Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam


mrowkomłp

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem jak się przywitać..ani jak zacząć... Mam 22 lata. Nie lubię mówić o sobie, ale też potrzebuję z kimś porozmawiać, wygadać się.

Z wielkim trudem skończyłam liceum, nie z powodu ocen a z powodu "znajomego", który zaczął mnie w tym czasie prześladować. Czekał przed szkołą, po szkole, musiałam pisać jak jestem ubrana, co robię, z kim rozmawiam, groził mi. Zaczęłam robić sobie krzywdę, niewielką...szkło znalezione na spacerze i cięcie wyglądające jakbym weszła w kolce pnącza, dziką różę, czy drut kolczasty, zwykle na rękach, dłoniach. Z sytuacji z tym człowiekiem wyszłam dzięki pedagog w LO.

Również w okresie liceum pokochałam konie i jeździectwo. Jeździłam u sąsiada, który miał kilka koni na swój użytek. Sąsiad ten był dla mnie jak ojciec. Spędzałam tam cały wolny czas. Pomimo protestów rodziców poszłam na studia, przyjeżdżając do domu co tydzień-dwa, głównie do koni sąsiada. Gdy skończyłam 18 lat zgwałcił mnie. Nienawidziłam siebie i chciałam popełnić samobójstwo. Zaczęłam się ciąć po ramieniu. Głupia byłam, bo wróciłam do niego ze względu na konie. Przepraszał. Jednak potem sytuacja się powtarzała wiele razy...w sumie wtedy już zobojętniałam, nic nie czułam, znikałam a złość wyładowywałam na sobie robiąc sobie krzywdę. Ból był jedyną ucieczką. Trwało to około roku.

Po roku łączenia pracy z nauką kupiłam odkupiłam od niego swojego pierwszego konia, źrebaka, który miał skończyć w rzeźni(jak to na wsi, ogierki do utylizacji bo się nie sprzeda). Nie jeździłam do domu przez rok(żadne święta), bo bałam się, że go zobaczę jak będzie jechał samochodem, że się zatrzyma, ale równocześnie tęskniłam za nim...za takim jaki był wcześniej..ojcostwem?... Koń stał się ucieczką od wszystkiego, jednak często humor mi się pogarszał, miewałam "doły" cięłam się.

W tym momencie mój koń ma już 3 lata (kupiłam go jak miał 7 m-cy). Jest sensem mojego życia i gdybym go straciła nie wiem czy chciałabym się podnosić. Problemy z pracą/raz jest raz nie/, do tego studia i problem z byłym pracodawcą, który wykorzystał moją naiwność i wrobił mnie w manko na spore pieniądze-przeciwko mnie toczy się postępowanie sądowe. Od pół roku pije. Było tylko kilka dni kiedy tego nie robiłam. Od ok roku chodzę regularnie do psychoterapeuty, wiele się poprawiło (głównie zniknęły myśli samobójcze). Gdy nie daje sobie rady zdarza mi się wyżywać na sobie. Przerwę w samookaleczaniu miałam najdłużej rok, jednak ciągle to tego wracam a moje ramie wygląda jakbym grała na nim nożem zamiast na skrzypcach. Wczoraj postanowiłam rzucić picie, więc to żadne osiągnięcie 1 dzień, bo prób takich bywało już wiele. Jednak dzisiaj czuje się źle..psychicznie... i boje się samej siebie, że nie wytrzymam z tym jaka jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy masz jakiś ludzi, na których możesz liczyć? Przyjacioł czy koleżanki? Picie jest pomocą na chwilę, przynosi większe kłopoty niż korzyści. Wielu ludzi odnajduje radość w zwierzętach, może warto pomyśleć nad tym, aby skupić się w życiu na tym? Jest bardzo ciężko, ale masz miejsce, gdzie czujesz się bezpiecznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do jakiegoś czasu miałam bardzo dobry kontakt z pedagogami ze szkoły, jednak po ukończeniu szkoły kontakt się pogarszał i w tym momencie mam szczęście gdy mi po pół roku odpiszą na wiadomość. Przykro mi to stwierdzać, ale nie mam prawdziwych przyjaciół, do których mogłabym zawsze zadzwonić. Nie wiedzą jak pomóc i gdy potrzebuję porozmawiać, a jestem w gorszym nastroju to zwykle słyszę "nie mam czasu", "odezwę się jutro", co zamienia się w tydzień. Koleżanki znają moje humory, raz lepiej, raz gorzej, akceptują to, jednak nie mogę liczyć na rozmowę, a nawet nie chciałabym dzielić się swoim życiem z kimś z kim mam ograniczone stosunki. Skoro przyjaciele się ode mnie odwracają, to nie chcę stracić dobrych znajomych, kiedy usłyszą co mam w głowie i jak odbieram samą siebie. Pisałam, że mam konia i jest on moim szczęściem i odważę się nawet powiedzieć, że życiem, jednak z jego utrzymaniem wiąże się wiele problemów, głównie finansowych, przez co ucieczka do stajni i jego towarzystwo czasem nie przynosi poprawy. Mam też psa i kota, które dają mi wiele radości ciesząc się gdy wracam do mieszkania i śpiąc ze mną, ale gdy jestem zła na siebie często wyżywam się również na nich. Nie mam miejsca gdzie czuje się całkowicie bezpiecznie i nie myślę o problemach. Kiedyś jeździłam do przyjaciółki i jej rodziców...tam czułam się szczęśliwa, ale przeze mnie nasz kontakt się pogorszył, ona ma sporo nauki i aktualnie praktycznie nie rozmawiamy. Mi jest ciężko znosić swoje własne towarzystwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×