Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

ok najgorsze chyba przetrwałam, dzięki, że pogadałyście

wysłowiona, chyba w inny sposób myślę niż inni ludzie. i mnie nie rozumieją. bynajmniej Ci najbliżsi, Ci, do których powinnam być szczera, nie powinnam bać się być sobą...

 

 

Ty przetrwałaś...ja nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok najgorsze chyba przetrwałam, dzięki, że pogadałyście

wysłowiona, chyba w inny sposób myślę niż inni ludzie. i mnie nie rozumieją. bynajmniej Ci najbliżsi, Ci, do których powinnam być szczera, nie powinnam bać się być sobą...

 

 

Ty przetrwałaś...ja nie.

wczoraj, dziś, czy kiedy ?

ja nie zawsze daję radę, i tak prędzej czy później to zrobię, bo w końcu będzie to zbyt wielkie .

ale z waszą pomocą tym razem dalam rade, i dziekuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok najgorsze chyba przetrwałam, dzięki, że pogadałyście

wysłowiona, chyba w inny sposób myślę niż inni ludzie. i mnie nie rozumieją. bynajmniej Ci najbliżsi, Ci, do których powinnam być szczera, nie powinnam bać się być sobą...

 

Ok, myślisz trochę inaczej, jak każdy. Uwierz mi, myślenie "trudno mi przekazać to, co odczuwam, bo jest to tak inne" jest typowe dla osób z zaburzeniami nastroju. To prawda, to ból, który trudno opisać, ALE to nie powód, żeby rozpaczać, bo każdy jest trochę inny. Z niektórymi ludźmi możesz się podzielić swoimi przeżyciami, z niektórymi nie. Skup się na tym, żeby się odciąć od tych wrażeń. I przede wszystkim, gdy mówisz o swoich problemach, mów w kontekście rozwiązań. Ty starasz się z nami podzielić tym, co czujesz i rozumiem skąd to się bierze, ale postaraj się od razu szukać wyjścia z sytuacji w której jesteś:) Co Cię teraz najbardziej męczy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I przede wszystkim, gdy mówisz o swoich problemach, mów w kontekście rozwiązań

Jeśli chodzi np. o sprawę, że moja matka pije: jest tak, że moja matka mówi mojemu ojcu, że powinniśmy ją wspierać, z tym, że ona żadnych postępów nie robi, wręcz przeciwnie, więc jeśli chodzi o mnie, to nie mam zamiaru jej głaskać po głowie, póki nie przestanie pić. i próbowałam to powiedzieć: "ja będę Cię wspierać, jeśli tylko w końcu przestaniesz pić, masz moje poparcie i chyba bym Cię po stopach nawet całowała, ale nie przestałaś" i oczywiście ponad połowę tych słów musiałam wykrzyczeć, z nerwów - ogólnie powinnam się była pewnie zamknąć ale wkurza mnie to, że nie jestem dopuszczana do głosu, i to nie tylko przez matkę, bo to bym jeszcze jakoś zniosła, ale przez mojego ojca. tak samo jak poruszę jakikolwiek problem, który dotyczy naszej rodziny, alkoholu, matki, to mam zakaz, mam się po prostu przymknąć, a ja chcę coś powiedzieć, by albo pokazać komuś, że się myli (np. ojciec, że nie ma jej teraz "głaskać", kiedy ona nic nie robi w kierunku rzucenia alkoholu - po prostu podczas bezradności), albo w celu oczyszczenia np. chciałam być z ojcem szczera i zaczęłam opowiadać mu, jak się czułam, jak byłam mała a matka piła, a on zostawiał nas samych. ja rozumiem, że to nie jest dla niego wygodne, ale ja go nie oceniałam, opowiadałam mu tylko o swoich uczuciach, do których mam prawo. a oni pokazują mi, że nie liczę się wcale.

mieszkam w Bydgoszczy w akademiku, przyjezdzam do domu raz na jakiś czas, a czuję się jak nieproszony gość. tylko przekroczę próg, to mam iść do swojego pokoju, nie mam siedziec nigdzie indziej jak tam, czuję się jak w więzieniu. nie jestem dopuszczana do głosu. normalnie jakbym tu już nie mieszkała, baaa... jakbym nie należała już do tej rodziny. moja matka strasznie zmieniła mojego ojca, wcześniej było źle, ale teraz jest już tragicznie.

jak byłam mała nie miałam takich zakazów jak teraz. to wcześniej było mi wolno siedzieć do północy sobie i mogłam siedzieć, gdzie tylko chcę, a teraz mam tylko do dyspozycji swój pokój.

gdy słyszę opowieści moich znajomych z akademika, że mama ugotowała mi to i to specjalnie na mój przyjazd, to aż mnie skręca ze złości, że ja mam tak w domu. nie dość, że miałam przesrane dzieciństwo to i teraz nie mam lepiej ;/

 

aj, rozpisałam się a to jeszcze nie wszystko ;/

na dodatek dziś spotkałam ex terapeutę i strasznie mnie to rozzłościło bo nawet on nie potrafił się mną odpowiednio zająć. mam do niego straszny żal, a nawet śmiem twierdzić, że pełno we mnie złości. jakbym go nienawidziła.

 

-- 23 lis 2013, 01:00 --

 

1469869_518970028199156_1193904216_n.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, Twój cytat jest odpowiedzią na twoje problemy. Masz ogromne problemy z rodzicami. Nikt Ci nie powie, że nie. Ale jednocześnie jest Ci potrzebny dystans. To nie będzie łatwe, nie ma być. Ale nie przestawaj go budować, bo w końcu wybuchniesz z frustracji. Bierz absolutnie WSZYSTKO, co może powstrzymać nerwy- joga, hobby, medytacja, spotkania towarzyskie i duuuużo książek o zmianie przekonań i powstrzymywaniu stresu i gniewu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wysłowiona, w sumie to siłownia by mi się przydała - wiem, że ostatnio przytyłam, ale że aż tak to się nie spodziewałam, niby po mnie nie widać, a jednak - w spodnie się nie mieszczę - mam tylko jedną parę, miałam je ubrane ostatnio z 2 lata temu... jestem przerażona, z trudem się dopięłam :bezradny: także musiałabym wziąć się za siebie, nie tylko psychicznie, ale fizycznie, a z tym już gorzej, bo siły brak - lenistwo chyba

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehh mam już dość, wystarczyła sekunda i ręce.poszatkowane. Rok bez drasniecia. I ma co te wszystkie terapie lekarze, szpitale, skoro i tak wystarczy sekunda slabosci by lapac za cos ostrego. I znów od nowa, i tak ma byc cale życie? Biore sympramol i co, jedynym efektem jest 9 kilo gratis i gorsze samopoczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ponoć na studiach się chudnie :P

 

Niestety to mit, uczysz się, więc masz większy apetyt, potrzebujesz więcej energii, więc po prostu ŻRESZ, ŻRESZ i TYJESZ

co człowiek, to inaczej. Ja tam jak wkuwam coś ostro, to praktycznie nie jem. Może dlatego ostatnio tak traciłam na wadze... :lol:

 

 

ale oczywiście bardzo mi miło, że od razu mój post spotkał się z ironiczną odpowiedzią u góry. Widzę, że już praktycznie nigdzie nie mogę się odezwać :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ponoć na studiach się chudnie :P

Hmmm, no ja schudłam - stres, stres i stres plus ciągła presja i wielka odpowiedzialność. Może zależy od studiów...

Zawsze miałam niedowagę, ale jak mnie psychiatra zobaczyła to przeprowadziła szczegółowy wywiad w kierunku zaburzeń odżywiania. Dopiero teraz, przy lekach, zaczynam tyć. I całe szczęście :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem wam, że niekoniecznie.

Jest jeszcze trochę za wcześnie, żebym miała pewność, ale mam wrażenie, że ja się dokumentnie wyleczyłam z autoagresji i autodestrukcji.

Dotknęłam dna, a jeśli nie dotknęłam to byłam blisko i wtedy sobie uświadomiłam, że nie chcę tak więcej.

Brzmi tandetnie to co piszę, ale co tam.

Kiedyś nawet dla samego uspokojenie przed snem wyobrażałam sobie noże, krew, kolce... Nawet jak miałam fazę, że się nie okaleczałam. Uspokajało mnie to.

Obecnie wszystko przeszło. Zero ciągot...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

L.E., też tak myślałam. Byłam przekonana, że mam to wszystko za sobą, że potrafię sobie inaczej radzić ze sobą, ze wszystkim dookoła. Już nawet nie myślałam w kategoriach ulżenia sobie czy ukarania siebie. Blizny wgl nie przywoływały wspomnień, przestałam je zauważać. Czasami ludzie mało dyskretnymi pytaniami tylko zauważali, ale zupełnie, dla mnie, nie niosło to jakiegoś bagażu emocjonalnego. A przyszedł czas gdzie wszystko, dosłownie wszystko się zawaliło. I nie wiedzieć kiedy i jak. I zostajesz jak takie małe bezbronne dziecko we mgle, które nie wie co ma zrobić. I WSZYSTKO wraca.

Koszmarny zawód samym sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś nawet dla samego uspokojenie przed snem wyobrażałam sobie noże, krew, kolce... Nawet jak miałam fazę, że się nie okaleczałam. Uspokajało mnie to.

..

 

Tylko tak od jakiegos czasu zasypiam...

 

to rozumiem ze z jeżem zamiast miśka , szklanką krwi zamiast mleka, z nożem pod poduszką i tłuczoną szklanką zamiast jaśka.... :shock:

 

słodkich snów :zzz:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×