Skocz do zawartości
Nerwica.com

RENTA


ewe83

Rekomendowane odpowiedzi

Renta socjalna to coś, co przypomina zasiłek dla bezrobotnych. Życie na rencie z powodów psychiatrycznych jawi mi się jako bardzo wygodne.

 

Czy uważacie, że lepiej byłoby, gdyby ktoś taki jak ja pracował za piątaka brutto na godzinę niż miał rentę? Powinna być minimalna stawka godzinowa (np. 12 zł). Obowiązująca w każdej pracy. System powinien być też tak skonstrowany, aby takim jak ja bardziej opłacało się chodzić do chociażby najbanalniejszej pracy niż mieć renty. Ok. 630 zł renty socjalnej netto na miesiąc bez konieczności spędzania czasu w pracy i wydawania pieniędzy na dojazdy do pracy dla mojej mentalności jest kuszącą stawką. Gdyby w zatrudnianiu chodziło o dawaniu godziwego i odpowiedniego zatrudnienia, to liczba osób na rentach socjalnych może spadłaby. Tak wiele osób może siedzieć przed komputerem. Ważniejsze są "prawa rynku" niż danie biednym ludziom godziwej pracy i płacy? Nic dziwnego, że tylu jest osób z rentą czy bezrobotnych. Wydaje mi się, że w takiej sytuacjiczłowiek jest dla pieniądza, a nie na odwtrót... Taka osoba jak ja dobrze by się nadawała do tearpii w postaci pracy chronionej (nie ma dolegliwości fizycznych). Pieniądze z płacy czy renty pomagają nie tylko takiej osobie, ale i całej rodzinie. Na "śmieciówkach" nie chcę pracować. Społeczeństwo nie powinno sobie pozwalać na tego typu patologie związane z pracą. Dobro szarego obywatela ma być ważniejsze niż dobro rynku.

 

Taki artykuł o wyzysku w Polsce: http://natemat.pl/83385,wyzysk-nasz-powszedni-i-konieczny-miliony-polakow-pracuja-za-4-5-zl-za-godzine-to-determinacja-a-nie-glupota

Wyzysk nasz powszedni (i konieczny). Miliony Polaków pracują za 4-5 zł za godzinę. "To determinacja, a nie głupota"

 

Kiedy dziennikarze i internauci oburzają się ogłoszeniem o pracę, w którym właściciel agencji ochrony miał proponować rekordowo niską godzinową stawkę, gdzieś na marginesie pozostaje fakt, że za niewiele większe pieniądze pracują masy Polaków. Bo tak jak 2,40 zł za godzinę to w Polsce "rekord", tak 4 czy 5 zł to po prostu norma. Skandal? Wyzysk? Naiwność pracownika? – 560 zł za miesiąc to może i głodowa stawka, ale pozwala uniknąć prawdziwego głodu. Protestuję przeciwko nazywaniu nas głupcami - odpowiada jeden z "wyzyskiwanych".

 

"Byłam na rozmowę o pracę w sklepiku z biżuterią. Szefowa bardzo miła, wszystko ładnie pięknie, do czasu, kiedy powiedziała o wynagrodzeniu. Praca na cały etat na umowę zlecenie 5 dni w tygodniu po 8 h za 4 zł za godzinę" – pisze na forum internetowym o pracy jedna z komentatorek. "Ja byłam na rozmowie za 5 zł jako barmanka. Oczywiście same nocne zmiany, do ostatniego klienta plus zero napiwków, bo to klub studencki. Zrezygnowałam, bo uważam, że to jednak przegięcie" – opowiada inna.

 

Kiedy dziennikarze i internauci oburzają się ogłoszeniem o pracę, w którym właściciel agencji ochrony miał proponować rekordowo niską godzinową stawkę, gdzieś na marginesie pozostaje fakt, że za niewiele większe pieniądze pracują masy Polaków. Bo tak jak 2,40 zł za godzinę to w Polsce "rekord", tak 4 czy 5 zł to po prostu norma. Skandal? Wyzysk? Naiwność pracownika? – 560 zł za miesiąc to może i głodowa stawka, ale pozwala uniknąć prawdziwego głodu. Protestuję przeciwko nazywaniu nas głupcami - odpowiada jeden z "wyzyskiwanych".

 

"Byłam na rozmowę o pracę w sklepiku z biżuterią. Szefowa bardzo miła, wszystko ładnie pięknie, do czasu, kiedy powiedziała o wynagrodzeniu. Praca na cały etat na umowę zlecenie 5 dni w tygodniu po 8 h za 4 zł za godzinę" – pisze na forum internetowym o pracy jedna z komentatorek. "Ja byłam na rozmowie za 5 zł jako barmanka. Oczywiście same nocne zmiany, do ostatniego klienta plus zero napiwków, bo to klub studencki. Zrezygnowałam, bo uważam, że to jednak przegięcie" – opowiada inna.

 

Popracuj za "piątkę"

Podobnych relacji dotyczących umów zleceń jest w sieci mnóstwo, tak jak ogłoszeń, w których oferowanej stawce za godzinę daleko choćby do połowy krajowej średniej (według Polskiego Forum HR w 2012 roku średnia wyniosła 13 zł). Ostatnio wielki szum wywołała jedna z ofert pracy w ochronie (nie wiadomo, czy prawdziwa), gdzie mowa była o 2,40 zł za godzinę. Tyle że oburzenie zatrzymało się na tym konkretnym przypadku, a zupełnie zapomniano o tym, że podobne, choć nie aż tak niskie stawki, to codzienność tego zawodu.

 

Jak podkreśla w rozmowie z "Gazetą Prawną" Dorota Godlewska, współwłaścicielka firmy ochroniarskiej Dosa, ostatnio problem stał się nawet bardziej palący. "Tak źle jeszcze nie było. Po rynku krążą informacje o rozstrzygniętych zamówieniach publicznych, w których stawka to niewiele ponad 4 zł. Trudno to nawet komentować" – mówi.

 

I to nie jest tylko specyfika regionów o wyższym bezrobociu, o czym przekonują pod naszym tekstem internauci.

 

Jan

W Warszawie w ochronie stawka to 5 zł na umowę o dzieło. O 2,5 słyszałem - za taką stawkę pracują posiadacze KRUS.

 

Kamil

Sam w pierwszej pracy o podobnej charakterze - pracowałem na ochronie zakładu produkcyjnego - zarabiałem bagatela 3,4 zł/h na rękę.

 

– Sam jestem zaskoczony, że skala zjawiska jest tak poważna i że tych ogłoszeń jest tak wiele. Ja stoję na stanowisku, że uczciwy pracodawca to taki, który oferuje umowę, odprowadza składki, płaci przynajmniej minimalne wynagrodzenie. Wszystko poza tym to nieuczciwość – komentuje w rozmowie z naTemat Kazimierz Sedlak, dyrektor firmy doradczej Sedlak & Sedlak.

 

Bary i ochrona na czarnej liście

Mój rozmówca pytany o to, w których branżach najczęściej spotyka się tak niskie stawki, wymienia bary, pizzerie, małe sklepiki i stoiska w galeriach handlowych. – Podkreślam jednak, że to - nawet jeśli poważny - margines przy uczciwym systemie gospodarczym – dodaje.

 

Kazimierz Sedlak

dyrektor firmy Sedlak & Sedlak

Nie rozumiem, co w tym kontekście robi Państwowa Inspekcja Pracy. Jak kontroluje tych pracodawców, skoro zdarzają się tak skandaliczne oferty zarobków? Wydaje mi się, że póki PIP nie zacznie działać, takie rzeczy mogą być na porządku dziennym.

 

Ta sama lista branż z wyższym ryzykiem głodowych stawek godzinowych powtarza się w rozmowach z pracownikami urzędów pracy. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Rzeszowie, gdzie zadzwoniłem, nawet dziś zgłoszone zostały oferty zatrudnienia w firmie ochroniarskiej i w gastronomii.

 

– 4,5,6 złotych za godzinę - takie to są stawki. Oczywiście musimy te oferty publikować, bo to umowa zlecenie. Tylko jeśli oferowana jest umowa o pracę to zestawiamy stawkę z wymaganą płacą minimalną i ewentualnie możemy odmówić – mówi pracownica PUP, która przyjmuje ogłoszenia od przedsiębiorców.

 

– Z mojego oglądu sytuacji wynika jednak, że w dużej części przypadków te oferty raczej nie cieszą się zainteresowaniem - zaznacza.

 

Pracownik, czyli świadoma ofiara

Nie można jednak powiedzieć, że taka postawa wszędzie jest standardem. Kilka miesięcy temu ciekawy eksperyment przeprowadził "Czas Białegostoku". Dziennikarz gazety dał dwa ogłoszenia o pracę: jedno ze stawką 5 zł, drugie z 3,5 zł za godzinę. Zainteresowanie było duże. W ciągu doby od publikacji ogłoszenia zgłosiło się ponad 100 osób, w tym 35 skłonnych zarabiać 3,5 zł za 60 minut pracy. Byli w tym gronie absolwenci wyższych uczelni.

 

I tutaj pojawia się kolejny problem: oceny ich postawy. "Dla mnie problemem nie jest ogłoszenie, tylko ludzie, którzy na nie odpowiadają. Jeśli są osoby godzące się na pracę 3,40 lub 4,50, to dlaczego nie spróbować płacić 2,40" – ten komentarz napisany u nas przez Paulinę odzwierciedla pogląd wielu osób. Tych, którzy pracę za kilka złotych za godzinę uznają za skrajną głupotę i część winy za tak niskie wynagrodzenia przypisują właśnie dającym się wyzyskiwać pracownikom.

 

– Tutaj na prawdę ciężko kogokolwiek osądzać. Z jednej strony staram się być wobec tych pracowników wyrozumiały, bo to są ludzie, którzy chwytają się każdej szansy, a z drugiej uważam, że powinni się zachowywać racjonalnie i zgłaszać przypadki takich nadużyć choćby do Państwowej Inspekcji Pracy – ocenia Kazimierz Sedlak.

 

Nieco inne zdanie ma Marcin, 23-latek z Rzeszowa, który przez kilka miesięcy pracował w piekarni za 5 zł za godzinę (dziś dostaje 8 zł). – Czy komuś pomogłoby, gdybym nie zgodził się na taką stawkę? Pewnie inna osoba wzięłaby tę robotę, a ja dalej nie mógłbym nic znaleźć. 560 zł za miesiąc to może i głodowa stawka, ale pozwala uniknąć prawdziwego głodu, tymczasowo przetrwać kryzys. Łatwo jest osądzać takie osoby z pozycji kogoś, kto dla kogo te ponad 500 złotych miesięcznie to nie jest sprawa życia i śmierci – przekonuje.

 

– Jesteśmy głupcami, bo psujemy rynek zgadzając się na takie pieniądze? Dla mnie to nie głupota, ale determinacja. Chociaż pewnie i tak trzeba będzie wynosić się za granicę, jeśli ustalą, że minimalnie za godzinę trzeba będzie zarabiać 9-10 złotych. Wtedy pewnie na pracę szans już nie będzie – podkreśla.

Myślicie, że Marcin ma rację?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"To, jak mnie potraktowano, to jest jedno wielkie chamstwo" - w jednym z filmów słyszałem taką wypowiedź osoby, której odmówiono renty socjalnej ze względu na brak nogi. Nie uraża mnie użycie tak mocnego (choć jeszcze nie wulgarnego) słowa na ten przypadek "patologii" w orzecznictwie. Wcześniej osoba ta przez kilka lat miała rentę. Żałosne. Takie są skutki bubla o wymogu "całkowitej" niezdolności do pracy przy przyznawaniu rent socjalnych... Dlaczego nie zrobili porządku z przepisami dotyczącymi przyznawania rent socjalnych? Wykopać takie sformułowania jak "całkowita niezdolność do pracy" czy "osobie, która utraciła zdolność do wykonywania jakiejkolwiek pracy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta CAŁKOWITA niezdolność do pracy to bubel prawny pozwalający na oszczędzanie na wyraźnie niepełnosprawnych czy bagatelizowanie ich problemów. Literalna CAŁKOWITA niezdolność do pracy może nie być taka częsta wśród osób, które otrzymują rentę socjalną. Ale osoby, w przypadku których można powiedzieć, że komisja w ZUS powinna być formalnością, mają, potocznie mówiąc, przechlapane na rynku pracy, między innymi przez ich wyraźną niepełnosprawność, która raczej nie wpływa pozytywnie na wydajność pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://wgospodarce.pl/informacje/20621-zbrodnia-zus-samotna-matka-stracila-noge-zus-uznal-ze-jest-zdrowa-i-powinna-wziac-sie-do-pracy

 

Zbrodnia ZUS: Samotna matka straciła nogę - ZUS uznał, że jest zdrowa i powinna wziąć się do pracy

 

Trzeba to powiedzieć wprost - ZUS posunął się do jawnej zbrodni wobec poszkodowanej, samotnej matki: Zakład Ubezpieczeń Społecznych zabrał rentę 24-latce, która chorowała na raka i amputowano jej nogę. Urzędnicy uznali, że skoro kobieta ma zdrowe ręce, to powinna znaleźć sobie pracę. Poruszającą historię pani Ewy, która wychowuje 4-letnią córkę, opisuje Radio Gdańsk.

 

Ponad 500 zł. miesięcznie - tyko tyle wynosiła czasowa renta pani Ewy z Osowa koło Słupska otrzymywana przez pięć lat. Niestety ZUS właśnie uznał, że nawet tak niewielkie świadczenie niepełnosprawnej 24-latce się nie należy i zmienił jej stopień niepełnosprawności z pierwszej grupy inwalidzkiej na drugą.

 

Nie wiem, na co oni liczyli przyznając mi czasową rentę, że mi noga odrośnie? — pyta zrozpaczona pani Ewa w rozmowie Radiem Gdańsk.

 

Pani na komisji nawet mnie nie zbadała, tylko od razu powiedziała, że po pięciu latach otrzymywania renty czas bym znalazła sobie pracę, bo mam zdrowe ręce — opowiada 24-latka.

 

Pani Ewa zamierza skierować sprawę do sądu. Gdyby nie rodzina, nie miałaby z czego żyć. Pomagają również władze gminy Kępice, które przyznały kobiecie wszystkie możliwe świadczenia, a także obiecały pomoc prawną. 24-latka otrzymuje też ok. 500 zł alimentów na dziecko.

 

Więcej na wPolityce.pl.

 

Radio Gdańsk/ TVP Regionalna/ as/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dochodzę do wniosku, że istnienie "renty socjalnej" to absurd i bubel prawny. Wyglądają one na jakiś wytrych, który pozwala ZUS-owi na niewypłacanie świadczeń pieniężnych inwalidom pod pretekstem braku całkowitej niezdolności do pracy. Powinien być za to zasiłek inwalidzki przyznawany przez ZUS bezwarunkowo każdej osobie niepełnosprawnej powyżej 18 roku życia. Za umiarkowany stopień byłaby połowa kwoty przyznawanej za znaczny stopień niepełnosprawności, a za lekki ćwierć kwoty przyznawanej za znaczny stopień niepełnosprawności (np. za znaczny 800 zł, za umiarkowany 400 zł, za lekki 200 zł). Uznaję, że renta socjalna i komisje na nią powinny przejść do lamusa. Przywileje związane z rentą socjalną powinny wiązać się z samym znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem taki tekst w Internecie (na stronie http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=4250032)

 

Mam schizofrenie od 6 lat i jakoś z tytm muszę żyć.Od jakiegoś czasu mam remisje i mi się poprawia jednak nie powróciłem jeszcze do pełnego zdrowia ale mam nadzieje że powrócę.Mam 1 grupe inwalidzką ale cwaniaczki z ZUS nie przyznali mi renty a z tą grópą nie mogę się nawet zarejestrować w urzędzie pracy.Na szczęście już w czerwcu mam następną komisje i chyba dostanę 2 grupe.Czy na tym forum znajdują się inni schizole którzy mogą opisać swoje przeżycia, ja opisze moje.Pewnego razu miałem uczucie jakby ktoś mi palił nogi i jedynym ratunkiem na to była ucieczka.Innym razem miałem halucynacje wzrokowe (przy schizie rzadkość) widziałem wybych bomby atomowej nałożony na rzeczywisty obraz.Wogule przed leczeniem wszystko widziałem w pięknych kolorach jak w bajce i to podziwiałem.Teraz jestem w trakcie remisji i w miare ze mną wszystko w porządku.

 

Ktoś miał schizofrenię i dawną I grupę inwalidzką - znaczny stopień niepełnosprawności, a mimo tego ZUS nie dał mu renty...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecne przepisy o świadczeniach dla niepełnosprawnych moja mentalność nazywa "bagnem". Nie podoba mi się jego "zerojedynkowość" (np. albo przyznają ci ok. 600 zł renty socjalnej, albo nie przyznają NIC - czemu nie ma czegoś pośrodku???). Z moich rozważań wynika, że "status rencisty" to "zmyła". Stopień niepełnosprawności i jej charakter więcej mówi o problemach danej osoby, a nie to, czy ktoś jest rencistą, czy nie. Wydaje mi się, że więcej osób zasługiwałoby na bycie "rencistą", niż jest osób na rencie. Pisanie komuś orzeczeń typu "nie jest zdolny do pracy odpowiedzialnej, ale jest zdolny do pracy lekkiej; nie stwierdza się całkowitej niezdolności do pracy" jest nie do końca fair. Jak ktoś ma wyraźniejsze ograniczenie zdolności do pracy, a nie "całkowitą" niezdolność, to jakieś ulgi, a także nawet możliwość pobierania świadczeń mieć powinien. Nie powinno by wymogu CAŁKOWITEJ niezdolności do pracy u młodych ludzi, aby mieć świadczenia (np. można wypłacać połowę kwoty "pełnego" świadczenia wyraźniej częściowo niezdolnym do pracy). Ci częściowo niezdolni do pracy zdają się mieć GORZEJ niż ci całkowicie niezdolni do pracy - ci pierwsi nie mają NIC, a ci drudzy kilkaset zł miesięcznie. Dla niepełnosprawnego, zwłaszcza w stopniu umiarkowanym czy znacznym, to kilkaset złotych miesięcznie to duża kwota. Tych (niby?) bardziej zdolnych obecny system zostawia "na lodzie". SAM (co najmniej) umiarkowany stopień niepełnosprawności powinien dawać ulgi należne renciście. Bez względu na to, jaki poziom niezdolności do pracy taki niepełnosprawny posiada.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na komisji powiedziano, że za tydzień - dwa tygodnie (minęło ponad pięć dni od komisji, więc wydaje się, że zostało jeszcze ok. 8 i pół doby na dostarczenie decyzji, aby zmieścić się w dwóch tygodniach od komisji). To czekanie wyraźnie absorbuje mój umysł. Mam myśli, że na 70% nie przyznają mi renty. Nie wiem, jak będzie. Obecny system świadczeń dla niepełnosprawnych uważam za zdecydowanie "nie fair". Albo ZUS da kilkaset zł na miesiąc, albo da, mówiąc potocznie, "figę z makiem". Dlaczego ludzie (zwłaszcza niepełnosprawni) nie walczą o to, aby to zmienić? Powinny być mniejsze i większe świadczenia "rentowe", a nie "pełna renta" i brak renty. Komuś niepełnosprawnemu raczej trudniej jest zarobić pracę minimalną na miesiąc niż pełnosprawnemu. Dlaczego system w Polsce jest taki niechętny do wypłacania świadczeń inwalidom?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie w porządku, że "śmietanka" pławi się w luksusie, a "szarzy ludzie" są traktowani niczym "bydło robocze", są wyzyskiwani, pracują na śmieciówkach (co np. źle wpływa na wysokość emerytur) czy ciułają nędzne grosze lub nie mogą znaleźć sposobu na przyzwoity zarobek.

 

Może się wydawać, że aby posiadać rentę socjalną na zaburzenia psychiatryczne, to trzeba przede wszystkim mieć "farta", a nie głębokie problemy. Kogoś chorego psychicznie to sześćset ileś zł na miesiąc może satysfakcjonować - to nie taki marny grosz, tym bardziej, że nie trzeba na niego pracować. Czy ci, co mają poważne problemy psychiatryczne i mają rentę socjalną, naprawdę nie nadawaliby się do jakichś co najmniej szczególnie lekkich i łatwych prac typu składanie długopisów czy wrzucanie dokumentów do niszczarki? Wydaje mi się, że powinni się nadawać do takich prac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niebywały skandal! Urzędnicy zabrali rentę cierpiącej na porażenie mózgowe 23-latce

 

ZUS uznał, że mogę pracować, ale nikt mnie nie chce zatrudnić - skarży się 23-letnia Katarzyna Rymaszewska

 

Chory w błędnym kole

 

Katarzyna Rymaszewska w sytuacji, w jakiej się znalazła, mogłaby jedynie próbować uzyskać uprawnienia do renty inwalidzkiej. Nie uda jej się to jednak, jeśli... nie znajdzie pracy. Zgodnie z prawem, musiałaby bowiem przepracować co najmniej trzy lata. Im będzie starsza, tym wymagany okres zatrudnienia będzie się wydłużał.

 

Kobieta od dzieciństwa jest chora na porażenie mózgowe.

 

Obecnie utrzymuje się z 500 zł renty socjalnej. Mieszka razem z matką, także poważnie chorą i żyjącą z zasiłku. Kobiety ledwie wiążą koniec z końcem.

 

Jeszcze kilka miesięcy temu ich sytuacja była lepsza, bo Katarzyna otrzymywała dodatkowo z ZUS rentę rodzinną. Przysługuje ona osobom, które nie ukończyły 25 lat i jeszcze się uczą, bądź są całkowicie niezdolne do pracy.

 

Jednak Katarzyna, według ZUS, przestała spełniać te warunki. Zakład odmówił jej świadczenia. Kobieta odwołała się i mimo że przeszła prawdziwą drogę przez mękę, przegrała.

 

- Badali mnie lekarze różnych specjalności - opowiada. - Za każdym razem stawiałam się na badania, choć wymagało to ode mnie ogromnego wysiłku. ZUS ostatecznie uznał, że skoro jestem młoda i mam wykształcenie, to mogę pracować. Jestem technikiem administracji i informatyki.

 

Ale co z tego, skoro w Łapach nie ma dla mnie pracy, a do Białegostoku nie dam rady dojechać.

 

Kobieta ma trudności z utrzymaniem równowagi, niedowład kończyn oraz silne bóle głowy, które często kończą się utratą przytomności. Nie dałaby więc rady samodzielnie podróżować. Te schorzenia to wynik dziecięcego porażenia mózgowego i wypadku sprzed sześciu lat.

 

- Szukałam pracy w wielu firmach, ale nikt nie chce mnie zatrudnić - opowiada. - W Łapach nie mogą znaleźć zajęcia zdrowi ludzie, a co dopiero chorzy. Mogłabym wykonywać jakąś pracę przez internet, ale jak dotąd nie udało mi się takiej znaleźć.

 

ZUS uważa sprawę Katarzyny Rymaszewskiej za ostatecznie zamkniętą. - Orzeczenie jest prawomocne, a z odwołania do sądu pani nie skorzystała - informuje Anna Krysiewicz, rzecznik ZUS w Białymstoku.

 

Na tę ostatnią możliwość chorej kobiecie zabrakło już siły...

 

http://www.wspolczesna.pl/wiadomosci/powiat-bialostocki/art/5700522,niebywaly-skandal-urzednicy-zabrali-rente-cierpiacej-na-porazenie-mozgowe-23latce,id,t.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda wyrządzona przez państwo i nie tylko - należne odszkodowanie, ale czy renta też - warto się starać? Mianowicie za szkody trwałe: zespół stresu pourazowego, lęki, w pewnym stopniu podbicia ogólnego znerwicowania, nasilenie chronicznego zmęczenia, stany depresyjne, zaburzenia osobowości. Przyznają za takie coś renty, ba jeżeli przyczyniło się do tego państwo, w sensie instytucje państwowe? Jakieś odszkodowanie będę miał bankowo, ale zastanawiam się czy za szkody "trwałe" są szanse na posiadanie także renty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Orzeczenie o przyznaniu renty socjalnej osobie z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi o nasilonym przewlekłym charakterze oraz mieszanym zaburzeniami osobowości – cechami schizotypowymi: http://orzeczenia.ostroleka.so.gov.pl/content/$N/150525000001521_III_U_000451_2012_Uz_2013-09-25_001. Krótki fragment tekstu:

 

1. zmienia zaskarżoną decyzję z dnia 7 maja 2012 roku i przyznaje S. Ś. prawo do renty socjalnej na okres od 28 listopada 2011 roku do 30 czerwca 2014 roku,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/renta-specjalna-nie-na-dziecko-z-autyzmem,830755.html?playlist_id=19122

 

Renta specjalna nie na dziecko z autyzmem

 

3.08 | Już piąty rok trwa walka matki 5-letniego Jasia cierpiącego na autyzm o rentę specjalną. Jak się okazuje dla ZUS-u choroba dziecka nie ma znaczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×