Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

zielona , gdzie mozna znalezc te teorie?

pozdr

mordka36, w podręcznikach akademickich do borderline, albo tych obszerniejszych do psychologii zaburzeń. internety tez warto przeglądnąć, jak ze wszystkim. popularnonaukowych generalnie nie polecam, bo wielkie gó.wno w nich jest, a z psychologii to już w ogóle ;)

 

hmm, wydaje mi się, czy nikt nie czyta o własnym zaburzeniu :? ? żadnych opinii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, podzielam Twój dzisiejszy nastrój i rozumiem Twoją złość kierowaną na mamę. Zachowywałam się tak samo, aż w końcu wyprowadziłam się z miasta... dla dobra wszystkich bliskich mi ludzi. Tu przynajmniej wiem, że nikogo nie krzywdzę oprócz siebie.

Kurcze, ja sama nie rozumiem dlaczego to robię :(. Nie potrafię inaczej... Ja niestety nie mam możliwości wyprowadzenia się - dopiero za rok matura, praca i tak dalej. Po drugie - chyba zwariowałabym mieszkając sama :-| .

 

moj zwiazek sie rozpada i nie wiem , jak to sie skonczy :(

klocimy sieo kase i o wszytsko

on mowi ze juz nie ma sily, ja tez :(

ale ja bez niego sobie cos zrobie

Nawet czegoś takiego nie mów! Dasz radę! ;)

Wiem jak to głupio brzmi. Tym bardziej, że pewnie mówiłabym to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dzisiaj? Znowu wkurzam się na każde słowo, lepiej się do mnie nie odzywać, a moja matka to największe zło. Usłyszałam, że odnosi wrażenie jakby była tylko moją taksówką. Wspaniała córka ze mnie... :(. Przez 2 godziny było (chyba nawet skrajnie...) dobrze, wspaniale wręcz, rozpierała mnie energia. Potem wszystko znikło. A miałam nadzieję, że chociaż do jutra tak zostanie. Nic z tego.

 

 

-- 23 lip 2012, 17:12 --

 

mordka36, tak w ogóle, to miło mi to słyszeć (a raczej przeczytać) :D . Aż mi się humor poprawił ;).

 

-- 24 lip 2012, 10:12 --

 

moraya

moja corka tez kieruje na mnie cala swoja zlosc, wiem teraz ze to moja wina :(

wogole bardzo sie ciesze, ze znalazlam to forum i was

otwiera mi to na wszystko oczy

ja nie mam matki prawie od urodzenia, wiec nie za bardzo umiem sie w tym odnalezc

najpierw nadopiekunczosc i ogromny strach o dzieci , potem dyktatura, wiec maja niezle namieszane w glowach :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie daję raję rady! :why: Obudziłam się, mały bodziec i już się lawina zaczęła - gniew, nienawiść i co tam jeszcze. Do mojej terapeutki też... Przez taką głupotę, ale nie mogę sobie tego wybić z głowy. Co z tego, że tak na zdrowy rozum to drobnostka... Jeszcze kilka godzin do sesji, wiedziałam, że tego nie wytrzymam i znowu zrobiłam to samo co kilka dni temu. Tylko nie mam pojęcia, czy o tym mówić, czy nie... Jestem bezradna wobec siebie. :( Zawsze chciałam być silna, gardziłam byciem słabym, a co ja robię?! Jak długo to jeszcze potrwa?!

 

Musiałam się wyżalić gdzieś. :cry:

 

moraya

moja corka tez kieruje na mnie cala swoja zlosc, wiem teraz ze to moja wina :(

wogole bardzo sie ciesze, ze znalazlam to forum i was

otwiera mi to na wszystko oczy

ja nie mam matki prawie od urodzenia, wiec nie za bardzo umiem sie w tym odnalezc

najpierw nadopiekunczosc i ogromny strach o dzieci , potem dyktatura, wiec maja niezle namieszane w glowach :(

Niekoniecznie wina musi być Twoja, ale pewnie warto pomyśleć co może być nie tak ;). Pewnie taki chaos źle wpływa. Ja nigdy nie zaznałam stabilności - ciągle jakiś inny facet chodził, ciągle nowe związki matki, trochę się ich nazbierało.

 

Co ja gadam, no?! Innym tak łatwo jest radzić, a ze sobą wytrzymać się nie da. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie tak samo :(

szczegolnie z facetami :(

teraz jestem spokojniejsza, zoabzcymy jak corcia wroci, czy uda sie zbudowac zycie na spokojnie

moraya , u mnie tez wszystko nakreca sie lawinowo, od jakiejs blahostki :(

 

-- 24 lip 2012, 12:45 --

 

dzieci nie maja z nami latwo :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heej.

długo mnie nie było, ostatnie 2 tyg. to u mnie dół, głęboki jak je.bany rów mariański.

 

niby jest OK i normalnie,a nagle ogarnia mnie jakaś totalna pustka, poczucie osamotnienia, smutek... i ja, zamiast poczekać aż to przejdzie, wkręcam sobie dół, z którego potem nie mogę się podnieść. i np. spię po 12 h /dobę, jem, olewam wszystko totalnie... dziś czwarty dzień ciągu jedzeniowo-alkoholowo-narkotycznego i czuję, że nie ma żadnego sensu w normalnym funkcjonowaniu.

natomiast kiedy jest dobrze, to jest IDEALNIE - idealna dieta, ruch, oczywiście muszę chudnąć, bo jakżeby inaczej..

 

ech. :(

 

poruszyłyście temat seksu przy BPD. haha,ja myślałam, że jestem jakaś nietypowa ze względu na to, że mimo doświadczeń erotyczno-seksualnych, do, mówiąc językiem encyklopedycznym:P, penetracji nigdy nie doszlo. dla mnie wyobrażenie seksualności bordera to było raczej seksualne wyzwolenie, a nie - odczuwany również przeze mnie - wstręt, strach, poczucie, że seks to narzędzie tortur dla własnego ciała. Jezu, przecież pamiętam imprezy, z których wychodziłam (pijana) w ramionach przypadkowych facetów, bo tak rozpaczliwie potrzebowałam BLISKOŚCI i przez chwilę było mi... dobrze, bo miałam jej namiastkę. Ale pamiętam też, kiedy na trzeźwo specjalnie pozwalałam facetom robić ze mną co im się podoba, bo raz - nie potrafiłam odmówić, a dwa- szacunek do siebie? jakaś godność? wtedy w moim wykonaniu po prostu nie istniała.

 

teraz od 2 miesięcy jestem w związku - im było mniej poważnie między nami, tym łatwiej było mi się rozebrać (mam zab. odzywiania, totalnie nie akceptuję własnego ciała) i prowokować sytuacje intymne. Im bardziej ja i on angażowaliśmy się emocjonalnie, tym mocniej zamykałam się w sobie, a seks [u nas jeszcze nie pełny seks, no ale umówmy się, dziewicą nie czuję się od ~1,5 roku, kiedy to rozpoczął się okres ojego szmacenia się:/]staje się, kolejny raz, karą, upokorzeniem ?

 

abstrahując od spraw seksu, jestem też bardzo zazdrosna. od jakiegoś czasu spotykam się z przyjaciółką, która ma ciężką postać anoreksji. Jest strasznie wychudzona, moj chlopak, widząc jej zdjęcia, poważnie się zainteresował, był zszokowany. I w tym momencie, zaczęłam niienawidzić siebie, że ja tak nie wyglądam, nie zasługuję więc na miłość, troskę, opiekę, muszę się zniszczyć, żeby zobaczyć w oczach chłopaka to, co widziałam, gdy patrzył na zdjęcia przyjaciółki. tak strasznie żalosnie się czuję pisząc to, że chyba bardziej się nie da.

co wiecej, wlaczylam mi się totalna agresja i wrogość skierowana w str. mojego faceta, no ale co ja mu niby powiem ? sorry kochanie, ale zaregowałeś jak normalny człowiek na widok laski z anoreksją, a że jestem poryta, to od razu zaczęłam upatrywać się w niej zagrożenia dla naszego związku, bo mam w głowie chory schemat budowania relacji na destrukcji ????

 

ja pierd_olę!!!!!!

 

ps!!! zapomniałabym! chcialam poruszyć temat zdrady "cielesnej" pod wpływem złości na swojego partnera. Rozmawiałam o tym z facetem i po prostu nie potrafiłam ogarnąć, że on czułby się zły, dotknięty, ZDRADZONY?!, gdybym po awanturze z nim, poszła do jakiejś knajpy, upiła się i całowała z przypadkowym mężczyzną. Poinformowałam go, że przecież EMOCJONALNIE czyli całą sobą, byłabym w tej zlości na niego, chciała się odegrać, to ON cały czas byłby kontekstem, motywem.

a z innym mężczyzną całowałoby się tylko moje ciało.

 

nie wiem, może to jakaś dysocjacja, ale w wieku prawie 22 lat, zorientowałam się, że nie ja emocjonalne i ja cielesne tworzą CALOSC. że ciało to nie jest worek, z którym mogę robić co chcę, który w pewnych sytuacjach, przestaje należeć do mnie.

 

co o tym sądzicie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże, chiha, jak ja Ci zazdroszczę. Ja od cholera-wie-ilu lat traktuję swoje ciało jak przedmiot, co w sumie dopiero teraz sobie uświadomiłem. Twoje podejście do sprawy jest moim zdaniem BARDZO racjonalne i normalne. Ciesz się, że masz taki stosunek do swojej sfery seksualnej, naprawdę.

 

A co do zdrady to wiesz, różnie z tym bywa. Kiedyś rozmawiałem o tym ze znajomymi i opinie są podzielone. Jedni pocałunek z kimś innym niż partner traktują jako coś haniebnego, a drudzy trochę przymykają na to oko, co nie znaczy, że jest to w porządku i np., w głębi serca nie czują się z tym źle... Niestety, takie 'skoki w bok' w akcie złości na partnera są typowe nie tylko dla osób z BPD...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chicha, ja mialam podobnie,szukalam namiastki opieki , milosci poprzez seks, moje zwiazki trwaly i kilka miesiecy , potem nowy partner i nowy seks.....

zaczelam czuc do siebie obrzydzenie

trafilam do grupy slaa, zrzeszajacej osoby uzaleznione od milosci i seksu, teraz jestem w dwuletnim zwiazku

a co do zazdrosci to u mnie jest makabra, wczoraj moj pan rozmawial przez chwile ze swoja byla przez tel i mnie malo szlag nie trafil.

zalozylam sobie konto na sympatii i robilam mu na zlosc do wieczora

efekt byl taki , ze starcil do mnie zaufanie a ja mnostwo czasu zmarnowalam :(:(:(:(:(:(:(:(:(

co do przedmiotowego traktowania wlasnego ciala , u mnie wynikalo to prawdopodobnie z wykorzystania w dziecinstwie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże, chiha, jak ja Ci zazdroszczę. Ja od cholera-wie-ilu lat traktuję swoje ciało jak przedmiot, co w sumie dopiero teraz sobie uświadomiłem. Twoje podejście do sprawy jest moim zdaniem BARDZO racjonalne i normalne. Ciesz się, że masz taki stosunek do .

 

dzikeuje, ale...

 

na płaszczyźnie racjonalnej, wiem że to,co napisałam (że ja to całość, to cholerne ciało, którego obecnie tak nienawidzę!!!, także) jest dobre, normalne i tak 'powinno się' to wszystko postrzegać.

niestety emocjonalnie, wciąż nie dociera do mnie, że funkcjonuję jako "ciało", że ludzie je widzą, nie identyfikuję się z nim, nie potrafię obecnie spojrzeć w lustro.. :(

 

i, że czy tego chcę,czy nie chcę, to ciało jest moje uświadomiłam sobie niestety...hm, przedwczoraj? w dodatku doznałam "oświecenia" (taa...) będąc (klasycznie) na jakichś prochach.

 

 

 

moja terapeutka powiedziała kiedyś, że ja oczekuję (=jestem przygotowana), że ludzie będą robić z moim ciałem to, co ja robiłam z nim przez lata i bardzo dała mi tym do myślenia. Ale to już tak na marginesie. :-)

 

mordka36 !! przypomniał mi się cytat z Gorzkich Godów Polańskiego, kiedy zdradzana przez hugha granta:P żona, powiedziała mu ze złością: pamiętaj, cokolwiek zrobisz ty, ja mogę zrobić dwa razy mocniej.

 

konto na sympatii, szantaż emocjonalny, to samo, to samo, to samooo!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ataki złości i agresji oraz wmawianie wszystkim "nie macie prawa mnie kochać"

ja dopiero ostatnio odczuwam niesamowicie dobitnie, co znaczy impulsywność i złość bez powodu. Chodze tak podku.rwiona, że co chwile coś niszczę. głównie sprzęty domowe; połamane noże kuchenne, poobijany telefon, wiadomo. ale to jeszcze nie najgorsze. najgorsze, to że nawet mój ukochany tatuś tak bardzo wielbiony na codzień przeze mnie, potrafi u mnie 1 zdaniem wywołać taką furię, że uciekam gdzieś, gdzie będe mogła sie nawyklinać i pomiotać do woli. Wiem, że to nie jego wina, że moja wściekłość bierze sie z innych przyczyn o których teraz nie bede się rozpisywać, a z kolei ludziom w pewnym wieku nie da sie wytłumaczyć spraw o których nie słyszeli nigdy w życiu, bo poprostu nie zajarzą.

 

zielona ja glownie wiedze o borderline czerpie z tad i kilku zrodel jeszcze , jedno chyba stad

mordka36, pierwszy link znam bardzo dobrze opis bogaty ale mnie np. niewyjaśnił czym w praktyce jest border. żeby dowiedzieć się czym np. jest słynna pustka i na czym polega na prawde, musiałam przekopać pół internetu. co do filmów, zaraz obejrzę.

 

a te teorie ujmując rzecz w jednym zdaniu, różnią się chyba przedewszystkim tym, że u Kernberga przyczyną bezpośrednią niestabilności emocjonalnej, jest nieuświadomiona, niekontrolowana złość pojawiająca się w nieadekwatnych sytuacjach, która odpowiada za impulsywność, która jest z kolei sposobem radzenia sobie z tą nieodkrytą złością. cytat z artykułu:

agresja i złość odszczepione od tak zwanych funkcji libidynalnych, a zatem w znacznym stopniu nieświadome i niezintegrowane z całością aparatu psychicznego, odpowiadają za jego chwiejność, niestabilność wewnętrzną, rozmytą tożsamość, ciągłe ataki na więź, relacje, własne ciało, myślenie czy uczucia. Kernberg poprzez proponowaną terapię pomaga pacjentowi w uświadomieniu i zintegrowaniu tych pierwotnych stanów emocjonalnych, a przez to w wytworzeniu bardziej dojrzałego "ja". Z tego punktu widzenia konfrontacja, klaryfikacja oraz interpretacja agresji i złości pacjenta wydaje się głównym aspektem psychoterapii pacjentów z zaburzeniem osobowości typu borderline.

 

z kolei druga teoria jest dla mnie mglista i niejasna.

Według tej koncepcji na skutek zaburzeń w relacji wczesnodziecięcej pomiędzy dzieckiem a figurą przywiązania (matką) dochodzi do istotnego zakłócenia procesu mentalizacji - to jest zdolności do uświadamiania sobie własnych i cudzych stanów umysłowych i refleksji nad nimi. W tej sytuacji aparat psychiczny pozostaje niedojrzały i skrajnie niestabilny, a osoba ma ogromne trudności w identyfikowaniu, różnicowaniu i nazywaniu własnych stanów psychicznych.

szczerze powiedziawszy; co mnie, jako 2 letnie dziecko interesują stany umysłowe mojej matki? jeśli nie znam nawet alfabetu to tymbardziej nie bedę kontemplować jej przeżyć wewnętrznych. w tym wieku dziecko interesuje jedynie to, czy matka jest dobra i czy wróci do mnie po tym jak strace ją z oczu.

 

to jest oczywiście powierzchowna, spontaniczna ocena tej teorii ;) jesli ktoś wie na ten temat więcej, chętnie się dowiem.

 

Jakbym miała ocenić intuicyjnie, to jestem terapeutyzowana w myśl teorii Kernberga. Nie bez efektów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona jezeli masz cos fajnego wyslij linka

ja nie lubie literatury fachowej ze wzgledu na jezyk....

najwiecej daja mi opisy tego , co przezywaja poszczegolne osoby....

co do zlosci, wydaje mi sie , ze jestem przesadnie mila dla ludzi a wszystko , co mnie gnebi dusze w sobie

zlosc wybucha w jakims momencie, zupelnie nieadekwatnym

ostatanio doszlam do wniosku , ze nienawidze mezczyzn

wczesniej nie udawalo mi sie wzbudzic zlosci wobec mojego ojca , za to co mi zrobil...

mysle , ze u mnie ten gniew na niego gotuje sie wewnatrz gleboko

czuje , ze powinnam sie nim zajac , bo jest chory, czuje wobec niego litosc i obrzydzenie, ale zlosci nie

i ta zlosc chyba we mnie tkwi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobra, ak jak myslałam :smile: znam te 2 nagrania, niedawno ich słuchałam. Nagranie z facetem-klinicystą, jest bardzo profesjonalne, trwa coś 12 minut a facet zawarł wszystko, co mnie interesowało z odpowiednim poziomem zagłębienia w temat dotknął kluczowych zagadnień bpd i widać, że wie o czym mówi, ale przedewszystkim podobał mi się jego optymizm (widać, że to nie Polak...) gdy mówił o tym, że wytarczy zrozumieć mechanizmy, kruchość, skłonność do obwiniania siebie, oraz mieć cierpliwość, to leczenie przynosi jak najbardziej zauważalne rezultaty. powiedzcie mi kto z polskich klinicystów wyraża się tak optymistycznie o leczeniu borderów? zawsze tylko aaa bo rozszczepiają personel, aaaa bo trudności definicyjne, aaa bo oporni na terapię itd. pfff. pora uciekać z tego spsiałego kraju :?

 

natomiast ta kobieta z tego co pamiętam psychiatra (nie psychoterapeutka), modliła się na antenie 1:20 h i nie powiedziała nic odkrywczego, ani nawet mądrego poza przekazaniem podstawowej wiedzy, którą każdy może wyczytać z wikipedii, a co ambitniejsi z podręczników ze wstępu do psychologii klinicznej :? Pańcia opowiadała powierzchownie, bez podkreślenia specyfiki bpd na tle innych zaburzeń zwłaszcza na wiązce B, tylko takie "odczuwanie emocji, bla bla bla "jak dla debila, a w moim odczuciu jeśli ktoś prowadzi wykład/wywiad przez 80 minut to chyba ma dość czasu, by zagłębić się w temat na poziomie godnym uwagi zainteresowanych.

 

-- 24 lip 2012, 18:30 --

 

zielona jezeli masz cos fajnego wyslij linka

ja nie lubie literatury fachowej ze wzgledu na jezyk....

najwiecej daja mi opisy tego , co przezywaja poszczegolne osoby....

w takim razie na pewno zainteresuje cie "uratuj mnie" Rchel Reiland, dostępne w wordzie na chomiku, chociaz ja nie skończyłam tej lektury, zbyt ciężka, zbyt wiele emocji mnie kosztowała, jak również kończy się ponoć happy endem, a ja nieznoszę happy endów :) boję się ich wręcz.

 

ostatanio doszlam do wniosku , ze nienawidze mezczyzn

wczesniej nie udawalo mi sie wzbudzic zlosci wobec mojego ojca , za to co mi zrobil...

nie piszesz nic o matce, więc domyślam się, że była dość przyzwoita? u mnie na odwrót. Matki nienawidzę jak psa, poprostu mam nadzieję, że pewnego dnia wyjadę i już nigdy jej nie zobaczę. natomiast ojca mam poprostu cudownego konfrontując i porównując do ojców moich koleżanek. Spokojny, stabilny (!), kceptujący, rozwżny, logiczny, wyrozumiały, mogłabym tak długo jeszcze wymieniać. oczywiście można mu zarzucić pare parę wad, z których naczelną jest skrajna bierność, pasywność, bo nie stanął nigdy w mojej obronie, gdy matka mnie krzywdziła. Bał się? na terapii mówi mi się, że się bał, chociaż mój "border inside" każe mi twierdzić, że nie zależało mu na mnie wystarczająco gdy byłam mała, by o mnie walczyć, narażać się na werbalne atki matki :roll:

 

-- 24 lip 2012, 18:38 --

 

aha, linków za bardzo nie mam, ale mam na kompie pare dokumentów o bpd, w prawdzie raczej własnie medyczne, bo mnie fascynuje uchwycenie tematu u samych korzeni, jakby od strony technicznej ;) ale jak bedziesz chciała, mogę ci podesłać te rzeczy na maila (możesz mi podać adres na privie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona jezeli masz cos fajnego wyslij linka

ja nie lubie literatury fachowej ze wzgledu na jezyk....

najwiecej daja mi opisy tego , co przezywaja poszczegolne osoby....

co do zlosci, wydaje mi sie , ze jestem przesadnie mila dla ludzi a wszystko , co mnie gnebi dusze w sobie

zlosc wybucha w jakims momencie, zupelnie nieadekwatnym

ostatanio doszlam do wniosku , ze nienawidze mezczyzn

wczesniej nie udawalo mi sie wzbudzic zlosci wobec mojego ojca , za to co mi zrobil...

mysle , ze u mnie ten gniew na niego gotuje sie wewnatrz gleboko

czuje , ze powinnam sie nim zajac , bo jest chory, czuje wobec niego litosc i obrzydzenie, ale zlosci nie

i ta zlosc chyba we mnie tkwi

U mnie gniew na obojga rodziców chyba. Chociaż, jeśli o ojca chodzi - jest mi obojętny (pewnie tak nie jest, ale uciekam od prawdziwych uczuć od dawien dawna). Jak bym go nie miała, jak by nie istniał dla mnie. No bo... przepraszam - kiedyś spotykanie się raz na miesiąc (kiedy mieszkałam w jego kraju, niedaleko), potem dzwonienie raz na miesiąc. Ja traktowałam te rozmowy tylko jako piepr^ony obowiązek, za przeproszeniem. A spotkania (w wieku 6 lat) były dla mnie tylko formą rozrywki, dzięki której mogłam mieć nową zabawkę (za co chyba mam jakieś poczucie winy, nie wiem). Niby gadania mojej matki, że on cierpiał z każdym rozstaniem, bla bla bla... Ale co z tego? I tak się czułam na pewno porzucona albo też to odpierałam i miałam za rzecz (niby) nieistotną.

Informacje o BPD chyba rzeczywiście najlepiej wynieść z "praktyki", czytania forum. Takie suche fakty to... no właśnie. Fakty, teoria, ale nic głębszego :mrgreen: . Chociaż na pewno pozwalają zrozumieć wiele rzeczy. Tylko co z tego, jeśli później w praktyce mam jeszcze większy mentlik i "więzienie" we własnym umyśle .. :roll: . Mam tak kruche "ja", że później nie wiem co ja bym zrobiła. Co tu dużo gadać - siebie straciłam dawno temu. Jak z resztą wielu z nas ;) .

 

Nie miałam dzisiaj odwagi powiedzieć terapeutce o tym co sobie zrobiłam :? . To chyba jednak istotne... Może następnym razem się uda. Chociaż będzie mi strasznie wstyd przed nią. Powiedziałam jej, że czuję nienawiść do niej, dałam radę wykrztusić dlaczego, ale tego jakie czyny się z tym wiązały już nie :? . Ogólnie był gniew, płacz i śmiech. Ehh... Zamiast siebie nie zawodzić, to tylko jej nie chcę zawieść (?).

 

matka popelnila samobojstwo, jak mialam 3 lata

:shock: Zostałam bez słowa.

 

zielona miętowa, mogłabym też prosić o te dokumenty o BPD :D? Jakby co to na PW ci wyślę e-maila. ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mordka36, tak. Dwa razy - dzisiaj i 2 dni temu :? . Tak dużo gniewu się nazbierało itp. itd. (nie wiem jak to opisać, ale m.in. chyba wynikło to z myśli o terapeutce), że nie wytrzymałam.

 

Wow. 10 razy? Nieźle :lol: . Ja też mam w domu, ale raz przeczytałam. To i tak dobrze zważając na fakt kupowania zbędnych rzeczy przeze mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matka popelnila samobojstwo, jak mialam 3 lata

ale czuje ze moja corka mnie nienawidzi .......

no tak :roll: domyślam się, że jej "gest miłości" poprzedzony był depresjami, być może histeriami, nerwicami?

 

co do córki - chill out ;) istnieje spora szansa, że poprostu źle interpretujesz to co widzisz. ja często miewam (w kontakcie bezpośrednim, nie przez tel) poczucie, że właśnie zrobiłam coś, przez co ojciec mnie nienawidzi :roll: to może być cokolwiek, jedno zdanie, które te skwituje takim "noo, hm.. :-| " ja już czuję się skreślona. musze uciekać. ale do czego zmierzam - pamiętam, że to poczucie jest irracjonalne, gdyby coś było na prawde nie tak, to zakomunikowałby mi to jawnie, bez uciekania się do zimnej wojny. myślę, że z twoją córką może być podobnie. btw. ile ma lat?

 

moyraa, jasne podaj maila, wyśle, co mam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mordka36, Twoja córka to całkiem duże dziecko ;) nie jestem specjalistką, tzn. niby jestem pedagogiem od resocjalizacji :lol: ale dzieci nie mam. W każdym razie jeśli moge ci coś poradzić (chociaż robie to w ciemno, bo nie znam przyczyn jej zachowania) to 2 metody:

 

po pierwsze możesz ją usamodzielnić. Rozumiem, że sprzątnie dotyczy jej pokoju? Jeśli tak, to spraw jest prosta; mówisz kasiu/aniu jest sobota, robimy sprzątnie, każdy sprząta u siebie. Jeśli sobie nie posprzątasz, to bedziesz mieszkać w brudzie, bo ja tego za ciebie nie zrobię. i jesteś konsekwentna. jak nie robisz, to nie robisz, kropka. Jej pokój to jej prywatna przestrzeń, jak resztki jedzenia zaczną dziewczynie pleśnieć w pokoju, to sama poleci po mopa. Jak rano przed szkołą nieznajdzie ulubionych dżinsów, to po szkole szafa będzie lśnić. trzeba jej uświadomić, że to od niej zależy jak będzie się jej mieszkało. w ogóle to mogę powiedzieć po sobie jak było w moim przypadku. matka wyręczała mnie przez całe życie we wszystkim, do dziś ma taki automatyczny "zryw" żeby np. wyrwać mi spod nosa talerz, gdy skończę jeść, żeby go za mnie umyć. a potem wydziera na mnie koparę, że jestem niesamodzielna, niechluja, że syf robię. no robię, bo przecież każdy syf zawsze "sam" się sprzątał, nieprawdaż ;)?

 

a druga metoda, to raczej kwestia zmiany postawy. Może to co przyszło mi do głowy to banał, ale spróbuję;) Jeśli sprzątanie dotyczy nie tylko jej pokoju, ale np. ma przydział domowych obowiązków w postaci odkurzania/zmywania naczyń itp. i ona wie, że to jest jej obowiązek (jeśli nie rozmawialiście o tym wspólnie, to ona może poprostu nie zdawać sobie sprawy, że oczekuje się od niej własnie odkurzania raz w tygodniu) to ja bym proponowała zmienić taktykę. nie krzyczeć od progu krytykując jej lenistwo, pytając z pretensjami dlaczego nie posprzątała?! bo to powoduje właśnie złość i kontratak w postaci agresji słownej. jeśli krzykniesz "no i dlaczego dalej nie posprzątałaś tego syfu?!" to dziewczyna nie może odpowiedzieć nic innego, jak tylko "bo nie chciało mi się" lub coś równie aroganckiego. na tak postawione pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Lepiej byłoby umawiać się z nią konkretnie, np mam prośbę, jest wtorek, czy mogłabyś w czwartek posprzątać łazienkę i pomóc mi w ten sposób? - w domyśle - wcale nie musisz, ale ale sama mam dużo obowiązków i gdybyś się tego podjęła, bardzo byś mi pomogła. Moim zdaniem większe szanse, że dziewczyna na tak postawioną propozycję zareaguje zgodą, poczuje się ważna, bo sama decyduje o tym, czy ci pomoże ;) jeśli doszłyście do porozumienia, warto jeszcze w przeddzień jej przypomnieć, że obiecała ci pomóc. to są ogólnie takie dość miękkie metody wychowawcze ;) wątpie żeby zadziałały od razu, ale z czasem mogą przynieść sporo dobrego.

 

aha, i podaj mi tutaj albo na priv swojego maila ;)

 

-- 24 lip 2012, 20:28 --

 

dobra, poszło. sprawdźcie pocztę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×