Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Szubidka, widzisz, dużo rzeczy złożyło się na Twój gorszy nastrój. Nie zawsze będzie się szło tylko i wyłącznie do przodu. I tak jak widzę, super sobie radzisz i dużo osiągnęłaś :) Nie wiem czy też tak masz, ale ja każdy spadek formy traktuję jako porażkę. Chociaż wiem, że każdy człowiek ma lepsze i gorsze dni, to jednak mam wrażenie, że zawsze zbyt wysoko postawię sobie poprzeczkę i chcę więcej i więcej, dlatego tak źle znoszę jak coś idzie nie tak, nawet wystarczy, że jest mi smutno, czuję się samotnie, to od razu lecę lawinowo w dół. Jakby mogło być tylko super albo tylko beznadziejnie. Ale to w sumie wpisuje się w bpd, taki system zerojedynkowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie tak poza tematem jeszcze. Jeśli macie napady szaleństw, w których ja np czuję, że wariuję, nie wiem co się ze mną dzieje, coś złego... czasem ściskam pięści i próbuję się ogarnąć ale jest to bardzo trudne, wtedy zastanawiam się co można robić by dać upust swoim emocjom?? Jakieś pomysły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, Mi najbardziej pomaga mój partner, gdy mnie zwyczajnie przytula. Czasami wyrzucałam swoje emocje pisząc, czasami płacz, czasami alkohol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, ja pomagam sobie pisząc, baardzo dużo pisze. Wyładowuje się na orbitreku, robię porządki- w szafie, wywalam wszystko i układam, ogarniam w pokoju, w notatkach itd. Piszę do T.ale staram się nie wysyłać. No a z takich destrukcyjnych to alkohol i wir imprez, fajki itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Huśtawka - Dzięki, za pocieszające słowa, może rzeczywiście, nie regres tylko spadek formy przez stres i pogodę. Chyba rzeczywiście tak jest a ja się dałam sobie samej nastraszyć. Nie można patrzeć na życie jako schody do sukcesu tylko jak na drogę gdzie czasem idzie się trudniej. Jestem z Wawy i mam 30 lat. A Ty? Jesteś w Polsce?

Dzięki Izzie, tak, dokładnie tak jak opisujesz. Żeby coś zdziałać nie mogłam sobie pozwolić na odczuwanie zmęczenia, zniechęcenia itd. i kiedy jest mi teraz ciężko to odbieram to jako klęskę i w ogóle nie wiem co się dzieje. To jakbym była robotem i się wkurzała, że nie działa.

Dziękuję Dziewczyny za pomoc w ogarnięciu tego umysłem :)

 

Conessa - ja też dużo piszę, analizuję sytuację na papierze potem wywalam, idę biegać ale teraz za zimno, dzwonię do Mamy i staram się przeczekać do terapii. W lekko lepszych momentach staram się jak najszybciej z kimś umówić na rozrywkę typu rolki, kino itd.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj dostałam ch... wie czego, że tak napiszę i nie umiałam nic zrobić. Wszystko destrukcyjne.

 

Conessa, Mi najbardziej pomaga mój partner, gdy mnie zwyczajnie przytula.

 

To jest pomocne, ale mój czasem traci cierpliwość. Nie widziałam go od wtorku już, a dziś nie przyjemna byłam w smsach i w końcu napisał, że kończymy tą dyskusję bo on też ma swoje granice. Często taki jest, pewnie dobrze, nie wiem, mi wtedy odbija i nie wiem co robić.

 

Conessa, ja pomagam sobie pisząc, baardzo dużo pisze. Wyładowuje się na orbitreku, robię porządki- w szafie, wywalam wszystko i układam, ogarniam w pokoju, w notatkach itd. Piszę do T.ale staram się nie wysyłać. No a z takich destrukcyjnych to alkohol i wir imprez, fajki itp.

 

Faktycznie, kiedyś też pisałam głownie o tym co w danej chwili czuje, łącznie z datą i godziną a na imprezy mam zakaz. Niestety nie umiem nad tym panować.

 

Zresztą mam tak ukryte emocje że nawet nie byłabym w stanie się przed kimś otworzyć i dać się przytulić...

Też nigdy nie miałam, gdyby nie obecny partner to nie umiem nadal do nikogo innego. To kiepskie uczucie... wiem jak sie czujesz. Szkoda, że nie można spotkać się by chociaż spróbować pogadać, pożalić się. Czasem to pomaga.

Wiesz... kiedyś byłam bardzo zamknięta na ludzi, nadal w sumie jestem, ale podczas terapii poznałam pewną osobę z ogromnymi lękami i nie wiem czemu poczułam chęć by jej pomóc (jak okazało się później to i mi to dobrze zrobiło) rozmowami, wspólnymi spacerami (ona miała lęk przed wyjściem z domu) krok po kroczku udało się. Nie potrafiła się śmiać na głos, przytulać, miała ogromne bariery. Nie wiem jak to się stało, że jej pomogłam, ale do dziś dziękuje mi za to, a to bardzo miłe dla mnie. Teraz pomyślałam o Tobie i mi się przypomniało, szkoda, że nie mogę Ci jakoś pomóc ? :) pisanie jednak tak nie działa jak realne rozmowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna
To jest pomocne, ale mój czasem traci cierpliwość. Nie widziałam go od wtorku już, a dziś nie przyjemna byłam w smsach i w końcu napisał, że kończymy tą dyskusję bo on też ma swoje granice. Często taki jest, pewnie dobrze, nie wiem, mi wtedy odbija i nie wiem co robić.

Nie mogę za wiele pisać, bo mój facet to czyta. :twisted: Ale generalnie to też czasami ma dość. I tak już sporo osiągnęłam, staram się hamować z pewnymi rzeczami, ale jeszcze mam sporo do przepracowania. Ja wyolbrzymiam wiele sytuacji, dopowiadam sobie coś, nakręcam się. Poza tym potrzebuję sporo uwagi i uczuć. Ale chyba i tak dobrze się dogadujemy i jesteśmy ze sobą szczęśliwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na czytanie mu pozwalasz? :) dobrze z nim masz chyba... Fajnie, że trafiłaś na takiego mężczyznę, myślę, że oprócz terapii taka kochająca osoba bardzo dużo robi przy takiej osobowości.

Mam identycznie z uwaga i potrzebami. Tyle, że on ma wyjazdową pracę i nie zawsze może mi to dać. Też wyolbrzymiam, mam wręcz stany paranoi i to natrętnych bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa,

Jezu,Boże,a mnie się wydaje że facet który czyta to co my piszemy na forum w zasadzie w tajemnicy(bo jeśli to nie tajemnica to powiedzielibyśmy mu to,a nie pisali na forum),to nie najlepiej o naszym związku świadczy...

 

-- 28 gru 2014, 20:36 --

 

Conessa,

Jezu,Boże,a mnie się wydaje że facet który czyta to co my piszemy na forum w zasadzie w tajemnicy(bo jeśli to nie tajemnica to powiedzielibyśmy mu to,a nie pisali na forum),to nie najlepiej o naszym związku świadczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

huśtawka, On wie o tym wszystkim co tu pisze. Ale staram się zachować pewne normy prywatności. Nie założył konta, by czytać moje posty. Miał konto przede mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, Nie sprawdza mnie. ;) Nawet nie komentuje tego, ale ja czytam co on pisze z ciekawości, więc on czyta pewnie moje posty. Co jak co, ale na temat zaburzeń nie mam przed nim właściwie żadnych tajemnic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie tak myślałam ;) Ja swojemu pewnie tez bym dała poczytać, bo wie o wszystkim, gdyby nie to, że tu trochę pisząc o nim wkurzam się na niego :) On był przy mnie w każdych chwilach, nawet kiedy z nim nie byłam i miałam problemy z innymi facetami i ze sobą. Woził do szpitala. Ratował o każdej porze. Nie mam tajemnic, ale nie chciałabym aby czytał moje nerwy na niego :) Ty ładnie piszesz o swoim cały czas więc nie masz tej obawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, Ja jakoś nie czuję potrzeby, by tu gadać na niego. A jak coś do niego mam to mu to mówię, bo i tak bym nie wytrzymała. Jak coś mnie gryzie to długo nie usiedzę cicho. ;) A czytanie jak już wspomniałam jest związane tylko z tym, że też ma tu konto. ;) Ty masz solidne fundamenty swojej relacji, bo dużo razem przeszliście. To dużo znaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Domyślam się, że od razu z nim poruszasz temat, ja też, ale jak nie znajduję wsparcia, bądź jesteśmy na odległość a on traci cierpliwość to żalę się tu. Nie lubię mu sprawiać przykrości, więc lepiej niech nie czyta :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umówiłam się jednak na jutro, tzn. już na poniedziałek po południu, bo do wtorku pewnie bym odwołała, wolę żeby to jak najszybciej było za mną. Jakaś masakra, nie mogę spać, mam uczucie zatkanych uszu, czuję się jakbym szła na ścięcie, ciężko mi się oddycha, wzięłam większą dawkę leku, czuję się jakby ktoś mi zakładał pętlę na szyję, jakby to miał być wyrok. Dlaczego ze mnie taki debil, który zwykłe spotkanie tak przeżywa.

Unikam nawet spotkań ze znajomymi, bo już w trakcie rozmowy mam lęki i myśli typu: " o nie, już tyle rozmawiam, ona jest tak blisko, za blisko, co ja tu robię, chyba zemdleję".

Najlepiej mi jednak samej, tylko czemu coś mnie pcha do ludzi, bezsensu to jest.

Boję się, też, że jak kogoś poznam to zakocham się, ogłupieję i znów wiara i Bóg zejdzie na drugi plan, a tego nie chcę. Tak łatwo tracę swoją tożsamość i przejmuję ją od innych, dlatego unikam bliskich kontaktów. Teraz widzę, ile jeszcze zostało do przepracowania :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×