Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

dzieki zielona

niby tez jestem pedagogiem , ale szewc bez butow chodzi...

mloda sprzata, ale mnie nienawidzi...

problem jest w tym, ze jej syf nie przeszkadza zupelnie........

ale to podobno problem wszystkich matek

tylko martwie sie ze z ta nienawiscia to ona mowi prawde :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, może to jakaś dysocjacja, ale w wieku prawie 22 lat, zorientowałam się, że nie ja emocjonalne i ja cielesne tworzą CALOSC. że ciało to nie jest worek, z którym mogę robić co chcę, który w pewnych sytuacjach, przestaje należeć do mnie.

 

co o tym sądzicie??

Hm... nie dane mi było dobrnąć jeszcze do tego etapu...

Nigdy nie traktowałam jako dysocjacji dwoistości będącej odrębnym poczuciem mnie fizycznej i mnie "duchowej".

Składam się z dwóch odrębności, ni w ząb zespolić, bo ciałem (swoim), najzwyczajniej w świecie gardzę. Ono jest złe, służy odczuwaniu, wyżywaniu się, uderzaniu w nie, bo to 'tylko' ciało... Ja - niefizyczne jest lepsze. Wyższe. Pełniejsze.

Chciałabym być w stanie unieważnić siebie fizyczną, najlepiej tak, by móc żyć tylko duchowo, intelektualnie...

:-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się obecnie tak brzydze swojego ciala, ze nie jestem w stanie go dotknac.

 

i znow sluzy do wyzywaniu się, mialam cele (zwiazane ze sportem), aspiracje, porzucilam wszystko w jeden dzień. teraz jem, palę, piję, okazjonalnie jeszcze biorę. nie potrafie sie z tego wyplątać, zapewne zrobi to jakiś impuls, coś co sprawi ze znow bedzie idealnie. nie wytrzymuje ze soba, nie jestem w stanie sie umyc :why::why:

 

zielona mietowa, czy mogę też prosić o te materialy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie się podziały moje marzenia, cele? Nie ma już nic, są tylko fantazje dalekie od rzeczywistości... Nie ma juz marzeń o rodzinie, o pracy... Widząc siebie w przyszłości widzę obok tylko ew. psa, kogoś fizycznie. Ale duchowo? To zbyt wiele... :cry: . Nigdy nie umiem być przy kimś sobą, bo i jak, jeśli sama nie wiem w jaki sposób i nie czuję się ze sobą dobrze. A kiedyś na nich zwalałam, że to ich wina - nie umiem przy kimś być sobą, nie czuję bliskości.

Mam wrażenie, że nikt mnie nie zna, ja siebie nie znam, nie mam kontaktu ze sobą. Nie ma mnie, nie ma życia. Pusto mi.

 

I znowu wrócę do terapii... I tam mi się ciągle wydaje, że kłamię, coś jest nie tak albo niedostatecznie dobrze określam o co mi chodzi, jaki jest mój problem - że albo go umniejszam albo sztucznie robię z igły widły. Przy każdym zdaniu musiałabym dodawać "ale właściwie to ja sama nie wiem".

 

To smutne z tą nienawiścią lub brakiem jedności z własnym ciałem ... :(. Ja już sama nie wiem, czy je czuję, czy go nie czuję. Wciąż kreuję sobie jakiś fizyczny obrazsiebie, jakiś nieosiągalny ideał. "To chciałabym być ja!". I naiwne myślenie, że wtedy będę szczęśliwa, będę robiła wszytsko na co będę miała ochotę. Czy to jakaś ucieczka? :? Wszystko jest jakąś nawiną ucieczką od życia. Od lat już tak uciekam w świat marzeń, złudzeń - nałogowo szukam zdjęć, nałogowo planuję jak do tego dojść. Ale co robić, kiedy rzeczywistość albo przytłacza, albo mimo szczerych chęci jest we własnym wyobrażeniu nudna? Potrzebna jest odpowiedzialność, umiejętność stworzenia prawdziwych relacji = wiedza o tym kim się jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

morayaa

ja wlasnie nie umiem zyc w pojedynke, jakbym bez kogos nie istniala, uwieszam sie jak bluszcz, zawsze marzylam o wieeeeeelkiej milosci , takiej po grob , ktora mnie uratuje od tego okropnego zycia, liczylam ze dopiero jak bede z kims idealnym, wtedy wszystko sie zmieni , ten ktos mna sie zaopiekuje i wogole wszystko , co zle sie skonczy.......

ja sama nie czuje sie na tyle wazna , by zyc

musi ktos kolo mnie byc

panna Alicja-ksiazka jest naprawde przydatna

zajrzyj tez do linkow , ktore wczesniej wyslalam zielonej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie z jednej strony tak myślę, niby bym chciała, a z drugiej - już wątpię w możliwość stworzenia takiej relacji. Ale mieszkać sama? To byłby koszmar...

Pakuję się w nowe znajomości, ale nie wytrzymuję tego co się ze mną dzieje. Jeśli mi zależy, to za bardzo. Od zaraz. Za bardzo się staram, za bardzo się czepiam.

To nie ma ładu ani składu. Nie wiem dzisiaj w ogóle co myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy nie byłaby to wieczna szarpanina? A znowu ktoś zwyczajny, poukładany wydaje się być nudny, nijaki...

Ostatnio nawet się złapałam na tym, że szukam jakichś wielkich indywidualistów. Podobał mi się kiedyś pewien kumpel chociażby. Dusza artysty. Jak pisaliśmy, to zazwyczaj delikatnie się z nim kłóciłam (choć on twierdził, że ja sama nie wiem co myślę, czy jakoś podobnie - nie wiedziałam o co mu chodzi). Miał dziwne poglądy, a ja je zawsze próbowałam obalić :mrgreen: . Ostatnio rozmawialiśmy i już wydawał mi się taki jakiś normalny, poukładany i... Przestał mi się podobać. Tylko jak takiego znaleźć i nie zwariować? Głupota tkwi w tym, że rozmowy z nim mi się podobały, dopóki źle ma mnie wpływały.

Jeszcze była druga znajomość z kimś, kto wydawał mi się "kimś", teraz dojrzał i też to już "nie jest ten człowiek". Dopóki coś się dzieje, nie ma pewności, to jest dobrze. Potem mam ochotę uciekać. Chyba nie da więc rady stworzyć związku z kimś kompletnie odbiegającym od zachowań podobnych do zachowań BPD.

 

Chociaż pewnie mało kto "normalny" zrozumie takie problemy. Pamiętam jak tylko wspomniałam o moich humorach pewnemu panu, to od razu miał mnie za jakieś dziwadło. A może mi się wydawało :lol: .

 

Zastanawiam się dlaczego właśnie takich ludzi szukam (i pewnie nie tylko ja... :lol: ). Może dlatego, żeby dzięki temu komuś poczuć się Kimś? Nim? :roll: . Zarazem podświadomie szukam osób niedojrzałych emocjonalnie. ... bo szuka się odzwierciedlenia siebie? Hmm... :D

 

-- 25 lip 2012, 15:25 --

 

Czytam tego posta i z powodu edycji znowu mi wyszedł dziwnie i niepoukładany, ale trudno :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja z "wariatem" wytrzymuje jeden dzien :yeah:

jak tu gdzies bylo napisane zrywam zwiazki w jednej chwili...

obecnie jestem w bardzo dlugim , jak na mnie dwuletnim zwiazku z mezczyzna bardzo spokojnym, opiekunczym, calkowitym przeciwienstwem wszystkich moich poprzednich

jest kilka "ale"

moj partner jest calkowicie podporzadkowany mamusi, ktora na moje oko ma bardzo duzo cech bordera

wpadanie w szal , rozbijanie samochodu, grozby

a jak nie skutkuje wtedy palcz i depresja

wiec czasami mysle , ze ja i jego mama tworzymy zwiazek dwoch wariatek, a on sobie gdzies tam w kaciku siedzi z tym swoim spokojem.....

chodzi mi o dwoch borderow , czyli osoby , ktore tworzac zwiazek beda wiedzialy , jak moze zareagowac druga osoba, beda wiedzialy co robic a czego nie

tak sobie kombinuje

choc ja mam zamiar budowac swoj zwiazek do "grobowej deski"hehe

ale to zabrzmialo :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żywię nadzieję, że znajdę kogoś, z kim powiążę jakieś plany... I wytrzymam jakoś to napięcie oraz ataki panicznego lęku przed stratą mówiącego "zaraz przestaniesz istnieć, zwariujesz!" + nie zrezygnuję zanim się coś zacznie. Chyba zbieram się wtedy, staram się starać żyć życiem (dla tego kogoś, aby się udało i nie było, że ciągle w domu siedzę :roll: = stwarzać pozory niezależności i swojego życia), ale wszystkie cechy się zaogniają. Przynajmniej ostatnio tak było w przypadku kogoś, na kim mi zależało ;) . Chociaż do dzisiaj nie wiem, czy zależało mi na nim osobiście... :? .

 

Jeśli oboje wiedzą o tym, jak reagują, wiedza na co się nastawiać - hmm... może i wyszedłby z tego udany związek :).

To oby ten Twój związek przetrwał i oby Twojego faceta nie zabrała Ci jego matka "borderka"! :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

he dzieki

chyba ssie nie damy heh

dzis moj partner mial miec sesje u mojej terapeutki , ale nie chcial isc....mialo byc wlasnie na temat mamusi

ja tez mialam miec ale nie pojde bo mnie tak rozwalil bol kregoslupa , ze nie moge sie ruszyc, nie wiem , czy to nie psychogenne, bo stalo sie to po tym , jak moj pies dostal uczulenia na szczepienie i o malo sie nie udusil :(

 

morayaa a moze tutaj kogos poznasz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to do siebie , ze jak ktos jest dla mnie mily to od razu odbieram to jako zakochanie...

nie wiem , jakby to wygladalo , gdybym nie spotkala A.....

JA PO PROSTU NIE UMIEM BYC SAMA..

moja terapeutka twierdzi , ze odebralam smierc mamy jako opuszczenie i dlatego teraz tak mam, ze martwie sie ze ktos mnie porzuci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to do siebie , ze jak ktos jest dla mnie mily to od razu odbieram to jako zakochanie...

:shock: dokładnie. A przynajmniej zauroczenie, w lepszym przypadku - miłość totalną :shock:

JA PO PROSTU NIE UMIEM BYC SAMA..

Per analogiam.

Tyle, że z kimś umiem byc jeszcze mniej... :-|

moja terapeutka twierdzi , ze odebralam smierc mamy jako opuszczenie i dlatego teraz tak mam, ze martwie sie ze ktos mnie porzuci

Chyba zawsze musi być ten 'pierwszy raz', początek...

Mój sięga, zdaje się, pewnego nagłego zniknięcia ojca w dzieciństwie. Nie było Go raptem kilka dni, ale ja odczułam je jak długie tygodnie. Odchorowałam to silnymi fiksacjami nerwicowymi. I, naturalnie, "świadomością", że w końcu każdy mnie zostawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam to do siebie , ze jak ktos jest dla mnie mily to od razu odbieram to jako zakochanie...

O tak. Skąd ja to znam :mhm: . Jak ktoś ze mną pogawędzi, jest miły, to na pewno chce czegoś więcej ode mnie, a już na pewno muszę mu się bardzo podobać. A potem - uupss... Jednak ma mnie gdzieś. To fatalnie. W dodatku to moja kumpela mu się podoba? O Boże, więc ja jestem na pewno dużo gorsza, nic niewarta? To jeszcze gorzej! Więc może to jednak nie nudzenie się ludźmi, a fakt, że jest inaczej niż myślałam... Ciekawe :mrgreen: . Może kiedyś to zrozumiem.

 

U mnie też raczej sprawa z ojcem ma z tym związek. A przynajmniej między innymi. Jedynym stałym facetem w moim życiu był mój dziadek, który też mnie zostawił, bo umarł. Choć był mi bardzo bliski, to podobno w ogóle tego nie przeżyłam. Wygląda na to, że tłumiłam przez lata wszystko w sobie, uciekałam w tiki nerwowe, różne lęki i tak dalej :? .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolezanka stwierdzila , ze niewazne,co nam jest, niewazne jaka diagnoza , wazne zeby przepracowac dziecinstwo ...

ja nie mam ochoty sobie nawet tego przypominac :(

 

-- 25 lip 2012, 20:59 --

 

ostatnio zauwazylam , ze mam napady wscieklosci, ktore przechodza w rozpacz i ogromne poczucie winy i krzywdy :(

 

-- 25 lip 2012, 21:12 --

 

czytam to http://bpdninagarcia.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?3

i teraz widze jaka jestem matka :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co jest jak czuje , jestem tego świadom ze mi odbija palma

 

mam świetną dziewczynę, chce zmienić na świetniejszą

mam dobra prace, tez kombinuje bez przerwy by zmienic, nie wiem za ambitny jestem czy cos, chociaz ludzie mówią ze nie znają drugiego takiego co tyle osiągnął w tak młodym wieku

mam super fure i znowu chce ją zminić

 

oco tu chodzi? w dodatku ostatnio stracilem sporo werwy, energii i nic mi sie nie chce, i mam tez totalną obojętność na wszystko

napady agresji takie ze rozwalam rzeczy co są obok mnie, np potrafie dziurawić sciany z pięści,[jestem trenerem sportow walki] żucam, telefony potrafie zgniatac w ręku

ostatnio jak sie mialem spóźnić zgniotlem kolejny z nerwow, w samochodzie schowek rozwalilem pięścią bo na coś bylem zły, na głupote, poprzedni samochód potrafilem skopac

 

mam wrażenie cos jest nie tak, tzn ludzi obok tez zaczynaja to widziec

 

-- 26 lip 2012, 09:44 --

 

tak przeglądam to forum i widze ze mam DDA, wczesniej siedziałem w kryminale a teraz robie doktorat, pije okazjonalnie bo trenuje, chociaz w wakacje troche wiecej, jak cos cpam to rzadko raz lub kilka razy do roku, trawe pale czesto

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faw, wydaje mi sie , ze powinienes porozmawiac z psychiatra , nie wiem , czy psycholog albo psychoterapeuta sa w stanie postawic diagnoze..

mi psychoterapeutka potwierdzila bordera , ale polecala jeszce psychiatre , zeby sie upewnic

wydaje mi sie, ze do psychiatry nie pojde , mam jakis lek , boje sie , ze mnie zamkna :(

choc jak to czytam , wydaje mi sie ze juz z 15 lat temu powinnam siedziec w

psychiatryku

najgorsze jest to , ze przypomina mi sie i sni co ja wyczynialam , przez te wszystkie lata, szczegolnie wobec dzieci :(

tez jestem dda i w mlodosci mialam tak ,ze kiedy bylam z jakims facetem , wydawalo mi sie ,ze po swiecie chodzi gdzies jeszce lepszy i ja sie przy obecnym marnuje........

dda maja strasznie zanizone poczucie wartosci, ja skonczylam kilka kierunkow zanim poczulam ,ze cos znacze, a dalej mam w sobie tak ogromny bol , ze nie chce mi sie zyc i boje sie , ze jak ktos mnie b;lizej pozna , to to odkryje :(

Faw , mysle , ze powinienes zasiegnac opini specjalisty , mi dalo tez bardzo duzo czytanie forum , bo widze ze mam identyczne jazdy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mordka36, nie masz racjonalnych powodów ku obawom przed wizytą u psychiatry. Uwierz mi, wcale nie tak łatwo dojść do momentu, w którym Cię 'zamkną'.

Psychiatra może okazać się pomocny, warto byłoby Ci skorzystać.

 

Co do diagnozowania - owszem, psychoterapeuta jak najbardziej może postawić diagnozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia,

ale co mi tak naprawde da psychiatra?

biore seronil na depresje, czesto wlasciwie go przerywam wiec nie wiem , czy dziala, ale wogole nie chce brac zadnych lekow

psychoterapeutka stwierdzila ze najwazneijsze ze mam swiadomosc i zebym nie przerywala juz seronilu

moj byly maz grozil mi odebraniem dzieci i zamknieciem w psychiatryku przez 1o lat malzenstwa , dlatego sie boje

chcialabym nie czuc tego wewnetrznego bolu i strachu , ale lekow nie chce zadnych brac , wiec nie wiem , czy pojscie do

psychiatry jest mi potrzebne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mordka36, zrobisz, jak uważasz - co do wizyty.

Fakt, patrząc na brane przeze mnie antydepresanty, neuroleptyki i stabilizatory - też nie potrafiłabym powiedzieć, co, tak naprawdę, działało - no, może poza doraźnymi na uspokojenie.

Chociaż... myślę, że zawsze warto spróbować ze stabilizatorami...

 

Odnośnie męża - uroczy człowiek... :x

Powtórzę jednak to, co napisałam już wyżej - wbrew pozorom, nie tak łatwo wylądować na oddziale zamkniętym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coz moj maz ciagle powtarzal , ze jestem wariatka i ze mnie zamknie

dochodze jednak do wniosku , ze latwo ze mna nie mial.......

i pewnie gdybym trafila wtedy do psychiatryka byloby mi latwiej

moze ktos madry by mnie zdiagnozowal i bylabym juz po dobrej terapii

nie wiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mordka36, na przeszłość, stety - niestety, wpływu nie mamy.

Może byłoby lepiej, łatwiej, ba - dobrze, a może nie.

Wsjo zależy tylko od nas, a świadomość, autoświadomość to pierwszy krok do pracy nad sobą (boszz, jak ja brzmię, hipokryzja aż huczy :mrgreen: ).

Grunt, że obecnie masz terapeutkę i wenę, by coś ze sobą zrobić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×