Skocz do zawartości
Nerwica.com

Grzecznie jest się przywitać więc witam was


d1team

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Nazywam się Paweł. Mam 27 lat. Prowadzę firmę którą przejełem od ojca po 5 latach wspólnej pracy(może to być ważna pozycja przy określaniu czy mam nerwice czy nie).

Napiszę może od początku co i jak.

Zaczęło się na studiach. Były tzw grube imprezy ze wszystkimi tego konsekwencjami. Różne środki, różna częstotliwość ich zażywania. Nie było uzależnienia bo po roku imprez powiedziałem sobie dość i od tej sekundy w moim życiu najmocniejszą używką jaką w siebie potrafiłem wpompować była tequila na co dwu tygodniowych imprezach. W tygodniu nie piłem. Później na III roku zawaliłem dwa przedmioty i z powodu braku kasy i strachu przed rodzicami próbowałem pozałatwiać wszystko samemu. Nie wyszło. Nie zapłaciłem za poprawki nie wydali mi karty zaliczyłem przdmioty ale nie miałem karty zrobiły się zaległości finansowe, odsetki... Skończyło się na długu wobec szkoły w wysokości 2800zł i wywalili mnie ze szkoły. Zaliczenia przepadły bo nie było karty a więc i protokołów. Pozostała praca. Tak jak zawsze nie okazywałem nic ani zachowaniem ani miną. Zamykałem się w sobie. Tak miałem od małego. Dusiłem wszytsko w sobie i to był mój system obronny. Byłem u psychologa i powiedziqał mi że tak nie wolno bo to działa maksymalnie destrukcyjnie na nerwy. Potem mój pierwszy interes kulał strasznie i bardzo źle się z tym czułem. Do tego stopnia że musiałem wrócić do mojego rodzinnego miasta bo nie wyabiałem psychicznie. Dobrze wyglądam, robie podobno świetne wrażenie na kobietach, nie mam kompleksów na punkcie swojego wyglądu a potrafiłem ni z tąd ni z owąd płakać. Siadałem emocjonalnie. W domu tego czasu nie było najlepiej. Dziadek który mieszkał w innym mieście bardzo ciężko zachorował i starcił kontorle nad swoim ciałem i umysłem. Musiał zamieszkać z nami. Dawał tak popalić że trudno sie do tego przyznać ale znienawidziłem go po około 5 miesiącach mieszkania, sprzątania odchodów z kuchni lub dywanu w pokoju, nocnych krzyków i rozbijania przedmiotów oraz niszczenia domu. Żeby było ciekawiej w tym samym czasie osoba którą kochałem najbardziej postanowiła że teraz musi zobaczyć jak to będzie żyć samej i zostawiła mnie. Jak sama stwierdziła bez powodu. To było naprawde trudne. Co innego gdy się z kimś rozstawałem w złości czy nawet nienawiści ale co innego gdy serce nie może pojąć co jest grane...zachowuje się jak mały szczeniak którego właściciele wywoża do lasu stawiają obok auta i nagle odjeżdżają... Mózg wie że ona już nie jest twoja ale serce jest takim troszkę tempakiem i długo tzreba żeby to załapało. Dało mi to tak do wiwatu, że po jendej z sobotnich imprez idąc obok szpitala poczułem się za ciężki dla moich nóg... wyciągnełem telefon aby po kogoś zadzwonić i straciłem nad nimi kontrole. widziałem jakąs parę która nadchodziła z przeciwka i błagałem Boga aby jeszcze teraz się nie przewrócić, żeby nie było siary że zasłabłem. Nie wysłuchał mnie walnęłem przed nimi na beton. Szczerze... dawno się tak dobrze nie czułem jak wtedy gdy zemdlałem... było lekko, cudownie i bez problemów. Nareszcie po tak długim czasie tych nerwów... Ktoś pobiegł na pogotowie i za chwile widziałem już jak biegną lekarz i sanitariusze z fotelem na kółkach. Zabrali mnie, strzelili z adrenaliny i było wszytysko OK. Od tego czasu miałem dwa trzy razy w tygodniu napady lęku i uczucie bardzo mocnego (zbyt mocnego ) bicia serca. Jakbym miał za mała klatkę piersiową. Później troszkę to przystopowało bo pomagali mi przyjaciele i zajmowali mi cały wolny czas. Wtedy było OK. Najgorzej było w nocy... Mocne bicie serca uczucie lęku tak jakbym własnie umierał. O dziwo wystarczyła rozmowa tel z kimś i już czułem się super. Serce biło normalnie, tętno wracało do normy. Tak żyłem sobie dwa lata. Aż do teraz. Gdy jadę samochodem i ktoś mnie dogoni na trasie to serce zaczyna mi tak walić jakby właśnie ukończył maraton (Startowałęm w maratonach górski na odcinkach 60-150km w terenie czyli jakies dwa razy tyle przeliczając to na asfalt. Zawsze byłem przynajmniej 30z100-200 uczestników). CO tydzień w piątek (mój ostatni dzień pracy) czuje sie źle. Senny kilka razy czułęm się jakbym był mocno pijany. Tak też trafiłem na pogotowie. Gdy tam jechałem czułem się pijany ale było w miarę OK. Wlazłem na pogotowie a z racji tego że było za dwadzieścia 18 to powinienem zgłosić się do przychodni więc lekarz mnie delikatnie móiwąc opierniczył żebym mu głowy (dupy) nie zawracał. Serce zaczęło mi tak walić że pałem jak długi na jego biurko. Akcja była natychmiastowa. Zrobili mi EKG i wyszło że na samym poczatku miałem przyspieszoną akcje serca ale po minucie dwóch wszystko wróciło do normy. Za 5 minut zrobili mi kolejne EKG i wyszło jak u sportowca czyli w skrócie serce nie bije mi jak u normalnych osób tylko przyzwyczajone do dużych wysiłków bije mi dwa razy gdy nabieram powietrza i raz gdy wydycham. Ale tak jest dobrze i lekarz pochwalił mnie za to że tak o siebie dbam i moją kondycję. Potem dostałem leki pobrali mi krew zaczełem sie czuć świetnie. Wyniki krwi mam takie jak w książce tylko potasu trochę mało. Ponowne EKG znowu wyszło idealne i kazali mi isc do dmou. Dostałem skoierwoanie do lekarza i będe zasówał z holterem. Od tej wizysty czuje się już znacznie lepiej, aczkolwiek...Gdy wypiję na imprezie o dziwo rano budzę się bez kaca (nie przyjmuje żadnych leków). Wszystko jest super bo wstaje po mocnym piciu jak nowo narodzony. Po kilku godzinach jednak umieram. Nie mam siły wstać z ziemi próbuje wołać pomocy, wydaje mi się (tak jest właśnie zawsze że mi się wydaje) że zaraz zasłabne, brak mi tchu i umieram. Odiwedza mnie kolega i jak ręką odjął przechodzą mi wszytskie objawy. Już nie umieram... Gdy kłąde się spać i położe się na boku zaczynam czuć bicie serca. Prawidłowe równomierne ale jak poczuje że mam serce to zaczynam się zastanawiać czy bije równo i wtedy ono przyspiesza. Za chwilę dołącza niepokój tak silny że chce dzwonić po pogotowie. Pije wtedy dużo gazowanej zimnej wody i troszkę się uspokajam. W dzień czasami też mam takie objawy jak np zdrętwiej mi ręka lub noga z powodu złej pozycji to już wiem że to atak serca i za chwilę umrę i znowu jest strach... Już nie pamiętam ile razy umierałem 300- 500??? Moja praca jest dość nerowa bo przewracam naprawdę duże ilości pieniędzy około 15 tysięcy euro tygodniowo i pomyłka moze być dość kosztowna. Ciągły stres i irytujący mnie pracownicy wyprowadzają mnie z równowagi. Najgorsze że wszystko jest niby OK. Wbiegam na czwarte piętro i trochę tylko podskoczy mi tętno a kłąde się wypoczęty do łóżka i zaczyna się taka jazda jakbym właśnie przebiegł kilometr pod górę. W sytuacjach w których normalnie większość nie odczuwa jakichś silniejszych bodźców mi zapiera dech w piersiach. Mało nie zemdleje.

Zarejstrowalem się na forum bo jak czytam o podobnych przypadkach jak moje to czuje sie lepiej. Taki rodzaj terazpii dla mnie.

Pisałem torchę chaotycznie ale jest tyle do opowiedzenia że nie dam rady zawrzeć tego w pigułce.

Pozdrawiam i czekam na jakiś komentarz. To pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siema d1team, miło Cię poznać. Masz spory bagaż doświadczeń i emocji skumulowanych w sobie, ta tendencja do duszenia wszystkiego potęguje Twój stan, do tego ogromny stres w pracy... Nerwica jak nic. Schowaj dumę do kieszeni i biegaj do specjalisty - terapia by Ci się przydała, co by co nieco zrzucić z pleców :!: Nie można tak dalej żyć - wykończysz się chłopie :!: Specjalista i My :mrgreen: pomożemy Ci poukładać co nie co ale największa robota czeka Ciebie. Rozumie, że niezły chaos zapanował i to potęguje uczucie zagubienia - czas jest tutaj bardzo istotny. Pozdrawiam Cię cieplutko i pisz do Nas :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadbaj o swoje zdrowie ,bo nikt tego za Ciebie nie zrobi .Szkoda by bylo takiego młodego faceta jak Ty,wiec prosze ,udaj sie do psychologa,znajdz na to czas.....Pozdrowienia

 

[Dodane po edycji:]

 

No widac,ze jestem nowa,he he Dopiero spojrzalam na date,chyba lekko soe spoznilam z tym doradzamiem,swoja droga to napisz jak Ci poszło wychodzenie z dołka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×