Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ja jeszcze się do psychiatry nawet nie wybrałem :P Ma ktoś podobne do moich objawów?

 

Ja miałam dokładnie takie same objawy przez zdiagnozowaniem ogólnych zaburzeń lękowych. Jeżeli chcesz sobie ulżyć , idź do psychiatry. Tylko z nie z nastawieniem , że to doktor od czubków ( wtedy jesteś sceptyczny i wypierasz to co on Ci mówi).

Mi wszystkie objawy przeszły. Wypracowałam to psychoterpią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwice lękową mam odkąd pamiętam... dopiero po pewnym czasie zauważyłem, że to może być jakieś zaburzenie psychiczne bo jak byłem nastolatkiem to myślałem, że to normalne. W moim krótkim życiu (27l) najgorszy jest właśnie ten ostatni okres czyli jakieś ostatnie 7 lat. Próbuje żyć normalnie, unikam stresu chociaż jest to bardzo trudne lecz nigdy nie próbowałem szukać u kogoś pomocy. Szczerze to z mojego otoczenia nikt nie wie o moich problemach i to chyba jest dla mnie najgorsze. Nie wyobrażam sobie rozmowy z kimkolwiek o tym co mnie dotyka bo po prostu jest mi wstyd, nie chce aby ktoś się nade mną rozczulał lub patrzył na mnie jak na świra. Z takich typowych ataków to mam matrixa, trudności z oddychaniem, ciągły nieprzerwany od jakiś 4 lat ucisk w karku, ataki nieuzasadnionego lęku, problemy z zasypianiem, kołatanie serca itp... lecz nie jest to dla mnie najgorsze ponieważ to są jedynie fizyczne objawy. Najgorzej mi jest żyć w ciągłym napięciu nerwowym, z atakami agresji z niemożnością podejmowania ważnych decyzji ze względu na to że zawszę znajdę jakąś negatywną myśl która mi powie, że czegoś nie umiem, że mi się nie uda, że się tylko ośmieszę itp... Dlatego żyje sobie taki samotny 27 latek który szuka szczęścia w uprawianiu sportu i nie rzadko w alkoholu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój pierwszy post tutaj. Zaraz muszę wyjść z samochodu i zrobić zakupy spożywcze w molochu. Są ze mną dzieci. Dziś czuję wirowanie, delikatne drgania, mam zawiechy. Było lepiej.

Diagnoza padła przy pierwszej wizycie, 2 miesiące temu. Lek leży w szafce i czeka aż pozbędę się lęku przed nim i w końcu go wezmę. Nerwica lękowa i depresja do pary. To drugie, zdaje się kiełkuje od dobrych paru lat.

Muszę zrobić te cholerne zakupy. Będzie trzymała mnie myśl, że w tym czasie ktoś to przeczyta, zrozumie irracjonalny lęk, ewentualne objawy somatyczne jak nagła słabość fizyczna i pomyśli o mnie.

Ruszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To mój pierrwszy post tutaj. Zaraz muszę wyjść z samochodu i zrobić zakupy spożywcze w molochu. Są ze mną dzieci. Dziś czuję wirowanie, delikatne drgania, mam zawiechy. Było lepiej.

Diagnoza padła przy pierwszej wizycie, 2 miesiące temu. Lek leży w szafce i czeka aż pozbędę się lęku przed nim i w końcu go wezmę. Nerwica lękowa i depresja do pary. To drugie, zdaje się kiełkuje od dobrych paru lat.

Muszę zrobić te cholerne zakupy. Będzie trzymała mnie myśl, że w tym czasie ktoś to przeczyta, zrozumie irracjonalny lęk, ewentualne objawy somatyczne jak nagła słabość fizyczna i pomyśli o mnie.

Ruszam.

Ja Ciebie rozumiem. Pierwszy raz doświadczyłam podobnych objawów dwa lata temu (i właśnie w sklepie). Przeżyłam szok i przez kilka miesięcy nie chciałam chodzić do sklepów (zwłaszcza do tego, w którym wszystko się zaczęło).

Często też czułam się jak na zejściu w innych miejscach. Leków przepisywanych przez psychiatrę nie brałam, bo tak samo jak Ty bałam się jak, i czy w ogóle będą działać. Spróbowałam jedynie hydro, po której czułam się przesadnie śpiąca, więc wiadomo, że już nigdy do niej nie powrócę. W tej chwili lęk już mnie nie paraliżuje, ale gdy czasem odczuję objawy nerwicy, to aż żyć się odechciewa.

Trzymaj się. I pamiętaj, że nie umrzesz w tym sklepie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki WinterTea :)

Weszłam, bodźce zewsząd i czułam, że to się źle skończy, potraktowałam je moją pastylką szczęścia czyli Validolem. Moja psychika zaakceptowała go i traktuje jak przyjaciela, remedium na 100 duchów. Psychiatra mówi, że jestem tym przypadkiem, na którego zadziała placebo ;) tak więc bloker Afobam jeździ ze mną wszędzie ale wybieram towarzyszący mu w torbie, bezreceptowy Validol.

Szumi w uszach, słabość, brak emocji ekstremalnych, tych pièknych i złych. Wiem, że myszę sobie pomóc, Brintellix czeka.

Ala, tylko, że ja bardzo chcę dobrze się czuć i robić zakupy, chcę być taką jak dawniej, ale brak mi sił na zmiany. Czasem te dni jak w puszce, jak w 3 wymiarze trochę mnie przerażają i wtedy mówię sobie: jutro będzie lepiej, jutro wezmę tabletkę. Poczym "jutro" budzę się lepsza, włącza się maszynka po 1000 analiz na minutę i... zmieniam zdanie.

Trzymajcie się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, ale te unikanie nie jest najlepszym i jedynym rozwiązaniem. Ja dość długo unikałam, bo tak było mi łatwiej, ale odkąd zaczęłam działać jest jeszcze łatwiej.

W najgorszym momencie, kiedy nerwica najbardziej dawała mi o sobie znać walczyłam jak mogłam, żeby tylko nie dać się cholerstwu, bo tak mnie te objawy irytowały, że nawet jeśli jedynym ratunkiem było przepłynięcie Atlantyku, to bym to zrobiła.

tokyoeyes, Nie daj nerwicy rządzić. To Ty decydujesz o sobie. Ja robiłam nerwicy na przekór i na mnie podziałało mierzenie się z miejscami, które budzą lęk. Nadal mam różne objawy, ale teraz się ich nie boję. Niech lepiej one się zaczną bać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałem wylot do UK, cały dzień spoko, nakręcony ,że z bratem się zobaczę, podróż na lotnisko spoko... wlazłem tylko na lotnisko widzę pełno ludzi + stres przed lotem i od razu atak ale to taki którego dawno nie miałem... takie duszności, słabo mi było, musiałem wyjść od razu na zewnątrz i przeszło... później powrót, długa kolejka i takie delikatne ataki były ale w głowie starałem się powstrzymać i jakoś poszło... start samolotu to samo, dziwne zawroty głowy i lęki... ale ogarnąłem się i lot był w miarę spoko..... aktualnie męczę się z zawrotami głowy, które mam cały czas... nie przewracam się, nie przechyla mnie ale takie uczucie lekkiego wirowania w głowie... jak leżę to jest ok :( ma ktoś tak? masakra

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aktualnie męczę się z zawrotami głowy, które mam cały czas... nie przewracam się, nie przechyla mnie ale takie uczucie lekkiego wirowania w głowie...

To ciesz sie, ze tak masz. Ja musze sie podpierac o cos abym nie upadla, do tego dochodzi wrazenie tracenia czucia w nogach, kiedy stoje.

No wiec na kolana i dziekuj Bogu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie czy macie fazy po alkoholu ? Ja zauważyłem już nie pierwszy raz ,że nie muszę dużo wypić żeby źle się czuć... wypiłem dzisiaj kilka drinków, nie nastukałem się lekko poczułem no i mam duszności !!! masakra jakaś.. ostatnio na imprezie u ojca też wypiłem parę drinków, duszności nie było ale nie mogłem spać a jak już usnąłem to męczyły mnie koszmary i się budziłem co chwilę... mógłby mi ktoś to wytłumaczyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to ładnie, ja zrezygnuję jednak z alkoholu... :P Wczoraj usnąłem na podłodze bo filmy oglądaliśmy z rodzinką i budziłem się co chwile i około 5 się obudziłem i miałem wrażenie ,że w głowie mi się kręci, już później ciężko było mi zasnąć i dzisiaj masakra , co chwile czuję zawroty... i nie wiem czy ja sobie to wkręciłem czy tak jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nerwicę od 1,5 miesiąca. To krótko ale ataków już miałem sporo, mogę zatem coś dodać od siebie :).

 

Zwykle ataki przeczuwam, poprzedzone są takim kiepskim nastrojem (czasami pięć, dziesięć minut kiepskiego nastroju i następuje atak) . Czasami gdy zdarzę czymś się zając, czymś co skupia uwagę, ktoś mnie zagada i rozmowa się ciągnie - potrafię się jeszcze wyrwać i do ataku nie dochodzi.

 

Najczęściej jednak nerwica swoje a ja swoje, czyli jakby nie mam wpływu na to kiedy dostanę ataku, mogę być wyluzowany, następnie kilka dziwnych myśli i nagle lipa. Ataki są różne, czasami tylko lęk, często jednak dodatkowe sprawy typu bóle głowy, kręgosłupa, drętwienie mięśni (szczególnie ramion), nogi z waty, zawroty głowy, wrażenie że będę wymiotował (z tym sobie już radzę). Wcześniej miałem oczywiście inne klasyczne objawy typu: lęki przed poważnymi chorobami, uczucie jakby przytkanego przełyku, bóle w mostku, itp.

 

Dodatkowo (w czasie ataku) mam wrażenie dziwnego widzenia, oczy mam jakby wybałuszone, zmęczone, niby widzę dobrze ale jakoś inaczej, to co jest dalej widzę lepiej (ktoś już gdzieś wspominał że to adrenalina, czyli organizm przygotowuje się na niebezpieczeństwo i nawet wzrok inaczej działa). Gdy mija atak mijają wszystkie powyższe objawy, czasem zostaje tylko minimalny ból głowy, który mogę zwalczyć nawet połową tabletki Ibuprom.

 

Oprócz ataków czasami cały dzień mam taki lękowy, wiem zwykle już rano jaki będzie dzień gdy wstanę z łóżka.

Silne ataki lęku, paniki nawet bym powiedział, trwają u mnie różnie, zwykle około 1h ale i potrafią dłużej nawet 3h.

 

Nerwica czasami daje mi odpocząć nawet kilka dni, wtedy czuję się całkowicie zdrowy, raz nawet myślałem, że już pozbyłem się tego cholerstwa.

 

Co mi pomaga:

 

-rozmowy (najlepiej długie na ciekawe tematy), najgorzej jest dla mnie gdy jestem sam, unikam samotności

 

-skupienie się nad czymś (układanie, liczenie, czasami czytanie czegoś skomplikowanego), potrafię wyjść do samochodu na parking i coś zacząć grzebać pod maską, nie raz już w taki sposób ataki ustępowały

 

-picie melisy (to jest akurat tak że nie melisa mi pomaga, po prostu wcześniej już wbiłem sobie do głowy że jest pomocna i podświadomie już chyba się tym sugeruję)

 

Byłem już raz u psychiatry, przepisał mi parogen (narazie tylko mam brać pół tabletki dziennie rano).

 

 

Mam bardzo wiele do przekaznia, chętnie także włączę się w dyskusję o nerwicy.

 

 

 

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów.

 

Łukasz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukasz_kra, hej Łukasz, moje ataki są bardzo podobne do Twoich. Potrafię czuć się OK i nagle pojawia się 'coś', a potem to już niemal szarpnięcie żołądkiem i wrażenie, że zwymiotuję (mam emetofobię, więc to najgorszy koszmar), uderzenie gorąca, trzęsące ręce, suchość w ustach, kamien w żołądku, zaciśnięte gardło, wrażenie, że mdleje, wariuje, koniec świata tuż tuż. Napisałeś, że radzisz sobie z wrażeniem, że będziesz wymiotował - jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak wogóle to na koniec pierwszego ataku (wtedy myślałem, że to zatrucie) zwymiotowałem. Od razu atak się na tym skończył.

Teraz czasami lekko mnie mdli. O wszystkim wie moja dziewczyna i powiedziała mi kiedyś bardzo stanowczo "bzdura nie będzie zwracał, to wszystko Ci się wydaje". Wbiłem sobie to do głowy, jak mnie mdli mówię wtedy sobie że to złudzenie, zaraz będzie lepiej i mi przechodzi.

 

Zauważyłem też, że w przypadku odczuwania nudności nie wolno mi pić nic słodzonego, robię wtedy melisę, lub popijam wodę minerlaną, ale tylko niegazowaną.

 

Teraz mam takie nudności gdy wstaję rano. Trwają może 20 minut i przechodzą. Wmawiam sobie że mam to gdzieś, robię swoje, prysznic, meliska, pakowanie do pracy i wychodzę. W samochodzie już jest dobrze.

 

Jeśli chodzi o inne wymienione przez inne Ciebie dolegliwości to tak mam je wszystkie (i jeszce więcej, nie sposób chyba wymienić). Ostatnio często pojawia się myśl - kurdę przecież takie ataki mnie wykończą, oszaleję, zamienię się w warzywo, mózg przestanie pracować lub stracę osobowość. Nic bardziej błednego, dużo czytałem i wszyscy piszą że nic takiego nam nie grozi.

 

Pewego dnia obmyśliłem sobie strategię działania na wypadek ataku (gdy czułem się zupełnie ok). Mianowicie obiecałem sobie, że podczas ataku będę już przecież wiedział, że nie umrę, że to ściema, nic mi nie grozi, będę zachowywał się tak jakby nic zupełnie mi sie nie działo. W taki sposób właśnie walczę, to trudne to fakt.

 

Użyłem wczesniej słowa : złudzenie.

Zaczynam tak traktować nerwicę, zaczynam to bagatelizować. Ostatnio w pracy miałem atak i od razu: nogi z waty, zawroty głowy, pustka, świat gdzieś daleko (no wlaśnie to klejny objaw), boł głowy. Wyszedłem z budynku, zapaliłem papierosa, i powiedziałem sobie: pierd... to !!!

Mam to gdzieś !!! Nie będzie mi jakaś wredna choroba psuć życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O to teraz mam zludzenie (żart :) )

 

Właśnie poczułem się kiepsko, jestem w pracy. Ale to jest lipa z tą nerwicą. Nie opisałbym tego jako atak, nawet nie bardzo lęk w tj chwili (no może trochę strach żebym nie poczuł się gorzej), ciężki się zrobiłem, słaby, rozbolały mnie plecy. Objawy są bardzo bardzo różnorodne jak widać. Aczkolwiek plecy to ja podejrzewam że mam chore, kręgosłup wiecznie wygięty, dużo pracy przed kompem. Odpoczywam też i spię w niewygodnych pozycjach, zwykle na boku. Współczuję chorym na nerwicę w tym sobie. Musimy sobie radzić z tym dziadostwem.

 

Poprawiam sobie humor myślą że gdy wrócę do domu (mam nadzieję że bede czuł się dobrze) kupie sobie piwko i puszczę jakiś ciekawy film lub dokument, porozmawiam z dziewczyną. Bardzo mnie to uspokaja.

 

Chwilę temu zjadłem słodką drożdzówkę, wypiłem kawę, a wczesniej trochę napoju i potwierdzić, mogę po raz kolejny, że nie służy mi słodkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukasz_kra, masz o tyle dobrze, że panicznie nie boisz się wymiotów :) Ja wolę umrzeć, zemdleć, zapaść się pod ziemię - wszystko, byleby nie rzygać, dlatego też te nudności są dla mnie najgorszym objawem nerwicy :( Tez zawsze tłumaczę sobie, że to wkręt, złudzenie i coraz częściej staram się to olewać. Pozwalam, żeby ta koszmarna fala "przeszła przeze mnie" i walczę, by się nie nakręcać. Czasem się udaje, a czasem zapętlę się tak, że chodzę po mieszkaniu, płaczę, myślę, żeby sobie strzelić w łeb - no świruję innymi słowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. Poczytałem o emetofobii, bardzo Ci współczuję. Ja mam chyba typową nerwicę lekową i różne objawy za każdym razem. Sądzę że jestem sobie w stanie wkręcić prawie wszystko.

 

Podczas silnych ataków też łażę po domu, w jednej minucie jestem 3 razy w każdym pokoju. Wydziela się adrenalina i nie usiedzę. Mam coś przepisane jakiś betabloker, na czas ataku, ale do tej pory nie zażyłem ani razu ze strachu o reakcję, wolałem przeczekać atak. Z parogenem czaiłem się kilka dni zanim zacząłem brać. Oczywiście także z uwagi na strach przed działaniem niepożądanym.

 

 

Niepokojące jest tez to, że w zasadzie każdy atak jest trochę inny. Nigdy do końca nie wiadomo czego się spodziewać.

Najgorszą do tej pory jazdę miałem jak miałem atak nerwicy plus ból zęba. Muszę teraz wszystko szybko poleczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukasz_kra, a robiłeś jakiekolwiek badania? Przynajmniej podstawowe? Wiesz, o nerwicy można mówić, jeśli wykluczy się przyczyny organiczne. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś to warto się przebadać, bo takie jazdy potrafi dawać niedoczynność tarczycy czy choćby - z pozoru mało znaczący - niedobór magnezu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×