Skocz do zawartości
Nerwica.com

Scarlet1989

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Scarlet1989

  1. Muszę do piątku podjąć decyzję czy wyjechać z miasta jak najdalej od mojego bordera. Jak złożę wypowiedzenie to nie będzie już odwrotu... ale jak podjąć tą decyzję świadomie, a nie przez emocje? :/
  2. getmeoutofhere, i jak Ci idzie? 2 lata terapii i leków to chyba już wystarczający czas by określić efekty. Po jakim czasie zauważyłaś poprawę? I jak ciężko było zapanować nad zaburzeniem? Wszędzie piszą że to wykonalne ale interesuje mnie opinia kogoś kto sam tego doświadczył
  3. Jestem na etapie odcięcia się i zakończenia tego związku. Szukam pracy w innym mieście i może tam znajdę jakiegoś terapeutę. Wychodzę z tej relacji,bo faktycznie sama świruję :/
  4. Nie jestem chora psychicznie ani zaburzona,jeśli o to pytasz,bo o to pytasz,prawda? I nie twierdzę że życie z borderem który nie chce się leczyć to życie. Mówię tylko,że odejście od niego jest bardzo trudne. Możliwe, ale bardzo trudne
  5. Zanim poznałam mojego własnego bordera,też myślałam tak samo jak Ty :)
  6. Khaleesi,zakładam że nigdy nie byłaś w bliskiej relacji z z osobą z borderline. To osoby tak cudowne w fazie zdobywania że do końca życia zapamiętasz każdy ich gest,każde słowo, czy dotyk,bo wiesz że nikt inny na świecie Ci tego nie da. To osoby które wznoszą Cię na piedestał,dzięki czemu czujesz że jesteś Panem świata i zauważają w Tobie same zalety,nawet te których nigdy nie widział nikt inny. Żyjesz jak w bajce z najlepszym człowiekiem pod słońcem. I nagle odbierają Ci to wszystko. Twój świat się wali ale już dawno jesteś zakochany i uzależniony od tej bajki. Osoba z borderline co jakiś czas rzuca Ci ochłap tego za czym tak bardzo tęsknisz,a Ty znów czujesz że możesz oddychać. Potem znów to zabierają i ta gra trwa bez końca. Gdy czują że Cię tracą to znów dają kilka chwil bajki,kiedy wiedzą że znów dałeś się złapać ponownie wracają do bycia "złym". Ten taniec trwa i trwa,a Ty już jesteś tak zmęczony i zmanipulowany że nie masz siły odejść, a nawet gdy masz tą siłę to nie potrafisz zabić w sobie tej resztki nadziei na to, że jak poczekasz, wytrzymasz i zniesiesz jeszcze trochę to ta bajka wróci. To co dzieje się z partnerem bordera to tak bardzo złożony proces manipulacji, cierpienia, zaprzeczenia, wyparcia i chwilowego szczęścia za razem,że cholernie trudno się w tym odnaleźć i zrezygnować. Bo najtrudniejsze jest przyznanie się przed samym sobą że tak naprawdę nic nie możesz zrobić, nie zależnie od tego jak bardzo tego chcesz i jak będziesz się starać...
  7. Wiem,że nic nie pomoże jak ktoś się nie leczy. Tylko zastanawiam się czy zmiana otoczenia pomaga w leczeniu. Np. przez to że odcina się taka osoba od miejsc czy ludzi którzy wyzwalają w niej "ataki"
  8. Zastanawiam się od jakiegoś czasu nad tym czy zmiana otoczenia ma jakieś znaczenie w leczeniu borderline. Takie praktycznie całkowite odcięcie się od wszystkiego i rozpoczęcie nowego życia. Ma ktoś jakieś zdanie na ten temat?
  9. Zobaczymy czy naprawdę przeczyta. I co z tego będzie? Póki co jest na etapie wyparcia,może coś go to przekona,a może będzie jeszcze gorzej. Cholera wie,jak zareaguje na to co tam przeczyta
  10. Mój facet zawsze wraca,pisze facet bo ma ponad 30 lat i nie potrafię go już traktować jak nastolatka. Choć bardzo często zachowuje się jak w podstawówce :/ w zasadzie to on prosi bym wróciła ale to ja wracam. To jest właśnie to nad czym muszę pracować, nie wracać.... ile czasu już minęło u Ciebie? Bo u mnie to świeżynķa? Btw. Dostałam informacje od niego że książkę przeczyta i jak ona go "złamie"-jego słowa-to pójdzie na terapię. Ale jakoś w to nie wierzę
  11. Odebrałam swoje rzeczy. To takie dziwne. Żyjesz z kimś, jesteś z kimś,a nagle następuje szybka wymiana i każdy idzie w swoją stronę. I zaczynasz znów wszystko od początku. I nie masz pojęcia co Cię czeka...
  12. Wiem,dokładnie kiedy przerzuca na mnie swoje winy i swoje lęki. Powiedziałam mu że jedyne co mogę zrobić ze sobą to również iść na terapię aby rozwiązać moje problemy. Ale nie przyznam że jestem jedynym powodem jego problemów. Bo to że mnie poznał mogło co najwyżej wyzwolić jego lęki bo zaczęło mu na kimś zależeć ale ja nie spowodowałam jego zaburzenia. I że to też nie jest jego wina że akurat on musi się z tym zmagać. Ale że tylko do niego należy wybór czy coś z tym zrobi. Ale on dalej że ja przerzucam na niego winę i nie widzę swojej itp :/
  13. Mój facet powiedział że nie przeczyta tej książki ani nie poszuka pomocy. Bo nie dociera do mnie nic z tego co mówi. Że to moje zachowanie i nie słuchanie jego racji doprowadziło go do takiego stanu. I dopóki będę omijać to" czym ja jestem"-dokładny cytat-to nie będzie ze mną gadał. I że to jak się zachowywalam i zachowuję to czyni ze mnie chorą, nie z niego. I że mój problem ze sobą leży odlogiem przez lata i on nie wyobraża sobie takiego życia ze mną. Bo jestem ślepa na swoje zachowanie. Omijam temat tego i zrzucam winę na niego wmawiając mu chorobę i że dlatego nie przeczyta książki (czyli nie będzie szukał pomocy). :/
  14. DariaK88 zazdroszczę dobrego terapeuty. A tym bardziej po znajomości,bo pewnie wiąże się to mniejszym kosztem tej "przyjemności". Obyś z każdym spotkaniem czuła się lepiej :)
  15. Dałam mu czas do niedzieli. W poniedziałek wyjeżdża. Będę miała tydzień na ogarnięcie się i poszukanie terapeuty który pomoże mi się jakoś z tego dźwignąć. Nie jestem jeszcze na to gotowa ale pierwszy raz od długiego czasu mam siłę by spróbować odejść. Najgorsze jest to że nikt z mojego otoczenia nie wie co się dzieje i że on jest zaburzony. Nie mam ani z kim o tym pogadać ani nikogo kto będzie rozumiał. Każdy będzie zadawał pytania i przeraża mnie to
  16. Muszę poszukać. Dzwoniłam po różnych to albo jakieś abstrakcyjne ceny 150-200 zł za 45-50 minut albo mają czas tylko do południa (kiedy ja pracuje)albo od razu trzeba podjąć decyzję ze spotkania raz w tygodniu. A to jednak duże obciążenie zarówno finansowe jak czasowo bo trzeba dojechać i jeden dzień w tygodniu zawsze zajęty. Także muszę to jakoś dobrze zorganizowac. Szukam tez osób z opiniami na necie,a takich jest niewiele. Tak szczerze to nigdy nie sądziłam że można się tak do kogoś przywiązać, uzależnić od bycia ofiarą i matką teresa w jednym. Zawsze uważałam że jestem na to za silna,aby trwać w relacji która mnie niszczy bądź nie daje mi szczęścia. A tu taka "niespodzianka". Wpadłam i nie potrafię wyjść :/
  17. Niestety jestem ze świętokrzyskiego :/ a tu nie ma za dużego wyboru
  18. Najgorsze jest to że straciłam wiarę w psychologów. Jedna namawiała mnie do tego bym go nie zostawiła i jeszcze go bajerowala. A druga kazała mi od razu podjąć decyzję. Zapisałam się nawet na wizytę, jakoś w ubiegłym tygodniu ale w ostatniej chwili zrezygnowałam,bo przypomniałam sobie jak wyglądały spotkania z psychologiem wcześniej :/ boję się iść na terapię,naprawdę, bo boję się zaufać i znów się zawieść
  19. Jesteśmy ze sobą praktycznie 3 lata. Przez pierwsze pół roku żyłam jak w bajce. Po pół roku zaczął włamywac się na mojego maila i fb. Znalazł jakieś stare wiadomości z czasów zanim z nim byłam i jakieś głupie wiadomości z moja koleżanką o facetach z którymi się spotkałam kiedyś itp. Zrobił straszną awanturę,to był pierwszy jego "atak" przy mnie. Tak sprytnie obarczyl mnie winą za wszystko co tam znalazł,że udało mu się mi wmówić że jestem i byłam złym człowiekiem i że moje dotychczasowe życie to był jeden wielki błąd i powód do wstydu. Oczywiście jak każdy miałam wzloty i upadki ale nie wiele z tego co mówił było zgodne z prawdą, jednak wtedy mu uwierzyłam. Przez ponad rok od pierwszego ataku wciąż żyłam w poczuciu winy,brałam na siebie odpowiedzialność za jego złość i przykre słowa w moją stronę. Wierzyłam że każdy z kim do tej pory miałam kontakt jest zły, łącznie ze mną . Moja rodzina,znajomi,przyjaciółka,a każdy facet który ze mną był chciał mnie tylko przeleciec,bo źle się prowadziłam i sama się o to prosiłam. Po roku takiego życia,zrobił mi jakąś wymyślona awanturę o złą sukienkę jaka na siebie założyłam i mimo że byliśmy umówieni na wieczór to nie odbierał moich telefonów i mnie wystawił. Kiedy czekałam na niego taka wyszykowana to nagle coś we mnie pękło i nagle z nim zerwałam. Niby żaden powód do zerwania ale to wszystko mnie zgniotlo i wyszło przy takiej durnej okazji. Przez pierwsze 2 tygodnie w ogóle się prawie nie odzywał. Potem chciał wrócić. Wróciłam ale to nie był już ten sam facet. Był nieobecny,obcy,obojętny. Więc odeszłam. Po miesiącu czy dwóch,ciągłego pisania błagal o jedno spotkanie. Chciał porozmawiać i mnie odzyskać. Wtedy się parzyznał ze tydzien po naszym rozstaniu pojechal gdzieś na weekend z jakąś malolata. Poszłam wtedy do psychologa,nie dawałam rady. On też chodził ze mną. Próbowałam zrozumieć co się dzieje. Jednak jego ataki wciąż się pojawiały. Coraz bardziej krzywdzące. Nie zrobił mi, ani sobie nigdy krzywdy fizycznej ale psychicznie mnie wykańczał. Przez pół roku byliśmy i nie byliśmy razem. Tydzień razem,dwa bez siebie bo ja nie dawałam rady. Gdzieś w lutym tego roku dowiedziałam się że jak tylko sprawdził moje maile i fb to zaczął rozladowywac swoje lęki z innymi kobietami i trwało to aż do momentu naszego zerwania. Tłumaczyl to tym że nie potrafil inaczej itp. Było mi ciężko ale razem z psychologiem próbowałam to jakoś zrozumieć. Wtedy padło po raz pierwszy "on cierpi na borderline". Kiedy to usłyszał nawet nie zaprzeczał. Ale chwilę po tym okazało się ze utrzynywal zbyt bliską relację z panią psycho i nie mogła ona przez to prowadzić jego terapii. Kiedy się dowiedziałam że nie tylko mnie zdradzał, nie tylko pozwolił mi żyć tyle czasu w poczuciu winy to jeszcze bajeruje z naszym psychologiem to odeszłam. Zawalił mi się świat. Pisał, dzwonił, ale ja nie dawałam znaku życia. Po 2-3 miesiącach zjawił się pod moim domem. Błagal o szansę, bo jego życie beze mnie nic nie znaczy. Ale przyszedł inny. Spokojny. Kiedy zapytałam o terapię to powiedział że pracował nad sobą, że sama się przekonam że jest dobrze,a jak nie to pogadamy o terapii. Muszę przyznać ze 2-3 miesiące się trzymal. Ale to co się potem działo to była masakra. Ja byłam znów winna za wszystko. Niczego nie rozumiałam. Wciąż go zdradzałam i oszukiwałam,wysmiewalam przed innymi i musiał się wstydzić tego że ze mną jest przed innymi z powodu mojej szemranej przeszłości. Kiedys nawet powiedział ze jak codziennie przyznam się do tego że zanim go poznałam to się nie szanowalam i nikt mnie nie szanował i dopiero on mnie zmusił do zmian,to wtedy on się uspokoi. Przyznam że nie od razu powiązałam to z borderline. Najpierw obwinialam znów siebie i próbowałam się zmienić. Ale jego wymagania wciąż rosły tak samo jak częstotliwość jego ataków. I nagle mnie olśnilo. Wiedziałam już wtedy że nie ważne co zrobię,jak długo będę prosić i błagać to nic to nie zmieni,bo do niego to nie dociera. Często coś mówi a potem temu zaprzecza. Krzyczy i mnie obraża a za chwilę zachowuje się jakbym dopiero co dostała od niego kwiaty i dziwi się co mi znów nie pasuje kiedy on jest przecież ok . Teraz po prostu nie odzywa się w temacie. Myśli że przemilczy sprawę a mnie w końcu przejdzie. Jak odejdę to on za jakiś czas znów wróci i cała "zabawa" zacznie się od nowa. Dałam mu czas do końca tygodnia. Nie dam rady siedzieć i czekać i zastanawiać się co i z kim robi,albo czy wybierze mnie :/ to ponad moje siły. Nie żałuję czasu jaki z nim spędziłam mimo że kosztowało mnie to utratę swojej tożsamości, utratę wielu znajomych, wielu nerwów i w efekcie zdrowia. I trwała bym przy nim gdyby tylko podjął się szukania pomocy,ale wiem że bez tego nigdy nie stworzymy związku w jakim będę mogła być w pełni szczęśliwa,i czuła się bezpieczna i spokojna. Do tej pory czułam się jakbym żyła na bombie i tylko chodzenie na palcach pozwoli mj opóźnić wybuch
  20. Dokładnie. Tak naprawdę wybór między przeczytaniem książki a utratą ukochanej kobiety, to żaden wybór :/ a jednak on nie wybiera,po prostu milczy na ten temat. Odzywa się w innych sprawach a milczy w tej najważniejszej.
  21. Aj,gdyby to wszystko było takie łatwe :/ muszę to przemyśleć. Wyjeżdża teraz z pracy na tydzień to może coś przemysli. Ogólnie to powiedziałam mu że albo ją przeczyta i w ten sposób zaczniemy rozmowę o tym gdzie i jakiej pomocy szukać albo z nami koniec. Dam mu jeszcze czas jak go nie będzie. A potem musze szybko wyjechać z miasta,bo on za chwile znów będzie prosił bym do niego wróciła. A wtedy jak wszyscy wiedzą znów jest kochany i idealny,znów myślę że to ten jedyny. A bardzo ciężko przejść obojętnie obok takich rzeczy :/
  22. Zastanawiam się tylko ile trzeba czekać. Tydzień, dwa,miesiąc? Aż on coś zrobi :/ czekać i stać w miejscu czy układać sobie życie na nowo? Przyznam również, że boję się że jak mnie nie będzie w pobliżu to znowu wróci do kojenia lęków z innymi kobietami nikt mi nie mówił,że to takie ciężkie chyba powinnam iść na terapię, ale straciłam zaufanie do psychologów :/
×