Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pod Trzeźwym Aniołem


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Bo to tylko model opisujący pewne stereotypowe zachowania. Powinnaś szczerze podejść do siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie czy alkohol ci przeszkadza, czy swoim zdaniem dużo pijesz czy nie a następnie podjąć decyzję "nie piję" albo "wyznaczyć sobie ramy picia i nie łamać ich zbyt często. Nie ma tu wielkiej filozofii jak próbują wmówić niektórzy "eksperci" po to żeby zarobić a inni uczą się tego i powtarzają. To co pisałem wyszło u ciebie na wierzch jeszcze szybciej niż myślałem - teraz już chyba widzisz o co mi chodziło.

 

-- 01 kwi 2015, 22:44 --

 

A ta "faza wstępna" to przecież w Polsce element kulturowy. Gdyby takie picie nazywać alkoholizmem to większość społeczeństwa jest uzależniona :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to tylko model opisujący pewne stereotypowe zachowania. Powinnaś szczerze podejść do siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie czy alkohol ci przeszkadza, czy swoim zdaniem dużo pijesz czy nie a następnie podjąć decyzję "nie piję" albo "wyznaczyć sobie ramy picia i nie łamać ich zbyt często. Nie ma tu wielkiej filozofii jak próbują wmówić niektórzy "eksperci" po to żeby zarobić a inni uczą się tego i powtarzają. To co pisałem wyszło u ciebie na wierzch jeszcze szybciej niż myślałem - teraz już chyba widzisz o co mi chodziło.

Hitman, po raz kolejny Tobie mówię, że w kwestii "bycia" alkoholikiem mam podobne zdanie do Twojego. I uważam, że wystarczy zmienić metalne podejście do problemów i wtedy można pić kontrolowanie. Tylko najpierw trzeba wiedzieć czy faktycznie w mniejszym lub wiekszym stopniu jest się uzaleznionym czy nie. Bo takie celowanie na czuja mija się z celem. Moim zdaniem nie piję dużo ale wg. mnie to akurat jest sprawa drugorzędna bo wg. mnie uzaleznienie mierzy się faktem - z jakiego powodu się pije a nie jak intensywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale właśnie chodzi o to, że żadne ramy nie powiedzą ci czy jesteś uzależniona tylko ty sama musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć. A dużo i mało to pojęcia względne. Dla niektórych piwo dziennie to za dużo a dla innych flaszka raz na tydzień jest ok. A co do powodów to one też nie powodują że jesteś alkoholiczką albo nie - liczy się całokształt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale właśnie chodzi o to, że żadne ramy nie powiedzą ci czy jesteś uzależniona tylko ty sama musisz sobie na to pytanie odpowiedzieć. A dużo i mało to pojęcia względne. Dla niektórych piwo dziennie to za dużo a dla innych flaszka raz na tydzień jest ok. A co do powodów to one też nie powodują że jesteś alkoholiczką albo nie - liczy się całokształt.

Spoko, tylko że z tego co wyżej napisałeś to zasadniczo wychodzi jeden wielki misz-masz. Ja nie piję dużo ale jestem być może uzalezniona mentalnie - to akurat ciężko określić nie wpisując w jakieś ramy bo w takiej sytuacji można się nad tym zastanawiać do usranej śmierci a i tak żadnych konkretnych wniosków nie wyciągnąć. Bo dziś stwierdzę tak - czuję, że mam prlbme z alkoholem bo: (...), ale za chwilę pomyslę, że może jednak nie jestem bo sobie postanowię, że ta granica bycia/nie bycia jest gdzieś indziej - w końcu nie ma żadnych konkretnych ram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyznacz sobie ramy i zobacz czy się ich trzymasz. Jeśli masz kontrolę to nie jesteś uzależniona. Jeśli nie masz to jesteś. Czasem robi się odstępstwo na spontanie np zrobiłbym tak gdybym pojechał z kumplami na wakacje. Ramy, których się trzymasz zależą od tego jaka ilość i częstotliwość jest dla ciebie ok i gdzie jest granica, której nie powinnaś przekraczać. Nie istnieje teoria, która ci powie co, jak i ile mimo, że niektórzy mają potrzebę posiadania takiej teorii bo ich mózgi działają zero jedynkowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hitman, Twoje myśle nie zawsze się sprawdzi - taki układ jest ok dla osób, które nie są jeszcze silnie uzaleznione i jeszcze myslą w miarę racjonalnie.

Wyobraź sobie sytuację, w której jest ewidentnie alkoholik - pije prawie codziennie, zawala pracę, rodzinę itd. itd. i na pytanie jakie wg. niego są granicę alkoholizmu może być może odpowiedzieć, że uważa iż ich jeszcze nie przekroczył - bo nie mysli już racjonalnie a uznać trzeba, że w takiej sytuacji już się jest alkoholikiem. Więc nie zawsze to zadziała i w takich przypadkach jednak potrzebne są jakieś z góry narzucone ramy.

Ja ustanawiam granicę - nie pić w ogóle - bo i po co. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tu chyba piszesz już o ostatniej chronicznej fazie w rozwoju alkoholizmu...

 

Nie do końca. Przymus, choć to należy różnie interpretować w zasadzie pojawia się wcześniej tylko ma inną swą ostrość. Na początku to jest niezbędny alkohol do zabawy. Potem masz tak, ze nie pójdziesz spać do puki jeszcze czegoś nie dopijesz. Potem nie pójdziesz spać po piciu do puki cię tak ,,fajnie nie urwie'' Potem już źle ci się śpi na sucho, nawet bez imprez. Te kręgi się zataczają a alkohol odgrywa coraz większą role. Jest faza gdzie pijesz dużo ale tego nie dostrzegasz bo zaczynasz się zmieniać emocjonalnie. Alkohol staje się wentylem bezpieczeństwa, czymś co redukuje stres, pozwala odpocząć, zapomnieć i stąd już szybka droga do uzależnienia. Wytwarza to wtedy w organizmie proces zastępczy, który powinien u nas istnieć bez alkoholu, odreagowywanie, zdrowe odreagowywanie. Potem upijamy się aby się wyszaleć, wykrzyczeć ale nie tylko. Niektórzy piją aby spokojnie poskładać myśli, aby problem zniżyć na chwile do parteru bo z tej pozycji nie jest on taki straszny i idzie go rozwiązać. Powstają zaburzenia emocjonalne, które redukujemy alkoholem i wtedy już jesteśmy uzależnieni, nie jesteśmy w grupie wysokiego ryzyka, tylko mamy nałogowy mechanizm regulowania uczuć. Powstaje rozdwojone ja. Ja które załatwia wszystko z alkoholem i ja które się miota bez alkoholu i popada w lęki czarnowidztwo, minimalizacje, maksymalizacje, intelektualizacje.... Potem wiemy ze coś jest na rzeczy, ale organizm ma swoje mechanizmy obronne które działają też w dobrej wierze i to do nas nie dociera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy piją aby spokojnie poskładać myśli, aby problem zniżyć na chwile do parteru bo z tej pozycji nie jest on taki straszny i idzie go rozwiązać.

Ja tak mniej więcej mam. Jak już piję to po to, żeby właśnie móc spojrzeć na jakiś problem i go przeanalizować - na trzeźwo myslę o innych rzeczach i zupełnie nie potrafię wtedy analizować wewnętrznych problemów. Tylko gdy się napiję to potrafię oderwać się od pracy i innych spraw i zajrzeć w głąb siebie, żeby na "spokojnie" przemyśleć kwestie, o których myslenia normalnie nie douszczam do siebie.

I domyślam się, że coraz częściej myślę o alkoholu i nie mogę się doczekać piątku bo ostatnio mam "spore" problemy, które jakoś muszę rozwiązać i które szukają natrętnie sposobu, żeby się ze mną skomunikować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy piją aby spokojnie poskładać myśli, aby problem zniżyć na chwile do parteru bo z tej pozycji nie jest on taki straszny i idzie go rozwiązać.

Ja tak mniej więcej mam. Jak już piję to po to, żeby właśnie móc spojrzeć na jakiś problem i go przeanalizować - na trzeźwo myslę o innych rzeczach i zupełnie nie potrafię wtedy analizować wewnętrznych problemów. Tylko gdy się napiję to potrafię oderwać się od pracy i innych spraw i zajrzeć w głąb siebie, żeby na "spokojnie" przemyśleć kwestie, o których myslenia normalnie nie douszczam do siebie.

I domyślam się, że coraz częściej myślę o alkoholu i nie mogę się doczekać piątku bo ostatnio mam "spore" problemy, które jakoś muszę rozwiązać i które szukają natrętnie sposobu, żeby się ze mną skomunikować.

Też tak mam,tylko że już wiem że "rozwiązywanie" problemów pod wpływem alkoholu nie wiele daję.

Ja tu niczego nie chce sugerować,ale faktycznie może weź spróbuj nie pić,bo to co piszesz jest nie co niepokojące

 

-- 02 kwi 2015, 10:50 --

 

Ale tu chyba piszesz już o ostatniej chronicznej fazie w rozwoju alkoholizmu...

 

Nie do końca. Przymus, choć to należy różnie interpretować w zasadzie pojawia się wcześniej tylko ma inną swą ostrość. Na początku to jest niezbędny alkohol do zabawy. Potem masz tak, ze nie pójdziesz spać do puki jeszcze czegoś nie dopijesz. Potem nie pójdziesz spać po piciu do puki cię tak ,,fajnie nie urwie'' Potem już źle ci się śpi na sucho, nawet bez imprez. Te kręgi się zataczają a alkohol odgrywa coraz większą role. Jest faza gdzie pijesz dużo ale tego nie dostrzegasz bo zaczynasz się zmieniać emocjonalnie. Alkohol staje się wentylem bezpieczeństwa, czymś co redukuje stres, pozwala odpocząć, zapomnieć i stąd już szybka droga do uzależnienia. Wytwarza to wtedy w organizmie proces zastępczy, który powinien u nas istnieć bez alkoholu, odreagowywanie, zdrowe odreagowywanie. Potem upijamy się aby się wyszaleć, wykrzyczeć ale nie tylko. Niektórzy piją aby spokojnie poskładać myśli, aby problem zniżyć na chwile do parteru bo z tej pozycji nie jest on taki straszny i idzie go rozwiązać. Powstają zaburzenia emocjonalne, które redukujemy alkoholem i wtedy już jesteśmy uzależnieni, nie jesteśmy w grupie wysokiego ryzyka, tylko mamy nałogowy mechanizm regulowania uczuć. Powstaje rozdwojone ja. Ja które załatwia wszystko z alkoholem i ja które się miota bez alkoholu i popada w lęki czarnowidztwo, minimalizacje, maksymalizacje, intelektualizacje.... Potem wiemy ze coś jest na rzeczy, ale organizm ma swoje mechanizmy obronne które działają też w dobrej wierze i to do nas nie dociera.

Ja bym to podsumowała tak: mechanizmy obronne czyli mechanizm iluzji i zaprzeczania,mechanizm nałogowego regulowania uczuć i mechanizm rozdwojonego ja działają od początku,tylko wpierw mają słabe nasilenie i zależą od fazy rozwoju choroby.W zależności od fazy,osoba uzależniona jest w stanie dostrzec że ma problem alkoholu,mimo iż nie jest świadoma mechanizmów obronnych,pod wpływem których się znajduję.Dlatego jeszcze może sam zgłosić się na leczenie lub zdecydować że powinien zaprzestać pić bo to mu nie służy.Jeśli tego nie zrobi,to fakt,alkohol zmienia jego osobowość na tyle że już sam nie jest w stanie sobie pomóc i stacza się co raz niżej.

Co do zaburzeń emocjonalnych to trochę zamknięte koło jest bo większa część alkoholików zaczyna nadużywać alkoholu właśnie z powodu zaburzeń emocjonalnych(u mnie tak było) ,ale z czasem alkohol tylko pogłębia tych zaburzeń a raczej prowokuje zachowań patologicznych i koło się zamyka.Dlatego jeszcze kilka stron wcześniej pisałam też że leczenie alkoholizmu powinno być kompleksowe i nie dotyczyć tylko edukacji i próby na chama zmienić pacjenta,tylko spróbować się dowiedzieć czegoś więcej o pacjencie-o jego osobowości,o tym czy pod przykrywką jego alkoholizmu nie kryję się jakieś inne zaburzenia,które prowokują zachowania destrukcyjne(jakie jest nadużywanie alkoholu).Każdy alkoholik pije z różnych powodów i do każdego należy podejść indywidualnie.Z tego powodu jeśli chodzi o terapie alkoholizmu,to w grę wchodzi tylko terapia indywidualna,nie mityngi,ani grupowa,bo w takich zgrupowaniach trudno o indywidualne podejście.Chociaż wielu alkoholików chwali sobie mityngi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak mam,tylko że już wiem że "rozwiązywanie" problemów pod wpływem alkoholu nie wiele daję.

Ja tu niczego nie chce sugerować,ale faktycznie może weź spróbuj nie pić,bo to co piszesz jest nie co niepokojące

Wiesz, to nawet nie chodzi o rozwiązywanie problemów samo w sobie ale o znalezieniu jakiegoś konstruktywnego sposobu, planu itp. Na trzeźwo nie potrafię się na problemie skupić, żeby na prawdę dogłębnie go przeanalizować. I chodzi m itutaj tylko i wyłacznie o problemy samej ze sobą - nie związane z pracą itp.

Pewnie wynika to z tego, że generalnie nigdy nie próbowałam ich nawet rozwiązać i to jedyny sposób w jaki nauczyłam się to robić. Myślę, że jak już uda mi się przy pomocy psychoterapeuty "normalnie" przeanalizować sprawy - w ogóle posiąść taką umiejętność - to ten pociąg do alkoholu też ustąpi. Ja w sumie potrzebuję takiego musu, że przez tą godzinę nie poświęcam czasu na nic innego tylko na przeanalizowanie pewnych kwestii. Bo samej nie mam takiego samozaparcia, zawsze znajdzie się coś ważniejszego dozrobienia - fakt, pewnie po prostu uciekam przed problemami.

 

Mam taki zamiar, w sumie nie czuję fizycznie potrzeby, żeby jutro się napić tylko mam co raz większy natłok myśli w głowie a pod wpywem alkoholu jakoś udaje mi się wyodrębnić te mysli, które faktycznie mnie gnębią. A jak mi się wszystko skumuluje - co ostatnio często mnie dopada, to tak jest, że od razu myślę o alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I domyślam się, że coraz częściej myślę o alkoholu i nie mogę się doczekać piątku bo ostatnio mam "spore" problemy, które jakoś muszę rozwiązać i które szukają natrętnie sposobu, żeby się ze mną skomunikować.

 

Jak sama wychwyciłaś coś takiego może u ciebie powstawać. nałogowy system regulowania uczuć. To jest dość śliski temat, przecież masa ludzi pije drina na weekendzie aby odpocząć od losu i nic im nie jest, ale warto uważać.

 

Ile szkół tyle systemów leczenia u mnie się mitingów nie zaleca, zaleca sie też jak najszybsze (o ile to możliwe) zapomnienie o nałogu. Powrót nałogu to nie jest zapicie, ale wrócenie na stare schematy myślenia, dlatego do nas trafiali jeszcze ludzie przed zapiciem na terapie, których nosiło ale sami wyczuli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sama wychwyciłaś coś takiego może u ciebie powstawać. nałogowy system regulowania uczuć. To jest dość śliski temat, przecież masa ludzi pije drina na weekendzie aby odpocząć od losu i nic im nie jest, ale warto uważać.

No właśnie kwestia jest taka, że granica jest dosyć cienka a ja wolę nie prowokować sytuacji, których po prostu mozna uniknąć. Z tym że jak nie piję, żeby od losu odpocząć a żeby właśnie o problemach myśleć bo bez alkoholu racjonalnie mysleć o nich nie potrafię - jakkolwiek nieogicznie to brzmi gdyż sam stan upojenia racjonalne myślenie zaburza.

Ile szkół tyle systemów leczenia u mnie się mitingów nie zaleca, zaleca sie też jak najszybsze (o ile to możliwe) zapomnienie o nałogu. Powrót nałogu to nie jest zapicie, ale wrócenie na stare schematy myślenia, dlatego do nas trafiali jeszcze ludzie przed zapiciem na terapie, których nosiło ale sami wyczuli.

Mnie osobiście mitingi nie przekonują. w takim miejscu wiem, że jeszcze bardziej by mnie to pogrążyło bo wychodzę z założenia, że o wiele łatwiej byłoby mi pozbyć się problemu obcjąć w ludźmi "normalnymi" niż ludźmi o takich samych problemach. Ale to zależy oczywiście indywidualnie od danej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, teraz już mam tego świadomość. Wcześniej jakoś tego nie dostrzegałam ale do przemyśleń na ten temat skoniły mnie chyba obezpe problemy zdrowotne i ciągłe siedzenie w domu - przec to nie mam nawet możliwości tak częstego picia i pewnie właśnie przez ten mus ograniczania się zaczęło do mnie docierać, że mniejszy bądź większy problem z alkoholem mam.

Ja mysle, że po prostu wcześniej nie przywiązywałam z byt wielkiej wagi do problemów, jakoś zawsze udawało mi się "poradzić" sobie (a finalnie okazuje się, że nie było to raczenie sobie z problemami a po prostu spychanie je gdzieś w cień innych obowiązków). Nie boję się generalnie samej konfrontacji w problemami tylko nigdy nie udawało mi się po prostu usiąść i podjąc się przemyślenia bo zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia do pochłaniało mój umysł. Ale z drugiej strony, wiedząc jak psycha jest podstępna przyczyny mogą być różne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

blah!, jak ktoś zawala pracę, pije codziennie i rzyga, ma kaca, zawala rodzinę a mówi, że nie ma problemu to jest ze sobą nieszczery albo jest po prostu idiotą. Dlatego punkt 1 na AA to szczerość przed samym sobą. Ludzi można okłamać ale siebie nie. Nie ma czegoś takiego jak mechanizmy obronne alkoholizmu bo też nie ma alkoholizmu, który miałby się bronić. To tylko pojęcie służące opisowi zachowania człowieka a nie jakiegoś odrębnego bytu w jego głowie. Jest jeden "ja" który decyduje i o tym cały czas piszę. Jeśli "ja" się oszukuje to nie jest to żaden mechanizm obronny tylko decyzja świadomości aby się oszukiwać. Odpowiedzialność cały czas jest u "ja" a nie na zewnątrz. Rzecz w tym, że wiele uzależnionych osób celowo ucieka od myśli o uzależnieniu i autorefleksji. Zaczyna się tracić kontakt ze swoją osobowością. Ale nadal nie jest to żaden mechanizm tylko decyzja świadomości i uważam, że to jest kluczowe przy wychodzeniu z każdego uzależnienia. Ale diagnoza problemu musi być wewnętrzna a nie płynąca z zewnątrz, z jakichś ram. Mi by takie ramy prędzej zaszkodziły bo powiedziałbym "a co oni pierdolą, wiem że nie jestem uzależniony" a jak sam sobie analizuję ile wypiłem i czy to dużo czy nie to stwierdzam, że robię przerwę bo było tego za dużo. Mówienie o jakichś mechanizmach obronnych to trafny opis rzeczywistości zewnętrznej natomiast całkowicie mylne pojęcie przyczyny takiego zachowania. Gdybyśmy mówili o zewnętrznym mechanizmie to faktycznie utrudniamy komuś wyjście z nałogu bo nałóg jest wtedy czymś zewnętrznym do świadomości i musimy z nim walczyć jak z wrogiem - nie wiadomo czy wygramy. Natomiast jeśli picie jest spowodowane moimi decyzjami i wzorcami postępowania, które ja ustalam to ja zdecyduję o zaprzestaniu tego procederu i jest to bułka z masłem.

 

To co opisałem jest kluczowe przy każdym zaburzeniu psychicznym.

 

A jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów po napiciu się to jest to głupia iluzja. Właśnie jest wręcz przeciwnie - pije się żeby uciec od problemów a nie je rozwiązać. Alkohol może dawać najwyżej śmiałość przy problemach z samooceną i dla introwertyków może być pomocny bo zwiększa ekstrawertyzm. Ja np powiem wprost - alkohol dodaje mi jedynie plus 10 do samopoczucia a ważniejsza od samej substancji jest otoczka - wzorzec z dzieciństwa, że jak ktoś pije browara to jest luzakiem, mężczyzną a abstynent to jakiś frajer w okularkach, który oburza się jak ktoś przeklina, na obiad je otręby i ogląda z brzydką żoną m jak miłość zamiast meczu. Czyli nie jestem uzależniony od substancji a od otoczki co jest o tyle plusem, że granica bycia żulem jest dla mnie jasna. Wódki np w ogóle nie tykam a ilość piw do wypicia to 4 w normalnych warunkach a z kumplami czasem więcej bo stawiają. No i tutaj mam ten sam problem, który opisałem w tym wątku: panowanie-nad-emocjami-t54905.html Muszę panować umysłem nad emocjami. Jak tego nie zrobię to wszystko jedno co będzie się ze mną działo. I tu sięgamy przyczyny picia u większości ludzi - niepanowanie nad emocjami i alkohol tłumiący je na chwilę. Jeśli nie ma alkoholu, alkoholizmu to problem z emocjami nadal jest a u terapeuty słyszę, że mam się z nimi pogodzić bo one nie do końca są racjonalne i tak ma być. No i wracamy do punktu wyjścia.

 

-- 02 kwi 2015, 16:15 --

 

blah!, to co piszesz wygląda mi na jakieś nerwicowe myśli, które uspokajają się po wypiciu alkoholu. Mam tak czasem, że nie mogę rozkminiać bo emocje w tym przeszkadzają. Sposób na to jest taki - zeszyt, długopis i zapisujesz swoje problemy jakby to była matematyka. Dane, szukane a potem szukasz rozwiązania. Gorzej jak są sytuacje nie do rozwiązania czyli takie jak ja mam to wtedy uciekam właśnie od tego i staram się nie kminić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hitman, bo w umyśle człowieka oprócz świadomości jest też podświadomość - widzę, że Ty nie dopusczasz do siebie mysli, że coś takiego jak podświadomość w ogóle istnieje więc w tej kwestii się nie dogadamy.

Ja jak najbardziej jestem racjonalistką ale nie zawsze wszystko jest takie jednoznaczne i klarowne.

 

Właśnie jest wręcz przeciwnie - pije się żeby uciec od problemów a nie je rozwiązać.

No widzisz, a ja właśnie mam zupełnie odwrotnie. Na trzeźwo od problemów uciekam a dopiero pod wpływem alkoholu udaje mi się o nich myśleć.

 

Hitman, nie możesz wszystkiego mierzyć swoją miarą bo ludzie są różni ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie piszę o tym, że wolny wybór jest nadrzędny nad podświadomością. Kiedy pijesz często przyzwyczajasz do tego podświadomość więc lekarstwem jest picie rzadziej tak żeby ją odzwyczaić. No i ważne jest żeby się nie okłamywać.

 

No widzisz, a ja właśnie mam zupełnie odwrotnie. Na trzeźwo od problemów uciekam a dopiero pod wpływem alkoholu udaje mi się o nich myśleć.

 

Ale nie rozwiążesz ich w ten sposób.

 

Hitman, nie możesz wszystkiego mierzyć swoją miarą bo ludzie są różni ;).

 

No właśnie poprzednia sprzeczka z huśtawką i kazimierzem61 wzięła się stąd, że nie mierzę ludzi swoją miarą a oni strasznie szufladkowali ;)

 

-- 02 kwi 2015, 16:40 --

 

A poza tym nie widzę sensu oddzielania świadomości od podświadomości. Po co taka niekorzystna dysocjacja? Lepiej rozmawiać w myślach ze swoimi emocjami i być jednością niż tak to oddzielać i stwierdzać, że podświadomość tworzy jakieś mechanizmy obronne. Wybór niepicia jest ponad argumentami - to kwestia postawienia twardych zasad ponad myślami. No chyba, że nie każdy sięga umysłem do czegoś takiego jak zasady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja siedzę i się nudzę. Wczoraj nic nie piłem a dzisiaj nie mam trawy i wpadła mi przed chwilą do głowy myśl żeby kupić piwo. Od razu stałem się jakoś dziwnie podekscytowany ale pomyślałem, że nie mam kasy. Nie złapałem doła, przyszło pogodzenie się z tym i myśl, że i tak lepiej nie pić tego piwa niż pić je z powodu nudy. Ale przypomniałem sobie, że mam jeszcze drobne w kurtce więc będę śmigał do sklepu, potem przeczyszczę sobie lufę i zajaram smary a następnie zrobię pizzę i ją zeżrę. Jakbym miał pomyśleć co mogę robić poza tym to nic mi nie przychodzi do głowy. Aha, wybieram się niedługo do pracy. Motywacja - mieć kasę na skuna, browary i dobre żarcie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednego piwa to się nawet nie opłaca pić. Lepiej sobie uzbierać i kupić 3 ;) A później to się załatwi jeszcze na dwa kolejne bo po piwie się lepiej myśli ;) A jak już lekka fazka będzie to i znajomi od alko się znajdą oni zawsze piją, więc coś się znajdzie. A jak już się konkretnie pije to kolejni przychodzą i też mają, zawsze można do kogoś na grilla przyjść a jak już będziesz na tym grillu to inni przychodzą z czymś musowo, no powiedzmy co drugi, ale ma dla czterech. I tak naprawdę wiele do szczęścia nie trzeba. Wystarczy pić a zawsze się coś znajdzie. A zawsze się można odwdzięczyć jak ma się kasę to innym też się nie żałuje :D

 

-- 03 kwi 2015, 15:19 --

 

[videoyoutube=2jp7trcVdok][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×