Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Viviana moze warto to czytac tylko sobie uswiadomic ze Ciebie to nie dotyczy i czytasz tylko wylacznie w celach informacyjnych :P tez nie ogladalem W11 bo sie balem ze komus cos zrobie ale teraz wchodze w moje leki i jest lepiej :) pozatym terapia kochana i jeszcze raz terapia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mafju88 , pewnie, że lepiej to sobie uświadomić tylko za nim tak się stanie , unikanie takich rzeczy dobrze może nam robić :) Do dziś pamiętam jak po przeczytaniu "Milczenia Owiec" , przez kilka miesięcy miałam jezde , że połknę swój własny język . Dobrze, że nie dostałam lęku , że zjem swoich najbliższych ;) Chodzę na terpaię, dopiero zaczełam .

 

midaa , masz rację . Teraz mam lęki , że umieram na raka :(

 

Wróciłam do czytania gazet , ksiażek i oglądania tv . Unikam tylko wszystkiego o tematyce medycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, Załamana. Mam nadzieję, że od listopada już nie taka załamana.

 

Cieszę się, że ten wątek żyje i że jest nas więcej. Dawno tu nie zaglądałem, a u mnie tymczasem sporo się zmienia. Na lepsze!

 

Wiesz, z kilkoma osobami z tego typu problemem miałem już okazję rozmawiać. Są w tym wszystkim moim zdaniem jakieś prawidłowości.

 

Jeśli chodzi o uwarunkowania organiczne, liczy się chyba czuły słuch - wszyscy, z którymi rozmawiałem, ja sam, Ty - muzyka, granie na czymś. A zatem pewnie płaty czołowe, które są odpowiedzialne za słyszenie, również za słyszenie selektywne (moim problemem jest właśnie słyszenie selektywne - "wybieram" sobie za bardzo niektóre dźwięki).

 

Dalej zaczynają się chyba jakieś typowe historie neurotyczne. Trudne dzieciństwo z poplątanymi i głęboko ukrytymi problemami rodzinnymi, działanie na dużym nieświadomym stłumieniu negatywnych uczuć (lęk, agresja), w poczuciu winy, że nie tak, że się czegoś dla kogoś nie spełnia, że się nie zasługuje na to a tamto (zatem zburzone w jakiś sposób poczucie własnej wartości). Kłopoty z rówieśnikami - odrzucenie przez grupę, poczucie bycia gorszym, nieakceptowanym, tłumione reakcje agresywne i maskowany lęk.

 

I oczywiście frustracje, poczucie niemocy. Ja też dałem sobie spokój z muzyką, i też nie mogłem się z tym pogodzić. Jak i z paroma innymi rzeczami.

 

Aha, i jeszcze to, że ten problem uruchamia się ok. 10-11 roku życia, też "żelazna" póki co zasada.

 

To tak w największym skrócie, co udało mi się wydumać. Wszystko opatruję znacznikami "chyba" i "moim zdaniem", bo nie jestem żadnym fachowcem i zbieram fakty jak typowy laik z takim sobie oczytaniem psychologicznym.

 

Powiem Ci (Wam), że od roku chodzę na intensywną psychoterapię analityczną i efekty zaczynam mieć... no, może nie bajeczne, ale nadspodziewanie dobre. Wydaje mi się, że nawet z uwzględnieniem predyspozycji organicznych (słuchowych), rzecz rozbija się o reakcję nerwicową. Po roku wizyt u mojej pani psycholog (trafiłem na wspaniałego fachowca, bez dwóch zdań) to, co było nie do ruszenia przez niemal 20 lat (denerwowały mnie, nadal denerwują różne dźwięki wydawane przez ludzi - pociąganie nosem, chrząkanie, mlaskanie, strzelanie zębami) zaczęło odpuszczać. Przestali mnie np. denerwować w większości ludzie na ulicy; na początku na swój spokój, na fakt, że moja głowa działa w tak różny od dotychczasowego sposób, patrzyłem jak na cud. Co prawda teraz mam lekką remisję, ale postęp jest generalnie znaczny i trwały. I wierzę, że tego nieprawdopodobnego świństwa można się pozbyć do końca. Inwestując mocno w samopoznanie i rozwiązywanie swoich wewnętrznych spraw, spraw trudnych, a często zupełnie niezałatwionych.

 

Piszesz trochę o wykluczeniu, o rodzinie, szerszym otoczeniu, o frustracji. Gdybyś chciała pogadać więcej, pisz na djmankament@wp.pl. Nie obiecuję częstej korespondencji (nauczyłem się już na tym forum trochę zdrowego dystansu i pewnej ostrożności - w otoczeniu tak wielu neurotyków, kiedy samemu się nim jest, to też pewne praktyczne zadanie terapeutyczne, hehe), ale coś na pewno moglibyśmy sobie popisać.

 

Ja powiem Ci na razie jeszcze tylko tyle, że kilka miesięcy temu złapałem fantastyczną pracę, w której było mi (i jest!) bardzo, bardzo ciężko właśnie ze względu na skrajnie niekorzystne otoczenie dźwiękowe. Posiwiałem trochę przez ten czas (dosłownie), ale wytrzymałem, wytrzymuję dalej i jest coraz lepiej. Właśnie dochrapuję się pierwszej podwyżki, zresztą wkrótce otoczenie dźwiękowe będzie dla mnie być może korzystniejsze. I z tego wszystkiego, ze zwyżek dobrego samopoczucia, wynikającego z układania pewnych zapomnianych, a zrujnowanych podstaw w sobie, mam nadwyżki dobrego samopoczucia i... wracam do muzyki :) Powaga, kupuję trochę sprzętu (zajmowałem się brzmieniami elektronicznymi, teraz też chcę) i jakoś skromnie spróbuję działać. Mam pewne perspektywy współpracy z ludźmi przy prostych, ale interesujących projektach, zawsze coś. Wreszcie z wiarą, że coś potrafię, ktoś to widzi i szanuje, a ja nie muszę się niczego bać.

 

I Tobie, i sobie, i wszystkim innym borykającym się z tym szajsem życzę kolejnych zwycięstw, aż do końca. To jest możliwe, a że warto się bić - nikogo nie muszę przekonywać. Bo w pewnym momencie życie staje się czymś bardzo przyjemnym i satysfakcjonującym, czymś, co się na nowo odkrywa z ogromnym i przemiłym nie do opisania zdziwieniem. Dacie wiarę? :)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:54 am ]

Witam, trochę mnie tu nie było, ruchu pod wątkiem nie ma. A ja przeczytałem właśnie od początku wszystko, siebie szczególnie, i widzę, że hoho, ku lepszemu idzie!

 

Kochani, może tak do wszystkich wątpiących - da się pewne sprawy załatwiać, można sobie w życiu radzić, może być po prostu LEPIEJ. Ja co prawda odpadłem z telewizji, gdzie pracowałem, ale zebrałem się na odwagę i może do niej wrócę (w inne miejsce co prawda, ale wrócę). Po roku gruntownego leczenia to jest meeeega sukces! I jeszcze robię festiwal kulturalny, i wróciłem do robienia muzyki. To ostatnie jest chyba najbardziej niesamowite, taki powrót do największego, całkowicie niezrealizowanego marzenia. Szczególnie wspaniały powrót, że ludzie chcą tego czegoś (bardzo skromnego oczywiście) słuchać i to ze mną robić. Tacy, o których myślałem, że nie będą chcieli! I w dużym i fajnym klubie to z nimi pokażę i będzie super fajny kulturalny dym! :)

 

I odkrywam, że pewne rzeczy, sprawy, wikłające nas w złe samopoczucie, doły, frustracje, są porażająco proste, są banalne. Trzeba być trochę uważnym i mieć odwagę do zmian, i umieć zawalczyć o siebie wśród innych ludzi. Ja np. mam kryzys współlokatorski ostatnio i zrobiłem regularną bardachę, nakrzyczałem, wszyscy się poobrażali. I wiecie co? I dobrze zrobiłem, nie wstydzę się tego, nie winię się. Wiem, kim jestem, czego chcę, co inni ludzie robią nie tak i co mnie wkurza może trochę bardziej niż innych, ale jednak wkurza, a to nie jest nienormalne. I czuję się uczciwie wkurzającym się człowiekiem. I potem wiem, że usiądę, pogadam, coś sobie wyjaśnimy, i tak czy inaczej będziemy mieszkać razem i jakoś nieźle się parę spraw potoczy. Choć po wakacjach pewnie będę mieszkał z kimś innym, bardziej fair mam nadzieję :D

 

I tak w sumie można ze wszystkim :) Trudne sprawy są, a potem rozwiązują się, świat się nie wali, tak czy inaczej jedziemy dalej i nawet nam dobrze mimo wszystko. I okazuje się, dla mnie to CUD po prostu, że te piekielne objawy, całe życie nie do obejścia, naprawdę wyniszczające, w moim przypadku niemal zagrażające życiu (skrajny eskapizm i nieciekawe myśli), REDUKUJĄ SIĘ albo wręcz ZNIKAJĄ!

 

Niesamowite w ogóle uczucie: pierwszy chyba raz wchodzę w konflikt z ludźmi, w sytuację kryzysową i czuję się LEPIEJ (!!!) niż przed nią. Bo nie daję się gnoić i wiem swoje, choć gdzieś tam na pewno się mylę. NIE BOJĘ SIĘ I MAM DO SIEBIE SZACUNEK. I chodzę na imprezy, piszę maile, spotykam się, poznaję nowych ludzi, bawię się, twórczo pracuję, planuję coś w życiu rozsądnego. Zrobiłem sobie trochę miejsca na siebie, powalczyłem - podziałało. Bliżej siebie jestem i swobodniej, z mniejszym lękiem wśród innych. Nawet trudnej sytuacji rodzinnej nie podkręcam, tylko pomagam wszystkim rozwiązać przeróżne problemy (a są spore, bo jeden neurotyk drugiego nakręca, całe życie przedziwnie i wielostronnie na siebie działają i budujądomową chorobę, a trzeci niekumaty się do rodzinnych patologii z najlepszymi intencjami albo bez nich przykłada, wiecie, jak jest).

 

Wiecie co? Nie bójmy się, tyle może powiem :) I bądźmy uważni, chciejmy się rozwijać, nie bójmy się zmian. Rozmów z innymi ludźmi się nie bójmy, w ogóle innych się nie bójmy, choć prawdą jest, że nie zawsze są przychylni. A siebie kochajmy.

 

Wybaczcie, że tak chaotycznie, ale to po prostu fajny moment u mnie, chciałem bez wymądrzania się (bo lubię pisać takie niby eseje, hehe) podzielić się tym, co się dzieje i co czuję.

 

Trzymajcie się i niech ktoś może coś też napisze? Szczególnie z tych, którzy mieli sprawy słuchowe? (Było tu kilka takich osób.) Dobranoc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

mam taki problem od 5 miesiecy biore seronil.Ponad miesiac temu bylem u kolegi na przysiedze na ktorej przez dwa dni spozywalem alkohol,leki odstawilem na te 2 dni(wiem ze niepotrzebnie ,bralem dawke 2x20mg na dzien) po powrocie do domu zle zaczalem sie czuc, ciagle bole glowy i do tego wydaje mi sie ze nie widze tak jak powinienem tak jakby mi obraz zwalnial przed oczami,mam tak do dzis ,jedynie bole glowy sie zmniejszyly.Lecze sie na natrectwa ktore o dziwo juz zniknely i czuje sie doskonale.Mam tylko ten jeden problem...czy mial ktos moze cos podobnego do tego co napisalem?lub w jakis sposob moze doradzic aby bylo dobrze lub domysla sie dlaczego tak jest? prosze o pomoc ,pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja kiedys wmowilem sobie ze mam SM i naprawde czulem ze mi palec dretwieje ,zle widze ,ze moje ruchu nie sa zkoordynowane.Poszedlem do neurologa i mnie zapewnila ze wszystko ok jest,po tym icydencie po pierwsze nie wchodze na neta i nie czytam o chorobach a po drugie mowie sobie zawsze ze jest ok!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dunkan ja mialem cos takiego ale to przechodzi uwierz naprawde. Lecz sie do konca mimo ze natrectw nie ma, ale trzeba nabrac ochoty do zycia. CZytales moze o depersonalizacji albo derealizacji? jest wszystko ok to tylko uczucie ze cos jest nie tak ;) dopoki sie tym przejmowalem to tak mialem ale jak to olalem to moze nie odrazu ale po pewnym czasie minelo :)) sadze ze u Ciebie bedzie tak samo. Nie ma co mowic ze alkohol Ci zaszkodzil czy tez leki bo leki Ci pomogly i o tym chyba Ci nie musze mowic :P pozatym zacznij brac magnez i inne witaminy bo byc moze tego Ci brakuje w organizmie. W kazdym badz razie do czego dążę: NIC CI NIE JEST!! :) pozdrawiam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:10 pm ]

przepraszam ze napisalem o tej depersonalizacji i derealizacji... jest jakis % ze to moze to ale jak juz wczesnije pisalem niewiadomo i to nic strasznego i nic na stałe... pozatym pogadaj o tym z psychologiem :) I pamietaj o tym jednym wniosku koncowym ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tym bardziej jak masz dolka to taki stan moze sie utrzymywac... i nie walcz z tym na sile naprawde... wiekszosc lękow i mysli jest zwalczanych za bardzo co wykancza chorego. Poprostu trzeba to puscic w obieg... a niech sobie bedzie... niedosc ze wtedy to szybciej moze minac to w dodatku zostawia sily na walke na psychoterapii u psychologa... a tam tych sil naprawde trzeba ;) jezeli ktos potrzebuje oczywiscie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak juz mowilem warto chyba powoli zaczac ogladac jakies filmy o tematyce takiej jak nasze lęki :)

 

Takie filmy o tematyce medycznej tylko mnie nakręcają i na razie dałam sobie luz . Nie mówie, że już nigdy . Potrzebuję czasu .

Jeśli chodzi o książki , gazety itd. w których ktos komuś coś zrobił to jest oki :) Czytam i lęku juź nie mam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie to nie jest d/d przeczytalem posty i naszczescie to nie to..uff:-)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:36 pm ]

prosze o wpisy jesli ktos mial podobnie jak ja

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:45 pm ]

dzieki za pomoc widze ze nikomu sie nie chce nawet kilka slow napisac...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam mam pytanko czy ktoś z Was miał natręty związane z tym że możecie sobie coś zrobić??? Te beznadziejne i dołujące wyobrażenia jak np sobie wbijam nóż itd :( u mnie na początku to były silne lęki a teraz są coraz mniej dzięki mojej psycholog, tylko niestety czasem jak mnie dopadnie silny lęk to sama nie wiem czy to są moje myśli ktore chce zrealizować czy ja się tego boję :(:( jedno wiem że mnie to przeraża :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie Polinko są tak jakby wątpliwości... Ale wiesz powiem Ci że mi się wydaje że to są lęki i natręty. Bo ona wpadają do mojej głowy nagle niespodziewanie, krzątają się po mojej głowie tylko mnie nakręcając żeby wywołać lęk Chyba ta choroba to powoduje że potem same mamy mętlik w głowie bo nie wiemy co jest prawdą a co nie :/

Choć w głębi serduszka wiemy że chcemy być szczęsliwe a mysli nam nie dają.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jaaa ma racje :) to nie są chęci tlyko obawy.... bo przez nerwice nasze zycie staje sie troche mniej szczesliwe... tak to ujme... i boicie sie utraty panowania nad soba badz tez podjecia takiej decyzji ale pamietajcie ze szczegolnie dbacie o to zeby tak nie bylo i tak nie bedzie... pozatym chyba kazdy wie jaki byc szczesliwy bez nerwicy i trzeba ja wyleczyc i bedzie tak dalej :) nie dawajcie sie takim myslom i nawet jak sie pojawia to ignorujcie je...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:07 am ]

sorki za ortografy ale staram sie szybko pisac :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja świadomość każe mi naprawić coś co zrobiłem kiedyś, ale nie żaden błąd. Musze naprawić czynność, którą kiedyś wykonałem. Szedłem gdzieś tam i popatrzyłem się za siebie i mam to naprawić. Raz jechałem autobusem i popatrzyłem na drzwi, a później na szybę przednią i mam to naprawić.

 

Dziwne.

 

Sposób naprawy jest taki, że muszę wykonać tą czynność jeszcze raz w tym samym miejscu, w którym ta czynność była wykonana.

 

Nie chce mi się jechać do Gdańska, a później do Tczewa i wsiadać do autobusu po to, żeby naprawiać.

 

Te czynności zrobiłem jak miałem kilka lat, a teraz mam 21, więc to stara sprawa nie rozwiązana do dzisiaj. Po tych wydarzeniach zaczęły pojawiać się inne rzeczy do naprawienia np. to, że przejechałem nogą po podłodze albo językiem po zębach. Coś sobie pomyślałem to miałem sobie to samo jeszcze raz pomyśleć, żeby to naprawić.

 

Przez to, że nie udaję mi się tego naprawić mam teraz depersonalizację. Ostatnio nie mogę spać. Nie mam prawie emocji, tylko sobie zrobiłem emocje "zastępcze". Nie czuję życia. Nie mogę się uczyć. Nie mogę być z ludźmi. Wszystko jest nudne.

 

Jak bym to pokonał to wreszcie bym "odzyskał życie".

 

Wie ktoś jak sobie z tym poradzić?

 

Witam,

oczywiscie jest na to sposob. Leczenie farmakologiczne i psychoterapia.

Cierpie na neriwce natrectw chyba od 15 -go roku zycia (teraz mam 33 l.)

Dopiero 2 lata temu podjelam leczenie z bardzo dobrym skutkiem. Jestem zupelnie inna osoba i gdybym byla swiadoma swoich zaburzen ( wczesniej nie wiedzialam co mi jest) i nie maila oporu przed psychiatra to pewnie zrobilabym to duzo wczesniej. Oczywiscie w stresujacych sytuacjach te mysli wracaja, ale duzo lzejsze i wiem jak z nimi walczyc. Bez pomocy psychologa nie wiem czy mozliwe jest wyjcie z tego. Terapia rozpoczyna sie od poznania ogolnej osobowosci pacjenta, a potem przeciwstawiania sie przymusowym czynnosciom, zaczynajac od tych najmniej stresujacych i prowadzeniu kalendarza czy rzeczywiscie cos zlego sie stalo, pomimo nie wykonania przymusowej czynnosci. Bardzo zachecam do wizyty u psychiatry. Pozdrawiam i zycze powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już nie wytrzymam tak długo. Placzę głównie przez nerwice najczesciej w nocy. Nie biore zadnych lekow. Nie chodze do psychologa. Pamietam jak bylam mala i poszlam, a tam sie rozplakalam. Tak mi bylo wstyd ze wiecej nie moglam. Boje sie bo nie wiem czy silna wola, ktora zreszta u mnie nie jest taka silna, wystarczy. Boje sie powiedziec o tym komus. Jedyne osoby, ktore wiedzą to te z internetu i rodzice, ktorzy chyba tez mysla ze "juz mi przeszło". Boje sie wygadac. Boje sie odtracenia wiec sama siebie odtracam. A w dzien udaję. wesoła, zadowolna z zycia. Mam suche rece od mycia i do tego zima. Boje sie ze jak sie nie pomodle, nastepny dzien bedzie dniem nieudanym, złym. Czy ja sie boje wszystkiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×