Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ninfa

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ninfa

  1. Konewko, ja wierze w to calym mym serduchem! Wierze,ze kochamy...wiem to!Zreszta mowi sie, ze milosc to nie uczucie, to wola...liczy sie to, ze chcemy byc z naszymi partnerami.Czy nie jest tak, ze myslimy, iz to wlasnie te ukochane osoby nadaja sens naszemu zyciu...?
  2. Tak jak kiedys moja(zdrowa) przyjaciolka powiedziala: Nikt z nas nie znalazl sie na tym forum przez przypadek...
  3. Gregor, jak juz zapewne zauwazyles my wszyscy tutaj mamy ten sam albo podobny problem.Ja nim znalazlam sie na tym forum, tak samo nie wiedzialam co sie ze mna dzieje...nie rozumialam.Gdzies od 140 strony ow watku zaczelam troche o sobie pisac, opowiedzialam o moim problemie.Wszystko zaczelo sie rok temu.Mialam silny atak nerwicy i do dzis zmagam sie z cierpieniem.Zawsze bardzo kochalam mojego narzeczonego, bylo mi z nim naprawde dobrze,w ogole to cudowny czlowiek i do dzis dziekuje za niego Bogu.Nerwica niestety uderzyla w to co najbardziej kocham, zaczelam miec watpliwosci co do moich uczuc wzgledem mojego narzeczonego...mimo,iz on zawsze mi sie niesamowicie podobal, ja zaczelam spogladac na niego krytycznym okiem, widzialam w nim same wady, nawet jego glos mi sie nie podobal!To absurdalne!Nie rozumialam dlaczego tak sie dzieje...Szukalam w internecie podobnych przypadkow i tak oto trafilam na to forum.Nie moglam uwierzyc w to,iz nie jestem z tym sama...poczulam ulge.Powiedzialam sobie,ze sie nie poddam, ze bede walczyc! obecnie jestem na lekach antydepresyjnych, jest troche lepiej,ale nie do konca...Jedna strona mnie pragnie byc do konca zycia z moim ukochanym,natomiast ta druga strona (zupelnie mi obca ,czesto tlumacze ja jako demoniczna)wmawia mi,ze i tak nie bede z nim,ze powinnam odejsc,zostawic go...Ale ja nie chce! Mam lęki,czuje strach, tak bardzo boje sie stracic mojego ukochanego! Ale wiesz co,Gregor?Ja naprawde sie nie poddam, bede walczyc do konca...Ty rowniez trzymaj sie i nigdy nie kryj sie z problemem!tutaj mozesz pisac kiedy tylko chcesz,tutaj jestes anonimowy,wszyscy sie wspieramy...w jakims sensie to forum mi samej pomoglo...POZDRAWIAM!!!
  4. Marto,ciesze sie,ze zostaniesz mamusia!!To naprawde dobra wiadomosc,no i moze narodziny malenstwa jeszcze bardziej Was wszystkich do siebie zbliza!Wierze w to! Juz same slowa : "Musze być dzielna...dla siebie,meza i maluszka(...)" mowia jak bardzo Ci zalezy na Twoim ukochanym i jak bardzo pragniesz miec wspaniala rodzine:)Trzymam kciuki za Wasza trojke!God bless you!
  5. Marto,nie zalamuj sie! Jakis czas temu slyszalam o pewnej kobiecie,ktora przez lata walki z depresja i nerwica " nie kochala" swojego meza...blokada ustapila po dlugim czasie,ale kobieta dzis jest bardzo z siebie dumna i mowi,ze nie zaluje,iz zostala z mezem.Wycierpiala swoje,ale teraz wreszcie jest szczesliwa i czuje,ze naprawde kocha...Trzymaj sie,Martusia!! ---- EDIT ---- Prawda jest taka,ze ta chora czesc Ciebie nakazuje Ci zostawic Twojego meza,natomiast ta zdrowa nie pozwala Ci od niego odejsc,bo Ci na nim zalezy...I to sie liczy.
  6. Ja tez tak mam,ciagle mysle o tym,ze zakocham sie w kims innym :/ Jak o tym mysle,zaczynam panikowac,bo nie chce NIKOGO innego!!Poza tym tez tak czesto mam,ze nie moge patrzec na mojego narzeczonego,jest przystojnym facetem,ale ja od razu wyszukuje w nim wady:(( Czy mieliscie takie fazy kiedy nie podobal Was sie nawet glos Waszego partnera??Czuje sie z tym okropnie,dlaczego doszukuje sie wad w ukochanej osobie wiedzac,ze sama tez je mam?? Dlaczego nerwica akurat musi uderzyc w to co dla nas zawsze najcenniejsze??Czasami sobie mysle,ze wolalabym juz chorowac nawet na cukrzyce czy jakas inna powazniejsza chorobe niz miec nerwice...
  7. Ja jestem z moim ukochanym juz od ponad trzech lat.Nerwice mam juz od dawna,z tym ze rok temu bardzo sie ona nasilila.Wtedy tez zachorowalam na depresje,zaczelam brac leki antydepresyjne,leki uspokajajace i ogolnie do dzis nie czuje sie w pelni zdrowa.Nigdy wczesniej nie mialam watpliwosci co do moich uczuc wzgledem mojego narzeczonego.Pojawily sie one wlasnie kiedy nerwica dala bardziej o sobie znac...Zaczelam patrzec na mojego ukochanego jak na obca osoba,w ogole wydawal mi sie on taki odlegly.w nocy nie moglam spac gdyz ciagle sie zamartwialam tym,ze moze juz nie kocham...Nie wiedzialam wtedy co ze mna nie tak.Wybralam sie do psychiatry i wtedy dowiedzialam sie,ze mam nerwice wraz z depresja...Zaczelam brac leki antydepresyjne oraz uspokajajace,wtedy to juz przestalam cokolwiek z tego wszystkiego rozumiec; caly tydzien moglam byc zupelnie obojetna na swiat,mialam wszystko gdzies,czulam niechec do mojego ukochanego,a po tym nagle jakby wszystkie uczucia zaczely sie odblokowywac,znow chcialam zyc,byc na zawsze z moim narzeczonym...i tak w kolko az do dnia dzisiejszego.w Lipcu dowiedzialam sie tez ,ze mam duza nadczynnosc tarczycy i ona tez spowodowalo to ogromne rozschwianie emocjonalne... Mam do Was pytanie: Czy Wy w trakcie brania lekow antydepresyjnych czuliscie sie niekiedy jakbyscie w ogole stracili zdolnosc do wyrazania prawdziwych uczuc,milosci? Czy nie czuliscie,ze one w Was zablokowaly to co najpiekniejsze?Ograniczyly Was w jakis sposob? Czasami w ogole juz nie wiem co o tym wszystkim myslec,tak bardzo chcialabym byc taka jak dawniej...byc pewna,ze naprawde kocham... Niestety ta okropna nerwica uderzyla w to co dla mnie najwazniejsze,podstepnie wdarla sie w moje zycie i okradla z tego co najpiekniejsze... Pozdrawiam Was kochani!!Trzymajcie sie!
  8. Ninfa

    Natręctwa myśli...

    Amandio, przeczytalam wszystkie Twoje posty i moge stwierdzic,ze jestes do mnie podobna...mam na mysli to "dziecko" o ktorym piszesz...Tak!Ja tez emocjonalnie jestem bardzo zwiazana z moja rodzina,kocham ich bardzo...mam tez psa,ktorego wrecz uwielbiam!Moj narzeczony bardzo mnie kocha,ja Jego tez...(przynajmniej tak mi sie wydaje),tylko,ze czasami mysle sobie,ze bardziej to wiem niz czuje...Jestesmy ze soba juz trzy lata,to dosc sporo...W przyszlym roku planujemy slub i tez strasznie sie przed nim denerwuje...Chce byc z moim ukochanym,chce wyjsc za niego,ale jest we mnie jakis strach,ktory mnie paralizuje...Czesto czuje sie jak mala dziewczynka,ktora jeszcze nie dorosla i kurczowo trzyma sie spodnicy mamy...Nie wiem co jest tego przyczyna...Czesto wspominam moje szczesliwe dziecinstwo,takie beztroskie i czuje zal,ze to juz minelo i nigdy nie wroci...ta jedna strona mnie wciaz chce pozostac ta mala dziewczynka,natomiast ta druga strona chce dorosnac...Czesto mysle sobie: Oh my God,przeciez mam juz ponad 20 lat,czas najwyzszy wziac sie w garsc a nie uzalac sie wiecznie nad tym,ze czas nieublagalnie mija,ze z kazdym rokiem jestem starsza...Tak...to jest to co mnie przeraza...Mijajacy czas...Tez tak macie?
  9. Ninfa

    Natręctwa myśli...

    Akutualnie jestem na etapie niechęci do seksu, już kiedyś tak miałam w czasie fazy z życie w czystości, kiedy to postanowiłam (chyba rok temu) żyć w celibacie, na samą myśl o seksie robiło mi się niedobrze i wracało odczucie paniki. Amandio,obecnie przechodze przez to samo.Kiedy tylko pomysle o seksie,od razu robi mi sie niedobrze.Sama juz nie wiem czy tak dzialaja leki antydepresyjne czy to juz sama choroba...??
  10. Konewko,ja niekiedy mam tak,ze mysle,iz moze jakas moja byla sympatia jest mi przeznaczona(nie moj ukochany!)i kiedys znow zacznie mi sie ta osoba podobac... ---- EDIT ---- Konewko,ja niekiedy mam tak,ze mysle,iz moze jakas moja byla sympatia jest mi przeznaczona(nie moj ukochany!)i kiedys znow zacznie mi sie ta osoba podobac...
  11. A macie tak,ze jak nie jestescie ze swoimi ukochanymi to od razu nachodza Was mysli,watpliwosci,"czy rzyczywiscie ja go kocham??"A pozniej spotykacie sie z nimi i wszystko jest okey??Tego przed pierwszym atakiem nerwicy nie mialam!Od tamtego czasu juz sobie nie ufam.Kiedys balam sie,ze strace mojego narzeczonego.Mimo to bylo okey,bo swoich uczuc bylam pewna. Niestety nerwica uderzyla w to co najbardziej kocham.Okradla mnie z wrazliwosci,nie jestem juz taka romantyczna jak to bylo kiedys...Boje sie,ze zawsze tak juz bedzie:((
  12. A macie niekiedy tak,ze boicie sie przyszlosci??Ja na przyklad boje sie,jak bedzie wygladal moj zwiazek po slubie,czy nie bedzie nudno...Jak tylko slysze,ze ktos sie z kims rozwiodl,to od razu zaczynam panikowac...nachodza mnie wtedy straszne mysli,od razu zaczynam wyobrazac sobie siebie w takiej sytuacji...Poza tym zdalam sobie sprawe z tego,ze po prostu nie ufam sobie,boje sie,ze przestane kochac mojego narzeczonego.Ciagle o tym mysle.Wszystko bylo dobrze do czasu pierwszego ataku nerwicy(zaraz potem zachorowalam na depresje),zawsze bylam pewna swoich uczuc,nie bylo zadnej blokady...Wiem,ze za bardzo o wszystkim mysle...zdalam tez sobie spraw z tego,iz jestem pefekcjonistka(jak wiekszosci z Was tutaj....),chce by zawsze wszystko bylo okey,najlepiej idealnie.Tak samo jest z miloscia.Najlepiej zawsze chcialabym czuc motylki w brzuchu,a tak sie po prostu nie da!Chore to wszystko jest!Wczesniej moja nerwica natrectw polegala na tym,ze obsesyjnie myslalam,iz stanie sie cos mojemu narzeczonemu,ze zginie w wypadku,ze umrze...nie moglam cieszyc sie chwila gdyz ciagle o tym myslalam,mialam lęki...I najciekawsze jest to,ze po pierwszym silnym ataku nerwicy to sie zmienilo,nie ma tych lękow ale czuje tez,ze jest mi wszystko obojetne.Wczesniej,mam wrazenie bylam bardziej troskliwa o mojego narzeczonego,o moja rodzine...Teraz mam wszystko gdzies!To tez nie jest dobre,ale to moze tez przez leki antydepresyjne... Czy Wy jak braliscie/bierzecie leki to tez czuliscie/czujecie zobojetnienie wobec wielu spraw? Pozdrawiam Was!!
  13. MartoF:Ja tez tak czesto mam,ze pomysle o moim ukochanym i odzywa sie we mnie ten glos: NIE!I tak samo jest to odczucie szybsze od realnych mysli.Tez nazwalabym to blokada...Ale nie wyobrazam sobie zycia bez mojego narzeczonego.Obecnie biore leki antydepresyjne i lęki troche sie wyciszyly,jest mi wszystko jakby obojetne...Podobnie jak Lucy86 czasami nic mi sie nie chce i ogolnie wszystko wydaje sie takie nieciekae,nieinteresujace...Tez sie boje,ze tak juz bedzie:(( Chyba jednak nic nam innego nie zostaje jak tylko walczyc...?? Trzymaj sie Marto :*
  14. Jar23: Ja po 2,5 roku bycia z moim ukochanym przezylam cos takiego jak Ty...Normalnie z dnia na dzien poczulam jakby moj chlopak byl mi zupelnie obcy.Pamietam to nastapilo po jednym z silniejszych atakow nerwicy.Ta choroba uderzyla w to co najbardziej kocham...kiedys nie widzialam swiata poza moim ukochanym,dzis jestem chlodna i czasami zupelnie pozbawiona uczuc:( MartoF: Trzymam kciuki za Twoj slub!
  15. Witam!!Przeczytalam wszystkie posty w tym temacie...tez niestety zmagam sie z nerwica natrectw.Jestem ciekawa jak czuja sie wszystkie te osoby,ktore braly czynny udzial na tym forum(mam na mysli wątek "Co by bylo gdybym...").Czy juz minely Wam te natretne mysli?Czy jest juz lepiej??Mam nadzieje,ze tak!Pozdrawiam serdecznie!
  16. Uwazam,ze Twoja milosc jest "uspiona" dlatego tak cierpisz.
  17. Kiedy ostatni raz "odblokowalas" sie??Mam na mysli,kiedy ostatni raz czulas sie szczesliwa bedac u boku Twojego narzeczonego?Bo wiem,ze w depresji jak i samej nerwicy ma sie takie hustawki,ze np.kilka dni czujesz sie najszczesliwsza dziewczyna pod sloncem,a za chwile juz nic cie nie cieszy i taki stan moze sie ciagnac bardzo dlugo. Mi sam psychiatra powiedzial,ze choroby psychiczne szkodza milosci. Jeszcze jedno,dalej chodzisz do psychoterapeuty??Co on na to wszystko?
  18. Marto,polecam Ci tę stronkę,moze Cie zainteresuje.http://depression.about.com/b/2008/04/29/can-ssris-make-you-fall-out-of-love.htm
  19. Marto F,ja tez mam blokade i czuje teraz to samo co Ty!Obie uwierzylysmy w jakies "przepowiednie",ktore tylko sprawily,ze teraz zamknelysmy sie na naszych partnerow i stad ta blokada.Tez jest mi ciezko,ale musimy walczyc!! Mam pytanko: mieszkasz z Twoim narzeczonym?Kiedy jestescie razem cieszysz sie wspolnie spedzonymi chwilami??Lubisz z nim rozmawiac czy raczej i w tym sie blokujesz?
  20. Dodam te,ze do czasu zachorowania na depresje nie mialam watpliwosci co do uczuc w stosunku do mojego narzeczonego.Obecnie mam duzo natretnych mysli;to,ze zostane zakonnica albo stara panna.albo jestem lesbijka.Nachodza mnie mysli,ze inny facet jest mi przeznaczony(wystarczy jak spojrzy na mnie jakis koles i juz sobie dobieram,ze moze on jest mi dany),mam juz tego dosc!!Dodam te,ze podczas tych mysli zawsze towarzyszy mi lęk. Odkad tez pamietam,zawsze bylam osoba lękliwa,wrazliwa,przejmowalam sie tym co inni mowili,zle znosilam krytyke...
  21. Witajscie,jestem nowa na forum!Od kilku dni czytam Wasze wypowiedzi i postanowilam przylaczyc sie do Was,gdyz tez mam bardzo podobny problem do Waszego. Jestem z moim narzeczonym juz od ponad trzech lat,znamy sie bardzo dobrze,zawsze moglismy godzinami ze soba rozmawiac,smiac sie,zaczelismy planowac wspolna przyszlosc.Niestety ja juz od samego poczatku bycia w zwiazku z moim ukochanym zaczelam miec natrectwa.Panicznie balam sie,ze cos mu sie stanie,ze umrze,ze zginie w jakims wypadku.Zamiast cieszyc sie wspolnie spedzinymi chwilami,ja ciagle mialam te mysli.Balam sie,ze naprawde pewnego dnia cos sie stanie.Strasznie sie z tym czulam. Prawie dwa lata temu usiadlam sobie z moim narzeczonym w ciekawym parku,ktory nalezal do pewnego kosciolka.Ja bylam bardzo smutna gdyz akurat w ostatnich dniach mialam duzo stresu i nie moglam sie na niczym skupic.Moj narzeczony zaczal mnie pocieszac,mowil,ze wszystko bedzie dobrze.W tym momencie podszedl do nas jakis chlopak i powiedzial:On nie jest ci przeznaczony,on cie nie kocha!Zaczelam sobie dobierac do glowy,znowu leki,znowu czarne mysli...zaczelam sie bac,ze strace mojego ukochanego.Po tym wydarzeniu juz zawsze wspominalam to pamietne "spotkanie" z ow kolesiem.Lęki nie mijaly,z czasem sie nasilaly coraz bardziej,budzilam sie w srodku w nocy pelna niepokoju i balam sie,ze stanie sie cos mojemu narzeczonemu albo mojej rodzinie.W grudniu obieglego roku zaczelam miec tak silne lęki,ze cala sie trzeslam,nie wiedzialam co sie ze mna dzialo,paniecznie balam sie,ze cos zlego sie stanie.Moj ukochany probowal mnie uspokoic,ale to pomagalo tylko na chwile.Natretne mysli wracaly.Czulam sie coraz gorzej,chcialam zasnac i nigdy sie juz nie obudzic. Pewnego ranka,tak z dnia na dzien zaczelam czuc wielka pustke i tak jakbym oddala sie od mojego ukochanego,przestalo mnie cieszyc bycie z nim,przytulanie go,juz nie chcialam myslec o zadnym slubie.Chcialam po prostu umrzec.Nie widzialam co sie ze mna dzialo.Jeszcze na dzien wczesniej czulam wielka milosc do mojego narzeczonego,nastepnego dnia przyszlo juz zobojetnienie i jakby wszystkie uczucia wyparowaly.Nie rozumialam dlaczego tak sie dzial.Poszlam do psychiatry.Okazalo sie,ze to depresja (z tym,ze jeszcze wczesniej nikomu nie mowilam o moich natrectwach,gdyz nie zdawalam sobie sprawy z tego,ze to one mogly spowodowac depresje,ze w ogole to nie bylo tylko zwykle negatywne myslenie,tylko juz objaw nerwicy).Zaczelam brac leki (lexapro).Pomogly,czulam sie zadowolona,.szczesliwa tylko wtedy zaczelam miec ogromny wstret do facetow ,nie moglam patrzec na mojego narzeczonego.Wydawal mi sie wtedy jakos tak niepociagajacy(w rzeczywistosci jest przystojny).Nie mialam ochoty na zblizenia,stalam sie zimna i wolalam byc sama.Odstawilam te leki na wlasna reke,uczucia zaczely wracac,nawet pojawialy sie motylki w brzuchu.Bylam znowu taka szczesliwa i pelna milosci do mojego kochanego.Na niedlugo.Depresja wrocila,wrocily tez natrectwa i znowu stalam sie chlodna i ta blokada ,ktora mnie dobijala.Czulam sie juz naprawde zdesperowana.Co jakis czas wracaly uczucia i pragnienie bycia z moim kochanym,wyjscie za niego.Nastepnego dnia czulam juz na odwrot.Do dzis nie moge siebie zrozumiec.Mam totalne hustawki.Chce byc z moim umkochanym,a jdnoczesnie mam czasami tak,ze mnie od niego odpycha.Jakby ta zdrowa czesc mnie mowila mi,ze go kocham a druga,ze nie.Co Wy na to? Marto F,moze moj post Cie troche pocieszy,nie jestes sama.Moj problem tez zaczal sie od tego iz uwierzylam,ze ktos ma dar prorokowania a ten ktos powiedzial mi,ze moj narzeczony nie jest dla mnie!Nie mozemy wierzyc w takie rzeczy.Moim rodzicom na naukach przedmalzenskich sam ksiadz powiedzial,ze oni sobie nie poradza w malzenstwie,ze to sie szybko rozsypie bo byli za mlodzi kiedy sie pobierali.Do dzis sa szczesliwym malzenstwem.Pozdrawiam!!!
×