Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdzie zaczyna się zdrada?


Kiya

Rekomendowane odpowiedzi

A dlaczego miałabym nie ufać? Nie ufam kiedy ktoś mnie okłamuje, bo wtedy zaczynam łapać paranoję i doszukiwać się kłamstw, zastanawiać się czy aby na pewno. Ale on nie kłamał.

 

A jeśli chodzi o wiarę, że już mnie nie zdradzi - nie wiedziałam, czy nie zdradzi, ale hej - ludzie popełniają błędy. Ja akurat nie zdradziłam, ale popełniałam i popełniam inne, bo jestem impulsywnym, aroganckim cholerykiem, który za często robi coś zanim pomyśli. Ludzie nie takie rzeczy są w stanie sobie wybaczyć, kiedy im na sobie zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że ludzie dzielą się na dwa typy: z natury nielojalnych i obliczonych, i szczerych/uczciwych, którzy z zasady nie robią innym świństw. Ludzi z pierwszej kategorii często bardzo łatwo rozpoznać, są niekonsekwentni, nieobiektywni, stronniczy (nie tylko w sprawach miłosnych), kiedy są zakochani, mają partnera, potrafią go wychwalać po niebiosa, słodzić i stwarzać pozory, że partner jest kimś ważnym, wyjątkowym, że istnieje pomiędzy nimi bliska i szczera relacja... ale to tylko biznes, wymiana handlowa, partner aktualny zapewnia bezpieczeństwo emocjonalne, był najlepszym możliwym wyborem w danej chwili, ale gdy pojawi się "lepszy model" na horyzoncie partner z dnia na dzień może stać się intruzem, jakoś tak nagle zaczyna mieć setki wad, których wcześniej nie miał, albo zwyczajnie zostanie odtrącony. Wydaje mi się, że tego typu ludzi jest mnóstwo, to cecha charakteru, tacy ludzie potrafią tylko pozornie budować bliskie relacje z innymi.

 

Drugi typ z natury jest lojalny i nie zdradza. Po prostu mu zależy i z zasady to co mówi i robi jest szczere. I nawet jeśli uczucia do partnera/partnerki po jakimś czasie się ochłodzą i trzeba będzie pójść dalej to rozstaną się z klasą, starając się nawzajem nie krzywdzić.

 

Podział jest idealistyczny, sprawa jest prawdopodobnie dużo bardziej złożona, ale teraz tak to postrzegam.

 

A co jest zdradą? Dla mnie ten pierwszy opisany typ zdradził już na początku związku, bo jest w każdej chwili gotowy bez skrupułów do zdrady i porzucenia, drugi raczej nie zdradza, chyba, że w chwilach jakiejś słabości, albo dużego kryzysu emocjonalnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widziałam masę ludzi, którzy zachowywali się wrednie, egoistycznie, wymieniali "na lepszy model" jak tylko ten się pojawił na horyzoncie, manipulowali i oszukiwali i wiesz co? Przy bliższym przyjrzeniu się z każdą taką osobą było coś nie tak - a to był wykorzystany w kilku poprzednich związkach, a to ma toksycznych rodziców, a to coś tam. Nie kupuję, że ludzie rodzą się predestynowani do bycia sukinsynem albo aniołkiem.

 

Ja z natury jestem szczera, lojalna, wyznaję zasadę "nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe" i mam dość rozwinięte poczucie sprawiedliwości, czyli powinnam być aniołkiem, a milion razy zachowałam się jak wredna suka i spora część moich rozstań była jednak z wielkim bum i obustronną awanturą.

 

Mało co jest czarno - białe, a ludzie nie rodzą się z rogami albo skrzydełkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie zaczyna się zdrada? Nie ma chyba sztywnych granic, bo każdy związek sam ustala i negocjuje, gdzie zaczyna się zdrada. Dla jednych zdradą będzie pożądliwe spojrzenie w kierunku jakiejś innej kobiety/innego mężczyzny, dla jeszcze innych - oglądanie w tajemnicy filmów pornograficznych, a dla niektórych - stosunek seksualny z kimś innym, zdrada fizyczna. Wiadomo, że raczej żaden ze związków nie siada i nie prowadzi rozmów w stylu: Wiesz, kochanie, to uznajemy za zdradę, a tego już nie. Raczej takie "negocjacje" odbywają się jakoś "przy okazji" bycia ze sobą, czasem są wyartykułowane nie wprost, ale każda ze stron zdaje sobie sprawę, na co może sobie pozwolić, a co już będzie świadczyło o nadużyciu zaufania partnera.

 

Ktoś napisał, że zdrada rozpoczyna się wraz z kłamstwem. Coś w tym jest. Ja jednak chyba skłoniłabym się do tego, że zdrada rozpoczyna się w głowie, kiedy zamiar zdrady kiełkuje stopniowo w umyśle. Na początku nawet można tego tak nie odczuwać jako "zamiar zdrady". Nasz umysł potrafi to sobie "fajnie" zracjonalizować - po prostu chcę się przecież spotkać z interesującym facetem, on jest taki inteligentny, intrygujący, dowcipny. To przecież nic takiego. Niewątpliwie jednak zdrada w sposób nierozerwalny wiąże się z kłamstwem. Kiedy ktoś się dopuści zdrady, zapętla się coraz bardziej w oszustwach. Raczej rzadko kiedy osoba zdradzająca idzie do partnera i mówi wprost: Wiesz, skarbie, zdradziłam/zdradziłem cię. Raczej o przykrej prawdzie dowiadujemy się później, kiedy kłamstwa wychodzą na jaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku nawet można tego tak nie odczuwać jako "zamiar zdrady". Nasz umysł potrafi to sobie "fajnie" zracjonalizować - po prostu chcę się przecież spotkać z interesującym facetem, on jest taki inteligentny, intrygujący, dowcipny. To przecież nic takiego.

Troszkę to zabrzmiało jak "uważajcie na/profilaktycznie unikajcie spotkań z interesującymi, inteligentnymi, dowcipnymi facetami/kobietami, bo może tak naprawdę chcecie zdrady". Chyba nie o to chodziło... prawda..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego miałabym nie ufać? Nie ufam kiedy ktoś mnie okłamuje,

Fakt odkrywanie klamstw rodzi nieufnosc ale przyznanie sie do zdrady nie daje gwarancji, ze to sie nie powtorzy i nie jest mydleniem oczu "nie oklamuje Cie. jestem z toba szczery" . Chociaz wszystko zalezy jakie wnioski wyciagnelo sie z tego bledu. Przychylam sie do dawania szansy ..ale tylko jednej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku nawet można tego tak nie odczuwać jako "zamiar zdrady". Nasz umysł potrafi to sobie "fajnie" zracjonalizować - po prostu chcę się przecież spotkać z interesującym facetem, on jest taki inteligentny, intrygujący, dowcipny. To przecież nic takiego.

Troszkę to zabrzmiało jak "uważajcie na/profilaktycznie unikajcie spotkań z interesującymi, inteligentnymi, dowcipnymi facetami/kobietami, bo może tak naprawdę chcecie zdrady". Chyba nie o to chodziło... prawda..?

Nie, nie o to chodziło... Chodziło mi o zwrócenie uwagi na mechanizmy obronne, jakimi się kierujemy i jakich używamy, żeby sobie samemu zracjonalizować zdradę, poprzesuwać granice zdrady. Nie mam nic przeciwko spotkaniom z interesującymi, inteligentnymi, dowcipnymi facetami czy kobietami :D Liczę, że ludzie będą wiedzieli, jak zinterpretować moje słowa. Wierzę w inteligencję ludzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liczę, że ludzie będą wiedzieli, jak zinterpretować moje słowa. Wierzę w inteligencję ludzi ;)

Ja się uczepiłam, bo nie dalej jak 2 dni temu miałam na ten temat dyskusję ze swoją znajomą, która swojemu świeżo upieczonemu mężowi zabroniła się spotykać z koleżanką ze studiów motywując to tym, że "każdy skok w bok się od czegoś zaczyna" i upierając się, że jak nie będzie miał okazji to nie zdradzi.

 

Ergo wiesz... punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy trafisz na kogos kogo bedziesz kochac tak naprawde to nawet do glowy nie przyjdzie Ci zeby flirtowac z innymi , nie bedziesz miala na to ochoty bo wszystko czego Ci potrzeba bedziesz miala w domu

Hmm... Utopia. Wydaje mi się, że prędzej czy później człowiek jest spragniony czegoś nowego... Stąd między innymi biorą się zdrady... Można się oczywiście kontrolować, ale myśl pojawi się tak czy inaczej. To tak samo jakbyś powiedziała, że meżczyzna w szczęśliwym związku nigdy nie sięgnie po pornografię.

No własnie, to mój problem niestety w każdym długotrwałym związku. Długotrwały to dla mnie 2 lata i dłużej. Czy może ktoś ma jakiś patent, żeby związek się nie "wypalił" ? Bo jak mówił mój znajomy "Po 10 latach małżeństwa seks z żona to już kazirodztwo".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy może ktoś ma jakiś patent, żeby związek się nie "wypalił" ?

 

Jestem w związku ponad 7 lat i jeszcze się nie wypalił. Wprawdzie nie mamy już motyli w brzuchu i jesteśmy czymś na kształt "starego malżeństwa", ale w życiu chyba nie chodzi tylko o szybkie uniesienia, więc stabilne uczucie też może być fajne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o "wypalanie się" nie w sferze uczuciowej, tylko cielesnej. Fakt, że rutyna zabija namiętność. Ale ile czasu można wypróbowywać nowe rzeczy ? rok, dwa , trzy ? potem też przestają być nowe, nierutynowe ... o zgrozo, same zaczynają być rutyną ! A partner zaczyna budzić takie same "namiętności" jak ulubiony pluszak zabierany do łóżka, bez którego trudno zasnąć i najmilej sie przytulić :roll: ale to z czasem przestaje wystarczać heh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ile czasu można wypróbowywać nowe rzeczy ? rok, dwa , trzy ? potem też przestają być nowe, nierutynowe ... o zgrozo, same zaczynają być rutyną !

Od dwóch lat z górką nie jeździłam konno, chociaż pierwszy raz na konia wsiadłam mając jakieś 10 lat; czy jazda konna to dla mnie, bo znam ją już i powtarzałam ileś razy?

 

Rutyna to jest to, co się powtarza w kółko i w kółko. Mycie zębów jest rutynowe. Poranna kawa. Zmienianie butów w domu. Odkładanie kluczy na szafkę. Robienie zakupów po pracy, a przed powrotem do domu. To jest rutyna.

 

Seks też może być rutynowy, jeśli para po znalezieniu swoich czułych miejsc i ulubionych pozycji powtarza to w kółko i w kółko. Np. 5 ulubionych pozycji przewija się latami. Jak długo pozostaną ulubione..? To też jest rutyna. I jakkolwiek mój najdłuższy związek to też 7 lat, to uważam, że jeśli para jest dobrana, seksualnie i emocjonalnie, to spokojnie można tego uniknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rutyna to jest to, co się powtarza w kółko i w kółko. Mycie zębów jest rutynowe. Poranna kawa.

Poranna kawa od lat jest dla mnie nieustajaca przyjemnoscia pomimo, ze rutynowa..budze sie, wlaczam komp, schodze do kuchni zrobic kawe i sniadanie, wracam do lozka i przegladam net popijajac kawe. Ta poranna smakuje najlepiej i niesamowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja lubię palić, chociaż to robię codziennie :mrgreen: Pewne rzeczy lubimy rutynowo. :D

 

Ale seks z reguły nie i jeśli się budzimy któregoś dnia, że jest nam mniej fajnie niż było, że tęsknimy za tym, jak było na początku, że czegoś brakuje, to zwykle wina rutyny w związku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Seks też może być rutynowy, jeśli para po znalezieniu swoich czułych miejsc i ulubionych pozycji powtarza to w kółko i w kółko. Np. 5 ulubionych pozycji przewija się latami. Jak długo pozostaną ulubione..? To też jest rutyna.
Heh, prawda i nieprawda. W seksie jak w każdej dziedzinie są rzeczy które lubimy, których nie lubimy, które nas draznia, brzydzą albo po prostu nudzą.... do tego wszystkiego dochodzą jeszcze upodobania partnera. Bo co z tego, że ja bym cos chciała, jeśli on sie nie zgadza ? Koniec końców wcale nie ma takiego dużego wyboru, w co się bawić ... chociaż na wstępie można by stwierdzić, że przeciez nie ma żadnych ograniczeń. Jest pewna pula, z której sie chce/może korzystać, a z innej po prostu nie..
to uważam, że jeśli para jest dobrana, seksualnie i emocjonalnie, to spokojnie można tego uniknąć
I tu jest pies pogrzebany - po jakim czasie zauważamy, że jesteśmy dobrani ? zresztą, to co było dobre i wystarczało na początku relacji z czasem juz nie wystarcza... po ludzie sie zmieniają, a te zmiany nie zawsze następują synchronicznie u obojga partnerów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS.

Z seksem jest jak z jedzeniem - jemy codziennie i większość z nas lubi jeść dobre rzeczy, ale najulubieńsze potrawy się znudzą jeśli codziennie przez X miesięcy czy lat będziemy jeść TYLKO je, 5 tych samych w kółko i tak samo.

 

A kawkę się zwykle pije tak samo, swoją ulubioną, z tą samą ilością mleka czy cukru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W seksie jak w każdej dziedzinie są rzeczy które lubimy, których nie lubimy, które nas draznia, brzydzą albo po prostu nudzą.... do tego wszystkiego dochodzą jeszcze upodobania partnera. Bo co z tego, że ja bym cos chciała, jeśli on sie nie zgadza ? Koniec końców wcale nie ma takiego dużego wyboru, w co się bawić ... chociaż na wstępie można by stwierdzić, że przeciez nie ma żadnych ograniczeń. Jest pewna pula, z której sie chce/może korzystać, a z innej po prostu nie..

Mówię - jak z jedzeniem ^^

Są tacy, co 3/4 rzeczy nie jedzą - mięsa nie jedzą, nabiału nie jedzą, do tego czegoś tam nie lubią, co inne im się przejadło, kończy się na tym, że wcinają na okrągło właśnie raptem parę dań. Jak się dobiorą z partnerem też wybrzydzającym niejadkiem to... może być problem ich pogodzić, chyba, że nie lubią tego samego :mrgreen: Ale takie osoby z zasady nie oczekują też niesamowitej różnorodności, tu raczej kwestia doboru odpowiedniego partnera.

 

Ale są ludzie ciekawi nowych smaków, potraw, lubiących eksperymentować i starego schabowego przygotować w nowy sposób, potrafiący iść na kompromis i chociaż nie przepadają za brokułami, to zjeść je od czasu do czasu, bo partner je uwielbia. A nawet jak kiedyś trafią na coś co im zdecydowanie nie smakuje, to nie zrażają się do dalszego eksperymentowania.

 

Dobra, koniec temata, bo się robię głodna... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×