Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Od tygodnia nie jestem z.moim chłopakiem, pada rekord. Jest inaczej. Mój żołądek się nie zacisnął tak bym nie mogła nic przełknąć bez.odruchu wymiotnego, nocami nie śni mi się, że próbuje się dodzwonić a on nie odbiera albo że rani mnie spotykając się z inną. Nie muszę wkładać wysiłku w to by do niego nie zadzwonić. (normalnie musiałam się wspinać na wyżyny silnej woli) hm... Chyba przestałam go kochać. Tak.zwyczajnie. Ale.dziwnie. Nie sądziłam, że to kiedyś nastąpi.

Sam sobie jest winien. Ranił mnie ostatnio tak,że przekroczył granicę mojego rozczarowania tą relacją. Zresztą... Wyjechał na dwa miesiące,.wiadomo, zero kontaktu fizycznego, oksytocyna spada. Uff dzięki Bogu :) to był związek bez przyszłości. Być może nawet dlatego wpadłam w depresję. Ciągle się martwilam bo on wiecznie nie miał pracy, utrzymywalam go wpadając w długi... Och, jak dobrze, że to koniec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4lata.tak, ja. Chociaż to gorzej bo nie mogę się unieść dumą porzuconej kobiety. Myślę, że koniec. Zablokowałam go w telefonie tak, że nie będę widzieć jeśli będzie dzwonił lub pisał. (i włączyłam opcje bez powiadomień i.archiwum) zablokowałam na fb, on jest teraz w innym mieście wiec problem widywania się na ulicy odpada, trochę przedchwila płakałam bo wyobrazilam sobie, ze spotyka się z inną ale kij, ludzie się rozstaja i układają życie od nowa, przeżyje to, później będzie tylko lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

dream*, A z jakiegoś konkretnego powodu się rozstaliście czy po prostu problemy narastały? Dobrze, że powyłączałaś wszystkie opcje kontaktu z Tobą. Jeśli będziesz miała kryzys to zawsze tu możesz się wygadać. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, powodów było wiele, po pierwsze był nieogarniety życiowo - kurde, 29 lat i brak pracy, serio? Po 2gie chyba przez niego miałam depresję bo on jest taki beztroski ze to ja musiałam się martwić, za co będziemy żyć przez cały miesiąc, to, że mu nie ufalam i nie czułam się przy nim bezpiecznie. No i więcej go nie było niż był (choć to akurat było dla mnie wygodne bo dawało poczucie bezpieczeństwa, wiesz, nie bałam się zbytniej bliskości i 'powagi' związku)

No ale sytuacją zapalna było to, że się spotkał z.koleżanka o którą jestem zazdrosna mimo, że sam nie pozwalał mi chodzić sam na sam na piwo z kumplami (a tych mam więcej niż koleżanek) wiec czułam się ostatnio dość samotna odmawiając spotkań itp - wiadomo, że część relacji w ten sposób po prostu umarła. Wscieklam się więc, że to niesprawiedliwe, że nieliczy się z moimi uczuciami, że w ogóle mógł mnie poinformować przed faktem niż.po fakcie itp - jasne, że nosi to znamiona toksycznego związku - taki brak zaufania i ograniczanie kontaktu z innymi ludźmi... No i tu trochę zadziałał taki mechanizm, że ja wpadłam w panikę itp a ze on był opanowany i spokojny doszłam do wniosku, że mnie nie kocha, być może kogoś ma, Blablabla, i odeszlam. Ogólnie wiem, że zrobiłam dobrze mimo słabego powodu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

dream*, Moim zdaniem to nie był słaby powód. I wszystko co opisałaś nie świadczyło o udanym związku. Myślę, ze dobrze zrobiłaś go zostawiając. A jak się dziś czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie! Mam na imię Daria, 27 lat. Postaram się pokrótce opisać moją historię i od razu zaznaczę, że nie oczekuję diagnozy, a doraźnej pomocy.

 

Wychowała mnie babcia, z którą zerwalam kontakty, ojciec się wyparł- nie znam go, z matką tak naprawdę kontakt nam dopiero od dwóch lat, wcześniej. Wcześniej rzadko pojawiała się w moim życiu, na kilka lat w ogóle zniknęła i nie kontaktowalysmy się. Nie będę opisywać, jak byłam traktowana przez babcię, bo to temat na książkę. Aktualnie jestem w związku od 2,5 roku i...właśnie:)

 

Nasze kłótnie, to stek wyzwisk, bicie, rzucanie przedmiotami z mojej strony. Potem oczywiście wszystkiego żałuję. Zniechecam partnera do siebie, krzyczę, jak bardzo nie chce mi się żyć, obmyslam jak to zrobić. Chcę, żeby wiedział, że to planuje. Potrafię wyjść z domu, wchodzić na ulice na czerwonym świetle. Chwilę po tym, jak w awanturze bardzo go nienawidzę, chce się do niego tulic, bo jest dla mnie najważniejszy na świecie. Po którejś takiej awanturze, on nie wytrzymał i powiedział, że chce się rozstać. Po długiej rozmowie stwierdziliśmy, ze muszę iść na terapię, bo chcę zmiany. Nadal jesteśmy razem, jednak ja mam ogromną potrzebę ciągłego kontaktu z nim. Wariuje, jak nie napisze do mnie ani jednej wiadomości co 2-3h, jak jest w pracy. Mam wtedy myśli, że mnie zdradza, że naprawdę mnie unika. A on po prostu pracuje. Wczoraj np wracając z pracy, na moje zapytanie, czy mam wstawiać makaron na kolację, odpowiedział, ze nie jest głodny. Teraz wiem, ze po prostu miał prawo nie być głodny z różnych powodów. Wczoraj cisnelam tym makaronem do śmietnika i się rozryczalam.

 

W kontaktach z przyjaciółmi, choć mam ich niewiele, oczekuję, że będą na każde moje zawołanie- jesli tak nie jest, płaczę, mam czarne myśli, czuje, że nie jestem dla nich ważna, obrażam się i nie odzywam do nich kilka dni lub tygodni. Często na zawsze zrywam kontakty ze znajomymi, którzy byli dla mnie ważni.

 

Sama ze sobą mam się różnie. Bywam totalnie nieśmiała, a niekiedy potrafię być duszą towarzystwa. Nastroje zmieniają mi się, jak w kalejdoskopie. Często jest to spowodowane sytuacjami, czasami dzieje się tak po prostu, bez powodu. Często płaczę, dużo banalnych rzeczy mnie wzrusza. Np ojciec spacerujacy z dzieckiem.

 

Na wizytę u psychoterapeutki czekam po 26 sierpnia. Zwracam się z prośbą o pomoc doraźną (o ile można taka nazwać w ogóle w przypadku pracy nad zmianą). Co robić, gdy nadchodzą czarne myśli? Jak reagować?

 

Pomóżcie...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@abstrakcyjna, nie byłam. Nie byłam też nigdy w terapii. Boję się leków, z drugiej strony boję się, jak to może się skończyć.

Być może to banalne pytanie, ale jeśli zdecydowalabym się pójść do psychiatry, to po pierwszej wizycie jest szansa na leki? Czy jeśli powiem mu o swoich myślach, nie wyśle mnie do szpitala?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

DariaK88, Tak, lekarz przepisze leki najprawdopodobniej na pierwszej wizycie. Nie wyśle Cię także do szpitala. Leki mogłyby Ci pomóc, bo masz ciężkie stany. Leki nie załatwią Twoich problemów, ale mogą Cię trochę wyciszyć i uspokoić. Żeby rozwiązać problemy to potrzebna jest terapia. W jakim nurcie będziesz miała terapię? Mogę Ci także polecić dobrą książkę, która może wiele rozjaśnić. Jeśli jesteś zainteresowana to daj znać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@abstrakcyjna, ogromnie dziękuję Ci za odpowiedź!

Nie wiem jeszcze w jakim nurcie terapia, bo jak narazie jestem po wstępnym kontakcie z psychoterapeutka- bez konsultacji. Ona jest teraz na urlopie, stąd zgłosić się do niej mogę dopiero po 26tym.

 

Oczywiście, jestem zainteresowana! Jaka to książka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

DariaK88, Nie ma za co. Idziesz na terapię prywatnie? ;)

Chcę być kochana tak jak chcę. Miller i Konarowska. Godna polecenia i napisana w fajny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

DariaK88, Przynajmniej nie czekasz długo w kolejce, bo niestety kolejki na terapię na NFZ to porażka. :?

Czytałam też Uratuj mnie, ale mi się nie podobała ta książka. Ale pamiętam, że kilka tutaj borderek ją polecało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi też nie podobała się uratuj mnie...

 

Ponoć Ćwiczenie uwanosci pomaga ale tak serio, gdybym znała sposób jak poradzić sobie z nachodzacymi mnie czarnymi myślami i lękami to by mnie tu nie było.

 

A leki tak... Polecam :)zwłaszcza jeśli towarzyszy Ci depresja lub silne pokusy autodestrukcyjne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×