Skocz do zawartości
Nerwica.com

Próbuję zwalczyć nerwicę


SCF

Rekomendowane odpowiedzi

Witam po dłuższym czasie,

Dawno nie pisałem. Od ostatniego czasu wiele się zmieniło, zniknęły doły, pustka emocjonalna itp. W sumie nawet nie wiedziałem kiedy bo było to stopniowo. W pewnym momencie się zorientowałem że w sumie jest ok, bo i emocje były i wszystko wróciło :)

Może jest w tym zasługa terapii nie wiem. Później pojawiły się stany lękowe, chociaż to już znam, to nie jest mi obce i nie wzbudza we mnie to takiego przerażenia jak to poprzednie, silne uczucia smutku - to też już było więc też lepsze to niż brak emocji lub takie otępienie.

W ogóle bez sensu się zaczęło, chciałem zrobić sobie przyjemność i popatrzeć na zdjęcie mojej ukochanej i nagle zacząłem się zastanawiać jak to jest że mnie to cieszy, od razu lęki i już każde kolejne spojrzenie na zdjęcie wywowyłało lęk. Przerzuciło się na spotkania, bo mogę czuć się cały dzień dobrze, a przy spotkaniu zaczyna się uczucie lęku takie falowe, że jest ok 3 minuty a potem kolejne 3 mnie skręca, kłuje w brzuchu, uciska w głowie, ręce mi drżą, czuję strach, i potem przechodzi. Ale nasila sie przy przyjemnych rzeczach. Rozmawiałem o tym na ost wizycie. Generalnie rozumiem swój problem, wiem że sam sobie w tym przypadku to generuję, bo zależy mi żeby było miło i tak bardzo mi zależy że aż się boję że nie będzie i napędzam błędne koło. To to samo co jak ktoś nas obudzi godzinę przed budzikiem i już nie możemy zasnąć bo zaczynamy się nakręcać - zależy nam żeby zasnąć tak bardzo że się denerwujemy i nie zasypiamy. Możliwe, że ta reakcja na te konkretne sytuacje wkrótce mi minie. Mimo wszystko psycholog mi doradziła, żeby nie wywoływać na sobie presji, że MUSI być dobrze, że MUSZĘ coś miło przeżyć. Ok próbuję, poprzez takie myśli alternatywne np. że "takie coś na pewno przeminie", "ostatecznością zawsze są leki". Mówię sobie w głowie, że mam prawo czuć się źle, że nie każde spotkanie musi być super, że super nie oznacza że musi być bez lęku. Staram się to traktować jak ból głowy, jak migrenę, jak coś przejściowego. Przede wszystkim wmawiam sobie że nie zależy mi na tym żeby było bez lęku.

Mówię sobie też (jak np stany lękowe spowodowały że zamiast się cieszyć spotkaniem mam ból brzucha z ich powodu) że nic się nie stało, że to normalna rzecz.

No i wszystko byłoby fajnie, tylko że od tego nie czuję się lepiej. W głębi serca mnie to wkurza, że taka pierdoła tak bruździ. Także cały czas sobie w głowie mówię takie rzeczy mając nadzieję że w końcu zacznę zmieniać swój punkt patrzenia. Ale też mam prośbę tutaj, do was, doradźcie mi, co jeszcze mógłbym zrobić, jakie myśli sobie do głowy wkładać, sposób zachowania, działania, żeby sobie pomóc w zmianie ogólnego myślenia ? Jakieś ćwiczenia ?

Psycholog mi powiedziała, że nie ruszymy do przodu dopóki nie zmienię sposobu myślenia. Wy mówiliście mi to samo. Wiem że macie rację, ja próbuję no, ale mówienie sobie w głowie to jedno, a odczucia odruchowe to drugie, dlatego pytam o jakieś wskazówki co mógłbym jeszcze zrobić. A też już nie tyle rozchodzi sie o ten konkretny przykład który opisałem, a o ogół, bo to może i całkiem niedługo minie, ale będą pojawiać się nowe rzeczy i to bez sensu żebym miał ciągle sobie życie zatruwać.

Bo nie chce przyjść za 2 tygodnie na kolejną wizytę i powiedzieć, że ok mówiłem sobie że jest ok, ale nic mi to nie pomagało i w sumie to czułem co innego. A generalnie mówiąc sobie w głowie pozytywne myśli, generują mi się dodatkowe lęki i jest sumarycznie jeszcze gorzej. Mimo prób pozytywnego myślenia nakręciłem się do tego stopnia, że znów mam mega doła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie!

 

To, czego doświadczasz, to myśli natrętne. One pojawiają się niezależnie od Twojej woli i nawet, gdy próbujesz im przeciwdziałać, myśląc, że będzie dobrze, że nie ma się czym przejmować, to i tak one się pojawiają i zatruwają Ci życie. Możesz oczywiście próbować tej metody, czyli zagłuszać negatywne myśli tymi pozytywnymi (że to nic, że czujesz daną emocję, że to minie itp.). Możesz też próbować ignorować te myśli, pozwolić im płynąć, ale zająć się daną czynnością i starać się na tych myślach nie skupiać. Pozdrawiam i powodzenia na terapii!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy jest jakiś bardziej skuteczny sposób ?

Czy w ogóle można z tego wyjść ? Psycholog mi niby mówiła że każdemu można pomóc, ale też widzę jej zdziwienia gdy mówię że coś nie pomogło, albo że na jakiś sposób który zamiast pomóc pojawiają się jeszcze większe lęki.

Boję się że mam coś w tej głowie totalnie namieszane, totalnie źle zakorzenione i że terapia nic nie pomoże :(

Bo przecież mówię sobie i nawet wiem że tak jest, że sam sobie to nakręcam te stany, a mimo to wyzwala się we mnie wtedy paraliżujący strach który mi "mówi" że nie dam rady nad tym panować, że będę przez strach sobie generował tylko gorsze stany, jak próbuję zbijania myślami, to w pewnym momencie lęk mocno narasta i robi mi się tak w głowie jakby mi miało ją zaraz rozsadzić.

Jeszcze do tego mam i bd miał w sumie miesiąc przerwy w wizytach bo w termin co miałem mieć wizyte wypadło mi głupie szkolenie i znów pozostałem sam sobie, nie mam z kim pogadać a frustracje i lęki we mnie się potęgują, do tego stopnia że już z nerwów rzucam różnymi rzeczami.

 

Ja już po prostu jestem zmęczony całą tą sytuacją. Od połowy czerwca do końca lipca miałem niemal nonstop jakieś doły i pustkę emocjonalną, potem nieprzerwanie analizowałem swój stan i bałem się w sposób aż chorobliwy że to wróci nie umiejąc tego strachu powstrzymać, a od początku września zaczęły się wkręty i natrętne myśli wywołujące lęk, których nie dało się zatrzymać i tylko narastają. A może jakieś doraźne leki ? żebym chociaż na 2 dni od tego odpoczął. Bo ja już nie pamiętam co to znaczy o tym zapomnieć, nie myśleć, co to znaczy być rozluźnionym i pozytywnie myślącym.

 

W tej chwili to na prawdę jedyne na co mam ochotę to położyć się i już nie obudzić, bo z niczego nie mogę czerpać przyjemności. Jeszcze jedyną rzeczą która mnie cieszyła to były spotkania z dziewczyną, bo od tamtego czasu wszystkie pasje i zainteresowania straciły sens nie wiem czemu. A teraz w momencie gdy sie ucieszę z tego powodu zaraz wpierdziela się uczucie lęku i koniec.

 

Przepraszam że tyle spamuję, ale na prawdę jestem już tym wykończony... W dodatku niestety widzę, że za każdym razem za którym są powroty takich stanów to są one coraz bardziej nasilone i coraz dłużej trwają, tak jakby nerwica miała tendencje do pogłębiania się, do postępu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja natretne mysli zagluszalam muzyką w sluchawkach / bez dziur - te są najlepsze, mają mozne bity/. Non stop towarzyszyla mi muzyka, podczas chodzenia, itp... + rozmowa z psychologiem. + zalatwiania swoich spraw. Natretne mysli minely, jest spokój i opanowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×