Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pragnienie śmierci - odwaga czy tchórzostwo?


BlackOrchidea

Rekomendowane odpowiedzi

Dlaczego pytanie zaczynasz od skrajności Albo ...Albo ??

Sama nie wiem dlaczego... Po prostu nie mam siły dłużej żyć. Codziennie ze sobą walczę, chcę zobaczyć światełko w tunelu, że będzie lepiej... ale nie jest... Czasami tnę się żyletką i to przynosi mi ulgę, ale tylko na chwile. Mam męża i wielkie plany, których nie uda nam się zrealizować. Mój mąż miał dobrze płatną pracę - stracił ją, mieliśmy wymarzone mieszkanie - straciliśmy je, bardzo pragnęliśmy mieć dziecko - niestety ze względów finansowych nie możemy zrealizować naszego marzenia. Musieliśmy wprowadzić się do rodziców, mamy jeden mały pokój, mąż ma nową pracę (zarobki są fatalne), kredyt na głowie, ja nie mam pracy. Nasze plany, marzenia, nadzieję przepadły, runęły jak domek z kart. Lata lecą, a ja nie widzę nawet cienia szansy na lepsze życie. Tak ogromnie chcemy mieć dziecko, ale byłoby nieodpowiedzialne sprowadzać małego człowieczka na świat, kiedy sami nie potrafimy się utrzymać. Czuję, że swoje życie już przegrałam... moje życie się skończyło. Nawet jak znalazłabym pracę, to i tak z tego by nic nie wyszło, bo boję się wychodzić z domu, boję się nawet odbierać telefon, boję się wszystkiego. Moja matka mnie biła i wyzywała, od dziecka mówiła mi, że nic nie osiągnę itp. i teraz co... mogę przed nią stanąć i powiedzieć: "Tak mamo, jestem nikim, miałaś rację, wszystko co mówiłaś się spełniło...".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz w życiu się wali ale podnoszenie się (po porażce )to jeden z nierozłącznych kół jakie powtarzamy w życiu.

Owszem dotknęłaś sufitu ale i podłogi.

Samemu mi się to przydaje bo doceniam co mam a w szczególności gdy coś osiągnę.

Tak jak tobie, mój ojciec twierdził że nadaje się do Lania Pałą - wielokrotnie dodawał że jestem głupkiem, idiotą, nieudacznikiem...

Ale tak się składa że teraz ze mną już w ogóle ze mną nie rozmawia, tylko przez matkę coś przekazuje. Np muszę pożyczyć komputer etc.

Dziś przyszedł rachunek za telefon ...290 zł ojciec zostawił kartkę a co ja zrobiłem ?? zeszedłem na dół i oddałem co do grosza. Trudno nie rozczulam się bywa.

Warto tu dodać iż ojciec szczycił się oczytaniem i wiedzą polityczno-historyczną. Ale jak już nadmieniłem, czytałem dużo i go przerosłem . Nie są to moje słowa, ale osób z mojej rodziny tą pigułkę mu trudno przychodzi przełknąć a tu ja ... mam licencje rajdowa ; mam coś do powiedzenia o samochodach ... kolejna dziedzina w której przegrywa...

Mam dziewczynę ... po pierwszej naszej randce powiedziała mi że była na NIE , Nie spotykam się ...Nie podoba mi się etc....A jest moją panną:P

To wszystko skłoniło mnie do jednego wniosku w życiu "umrzeć można zawsze, ale na sukces(czyt. szczęście) trzeba się naprawdę napocić, ale kiedy to przyjdzie naprawdę się to docenia i postępuje z rozwagą.".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BlackOrchidea, moim zdaniem tak postawione pytanie jest znacznym spłyceniem problemu i uproszczeniem. Ludzie są różni, ich życie także. Dla mnie samobójca jest osobą, która cierpi (cierpiała) i nie ma tu ani aktu odwagi, ani tchórzostwa.

 

Dokładnie, nie jest to ani tchórzostwo ani żaden akt odwagi.

Również miewam myśli samobójcze, niestety już takie poważne, borykam się z tym problemem od kilku miesięcy i muszę szczerze przyznać, że mimo swojego wieku nie wyobrażam sobie dalszego życia a samobójstwo stało się dla mnie tak jakby jedynym realnym rozwiązaniem.

Nie potrafię sobie już wyobrazić siebie jako staruszki siedzącej na ganku, otoczonej gromadką wnucząt jak kiedyś. Teraz mam czarną plamę nawet kiedy myślę o dniu jutrzejszym. Ale nie uważam się za tchórza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mialam mysli samobojcze, wlasciwie to caly czas mnie nachodza albo co jakies krotkie okresy czasu ale hmm czuje jakas blokade ze nie moge czegos takiego podjac, to konczy sie tylko na nadmiernym rozmyslaniu i cytowaniu w myslach, po czym mowie ze jednak dam rade i sie konczy na chwile..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mialam mysli samobojcze, wlasciwie to caly czas mnie nachodza albo co jakies krotkie okresy czasu ale hmm czuje jakas blokade ze nie moge czegos takiego podjac, to konczy sie tylko na nadmiernym rozmyslaniu i cytowaniu w myslach, po czym mowie ze jednak dam rade i sie konczy na chwile..

mam tak samo,czsem się udaje mi żyć z tym tak jak teraz a bywało że nie

 

Amii13 ja czuje że przegrałam całe życie,nie pracuje,nie ucze się i nie mam pożądnego wykształcenia,siedze tylko w domu,sama,nawet nie chcę niczego dobrego tylko chcę żeby moje życie nie potrfało zbyd długo

 

nie uważam za tchurzostwo ani bohaterstwo tylko u mnie to ulga a tego potrzebuje,nawet jak się nałykam tylko tabletek co nie skutkuje to przez to chwilowe poczucie ulgi że to może już koniec,to robie to nadal

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale to objaw choroby,gdy dopada

czułam się lepiuej kiedy miałam podejrzenia raka,a wiem że przy raku trzuski żyje się kilka miesięcy góra rok,jak ja cierpiaąłm przez kilka dni aż dostałam wyniki na których było wszystko wporządku,jak mi się chciało żyć,tyle że mam tak że ja chcę decydować kiedy umre,nie chę umierać na cokolwiek i czekać na śmierć,mam umrzeć z mojej decyzji a nie przymuszona,wiem to brzmi jak zabawa w pana boga,ale mam potrzebe kontroli mojego życia we wszyskim co robie, musi to być moja nie przymuszona decyzja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiesz że zle mówił ? dlaczego nie chciano kiedys odprawiac mszy w kosciele jesli ktos popełnij samobója? To już mysle wchodzimy na kwestie wiary,Ja jestem osoba wierzaca tez walcze z choroba od kilku lat i nie zdepcz tego co napisze bo modlitwa mi duzo pomogła dała siłe by sie nie załamywac .wczesniej sie nie modliłam dopiero jak zaczełam chorowac

 

-- 13 mar 2011, 00:06 --

 

i przedewszystkim zaczełam z wielkim szacunkiem i zrozumieniem patrzec na chorych ludzi,tych psychicznie chorych szczególnie bo zdaje sobie sprawe jakie to jest cierpienie a wczesniej nie miałam o tym zielonego pojecia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zakladajac najgorsze rozwiazanie ze bedziemy w piekle to przynajmniej bede z wielkimi wodzami,papiezami,zolnierzami(a moze tam nie jest tak zle)

 

-- 13 mar 2011, 01:09 --

 

pozatym dlaczego zakladasz z gory ze jak wierzysz to pojdziesz do nieba?

 

-- 13 mar 2011, 01:12 --

 

co to za roznica czy gadasz z telewizorem czy niewidzialnym kolesiem.Religia to inaczej masowe urojenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam też miałem i mam myśli samobójcze. Wiem nawet jak bym to zrobił gdyby naprawdę (ale tak naprawdę !!!zaj...biście!!!) mnie przypiliło ale wiecie co? Przemyślałem kilkakrotnie sprawę i na 99% (1% na ludzką nierozwagę) wiem że tego nie zrobię. Dlaczego?

 

Wyobraź sobie taką sytuację że się zdecydowałeś/aś - dnia tego i tego o godzinie tej i tej będę się zabijał. Jesteś tego pewny/na. Nachodzi moment trach i po krzyku - 100% success. Tu, ku Twojemu zdziwieniu, pojawia się dalszy ciąg bo w przyrodzie nic nie ginie więc świadomość nasza też gdzieś musi się podziać. Nie masz już ciała - jesteś myślami które były w Twojej głowie przez całe życie. Jesteś jak zawartość bez opakowania. I wyobraź sobie że jakiś wyższy Byt (np. Bóg) który tu spotykasz mówi Ci że Twoje życie w dniu jutrzejszym miało się zmienić na lepsze. Dodatkowo pokazuje Ci co by było gdyby. Teraz pytam się Ciebie: Wytrzymasz całą wieczność wiedząc co straciłeś/aś z własnej woli??? Ja bym nie mógł. Drugi raz zabić się też bym nie mógł bo przecież nie żyję.

 

Kiedyś mądra osoba powiedziała mi "Nie zawsze tak będzie" i tego się trzymam. Samobójcom też tak radzę. W końcu musi się coś zmienić choć trudno w to wierzyć. A nawet jeśli beznadzieja miała by pozostać do końca życia to chyba lepiej tak niż doświadczyć tego co opisałem. Wtedy nie masz już naprawdę nadziei ani ucieczki.

 

Co do pytania to powiem że samobójstwo to głupota i egoizm. Pomyśl o ludziach których spotykasz na co dzień - będą się zastanawiać czy mogli Ci pomóc. Niewykluczone też że ktoś z tego powodu wpadnie, tak jak Ty, w depresję i zrobi to samo bo zadręczy go ta myśl. Tak to wszystko widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak,tylko przy ciężkiej depresji nic się nie liczy tylko śmierć,sama czuje po sobie,że wszystko przyciąga albo staje się nie ważne,to jest choroba a u mnie przechodzi w obłęd i mam takie poczucie że trace kontrole,że popadam w obłed ale już nie jest w mojej mocy zrobić cokolwik innego,teraz czuje się lepiej ale nie ręcze za siebie w takich chwilach nie mam na to wpływu,nie potrafie tego przerwać,boję się takich stanów,teraz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiac to niewiem jak wyglada ciężka depresja,to mój pierwszy epizod depresji (mam nadzieje ostatni).kiedy zaczełem wubuchac płaczem i nasiliły sie lęki poszłam z tym do lekarza i od 4 tyg biore fluoksetyne ,

ale miałam w 3 tyg leczenia takie 3 dni że nigdy niechce by sie powtórzyły,

 

miałam takie mocne pragnienie smierci ,zazdrosciłam koleżance która nie żyje na której byłam w sylwka na pogrzebie że ona ma tak dobrze ze sie nie meczy ,

wyobrazałam sobie siebie w trumnie,ile ludzi przyjdzie mnie pożegnac ...chłopak musiał mnie pilnowac bo myslałam ze cos sobie zrobie a mam dla kogo życ mam synka.

jak mysli były nie do zniesienia to odmawiałam różaniec,płakałam i sie modliłam .

kiedys słyszałam ze ta modlitwa ma najwieksza siłe i juz po pierwszej dziesiatce te mysli sie uspakajały jakby odpływały,serio

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kasiątko 100% prawda. W takich chwilach nie myślisz co będzie jutro czy po jutrze... Ja mam tak samo, gdy mnie złapie to siadam, często płaczę i nie zwracam uwagi na otaczający mnie świat, nie zastanawiam się co będzie po prostu chcę to zakończyć. Prawda również, że bywają lepsze chwile. Np. teraz robi się co raz cieplej, kiedy idę ulicą i grzeje słońce pojawia się ten cień nadziei... Jednak gdy tylko wracam do spraw codziennych i rozmowy z ludźmi wszystko wraca... Ja po prostu nienawidzę bezpośredniego kontaktu z ludźmi.

I tu również przyznaję racę, to jest choroba. Niestety prawdopodobnie jeszcze nie do końca wiadomo jak ją wyleczyć można tylko osłabiać jej objawy.

Siwy100 Nic nie ginie ale raczej ta nasza energia przechodzi w inne nowo narodzone stworzenie nie wydaje mi się jednak, żebyśmy zachowywali świadomość i wspomnienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wydaje mi się jednak, żebyśmy zachowywali świadomość i wspomnienia...

Amii13 tego nie wiesz na 100%. Moim zdaniem było by zbyt proste żeby samobójstwo rozwiązywało problem. Jestem pewny że muszą być tego jakieś konsekwencje "po drugiej stronie" bo to egoistyczne podejście do sprawy. Rozumiem że to może być choroba i nie można się opędzić od tych myśli ale pomyśl o tych którzy przyszli by na pogrzeb. Chciałabyś swoją depresję przerzucić na kogoś z nich?

 

A co do reinkarnacji:

Nie jestem religioznawcą ale wiem że to jakie będzie nowe życie zależne jest od tego jak ktoś postępował w starym. Więc jeśli samobójstwo to egoistyczna ucieczka przed samym sobą to czy w nowym życiu zasłużysz na nagrodę? Nie wydaje mi się. Dlatego trzeba odpierać jakoś te wszystkie smuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BlackOrchidea mnie tez przeraza wizja ciala po smierci,lezenia w gorbie, mysle co by sie stalo gdyby czlowiek jednak sie obudzil? zamkniety w trumnie ?jak bym teraz umarla to pewnie nie zgodzili by sie na spalenie..

 

O matko, ta myśl prześladuje mnie od zawsze, że mogłabym obudzić się w trumnie. Mamy więc jeszcze jedno "za" spaleniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BlackOrchidea mnie tez przeraza wizja ciala po smierci,lezenia w gorbie, mysle co by sie stalo gdyby czlowiek jednak sie obudzil? zamkniety w trumnie ?jak bym teraz umarla to pewnie nie zgodzili by sie na spalenie..

 

O matko, ta myśl prześladuje mnie od zawsze, że mogłabym obudzić się w trumnie. Mamy więc jeszcze jedno "za" spaleniem.

 

 

Tylko i wyłącznie "do pieca" jedyne co mnie przeraża to fakt iż moje ciało podczas spalania powstanie...tzn reakcja nie bodźce nie do końca zamarłych nerwów czy jakoś tak. Kiedyś o tym czytałem że często się tak dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×