Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

nikt mnie już nigdy nie zrani, NIKT. nikt się do mnie nie zbliży. obejdzie się bez bliskości. przynajmniej będę bezpieczna.

Przecież wiesz dobrze, że na pewno ktoś Cię jeszcze zrani. Takie życie. I na pewno takie sytuacje będą się powtarzać... nie poradziłaś sobie jeszcze z tym problemem, z cięciem się. Jestem pewna, że sobie poradzisz. To jednak jest długa droga, a z tego, co czytam, Twoja terapeutka z Tobą nad tym nie pracuje, tylko jątrzy ranę.

 

Agnieszko, no właśnie już nic nie wiem. dlatego przyszła pora na bardzo poważną rozmowę z terapeutką, którą zamierzam odbyć w piątek. muszę tylko pomyśleć jak to wszystko rozegrać.

z drugiej strony moja współlokatorka, która zna mnie dość (a raczej bardzo) dobrze, wie o mnie dużo i której dałam do przeczytania "Uratuj mnie" mówi, że moja terapeutka zachowuje się bardzo podobnie do psychiatry z powieści. I że widzi dużo analogii między moim postępowaniem a zachowaniem głównej bohaterki oraz metodami pracy mojej terapeutki i tamtego psychiatry.

może to jednak tak powinno być? :bezradny: cholera, coraz mniej wiem i niczego nie jestem pewna.

to mnie straszliwie męczy, wyczerpuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapytałam o Wasz kontakt z Hanią, Kasiu, bo wścibska jestem, przepraszam. Bo pisałaś, że Hani uratowałaś życie, dlatego tak myślałam, że się znacie na żywo.

Asiu, ja tam się nie znam na metodach terapeutycznych i nie chcę się na ich temat wypowiadać... Może terapeutka robi dobrze... Ale dlaczego nie czujesz się chociaż trochę lepiej od rozpoczęcia terapii? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, uratowałam z daleka. Bo mieszkamy na dwóch krańcach Polski. Przeze mnie Hania wylądowała w pasach, ale jest tu z nami....

 

-- 13 kwi 2011, 20:54 --

 

z drugiej strony moja współlokatorka, która zna mnie dość (a raczej bardzo) dobrze, wie o mnie dużo i której dałam do przeczytania "Uratuj mnie" mówi, że moja terapeutka zachowuje się bardzo podobnie do psychiatry z powieści. I że widzi dużo analogii między moim postępowaniem a zachowaniem głównej bohaterki oraz metodami pracy mojej terapeutki i tamtego psychiatry.

 

coś w tym jest Asiu. pytanie czy Twój stosunek do terapeutki jest taki jak Rachel do terapeuty. Ty ją kochasz, ona Cię pociąga. to chyba coś więcej niż borderowe przywiązanie typu "uratuj mnie".... jak myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm... jeśli dobrze pamiętam Kasiu, to Rachel kiedyś próbowała uwieść swojego terapeutę, chyba miała też sny erotyczne z nim, jakieś fantazje sexualne.

terapeutka, owszem, pociąga mnie, emocjonalnie i fizycznie. kocham ją (i nienawidzę)...

Rachel też kochała swojego terapeutę, całą sobą. w przerwach w nienawiści. ;)

już sama nie wiem, mam 1000 wątpliwości co do dalszej terapii, a dalej ją ciągnę, bo coś mi jakby podpowiada, że tak ma być. w każdym razie na pewno muszę porozmawiać w piątek o wczorajszym zajściu i w ogóle o mojej terapii. pytanie tylko czy będę potrafić. :?

 

Haniu, a to coś nowego. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Się rozwyłam :mrgreen:

Kasia to sie musi skonczyc,nie możemy czuć,nie wiem,mam czasem wrazenie,że jestes już dalej,a ja ciągle raczkuję .I pod wieczor klasyczne wycie,tęsknota i taki jakis straszny żal.

I tan brak(tego czegos co by trzymalo).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z jednej strony Wam zazdroszczę takich terapii. ja bardzo mało czuję w mojej......

 

Kasiu... Przed rozpoczęciem terapii byłam pewna, że nikt i nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, a teraz... Szkoda gadać. :hide: Najgorsze jest to, że ona mnie prowokuje, a ja się daję na to złapać, to mnie doprowadza do szewskiej pasji po prostu!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy wy cokolwiek korzystacie z tych terapii, po przeczytaniu tego wątku mam mętlik w głowie :D To musi być wszystko takie skomplikowane, wielopoziomowe? Mam wrażenie, że terapia niektórych z was bardziej pogrąża niż pomaga, albo sam jestem zbyt prosty na tego typu wikłanie się i analizowanie, to mi przypomina trochę historię z harleqinów (wiadomo, nie wiem, jak to napisać), rzeczy proste są tam podciągnięte do tak wysokiego poziomu, że aż przerysowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu... Przed rozpoczęciem terapii byłam pewna, że nikt i nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, a teraz... Szkoda gadać. :hide: Najgorsze jest to, że ona mnie prowokuje, a ja się daję na to złapać, to mnie doprowadza do szewskiej pasji po prostu!!!!!

 

Ale co to ma na celu?

 

-- 14 kwi 2011, 11:14 --

 

NoOneLivesForever, terapia generalnie nie należy do rzeczy łatwych i przyjemnych.

 

-- 14 kwi 2011, 11:24 --

 

Byłam wróciłam, moje Kochane Dziewczynki.

Musiałam wstać dramatycznie wcześnie, a że mało spałam z nerwów, nie obudziłam się pełna werwy i chęci jazdy do Krakowa.

Oczywiście miałam mdłości, lęki, ból głowy i stawów. Jakoś się postawiłam na nogi, nie bez pomocy zomirenu i pojechałam po kumpelę.

Po drodze gadałyśmy o Wojtku, więc nie myślałam o czekającej mnie konsultacji.

Znowu ktoś przybiegł z zeszytem i mnie spisał jak weszłam. Okazało się, że to pacjenci mają dyżury i muszą notować, kto i po co przychodzi. Przeszła oddziałowa, poznała mnie.

Czekałam chwilkę i młoda pani terapeutka mnie poprosiła. W przyjemnym pokoiku rozmawiałyśmy 50 minut. Początkowo robiła dziwne wrażenie, bo tak przymykała oczy jakby miała zasnąć i jakby mnie wcale nie słuchała. Ale mnie potem zaskoczyła znajomością mojej historii i moich zaburzeń. Wiele cennych uwag mi podpowiedziała, jak choćby ta, że sama siebie traktuję tak, jak traktowała mnie matka. Nie słucham siebie, nie opiekuję się sobą, nie daję sobie prawa do uczuć i słabości. Z pełną wyrozumiałością i współczuciem, w które uwierzyłam, mówiła mi, że jestem osamotniona i bardzo cierpię. Że ze stanów, które opisuje wynika, ze jestem prawie na granicy szaleństwa. Że leki tylko zamazują i mieszają mi w emocjach. Gdy zapytałam, jak sobie dam radę przy trudnej terapii, bez leków, na nieznanym terenie, że przecież będę się męczyć. Odparła, że przecież teraz też się bardzo męczę.

Miałam wrażenie, że wręcz daje mi do zrozumienia, że to miejsce mi pomoże. Powiedziała "Najwyżej pani stąd zwieje, ale byłoby bardzo szkoda". Poczułam się otoczona troską, jakby ktoś mówił mi, tu jest miejsce dla ciebie, pomożemy ci.

22 kwietnia mam ostatnią konsultację - z ordynatorką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, gratulacje.

 

I wcale nie gratuluję przejścia pomyślnie przedostatniej rozmowę. Gratulacje - że tam pojechałaś. Że bardzo się bałaś, a jednak to zrobiłaś :!:

Jednak zawalczyłaś o siebie... resztką sił - ale zawalczyłaś :!:

 

Odnośnie terapeutki:

Gdy zapytałam, jak sobie dam radę przy trudnej terapii, bez leków, na nieznanym terenie, że przecież będę się męczyć. Odparła, że przecież teraz też się bardzo męczę.

No właśnie -100% racji.

 

Popatrz jak teraz wygląda Twoje życie... praca (do której coraz bardziej niechętnie chodzisz), dom... a w domu pustka. Xanaxy, żyletka, kąpiele i smęcąca muza.

I tak w kółko. Raz haj, raz megadół. No ileż tak można?

Kasiu - masz w końcu szansę zmienić swoje życie na lepsze.

Rzucić to całe gówno (leki) i zacząć funkcjonować (czuć, myśleć, BYĆ) bez nich! Masz ogromną szansę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz prawo. Bój się. W końcu strach mija, prawda?

Każdy boi się zmian, nawet tych na lepsze.

Wiadomo - nowe środowisko, nowe miejsce (mury), nowi ludzie, nowe funkcjonowanie... właściwie WSZYSTKO nowe.

Ale popatrz- ktoś się będzie Tobą zajmować prawie 24h/dobę.

To chyba również dobra nowina? Teraz właśnie tego potrzebujesz....

 

Trzymam kciuki, żeby i Hania się tam dostała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×