Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem w związku i związana z tym depresja


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Adam 23 lata, wkrótce 24. Mam ogromny problem z moją dziewczyną, który mnie przerasta i spawia, że nie potrafię normalnie funkcjonować i wpadam przez to w stany apatii lub lęku.

 

Poznaliśmy się ponad dwa lata temu, gdy mój poprzedni związek rozpadał się (zostałem zdradzony). I tu trochę o mojej byłem dziewczynie, bo ma to duże znaczenie w całym zdarzeniu. Szantażowała mnie ona, ponizała, była po prostu złym człowiekiem, nie potrafię jej wybaczyć tego, że mnie nadal wykorzystwała do każdego rodzaju celów, mimo, że kręciła coś na boku. Zwaliłem przez nią wymarzone studia w warszawie (prosiła mnie bym wrócił, do niej bo nie radzi sobie z odległościa nas dzielącą, gdy studiuje, a ja popełniłem jeden z największych błędów w życiu, że ją posłuchałem), byłem zapatrzony, chorobliwie.

 

W Kasi bardzo się zakochałem, była zupełnie innym typem człowieka, niż moja poprzednia dziewczyna. Była ciepła, życzliwa, empatyczna, kobieca i co najważniejsze dla mnie, czułem, że ma bardzo dobre serce. Imponowała mi swoją dorosłością, racjonalnym myśleniem i podejściem do wielu spraw, nie mogłem się nadziwić, że chodzi do kościoła i wierzy naprawdę w Boga. Sam byłem zatwardziałym ateistą, jednak trochę się to zmieniło o czym dalej.

 

Ustaliliśmy, że będziemy razem. Przedstawiła mnie swoim rodzicom, którzy są wspaniałymi ludźmi i czuję się, częścią jej rodziny, mam wrażenie, że oni równiez odwzajemiają to uczucie. Przy Kasi poukładałem sobie życie. Poprawiłem stosunki z rodziną, pracuję drugi rok w biurze, zacząłem wymarzone studia w systemie zaocznym, kupiłem samochód, wydoroślałem (mimo, że nadal, mam jakieś "szczeniackie" zagrania). Kasia po prostu sprawiła, że jestem lepszym człowiek.

 

Ponad rok temu popełniłem jeden z największych błędów, pytany przez nią po raz milionowy o moje stosunki z byłą dziewczyną powiedziałem jej prawdę, że miałem z nią stosunki seksualne. Bardzo tego żałuje, szczerze, że z moją było łączył mnie taki rodzaj kontaktu, nie była tego warta. Od tego czasu w Kasi coś się złamało, sama nigdy nie była z nikim bliżej. Nie potrafi ona tego zrozumieć, że ja tego żałuję. Ciągle mi to wypomina, codziennie lub co kilka dni od roku jest z tego powodu awantura, wypomina mi to, krzyczy na mnie, bije, płacze, wyzywa, mówi teksty w stylu "Ty byłeś jej przeznaczony, a nie mi", grozi mi zerwaniem, potrafi nie odzywać się kilka dni, nieświadomnie terroryzuje mnie psychiczne

 

Nas łączą w tym względzie "pieszczoty". Nigdzie się nie spieszę z bliżeniem seksualnym. Kocham ją, nie ma dla mnie jakiegokolwiek problemu poczekać z tym do ślubu, nawet jeśli miałby być za kilka lat, jeśli takie są jej przekonania i jeśli będzie z tym szczęśliwa. Traktuję ją jaką partnerkę, osobę, z którą mógłbym się zestarzeć.

 

Próbowałem rozwiązać ten problem wieloma sposobami, chodziłem z nią wspólnie do kościoła, modliłem się. Probowałem rozmawiać, tłumaczyć jej, że moja była dziewczyna to przeszłość, z którą nie wiążę obecnie jakichkolwiek emocji, a jeśli już jakieś to tylko i wyłącznie negatywne. Nie chce iść z tym do psychologa, twierdzi, że to ja mam problem, a nie ona. Czasem jest kilka dni dobrze, zdaża się, że obiecuje, że będzie mnie szanować, że nie będzie mnie bić, wyzywać. Po kilku dniach jest to samo.

 

Całe sedno tej sprawy, jest takie, że nie chcę się poddać, zależy mi na niej i wiem, że jest wspaniałą dziewczyną o dobrym sercu, tylko ten jeden fakt z mojej przeszłości sprawia, że zmienia się nie do poznania. Ja jako, ktoś kto ją strasznie kocha przeżywam to, cierpię, całe dnie myślę, co mogę zmienić.

 

Cały dzień patrzę na telefon, nie śpię, płączę po nocach, zaczynam się bać ludzi, straciłem chęć do realizowania własnych pasji (pisanie twórcze) czy też pracy nad własnym ciałem (przytyłem około 20 kg w 1,5 roku). Jestem na granicy krawędzi, nie mam pojęcia czy to będzie dzień, dwa, trzy, tydzień, ale w pewnym momencie nie wytrzymam, rzucę pracę, studia, pokłocę się z rodziną i stracę Kasię i nie daj boże zrobię jakoś głupotę, wszystko to nieświadomie w jakimś amoku, którego jestem coraz blizej. Wrócę do punktu wyścia. Gdy mówię jej o tym, jak mi źle twierdzi, że robię z siebie ofiarę i to ja jestem tym złym. Czuję, że raz skruszy mi się lód do nogami i stanie się jakaś tragednia, nie potrafię skupić się na pracy, studiach

 

Ja wiem, że nie jestem ideałem chłopaka, bywam roztargniony, czasem nie taktowny. Idę na żywioła zamiast coś zaplanować (ale ostatecznie, nie było sprawy, którą bym zwalił, z tego powodu). Czasem palnę jakąś gafę z tego powodu, że zaczynam przykładać straszną wagę do każdego slowa, które do niej mówię, bardzo mnie to stresuje, by nie powiedzieć coś złego. Denerwuję ją, też że mam trochę inne podejście. Ja w nawet najgorszych chwilach starams ię znaleźć coś pozywywnego, ona na odwrót.

 

Jestem dla niej cierpliwy, miałem nadzieję, że z czasem będzie zapominała, ale jest na odwrót to napiętrza się. Nigdy na nią nie krzyknąłem, mimo, że czasem powiniem, dbam byśmy jak jesteśmy razem robili coś wspólnie, gotowali, poszli pojeździć na rolkach, na spacer, poszli do kościoła, kina, teatru. Nie chcę rad w stylu "znajdź inną", bo nie tędy według mnie droga, by sobie odpuszczać w momencie, gdy jest chwilę gorzej i iśc na łatwiznę zrywając ze sobą, jak to teraz się robi. Nie chcę tego, wiem, że to jest ta a nie inna kobieta, która do mnie pasuje i ją będe kochał nawet jak będzie starą babcią z laską.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasahara, czytając Twój post, miałam wrażenie, że naprawdę chcesz zawalczyć o swój związek i że żałujesz tego, co zaszło między Tobą a ex dziewczyną. Nie mnie oceniać, czy dobrze postąpiłeś, przyznając się do kontaktów seksualnych z wcześniejszą partnerką. Z perspektywy czasu można by było wątpić w słuszność takiego manewru, bo od niego zaczęło się psuć między Tobą a Kasią. Niemniej jednak może dobrze, że wyszło to na tym etapie związku. Szczerość jest lepsza niż zatajanie niewygodnej prawdy. To nieprawda, że to tylko Ty masz "z tym problem", jak powiedziała Ci Kasia. Ewidentnie to ona ma z TYM problem. Wydaje mi się, że sfera seksualna jest dla niej bardzo ważna - może mieć to duży związek z podejściem do religii. Trudno jej zaakceptować fakt, że byłeś cieleśnie blisko z inną kobietą niż ona. Dla niej seks z byłą partnerką, nawet kiedy jeszcze się nie znaliście, oznacza prawie to samo, co zdrada. Nie daje jej to jednak prawa, by Cię szykanować, bić, wyzywać. Jeżeli prawdziwie się kochacie, to nie powinno być miejsca dla przemocy słownej i fizycznej. Skoro oboje chcecie poszukiwać siły dla Waszej miłości w religii, może spróbujcie razem przeczytać "Hymn do miłości" i porozmawiać o tym szczerze. Spróbuj jej wyjaśnić, że żałujesz tego, co zaszło między Tobą a tamtą dziewczyną, ale że wtedy nie wiedziałeś, że spotkasz ją (Kasię) - kobietę swojego życia, że z nią będziesz chciał się zestarzeć... Zapytaj ją, czy fakt, że ktoś współżył przed ślubem z partnerem, bo wierzył w jego dobroć, ufał mu, liczył na prawdziwy związek, a potem się zawiódł, został zdradzony, oznacza, że już później nie zasługuje na szczęście z inną osobą? Przecież: "Miłość nie zazdrości (...), nie unosi się pychą (...), nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; (...) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...". Pozdrawiam ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie trafiłaś w sedno. Ona czuje się zdradzona. A ja wtedy z nią nie byłem. Bardzo żałuję tego co się stało, byłem głupi, młody, ciekawy, także naiwny, bo wierzyłem to dobre intencje byłej dziewczyny, dopiero po czasie zauważyłem, że była bardzo zła osobą, nie tylko dla mnie, ale i dla innych. Mnie samego to naprawa smutkiem i złością, że z nią współżyłem, bez jej szykanowania. Nie ma znaczenia czy bym był sam, czy z Kasią z życie potoczyło by się inaczej i po rozstaniu z była bym był z zupełnie kimś innym. Żałowałbym tego tak i tak.

 

Ja nie chcę szukać w Kasi winy, ponieważ tu nie o to mi chodzi, by doszukiwać się kto zawinił. Nie potrafię jej przekonać jakimkolwiek argumentem, że to co mówię jest prawdą. Potrafi mi zarzucać, że się nie staram, by było dobrze, że jej nie słucham, że się nią nie interesuję. To dla mnie nie do pojęcia, ponieważ od otworzenia do zamknięcia oczu o niczym innym nie myślę, a kiedy tylko się zobaczymy staram się coś w tym kierunku działać. Słucham wszystkiego co mówi z uwagą, wiadomo, czasem powiem, że mam dość, jeśli, ciągle na mnie narzeka tymi samymi zwrotami. Czasem o czymś zapomnę, ale nie dlatego, że nie słuchałem, albo się nie zainteresowałem, lub mam coś ciekawszego do roboty, po prostu jestem roztargniony a to z nerwów, a to z natury (ADHD), z pewnością nie ze złej woli. Potrafi zrobić aferę z jakiś kompletnie nieistotnych rzeczy a z tych rzeczy kończy się na tym samym temacie.

 

Piszę o niej, ponieważ wiem, że jakby mi się udało pomóc jej, uzdrowić sytuacją w związku to na moje zdrowie i fizyczne wpłynęłoby lepiej. Całe życie byłem optymistą, wręcz niepoprawnym, miałem jakieś ekscesy i słabsze chwile, w których się załamywałem i miałem myśli samobójcze, jednak suma summarum kończyło się tym, że powoli dochodziłem do siebie i optymizmu. Od długiego czasu tyję wręcz powtórnie (cały życie byłem atletycznej/normalnej budowy), mam ciągle migreny, bóle w klatce piersiowej. Jest to wywołane psychicznie, badałem się na wszystkie możliwe, choróbska, organizm mam zdrowy. Nie potrafię znaleźć nawet odrobiny optymizmu w sobie, nie cieszą mnie sukcesy w pracy ani na studiach, gdy wracam od niej do domu zamykam się w pokoju do rana i do nikogo nie odzywam robiąc jakieś beznadziejne i bezsensowne rzeczy, trzymając w dłoni telefon i czekając czy nie zadzwoni. Ona często odrzuca moje połączenia, wpadam wtedy w amok, nie wytrzymuję, pęka mi serce. Ja nawet jakbym był najbardziej na nią zły i obrażony to i tak bym odebrał, gdyby zadzwoniła, bałbym się, że może coś jej się stało albo jest w niebezpieczeństwie. Czuję, że coś mnie niszczy, zżera, że wypala się wszystko we mnie. Kompletnie nie poznaję siebie Nie jestem w stanie robić tego co kocham (pisać prozy/wierszy) regres tej pasji pojawił się w połowie poprzedniego związku, gdy zaczął być toksyczny. Od tego czasu, tylko udało mi się napisać kilka rzeczy, po tym jak poznałem Kasie, ba nawet udało mi się wygrać konkurs im. Gombrowicza i na kilka dni w nagrodę pojechać na warsztaty ze znanymi pisarzami i dziennikarzami (zebrałem ze sobą Kasie, bo ona znalazła ten konkurs) i było to jedne z chwil, które najlepiej wspominam.

 

Gdy byłem mały, byłem chowany pod kloszem, nigdy do dziś nie miałem przyjaciół ani kolegów, jestem introwertykiem udającym ekstrawertyka, wielu ludzi myśli, że jestem bardzo otwarty na ludzi i duszą towarzystwa. Męczy mnie też takie udawanie, ale nie chcę być totalnie wykluczony ze społeczeństwa i oceniany jako wyrzutek, któremu nawet nie odpowie się "cześć" przy powitaniu.

 

I jestem taki zły na siebie, że tak się to wszystko dzieje a nie inaczej i że nie potrafię tego zmienić Kurcze, jak myślę o Kasi z perspektywy czasu, to widzę, że nikt tak nigdy o mnie nie dbał, ani mnie nie kochał. Ja wiem, że gdyby nie to wszystko, to ona tez by była gotowa pójść za mną mimo moich wielu wad na koniec świata. Byliśmy ze sobą wszędzie, czuje się szczęśliwy jak mogę z nią gdzieś pójść i pojechać.

 

Ostatnie 3 dni się do mnie nie odzywała (pojechałem na zjazd studyjny), dziś jadę do niej po pracy. Tak mi przykro, gdy nie mogę jej opowiedzieć co dziś się u mnie stało, ani wysłuchać co u niej. Czuję, że to silniejsze wszystko ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj potrzebny jest ktos kto wyslucha obie strony.Bo na forum raczej niczego nie zdzialasz.Macie moze jakiegos dobrego przyjaciela,przyjaciolke ktorych oboje znacie?Moze wlasnie ta osobe poproscie o pomoc aby Was wysluchala.Moze w koncu ktos przekona Twoja dziewczyne zeby zmienila zachowanie i nastawienie do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HMMmmm... a jesli jest tak głęboko wierząca, a ty szczerze żałujesz, to nie powinna przypadkiem po chrześcijańsku wybaczyć Ci i włączyć "zagubioną owieczkę" do stada :-| ? nie, żebym jechała po wierze, ale ile razy widze jak ludzie odwołują się do wiary, tyle razy widzę hipokryzję i zakłamanie :-| wg mnie z jej strony to jest totalnie egoistyczne zagranie, bo uważa, że skoro sama nie potrzebowała seksu to ty też go nie potrzebowałeś. a człowiek jest tak skonstruowany, że włąśnie go potrzebował i kropka. powinna uszanować twoje potrzeby.

 

moim zdaniem powinieneś postawić sprawę jasno: albo Cię kocha i akceptuje w całości razem z tą 'zbrukaną' przeszłością, a jeśli nie, to do widzenia. nikt nie ma prawa stosować przemocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest niestety ten ból, że Twoja dziewczyna jest głęboko wierząca i będzie ciężko o dialog, bo z jednej strony będą Twoje argumenty a z drugiej siła wyższa...

Postaw sprawę tak jak pisze zielona miętowa, może to ją zmusi do poważniejszego pomyślenia o tym.

Tak w ogóle to Kasahara, ile ta Twoja dziewczyna ma lat? Z tego co czytam nie wydaje mi się ona osobą dojrzałą emocjonalnie. Wielu facetów w Twoim wieku ma większe doświadczenie w sferze seksu a ona nie potrafi Tobie wybaczyć, że miałeś jakąkolwiek dziewczynę wcześniej? No nie jest to zbyt dorosłe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie nie rozumieliście. Jest wierząca, ale nie jest taka jak stereotypowo ateista sobie wyobraża osobą wierzącą. Nie sprowadza całego życia do religii, jest negatywnie nastawiona do wielu zjawisk w kościele, jest bardzo inteligentna a nie zapatrzona bezmyślnie.

 

Również prosiłem o pomysłu jak z tego wyjść poprzez działania, a nie zerwanie. To jest ona, i nie chcę się z nią rozstać. Podkreśliłem również, że to jest problem na jednym podłożu. Wybaczcie, ale nie będę rezygnował z tego uczucia bo jest problem z jedną sprawą, którą według mnie (tylko nie mam pojęcia jak) da się rozwiązać. Gdyby to był jakiś multum wad, tego co mi się nie podoba, ale to jest jedna sprawa do której wszystko się sprowadza. Ciągle myślę jak jej w tym pomóc a zarazem sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sprowadza całego życia do religii, jest negatywnie nastawiona do wielu zjawisk w kościele, jest bardzo inteligentna a nie zapatrzona bezmyślnie.

 

Również prosiłem o pomysłu jak z tego wyjść poprzez działania, a nie zerwanie.(...) Podkreśliłem również, że to jest problem na jednym podłożu. Wybaczcie, ale nie będę rezygnował z tego uczucia (...) Gdyby to był jakiś multum wad, tego co mi się nie podoba, ale to jest jedna sprawa do której wszystko się sprowadza. Ciągle myślę jak jej w tym pomóc a zarazem sobie.

 

Przykro mi to stwierdzić, ale sprowadza do poziomu religii bardzo ważną, kluczowa dla związku kwestię i pod tym kątem jest to bezmyślne zapatrzenie w treść biblii czy tam KKK.

 

Poza tym nie najeżaj się ;) wszyscy tutaj patrzą na sprawę neutralnie i obiektywnie. Myślę że są tu i wierzący i ateiści, ale to nie jest ważne. Chodzi o to, że jedyną metodą rozwiązania tego problemu jest rozmowa z dziewczyną, a to jak ją poprowadzisz to juz zalezy od Ciebie. I spójrz: nawet piszesz "pomóc jej, zarazem sobie" to tak, jakby twoje potrzeby były drugorzędne. Myślę, że to nie jej trzeba pomagać, tylko bardziej Tobie ;) i z tej perspektywy powinieneś patrzeć, bo Twoje życie do tej pory było OK i też czujesz się z nim OK, to ona generuje pretensje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi o religie tylko ze Kaska sobie wymarzyla ze ten jej facet-ta wymarzona milosc bedzie taka jak ona czysta nieskalana itd, i wg niej to ze sie przespal z tamta dziewczyna jest dla niej potwornym ciosem po 1) w jej marzenia, oczekiwania po 2) w nia sama, bo ona chciala byc wylacznie dla kogos ale i zeby ta osoba byla tylko dla niej, wg mnie jak na 21 wiek to troche zbytnio malo postepowe podejscie, skoro dziewczyna jest inteligetna jak piszesz. Moim zdaniem to moze warto porozmawiac z jej przyjaciolka (w ostatecznosci z matka? zalezy jakie matka ma podejscie do takich spraw), zeby jako kobieta wytlumaczyla Kasi, ze to naprawde nie ma az takiego znaczenia, to w czasach zsredniowiecza i w bajkach ksiezniczka czekala na swojego nieskalanego rycerza, a zycia sie nie idealizuje tylko sie wlasnie stara rozwiazac problemy. Wg mnie to jedno jest niepokojace, jej brak zrozumeinia dla innych, liczy sie to co jest teraz 2) to ze Cie bije....tu juz sie zaczyna przemoc, problem z agresja....trzeba to koniecznie zastopowac (w ogole wiyzta u psychologa wskazana) po 3) jak nic nie pomoze, to usiadz z nia i powiedz wprost albo to zamykacie za soba albo do widzenia, bo to ze Ty chcesz to jakos rozwiazac to jedno, ale do tanga trzeba dwojga..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasahara, no dobra ale jak nie odbiera od Ciebie telefonów i "olewa Ciebie" z tego jedynego powodu to tylko poważna rozmowa z nią może cokolwiek zmienić. Nie przeskoczysz jej uprzedzeń do Ciebie bez rozmowy. Nie wiem czego oczekujesz od innych użytkowników forum ale wszystko prowadzi do fundamentalnej kwestii w związku - pogadania. Religia czy tylko wiara w przeznaczenie drugiej osoby - to nawet nieistotne. Ona powinna coś zrozumieć a to może wypłynąć tylko z rozmowy. I jakoś nie widzę żeby ktoś namawiał Ciebie do zerwania z nią, więc bez napinek...

Polecam film "W pogoni za Amy". Przyszedł mi on natychmiast na myśl jak przeczytałem Twojego posta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×