Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem po rozmowie z moim chłopakiem. Gdy poprosiłam go aby przeczytał tą książkę to od razu wpadł w szał. Zaczął mówić że z nim jest wszystko w porządku, że to ja mam problemy i nigdy nie chce się do tego przyznać. I że jak ja się zmienię i przyznam do tego że nie jestem normalna to jego zachowanie tez się poprawi. Próbowałam mu wyjaśnić że skoro nie ma żadnych problemów,tylko ja mu wmawiam to tym bardziej powinien przeczytać tą książkę. I zobaczyć czy w wypowiedziach osób z borderline nie odnajdzie swoich lęków,a w wypowiedziach specjalistów nie zobaczy swoich własnych schematów postępowania. Powiedział,że nie będzie tego czytał i koniec, bo nic mu nie jest. Było trudno ale w spokoju ubrałam się i wyszłam od niego. Gdy zapytał dlaczego wychodzę powiedziałam że podjął decyzję, nie czytać tej książki,mimo że to dla mnie bardzo ważne i to dobry początek do dyskusji. Zaśmiał się,że jestem niepoważna. Wychodząc powiedziałam żeby odezwał się do mnie jak będzie gotowy ją przeczytać i zostawiłam mu ją na stole w razie gdyby zmienił zdanie. Nie wiem czy dobrze to rozegrałam bo dopiero uczę się panować nad sobą podczas jego ataków na mnie i uczę się wyznaczania granic. Ale tylko na tyle dziś było mnie stać :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem po rozmowie z moim chłopakiem. Gdy poprosiłam go aby przeczytał tą książkę to od razu wpadł w szał. Zaczął mówić że z nim jest wszystko w porządku, że to ja mam problemy i nigdy nie chce się do tego przyznać. I że jak ja się zmienię i przyznam do tego że nie jestem normalna to jego zachowanie tez się poprawi. Próbowałam mu wyjaśnić że skoro nie ma żadnych problemów,tylko ja mu wmawiam to tym bardziej powinien przeczytać tą książkę. I zobaczyć czy w wypowiedziach osób z borderline nie odnajdzie swoich lęków,a w wypowiedziach specjalistów nie zobaczy swoich własnych schematów postępowania. Powiedział,że nie będzie tego czytał i koniec, bo nic mu nie jest. Było trudno ale w spokoju ubrałam się i wyszłam od niego. Gdy zapytał dlaczego wychodzę powiedziałam że podjął decyzję, nie czytać tej książki,mimo że to dla mnie bardzo ważne i to dobry początek do dyskusji. Zaśmiał się,że jestem niepoważna. Wychodząc powiedziałam żeby odezwał się do mnie jak będzie gotowy ją przeczytać i zostawiłam mu ją na stole w razie gdyby zmienił zdanie. Nie wiem czy dobrze to rozegrałam bo dopiero uczę się panować nad sobą podczas jego ataków na mnie i uczę się wyznaczania granic. Ale tylko na tyle dziś było mnie stać :/

 

BRAWO :!: Zrobiłaś to w najlepszy możliwy sposób jaki mogłaś w tej sytuacji! Myślę, ze do "ostatecznego" ultimatum nie jesteś jeszcze gotowa psychicznie, dlatego trzeba uczyć się stawiania granic małymi krokami! Oddaliłaś się, nie dałaś się wciągnąć w konflikt i zostawiłaś go z wyborem sam na sam - świetnie! :brawo:

 

Mam nadzieje, ze ta sytuacja zachęci go do sięgnięcia po lekturę, zwłaszcza ze zostawiłaś ja w widocznym zasięgu. Wszelkie namowy powodują u niego agresje, a leżący przedmiot może już go tylko zaciekawić, zwłaszcza jak będzie sam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem tylko co dalej? Napisał mi w nocy że książka to tylko pretekst,że chodzi o innego faceta :/ wytłumaczylam mu jeszcze raz że nie uważam go za chorego czy gorszego. Ale jego ciemna strona za często nad nim góruje i ten cudowny facet jakim on jest gdzieś się wtedy gubi,a wiem że z niewielką pomocą będzie umiał nad tym panować. Bo panuje nad sobą w pracy i przy innych,przy mnie też potrafi jak chce. I że nie wyobrażam sobie nas razem bez zmian,a przeczytanie tej książki to krok w stronę poprawy i dialogu między nami. I że nie będę go naciskać bo ta decyzja należy tylko do niego. I że jak będzie gotowy to niech się odezwie. Przeczytal moją wiadomość ale nie skomentował. Pytanie co teraz? Mam czekać na jego ruch? Jak długo mam czekać? Sama nie wiem jak to dalej rozegrać :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisał mi w nocy że książka to tylko pretekst,że chodzi o innego faceta :/

 

Jedyne co możesz zrobić teraz to czekać na jego ruch. Pamiętaj, ze takie oskarżenia są wyrazem jego leku przed odrzuceniem i najwyraźniej odczul w jakimś stopniu Twoja stanowczość (bardzo dobrze!). Kiedy używa takich zagrywek (mniej lub bardziej świadomie), to dobrze byłoby "odzwierciedlić' te uczucia i mu je oddać. Rozumiem, ze boisz tego, iż moje zachowanie może mieć związek z innym mężczyzną. Nie jest to prawda. Bardzo mi na nas zależy abyśmy się lepiej dogadywali w związku, ale wszystko zależy teraz od Ciebie [przeczytanie książki].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się tylko ile trzeba czekać. Tydzień, dwa,miesiąc? Aż on coś zrobi :/ czekać i stać w miejscu czy układać sobie życie na nowo? Przyznam również, że boję się że jak mnie nie będzie w pobliżu to znowu wróci do kojenia lęków z innymi kobietami :( nikt mi nie mówił,że to takie ciężkie :( chyba powinnam iść na terapię, ale straciłam zaufanie do psychologów :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Scarlet1989, Ogólnie to możesz się nie doczekać. On wcale może nie przeczytać tej książki. A nawet jeśli przeczyta to powie, że to stek bzdur i to oleje. Poza tym chcę Ci się czekać i martwić się, że on zacznie się spotykać z innymi kobietami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scarlet1989, Ogólnie to możesz się nie doczekać. On wcale może nie przeczytać tej książki. A nawet jeśli przeczyta to powie, że to stek bzdur i to oleje. Poza tym chcę Ci się czekać i martwić się, że on zacznie się spotykać z innymi kobietami?

Aj,gdyby to wszystko było takie łatwe :/ muszę to przemyśleć. Wyjeżdża teraz z pracy na tydzień to może coś przemysli. Ogólnie to powiedziałam mu że albo ją przeczyta i w ten sposób zaczniemy rozmowę o tym gdzie i jakiej pomocy szukać albo z nami koniec. Dam mu jeszcze czas jak go nie będzie. A potem musze szybko wyjechać z miasta,bo on za chwile znów będzie prosił bym do niego wróciła. A wtedy jak wszyscy wiedzą znów jest kochany i idealny,znów myślę że to ten jedyny. A bardzo ciężko przejść obojętnie obok takich rzeczy :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie mający granice bardziej panują nad swoim życiem, gdyż maja świadomość, ze mogą decydować jakie zachowania będą tolerować. Korzystają ze swojego niepodważalnego prawa do powiedzenia "nie. Kompromis polega na świadomym braniu i dawaniu, natomiast poświęcenie siebie następuje wtedy, gdy zaprzeczamy sobie i swoim potrzebom by zadowolić kogo ś innego. Wyrzekamy się własnej indywidualności byle tylko związek przetrwał w jakikolwiek sposób. ;)

 

Domyślam się, ze bardzo Tobie na nim zależy, ale musisz sobie zadać szczere pytanie czego naprawdę oczekujesz od związku i jaki jest realny potencjał tej relacji by osiągnąć z niej satysfakcje. Wydaje mi się, ze brak zdolności do samokrytyki i zrobienia czegoś dla drugiej osoby (a to tylko przeczytanie książki!!!) nigdy nie wróży dobrze, bez względu na to czy ktoś jest zaburzony czy nie. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Tak naprawdę wybór między przeczytaniem książki a utratą ukochanej kobiety, to żaden wybór :/ a jednak on nie wybiera,po prostu milczy na ten temat. Odzywa się w innych sprawach a milczy w tej najważniejszej.

 

A mogłabyś coś więcej napisać na temat tego związku? Ile ze sobą jesteście, jak wyglądają jego "ataki" i tak dalej? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy ze sobą praktycznie 3 lata. Przez pierwsze pół roku żyłam jak w bajce. Po pół roku zaczął włamywac się na mojego maila i fb. Znalazł jakieś stare wiadomości z czasów zanim z nim byłam i jakieś głupie wiadomości z moja koleżanką o facetach z którymi się spotkałam kiedyś itp. Zrobił straszną awanturę,to był pierwszy jego "atak" przy mnie. Tak sprytnie obarczyl mnie winą za wszystko co tam znalazł,że udało mu się mi wmówić że jestem i byłam złym człowiekiem i że moje dotychczasowe życie to był jeden wielki błąd i powód do wstydu. Oczywiście jak każdy miałam wzloty i upadki ale nie wiele z tego co mówił było zgodne z prawdą, jednak wtedy mu uwierzyłam. Przez ponad rok od pierwszego ataku wciąż żyłam w poczuciu winy,brałam na siebie odpowiedzialność za jego złość i przykre słowa w moją stronę. Wierzyłam że każdy z kim do tej pory miałam kontakt jest zły, łącznie ze mną . Moja rodzina,znajomi,przyjaciółka,a każdy facet który ze mną był chciał mnie tylko przeleciec,bo źle się prowadziłam i sama się o to prosiłam. Po roku takiego życia,zrobił mi jakąś wymyślona awanturę o złą sukienkę jaka na siebie założyłam i mimo że byliśmy umówieni na wieczór to nie odbierał moich telefonów i mnie wystawił. Kiedy czekałam na niego taka wyszykowana to nagle coś we mnie pękło i nagle z nim zerwałam. Niby żaden powód do zerwania ale to wszystko mnie zgniotlo i wyszło przy takiej durnej okazji. Przez pierwsze 2 tygodnie w ogóle się prawie nie odzywał. Potem chciał wrócić. Wróciłam ale to nie był już ten sam facet. Był nieobecny,obcy,obojętny. Więc odeszłam. Po miesiącu czy dwóch,ciągłego pisania błagal o jedno spotkanie. Chciał porozmawiać i mnie odzyskać. Wtedy się parzyznał ze tydzien po naszym rozstaniu pojechal gdzieś na weekend z jakąś malolata. Poszłam wtedy do psychologa,nie dawałam rady. On też chodził ze mną. Próbowałam zrozumieć co się dzieje. Jednak jego ataki wciąż się pojawiały. Coraz bardziej krzywdzące. Nie zrobił mi, ani sobie nigdy krzywdy fizycznej ale psychicznie mnie wykańczał. Przez pół roku byliśmy i nie byliśmy razem. Tydzień razem,dwa bez siebie bo ja nie dawałam rady. Gdzieś w lutym tego roku dowiedziałam się że jak tylko sprawdził moje maile i fb to zaczął rozladowywac swoje lęki z innymi kobietami i trwało to aż do momentu naszego zerwania. Tłumaczyl to tym że nie potrafil inaczej itp. Było mi ciężko ale razem z psychologiem próbowałam to jakoś zrozumieć. Wtedy padło po raz pierwszy "on cierpi na borderline". Kiedy to usłyszał nawet nie zaprzeczał. Ale chwilę po tym okazało się ze utrzynywal zbyt bliską relację z panią psycho i nie mogła ona przez to prowadzić jego terapii. Kiedy się dowiedziałam że nie tylko mnie zdradzał, nie tylko pozwolił mi żyć tyle czasu w poczuciu winy to jeszcze bajeruje z naszym psychologiem to odeszłam. Zawalił mi się świat. Pisał, dzwonił, ale ja nie dawałam znaku życia. Po 2-3 miesiącach zjawił się pod moim domem. Błagal o szansę, bo jego życie beze mnie nic nie znaczy. Ale przyszedł inny. Spokojny. Kiedy zapytałam o terapię to powiedział że pracował nad sobą, że sama się przekonam że jest dobrze,a jak nie to pogadamy o terapii. Muszę przyznać ze 2-3 miesiące się trzymal. Ale to co się potem działo to była masakra. Ja byłam znów winna za wszystko. Niczego nie rozumiałam. Wciąż go zdradzałam i oszukiwałam,wysmiewalam przed innymi i musiał się wstydzić tego że ze mną jest przed innymi z powodu mojej szemranej przeszłości. Kiedys nawet powiedział ze jak codziennie przyznam się do tego że zanim go poznałam to się nie szanowalam i nikt mnie nie szanował i dopiero on mnie zmusił do zmian,to wtedy on się uspokoi. Przyznam że nie od razu powiązałam to z borderline. Najpierw obwinialam znów siebie i próbowałam się zmienić. Ale jego wymagania wciąż rosły tak samo jak częstotliwość jego ataków. I nagle mnie olśnilo. Wiedziałam już wtedy że nie ważne co zrobię,jak długo będę prosić i błagać to nic to nie zmieni,bo do niego to nie dociera. Często coś mówi a potem temu zaprzecza. Krzyczy i mnie obraża a za chwilę zachowuje się jakbym dopiero co dostała od niego kwiaty i dziwi się co mi znów nie pasuje kiedy on jest przecież ok . Teraz po prostu nie odzywa się w temacie. Myśli że przemilczy sprawę a mnie w końcu przejdzie. Jak odejdę to on za jakiś czas znów wróci i cała "zabawa" zacznie się od nowa. Dałam mu czas do końca tygodnia. Nie dam rady siedzieć i czekać i zastanawiać się co i z kim robi,albo czy wybierze mnie :/ to ponad moje siły. Nie żałuję czasu jaki z nim spędziłam mimo że kosztowało mnie to utratę swojej tożsamości, utratę wielu znajomych, wielu nerwów i w efekcie zdrowia. I trwała bym przy nim gdyby tylko podjął się szukania pomocy,ale wiem że bez tego nigdy nie stworzymy związku w jakim będę mogła być w pełni szczęśliwa,i czuła się bezpieczna i spokojna. Do tej pory czułam się jakbym żyła na bombie i tylko chodzenie na palcach pozwoli mj opóźnić wybuch :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Scarlet1989, moim zdaniem powinnaś iść na terapię, bo jesteś w mocno toksycznym związku. Myślę, że on się nie zmieni i przeczytanie książki nic nie da. Ja bym go zostawiła. Wiem, że to nie jest łatwe, ale wybór należy do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to że straciłam wiarę w psychologów. Jedna namawiała mnie do tego bym go nie zostawiła i jeszcze go bajerowala. A druga kazała mi od razu podjąć decyzję. Zapisałam się nawet na wizytę, jakoś w ubiegłym tygodniu ale w ostatniej chwili zrezygnowałam,bo przypomniałam sobie jak wyglądały spotkania z psychologiem wcześniej :/ boję się iść na terapię,naprawdę, bo boję się zaufać i znów się zawieść :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Scarlet1989, ale Ty powinnaś iść do psychoterapeuty, a nie psychologa. Poszukaj kogoś z certyfikatem. Nie wszyscy psycholodzy/psychoterapeuci są źli, na pewno trafisz wreszcie na dobrego specjalistę. Jeśli jesteś z Trójmiasta to mogę Ci kogoś polecić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scarlet1989, ale Ty powinnaś iść do psychoterapeuty, a nie psychologa. Poszukaj kogoś z certyfikatem. Nie wszyscy psycholodzy/psychoterapeuci są źli, na pewno trafisz wreszcie na dobrego specjalistę. Jeśli jesteś z Trójmiasta to mogę Ci kogoś polecić.

Niestety jestem ze świętokrzyskiego :/ a tu nie ma za dużego wyboru

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Scarlet1989, ale na pewno kogoś znajdziesz. Sprawdź tutaj na forum dział oferty, może coś tam znajdziesz. Bez specjalisty może być Ci ciężko zakończyć ten związek i odzyskać równowagę psychiczną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scarlet1989, ale na pewno kogoś znajdziesz. Sprawdź tutaj na forum dział oferty, może coś tam znajdziesz. Bez specjalisty może być Ci ciężko zakończyć ten związek i odzyskać równowagę psychiczną.

Muszę poszukać. Dzwoniłam po różnych to albo jakieś abstrakcyjne ceny 150-200 zł za 45-50 minut albo mają czas tylko do południa (kiedy ja pracuje)albo od razu trzeba podjąć decyzję ze spotkania raz w tygodniu. A to jednak duże obciążenie zarówno finansowe jak czasowo bo trzeba dojechać i jeden dzień w tygodniu zawsze zajęty. Także muszę to jakoś dobrze zorganizowac. Szukam tez osób z opiniami na necie,a takich jest niewiele.

Tak szczerze to nigdy nie sądziłam że można się tak do kogoś przywiązać, uzależnić od bycia ofiarą i matką teresa w jednym. Zawsze uważałam że jestem na to za silna,aby trwać w relacji która mnie niszczy bądź nie daje mi szczęścia. A tu taka "niespodzianka". Wpadłam i nie potrafię wyjść :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoby z BPD naprzemiennie adorują, rozpieszczają, a potem upokarzają i poniewierają osoby ze swojego otoczenia. Zaburzony oscyluje między idealizacją i dewaluacją drugiej osoby, dlatego kiedy mamy do czynienia z tym pierwszym to bardzo łatwo się od tego uzależnić. Rzadko kiedy jesteśmy traktowani jak "idol", a to jest w stanie uzależnić każdego - mniej lub bardziej w zależności od tego jakie kompleksy w sobie kryjemy. Zaburzony krzywdzi i nadmierną akceptacją i potem zanegowaniem wszystkiego, stad ten cały rollercoaster. Problem z tym wzorcem zachowań jest taki, że osoba z BPD nie potrafi ponieść odpowiedzialności za swoje destrukcyjne zachowania. Bez żadnej odpowiedzialności, czy narzuconych granic zachowanie dziecka (dorosła osoba z BPD jest na poziomie emocjonalnym 3 letniego dziecka) będzie się powtarzało i tak samo jest w przypadku osoby z BPD. Bez leczenia psychiatrycznego, farmakologicznego i trudnej, wieloletniej i wymagającej od chorego samodyscypliny w kontrolowaniu swoich postępków psychoterapii, nie ma szansy na żadne stabilne, normalne życie z taka osoba.

 

Jeśli jesteś świadoma podatności na "powroty", to musisz zadać sobie samej pytanie jakie odnosisz z tego korzyści. Bo jesli te chwile "krotkiej normalnosci" sa dla Ciebie tak bezcenne, to być może warto popracować nad własną samoocena. Osoby zmagające sie z tym zaburzeniem potrafią odkryć w nas nasze najlepsze strony, ale to my sami powinniśmy być ich świadomi. To zawsze jest cenna lekcja z takiego związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dałam mu czas do niedzieli. W poniedziałek wyjeżdża. Będę miała tydzień na ogarnięcie się i poszukanie terapeuty który pomoże mi się jakoś z tego dźwignąć. Nie jestem jeszcze na to gotowa ale pierwszy raz od długiego czasu mam siłę by spróbować odejść. Najgorsze jest to że nikt z mojego otoczenia nie wie co się dzieje i że on jest zaburzony. Nie mam ani z kim o tym pogadać ani nikogo kto będzie rozumiał. Każdy będzie zadawał pytania i przeraża mnie to :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×