Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cóż to, ach, cóż to!


Gość sloik

Rekomendowane odpowiedzi

Och, to znów ja. Wiem, że starasz się pomóc,klaruniu, ale we mnie pojawił się konflikt: przez Twoje słowa (nie obwiniam Cię broń Boże) mój problem wydał mi się błahy, a to, że nie mogę sobie z nim poradzić sama - wydało mi się żałosne, co zaowocowało rozdrażnieniem. Ewentualnie wkurzyłam się, bo wolę się nad sobą użalać niż coś zmienić.

 

Udawanie osoby pewnej siebie - to akurat mam opanowane (od lat praktykuję). Ludzie nie mają mnie za osobę nieśmiałą, mówię głośno, wyraźnie i nie mam raczej problemu z kontaktem wzrokowym czy mówieniem w grupie. Bywa, że jeśli przebywam wśród ludzi, którzy znają się między sobą, a których nie znam ja, to robi mi się niezręcznie; nie mam nic do zaoferowania, pustka w głowie, czuję się oceniana. Jednak poza tym raczej sobie radzę. Mimo to w środku wciąż jestem strasznie niepewna. Staram się przełamywać strach; to nie jest tak, że zamykam się w domu przed ludźmi. Nie odtrącam propozycji wyjścia gdzieś. Ba, czasem daję się namówić na imprezę, na której nikogo nie znam, choć naprawdę nienawidzę takich sytuacji. Z analizowaniem siebie to wręcz przesadzam, za bardzo skupiam się na swoim wnętrzu, żyję bardziej "w środku" zamiast "na zewnątrz".

 

W Boga nie wierzę, więc to nie przejdzie. Natura mogła mnie stworzyć, ale czemu akurat "cudownie"? Nie łapię. Raczej "całkiem normalnie" mnie stworzyła. Co wcale nie pomaga mi zaakceptować mojego wyglądu. Ubieram się ładnie, maluję, czeszę, ale nigdy nie czuję się specjalnie ładnie. Ostatnio pomyślałam sobie, że chciałabym CHOĆ RAZ w życiu poczuć się atrakcyjna. Żebym nie myślała, że wciąż jestem za gruba. Ale kiedy nie myślę o wadze, myślę o nosie. A później o włosach. O nogach. O piersiach. O oczach, ustach, czole, uszach, tyłku, ramionach, dłoniach. Zawsze się coś znajdzie, zawsze. Jasne - życie jest jedno, co kogo obchodzą moje niedoskonałości? No właśnie mnie obchodzą i nie umiem się nimi nie przejmować, choć próbowałam.

 

Problem zapewne rzeczywiście tkwi w mojej niewierze w siebie, niepewności, strachu przed niezaakceptowaniem mnie przez otoczenie, w strachu przed odrzuceniem. Ale czy to nie jestem właśnie ja? Kim byłabym bez tej całej depresyjnej otoczki? Co ze mnie zostaje, gdy zdejmę maskę zadowolonej i niezależnej kobiety? Nie mam osobowości, o to właśnie chodzi. Całe życie kogoś gram, dostosowuję się jak ciecz do kształtu naczynia. Mówili mi, że jestem impulsywna - działałam pochopnie. Mówili mi, że jestem zabawna - żartowałam. Brali mnie za tajemniczą samotnicę - i tak się zachowywałam. Argh, jakie to frustrujące.

 

A do psychologa jak nie poszłam, tak nie poszłam. Jezu, ja nie mogę po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Och, to znów ja. Wiem, że starasz się pomóc,klaruniu, ale we mnie pojawił się konflikt: przez Twoje słowa (nie obwiniam Cię broń Boże) mój problem wydał mi się błahy, a to, że nie mogę sobie z nim poradzić sama - wydało mi się żałosne, co zaowocowało rozdrażnieniem. Ewentualnie wkurzyłam się, bo wolę się nad sobą użalać niż coś zmienić.

 

Udawanie osoby pewnej siebie - to akurat mam opanowane (od lat praktykuję). Ludzie nie mają mnie za osobę nieśmiałą, mówię głośno, wyraźnie i nie mam raczej problemu z kontaktem wzrokowym czy mówieniem w grupie. Bywa, że jeśli przebywam wśród ludzi, którzy znają się między sobą, a których nie znam ja, to robi mi się niezręcznie; nie mam nic do zaoferowania, pustka w głowie, czuję się oceniana. Jednak poza tym raczej sobie radzę. Mimo to w środku wciąż jestem strasznie niepewna. Staram się przełamywać strach; to nie jest tak, że zamykam się w domu przed ludźmi. Nie odtrącam propozycji wyjścia gdzieś. Ba, czasem daję się namówić na imprezę, na której nikogo nie znam, choć naprawdę nienawidzę takich sytuacji. Z analizowaniem siebie to wręcz przesadzam, za bardzo skupiam się na swoim wnętrzu, żyję bardziej "w środku" zamiast "na zewnątrz".

 

W Boga nie wierzę, więc to nie przejdzie. Natura mogła mnie stworzyć, ale czemu akurat "cudownie"? Nie łapię. Raczej "całkiem normalnie" mnie stworzyła. Co wcale nie pomaga mi zaakceptować mojego wyglądu. Ubieram się ładnie, maluję, czeszę, ale nigdy nie czuję się specjalnie ładnie. Ostatnio pomyślałam sobie, że chciałabym CHOĆ RAZ w życiu poczuć się atrakcyjna. Żebym nie myślała, że wciąż jestem za gruba. Ale kiedy nie myślę o wadze, myślę o nosie. A później o włosach. O nogach. O piersiach. O oczach, ustach, czole, uszach, tyłku, ramionach, dłoniach. Zawsze się coś znajdzie, zawsze. Jasne - życie jest jedno, co kogo obchodzą moje niedoskonałości? No właśnie mnie obchodzą i nie umiem się nimi nie przejmować, choć próbowałam.

 

Problem zapewne rzeczywiście tkwi w mojej niewierze w siebie, niepewności, strachu przed niezaakceptowaniem mnie przez otoczenie, w strachu przed odrzuceniem. Ale czy to nie jestem właśnie ja? Kim byłabym bez tej całej depresyjnej otoczki? Co ze mnie zostaje, gdy zdejmę maskę zadowolonej i niezależnej kobiety? Nie mam osobowości, o to właśnie chodzi. Całe życie kogoś gram, dostosowuję się jak ciecz do kształtu naczynia. Mówili mi, że jestem impulsywna - działałam pochopnie. Mówili mi, że jestem zabawna - żartowałam. Brali mnie za tajemniczą samotnicę - i tak się zachowywałam. Argh, jakie to frustrujące.

 

A do psychologa jak nie poszłam, tak nie poszłam. Jezu, ja nie mogę po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sloik, facet, który by Cię ubóstwiał dużo by zmienił z tymi kompleksami na punkcie wyglądu. ;) Mogłabyś spróbować czegoś takiego: znaleźć w necie jakieś długie listy cech osobowości od A do Z i czytając je odhaczać/wypisywać po kolei to, co wg Ciebie pasuje do Ciebie. I bez zastanawiania się, bez analizy, tylko instynktownie. Okazałoby się, że jednak JAKAŚ jesteś, że masz JAKĄŚ osobowość. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sloik, facet, który by Cię ubóstwiał dużo by zmienił z tymi kompleksami na punkcie wyglądu. ;) Mogłabyś spróbować czegoś takiego: znaleźć w necie jakieś długie listy cech osobowości od A do Z i czytając je odhaczać/wypisywać po kolei to, co wg Ciebie pasuje do Ciebie. I bez zastanawiania się, bez analizy, tylko instynktownie. Okazałoby się, że jednak JAKAŚ jesteś, że masz JAKĄŚ osobowość. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sloik, facet, który by Cię ubóstwiał dużo by zmienił z tymi kompleksami na punkcie wyglądu. ;) Mogłabyś spróbować czegoś takiego: znaleźć w necie jakieś długie listy cech osobowości od A do Z i czytając je odhaczać/wypisywać po kolei to, co wg Ciebie pasuje do Ciebie. I bez zastanawiania się, bez analizy, tylko instynktownie. Okazałoby się, że jednak JAKAŚ jesteś, że masz JAKĄŚ osobowość. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yhy, to tylko trzeba znaleźć faceta, który zechciałby mnie łaskawie ubóstwiać, bo naprawdę nie ma czego. Długo nie żyję, ale póki co jakiegoś wielkiego zainteresowania płci wszelakiej nie wywołuję.

Chociaż nie. Ten związek, o którym pisałam w pierwszym poście... Co prawda z dziewczyną, ale prawiła mi dużo, dużo komplementów. Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

 

Ach, cechy osobowości. Robiłam mnóstwo testów. Taki na przykład enneagram, który niby jest jeden na całe życie. Zrobiłam kilka razy (po stosownych przerwach) i za każdym razem wychodziło mi co innego. Zresztą, pewnie instynktownie pozaznaczałabym takie cechy, które zwyczajnie lubię. I wyszłoby, jaka chciałabym być. W połowie zaczęłabym się zastanawiać, czy aby na pewno poprawnie wykonuję to zadanie i koniec końców - analiza mode on. O. Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yhy, to tylko trzeba znaleźć faceta, który zechciałby mnie łaskawie ubóstwiać, bo naprawdę nie ma czego. Długo nie żyję, ale póki co jakiegoś wielkiego zainteresowania płci wszelakiej nie wywołuję.

Chociaż nie. Ten związek, o którym pisałam w pierwszym poście... Co prawda z dziewczyną, ale prawiła mi dużo, dużo komplementów. Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

 

Ach, cechy osobowości. Robiłam mnóstwo testów. Taki na przykład enneagram, który niby jest jeden na całe życie. Zrobiłam kilka razy (po stosownych przerwach) i za każdym razem wychodziło mi co innego. Zresztą, pewnie instynktownie pozaznaczałabym takie cechy, które zwyczajnie lubię. I wyszłoby, jaka chciałabym być. W połowie zaczęłabym się zastanawiać, czy aby na pewno poprawnie wykonuję to zadanie i koniec końców - analiza mode on. O. Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yhy, to tylko trzeba znaleźć faceta, który zechciałby mnie łaskawie ubóstwiać, bo naprawdę nie ma czego. Długo nie żyję, ale póki co jakiegoś wielkiego zainteresowania płci wszelakiej nie wywołuję.

Chociaż nie. Ten związek, o którym pisałam w pierwszym poście... Co prawda z dziewczyną, ale prawiła mi dużo, dużo komplementów. Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

 

Ach, cechy osobowości. Robiłam mnóstwo testów. Taki na przykład enneagram, który niby jest jeden na całe życie. Zrobiłam kilka razy (po stosownych przerwach) i za każdym razem wychodziło mi co innego. Zresztą, pewnie instynktownie pozaznaczałabym takie cechy, które zwyczajnie lubię. I wyszłoby, jaka chciałabym być. W połowie zaczęłabym się zastanawiać, czy aby na pewno poprawnie wykonuję to zadanie i koniec końców - analiza mode on. O. Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

Da się przyzwyczaić - po dłuższym czasie. Ja też kiedyś nie wierzyłam, ale w końcu zaczęłam wierzyć. ;)

 

Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana.

Dobre i to na początek. :lol: A poważnie, czytając Twoje posty powiedziałabym, że jesteś ostrożna, precyzyjna (przynajmniej w opisywaniu), raczej zdystansowana, raczej realistką, jednak trochę zbyt pesymistyczną. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

Da się przyzwyczaić - po dłuższym czasie. Ja też kiedyś nie wierzyłam, ale w końcu zaczęłam wierzyć. ;)

 

Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana.

Dobre i to na początek. :lol: A poważnie, czytając Twoje posty powiedziałabym, że jesteś ostrożna, precyzyjna (przynajmniej w opisywaniu), raczej zdystansowana, raczej realistką, jednak trochę zbyt pesymistyczną. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że nie wierzyłam, dziękowałam, ale nie wierzyłam. Zazwyczaj odbieram pochlebstwa jako litość albo próbę manipulacji.

Da się przyzwyczaić - po dłuższym czasie. Ja też kiedyś nie wierzyłam, ale w końcu zaczęłam wierzyć. ;)

 

Czyli mam jakąś cechę: jestem niezdecydowana.

Dobre i to na początek. :lol: A poważnie, czytając Twoje posty powiedziałabym, że jesteś ostrożna, precyzyjna (przynajmniej w opisywaniu), raczej zdystansowana, raczej realistką, jednak trochę zbyt pesymistyczną. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obym i ja kiedyś zaczęła wierzyć, chociaż kontakty międzyludzkie z roku na rok wydają mi się coraz bardziej naładowane fałszem.

Ostrożna, precyzyjna, zdystansowana i pesymistyczna - nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka :lol: Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się "zdystansowana", bo cenię sobie niezależność (aż nazbyt niestety).

No nic, nie zawracam już Wam głowy, bo równie dobrze można mnie rozłożyć na czynniki pierwsze i zapewne niewiele to pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obym i ja kiedyś zaczęła wierzyć, chociaż kontakty międzyludzkie z roku na rok wydają mi się coraz bardziej naładowane fałszem.

Ostrożna, precyzyjna, zdystansowana i pesymistyczna - nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka :lol: Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się "zdystansowana", bo cenię sobie niezależność (aż nazbyt niestety).

No nic, nie zawracam już Wam głowy, bo równie dobrze można mnie rozłożyć na czynniki pierwsze i zapewne niewiele to pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obym i ja kiedyś zaczęła wierzyć, chociaż kontakty międzyludzkie z roku na rok wydają mi się coraz bardziej naładowane fałszem.

Ostrożna, precyzyjna, zdystansowana i pesymistyczna - nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka :lol: Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się "zdystansowana", bo cenię sobie niezależność (aż nazbyt niestety).

No nic, nie zawracam już Wam głowy, bo równie dobrze można mnie rozłożyć na czynniki pierwsze i zapewne niewiele to pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest presja zewsząd (głównie z rynku pracy) na bycie super pewnym siebie, otwartym, wyluzowanym, itp, itd, więc prawie wszyscy udają... Każdy chce być utopijnym ideałem. Stąd ten wyczuwalny, wszędobylski fałsz. Nikt nie chce być oceniony źle. Zresztą sama pisałaś, że udajesz przed ludźmi. Ja też często udaję. Tylko wolałabym, żeby pewność siebie weszła mi w krew. Ja myślę, że spora część osobowości jest jak plastelina. Pewnych rzeczy, bardziej genetycznych nie da się zmienić, lecz sprawy typu pewność siebie to cecha nabyta - da się jej wyuczyć.

 

nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka

Zależy co kto lubi, a gusta są różne. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest presja zewsząd (głównie z rynku pracy) na bycie super pewnym siebie, otwartym, wyluzowanym, itp, itd, więc prawie wszyscy udają... Każdy chce być utopijnym ideałem. Stąd ten wyczuwalny, wszędobylski fałsz. Nikt nie chce być oceniony źle. Zresztą sama pisałaś, że udajesz przed ludźmi. Ja też często udaję. Tylko wolałabym, żeby pewność siebie weszła mi w krew. Ja myślę, że spora część osobowości jest jak plastelina. Pewnych rzeczy, bardziej genetycznych nie da się zmienić, lecz sprawy typu pewność siebie to cecha nabyta - da się jej wyuczyć.

 

nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka

Zależy co kto lubi, a gusta są różne. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest presja zewsząd (głównie z rynku pracy) na bycie super pewnym siebie, otwartym, wyluzowanym, itp, itd, więc prawie wszyscy udają... Każdy chce być utopijnym ideałem. Stąd ten wyczuwalny, wszędobylski fałsz. Nikt nie chce być oceniony źle. Zresztą sama pisałaś, że udajesz przed ludźmi. Ja też często udaję. Tylko wolałabym, żeby pewność siebie weszła mi w krew. Ja myślę, że spora część osobowości jest jak plastelina. Pewnych rzeczy, bardziej genetycznych nie da się zmienić, lecz sprawy typu pewność siebie to cecha nabyta - da się jej wyuczyć.

 

nie wiem, czy to opis dającego się lubić człowieka

Zależy co kto lubi, a gusta są różne. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×