Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam dziś na pierwszym spotkaniu z terapeutką - robi miłe wrażenie. I jakoś tak się pozytywnie nastawiłam. Leki będę musiała chyba odstawić, bo mam po nich napady paniki, a wyniki badań krwi są tragiczne. Mam za słaby organizm obecnie na leki, ale terapia mi bardzo odpowiada.

 

Mam pytanie: któraś z Was brała jednocześnie antydepresanty i antykoncepcję? Na sąsiednim forum o lekach mówią, że tak można i lekarz też mi pozwolił, ale mam wrażenie, że się czuję gorzej w wyniku interakcji tych leków :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A macie tak,ze jak nie jestescie ze swoimi ukochanymi to od razu nachodza Was mysli,watpliwosci,"czy rzyczywiscie ja go kocham??"A pozniej spotykacie sie z nimi i wszystko jest okey??Tego przed pierwszym atakiem nerwicy nie mialam!Od tamtego czasu juz sobie nie ufam.Kiedys balam sie,ze strace mojego narzeczonego.Mimo to bylo okey,bo swoich uczuc bylam pewna.

 

Niestety nerwica uderzyla w to co najbardziej kocham.Okradla mnie z wrazliwosci,nie jestem juz taka romantyczna jak to bylo kiedys...Boje sie,ze zawsze tak juz bedzie:((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedys mialam takie dylematy... i poszlam do spowiednika pogadac..

wiecie i powiedzial mi ze nie nalezy w dluzszym zwiazku doszukiwac sie tego ze bedzie tak jak bylo na poczatku- zauroczenie fascynacja itp z czasem przychodzi codziennosc szare zwyczajne dni..

to w zakochaniu jest tak ze czlowiek mysli inaczej a gdy dojrzewa PRAWDZIWA MILOSC to dostrzega sie wady zalety ograniczenia i powiedzial mi ze nawet jako ks moze sie zakochac i to nie grzech ale wtedy pamieta komu przysiegal - to tez kwestia decyzji a watpliwosci są.. czasami..i to takie ludzkie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez macie tak, ze tematy natrectw ciagle sie zmieniają? obecnie przechodzę drugi atak nerwicy [trwa juz drugi miesiąc codziennych natrectw] a kalejdoskop pytan, natretnych mysli zwiazanych z moim uczuciem do Andrzeja przechodzi ludzkie pojecie.

 

Obecnie zastanawiam sie - i chcialabym wiedziec czy mieliscie/macie podobnie - czy moze czuje cos do kogos innego, chodzi mi o sympatie zanim poznalam jeszcze swojego kochanego. Kiedy bylam zakochana w Andrzeju [niestety okres wielkiej fasynacji mija] liczyl sie tylko on, milosc do niego przerosla wszystko i nie myslalam o tamtej sympatii. Teraz jestesmy ze soba 8 miesiecy, cudowne emocje w ktorych planowalam slub, dzieci opadly - a mi nie daje spokoju mysl o tamtym... mimo ze wiem ze gdybym miala wybierac bez wahania bylby to Andrzej. MIELIŚCIE COŚ PODOBNEGO??????????????

 

z gory wielkie dzieki. pozdrawiam. wszystkiego dobrego kochani.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konewko,ja niekiedy mam tak,ze mysle,iz moze jakas moja byla sympatia jest mi przeznaczona(nie moj ukochany!)i kiedys znow zacznie mi sie ta osoba podobac...

 

---- EDIT ----

 

Konewko,ja niekiedy mam tak,ze mysle,iz moze jakas moja byla sympatia jest mi przeznaczona(nie moj ukochany!)i kiedys znow zacznie mi sie ta osoba podobac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apsik mam do Ciebie pytanie: Czego nauczyłaś się w czasie psychoterapi? Chodzi mi o postrzeganie nie tylko twojego partnera ale tak ogólnie świata, ludzi wokół Ciebie? U mnie jest dobrze. Podobnie jak Apsik z moim Michałem też powoli myślimy o własnym mieszkaniu i ślubie. Marzę o tym aby nauczyć się w życiu kierować spokojem ducha, ciepłem i miłością. Wierzę, że się tego nauczę. Długa droga przede mną tak naprawdę ale warto się pomęczyć bo tak naprawdę idzie o moje zdrowie, szczęście, życie. Życzę wszystkim powrotu do zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny mnie wlasnie to dopadlo to ze widze w nim same wady wydaje mi sie ze nie kocham a byl dla mnie calym swiatem masakra ja nie umiem sobie radzic siedze i non stop mylse nic innego nie robie nic trwa to ju z 3 tygodnie mam leki biore zadne jego slowa do mnie nie trafiaaja mile nie umiem mu napwet kochanie powiedziec szok szok szok i wrazenie ze nion stop chce byc sama ze lepiej sie z nim nie widziec patrze na niego i zaraz wraca ze on taki siakui makasra a slub w przyszlym roku zareczeni co ja mam robic jak pzrestac o tym myslec ??? zostawiam sowej gg 3701299 wam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny mnie wlasnie to dopadlo to ze widze w nim same wady wydaje mi sie ze nie kocham a byl dla mnie calym swiatem masakra ja nie umiem sobie radzic siedze i non stop mylse nic innego nie robie nic trwa to ju z 3 tygodnie mam leki biore zadne jego slowa do mnie nie trafiaaja mile nie umiem mu napwet kochanie powiedziec szok szok szok i wrazenie ze nion stop chce byc sama ze lepiej sie z nim nie widziec patrze na niego i zaraz wraca ze on taki siakui makasra a slub w przyszlym roku zareczeni co ja mam robic jak pzrestac o tym myslec ??? zostawiam sowej gg 3701299 wam

 

---- EDIT ----

 

dziewczyny mnie wlasnie to dopadlo to ze widze w nim same wady wydaje mi sie ze nie kocham a byl dla mnie calym swiatem masakra ja nie umiem sobie radzic siedze i non stop mylse nic innego nie robie nic trwa to ju z 3 tygodnie mam leki biore zadne jego slowa do mnie nie trafiaaja mile nie umiem mu napwet kochanie powiedziec szok szok szok i wrazenie ze nion stop chce byc sama ze lepiej sie z nim nie widziec patrze na niego i zaraz wraca ze on taki siakui makasra a slub w przyszlym roku zareczeni co ja mam robic jak pzrestac o tym myslec ??? zostawiam sowej gg 3701299 wam

 

---- EDIT ----

 

Dziekuje bardzo!!! To tak jakbym czytala swoje przezycia...jest mi bardzo ciezko mam nadzieje ze bedzie lepiej a kiedy Ci to kochana przeszlo? po jakim czasie? Myslalam ze nerwica nigdy nie dosiegnie mojego ukochanego a tu takie mysli durne!!!:(((
merdigo, jak to wyszlo z ciebie ??? dam ci moje gg 3701299 dziekuje

 

---- EDIT ----

 

Dziekuje bardzo!!! To tak jakbym czytala swoje przezycia...jest mi bardzo ciezko mam nadzieje ze bedzie lepiej a kiedy Ci to kochana przeszlo? po jakim czasie? Myslalam ze nerwica nigdy nie dosiegnie mojego ukochanego a tu takie mysli durne!!!:(((
pikpokis, czesc ja mam cos znacznie gorszego ze pomyslalm co by bylo hjajyb m przestala go kochac i jakby bylo z kims inny m kiedys rozmawialam z kolega o pracyy za granica i on dowalil mi komplement a mi sie juz jakies nerwy wczesniej zbieraly bo czulam strach w sobie i od wtedy ta mysl tak mnie zaatakowala ze szok zajecghalam do chlopaka i jego rodzina mi sie dziwna wydawala jakbym nie chciala tam byc normalnie mnie roznioosili nie umialam na niego patrzec na jego rodzine ta mysl mnie zadreczala wiec sama powiedzialam mamie ze chcce isc do elkarza bo nie daje rady w dzien zanim sie to stalo chlopak nasz slub ktory jest zaplanowany wzyztso bylo dla mnie claym swiatem a teraz mnie zabija mysl ze nie umiem mu dac nic z siebie tylko siedze od 3 tygodni i bije w glowe d;aczego tak mam dlaczego mnie dreczy ta mysl dlaczego lekarka powiedziala ze tak kiedys mialam na punkcie chcorob ze umre ale musialam zaczac brac leki i pozniej eprzeszlo a teraz jak twierdzi to samo tylko na innym punkcie ale mam wrazenie ze jak nawet na 5 min sie zapomne o tym to potrafie do niego napisac smsa milego i pozniej znow to samo ja nie umiwm mowic kocham cie nic na nic reagowac zostawie ci moje gg 3701299

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może mam dopiero 19 lat i nie powinnam się wypowiadać na az tak poważne sprawy, jak radzenie w sprawie miłości, która zmierza do ślubu, ale sądzę, że patrząc na sprawę z boku też coś mogę wymyślić ;) Sądzę, że powinniście od siebie odpocząć. Nie mówię zrywać, kończyć, tylko spędzić nieco czasu z dala od siebie, tak jakby w separacji. Być może jesteś zestresowana, zmęczona, zabiegana, być może masz wszystkiego dość, być może różowe okulary zakochania opadły i pojawiła się rzeczywitość, która nie do końca Cię satysfakcjonuje... Powinniście na trochę się rozstać, byś mogła to wszystko w spokoju przemyśleć, zatęsknić, przekonać się, czy to miłość czy złudzenie. Moja koleżanka także miała narzeczonego, który z biegiem czasu zaczął ją wkurzać, więc się rozstali. Po kilku miesiącach przekonała się, że ni epotrafi żyć bez niego, że to prawdziwa miłość i niedługo biorą ślub ;) Więc to czasem naprawdę jest zbawienne dla związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga25: nauszyłam się przede wszystkim tego, że mam prawo do wielu negatywnych reakcji i odczuć, że mam prawo do tego, żeby sie wkurzyć na coś lub na kogoś - że mogę czasami ze złością pogadać sobie pod nosem i dać upust swoim emocjom. Zdobyłam świadomośc tego, że mam prawo do własnego zdania i że mam prawo do decydowania o sobie - że wszsytko, co mnie dotyczy jest kwestą MOJEJ decyzji, a nie jakiegoś fatum czy przeznaczenia, którego nie mogę zmienić... Wiara w siebie nadal jest dla mnie trudna... Ale poznałam siebie i zaczęłam rozumieć.

Wyluzowałam - w wielu sprawach, poczułam się w pewnym momencie bardziej wolna - od nakazów i zakazów, które sama sobie narzucałam. Zrozumiałam też, że miłość to również emocje typu: nie chcę Cię dziś widziec - i nie winić się za to, że właśnie tak się czuję! Zrozumiałam różnicę między zakochaniem się a miłością (niby znałam ją wcześniej, ale dopiero ją naprawdę przyjęłam!), i zwróciłam uwagę na to, o czym już ktoś tu mówił, że miłość to decyzja i prawda jest taka, że mogę się zakochać w kimś innym, ale ważne jest to, by walczyć i pozostać wiernym. Zrozumienie tego i ZAAKCEPTOWANIE swoich złych myśli i odczuć to pierwszy krok do wyjścia z tej choroby. Teraz nie przerażają mnie żadne złe myśli :) bo wiem, że mam do nich święte prawo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Apsiczku Ty mądra babka jesteś, podziwiam. Bo co innego wiedzieć to wszystko a co innego wcielić w życie - to milion razy trudniejsze, zrozumieć, zaakceptować i stosować z automatu a nie za każdym raze namyślać się. Jesteś tu naszą nadzieją, że tak Cię nazwę...

pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z Mieciem. Kurcze... Juz mi sie zupelnie te dwa swiaty wymieszaly. I budze sie co chwila i powtarzam w myslach: "jestem z nim, bede - nikt mi nie zabroni". Strach, lęk... ciągle... Oswoiłam sie z obawiami i uzaleznilam od nich. Kiedy w ogole o niczym nie mysle to potrafie pomyslec ze gdybym kochala to bym myslala ciagle....

 

Kochamy za bardzo?

za bardzo chcemy,...?

 

pozdrowienia :)

 

---- EDIT ----

 

Zgadzam sie z Mieciem. Kurcze... Juz mi sie zupelnie te dwa swiaty wymieszaly. I budze sie co chwila i powtarzam w myslach: "jestem z nim, bede - nikt mi nie zabroni". Strach, lęk... ciągle... Oswoiłam sie z obawiami i uzaleznilam od nich. Kiedy w ogole o niczym nie mysle to potrafie pomyslec ze gdybym kochala to bym myslala ciagle....

 

Kochamy za bardzo?

za bardzo chcemy,...?

 

pozdrowienia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć...przez cały czas jak mnie tutaj nie było, wszystko układało się dobrze. Mój chłopak ma teraz tygodniowy urlop, a nie możemy wyjechać ze względu na jego studia. Myślałam, że wreszcie będę spokojna. Niestety wczoraj coś trachnęło, sama nie wiem co, najpierw zaczęłam się bać, nasiliły się myśli, ale w końcu normalnie zasnęłam. Obudziłam się o drugiej w nocy z napadami paniki. Nic nie dało uspokajanie, przytulanie. Cała się trzęsłam i robiło mi się lodowato. W końcu jakoś udało nam się wspólnie mnie psychicznie odciągnąć od tego, zaczęliśmy rozmawiać i jakoś się uspokajałam i zaraz zasnęłam. Wstałam teraz i znowu nie chcę mi się żyć. Boję się całego dnia, boję się, że to się powtórzy w nocy. Mam straszny ból brzucha i głowy, domyślam się, że to z nerwów, ale jest już nie do zniesienia. Naprawdę nie wiem co robić ;((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MOZECIE SIE DO MNIE ODEZWAC MAM TO SAMO PODAJE GG 3701299 DZIEKUJE I CZEKAM NA WAS BIORE LEKI MECZY MNIE OD MIEISACA MYSL NAJGORZSZE BYLY PIERWSZE 2 TYG. ZE JA NIE KOCHAM ZE TO NIE MPOZLWOE TAK MYSLEC ZE NIE KOCHAM ALE POZNIEJ TO PRZECZYTALAM NA FORUM Z NIE TYLKO JA TAK MAM BALAM SIE Z NIM SPOTYKAC ALE JAK PRZYJECHAL PEIRWSZY RAZ TO MASAKRA ALE TERAZ JAK BYL BYLO OKI ALE CIAZYLO ANDEMNA POJECHAL I OD NOW TO MAM ALE JA WIEM ZE KOCHAM BIORE LEKI NA DODTAEK MAMY SLUB ZAPLANOWANY NA CZERWIEC I JA SIE BOJE ZE TO MI NIGDY NIE PRZEJDZIE ZE EBDZIE MNIE DRECZYC ZE DO SLUBU NIE PRZEJDZIE :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi Drodzy, Droga Lucy... kurcze... juz tyle to trwa i ja ciagle nie zyje normalnie, tak na 100%. spotykam sie z Andrzejem normalnie, normalnie funkcjonuję ale nie nie jestem wolna od mysli. najbardziej meczy mnie analizowanie czy ja kiedykolwiek bylam w nim zakochana, pytam siebie czemu mialabym akurat jego kochac... ehhh? skad mam wiedziec ze kocham, no skąd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różyczko... ja dwa tygodnie temu wzięłam ślub będąc w nerwicy, mając ciągle blokady przed teraz juz mężem.. Ciągle boli mnie brzuch, ale wierzę, że kiedyś to minie. Pokierowałam się WOLĄ, i pewnością, że nie chcę odchodzić.. Ty masz jeszcze sporo czasu :). Trzymaj się dzielnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jest trochę lepiej. Chyba ta psychoterapia mi pomaga. Na razie doszłyśmy do tego, że nie potrafię podejmować decyzji, nie wiem, czy są słuszne i radzę się wszystkich wokół, a swoją samoocenę buduję na opiniach innych. Mam zbyt silną relację z mamą, która mnie od siebie uzależnia i nie daje odciąć pępowiny. I muszę nauczyć się spędzać czas sama ze sobą...jakby to było takie łatwe. Ale postęp jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za dwa tygodnie mój kolejny ślub. Kolejny bo poprzedni odwołałam, własnie z powodu ataków nerwicy lękowej i obawy przed tym że mogę GO nie kochać, że ślub okaże się błędem, że okłamię wszystkich bo złożę przysięgę wiedząc że np. go nie kocham. Tym razem ma być to ślub w urzędzie, skromny, dla max 10 osób. Sama tego chciałam, poczułam się na tyle silna, że sądziłam że dam radę. Ale im bliżej tym bardziej się boję, tym mam więcej wątpliwości, tym bardziej panikuję, do tej pory nie poinformowałam gości w obawie że znów się rozmyślę i będzie wstyd, jak mam iść wybierać sukienkę to czuję mdłości :(( Znów nachodzą mnie myśli o tym że on mnie kocha, a ja jego nie, i że jestem okropną osobą. Mieszkamy razem, ale co jakiś czas odczuwam wewnątrz coś takiego co mi mówi że to nie to, że powinnam się wyporwadzić i być sama. Może skoro wogóle o tym myślę, to faktycznie to nie jest miłość, może gdyby była to bym po prostu wiedziałą i już? Z drugiej strony tego nie chcę - rozstania - mimo pewnych różnic między nami dobrze nam razem. Czasem czuję że naprawdę go kocham, że jestem szczęśliwa, a czasem (w chwilach jakichś kłótni, bądź wręcz przeciwnie, gdy on okazuje mi miłość) mam wrażenie że nic do niego nie czuję. Nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie czy go kocham, bo skąd mam niby o tym wiedzieć, jak poznać że to miłość a nie inne uczucie? Sama sobie nie ufam, sama nie wiem czego chcę. Zaczynam wyszukiwać powody do rozstania, typu jego rodzice mnie nie lubią (i vice versa), kiedyś przed laty spotykałam się z bratem obecnego chłopaka i nagle po latach wyciągnęłam to i uważam że to niemoralne spotykać się z obecnym, oraz innego rodzaju głupoty np. to że On jest bałaganiarzem, albo że może jestem za młoda na ślub (25l). Gdy kolejne koleżanki wychodzą za mąż przykro mi że ja nie mogę, bo nerwica mną 'żądzi', i tak zrezygnowaliśmy z dużego wesela na rzecz skormnego ślubu, żebym ja nie czuła się źle w centrum uwagi. Wiem że robie krzywde mojejmu facetowi, wiem jak mu przykro gdy mu mówie że go nie kocham, gdy odwołałam ślub, jestem złą osobą, bo on naprawde mnie kocha a ja go ranię, on wie o nerwicy, jednak chyba nie do końca to rozumie, ale akceptuje.

Tak bardzo bym chciała ppdjąć decyzję i nie zmieniać jej co chwila, moje znajome mowią że one wiedziały na 100% że to miłość i że chcą wyjść za swoich narzeczonych, a ja nie wiem, co ze mną nie tak? Jak samodzielnie podjąć tą decyzję? Wolałabym się obudzić i być już żoną, albo żeby ktoś zdecydował za mnie.

Kolejny aspekt to taki że ja się boje wszystkiego co nowe, tak jak np. dziecko idące do przedszkola, często płacze bo nie wie co go czeka. Może to kiepskie porównanie ale mniej więcej troche tak ze mną jest, bardzo czuję się takim dzieckiem, jestem osobą mało samodzielną, bardzo związaną z rodzicami. To utrudnia mi życie do tego stopnia że nie potrafię sama wyjechać na urlop czy w delegację. Mam wrażenie że ślub jest dla mnie czymś dla dorosłych i dlatego też trochę boję się i wstydzę się tego, bo nadal jestem dzieciakiem.

Jak sobie poradzić, co robić, zamknąć oczy i wziąć ten ślub, i zobaczyć co będzie póżniej? Zaryzykować czy znów odwołać? Jak poznać swoje uczucia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×