Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

ja chyba nie mam derealizacji bo dla mnie to zaden mechanizm obronny byłem w najlepszym okresie swoje zycia jak mnie wypierdoliło najpierw 6 sierpnia a pozniej 15 nie mailem zadnych lęków wiec przed czym sie miał bronic moj organizm? to przyszło tak nagle tak niespodziewanie poszło sie jebać wszystrko co kochałem na co pracowałem całem lata. Fakt troche pasuje do definicji derealizacji-depersonalizacji, ale mnie to przed niczym nie chroni raczej pcha na sam dół

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepszy okres w życiu, trzeźwość umysłu, poczucie intelektualnej wyższości nad rówieśnikami, przewidywanie scenariuszy wydarzeń. Czy to przypadek że dd wystąpiło u nas w takiej chwili? Ja początkowo podejrzewałem otrucie. Nie kryłem się z opiniami na temat pewnej znienawidzonej przeze mnie "grupy", z racji takiej aktywności oraz profesji moich rodziców, byłem szczególnie narażony na pewne działania. Alkohol + słońce? Zauważyłem że i u mnie te czynniki pogłębiają ten stan, ale także intensywne światło w pokoju, papierosy. Czy jeszcze kiedyś wrócimy do pełnej sprawności...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie wszyscy w nowym roku, dla mnie równie zderealizowanym jak na razie jak lata poprzednie. Jak można cieszyć się z życia skoro czuje się jakby nie działo się na prawdę? Nie można cieszyć się z czegoś co jest tylko na niby. A przynajmniej nie w pełni. Cierpię na derealizacje od 5,5roku. Życie się zmienia, sytuacje przychodzą i odchodzą, a derealizacja taka sama. Gdyby to ona była tylko przyczyną stresu, nie trwała by przez cały czas, a w bardziej luźnych sytuacjach by ustępowała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gregg to, ze derealizacja jest mechanizmem obronnym to jest kompletna bzdura w moim przypadku. Tak jak wspominałem byłem w najlepszym okresie swojego życia młody przystojny inteligentny chłopak pewny siebie na studiach średnia 5,0 a może 4, 8 nie pamietam zawsze dobrze ubrany uśmiechniety wygadany szczesliwy, zdrowy. To spadło jak grom z jasnego nieba najpierw 6 sierpnia 2010 roku przed czym sie organizm bronił derealizacja? skoro nie mailem zadnych lęków ani problemów broniłem sie ja przed derealizacja przed całkowitą dezintegracja siebie przed kolejnym fatalnym okresem swojego życia trwało to kilka dni dosłownie wróciłem jak feniks z popiołów nawet dało mi to takiego kopa że juz mnie w zyciu nic złego nie spotka, bo jestem w stanie sobie ze wszystkim poradzic to były piękne dni i tak 15 sierpnia 2010 roku ruszyłem autem do warszawy w "podróż spelnionych marzeń" i znowu mnie wywaliło nawet nie miałem na to wpływu porostu mnie wyjebało ale jechałem dalej nie widziałem ze jade bo swoja zagłade, siebie tego co wypracowałem latami na psychoterapii. Nie myslałem zeby zawrócic , bo co powiem koleżance z którą leciałem, co powiem znajomym I TU BYŁ MÓJ BŁĄD KTÓREGO NIE MOGĘ SOBIE PODAROWAĆ, bo nie to wypadniecie ta dysocjacja? nawet nie wiem jak nazwac ten mechanizm ale alkohol na słoncu po alkoholu wywrócił moja psychikę do góry nogami szlag wszystko trafił po 8 dni wróciłem kaleką umysłową i sie już nie podniosłem nie dlatego ze nie chcialem, chciałem i zrobiłem wszystko ale nie wyszło jak zwykle nie wyszło. Czy jeszcze kiedys wrócimy do pełnej sprawnosci? ja mysle, ze nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp to było tak w 2003 roku byłem w klinice w lublinie oczywiscie psychiatii dzieci i młodziezy po wyjsciu z kliniki coś zaczeło sie dziac z moją percepcją swiat wydawał dziwny, obcy, odległy, miałem silne lęki chodziłem do psychiatry i tak opisywałem swoje objawy "myslę, że patrzę" przymus patrzenia na końcówke nosa ogólnie bardzo silne zaburzenia percepcji mam woziła mnie co tydzin do psychologa, ta psychiatra nie dawała sobie rady i wysłała mnie na konsultacje do kliniki w krakowie wiedziałem ze to wina psychiki postawili diagnoze zaburzenia lękowo-depresyjne z cechami obsesyjnymi zalecono zwiekszenie dawki Fevarinu i psychoterapie stan zdrowia polepszył sie po okołu 3, 5 miesiaca a całkowicie wyzdrowiałem po 6 miesiacach i z tym miałem spokój jakies 7 lat do czasu 6 sierpnia 2010 roku kiedy to połozyłem sie spac i wywaliło mnie z ciała ja to nazywam , ze zaglądnąłem sobie w dusze nie ma nie wiem taka dysocjacja moze? nie wiem nie umiem tego nawet opisać kilka kolejnych dni cos zaczeło sie dziac z moja percepcja zacząłem klatkowac, szatkować pole percepcyjne do tego silne lęki myslalem ze zrobiło mi sie to juz na dobre w poniedzialek wieczorem zapaliłem trawke mysłaem ze nic juz nie mam do stracenia na drugi dzien zacząłem sie znów integrować zaczałęm wracać do swojego ciała prowakowałem kłotnie z rodzina byleby sie tylko wkurzyć zeby znów miec tak duzo mysli jak wczesniej i udało sie do 15 sierpnia 2010 roku zuintegrowałem sie z powrotem czułem sie fantastycznie nie długo trwało jednak moje szczescie 15 sierpnia jechałem autem do wawy i znów mnie wywaliło tak około 70 km od domu i słowa "boze nie" ale było za póżno dojechałem do warszawy juz sie zaczeło dziac cos z percepcja silne lęki, odległośc głosu na grugi dzien polecielismy na rodos i pierwszego dnia wypiłem przy basenie kilka droinków i zasnałem jak sie obudziłem obraz rozpadał mi sie na kawałki, jak szedłem to uciekały mi kolejne elementy które mijałem, siebie nie poznawałem w lustrze, silne lęki, jakos wytrzymałem ten wyjazd i prosto do psychiatry i tak zaczeła sie moja przygoda z dd to juz 1,5 roku nie pomogły mi zadne leki i zadne terapie robione mialem EEG zreszta to nie biologiczne podłoze a psychiczne

 

-- 03 sty 2012, 00:02 --

 

a że w "podróz swoich marzeń" tka było napisane na bilecie bo lecielismy na rodos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co byłes na rodosie? ja nigdy nie powiniem tam byc

 

-- 03 sty 2012, 00:16 --

 

tej wycieczki nie zapomne do konca zycia zreszta co noc na niej jestem i znowu w snach to przezywam te drinki to sie działo pozniej ludzie sie bawili a mnie pekało serce wrociloem kaleka z tego całego rodos mysalem ze sie swietnie maskowałem ale zdjecia które pozniej widziałem pokazały caly ogrom cierpienia jakie ja przezywałem i przezywam nadal powinienem był sie utopic tam w tej grecji zakonczyc zycie serce mi pęka z rozpaczy czy potrzebuje psychologa? mialem juz ich z 10 konsultowali mnie profesorofie Kokoszka, Wciórka, leczyli mnie wszystkim co mozliwe co do trawki hmm ale to ona mnie sprowadziła na ziemie albo przynajmniej pomogła znów sie zintegrowac a zreszta chuj wie od czego tak po prostu spadła jak grom z jasnego nieba i w moim przypadku to nie zadna obrona organizmu, broniłem sie ale ja przed derealizacja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No byłem na rodosie! :D A czemu cierpiałes i bolało Cie serce? Jeżeli odczuwaleś lęk, stres to to jest derealizacja wg mnie. Nie wiem co Ci psychiatrzy mówili ale jak ja wczoraj mojej nefrolog powiedziałem, że mam za wysokie cisnienie bo mam nerwicę to mi powiedziała że wylewu zaraz dostane. Więc tak odpowiedzialni są niektórzy lekarze i tyle :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewnie masz miłe wspomnienia bo ja nigdy nie zapomne lindos, miasta rodos, tych plaż, tego aqua parku nie zapomne ich nigdy, jakis sklep z ceramika tych imprez w faliraki tej trasy z hotelu na plaze tej muzyki tego tanca zorby nie zapomne tego nigdy

 

-- 03 sty 2012, 15:13 --

 

Rindpvp ile masz lat? i czy sie zajmujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Derealizacja jest kolejnym ekstremalnym etapem lęku i napięcia.

Chyba, że masz schizofrenie..........i stąd derealizacja.

czy masz tak jak ja, czyli po alko lub trawie paradoksalnie "trzeźwiejesz"?

Jak tak mam.A właściwie mialem. Pól butelki wódki i/lub kilka machów trawy i byłem jak nowo narodzony.

Żadnych objawów upojenia . Ze świata kompletnej derealizacji, kiedy to świat obserwowałem jakby zza tłustej , grubej szyby , bez jakiejkolwiek mocy sprawczej, dzięki w/w używkom wracalem do świata normalności, trzeźwości.Podczas gdy inni byli uwaleni na maksa, ja po przyjęciu takich dawek jak oni byłem cudownie trzeźwy i normalny.

Zatrzymanie kołowrotu pojebanych , wciąz tych samych myśli, i normalna percepcja.

 

Oczywiście tylko przez kilka godzin działania używek. Potem znów to samo. Nie napiszę że gorzej, bo gorzej już być nie mogło. Tolken...sam wiesz.

Jeśli masz tak samo....To uwierz mi- derealizacja to produkt lęku i napięcia.A te są produktami nerwicy.I nie ma racjonalnej przyczyny.Co z tego, że czułeś się zajebiście wcześniej??

Mnie jebło 20 lat po tym jak mój skurwiel Ojciec przez 10 lat zrobił z mojego dzieciństwa alkoholickie piekło a potem sie powiesił.

Powinno być ze mną ok, no nie? Stary się powiesił, mialem juz spokój prze następne lata życia....A jednak.

Byłem zarobiony, szczęsliwy, poukładany, zajebista Żona, zdrowy synek, interesy, koneksje.....I co?

Jebło tak , ze o malo też się nie powiesiłem.

Walka z derealizacją nie ma sensu.

Pogódź się z faktem, że już nigdy o niej nie zapomnisz.

Tak jak nie zapomnisz pierwszego orgazmu, czy pobytu w więzieniu.

Ale można nauczyć się z tym żyć.

I uwierz mi - dopiero wtedy zaczyna być lepiej.

To tak jak z okularami. Dopóki o nich myślisz -wkurwiają.Widzisz głównie oprawki, ramki.

Ale potem już nawet ich nie zauważasz na swoim nosie , pomimo że tam tkwią latami....

Przemyśl to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja mam pytanie.

czy ktoś z Was w związku z d/d próbował terapii tlenem??? np. w jakimś barze tlenowym w większym mieście albo picie stabilizowanego tlenu wraz z wodą? (można kupić przez internet np. w USA, w Polsce jest bardzo drogi)

zażywam sporadycznie (bo nie bardzo mnie stać) stabilizowany tlen i moja d/d jest po nim mniejsza, jestem o wiele bardziej przytomna, mam lepszy kontakt ze swoim ciałem i umysłem. no i to mnie sprowadziło do zastanowienia się nad związkiem stanu d/d i niedotlenienia mózgu...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia

Ty chyba finansujesz już wszystkie możliwe paramedyczne hochsztaplerstwa świata,hehehehehe.

OBY WRESZCIE COŚ POMOGŁO.

Nieważne czy to będzie grzechotka szamana słuchana na haju po peyotlu czy też " stabilizowany molekularnie w laboratoriach NASA księżycowy pył w kremie pod oczy" hehehehe.

Nie mogę patrzeć spokojnie jak skurwiele tego świata chcą żerować na nas-cięzko chorych ludziach, sprzedając nam NADZIEJĘ -czyli to co zabrała nam choroba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia

Ty chyba finansujesz już wszystkie możliwe paramedyczne hochsztaplerstwa świata,hehehehehe.

OBY WRESZCIE COŚ POMOGŁO.

Nieważne czy to będzie grzechotka szamana słuchana na haju po peyotlu czy też " stabilizowany molekularnie w laboratoriach NASA księżycowy pył w kremie pod oczy" hehehehe.

Nie mogę patrzeć spokojnie jak skurwiele tego świata chcą żerować na nas-cięzko chorych ludziach, sprzedając nam NADZIEJĘ -czyli to co zabrała nam choroba.

dobrze gada :uklon: zresztą zawsze dobrze gadałeś R. :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia

Ty chyba finansujesz już wszystkie możliwe paramedyczne hochsztaplerstwa świata,hehehehehe.

OBY WRESZCIE COŚ POMOGŁO.

Nieważne czy to będzie grzechotka szamana słuchana na haju po peyotlu czy też " stabilizowany molekularnie w laboratoriach NASA księżycowy pył w kremie pod oczy" hehehehe.

Nie mogę patrzeć spokojnie jak skurwiele tego świata chcą żerować na nas-cięzko chorych ludziach, sprzedając nam NADZIEJĘ -czyli to co zabrała nam choroba.

 

;) z tym tlenem to naprawdę jest coś na rzeczy, ja czuję się ciągle niedotleniona tu w Warszawie, wypijam "hektolitry" wody mineralnej (wtedy trochę mi lepiej), na wsi tak nie mam... kiedyś też podano mi tlen jak zasłabłam. efekt niesamowity.

mówcie sobie co chcecie, ale tlen pomaga. :D

zwłaszcza jak komuś "zabierają" go bakterie. :roll:

na czystym powietrzu moja d/d jest minimalna. im większe zanieczyszczenie i im przy tym cieplej tym ja mam większy głód tlenu i silniejszą d/d.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ufffffffff

Bałem się że się na mnie obrazisz.

To było tylko takie ogólne spostrzeżenie.

Kązdy szuka nawet najbardziej karkołomnego sposobu ,aby choć przez chwilę czuć się normalnie..........

Sam sobie nawet jakiś czas temu zapodalem sterydy tylko po to aby ich power choć na kilka tygodni wyrwał mnie z matni lęku , depresji i derealizacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ufffffffff

Bałem się że się na mnie obrazisz.

To było tylko takie ogólne spostrzeżenie.

Kązdy szuka nawet najbardziej karkołomnego sposobu ,aby choć przez chwilę czuć się normalnie..........

Sam sobie nawet jakiś czas temu zapodalem sterydy tylko po to aby ich power choć na kilka tygodni wyrwał mnie z matni lęku , depresji i derealizacji

 

nie no, ja się tak łatwo nie obrażam (czasami :D ). ;)

no ale ze sterydami to już przesada. :nono: toż to szajs niesamowity. :pirate: sama kiedyś musiałam przez krótki czas brać. nie skończyło się to dla mnie najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydatnie się zmniejszyła.

Sterydy dają takiego energetycznego i psychicznego kopa , ze depręsja oraz lęk zostają spacyfikowane. A że derealizacja jest wynikiem długotrwałego i wysoko nasilonego napięcia oraz lęku to siłą rzeczy prawie zniknęła.

Oczywiście po 6-8 tygodniach sterydy tak dokładnie blokują receptory , że ich działanie zanika.

Wyjściem głupim jest zwiększanie dawek. Po co , skoro w końcu trzeba i tak z nich zejśc a spustoszenie będzie większe.

Tym nie mniej kilka tygodni byłem znowu człowiekiem. Wprawdzie hormonalnie podrasowanym , ale zawsze coś.

Siłownia, dużo seksu, spotkania ze znajomymi, wspaniały apetyt-generalnie dużo ruchu i napędu.

To były wakacje od choroby.

Powrót z nich był nieciekawy.

Teraz pomimo ogromnych problemow ( uważam, że moja dalsza egzystencja jest zagrożona ) czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

To wypadkowa psychoterapii i odstawiania benzo oraz innego syfu psychotropowego .

Kilka lat niepoddawania się i szukania odpowiedniego dla mnie ratunku daje wreszcie efekty.

Szkoda, ze tak późno, kiedy dokumentnie skopałem sobie życie w trakcie największego nasilenia choroby.

Lecz nic to. Ważne aby jutro było lepiej niz dzisiaj i gorzej niż pojutrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel tez sie zastanawiałem czy czasem nie mam schizofrenii ale prostej bo paranolidalnej to na pewno nie nie mam omamów ani urojeń mam silne zaburzenia percepcji, nie poznaje sie w lustrze dziwnie brzmi mój głos wyobrażam sobie jak widze sie z boku i ruszam ustami alkohol ani trawka nie pomagają ani na chwile to jest tak subiektywny stan ze nawet nie umiem go nazwac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tolkien, mam 17 lat i zajmuję się wszystkim poza szkołą :DD, nerwicę mam od czerwca już tamtego roku :D. Jednakże mija mi ona. Trzeba znaleźć problem który pokazuje Ci podświadomosc i go rozwiązać, derealizacja sama minie, nie przesadzajcie że jest ona do końca życia no chyba ze jest się schizofrenikiem albo jest się ciągle zmęczonym :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wam też d/d nasila się wieczorem, gdy jesteście zmęczeni, przy niewyspaniu, zbyt dużym wysiłku fizycznym (umiarkowany działa na mnie korzystnie)? u mnie jeszcze zauważyłam, że wpływ na nasilenie d/d ma jedzenie. jak jem coś z wysokim indeksem glikemicznym to coś mi jakby uderza do głowy i wszystko staje się bardzo nierealne, jestem nabuzowana, puszczają mi hamulce, bardzo tracę kontakt ze sobą. zaobserwowałam to u siebie nie raz, więc unikam np. ziemniaków, frytek, gotowanej marchwi i buraków itd.

alkohol wywołuje u mnie zdecydowane pogorszenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam na odwrót.

Wieczorem czuję się najlepiej.

Gdy się dobrze wyśpię to budzę się w innym , zderealizowanym świecie. Świadomie pozbawiam się snu , z wielkim bólem wstaję po 5-6 godzinach, bo wiem, że tylko wtedy będę sie dobrze czuł....

Faktycznie wysiłek fizyczny nasila derealizację, choć powinno być na odwrót. Mimo to codziennie ostro się ruszam.

Alkohol i zioło znacząco poprawiają mój stan ( choć tylko na chwilę ). Działają skuteczniej i z mniejszymi skutkami ubocznymi niż oficjale "leki"

Tolken-nie zazdroszczę sytuacji. Sam bezpowrotnie straciłem kilka lat życia. Większośc leków z wszystkich grup-wszystko na daremnie .A wręcz tylko pogorszyło to mój stan. W sumie jakieś 6-8 tysięcy tabletek psychotropowych w ciągu ostatnich lat.Zgodnie z zaleceniami lekarzy . Bankowo zryły mi mózg do reszty.

W tym czasie moje myśli targały mna niczym sztorm łupinką od orzecha.

Myślę że wiem co mi teraz pomaga.

100% pewnośc , że tylko to co robię teraz, jest dobrą drogą do wyzdrowienia.

Nie ma INNEJ DROGI. Psychoterapia Ericksonowska i systematyczne schodzenie z leków , ktore w moim przypadku oprócz skutków ubocznych nie mają nic do zaoferowania.

Nie mam najmniejszych wątpliwości , że tylko tak wrócę do zdrowia. I WRACAM.

Ale do tego trzeba dojrzeć . Trzeba przejśc gehennę wszystkich nietrafionych leków i rozczarowanie nie trafionymi , stawianymi samemu sobie diagnozami. Znacie zapewne to przekonanie, ze lekarze przeoczyli jakąś skomplikowaną chorobę somatyczną , dającą mocne zaburzenia psychiczne? Szukanie i dopasowywanie objawów, setki badań,leków, nadziei.

Nadzieja po ktorej następuje UPADEK do krainy BEZNADZIEI, aż do momentu kolejnego leku czy też diagnozy do sprawdzenia..

Teraz już wiem ,ze w moim przypadku nie ma innej drogi jak psychoterapia oraz rozwód z jakimikolwiek lekami.

Pomimo rezygnacji z nic nie dających leków nie czuję się ani odrobinę gorzej.( zresztą chyba nie ma możliwości czuć się już gorzej niż wcześniej , więc niczym nie ryzykowalem.Nie było w ciągu ostatnich lat godziny abym nie myślał poważnie o samobójstwie.Myśl o śmierci nie wydaje się straszna. Wydaje się raczej krynicą ulgi i spokoju.Ale jak może być inaczej, skoro taka myśl towarzyszyła mi z bardzo wyrazistymi wizualizacjami od kilku lat bez przerwy? Oswoiłem się )

Czuję się momentami lepiej niz kiedykolwiek wcześniej.

Mam wrażenie ze po tym wszystkim będę silniejszy niż kiedykolwiek przedtem, nawet wtedy kiedy byłem zdrowy.

Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×