Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Chyba muszę się pożalić :( Mam nadzieję, że ktoś mi odpowie, bo nie czuję się najlepiej... Ja w ogóle nic już nie rozumiem. Nie wiem o co chodzi ze mną, z nami (w sensie ze mną i moim chłopakiem), nie wiem o co w ogóle MI chodzi. Czuję, że coś nie gra, ale nie potrafię za cholerę dociec co. Myślę o innych ludziach, znajomych z klasy chociażby i czuję jakiś taki dystans między mną a moim chłopakiem, jakby to były dwa zupełnie różne światy a ja nie potrafię ich połączyć. Nie mogę pojąć jak to jest, że w ogóle jestem w moim chłopakiem, czemu z nim, mam wrażenie, że jest jakiś nieprawdziwy, czuję taki straszny dystans, blokadę i mam wrażenie, że coś mi nie gra, chociaż nie wiem co. Matko, najgorsze, że ja nie wiem o co chodzi. Gdybym wiedziała to powiedziałabym jemu czy napisała tutaj i ktoś może wyjaśniłby mi co jest grane, ale ja NIE WIEM. Najgłupsze jest to, że nie wyobrażam sobie nie być z moim chłopakiem. Próbowałam sobie wyobrazić siebie w sytuacjach, w których często znajduje się z moim chłopakiem, jak choćby leżenie na łóżku w moim pokoju i przytulanie się, z innym facetem, nawet z ideałem i wszystko we mnie krzyczy 'nie', ale z drugiej strony przyszłości z moim chłopakiem też sobie nie wyobrażam i ciągle coś nie gra. I wkurza mnie, że zawsze musi być to 'ale'. Chciałabym po prostu powiedzieć 'nie wyobrażam sobie nikogo na jego miejscu' i kropka, koniec. Oczywista rzecz. Często to ja wręcz nie mogę powiedzieć 'mój chłopak', wolę mówić po imieniu, bo to wydaje mi się takie dziwne i przechodzi mnie to takie nieprzyjemne uczucie, że coś jest nie tak i jak to tak ja i on... To jakieś chore, nic z tego nie rozumiem. Poważnie. Już czasami nie chce mi się nawet tego rozkminiać, mam ochotę po prostu leżeć i nic nie robić, ewentualnie strzelić sobie w łeb. I nie wiem czy to choroba czy co mi jest. Niby wiem, że coś jest ze mną nie tak, nie radzę sobie ogólnie z sobą, wiem, że miałam różne przejścia, które mogły na to wpłynąć i wiem, że zanim zaczęliśmy być razem i zanim dowiedziałam się, że ja jemu również się podobam, mam jakieś szanse, o których myślałam, że są zerowe, szalałam za nim jak głupia. Wychodziłam w porach, kiedy wiedziałam, że gdzieś idzie, z psem, żebyśmy PRZYPADKOWO się spotkali, a serce mi łomotało jak szalone, wyczekiwałam na każde spotkanie. Zresztą dowody mam w pamiętniku, gdzie nawet jego nazwisko pisałam z milion razy,uważając za najcudowniejsze na świecie. Wiem, że to brzmi żałośnie, jakbym była w podstawówce, ale to jednak typowe objawy zauroczenia. Tylko co się stało? Chcę, żeby to wróciło, nie chcę ciągle rozkminiać. Doszło do tego, że nie mogę już żadnego filmu obejrzeć i żadnej książki przeczytać, słuchać plotek o znajomych, zwierzeń koleżanek, bo wszystko dopasowuje do siebie. Wszystko co złe,naturalnie, co w jakimś stopniu pasuje do sytuacji. Mam dość :(

 

Po co ja to w ogóle pisze. I tak to pewnie nikogo nie interesuje, ale co tam... może jednak ktoś mnie jakoś podtrzyma na duchu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jak na to zapatruje się twój facet, wie twoim natręctwie? ech z doświadczenia wiem że jeśli chce się powiedzieć to trzeba dużo dużo wyczucia, bo drugiej połówce jest trudno sobie to wyobrazić co sie dzieje w nas w środku, mój ukochany bardzo mnie wspierał i wiem że bardzo sie nacierpiał przeze mnie

Zmieniłam nick ;) Wiesz, mój facet o niczym nie wie. Zastanawiam się nad wspólną wizytą u psychologa - ja i on. Chciałabym, żeby psycholog wytłumaczył mu co się teraz ze mną dzieje. Z tym, że znając go na pewno pomyśli sobie że mi rzeczywiście nie zależy :/ kurcze, sama nie wiem co zrobić...

 

aussie pisz, pisz :) musisz zrozumieć, że to choroba. To pierwszy krok w stronę wyleczenia.

Masz problem z przejściem w kolejne stadium związku, dlatego chcesz wrócić do tego co było - wtedy pomagały Ci hormony. Teraz musisz nauczyć się przeżywać miłość dojrzałą - już bez "motylków z brzuchu". Czytam książkę "Rozstania są dla mięczaków" - jest tam napisane, że wiele par rozstaje się właśnie na tym etapie ponieważ myślą, że się odkochali. Ich zdaniem odkochali się ponieważ nie czują już tych "motylków" a miłość na tym nie polega.

Jeśli będziesz cały czas w myślach powtarzała sobie jakieś kłamstwo to w końcu mózg uzna to za prawdę.

Jeśli cały czas masz wątpliwości, myślisz, że nie kochasz to faktycznie zaczynasz "nic nie czuć", tworzysz w sobie blokadę.

 

Od razu przyznaję się Wam, że sama i tak mam problem ze zmianą swojego myślenia na właściwie - te które opisałam wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludziska głowy do góry :) Ja od wczoraj mam lekkie nawrot:| staram sie nie panikowac. Chociaz mysli powracaja. Tylko ze mam nawrot mysli o innym. Wczoraj jak bylam z moim kochanym to znowu pojawila sie nagle w myslach twarz innego. Pozniej mam tak ze jka mowie ze kocham mojego to gdzies w podsiwadomosci jest twarz tamtego;| gdzies gleboko to siedzi. Mam nadzieje ze to chwilowe bo bardoz tego nie lubie bo zmusza mnie to do analizowania chociaz wiem ze to nn te mysli sa takie jakby sztucne.. taki automat mysle o moim Kochanym to w podsiwadomosci obraz tamtego psuja mi ta mysl ;D Sile daje mi to ze przeciez mialam teraz okres bez nn i pewnie nadal bedzie !

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak... wiem, ze zrozumienie problemu jest podstawa do wyleczenia. Doskonale o tym wiem, klopot polega jedynie na tym, ze ja nie moge zrozumiec, ze to choroba, ciagle analizuje i boje sie, ze to jednak nie to, ze sie oszukuje itd... wiem tez, ze to bledne kolo i co z tego, ze ciagle bede analizowac i uprzykrzac sobie zycie skoro i tak go nie zostawie, bo mi zalezy i rozsadniej byloby po prostu zaczac cieszyc sie zyciem. Tylko JAK zrozumiec, ze to choroba i czy to jest choroba? :(

 

agucha, a Ty chodzisz do psychologa, masz stwierdzone nn? Bo w sumie najbardziej podnosi mnie na duchu, kiedy slucham kogos kto faktycznie byl u lekarza i ma potwierdzone, ze jest chory, a nie tylko martwi sie i domysla, jak ja. Po prostu to jest bardziej wiarygodne. A wgl to wlasnie o to mi chodzilo. Tez mam okresy bez rozkmin, wydaje mi sie, ze to wszystko juz za mna, az tu nagle bum i jakas durna mysl. Czasem to wynika samo z siebie, czasem przez to, ze slucham o innych, podobnych sytuacjach, ale jednak wraca. Jedna, natretna mysl, ktora kaze mi rozkminiac, a ktora ciagle za soba cale to bagno od nowa, dokladnie jak u Ciebie. Takze odpedzaj te mysli, za zadna cene nie dopuszczaj ich znowu do siebie! Chociaz latwo mowic... I tez, kurcze, przychodza mi takie mysli z innymi. Czasem przychodzi mina mysl moj byly, moja pierwsza milosc. Mialam 13 lat, kiedy z nim bylam, nasz 'zwiazek' opieral sie glownie na gg, a jak sie widzielismy to nawet nie mowilismy sobie 'czesc', wiecie jak to jest. W kazdym razie wydaje sie smieszne, zeby tak sie zakochac w tym wieku i zeby to odcisnelo sie na obecnym zyciu. I dlatego to takie glupie jak przychodzi mi do glowy i zaczyna mi sie wydawac, ze to byla moja jedyna milosc, juz nikogo tak nie pokocham itd. i patrze nawet na innych ludzi, chlopakow, dziewczyny, bez roznicy, i nie moge zrozumiec jak oni kogos moga kochac,jak ich moga kochac, nie moge zrozumiec tego uczucia. Wszyscy wydaja mi sie glupi, brzydcy, nie wiem o co chodzi.

 

A wgl to jeszcze myslalam, ze latwo sie kocha na odleglosc, kiedy nie trzeba na co dzien znosic czyichs wad, mozna sobie idealizowac, a trudniej jak na serio ktos jest przy tobie.

 

Chcialam cos jeszcze napisac, ale nie wiem co...potem dopisze. A wiecie co jest najgorsze? Moj chlopak byl dzis u lekarza i ma cos z sercem, jutro bedzie mial jeszcze badania, ale lekarka mu powiedziala, ze ma sie niczym nie denerwowac... a glownym zrodlem jego stresu jestem ja :( jestem okropna :(

 

a Monika (nie pamietam Twojego nowego nicku, sorry xD), jak ksiazka? Super, co? Widze, ze juz ujela Cie wiedza tej kobiety. Jest fenomenalna :) Myslisz, ze utknelam (no i w sumie Ty tez, jak inni)? Ze trzeba porzucic leki, wyobrazenia, uwierzyc, ze ona ma racje, ewentualnie ze to choroba i isc dalej, z usmiechem na twarzy, w pelni optymizmu? Gdyby to tylko bylo takie latwe...

 

[Dodane po edycji:]

 

Czasem myślę, że może ja go bardzo, ale to bardzo lubię, jest moim najlepszym przyjacielem, ale to wszystko. Że nie ma 'tego czegoś'. Z drugiej strony wiem, że na początku szalałam jak głupia, co zresztą już pisałam. Tylko gdzie to zniknęło? Czemu czasem patrzę na niego i nie ma we mnie żadnych emocji, mam wrażenie, że coś jest nie tak, coś nie pasuje i niestety nie przestanie? Chciałabym ciągle czuć tak intensywnie tą miłość, a na pytanie czy go kocham odpowiadać z rozbawieniem, jakby to było idiotyczne pytanie, bo jak ktoś mógłby pomyśleć, że nie kocham. Chciałabym czuć, że wszystko w 100% gra. Nawet nie potrafię nazwać tego uczucia... po prostu mam wrażenie, że coś mi nie pasuje i przychodzi mi na myśl ten mój były (co jest żałosne, zważywszy ile miałam wtedy lat i jak bardzo nierozwinięta była nasza relacja a cała ta moja miłość oparta była chyba bardziej na wyidealizowaniu i podnieceniem związanym z posiadaniem TAKIEGO chłopaka-którego zazdrościły mi wszystkie koleżanki. Zresztą nie wiem czy na tym, ale chyba tak), przypominając o tej wyimaginowanej idealności i jakby konkurując z moim chłopakiem, ukazując że był lepszy (choć wcale nie był) i na pewno to była prawdziwa miłość, a to nie jest. I wtedy, nawet jak sobie wytłumaczę to tak jak tu to jest myśl, że przecież miłość jest nieobliczalna, nie można tak po prostu sobie jej wytłumaczyć i po prostu się kogoś kocha albo nie...A jeszcze ciągle mi się przypomina scena z któregoś odcinka Ally McBeal (może ktoś ogląda) jak pastor zostawił swoją dziewczynę, która śpiewała w chórze i potem z żalu śpiewała bardzo wyzywające piosenki i na końcu wytłumaczył jej dlaczego ją zostawił. Powiedział coś, że jest wspaniała-piękna, mądra, na pewno byłaby wspaniałą matką i najrozsądniejszą decyzją byłoby się z nią ożenić, ale jednak nie potrafił kochać jej tak, jak inne, bardziej odległe od ideału i gdyby ją poślubił to coś by w nim umarło, bo ona nie budzi w nim namiętności (kurcze,gdybym potrafiła tak zapamiętywać to, co mam w szkole, jak te durne sceny z filmów i inne takie,to bym dawno dostała stypendium :/). I Tak mi to utkwiło w pamięci... i zawsze się boję, że to jest na zasadzie, że wiem, że to super facet i nie mam prawa narzekać i jestem z nim choć nie czuję tego co powinnam... kurczę, jestem do dupy... błagam, niech mi ktoś odpowie...

 

[Dodane po edycji:]

 

I jeszcze... wiem, wiem, za dużo piszę, ale muszę... bo ta książka "rozstania są dla mięczaków" jest świetna, ale, kurczę... tak jest coś o tym, że podświadomie wybieramy partnera podobnego do naszych rodziców i ma on ich cechy. Jak sobie pomyślę o tym to jakoś nie widzę podobieństw między moim tatą a moim chłopakiem np :/ I mam wrażenie, że to źle. Za to widzę między kumplem mojego chłopaka, którego zresztą nie znoszę, wnerwia mnie i w ogóle. Ale jak zaczynam rozkminiać to wydaje mi się, że nawet nie jest brzydki i że ma cechy mojego ojca,więc NA PEWNO jest mi przeznaczony. Zresztą nie raz miałam takie jazdy... Kiedyś ubzdurałam sobie, że mój chłopak musi być z moją koleżanką i jak na nią patrzyłam to wydawało mi się, że odbija mi faceta i nie mogłam dosłownie z nią przebywać pomimo iż na serio strasznie ją lubię. I jeszcze ubzdurałam sobie, że przeznaczony mi jest inny przyjaciel mojego chłopaka, który wgl mieszka w innym mieście i na oczy go nie widziałam...tylko na nk i wcale niekoniecznie mi się podobał (chociaż jak zaczęłam się przyglądać to i zaczął, a co). Tak czy owak czytając tą książkę mam wrażenie, że wszystko nie pasuje... a do kitu... :( nie wiem co robić już,poważnie. Ale zostawić i tak go nie zostawię. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia, czasem myślę że tak byłoby lepiej i łatwiej dla nas obojga. Ale nie mogę. Coś mnie trzyma, nie pozwala odejść, jakoś mimo wszystko mi zależy :( O co tu chodzi? Niech ktoś mądry mnie 'zinterpretuje' :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie mogę się powstrzymać przed pisaniem tutaj...

 

Tak myślę, że ja nie potrafię kochać, nie potrafię tego poczuć, po prostu nie istnieje we mnie takie uczucie. Czasem wręcz czuję, że to zasługa mojego poprzedniego związku, w którym się męczyłam, pomimo iż facet mnie odrzucał. Pod każdym względem: wygląd, zachowanie, wszystko, co tylko się da. A ja czułam się fatalnie, ryczałam, ale próbowałam sobie wmówić, że jednak go kocham i wygląd nie ma znaczenia. I teraz się mści. To potężna trauma dla mnie była. I czasem wręcz jestem pewna, że to wszystko przez to. Tylko nie wiem czy to naprawdę taki uraz i dlatego nie dopuszczam miłości do siebie i drobna wątpliwość (jaka występuje chyba u każdego, nawet całkiem normalnych,kochających się ludzi, a u których nie budzi większych emocji, bo wiedzą że się kochają i szybko stwierdzają, że taka myśl to bzdura) przypomniała mi o tamtych przeżyciach i wywołała DOKŁADNIE TO SAMO czy może jednak naprawdę historia się powtarza. Ale w to nie uwierzę, bo wtedy mi nie zależało wcale a teraz bardzo, a zresztą mój chłopak bardzo mi się podobał, nie będę powtarzać od nowa.

 

Wybaczcie... już naprawdę nic nie napiszę, ale tak się rozładowuje.... I liczę, że jednak ktoś to skomentuje... proszę... ze swojej strony też służę radą i pomocą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ksiazka? Super, co? Widze, ze juz ujela Cie wiedza tej kobiety. Jest fenomenalna :) Myslisz, ze utknelam (no i w sumie Ty tez, jak inni)? Ze trzeba porzucic leki, wyobrazenia, uwierzyc, ze ona ma racje, ewentualnie ze to choroba i isc dalej, z usmiechem na twarzy, w pelni optymizmu? Gdyby to tylko bylo takie latwe...

Książka bardzo mi się spodobała :) jestem dopiero na początku ale wiem, że mogę się z niej wiele nauczyć - jeśli będę chciała ;)

 

A jeszcze ciągle mi się przypomina scena z któregoś odcinka Ally McBeal (może ktoś ogląda) jak pastor zostawił swoją dziewczynę, która śpiewała w chórze i potem z żalu śpiewała bardzo wyzywające piosenki i na końcu wytłumaczył jej dlaczego ją zostawił. Powiedział coś, że jest wspaniała-piękna, mądra, na pewno byłaby wspaniałą matką i najrozsądniejszą decyzją byłoby się z nią ożenić, ale jednak nie potrafił kochać jej tak, jak inne, bardziej odległe od ideału i gdyby ją poślubił to coś by w nim umarło, bo ona nie budzi w nim namiętności

Wystraszyłaś mnie :? jak to przeczytałam od razu ogarnął mnie lęk i zaczęłam znowu wszystko analizować.

 

Jakie to je straszne! Aussie nie wiem jak sobie z tym poradzimy :( niedługo sylwester a ja zamiast się cieszyć cały czas zastanawiam się jaka będę w tym dniu dla mojego faceta - normalna czy z blokadą, znieczulicą? Obstawiam opcję numer 2. Najchętniej przespałabym ten dzień i noc. Aussie musimy dać radę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak chodzilam przez rok do psychiatry ktory stwierdził mi nn :) bralam asertin. Obecnie nie biore od ok pol roku. Cos zaczyna sie powoli u mnie psuc. Tzn mam tak ze normalnie mysle a dzis se widze moim i jest radosc a nagle podswiadomosc pokazuje tylko obraz tamtego no i bum. To juz mnie denerwuje. Znowu sobie ide i on tu mieszka i znowu bum znowu wnerw. Mozecie sobie poczytac moje pierwsze posty to zrozumiecie o co mi chodzi bo nie chce mi sie tego pisac po raz setny. Jak narazie stram sie nie panikowac i jestem swiadoma jak mniej wiecej jak to dziala jak jakis automat to jest takie sztuczne ale potrafi wszytsko popsuc. Bylo juz tak normlanie ale i tak daje mi sile to ze jak nn calkowicie dala mi spokoj to bylo normalnie calkiem nowmalnie. Zreszta nadal tak jest tylko znowu cos mi przeszkadza w glowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, patrzyłam tam kilka Twoich wcześniejszych postów, jeszcze przejrzę inne, ale w sumie mam podobną sytuację. ale, co mnie zainteresowało, natknęłam się na wątek o wpływie rodziców na nasze zachowanie. i tak myślę czy to naprawdę ma wpływ? bo już kiedyś mi to przyszło do głowy ale...no nie wiem... bo moi rodzice bardzo mnie kochają, wiem o tym... tylko nie do końca potrafią to okazać, zwłaszcza mój ojciec. zawsze wysyłali mnie na milion zajęć dodatkowych, chcieli, żebym wszystko robiła, jak dostawałam 4 w szkole to było pytanie: 'a czemu nie dostałaś 5? chyba stać cię na więcej'. ciągle się z nim kłócę, płaczę przez niego. raz mnie, w porywie gniewu, zwalił ze schodów, a jeszcze kiedyś ciągnąc mnie w furii do pokoju, wpakował na lustro, które się potłukło i potem powiedzieli, że musieli pokryć koszty naprawy więc nie urządzą mi urodzin dla koleżanek (miałam wtedy około 13lat). aż wstyd to mówić... i nigdy mnie nie przepraszał, najwyżej udawał, że jest okej. raz powiedziałam w złości, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć, po tym jak mama czy tata powiedzieli, że są moimi rodzicami i należy im się trochę szacunku,to byli oburzeni... i tego typu rzeczy, nie chcę się zagłębiać, bo i po co. ale myślę czy to ma wpływ. z jednej strony logiczne wydaje się, że ma, ale z drugiej... sama nie wiem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tak do osób, które z tego wyszły, słuchajcie, a jak czytacie to co piszemy np. albo oglądacie jakiś film, czy czytacie książkę czy cokolwiek gdzie jest motyw, że jedna osoba do drugiej nic nie czuje i się męczy itd. to nie wraca wam to? Możecie spokojnie słuchać, bez żadnych uczuć, nie łączyć ze sobą?

mi nie wraca i moge spokojnie słuchać wszystkiego, nie robi to na mnie wrażenie, jedyne co to czasem przypomina mi się że miałam odchył na tym punkcie i tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym nie mógł... Też się nie dobrze z tym czuję. Czuję się jakbym oszukiwał... Nawet takim się widzę, to straszne. Sumienie mnie męczy, ale mam ten sam problem co aussie. Ciężko mi jest uwierzyć, że to choroba. W dodatku to co pisałaś o tym braku namiętności... U mnie jest to samo! U mnie namiętność, ale tylko w sensie pożądania budzą prawie wszystkie inne kobiety, z wyjątkiem mojej. Znaczy się no moja też budzi, ale tak na samą myśl nie potrafię, a fantazjując o innych odrazu wiedzmy czuję podniecenie. To jest jakieś chore i tego nie chce, ale to mnie przerasta.

 

 

Aha i w dodatku przy każdym pocałunku czuję lęk w brzuchu. Przy przytulanku itp nie bo to nawet lubie, ale przy całusach tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to faktycznie jesteś wyleczona, zazdroszczę. ale to daje nadzieję, cieszę się, że są takie osoby na tym forum :) to motywuje do działania a ponad to możecie zawsze coś podpowiedzieć i pomóc, nie znikajcie :))

 

carlos, a Ty powinieneś pójść do psychologa, poważnie. wszyscy tu mają problem ale jak czytam Twoje posty to odnoszę wrażenie, że bardzo z Tobą źle. Naprawdę, nie marnuj życia i zgłoś się do specjalisty. Nawet jeśli będziesz musiał zapłacić,zdrowie to podstawa. Ale może znajdziesz kogoś kompetentnego nie prywatnie. spróbuj, powodzenia :)) i trzymaj się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głupia kłotnia o byle co..on nabuzowany byl tym,ze siedzi w domu caly dzien i mialam z nim isc na silownie a nie chcialo mi się,a mnie draznilo jego kazde zachowanie...uh..:<

To jest jakas zenada.. chcę wiedzieć co czuje...:(

I ta mysle teraz..>najwyrazniej tego było mi trzeba<

Wyszedł i tylko wykrzyczałam,zeby sparawa byla jasna,ze to koniec ,a on 'wiem'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mia666, na razie nie rób nic ochłoń, odetchnij, zastanów się jakie problemy tak naprawdę mieliście, ludzie nie rozstają się dlatego że ktoś nie chciał gdzieś tam iść... sama pewnie wiesz że konflikt jakoś tam narastał odpowiedz sobie szczerze sama przed sobą, spokojnie na pytania: jak on Cię traktował? czy szanował? czy pomagał w chorobie? wspierał cię? rozumiał? jak rozwiązywaliście spory? co ci dawał wasz związek? czy odnajdywałaś w chłopaku oparcie? czy byliście partnerami, przyjaciółmi? mieliście wspólne cele? zdaję sobie sprawę że zwłaszcza teraz to będzie dla ciebie trudne, ale powinnaś to zrobić, taki bilans... jeśli chłopak NAPRAWDĘ wart jest walki, możesz na niego liczyć otacza się ciepłem, dobrocią i zrozumieniem, akceptuje Cię i naprawdę szczerze kocha to po jakimś czasie do siebie wrócicie, tylko nie rób nic pochopnie, nie zacznij się obwiniać i nie leć do niego w emocjach za dzień czy dwa, daj sobie czas, wycisz się... dawno dawno temu też miałam podobną sytuację w poprzednim związku (kiedy to było :smile: ) i wróciłam, potem stwierdziłam że on nie był wart ani jednego mojego spojrzenia, wiem że to co napisałam może wzbudzić dodatkowe rozkminy :smile: , ale nie rób nic pochopnie, nawet gdy on wyciągnie rękę, zanim wrócicie, porozmawiajcie szczerze, kilka razy co was bolało, raniło, co złościło, ale bez wyrzutów, bez przerzucania się winą, zastanówcie się co możecie naprawić, co ty możesz zrobić dla niego, co chciałabyś zmienić w sobie, a co on zrobi dla ciebie... jak oboje dla siebie się zmienicie żeby wasz związek był bardziej wartościowy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No źle, źle. Będę musiał pomyśleć o jakimś psychologu. Teraz od jakiegoś czasu dodatkowo powróciły moje stare lęki dotyczące życia, więc faktycznie czuję się źle do kwadratu. I nie wiem jak przerwać ten mechanizm ponownie chociaż już drugi raz go przechodzę. Mam problem z wyciszeniem myśli i czuję się jak wariat, nawet mnie w brzuchu ściska i mam ochotę do wc iść z tego wszystkiego. Dziwne jest jednak to, że w pewnym momencie się po prostu podniosłem z tego wszystkiego, czułem się lepiej,ćwiczyłem itp. Lęki były rzadsze, później już nawet znikome, a teraz powróciły.

Mam nadzieję, że mi się poprawi.

Załamka myślisz, że uda mi się z tego wyjść? Czy jednak tylko wmawiam sobie nerwicę skoro aż tak ze mną źle...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam ochotę do wc iść

Czyli u ciebie nic nowego.

 

Będę musiał pomyśleć o jakimś psychologu. Załamka myślisz, że uda mi się z tego wyjść? Czy jednak tylko wmawiam sobie nerwicę skoro aż tak ze mną źle...?

Nie masz myśleć o psychologu, masz do niego iść. Nikt na forum nie wie czy uda ci sie z tego wyjść. To zależy tylko od ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No źle, źle. Będę musiał pomyśleć o jakimś psychologu. Teraz od jakiegoś czasu dodatkowo powróciły moje stare lęki dotyczące życia, więc faktycznie czuję się źle do kwadratu. I nie wiem jak przerwać ten mechanizm ponownie chociaż już drugi raz go przechodzę. Mam problem z wyciszeniem myśli i czuję się jak wariat, nawet mnie w brzuchu ściska i mam ochotę do wc iść z tego wszystkiego. Dziwne jest jednak to, że w pewnym momencie się po prostu podniosłem z tego wszystkiego, czułem się lepiej,ćwiczyłem itp. Lęki były rzadsze, później już nawet znikome, a teraz powróciły.

Mam nadzieję, że mi się poprawi.

Załamka myślisz, że uda mi się z tego wyjść? Czy jednak tylko wmawiam sobie nerwicę skoro aż tak ze mną źle...?

sam piszesz że jest z Tobą bardzo źle, odczuwasz lęki więc nie sądzę żebyś coś sobie wmawiał, zresztą ja też byłam przekonana że nie mam nerwicy, momo tego że drętwiały mi ręce, waliło serducho, mdłości, czułam się jak wariatka, spałam cały dzień, nie jadłam, nawet myć mi sie nie chciało, łzy to już na litry szły prawie odwodnienie :D częste wizyty w wc no i ogromny lęk- ale nie nie mam nerwicy, po prostu boje sie zerwać takie było moje tłumaczenie :D musisz jak najszybciej zgłosić się na terapię indywidualną, czasem jest że objawy wygasają na jakiś czas same ale potem wracają

do terapeuty marsz!

 

[Dodane po edycji:]

 

Lady_Makbet, masz rację nikt nie powie napewno że jest tak i koniec, możemy tylko przypuszczać, choć wiem że ja bardzo potrzebowałam żeby ktoś mi powiedział: na 1000% się uda, ale błam tak zdeterminowana i zdesperowana ( jak to mówi moja terapeutka) że się powiodło :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszytskim

w tej calej zakichanej chorobie mialam jeden dzien od nieamietnych czasow w korym czula ze kocham mojego bylego byl to dzien w ktorym bardzo go potrzebowalam jego pocieszenia bliskosci opieki w tym dniubylo wszystko oki a byl to dzien po imprezie. na impreze poszlam na nia z moimkumplm i koleznka...moj byly tez tam byl ale niezwracalamna niego uwagi....dobrze sie bawilam..moj byly przegadala calanoc z moja kolezanka, ktora powiedziala mi ze jestem glupia ze takiego faceta zostawilm...ze jest przystojny dobry zarabisty...i co???? i zaczelam patrzec na niego jakby jej oczyma i stweirdzilam kurcze faktycznie jest boski...zobaczcie jak na mnie dzialaja slowa innych..wystarczy ze kots mi powie fajny to tez tak mysle niefajny to mysle niefajny ludzie j sie od to uwolnic....w pozostalyh sprawach trzymam swoje zdanie alew sprawach sercowych nie wiem sama jakie jest moje zdanie czy mi sie podoba czy nie..mozna sie powiesci

noi jak sie dowiedzialam ze moja kolezanka chche sie z nim umowic wpadlam w histerie zaczelam wydzwaniac do niego ze nie ma tego robic bo to nie jest dziewczyna dla niego ( bo nie jest pomiata wszytskimi kolesiami i ustawia ich )poprostu oszalalam jak sie o tym dowiedzialam...ludzie to chore wiem

zastanawiam sie czyja go kocham czy poprostu zachowuje sie jak pies ogrodnika ktory sam nie wezmie i nnym tez nie da.....

pozdrawiam wszytskich nn

moze 2011 bedzie dla nas lepszy

 

[Dodane po edycji:]

 

dziewczyny a macie wogole ochote na zblizenia ze swoimi chlopakami..bo ja mialam tak ze tylko mogl sie do mnie przytulac i calowac ale normalnie a nie jakos doglebniej :-) a jak tylko chcial mnie dotknac gzies chociazby za kolano to byl koniec nie wspomne juz o innych miejscach intymnych poprostu wpadalam w szal w furie.....nie wiem czy to zwiazane z nn czy poprostu jakis inny problem dodam ze nikt nigdy mnie nie skrzywdzil na tym tle....i przed tym jak zaczelo sie to wszytsko bylo super....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam,nie martw się. Choć to strasznie frustrujące. Czasami są dni, kiedy jest lepiej i chcę coś więcej, ale raczej rzadziej, niż częściej...

 

I też jestem strasznie wpływowa. I to nie tylko jeśli chodzi o facetów, ale w ogóle o ludzi. No ale na tym punkcie to się najbardziej odbija :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co ze sfera intymna w twoim zwiazku???

bo mnie najbardziej toprzeraza ze nie moglam sie przelamac ze wkurzal mnie jego dotyk,,....makabra...zero pozadania...moglabym byc z nim ale przeraza mnie ta myslze nici z seksu bo ja sie nawet nie potrafie zmusic :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zawsze tak masz? Czy w okresie, kiedy te natrectwa nie sa tak nasilone badz tymczasowo zanikaja zwieksza sie tez pozadanie? Bo u mnie tak to dziala. Ale jesli chodzi o sfere intymna to rowniez lezy i kwiczy. Nawet jak jest lepiej i serio mam ochote, to zanim nadazy sie jakas okazja,wszystko wraca i mi sie odechciewa :/ no ale w tym w sumie nie ma nic dziwnego - jak czlowiek nie czuje sie dobrze psychicznie, ciezko zeby odczuwal pociag seksualny. Chociaz mnie tez to doluje i sie zastanawiam co ze mna nie tak i przeciez powinien mnie pociagac :(

 

Ale za to uwielbiam sie przytulac, to moglabym robic non stop ;)) Potrzebuje jakos tej bliskosci i opieki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sie dowiedzialam ze moja kolezanka chche sie z nim umowic wpadlam w histerie zaczelam wydzwaniac do niego ze nie ma tego robic bo to nie jest dziewczyna dla niego ( bo nie jest pomiata wszytskimi kolesiami i ustawia ich )poprostu oszalalam jak sie o tym dowiedzialam

A co Ci do tego? Daj chłopakowi spokój. Chyba zapomniałaś, że to Ty go zostawiłaś, to Ty go zraniłaś. Przestań mieszać się w jego życie. Chłopak ma prawo spotykać się z kim chce i Tobie nic do tego.

Myślałaś, że zostawisz go a on będzie czekał aż Ty sobie wszystko poukładasz w głowie i łaskawie do niego wrócisz? No to źle myślałaś.

 

To jest właśnie to - musimy zdecydować:

albo zostaje w związku i walczę albo.... i nie mieszam się w jego sprawy. Wybór należy do nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu zawsze, nawet jeśli wieczorem już czuję się całkiem dobrze, wraca mi optymizm, rano się czuję jakby ktoś mnie wyprał? Nie wiem jak inaczej to określić. Teraz znowu mnie naszło, że na pewno nie jesteśmy sobie z moim chłopakiem przeznaczeni i ja to CZUJĘ. I na pewno kiedyś, w przyszłości poznam kogoś i będę wiedziała, że to ten i nie będzie żadnych wątpliwości, bo jak się chce z kimś być to się nie analizuje i wszystko w nim musi pasować a nawet jeśli coś nie pasuje to nic nas to nie obchodzi, bo i tak wiemy, że kochamy tą osobę. A ja dochodzę do wniosku, że kocham mojego faceta ale i tak nic z tego w przyszłości nie będzie i panicznie się tego boję. Najgorsze jest to, że ja takie rzeczy zwykle biorę z filmów. Wyciągam z nich tylko związki międzyludzkie i patrze, że tu było tak i tak, więc u mnie też musi tak być. To jest chore... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×