Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomocy


onastanciezki

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Trudno mi pisać, bo łzy mi lecą nie umiem już ich powstrzymać.

Potrzebuje pomocy pilnie, od 2 mc siedzę w domu sama, jem raz dziennie, czuje ze już nie daje rady.

Pomocy,ja nie wiem co robić.

2 mc temu dokładnie 30 sierpnia byłam najszczęśliwsza na świecie.

Jednak stała się coś nie do zrozumienia dla mnie, mój narzeczony z którym mieszkałam, pod moja nie obecność wyprowadził się.

Nasz związek do tego dnia byl idealny, mieszkaliśmy już 3 lata ze sobą, dużo przeżyliśmy, spędzaliśmy ze sobą 23h na dobę codziennie ,bo pracowaliśmy w domu razem, 6 mc temu przeprowadziliśmy die do warszawy, żeby pożyć sobie w dużym mieście. Przez 4 lata tylko 2 noce byliśmy osobno. On był cudowny,ideał, nie da sie tego opisać. Wszystko razem i zawsze razem robiliśmy.

Problem byl jeden,ja zle czuje sie w warszawie,nie wychodziłam nigdzie, on tez nie,bo zawsze ze mna,nie chciał nawet wychodzić, a raczej nie wiedzieliśmy gdzie i jak, nikogo nie znam tu do nia dzisiejszego, ze względu na to ze pracowałam w domu, do szkoły żadnej nie chodzę, doszło do tego ze zakupy spoz. przez internet robiłam, a nawet do tego ze przestałam sprzątając, gotować,ale moj partner sam to proponował i ze względu na to gdzie mieszkaliśmy zgodziłam sie, każdy miał tu kogoś do pomocy. Wiec mój dzień tak wyglądał, wstawałam o której mi sie chciało, robiłam cos do picia i do komputera siadałam ,potem cos jadłam i komputer,rozmowy z partnerem, jakiś drink,czasem sex,mycie sie,rozrywka to było jechanie 300 km w jedna stronę do mojej mamy na kolacje i powrót po 2 h, albo do jego mamy 200 km w jedna.i Tak leciały mc, dużo ten tryb nie różnił się od tego jaki mieliśmy przez cale 4 lata, on woli samotność,jest młodszy, pracoholik, ja zawsze lubiłam mieć koleżanki,kawa itd...jednak jak go poznałam, przeprowadziłam sie do niego i nikogo tam nie znałam,i nigdy tez nie poznałam,tylko jego rodzinę,z którą miałam kontakt. Wiec wracam 30.08 do domu,nie ma go.Dzwonie, powiedział ze chce przerwy,bo ma tak dużo pracy,a on jak ja jest ze mną, nie umie sie skupić,bo woli ze mna czas spędzać. Załamałam się,ale udawałam twardą, w końcu to on,mój ukochany,ja go znam najlepiej,zaraz wróci,do dziś nie wrócił. Spotkaliśmy sie po 2 dniach, przyjechał,do naszego mieszkania, widać było ze tęskni,ze kocha,nawet lzy miał w oczach,ja tam twardo udawałam,ze zla jestem itd... pojechał, pisał ze chce wrócić itd...to ja szczęśliwa. Okazało się ze mieszka w Hotelu w Warszawie zaledwie 3 km od domu, w bardzo drogim hotelu. Olałam to,byłam szczęśliwa ze chce wrócić. Jednak napisał po chwili ze jutro,bo była ok 2 w nocy, a ja na to dobrze. Pamiętam to był czwartek, szczęśliwa ze dzis wraca budzę sie, jednak co sie okazało moj szwagier przyjechał do warszawy,z którym bardzo sie lubią, i zadzwonił do mojego, ze dziś pija, bo sam mieszka , każdy to brał na luźno,bo każdy wiedział ze zaraz wróci. ja na to ok ,no dobra, ale potem wracasz a on ok. Piątek,wstał chyba o 16,kac,ból głowy, jakiś zły, nie pisał do mnie, nie odzywał sie. Wieczorem odezwał sie, wiedziałam ze cos jest nie tak.Dodam że ja z nim pisze na skype, bo to istotne w tym wszystkim. I nastała cisza, która trwała okolo 4 dni, napisał mi raz w dniu np. ja do niego po raz 300-setny na skype jesteś? a on po 10 h : nom. i to wszystko. Ja za to pisałam jak najęta, 4 dni pisałam jak tylko wstałam do nocy,aby usłyszeć nom,i koniec.Po raz pierwszy pękłam wtedy, dostałam ataku jakiegoś w nocy około 1 ,szał płakałam, chciałam sobie cos zrobić, masakra, zadzwoniłam do szwagra, natychmiast wsiadł w samochód pokonał 300 km,z moja siostra i ich synkiem 3 letnim. byli około 4 rano, ja przez ten czas , siedziałam na podłodze plącząc i wypiłam ok litra wódki. Wchodzą, a ja sie nagle uspokoiłam, powiedziałam co mniej więcej się dzieje, ale udając taką dość twardą, a tak naprawdę serce mi wypadało,ja panikowałam. Powiedział mój szwagier ze jutro jedzie do niego pogadać. Dodam ze nigdy ja nie byłam w tym hotelu u niego. Pojechał wrócił, i powiedział, ze wszystko ok. Ze on mówił ze mnie kocha, ze chce wrócić itd...taka sytuacja jak ta powtarzała się z 3 razy jeszcze ;/, i nagle nastał jakiś dzień,wyl.tel. swój., od mc ma wyl juz. Ten dzień trwał 8 dni, zero odzewu, a jak jakiś byl to totalna agresja z jego strony. Przyjechał jakiegoś dnia, i szok. On mówi kocha mnie, chce wrócić, itd... mówi wracam 1.10 bo do tego mam pokój. Ja z bólem serca zgodziłam sie. Dodam ze juz byłam,w stanie depresji, ale to później powiem,najpierw sytuacje opisze.I nastąpiły dni miłe, codziennie był, śmiech,po 3 h siedział i jechał do hotelu, i odzywał sie jak w nim byl. Tylko jedna rzecz mnie przeraziła zmienił się bardzo wizualnie. Nowe ubrania, nowe perfumy, ale wszystko bardzo drogie,od projektantów dostępnych w warszawie, stać nas na to. Wyglądał jak model, cieszył sie z tego, mówi ze jakiś stylista go tak "odwalił". Wszystko nowe,a u nas w domu cala szafa jego ubrań starych wisi.Powiedział mi ze musiał dostosować sie do osób mieszkających w hotelu,zeby nie wyglądać jak menel ;),dobra przeżyłam i to. Dla mnie liczył sie tylko 01.10.,nie pytałam go co robi w ciągu dnia i nocy,nie chciałam, wiedziałam ze jak wroci sam z czasem mi powie. Bardzo zle poczułam sie wiedząc jak on tam ma fajnie,a ja tu sama, bo 04.09 zwolniłam sprzątaczkę,bo nie potrzebna mi byla jak go nie ma.Wiec cale dnie sama, jedyne co to wychodziłam raz na 2 dni do sklepu spoż. 200 m od mieszkania po cos do jedzenia i fajki,bo pale teraz ok 40 na dzien. Mama dzwoni do mnie co jakiś czas, ja udaje ze jest wszystko ok, ze go nie ma, tłumacze ze ma naprawdę duzo pracy itd....

Siostrze tak samo mowie.I znów 3 dni przed 01.10 cisza ;/, w końcu dzień przed napisał mi tak. będę jutro ale późno bo lecę do Zurychu bede wieczorem, a ja cala happy ok. na 20 kolacje szykuje. Przyjechał ,ale bez rzeczy ;/ ,pytam co tam w tym Zurychu,i dlaczego nie ma rzeczy, o na to,ze tyle spraw sie narobiło,przez ten lot itd... ze musi szybko to zrobić, załamka, pokłóciliśmy sie, ja bardzo sie przy nim popłakałam, ale nadal przy tym wszystkim twierdził kocham cie,chce z tobą byc itd...i co znów brak odzewu przez jakis tydzień, znów przyjechał, i to byl najpiękniejszy moment, trwało to 5 dni, codziennie byl, całował,mnie nawet sex był. Stwierdził ze najlepszy w jego zyciu,co chwile pisal, nawet telefon wl, pisal, sam od siebie ze kocha, ze wyprowadza sie z hotelu, wynajmuje jakieś mieszkanie, i ja mam do niego isc, bo on do tego nie chce już wracać, ja na to ok super. 22.10 miałam już z nim mieszkać, jednak od 19.10 znów kontakt pogorszył sie,ja nie przeszkadzałam,bo byłam pewna na 99 procent ze ten 22.10 to na pewno juz to.Jednak jak przyszła niedziela,czyli dzień przed, wiedziałam ze to nie to ;/, i tak jest do dzis, tyle ze dzis, po raz pierwszy popisał ze mna chwile dłużej, i napisałam mu ze ja nie dam rady,dluzej tak,ze jestem wykończona psychicznie i fizycznie, ze nie mam nawet jak z kimś porozmawiać, ze daje mu propozycje, albo wraca do soboty ( wiedziałam ze to nie nastąpi) albo ja wyprowadzam sie z tej warszawy i tego mieszkania (które jest przytłaczające,ogromne,ciemne,nie rodzinne, w stylu bardzo nowoczesnym),i zrywam z nim kontakt na jakis czas bo muszę zregenerować sie psychicznie i fizycznie, ze do końca roku muszę odpocząć,on na to: nie wpadaj w skrajność, kontakt jakis może byc, bo mamy duzo wspólnych spraw.Ja na to ze nie, ze jak koniec kontaktu to na dobre, na jakis czas, abym odpoczęła, od siedzenia po 14 h przy kompie z nadzieje ze napisze albo odpisze mi.ON na to nie to ja zrywam kontakt, a ja ok,jak chcesz.ale napisałam po chwili,czy uważa to za dobre wyjście,co robimy? przy tym napisałam ze boje sie tego. a on. to po co mi tak piszesz, i mnie szantażujesz. A ja.ja cie szantażuje, czym?a on zacytował, ze jak nie wróci do soboty,to.......,ja mu na to ze to nie szantaż, i podałam mu przykład szantażu, 1 jaki mi wpadł do głowy.

Jak on go przeczytał, to napisał tak, to twój argument? jeżeli tak to spierd.....i rob co chcesz, wyl. skype.tel.i wszystko co możliwe.

Ja mu odp.ze zle zrozumiał co chciałam mu powiedzieć,ze to tylko przykład,ze ja czegoś takiego w życiu bym nie zrobiła. Juz tego nie przeczytał,bo widzę ze ma wszystko po wyl. Ja kocham go bardzo mocno, nigdy bym go nie skrzywdziła, i złego słowa nie powiedziała, zawsze go bronie, a do tego robiłam zawsze wszystko dla niego. I po tym wszystkim nadal tak czuje.

Teraz o mnie ,moje uczucia, nie ma ich, codziennie plączę po kilka godzin, chudnę w oczach, niszczę sie, mam chwile ze sie uspokoję, znów napada mnie lek,szal, chęć zabicia sie, płacz, szal, czuje się bezradna, samotna, opuszczona, zraniona, mam ochotę wyjść i nie wrócić, czytam o metodach śmierci, kopiłam tzw. b17 bo ma cyjanek, kupiłam ja z meksyku dawka ogromna, cale dwa duże opakowania. Jestem w stanie zrobić to, dodam ze raz zrobiłam, jak miałam 15 lat, leżałam w szpitalu, płukanie itd..., cięłam sie,w wieku 15-18 lat nałogowo później. Zawsze miałam problem z jednym, nie umiem rozmawiać, słucham każdego,ale o sobie nie powiem nic, żeby ktoś mógł mi pomoc. Każdy z moich dawnych znajomych uważał mnie za mądra, ładna, szczęśliwa, która zawsze rade sobie da. Ja każdemu pomagałam jak mogłam. Miałam nawet dziewczyny, które chciały być takie jak ja, pisały mi ze jestem ich ideałem itd..Dodam ze ten moj,tez zawsze mi mówił ze jestem idealna, piękna, mądra itd... Zapomniałam powiedzieć ze rozmawiałam z jego mama,ona jest bezradna, byl akurat tam jego brat i siostra, po kryjomu złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła, podobno chciał z nim pogadać o tym, ale on powiedział jej wszystko ok, i nie będzie o tym z nią rozmawiał. Jestem osobą, która całe życie, na zewnątrz jest bardzo poprawna, a w środku, zawsze płakałam, zawsze dusiłam w sobie wszystko aż do dziś. Poświeciłam się mu i rodzinie jego i mojej, a sama nic nie chciałam. I nadal nie chce od nich pomocy, nie będę ich zamartwiać sobą. Teraz mam moment ze się uspokoiłam,ale wiem ze zaraz nadejdzie to cos,nie umiem sobie poradzić ze sobą, zawsze umiałam doradzać innym ale sobie nie umiem pomoc.

 

Szczerze chce sie zabić, wydaje mi sie ze nie jestem w stanie już funkcjonować, jak każdy normalny człowiek, żyje sama w mieszkaniu, jak cos sobie zrobię to i tak nikt nawet sie o tym nie dowie, może po 5 dniach, ktoś zdziwi sie ze sie nie odezwałam, chodzi mi o mamę,lub siostrę. Do lekarza nie pójdę,nie chce, bo i tak nie powiem mu nic, a jak powiem, to skłamie. Nie umiem rozmawiać. Dziś byłam na świeżym powietrzu cale 10 min, patrzyłam sie i nie widzę sie tu, poszłam po chleb bo miałam jeden od 1,5 tyg,fajki, jakaś wędlina. Ale nie chce mi sie tego jesc. Dziwnie mi było, jak patrzyłam na ludzi, jak szli rozmawiali ze sobą, śmieli się. To co tu opisałam, nie jest wszystkim, bo na to wszystko ma wpływ cale moje życie, to ze w wieku 15 lat zrobiłam to, potem inne rzeczy, epizod prostytutki,przez to brak szacunku do siebie, szkoda pisać. Tak na prawdę w 100% znam sie ja, i w jakiś 89 % moj narzeczony,bo wiedział prawie o wszystkim, nawet o epizodzie prostytu..Był 1 osobą dla której otworzyłam sie w jakimś stopniu. Dla mnie jest to ciężka decyzja, bo biorę pod uwagę rodzinę i każdego kogo znałam i znam. Bardzo,bardzo nie chciała bym zrobić im krzywdy,tym ze odejdę. Tyle, ze chyba nadszedł czas abym pomyślała o sobie, przez prawie 30 lat byłam dla każdego idealna,nigdy nie kłóciłam sie, zawsze posłuszna,pomocna. Teraz nadszedł czas na mnie, ja chce pomocy, może uda się wam sprawić abym nie zrobiła tego. Proszę o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Trudno mi pisać, bo łzy mi lecą nie umiem już ich powstrzymać.

Potrzebuje pomocy pilnie, od 2 mc siedzę w domu sama, jem raz dziennie, czuje ze już nie daje rady.

 

onastanciezki Przytulam Ciebie ! nie płacz

 

Zgłoś się dzisiaj do lekarza uwierz Mi na słowo ,że wszystko można sobie w życiu ułożyć na nowo. Zobaczysz ,że będziesz szczęśliwa.

Napisz Mi co załatwiłaś.

Trzymaj się ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinnaś iśc do lekarza jak najszybciej sie leczyc,pomyślałas

o tym że w tym waszym zwiazku prawie nie było przestrzeni na prywatnosc kazdego z was wszystko rrobiliscie razem,ilez mozna kazdy potrzebuje wlasnej

przestrzenie zyciowej inaczej zaczyna sie dusisc w zwiazku.

Nie warto sie zabijac przez kogokolwiek życie ma sie jedno jest ono darem,mozesz byc jeszcze szczesliwa nie wiesz co dobrego moze Cie spotkac,czasem koniec oznacza szanse na nowy poczatek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onastanciezki, wyobrażam sobie, co przeżywasz...

Dałaś, poświęciłaś całą siebie, a Twój partner odszedł. Zostawił Ciebie samą - bez rozmowy, bez wytłumaczenia dlaczego tak się stało.

 

Teraz czas pomyśleć o sobie. Zaopiekować się sobą samą. Pomóc sobie.

Targnięcie na swoje życie nie jest wyjściem z sytuacji.

Teraz jesteś pełna złych emocji i myśli. To one podsuwają Ci "takie" rozwiązanie.

 

onastanciezki, dobrze byłoby iść do terapeuty - psychologa. Powoli otwierać się przed nim po to, by mógł Ci pomóc.

Przytulam, Kika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onastanciezki, przepraszam, nie przebrnęłam przez całego Twojego posta bo już 2gi akapit mnie wystraszył - sposób Twojego życia... dziewczyno, może to i lepiej że on odszedł bo żyłaś w klatce. przepraszam, ale to chore było. teraz jesteś przerażona, bo zostałaś w tej klatce sama i nie ma kto się Tobą zająć. cóż, trzeba nauczyć się zajmować sobą - daj sobie czas i szansę a zobaczysz, że to nic strasznego. skoro nie wychodzisz z domu to trudno Ci polecać pójście do psychologa. ale być może w Twoim pobliżu znajduje się takowy (wygogluj) i być może taki 'spacerek' niedaleki na początek to dobry pomysł? jeśli mogę jakoś pomóc praktycznie - też jestem z Wawy - napisz na prv.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstałam, ale powiem wam, ze nie mam siły dziś na nic, łzy mi leciały jak tylko obudziłam się, dziś na pewno nie pójdę nigdzie, nie mam najmniejszej chęci ubierać się i wyjść. Postaram się , chodź robiłam to wiele razy pozbierać myśli,bo w tej chwili wszystko dzieje sie po swojemu,nie mam wpływu na nic, w głowie mi kołuje od tego.

 

Jeżeli chodzi o to chce zabić się, chce ,ale to jest, mój ostatni wybór, mam nadzieje jeszcze małą, a ona podobno ostatnia odchodzi. Myślę ze i tak długo wytrzymuje już. Czytałam to co mi odp. wszystkie, rozpłakałam się jeszcze bardziej, chyba przez to ze ktoś coś odp.i poradził mi. Musze pozbierać myśli w tej chwili, bo wariują .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz jest coś takiego jak ośrodek interwencji kryzysowej..byłam raz i mi pomogli a doszłam ostatkiem sił..Jeśli nie jesteś w stanie jechać,zadzwoń..

http://oik.waw.pl/

http://www.interwencjakryzysowa.pl/osrodki-interwencji-kryzysowej/mazowieckie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×