu paniki, jak do tego z początku. W sumie to wybudziłem się ze snu z lękiem i nie mogłem przestać o tym myśleć, kolejne dni piekło i trwa to aż do teraz. W wakacje miną 3 lata jak się męczę z nerwicą. Były dni gorsze, lepsze. Udało mi się wejść nawet w okres 2 tygodni, w którym nie istniała nerwica, a jeśli już to może sekundkę? Po pewnym czasie zacząłem się znów jednak na tym skupiać. Starałem się uciekać przed tymi myślami, ale jednak niestety, doganiały mnie i w końcu właśnie wybuchły tamtym przerażającym atakiem. Teraz siedząc w domu dostaję bzika. Praktycznie każda rzecz o której pomyślę kończy się strachem, ciągle analizuję swoją percepcję, siebie samego, swoje myśli i boje się dosłownie wszystkiego. W przeciwieństwie do początków choroby, teraz nie mam sił aby się temu opierać. Zacząłem się bardzo zaniedbywać i nie potrafię wykrzesać z siebie sił do walki, bo jak pomyślę o życiu i walce to czuję strach... Myśli, nawet te zwyczajne krążą i krążą, a ja analizuje je robiąc sobie bałagan w głowie. Od niepokoju do silnej paniki jestem się w stanie doprowadzić chyba w każdym momencie :( Boje się budzić rano, bo czasami mam wrażenie, że nie odróżniam snów od rzeczywistości. W snach czasami dobrze się czuję, chociaż i teraz ta sfera została ogarnięta przez lęk. Siedzę w domu i wiem, że to błąd, ale niekiedy na myśl o wyjściu po prostu robi mi się słabo. Moje objawy w silnym lęku to standardowe pocenie się rąk, przeszywające uczucie gorąca, parcie na stolec i nieprzyjemne uczucie w jamie brzusznej, oraz najgorsze... Uczucie, że już zwariowałem i chęć ucieczki. Jak zwykle niestety bez odpowiedzi przed czym i dokąd. Męczy mnie to bardzo, nie ukrywam. Wpływa to na całe moje życie ( praca, związek ). Na mysl o terapeucie czuję bezsens. Nie potrafię wyrwać się z tego wiru bo czuję lęk nawet przed jego brakiem... czuję lęk przed wejściem w życie i odłożeniem tego problemu na bok. Jak gram w gry komputerowe, to czasami mi przechodzi... W pracy również i na całe szczęście. Pracuję z ludźmi i mam cały czas kontakt z klientami, więc nie mam czasu na myślenie o bzdurach, ale po powrocie do domu, koło zaczyna się toczyć.

Teraz przeraża mnie myśl o lecie, o tych delikatnych podmuchach wiatru na zielone liście drzew. Patrzenie na te piękne chmury na niebieskim niebie. Ja po prostu się boję. Wyobrażam sobie siebie idącego na mieście i czuję taki "nie ogar", czuję się dziwnie i boję się, że tak będzie... co mam całe lato przespać ?:( Okropne, ale nie mam zielonego pojęcia jak się w to wkręciłem. Chciałbym się wykręcić ale nie wiem. Przestaję wierzyć, ze się da, chociaż się da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dobrze sobie zdajecie sprawę pogoda w naszym przypadku ma duże znaczenie. Podchodzi się jednak do sprawy w ten sposób, że okres zimowy jest okresem nasilenia objawów depresyjnych, zaś wiosna lato rodzi proces odwrotny.

ja gdzieś czytałam że depresja często pojawia się na jesieni, za to zaburzenia lękowe na wiosnę - i w moim przypadku to prawda, moja nerwica zaczęła się w kwietniu - maju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos,

moje lęki również potęgowały się podczas pięknej, słonecznej pogody. Gdy było szaro, pochmurno, odczuwałam względny spokój. Wreszcie jeden z lekarzy stwierdził, że wyjaśnieniem może być mój wewnętrzny stan: czuję się źle, więc brzydka aura jest "bezpiecznym środowiskiem". Faktycznie, w słoneczne dni wolałam nie wychodzić na zewnątrz, gdzie miałam wrażenie, że jestem widoczna jak na dłoni - ze wszystkimi swoimi lękami i niepowodzeniami, które inni ludzie mogą zauważyć. Słońce to życie, piękno, radość, ale my odczuwamy zgoła coś innego, więc wolimy uniknąć "konfrontacji". Przynajmniej w moim przypadku.

 

Samo wytłumaczenie tego osobliwego zjawiska nie jest jednak rozwiązaniem. Od czasu do czasu miewam napady, przyznaję. Ale co mi z tego przyjdzie, jeżeli będę tak operować obowiązkami, by jak najdłużej przebywać w domu w pogodne dni? Jeżeli już czuję przymus analizowania wszystkiego, to zmuszam się by wyjść na spacer, zmierzyć się sama z sobą.

 

Piszesz, że na samą myśl o terapeucie czujesz bezsens. Dlaczego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos,

moje lęki również potęgowały się podczas pięknej, słonecznej pogody. Gdy było szaro, pochmurno, odczuwałam względny spokój.

Dokładnie mam tak samo.. Ładną pogodą potrafię się delektować jedynie w samotności, gdzieś z dala od ludzi. Przy kimś nie czuję się komfortowo. Zaczynam się pocić, uczucie gorąca... zawroty głowy. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam mieszkać gdzieś w zimnym kraju... przynajmniej miałabym spokój. Podobnie jest jeśli chodzi o poranne godziny... nienawidzę wtedy wychodzić z domu. Najbezpieczniej się czuję wychodząc tak po godzinie 19,20... nie wspomnę o nocnych spacerach. Nie wiem czym to jest spowodowane , że wolę wyjść na spacer gdy jest ponuro, szaro , mokro, niż gdy pięknie świeci słońce. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos,

moje lęki również potęgowały się podczas pięknej, słonecznej pogody. Gdy było szaro, pochmurno, odczuwałam względny spokój.

Dokładnie mam tak samo.. Ładną pogodą potrafię się delektować jedynie w samotności, gdzieś z dala od ludzi. Przy kimś nie czuję się komfortowo. Zaczynam się pocić, uczucie gorąca... zawroty głowy. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam mieszkać gdzieś w zimnym kraju... przynajmniej miałabym spokój. Podobnie jest jeśli chodzi o poranne godziny... nienawidzę wtedy wychodzić z domu. Najbezpieczniej się czuję wychodząc tak po godzinie 19,20... nie wspomnę o nocnych spacerach. Nie wiem czym to jest spowodowane , że wolę wyjść na spacer gdy jest ponuro, szaro , mokro, niż gdy pięknie świeci słońce. :(

 

Echhh, dołączam do Was Kochani... :roll: Mam dokładnie tak samo... Nienawidzę słońca, mam wtedy silne migreny/stany migrenowe, którym towarzyszą lęki, poczucie zagrożenia, silna derealizacja, wyczerpanie a jednocześnie niepokój, pobudzenie, wszystko jest dla mnie za ostre... Kocham chmury, deszcz, śnieg... Wtedy wszystko łagodnieje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam mieszkać gdzieś w zimnym kraju... przynajmniej miałabym spokój.

Ale w zimnym kraju dni są dużo dłuższe, praktycznie na początku lata w ogóle nie robi się ciemno.

To też mnie przeraża. Tak źle, i tak nie dobrze. :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, ale zaskoczona jestem, że spotkałam ludzi, na których też piękna majowa pogoda działa nie tak pięknie.

 

Zauważyłam, że ja nie lubię jak słońce świeci prosto z góry, jestem wtedy niespokojna, czyli najmilej jest późnym popołudniem, albo zimową porą. Wczesnym rankiem pewnie też, ale wtedy niestety śpię jak zabita :zzz: Lampy w domu też wolę jak stoją z boku na meblach, a nie atakują z sufitu :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na mnie brak słońca i światła wpływa kojąco uspokajająco, a w związku z tym mam wtedy lepszy nastrój niż gdy jest słonecznie. późna deszczowa jesień to moja ulubiona pora roku... :105: lubię też łagodną zimę, gdy pada śnieg... :105:

ze sztucznym światłem też jestem na bakier, bardzo razi mi wzrok tak, że nie mogę patrzeć na oczy, z komputerem i tv to samo - monitor laptopa mam bardzo przyciemniony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam, że ja nie lubię jak słońce świeci prosto z góry, jestem wtedy niespokojna, czyli najmilej jest późnym popołudniem, albo zimową porą. Wczesnym rankiem pewnie też, ale wtedy niestety śpię jak zabita :zzz: Lampy w domu też wolę jak stoją z boku na meblach, a nie atakują z sufitu :-|

 

Otóż to! Świetnie ujęłaś również moje odczucia :) Ciepłe, popołudniowe światło jakby koi duszę, podobnie jak światło delikatnie rozpraszane przez lampy. Zadaję sobie czasami pytanie czy taki odbiór jest przejawem pewnej szczególnej wrażliwości czy zwyczajnym "bzikiem"?

 

Wczoraj, kiedy skończyłam pracę ok. godz. 18:00, postanowiłam nie wracać do domu jak zwykle autobusem, tylko skorzystać z dobrodziejstw spaceru. Piękna pogoda, stwierdziłam więc "przecież mi to nie zaszkodzi". Chłonęłam zapachy, widoki, z każdym krokiem czułam większą ulgę i spadek wewnętrznego napięcia. Zero tików, drżenia mięśni. Dla mnie jak w bajce. Przez to cieszyłam się jak dziecko i obdarzałam przechodniów uśmiechem.

Pewien wkład w mój doskonały humor miała pewna pani, z którą miałam przyjemność współpracować tego dnia. Kobieta w wieku 50+, a rozmawiała ze mną jak z dawno nie widzianą koleżanką (mam 20+). Była tak sympatyczna i otwarta atmosfera, że po krótkim czasie zaczęła zwierzać mi się ze swoich problemów. Słuchałam i myślałam, w jakiej to beznadziejnej sytuacji się znajduje. A ona widząc moją minę tylko się uśmiechnęła i rzekła: "dziewczyno, ale ja wiem, że będzie dobrze! Jestem tego pewna! Spadają na nas różne ciężary, ale warto się cieszyć każdym kamyczkiem, który sprawia, że jest nam choć przez chwilę lżej. O, ja na przykład maluję (i tu pokazała mi zdjęcia swoich prac w telefonie) (..)".

 

A dziś mam urodziny. Chciałabym więc życzyć i Wam, i sobie radości z każdego drobiazgu, z każdego wykonanego kroku :)

 

P.S Sorry za off-topic :) Nie mogłam się powstrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica tez zawsze przypadala na okres wiosna-lato... Nawet jesli jej nie mam w danym roku, to i tak w sloneczna pogode czuje sie duzo gorzej - mam bole glowy, czuje sie rozkojarzona a rano nie moge wstac. Lubie za to slonce na przemian z chmurami lub niebo pochmurne (ale deszczu juz nie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica też się potęguje w słoneczną pogodę. Im cieplej tym gorzej :( I taka ładna pogoda przepada :(

Akurat u mnie zbiera sie na deszcz więc powietrze się poprawiło i w końcu jest czym oddychać :D

 

-- 29 kwi 2011, 15:24 --

 

A dziś mam urodziny.

To Wszystkiego najlepszego yoshiko Dużo zdrówka, zdrówka, zdrówka i dużo radości :D

 

-- 29 kwi 2011, 15:46 --

 

no i się rozpadało :D i grzmi nawet

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dziś mam urodziny. Chciałabym więc życzyć i Wam, i sobie radości z każdego drobiazgu, z każdego wykonanego kroku :)

Wszystkiego dobrego! :smile:

Ja miałam urodziny w zeszłym tygodniu. Często mnie dziwi, że urodziłam się o tej porze roku, z którą się w ogóle nie utożsamiam. Jesień, toby było coś. We mnie jakoś wzbudza ciekawość, chęć czegoś nowego, jak pisał wieszcz, nawet hobbitowi może się zachcieć zrobić pierwszy krok.

 

Dzisiaj nie miałam lęku w związku z ładną pogodą, ale żal, że nie wiem jak ją wykorzystać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi ci, co mają lub mieli lęki podczas słonecznej pogody?

Czy wyszliście z tego, potraficie iść na plaże i przesiedzieć tam pół dnia bez żadnych schiz? Czy ja też jeszcze będę mogła się cieszyć ze słońca? (Jeszcze nie dawno, gdzieś w marcu jak się pierwsze słońce pokazało, siedziałam cały dzień na dworze z buzią ku słońcu :( Uwielbiam słońce, a teraz wolę deszcz :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi ci, co mają lub mieli lęki podczas słonecznej pogody?

Czy wyszliście z tego, potraficie iść na plaże i przesiedzieć tam pół dnia bez żadnych schiz? :(

 

Mi się nigdy nie udało... Dołączyła niestety agorafobia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,rzadko kiedy tu zaglądam i cokolwiek piszę bo kiedy już chcę coś napisać to wydaje mi się,że moje problemy są błache...

Słoneczna pogoda też na mnie źle działa,czuję sie sama dla siebie obca... od jakichś dwóch tygodni czuję dziwne cisnienie w głowie,serce czasami ma ochotę ze mnie wyskoczyć.... Mam dziwne uczucie,ze ze mna jest coraz gorzej... nie mam zadnego wsparcia u nikogo.. kazdy bliski z kim chce o tym porozmawiac,smieje sie ze mne.. lub nazywa chorą psychicznie i wymyslajaca sobie sama choroby... :/ Mam juz tego dosc... cholernie dosc... nie mam sie do kogo odezwac,a to jest najgorsze.. zamykam sie sama w sobie i zaczynam walczyc sama ze soba... Czasmi udaje mi sie wygrac z tymi cholernei glupimi myslami... zimą i jesienia czułam sie o niebo lepiej... teraz nerwica towarzyszy mi praktycznie codziennie,rano kiedy wstane i wieczorem kiedy mam problem z zasnieciem... Jakie to jest uwłaczające... :/ Na sama mysl,mam lzy w oczach... czuje ze sie poddaje... nie chce mi sie walczyc... nie mam juz sily.. a tak bardzo chcialabym stanac na rowne nogi i zaczac zyc normalnie... wstawac z usmiechem na twarzy i klasc sie z usmiechem dziekujac ze kolejny przezyty dzien... Nie moge sie poddac..... nie chce zeby to przeklenstwo bylo silniejsze ode mnie... Moje cialo odmawia mi posluszenstwa.... Mam zaledwie 22 lata a czuje sie jakbym miala z 89 ;/ Mam nadzieje,ze kiedys stane i powiem sobie "DOSC" Zaczne normalnie funkcjonowac... Nawet nie wiecie jak sie ciesze ze to forum istenieje... Gdyby nie Wy... teraz chyba zalalabym sie lzami i krwia... ehhh...... Niekiedy zastanawiam sie co ja takiego zrobilam ze to wlasnie ja musze sie z tym zmagac... a moze to jest test?!?! Ile moja psychika wytrzyma... albo zwariuje do reszty albo obudze sie rano i raz na zawsze wygonie to "gowno" z głowy i ciała... jestem taka sfrustrowana,nawet nie wiecie................................ Pozdrawiam i czekam na odpowiedz.....!!!! ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kajuchaaaa Chodzisz gdzieś do lekarza?? Może po prostu nie rozmawiasz z tymi ludźmi co trzeba. Olej, że się z ciebie śmieją, idź do specjalisty, na terapię, i pisz tutaj. My staniemy się twoimi powiernikami :D Oczywiście mówię za siebie, ale myślę że i reszta się zgodzi :) Trzymaj się :*

Po to jest to forum, aby każdego wspierać w chorobie i pomagać na ile to możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos,

moje lęki również potęgowały się podczas pięknej, słonecznej pogody. Gdy było szaro, pochmurno, odczuwałam względny spokój.

Dokładnie mam tak samo.. Ładną pogodą potrafię się delektować jedynie w samotności, gdzieś z dala od ludzi. Przy kimś nie czuję się komfortowo. Zaczynam się pocić, uczucie gorąca... zawroty głowy. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam mieszkać gdzieś w zimnym kraju... przynajmniej miałabym spokój. Podobnie jest jeśli chodzi o poranne godziny... nienawidzę wtedy wychodzić z domu. Najbezpieczniej się czuję wychodząc tak po godzinie 19,20... nie wspomnę o nocnych spacerach. Nie wiem czym to jest spowodowane , że wolę wyjść na spacer gdy jest ponuro, szaro , mokro, niż gdy pięknie świeci słońce. :(

Mam dokładnie to samo,w słoneczne,ciepłe dni czuję się gorzej,bo na zewnątrz jest więcej ludzi,ktorzy mogliby zobaczyć,że czuję się źle,że mogłabym przy nich zwymiotować,itp.Za to w ponure i zimne dni ludzi jest mniej,myślą tylko o tym,by jak najszybciej dotrzeć do ciepłego domku i nie obserwują innych ludzi.A wieczorem,to już w ogóle czuję się super,pod osłoną nocy czuję sie pewniej i niewidoczna:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carlos,

moje lęki również potęgowały się podczas pięknej, słonecznej pogody. Gdy było szaro, pochmurno, odczuwałam względny spokój.

Dokładnie mam tak samo.. Ładną pogodą potrafię się delektować jedynie w samotności, gdzieś z dala od ludzi. Przy kimś nie czuję się komfortowo. Zaczynam się pocić, uczucie gorąca... zawroty głowy. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam mieszkać gdzieś w zimnym kraju... przynajmniej miałabym spokój. Podobnie jest jeśli chodzi o poranne godziny... nienawidzę wtedy wychodzić z domu. Najbezpieczniej się czuję wychodząc tak po godzinie 19,20... nie wspomnę o nocnych spacerach. Nie wiem czym to jest spowodowane , że wolę wyjść na spacer gdy jest ponuro, szaro , mokro, niż gdy pięknie świeci słońce. :(

Mam dokładnie to samo,w słoneczne,ciepłe dni czuję się gorzej,bo na zewnątrz jest więcej ludzi,ktorzy mogliby zobaczyć,że czuję się źle,że mogłabym przy nich zwymiotować,itp.Za to w ponure i zimne dni ludzi jest mniej,myślą tylko o tym,by jak najszybciej dotrzeć do ciepłego domku i nie obserwują innych ludzi.A wieczorem,to już w ogóle czuję się super,pod osłoną nocy czuję sie pewniej i niewidoczna:)

ogólnie większa temperatura nasila te wszystkie dolegliwości , momentalnie serce szybciej bije, chce sie wymiotować, pocenie, u mnie jeszcze dochodzi widzenie za mgłą i silne migreny .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że jest nas spore grono. Dobrze wiedzieć, że nie pozostajemy sami na polu walki z tą przypadłością :) No właśnie - walczycie z nią? Macie swoje sposoby aby strach przed słońcem zmniejszył się lub zniknął całkowicie? Bo przecież musimy funkcjonować, wypełniać obowiązki poza domem, a pogody nie można zamówić.

Zauważyłam, że najskuteczniejszą dla mnie metodą jest po prostu wychodzenie z domu. Nawet jeśli słońce góruje w zenicie (czego nie znoszę), nawet jeśli mam świadomość, że za drzwiami będę stykać się z masą ludzi, nawet jeśli wiem, że z tych nerwów mogę pocić się intensywniej niż zazwyczaj - wychodzę. Ktoś może powiedzieć, że to żadne rozwiązanie. Kiedyś tak myślałam i zamknęłam się w czterech kątach. "Zyskałam" dzięki temu jeszcze większy lęk przed słońcem i nie tylko, a do tego stałam się odludkiem. Nie wymyśliłam nic lepszego, niż oswajanie się z "wrogiem", więc od nadejścia wiosny wprowadziłam to w życie. Dziwne, ale mi pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że więcej świeżego powietrza mnie też zrobiło by dobrze.

 

Moim problemem jest chyba to, że ładna pogoda kojarzy mi się z luzem, dobrą zabawą, aktywnością, kontaktami z ludźmi. A kiedy ja czuję się spięta i nieogarnięta, to słoneczny dzień mnie przytłacza, wydaje mi się, że nie pasuję do czasu i miejsca.

 

Swoją drogą, ostatnio kupuję dużo okularów słonecznych w stylu retro. W czymś takim jestem modna, oryginalna i mniej mnie widać :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, że na samą myśl o terapeucie czujesz bezsens. Dlaczego?

 

A no bo dlatego, że wydaje mi się, iż ja po prostu już ubzdurałem sobie pewien strach, wyuczyłem go na tyle, że nie będę potrafił o tym zapomnieć... Boję się, że to nie ma wcale jakichś tam pokryć w dzieciństwie. Nie wiem dlaczego tak jest, ale po prostu się boję, że to przez to teraz przechodzę, to po prostu no jakaś moja wkrętka, która mnie wykończy.

Przyznam się wam, że w dzieciństwie łatwo nie było. Pamiętam jak tato mnie bił po pijaku, pamiętam... Nie pamiętam tylko już tego strachu. Był to paniczny strach,ale ja go nie pamiętam... Myślę, że wybaczyłem to ojcu. Może moja podświadomość nie? Nie rozumiem tylko jak kierowałoby to moje myśli na te lęki, jakie aktualnie mam, czyli strach przed szaleństwem, bytem, istnieniem, myśleniem... Derealizacja itp... Zupełnie nie jestem w stanie pojąć powiązania. Tu też akurat muszę nadmienić, że jak byłem mały, to byłem w stanie zacząć myśleć o egzystencji, typu skąd się wziąłem, jak to jest że jestem? Budziło to we mnie taki dziwny stan... Takie właśnie uczucie się jak w filmie, śnie. Taki dziwaczny stan nie do opisania. Zawsze aktywowałem go przechodząc niedaleko domu, w takim pewnym miejscu, idąc z mamą za rękę. Budziło to jakieś dziwne odczucia, ale nie panikę, nie bałem się tego stanu, chociaż jak usiłuję to sobie przypomnieć, to kto wie? Może w końcu do paniki by przy tym doszło.. Ze 2 czy 3 razy tak miałem, ale był to dla mnie "odlot" ( co nie znaczy, że pozytywny ). Nie wiem co to było, może jakieś przebłyski derealizacji w dzieciństwie...

Trochę zboczyłem z tematu pogody, ale teraz jak myślę o słonecznej pogodzie i tak jak ktoś zapytał o spokojne leżenie na plaży bez schiz, to normalnie ciężko mi odpowiedzieć. Już na nerwicy spędziłem kilka dni wakacji nad morzem, dnie i wieczory. Również samemu na działce opalając się i przeżyłem. Teraz jednak nie umiem sobie tego wyobrazić. Chociaż by nawet faktu, że jak ja mogłem wytrzymywać na tym słońcu? Leżałem godzinami w parzącym słońcu, na kocu, cały mokry jakbym z wody wyskoczył. Męczyłem się na siłę, żeby się opalić. No wtedy pracowałem nad swoją urodą i zdrowo oraz ślicznie się opaliłem, skromny będę a co :D Tylko tyle godzin łącznie co ja przeleżałem na tym słońcu, paranoja. Gdybym te godziny przełożył na solarium, to powstałby odcień ciemniejszy niż czerń :P

Teraz jak czuję na sobie słońce to mi zwyczajnie jest nie dobrze, uciekam do cienia bez żadnych ale.

Dlatego nie wyobrażam sobie jeżdżenia z narzeczoną na działkę i chodzenia na spacery w tę "parówę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×