Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

SilverSabre, wiesz ja nie czekałabym dokładnie na splądrowanie mi torebki hehe:D Chodziło mi to, że mogłabym mieć to tak bezgranicznie gdzieś. Czasem traktuję siebie prawie jak przechodnia z drugiej strony ulicy. Podobnie mam wrażenie, że to nie jest życie i mam nadzieję, że to poczucie się kiedyś zmieni, bo na dłuższą metę pomimo tego, że jest to zobojętnienie, to jednak także cierpienie...

 

Pasman, też widziałam dziś ten film, już chyba któryś raz z kolei:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje (nie)odczuwanie emocji... Hmmm... Na jakiejś płaszczyźnie czuję, że teraz to się np. (chyba) cieszę albo smucę, albo jestem wściekła, a jednak odczuwam to inaczej, dużo słabiej, tak jakby to nie były moje emocje, albo jakbym była pod wodą albo za bardzo szczelną grubą kopułą, albo we śnie, za mgłą i nie mogła się do tych emocji przez nią przebić, żeby tak naprawdę poczuć. To tak jak chory w śpiączce – słyszy niewyraźnie jakieś głosy z zewnątrz wokół niego, ale nie może się obudzić, żeby zobaczyć i dobrze usłyszeć co to. Tak więc na jakimś poziomie odczuwam, ale jest to raczej odczuwanie rozumowe tak jak to kiedyś podobnie napisała Ola (brak uczuć), tzn. wiem (w każdym razie zgaduję i przypuszczam), że np. się złoszczę, ale nie czuję tak naprawdę jak dawniej, że to robię. Skomplikowane to trochę... W każdym razie chcę się w końcu z tego obudzić. :( Co ciekawego zauważyłam – że gdy jestem na czystym świeżym powietrzu na wsi albo w lesie, z dala od miasta, spalin, dwutlenku węgla to jestem bardziej przytomna i bardziej czuję siebie i swoje emocje, jakbym się przebijała przez tę kopułę, bardziej kontaktuję sama ze sobą. Intryguje mnie to. Ma ktoś podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawego zauważyłam – że gdy jestem na czystym świeżym powietrzu na wsi albo w lesie, z dala od miasta, spalin, dwutlenku węgla to jestem bardziej przytomna i bardziej czuję siebie i swoje emocje, jakbym się przebijała przez tę kopułę, bardziej kontaktuję sama ze sobą. Intryguje mnie to. Ma ktoś podobnie?

 

Asiu mi się to kojarzy z takim skryptem natury jako pierwotnej, czystej przestrzeni, jeszcze nie skażonej i dającej bezpośrednie doznanie. Może myśląc tak o tym, też w sferze emocjonalnej się odblokowujesz. A czy wtedy kontaktując się z ludźmi też odczuwasz to odblokowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko uważajcie na akatyzję przy solianie. Od razu poproście o akineton na wszelki wypadek, bo jak Wam się zrobi akatyzja, to będzie straszliwie - nie chcę straszyć, ale taka jest prawda. Lepiej od razu się dowiedzcie co robić jak się pojawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje (nie)odczuwanie emocji... Hmmm... Na jakiejś płaszczyźnie czuję, że teraz to się np. (chyba) cieszę albo smucę, albo jestem wściekła, a jednak odczuwam to inaczej, dużo słabiej, tak jakby to nie były moje emocje, albo jakbym była pod wodą albo za bardzo szczelną grubą kopułą, albo we śnie, za mgłą i nie mogła się do tych emocji przez nią przebić, żeby tak naprawdę poczuć. To tak jak chory w śpiączce – słyszy niewyraźnie jakieś głosy z zewnątrz wokół niego, ale nie może się obudzić, żeby zobaczyć i dobrze usłyszeć co to. Tak więc na jakimś poziomie odczuwam, ale jest to raczej odczuwanie rozumowe tak jak to kiedyś podobnie napisała Ola (brak uczuć), tzn. wiem (w każdym razie zgaduję i przypuszczam), że np. się złoszczę, ale nie czuję tak naprawdę jak dawniej, że to robię. Skomplikowane to trochę... W każdym razie chcę się w końcu z tego obudzić. Co ciekawego zauważyłam – że gdy jestem na czystym świeżym powietrzu na wsi albo w lesie, z dala od miasta, spalin, dwutlenku węgla to jestem bardziej przytomna i bardziej czuję siebie i swoje emocje, jakbym się przebijała przez tę kopułę, bardziej kontaktuję sama ze sobą. Intryguje mnie to. Ma ktoś podobnie?

Asiu, u mnie się od tego zaczęło, że czułam jak za szybą, jak za tafla lodu- ja tak to nazywałam. Potem coraz bardziej spadałam w próżnię -smutek, ból, przygnębienie coraz bardziej zmieniały się w pustkę...tak, ze to jak ktoś wcześniej napisał, że Kępiński twierdził, że jest jakaś granica smutku, po której nie odczuwa się już nic to wydaje mi się logiczne.... ja to w pierwszym okresie odczuwałam tak, jakby było już tak źle ze wszystkim, że skończyły się emocje do odczuwania tego...co dziwne sytuacje powodujące ten stan się skończyły a mój stan pogarszał się dalej.

Doradzam Ci, żebyś jak najszybciej zaczęła przeciwdziałać, żeby nie stało sie tak jak u mnie, gdy każda godzina będzie horrorem do przetrwania...tylko ja nie wiem jak to się leczy...gdybym wiedziała, to pewnie byłabym już zdrowa. Mi antydepresanty na to nie pomagają...mało tego, mam podejrzenie, że mogły się do tego przyczynić, bo w sumie zaczęło mi sie to bezpośrednio bo zmianie leków. Moja była terapeutka twierdziła, że ma pacjentów, którym pomógł na takie "uczucia za szybą" fluanksol, Topielica z działu "zab.osob." wyleczyła się z nieczucia po roku brania olbrzymich dawek solianu, ale sama nie jest pewna czy wyleczył ją solian czy stresujące wydarzenie życiowe...ja Ci moge tylko doradzić-rób wszystko co pomaga na ten stan. Jak pomaga wieś to jeździj tam jak najczęściej, duzo odpoczyaj i sprawiaj sobie przyjemnosci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu mi się to kojarzy z takim skryptem natury jako pierwotnej, czystej przestrzeni, jeszcze nie skażonej i dającej bezpośrednie doznanie. Może myśląc tak o tym, też w sferze emocjonalnej się odblokowujesz. A czy wtedy kontaktując się z ludźmi też odczuwasz to odblokowanie?

 

Może... No nie mam pojęcia... Tak, odczuwam to odblokowanie również wtedy, gdy kontaktuję się z ludźmi. Tak jakby mi ktoś odetkał korek w głowie, płucach, sercu... I odzyskuję bardziej łączność z sobą i światem.

 

-- 03 lis 2011, 09:50 --

 

brak uczuć, Olu, wyobrażam sobie jak bardzo jest to dla Ciebie duży problem. :( Sama bym chciała, żeby to w końcu minęło, bo czuję się jakbym była jakąś kłodą, uczucia są bardzo niewyraźne, raczej zgaduję co to jest niż to odczuwam, boję się, że moje emocje całkiem zanikną... Moja terapeutka twierdzi, że to na skutek różnych przeżyć, że przelała się czara i się zamknęłam, ale ja upatruję też jakichś fizjologicznych przyczyn, nie jedynie psychicznych/emocjonalnych. No i nurtuje mnie o co chodzi z tym czystym powietrzem.

A powiedz, czy Twojemu zanikowi uczuć towarzyszy też takie jakby ogólne otępienie i mgła umysłowa, słabsza pamięć, uboższy zakres słownictwa, problemy z koncentracją, nauką itd.? Bo ja tak właśnie mam. I, co dziwne, to mija właśnie na wsi, z dala od zanieczyszczeń. To jest dla mnie niepojęte. Snuję już różne teorie, ostatnio wpadłam na to, że może to przez dwutlenek węgla. Im wyższe jego stężenie tym gorzej się czuję. Najgorzej czuję się w mieście w lecie (im wyższa temperatura tym wyższe stężenie dwutlenku węgla i trudniej się go znosi), wtedy w ogóle jestem jak na haju, silna d/d, problemy z krążeniem, senność, silne migreny, brak energii. Wpadłam teraz na pomysł, że może bym sobie zrobiła gazometrię, tylko jeszcze nie wiem gdzie. :/ Nurtuje mnie to wszystko, bo ja czuję, że u mnie to nie jest psychologiczna przyczyna tylko jakaś fizjologiczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć pisze

Moja była terapeutka twierdziła, że ma pacjentów, którym pomógł na takie "uczucia za szybą" fluanksol, Topielica z działu "zab.osob." wyleczyła się z nieczucia po roku brania olbrzymich dawek solianu, ale sama nie jest pewna czy wyleczył ją solian czy stresujące wydarzenie życiowe..

(wybaczcie, zaznaczam fragment, wciskam cytuj i cały tekst mi się ładuje do okienka:()

 

Czyli są przypadki całkowitego wyjścia z tego stanu... Od pewnego czasu możliwość czucia, jak i okazywania to moje marzenie... Boję się jednak leków. Brałam kiedyś antydepresanty i źle to wspominam. Im więcej czytam to forum tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że bez proszków to nie możliwe:( Prócz pustki i zobojętniania mam te problemy, o których piszesz Asiu, a niestety w tym okresie życia, w którym teraz jestem to jest bardzo męczące. Nie mogę się skupić i czuję się wiecznie przyćmiona, a powinnam się brać do wszystkiego co mi wiecznie zalega. To powoduje wieczny stres, który i tak mam gdzieś. Podziwiam każdego, który to znosi oprócz siebie, bo czuję, że jestem do niczego, ale i tak mam to gdzieś... To jest błędne koło próżni. Jak radzicie sobie z obowiązkami? Jak się do tego zmuszacie? Co was motywuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiedz, czy Twojemu zanikowi uczuć towarzyszy też takie jakby ogólne otępienie i mgła umysłowa, słabsza pamięć, uboższy zakres słownictwa, problemy z koncentracją, nauką itd.?

No ocZywiście.

Ja też się skłaniam raczej do biologicznych przyczyn, chcoiaz w moim przypadku mozliwe, ze praprzyczyną było wyczerpanie psychologiczne...ale myślę, że musiało to współistniec z jakimis własnie zaburzeniami dopaminy czy czegoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jenyś.... ja na fluanxolu czułam się lepiej, ketrel jest do niczego. czy psychiatra może np. przypisać jakieś leki na zbicie wagi? Bo u mnie fluanxol powoduje kosmiczne tycie, ale i względnie dobre samopoczucie. Wtedy jakoś bardziej byłam a teraz to bardziej mnie nie ma niż jestem.

HankaPrywatnie, Ja nie mam jakiegoś większego problemu z obowiązkami . Robię co muszę. Uczę się, pracuję w ogrodzie. Bo trzeba, ale ja jak wspominałam funkcjonuję na poziomie robota, i nie muszę mieć żadnej motywacji aby umyć zęby, czy zrobić pranie. Moja aktywność nie ma żadnego związku z moim chceniem. Jestem przesiąknięta obojętnością i wszystko mi jedno co robię. Dlatego myślę czy by nie zacząć pracować jako wolontariusz. Bo i tak nie udaje się mi wypełnić czasu jakimiś zajęciami własnymi, a mogłabym komuś się przydać.

 

-- 04 lis 2011, 12:19 --

 

Mad_Scientist, powiadam: fluanxol jest super! Ja miałam power jak za dawnych lat! Na śniadanie robiłam dwie broszki, spałam 6h i funkcjonowałam, a teraz po 12. to jestem flakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik na jakie neuroprzekazniki dziala fluanxol?

 

-- 04 lis 2011, 14:39 --

 

Guzik masz problemy ze snem? podobno fluanxol pobudza wiec na sen nie za bardzo. mnie jest potrzebny lek na spanie, ale nie benzo, ktore zamulaja. smieszne badz nie, ale mnie po solianie w miare dobrze sie spi. budze sie 8:30 chodze spac 22:30 czyli 10 godzin snu. plus jest tez taki, ze solian dziala na dopamine wiec mam 2 w 1 - spanie i dopamina. na pobudzenie stosuje guarane w postaci kapsulek guaranax. czyli moj kjoszt miesiecznego leczenia miesci sie w granicach 16zl na miesiac i powiem, ze zero efektow ubocznych. kiedys placilem 180zl miesiecznie i mialem takie zaparcia po wellbutrinie ze szok. na dodatek mialem lęki, spiety bylem jak cholera, ogolnie wykonczony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawilinski, Nie mam pojęcia na jakie neuroprzekaźniki działa fluanxol. Problemy ze snem miałam dawno temu i wtedy brałam apo-zolpin i rispolept, ale minęło. (teraz moim problemem jest spanie 12 godzin po ketrelu).

 

A ten guaranax kupuje się w aptece? Może ja bym spróbowała? Sprawdzałam na allegro i niedrogie to jest. Bierzesz dziennie jedną czy dwie kapsułki? Jak odczuwasz działanie tego specyfiku? (Czy to ma zastępować kawę? na mnie kawa absolutnie nie działa pobudzająco).

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik, a przed zażywaniem leków miałaś może takie objawy? Gdyby jakiś psychiatra powiedział mi, że leki pomogą mi się ogarnąć i dadzą szansę na odblokowanie uczuć, pewnie nie przejmowałabym się tyciem ani i tak już słabym żołądkiem i wątrobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik, a przed zażywaniem leków miałaś może takie objawy? Gdyby jakiś psychiatra powiedział mi, że leki pomogą mi się ogarnąć i dadzą szansę na odblokowanie uczuć, pewnie nie przejmowałabym się tyciem ani i tak już słabym żołądkiem i wątrobą.

 

Jakie objawy? (Tycie? Nie nie miałam) Łatwo się mówi, że to nie miałoby znaczenia. Ja przestałam się mieścić w ubrania i musiałam biegać kupować nowe, aby mieć w czym chodzić. Wiesz, to nie jest problem wagi tylko. Bo tam ok, gdybym utyła i ta waga się zatrzymała, ale ja tyłam i tyłam, i to nie dlatego że więcej jadłam, zabiło mi metabolizm a to nie jest raczej zdrowe dla organizmu. Otyłość to też choroba. Lekarz sam powiedział, że trzeba zmienić lek bo tak nie może być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik przepraszam, nie o te mi chodziło. Chodziło mi o to, czy przed zażywaniem leków miałaś problemy z koncentracją, problemy z zabraniem się do rzeczy, wrażenie przyćmienia. Ja np biorę do ręki książkę i po minucie często orientuję się, że ja myślę zupełnie o czymś innym i nie wiadomo po co przejeżdżam wzrokiem po linijkach. U mnie te stany przeplatają się ze zobojętnieniem.

Ja to w tym momencie gwiżdżę na tuszę, choć jeśli jest tak jak mówisz i człowiek nie przestaje "wzrastać" to przerażająco to trochę brzmi. Życzę Ci unormowania sytuacji wagowej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HankaPrywatnie Przed rozpoczęciem leczenia to ja byłam warzywem w kosmosie. Nie miałam żadnej koncentracji, żadnych myśli, gapiłam się w ścianę, nie wiedziałam co ludzie do mnie mówią, do tego ciągła derealizacja, miałam jakieś tam spowolnienie psychoruchowe(?). Zobojętnienie to był mój stan permanentny, przeplatany stanem paraliżującego lęku. I szczerze wszystko mi było jedno, jakie brałam leki, ile, co się działo, bo już gorzej być nie mogło, nie miałam nic do stracenia. Po ponad roku leczenia sytuacja trochę się zmieniła. Teraz jestem robotem, ale nie warzywem. Wyobraź sobie, że tyjesz 1,5-2kg na miesiąc. Po roku kuracji pewnie trzeba byłoby biegać do kardiologów i nie wiem gdzie jeszcze. To nie jest wyjście, zwłaszcza, że są jeszcze inne leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tyłam 1-2 kg NA DZIEN po olanzapinie. Bo zarłam w nocy, bo koszmarnie się po niej chce jesc. Wyglądam okropnie, ale to najmniejszy problem. Przetestowałam milion specyfików na dochudzanie i to wszystko bujda. Jeddyne co chyba działa to orlistat - xenical na rcepte lub teraz jest w postaci alli bez recepty, cena koszmarna bo ponad 100zł ale wydaje mi sie, ze to naprade ogranicza przyswajanie tłuszczy.

 

Mnie też bardzo interesuje na jakie dokładnie receptory działa fluanxol. Mam w domu farmindex, ale nic tam o tym nie ma.

 

-- 04 lis 2011, 22:16 --

 

Tak sobie myślę odnosnie Borsuka, że jak się nigdy nic nie czuło, to wiara w Boga jest rzeczywiście bardzo trudna. W pustce wydaje się, że Boga nie ma. Nie wiem jak to powiedzieć, ale ja na przykład dziś mam dobry dzień, wieczorem nawet zaczęłam coś czuć,słucham muzyki, mam ochotę tańczyć, w tym stanie ma się jakby naturalne wyczucie Boga, to jest coś pozazmysłowego, pozaracjonalnego...to tak jak z zakochaniem...ale wiem, że w pustce tego nie ma.

Borsuk, ciebie nie zamierzam przekonywać, ale innych może zainteresuje, że św. Matka Teresa miała taką ciemność duchową, brak poczucia Boga, brak pociech duchowych calutkie życie. Nikt o tym nie wiedział, bo na zewnątrz promieniowała ciepłem, niemniej jej spowiednik kazał jej pisać pamiętnik i gdy po jej smierci go przeczytano, to wszyscy się zdziwili.Podam przykłady:

"Głęboka tęsknota za Bogiem i odtrącenie – pustka, brak miłości, brak zapału. Ratowane dusz nie ma żadnego uroku. Niebo nic nie znaczy – módl się za mnie, bym – mimo tego wszystkiego – ciągle mogła się do Niego uśmiechać. "Źródło: listu z 1956 r

"Jezus Cię kocha. Jeśli chodzi o mnie, odczuwam pustkę – tak głęboką, że gdy patrzę, nie widzę nic, a gdy słucham, nic nie mogę usłyszeć. "

Źródło: list do księdza Michaela van der Peeta z 1979 roku.

Módl się za mnie w szczególny sposób, abym nie zepsuła Jego dzieła (...) – jest we mnie tak straszny mrok, jakby wszystko było martwe. Było tak, od kiedy rozpoczęłam to dzieło.Źródło: list z 1953 r.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie czuje---mnie sie wydaje ze jak czlowiek jest zdrowy,szczesciliwy ,zadowolony z zycia to wtedy moze duzo dac z siebie ,w przeciwnym razie zbyt wiele skupia sie na sobie i swoich problemach,no i nie ma sily uszczesliwiac innych "Badz szczesliwa i uszczesliwiaj "Ja modle sie do Boga o zdrowie i radosc zycia i was prosze o modlitwe.i wszystkim zycze zdrowia i pogody ducha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×